stoi za ladą w lost in the vibes — i sprząta u thompsonów
20 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
funeral appropriate attire

Calliope miała tylko jedno życzenie co do przebiegu własnego pogrzebu - żadnych czarnych ubrań. Kto by pomyślał, że właśnie spełnienie tej prośby okaże się dla Belly jednym z trudniejszych do udźwignięcia? Choć - zebrana najpierw w kościele, a potem nad wykopanym grobem - skromna grupa żałobników, oddawała zmarłej szacunek w równie jasnych i kolorowych strojach, rudowłosa i tak czuła się nie na miejscu. Niczym klaun zaproszony na niewłaściwe przyjęcie. Wiedziała, że mama ucieszyłaby się, widząc te dorwane z drugiej ręki ciuchy, którym dały drugie życie, wspólnie haftując na nich kwiaty i pszczoły, ale sama nie potrafiła z siebie wykrzesać jakiegokolwiek entuzjazmu. Jasne kolory raziły ją w oczy bolesnymi wspomnieniami. Sentymentalne detale przypominały o tym, czego już nigdy nie odzyska. Nie była gotowa na to wszystko. Na to pożegnanie, na te uczucia, na pozostanie samą...
Paradoksalnie to właśnie sama postanowiła zostać po całym obrządku pogrzebowym. Z przyklejonym na twarzy uśmiechem przyjęła kondolencje od przyjaciółek Calliope, odmówiła wpadnięcia na obiad do jednej z nich i zapewniła, że sobie poradzi. Odprowadzała właśnie wzrokiem ostatnią z nich, gdy go dostrzegła. Zmierzał w jej stronę. W ciemnym garniturze tak bardzo nie pasował do opuszczającego właśnie cmentarz towarzystwa i do niej samej... a jednak przez krótki moment pozazdrościła mu możliwości zanurzenia się w tej pocieszającej czerni. Tym mocniej, że przecież, w przeciwieństwie do Belly, nawet jej w tej chwili nie potrzebował.
Domyśliła się, kim był. Mama - wbrew jej protestom - opowiedziała jej o nim tylko parę zdań, pewnie nieaktualnych już mocno po tych ponad dwudziestu latach, ale... kto inny miałby się tu pojawić? I jeszcze czegoś od niej chcieć?
- Ominęła pana wiadomość odnośnie dress code'u? - retoryczne, nieco opryskliwie rzucone pytanie, zwieńczyła odwróceniem się w stronę świeżego grobu i schowaniem rąk w kieszeniach spódnicy. Nie miała ochoty na tę rozmowę. Ani tym bardziej na jego towarzystwo.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
O śmierci Calliope dowiedział się dzień przed swoim wylotem i pożegnaniem z Europą. Wiedział o tym, że umierała, ale sądził, że zdąży się z nią jeszcze pożegnać, chociaż pojęcia nie miał co mógłby jej powiedzieć. Minęło dwadzieścia lat. Byli sobie kompletnie obcymi ludźmi, a jednocześnie Octavian uważał, że to co ich łączyło było najsilniejszą z istniejących więzi. Zapewne towarzyszyły mu niesamowicie subiektywne odczucia, bo nie każdy człowiek na jego miejscu postąpił by tak samo. On jednak nie potrafił zignorować tego, co zapisane zostało w zaadresowanym do niego liście. Wrócił więc do Australii i pojęcia nie miał jak wyglądać będzie jego nowe życie.
Poprawił mankiet czarnej koszuli, po czym po raz ostatni zerknął na fotografię rudowłosej dziewczyny. Belinda, jego córka. Znał na pamięć każdą rysę jej twarzy, każdy fragment zdjęcia, a jednocześnie nie potrafił zaprzestać przyglądaniu się jemu odkąd pojawił się w Lorne Bay. Tym czasowo pomieszkiwał w hotelu, bo odziedziczony w spadku dom jeszcze nie nadawał się do zamieszkania. W mieście był od dwóch dni, a jednocześnie nieustannie obawiał się tego, że wpadnie na nią i nie będzie na to przygotowany. Z drugiej strony wcale nie czuł się pewniej wiedząc, że na pogrzebie Calliope przyjdzie mu wreszcie ją zobaczyć, ale nie potrafiłby nie uczestniczyć w ceremonii. Chociaż tak pożegnać się z kimś, kogo prawie nie znał, a kto właśnie przewrócił jego życie do góry nogami.
