Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
To było trochę jak sen, być znów w tym mieście po tylu latach spędzonych na drugim końcu świata.
Jego ostatnie wspomnienia związane z Lorne, krążyły wokół podstawowej szkoły, męczącego pakowania się, żegnania ze znajomymi, których twarzy już nawet nie pamiętał, a potem jeszcze dłuższa podróż do nowego domu. Zupełnie inna rzeczywistość, inny język, inne społeczne normy, widoki, ba, inne pory roku i ich intensywność i.. Spędził większość swojego życia w Norwegii, to tamten kraj uważał za swój dom, a tutaj nadal czuł się jak kosmita. Dziwnie było słyszeć wszędzie angielski, w dodatku wymawiany z akcentem, który brzmiał w jego uszach groteskowo. Dziwnie było przeskoczyć z jesieni na wiosnę, odnajdować się w miejscu wydającym mu się śmiesznie "płaskie", z jakąś taką tekturową architekturą i.. Tak, wszystko było dziwne, a ostatnie kilka dni spędził na pomocy rodzicom w rozpakowaniu większości pudeł. Przeprowadzki były cholernie męczące, cieszył się, że wziął kilka dni wolnego i był w stanie rzeczywiście im pomóc; nawet jeśli jego praca w tym momencie polegała głównie na odpalanie roboczego laptopa, sprawdzeniu kilku rzeczy i odpowiedzeniu na maile.
Lubił, kiedy wokół coś szumiało. Kiedy był ruch i coś się obok niego działo, a najlepiej mógł się skupić na pracy, kiedy robił przy okazji jeszcze kilka innych rzeczy. Rozmawiał z kimś, słuchał czegoś, coś oglądał; a najlepiej wszystkie te rzeczy w jednym momencie. Najbardziej bawiło go to, że kiedyś, dawno temu pamiętał, że musiał skupić się tylko na tej jednej jedynej a i to sprawiało mu problem.. ADHD rządziło się swoimi prawami, jego mózg działał dziwnie, leki pomagały i, tak, sprawiały zwykle, że musiał robić kilka rzeczy na raz, żeby się po prostu nie nudzić. Dlatego na miejsce dla siebie na to popołudnie, wybrał Moonlight bar. Fakt, pewnie ludzie zaczną się zbierać dopiero później, ale to nic nie szkodzi, mógł sobie przysiąść bliżej baru i zajmować od czasu do czasu patrzeniem na ludzi, którzy już byli w środku.. Brzmiało jak plan.
Wziął dla siebie kawę, rozłożył się z laptopem w kącie, kiedy już odnalazł taki, który posiadałby wtyczkę i... Totalnie nie chciało mu się pracować, okay? Umówmy się, nie miał najbardziej porywającej pracy na świecie..

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie była fanką porannych i wczesno popołudniowych zmian. Nie była też przekonana, dlaczego w ogóle funkcjonowały w barze, który z założenia był miejscem, gdzie lepiej spędzało się czas wieczorami - z piwem, drinkiem, gromadką przyjaciół albo szukając zupełnie nowych znajomych, nie przejmując się absolutnie niczym aż do nastania poranka. Nie bez przyczyny to własnie wieczorami w tym miejscu działo się znacznie więcej rzeczy. Szklanki podzwaniały, krzesła szurały, kufle od czasu do czasu z brzękiem rozbijały się o podłogę. Ktoś przeklinał, ktoś krzyczał, ktoś tańczył, a jeszcze ktoś inny śpiewał - i czasem była to nawet ona sama była każdą z tych osób naraz. Lubiła, kiedy coś się działo, gdy nieustannie coś rozpraszało jej uwagę, a każda kolejna minuta potrafiła stanowić nieprzewidywalne wyzwanie.
Wczesne popołudnia były powolne. Szmatka niespiesznie przecierała barową ladę, mimo że ta już od co najmniej kilku minut była wytarta praktycznie do perfekcji, ręka od czasu do czasu odgarniała włosy niesfornie wymykające się z kucyka na czoło i prosto do oczu, gdzies w tle cicho buczała zmywarka. Paru stałych bywalców siedziało przy stałych stolikach popijając swoje standardowe trucizny wyboru, kilku turystów w rogu omawiało plany swojej dalszej podróży, drzwi otwierały się od czasu do czasu, wpuszczając do środka nowego gościa, którego Billie zaszczycała zaledwie przelotnym spojrzeniem...
Aż otworzyły się ten jeden raz, kiedy szmatka prawie wypadła jej z ręki, a powietrze na pół sekundy dłużej niż przy zwykłym oddechu zamarło jej w płucach.