O tym jak niewiele wiedział o swojej byłej miłości przekonał się zaraz po przekroczeniu cmentarnej bramy. Wszyscy żałobnicy mieli na sobie kolorowe stroje. Jasne, kwieciste materiały powiewały smętnie, gdy kapłan wygłaszał modlitwę nad dębową trumną, a Otto stał nieco na uboczu, chociaż i tak odznaczał się ubiorem na tle barwnego tłumu. Chciał skupić się na ceremonii. Oddać cześć zmarłej, ale kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie śledził wzrokiem Belindy. Jej rude włosy przykuwały uwagę, a naznaczona smutkiem twarz rozrywała serce. Nie chciał jej analizować, ale nie potrafił sobie odpuścić. Czekał, aż tłum opuści cmentarz i sam z goryczą przyglądał się temu jak cierpliwie Belinda znosiła przyjmowanie kondolencji. Uśmiechała się uprzejmie, dziękowała, a uśmiech na jej twarz był sztuczny jak całe to cmentarne przedstawienie. Jej oczy były puste.
Podszedł na sam koniec i jeszcze nim przed nią stanął, dostrzegł jak zmieniła się jej postawa. W takich chwilach nienawidził siebie za to jak wiele potrafił dostrzec, nawet jeśli tego nie chciał.
- Niestety tak i przepraszam za to - odpowiedział lustrując wzrokiem twarz dziewczyny i podświadomie doszukując się podobieństwa do siebie samego. Miała jego oczy? Może, gdy się śmiała tak jak jemu robiły się dołeczki? Może zagryzała wewnętrzną część policzka, gdy nad czymś intensywnie myślała? Miliony spostrzeżeń i ani jednego potwierdzenia, poza tym, że oto stała przed istota, o której istnieniu nie miał pojęcia, a którą powinien znać odkąd po raz pierwszy odetchnęła powietrzem. Serce w jego piersi wybijało nierówny rytm, a emocje mieszały się nie pozwalając żadnej na dominację. Był zestresowany, smutny, zły i ciekawy, a w dodatku pojęcia nie miał czy ona w ogóle wiedziała o jego istnieniu. Dlatego też bał się tego spotkania, bo co miałby jej powiedzieć? Czy to dobry czas? Czy powinien poczekać? Pojęcia nie miał. Żadne księgi, kursy i studia nie przygotują człowieka na taką ewentualność. - Przykro mi z powodu Calliope. Rozumiem, że ten dress code to był jej pomysł? - Spytał zerkając na haftowane detale, które zdobiły jeansową kurtkę Belly. Niewiele pamiętał z czasu, gdy romansował z Calliope, ale zdawało mu się, że i ona często nosiła podobnie strojone ubrania. - W każdym razie to była piękna ceremonia - dodał pospiesznie i zamilkł, chociaż w jego głowie myśli wręcz krzyczały, a spojrzenie nawet na sekundę nie odwracało się od twarzy rudowłosej.

belly beckett
stoi za ladą w lost in the vibes — i sprząta u thompsonów
20 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
Miło byłoby powiedzieć, że jego obecność tutaj coś zmieniała. Że dzięki niej czuła się mniej samotna i zagubiona. Że wypełniał jakąś lukę w tej pustce, jaka ją po śmierci mamy wypełniła. Ale było wręcz przeciwnie...
Nie znał jej, ani nawet Calliope. Nie mógł wiedzieć, jak bardzo zmienił się teraz świat dla tej pierwszej. Nie był w stanie tak po prostu zrozumieć, że dla Belly to nie było tylko pożegnanie się z matką. Że razem z jej ciałem w ziemi pogrzebała coś więcej. Ich rozumienie się prawie bez słów. Sekrety, które powierzyły tylko sobie nawzajem. Podobne przyzwyczajenia, z których części pewnie nie zdawały sobie nawet sprawy. Dzielone wspólnie wspomnienia. I wizje przyszłości, które już nigdy się nie spełnią. Nawet cała jej dotychczasowa teraźniejszość, szczelnie obejmująca Calliope i jej chorobę... Jak miała niby teraz wyglądać?
To, że przyjechał, był tu, nawiązywał kontakt, tylko jeszcze bardziej wszystko komplikowało. Dobrze pamiętała jedne z ostatnich słów mamy. Calliope chciała, żeby córka go do siebie dopuściła. Żeby nie została sama. Bez rodziny. Ale sama myśl, że jej miejsce miałby zastąpić ktoś inny... Że ktoś inny miałby o nią dbać, wywoływać szczery uśmiech na jej twarzy, wspierać, strofować, kochać... To bolało zbyt mocno. I budziło niemile widzianą złość. Złość na mamę. Że w ogóle przez myśl jej przeszło, że ktoś mógłby ją zastąpić. Że sama to zastępstwo wyszukała. I w końcu - że zostawiła Belly z tym wszystkim.
Czuła na sobie jego uważne spojrzenie, ale uparcie utkwiła wzrok w świeżym grobie. Głupia nadzieja, że mężczyzna sobie jednak odpuści po tym jej nieco opryskliwym pytaniu i odejdzie, rozmyła się w niebyt. Najwyraźniej miał nie dać się przepłoszyć tak łatwo. Bo... to właśnie robiła, prawda? Sama do końca nie wiedziała.
- Więc nie znał jej pan zbyt dobrze - podsumowała krótko, nie odpowiadając na zadane przez niego pytanie. Był to pomysł Calliope, owszem, ale wszedł w życie tak naprawdę ze względu na Belly. Fakt, że mama nie trafiła z myślą, że w kolorze będzie ją łatwiej pożegnać, uwierał mocniej, niż powinien. Ale jak mężczyzna miałby to zrozumieć? - Była, ale się skończyła - odparła trochę dobitnie, jakby chciała mu dać do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany. Przez chwilę zastanowiła się, czy wiedział w ogóle, kim była. Co prawda pozostanie dłużej ze wszystkich żałobników nad grobem mogło zdradzić, że była najbliższą osobą zmarłej, czytaj - jej córką - ale kto wie, może wcale pewności nie miał. Zresztą... ona sama również strzelała bardzo w ciemno, w głowie już uznając, że to właśnie o nim opowiadała jej krótko matka. - A pan to tak lubi chodzić na pogrzeby i zaczepiać osierocone niewiasty czy może jestem pierwszą ofiarą? - rzuciła wyzywająco, po raz pierwszy tak naprawdę odwracając głowę w jego stronę i wlepiając w niego twarde spojrzenie. Nie po to, by się mu przyjrzeć, nie świadomie przynajmniej. Bardziej zobaczyć i ocenić reakcję na ten jej rzucony wprost zarzut.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Musiał wziąć udział w uroczystości pogrzebowej Calliope. Właściwie nie chciał podczas niej nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu z Belindą, ale gdy zobaczył jej naznaczoną smutkiem i samotnością twarz, nie potrafił tak po prostu odejść. Przez ostatnie tygodnie nieustannie widział tylko jej uśmiech, za każdym razem gdy wpatrywał się w przesłaną do niego fotografię. I chyba ten kontrast, wraz z emocjami, na które nie był przygotowany, sprawiły, że musiał do niej podejść.