Nie wiedziała, czemu zareagowała w ten sposób, chociaż totalnie zrozumiałym było dla niej, że zawiesiła na nim wzrok na nieco dłuższą chwilę. Wysoki, nieźle zbudowany blondyn, przyjemna twarz i coś miłego w samym jej wyrazie - zdecydowanie przystojny, ale ostatecznie do jej baru wchodziło wielu przystojnych facetów. Uznała to za zwykły błąd systemu, ot reakcję na ziarenko czegoś, co w końcu wzbudziło jej zainteresowanie pośród nudy ostatnich kilku godzin.
Przyjęła od niego zamówienie z miłym uśmiechem i zapewniła, że przyniesie mu kawę do stolika. W barze nie było tylu osób, aby nie mogła sobie na to pozwolić. Po kilku minutach faktycznie przyniosła mu kawę... A do tego czekoladowe ciastko. Miał przed sobą laptopa i nie chciała mu za bardzo przeszkadzać.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Bary rzeczywiście średnio nadawały się na biuro, nie? Nawet ciężko było udawać, ze rzeczywiście przyszedł turaj pracować, nawet jeśli bary o tej porze zwykle były dość wyludnione.. ciężko by mu było wytłumaczyć wie nawet przed samym sobą dlaczego wybrał aurat to miejsce, a nie jakiś park, kawiarnie czy inna bibliotekę. Cholera, nawet winiarnia wydawała sje chyba lepszym wyborem niz bar, nie? A jednak, kroki skierowały go w ta stronę i nie, nie był typem, który zmieniałby zdanie tak po prostu..
To były zdecydowanie najładniejsze oczy i jeden z bardziej uroczych uśmiechów, jakie w życiu widział; przeszło mu przez myśl, kiedy rozmawiał z miła barmanka za lada, zanim odgonił ta myśl gdzieś na bok własnej świadomości. Po prostu uśmiechał się do niej znacznie bardziej szczerze, a bycie uprzejmym przychodziło mu zdecydowanie z większa łatwością niż zwykle.. mimo ze generalnie uchodził za dobrze wychowanego, wiadomo, matka chama nie wychowała.
-Tusen takk.- rzucił miękko w ramach podziękowania, orientując się ze pomylił języki dopiero, kiedy zawisły w powietrzu. Zamiast robić jakaś scene z tego powodu, uśmiechnął się w jej stronę i zwyczajnie dodał; -Dziekuję.- a przynajmniej zanim zorientował się, ze dostał trochę więcej, niż to, za co zapłacił. Chyba ze jetlag był tak mocny, ze nie pamiętał już co zamówił chwile wcześniej.
-Hey? Mogę się mylić, mój mózg jest jeszcze trochę w innej strefie czasowej… ale zamawiałem ciastko?- przechylił lekko głowę, podnosząc na nią spojrzenie, całkiem ciekawy, czy to rzeczywiście jetlag. A laptop? Tak, byl.. i nawet świeciła mu się klawiatura, wiec w teorii chodził… ale czarny ekran ogłaszał wszem i wobec, ze jego właściciel ani trochę nie miał ochoty z niego korzystać.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Już kiedy zamawiał kawę przy barze, miała wrażenie, że usłyszała coś w stylu egzotycznie brzmiącego akcentu. Wtedy nie mogła być pewna, ostatecznie w ciągu ostatnich kilku godzin spędziła zdecydowanie zbyt wiele czasu bardzo głęboko we własnej głowie, potrzebowała paru chwil, aby wylądować na ziemi. Zresztą, czy to, że faktycznie mógł być obcokrajowcem cokolwiek zmieniało?