Nawet ktoś bez jego zdolności szybko dostrzegłby jak twarz dziewczyny się zmienia, a rozpacz ustępuje rozgoryczeniu i złości. Poznała go, chociaż udawała, że nie miała pojęcia z kim ma do czynienia. Otto zaś zaczął mierzyć się z własnymi uczuciami. Z jednej strony rozumiejąc, że Belinda miała prawo żywić wobec niego wszelką urazę i niechęć, a z drugiej on sam odczuwał swego rodzaju zawód jej postawą, nawet jeśli wiedział, że nie miał do tego prawa.
- Znałem ją dość krótko - przyznał zgodnie z prawdą. Jego wzrok nieustannie spoczywał na jej piegowatej twarzy, śledząc każdą pojawiającą się na niej zmarszczkę i każdy grymas. Zapamiętywał wszystko, ale póki co największą uwagę skupił na kolorze jej oczu, tak bardzo podobnym do jego. - Zawsze uważałem, że pogrzeby są tylko tą oficjalną częścią, trudną i bolesną, ale dopiero po niej przychodzą gorsze chwile, gdy musimy się zmierzyć z wybrakowaną rzeczywistością - skomentował jej słowa, chociaż doskonale wiedział, że nie były one zaproszeniem do dyskusji, a raczej próbą jej zakończenia.
Nie mógł być więc zaskoczony reakcją Belindy, a jednak tak surowe i bezpośrednie pytanie zestresowało Octaviana. Dało mu też dowód na to, że wiedziała kim był, bo do tej pory żadnego z żałobników nie potraktowała tak ozięble, a przyglądał jej się uważnie przez całą ceremonię. Tylko jego osoba wywyła w dziewczynie tak silne emocje i nie mogło być to kwestią przypadku.
- Belindo, dobrze wiesz kim jestem - oznajmił więc wprost, aby dłużej nie bawili się w kotka i myszkę. - Calliope powiedziała ci o mnie, tak jak mnie powiedziała o tobie. I zdaję sobie sprawę, że może nie jest to odpowiednie miejsce i chwila, ale nie mogłem dłużej czekać aby ciebie poznać - podjął tę trudną próbę wytłumaczenia się, chociaż chyba nie istniały słowa, mogące go usprawiedliwić. Owszem, pojęcia nie miał o istnieniu Belly, ale z drugiej strony może gdyby był innym człowiekiem, postępował lepiej i rozsądniej, Calliope nie zataiłaby przed nim ciąży. Powiedziała o niej, a on istniałby w życiu córki, a nie był dla niej kompletnie nieznajomym człowiekiem. - A ona chciała żebyśmy się poznali - dodał jeszcze, ukradkiem zerkając w stronę rozkopanego grobu.

belly beckett
stoi za ladą w lost in the vibes — i sprząta u thompsonów
20 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
Nie wiedziała, czego się po nim spodziewała. Właściwie niespecjalnie o nim do tej pory myślała. Słowa mamy były zaskoczeniem, ale odrzuciła je już w tamtej chwili. "Niepotrzebuję ojca, mam ciebie!" - zamknęło wtedy dyskusję i istnienie Octaviana w najgłębszej i najtrudniej dostępnej szufladzie jej świadomości. Calliope próbowała oczywiście do tego wracać, ale Belly skutecznie zmieniała wtedy temat na inny. Głównie na samopoczucie i zdrowie mamy, bo to właśnie było jej priorytetem w tamtym momencie. Jedynym problemem, jaki w ogóle zaprzątał jej głowę. Nie minęło jednak dużo czasu, gdy jego miejsce zajęła żałoba. Otto tkwił w szufladzie przez cały ten czas... aż do teraz. Może podeszłaby do tego spotkania inaczej, gdyby jego istnienie przetrawiła już wcześniej? A może mimo wszystko uważałaby, tak samo jak teraz, że niepotrzebnie się fatygował?
- Widać - burknęła cicho, bardziej do siebie niż do niego. Nie miała ochoty na tę rozmowę. Czego właściwie od niej oczekiwał? I czy sądził, że ona czegoś oczekuje od niego? Spięła się i wcisnęła ręce głębiej w kieszenie, słysząc jego kolejne słowa. Co próbował jej powiedzieć? Że teraz jest źle, ale będzie jeszcze gorzej? I że może zamierzał wypełnić tę jej wybrakowaną rzeczywistość? Chciała przerwać te podchody. Kazać mu spadać na szczaw i nigdy nie wracać. Ale prawda była taka, że choć próbowała go przegonić, to nie potrafiła w sobie znaleźć słów, które mogłyby się go pozbyć na zawsze. A to frustrowało ją tylko jeszcze bardziej...
Jej imię na jego ustach zbiło ją z tropu jeszcze bardziej. Odsunęła się od niego o krok. Był dla niej obcym człowiekiem, a jednak nie potrafiła go tak do końca traktować jak obcego. I to nawet nie dlatego, że Calliope mu o nim cokolwiek opowiedziała. Chodziło o to, co wielokrotnie powtarzała wcześniej. Powstałaś z miłości mówione głosem mamy dzwoniło jej w uszach. Belly zawsze myślała, że mówi o sobie. O swojej miłości do córki. Teraz jednak, stojąc obok Octaviana, miała wrażenie, że za tymi słowami kryło się coś więcej. A nawet jeśli nie, to przecież mimo wszystko coś kiedyś połączyło Calliope i tego mężczyznę...
Wszystie te myśli wcale nie ułatwiały Belindzie tego spotkania.
- I oboje uznaliście, że ja będę chciała poznać ciebie? - Nieprzyjemnie było mówić w ten sposób o mamie. Z taką goryczą i wyrzutem. Dziwnie było też stawiać ich - Calliope i Octaviana - obok siebie, w jednym zdaniu. Jakby już teraz mężczyzna znajdował swoje miejsce, wciskał się do przepełnionej mamą szufladki zatytułowanej rodzina. Spięła się znów - w duchu i na całym ciele - robiąc kolejny krok odsuwający ją od mężczyzny, którego odmawiała nazywać tatą. Nie zamierzała pozbywać się nawet części Calliope, nawet teraz, po jej śmierci, żeby robić miejsce dla kogokolwiek. - Niepotrzebnie przyjechałeś - dodała jeszcze twardo, odwracając od niego wzrok.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Nawet ktoś bez zdolności Octaviana bez cienia wątpliwości wyczytałby niechęć bijącą z postawy Belindy. Ewidentnie chciała jak najprędzej zakończyć tę rozmowę i chyba powoli zaczynała rozważać ucieczkę, skoro odsuwała się od Beveridge'a coraz bardziej. W zasadzie nie było to niczym zaskakującym, bo nie ma przecież możliwości, aby przygotować się na taką rozmowę. Nie dość, że właśnie pożegnała matkę to na dodatek poznała ojca, którego przez całe życie uważała za nieistniejący byt. Otto starał się więc nie analizować jej postawy, nie wyciągać żadnych wniosków, ale mimo szczerych chęci nie potrafił. Chociaż, może tak naprawdę sam sobie wmówił, że tak jest, bo chciał dostrzec między tymi wszystkimi negatywnymi reakcjami chociażby cień zwątpienia. I tak właśnie się stało. Najpierw lekki ruch głową, gdy spoglądając w dół przypomniała sobie zapewne o czymś, o czym nie chciała teraz myśleć i co sprawiło, że jej ramiona opadły delikatnie umniejszając poczuciu gniewu, który wrócił dopiero w kolejnych jej wypowiedziach. Wypowiedziach, które same w sobie zdradzały o wiele więcej, aniżeli sama Belinda zapewne chciałaby wyrazić.