Przekonała się, że być może trochę, gdy faktycznie podziękował jej w obcym języku za przyniesioną kawę. A przynajmniej zinterpretowała tych kilka dźwięków jako podziękowanie, chociaż nie mogła być pewna – równie dobrze mógł jej powiedzieć cokolwiek, a nie miałaby bladego pojęcia, czy jest miły czy może właśnie zaczął recytować przepis na sernik. Nabrała jednak pewności, że – czego by nie mówił – brzmiał bardzo przyjemnie, zwłaszcza gdy ozdabiał swoje słowa uśmiechem. A cholera, uśmiechał się zdecydowanie zbyt ładnie i musiała kilka razy zganić się w myślach. Była w pracy a on był tylko klientem. Jednym z wielu klientów o ładnych uśmiechach, którzy odwiedzali bar Moonlight i zamawiali u niej kawę. A jednak nie każdy z nich dostawał od niej ciastko…
- Możesz to uznać za prezent powitalny – odpowiedziała zupełnie naturalnie, nie mając zamiaru przyznawać się do tego, że nie był to rodzaj promocji, jaki faktycznie uskuteczniali w tym miejscu, chcąc zachęcić nowych klientów do wpadania częściej. - Chyba że nie przepadasz za słodyczami… Wtedy niechciany prezent może być dość niezręczny – dodała żartobliwie, przekrzywiając lekko głowę, zanim zdążyła się przemyśleć i być może uznać, że ten żart nie jest ani do końca zabawny ani do końca na miejscu. - Przyleciałeś z daleka? – zapytała, korzystając z tego, że wspomniał o innych strefach czasowych, tym samym uprzejmie otwierając jej furtkę do nawiązania konwersacji. Przecież była barmanką, prawda? Szczerze lubiła rozmawiać z klientami.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
O ile najeździł się trochę ze swoimi światowymi rodzicami po świecie, o tyle serio nie lubił odstawać za bardzo... Tutaj chyba musiał się przyzwyczaić. Mimo, że w domu mówili po angielsku, dorastanie w obcym kraju rzeczywiście odbiło się na jego akcencie i na pewno musiało minąć znów kilka lat, żeby zaczął brzmieć jak miejscowy chociaż trochę.. No i chwila musiała minąć, żeby rzeczywiście jego dwujęzyczność przestała się odbijać czkawką w postaci losowo wtrącanych słów tu i ówdzie, kiedy zabraknie mu angielskiego odpowiednika. O, albo powiedzonek. Dużo było takich rzeczy, do których będzie się musiał przyzwyczaić i wiedział to już od samego dzień dobry tak naprawdę. Ludzie byli też jacyś inni, ale to zauważał właściwie w każdym obcym kraju.. Mimo, że ten w teorii wcale nie był taki obcy? Był już w tych okolicach raz czy dwa, jak rzep do psiego ogona przyczepiając się rodziców, kiedy znów na x lat mieli komuś wynająć dom; zwykli wracać wtedy na kilka tygodni, żeby wszystko ładnie ogarnąć i z kilku kandydatów wybrać sobie tego jednego, najbardziej poważnie i odpowiedzialnie wyglądającego.
Najwyraźniej australijską rzeczą o której zapomniał, była gościnność, hm? Nie, nie musiał wiedzieć, że robili tak zazwyczaj, żeby zachęcić do częstszego odwiedzania; gest był miły, pani barmanka była miła (i ładna..), do tego wyraźnie miała poczucie humoru i dystans, co jak najbardziej mu odpowiadało. Zaśmiał się lekko na jej żarcik, kręcąc lekko głową w odpowiedzi, nie chcąc jej przerywać.
- Uwielbiam wszystko co słodkie. - cukrzyca już na niego czekała na starość, tego był pewny.. Ale coraz łatwiej było zdobyć nieco zdrowsze zamienniki cukru, prawda? Jakoś to będzie. Na razie ani trochę nie czuł się stary, wręcz przeciwnie; a póki nadpobudliwość utrzymywała jego zaangażowanie do ruchu i wszystkich możliwych sportów, nie musiał się też obawiać, że zamieni się w dwumetrową kulę. Całkiem wygryw, nie?
- Bergen. "Brama do fiordów" zwykle słyszałem.. Trochę jak Oslo, tylko ładniej. - wzruszył lekko ramionami, znów posyłając w jej stronę uśmiech. Oba jego rodzime miasta były ładne na swój sposób.. Ale chyba jednak wolał górzyste tereny w połączeniu z otwartym morzem? W Australii było zawsze idiotycznie gorąco..
I tak, zostawił jej tą bramkę.. bo bardzo nie chciało mu się pracować? Tak. Tak, wybierzmy tą opcję. Zaprosiłby ją też, żeby usiadła.. Ale chyba była w pracy..

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Podobało jej się to, jak brzmiał. Pewne zgłoski wymawiał nieco bardziej twardo niż rasowy Australijczyk z Queensland, inne z kolei bardziej miękko, bez tego charakterystycznego zaciągu, którym rzekomo charakteryzował się tutejszy akcent. Nie przeszkadzało jej to. Wręcz przeciwnie. Od zawsze była dość wrażliwa na dźwięki, więc… Chętnie słuchałaby, gdyby mówił, zwłaszcza że nawet pomijając akcent, jego glos sam w sobie również brzmiał przyjemnie. I nie, naprawdę nie zamierzała mu zdradzać, że to nie tylko i wyłącznie przez gościnność i politykę tego miejsca a zwyczajnie przez to, że spodobał jej się jego uśmiech i próbowała wywołać go jeszcze raz. A jakby tego było mało, był naprawdę bardzo miły, co również nie było niczym oczywistym ani codziennym.