- Wygląda na to, że tak - odpowiedział na zadane przez jego córkę pytanie. - Ja pragnę ciebie poznać, a ona najwyraźniej chciała abyś i ty poznała mnie, skoro ci o mnie opowiedziała - stwierdził, a chociaż Belinda mogła mieć tego pełną świadomość, najwyraźniej potrzebowała usłyszeć tę deklarację wprost. - Rozumiem jednak, że jesteś kompletnie zagubiona i zdezorientowana. Dlatego nie chcę robić niczego na co sama nie będziesz gotowa - dodał zaraz, chociaż sam nie wiedział do końca jak przekazać miał jej to, co chciał powiedzieć. Musiał jednak spróbować, aczkolwiek także nikt nigdy nie nauczył roli ojca, a nagle musiał nim się stać i to na zaawansowanym poziomie. - Musisz jednak wiedzieć, że nie bez przyczyny się tutaj zjawiłem. Gdybym wiedział, że istniejesz pewnie chciałbym być w twoim życiu od dawna, ale nie mogłem i teraz gdy wiem, nie chcę odpuszczać - dokończył, a po kolejnych słowach rudowłosej, sam na moment opuścił wzrok. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie przyjemna, a nawet jeśli przygotowany był na ewentualny ból, nie sądził, że emocjonalnie może zostać tak dotknięty już w tych kilku pierwszych wyznaniach. - Przyjechałem dla ciebie, a więc z jak najbardziej istotnego powodu - rzucił, po tym jak ponownie uniósł wzrok na jej twarz, w której rysach raz po raz dopatrywał się twarzy Calliope. Tylko, że z każdą kolejną sekundą widział w niej także coraz więcej siebie. W sposobie w jaki układała ,w rozchyleniu nozdrzy i postawie ciała. Była jego córką, widział to, ale nie miał pojęcia, czy on będzie chciała to także zaakceptować.

belly beckett
stoi za ladą w lost in the vibes — i sprząta u thompsonów
20 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
Żałowała, że nie wypytała mamy o cokolwiek. Już nawet nie tylko o samego Octaviana, ale głównie o to, dlaczego tak Calliope zależało na tym, by nawiązali relacje. Dlaczego go tu sprowadziła, dlaczego uważała, że to takie ważne, by miała ojca. Przecież radziły sobie zawsze bez nikogo, Belly nigdy nie dała mamie odczuć, że brakuje jej w życiu jeszcze kogoś… a może? Może gdzieś nieświadomie dawała jakieś znaki, że kogoś jej brak? Że sobie nie poradzi?
Fakt, że była tak w tej chwili pogubiona, mógłby świadczyć o tym, że rzeczywiście kogoś potrzebuje... ale nie była jeszcze gotowa, by dopuścić do siebie taką realizację.
- Ciekawy dobór słów po tym, jak zaczaiłeś się na mnie w takim miejscu i w takiej sytuacji - prychnęła trochę ponuro. Mógł w końcu wybrać jakąkolwiek inną chwilę i miejsce na pierwsze ich spotkanie, a jednak wybrał to. Pogrzeb i grób Calliope, znad którego niekoniecznie chciała tak po prostu zwiewać. Może nie planował, by tak to wyglądało, ale jakby nie patrzeć była to swego rodzaju zasadzka. A przynajmniej ona tak to odbierała. - Widocznie mama uznała, że nie jesteś w naszym życiu potrzebny. Nie wygląda też, żeby i tobie czegoś przez ten czas brakowało, nie interesowałeś się, co się przez ten czas z nami... z nią działo. Nie rozumiem, co miałoby się nagle zmienić. Nie powinieneś się cieszyć, że ominęło cię to całe wychowywanie i że możesz żyć dalej, jak dotychczas? - wyrzuciła mu, bo łatwiej było złościć się na niego, niż na Calliope. Łatwiej było zachowywać tę wymuszaną obojętność, niż konfrontować się tak naprawdę z tymi wszystkimi uczuciami. Łatwiej było go odrzucić, niż znaleźć dla niego miejsce. - Cóż, ten "istotny powód" wcale cię tu nie zapraszał - stwierdziła ponuro, zerkając w jego stronę, jakby podświadomie chciała jednak wiedzieć, jak na te słowa reaguje. Skrzyżowane jednak z jej spojrzenie odrobinę ją wewnętrznie utemperowało. Nie dlatego, żeby było surowe czy coś w tym stylu. Raczej... bezbronne. - Powinieneś już iść - dodała, szybko zwracając znów wzrok na grób. Nie "powinieneś wyjechać", "zniknąć", czy "nigdy tu nie przyjeżdżać"... Po prostu iść, zostawić ją samą... na ten moment przynajmniej.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Nie był dumny z tego w jakich okolicznościach zdecydowała się zapoznać z Belindą. Z drugiej strony ona sama doskonale wiedziała kim był jeszcze zanim podszedł do niej po pogrzebie. Zdecydowanie odznaczał się na tle pozostałych gości, a poza tym najwidoczniej i sama Calliope musiała pokazać córce jego zdjęcia. Otto dostrzegł kilkukrotnie jak wzrok rudowłosej spoczywał na jego osobie.
- Zdaje sobie sprawę, że mogłem poczekać i wybrać inne okoliczności, ale... Nie odnoszę się do chwili obecnej, a tego, że Calli wysłała do mnie list, tobie także opowiadała o mnie, więc chciała, abyśmy wreszcie się spotkali. Jeśli cokolwiek mogłem jeszcze dla niej zrobić, to tylko ciebie odnaleźć - wyjaśnił, czując się z jednej strony zagubionym i niepewnym, a z drugiej nie mając zamiaru niczego przed Belly ukrywać.
Widział jak na twarzy dziewczyny pojawiają się grymasy emocji. Czytał ją, chociaż wcale tego dnie chciał, ale był tak zafascynowany stojącą przed nim istotą, że nie potrafił sobie odpuścić. Była w końcu jego córką, w jej żyłach krążyła po części jego krew i nie umiał pojąć tego fenomenu, bo przyszło mu się z nim zetknąć nagle i niespodziewanie.
- Belindo, rozumiem twoje rozgoryczenie i wiem, że nie jest ci łatwo, ale mnie także zaskoczyło to czego się dowiedziałem - zaczął, bo chociaż słowa dziewczyny były gorzkie, Octavian starał się zachować spokój i opanowanie. Chociaż faktycznie wyrzuty sumienia zaczynały w nim narastać, nawet jeśli z racjonalnego punktu widzenia, nie miał sobie nic do zarzucenia. - Wiem, że to co teraz powiem niczego nie zmieni, ale chciałbym wiedzieć o tym, że ciebie mam od samego początku - oznajmił, specjalnie używając tak personalnego czasownika. Chciał, żeby te słowa chociaż na moment zapadły Belindzie w pamięci. - Nie wiedziałem i nic tego nie zmieni, ale teraz gdy już wiem, nie potrafię przejść nad tym obojętnie - dodał, po czym zerknął na moment w stronę rozkopanej mogiły. Nie miał zielonego pojęcia dlaczego Calliope zdecydowała się zataić przed nim istnienie Belly. List, który mu wysłała był tak oszczędny w słowa, że niewiele mógł z niego wywnioskować, a dziewczyna jaką miał w pamięci nie podsuwała mu żadnych podpowiedzi. - Rozumiem, że potrzebujesz czasu, aby zaakceptować to, że istnieję. Dlatego tu przyjechałem, aby ci go dać, aby dać nam szansę chociaż odrobinę nadrobić ten stracony czas i przy tym poznać się od początku - wyjaśnił, bo gdyby nie zależało mu na Belindzie, pewnie nie zamieszkałby w starym domu w Lorne bay, a może w Cairns, może w Brisbane, albo innej części Australii. Chciał jednak mieć możliwość, by znaleźć dla siebie miejsce w rzeczywistości w jakiej żyła jego córka. Wiedział jednak tyle, że nie będzie to proste i bezbolesne. - Masz rację, ale sam chciałem ciebie poznać, a i sądzę, że twoja matka wiedziała, że nie pozwolę ci zostać samej - dodał, po czym zdał sobie sprawę, że początkowa obojętność Belindy zaczynała zanikać.
Nadal wiele emocji objawiało się w jej postawie, ale były one dobrą wróżbą, nawet jeśli większość z nich niewiele miała wspólnego z pozytywnymi odczuciami.
- Masz rację - zgodził się, ale także zauważył to jakiego określenia użyła. Dało mu to nadzieję, że to nie będzie ich ostatnie spotkanie. - Jeszcze raz głęboko ci współczuję, Belindo - oznajmił, po czym wyciągnął w jej stronę wizytówkę z numerem telefonu. - Ja ciebie odnajdę, ale jeśli ty będziesz chciała odnaleźć mnie to może ci to pomóc - wyjaśnił, a chociaż nie wierzył w to, że rudowłosa byłaby wstanie sama się do niego odezwać to jednak potrzebował zaspokoić potrzebę nawiązania z nią kontaktu i chociaż spróbować powoli przekonywać Belly do swojej osoby.

belly beckett
stoi za ladą w lost in the vibes — i sprząta u thompsonów
20 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
To wszystko... to było dla niej za dużo. Pogrzeb, przyjmowanie kondolencji, pojawienie się Octaviana, całe to spotkanie, nawet to, jak bez zająknięcia skracał imię Calliope w sposób, w jaki robili to jej przyjaciele. Nie miała pojęcia, czego mężczyzna od niej oczekiwał - nie tylko tak ogólnie, ale również teraz, w tym właśnie momencie - ale czuła, że się przeliczył. Nie wiedziała, jak z nim rozmawiać. Jak odnieść się do jego słów. Nawet jeśli mówił coś innego, nawet jeśli mama przed śmiercią się z nim zgadzała, nawet jeśli sama Belly gdzieś bardzo głęboko w sobie czuła inaczej... Wciąż pozostawał dla niej zupełnie obcym facetem, którego niekoniecznie chciała poznawać właśnie w takich okolicznościach. Brakowało jej słów, by odpowiednio zareagować na te wszystkie wyznania. Objęła się więc tylko mocno ramionami, jakby w każdej chwili mogła się rozpaść na kawałki i raz za razem kręciła głową - ciężko powiedzieć właściwie z jakiego powodu. Nie chciała przyjąć jego słów czy nie wierzyła w ich prawdomówność czy może jedno i drugie... sama nie wiedziała. A może był to jedyny wyraz sprzeciwu dla całej tej sytuacji, na jaki była w stanie się jeszcze zebrać. Była zła na niego. Była zła na mamę. I wściekała się na samą siebie za całą tę złość i fakt, że mimo usilnych prób nie potrafi pozostać obojętna. A przecież powinna, nie? Przynajmniej względem niego.
- Powinieneś już iść - tylko tyle była jeszcze w stanie powiedzieć cicho w jego stronę. Bo to on powinien odejść, nie ona. Bo to ona miała prawo do chwili samotności nad grobem Calliope tuż po jej pogrzebie, nie on. Złapała więc wyciągniętą w jej stronę wizytówkę w dwa palce i ostentacyjnie obróciła się w stronę kobczyka i rozłożonych wokół niego kwiatów i zniczy. Nie wyrzuciła karteczki, chociaż w pierwszej chwili pomyślała, że tak powinna zrobić. Nie robić mu nadziei, nie dezorientować samej siebie jeszcze bardziej... Przez chwilę widziała ją kątem oka, wpatrując się coraz bardziej zamglonym wzrokiem w grób i nasłuchując oddalających się kroków mężczyzny. A kiedy już od dłuższego czasu pozostawała na cmentarzu sama, wprowadziła zapisany na wizytówce numer do telefonu pod imię Octavian.
Sama nie wiedziała po co.

/zt <33
ODPOWIEDZ