- W takim razie żałuj, że nie przyjechałeś tydzień wcześniej, kiedy przyniosłam do pracy zabójczą szarlotkę – stwierdziła z szerokim uśmiechem, pozwalając sobie na odrobinę poufałości, bo… Najwidoczniej taki już miała charakter. Nie miała problemów z otwieraniem się przed ludźmi i nawiązywaniem z nimi bliższych kontaktów. Utrzymywanie tych kontaktów stanowiło już dla niej pewien problem, ale hej, ta część jej osobowości na szcżęscie nie stanowiła problemu w jej pracy jako barmanka, nie? Poza tym jej szarlotka z bekonową kruszonką naprawdę była niesamowita, a ona nie widziała powodu do tego, aby zachowywać jakiekolwiek powody fałszywej skromności.
Zerknęła na niego uważnie. Czy to było coś w rodzaju małego testu z geografii? Bergen nic jej nie mowiło. Oslo nieco więcej. Przetrząsnęła wszystkie informacje, jakie udało jej się wynieść ze szkoły… To na pewno było w Europie. Na północy. Skandynawia była rzeczą, prawda? No i te fiordy… To kojarzyło jej się już dość konkretnie. - Norwegia? – strzeliła, starając się zabrzmieć, jakby była tego pewna, zamiast posiadać jedynie osiemdziesiąt procent przekonania, że Oslo faktycznie było norweskim miastem. - Właściwie… Trochę nawet wyglądasz na wikinga – stwierdziła i roześmiała się cicho, tym samym chcąc zaznaczyć, że to nie był przytyk. Bo ani trochę nim nie był. - W takim razie wylądowałeś trochę daleko od domu. Podboje nowych lądów? – nawet dziewczynki uczone w australijskich szkołach wiedziały, że to nie Krzysztof Kolumb jako pierwszy odkrył Amerykę a właśnie Wikingowie. No i Grenlandia nie bez powodu stanowiła terytorium Danii… Może nadszedł czas na podbój Australii?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Oczywiście, ze był miły, czemu miał nie być! Nie dość, że trochę zaspany (w czym miała pomóc kawa i free ciastko) to jeszcze ta dziewczyna była odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu i naprawdę dobrze mu się z nią rozmawiało. To było całkiem łatwe, mimo że zwykle nie był jakoś wybitnie towarzyskim przypadkiem, a niektórzy znajomi mówili, że w pierwszym kontakcie, o ile rzeczywiście, zawsze uprzejmy i grzeczny, miał dość gruba skorupę, przez którą trzeba się było dopiero przebić. Podobno było warto. Nigdy nie mógł do końca zrozumieć na czym ta "skorupa" polegała, ale hey, dobrze, że jego towarzyszka wyraźnie nie miała nic przeciwko.
- Ah, cholera. Kiedy planujesz przynieść ją jeszcze raz? Muszę pamiętać, żeby wpadać tu częściej. - odpowiedział trochę pół żartem, pół serio, bo o ile rzeczywiście, nie widział problemu z wpadaniem częściej, o tyle nie oczekiwał od niej, żeby wiedziała teraz-już kiedy będzie robić znów ciastko, bo jakis random ją o nie zapytał. Nie miał aż takiego wysokiego mniemania o sobie i definitywnie nie miał takiego tupetu, żeby myśleć, że mógłby mieć taką sprawczą moc.
To wcale nie miał być test geografii! W jego małym, głupim móżdżku, wszyscy wiedzieli gdzie było Oslo.. Ale to może dlatego, że wychował się, gdzie się wychował, w dodatku jego rodzice naprawdę lubili latać po świecie, mógł mieć zakrzywione pojęcie o tym, co normalnie ludzie wiedzieli z różnych zakątków świata. Przytaknął jej, gdy odgadnęła Norwegię i zaraz potem znów się lekko zaśmiał, gdy porównała go z wikingiem. To był chyba komplement? Chyba. Raczej słaby był w takie rzeczy.
- Mhm, miło było zejść z mojego... Ormen Lange... długiej... łodzi...? - zmarszczył lekko brwi, kiedy jego głowa zawiodła i zdał sobie sprawę z tego, że nie miał bladego pojęcia jak to się nazywało w żadnym innym języku. Wikingowe łódki.. Złapał mały notes, który miał na laptopie, długopis i kilkoma szybkimi kreskami nabaźgrał bardzo prosty, wikingowy longskip. - O, to! Nie wiem jak to się nazywa inaczej. Śmiesznie długa łódka z ogonem. - tak, zdawał sobie sprawę z tego, że musiał brzmieć jak debil, ale dystans do samego siebie sprawiał, że miał przy tym całkiem niezły ubaw, szczerząc się w szerokim uśmiechu, mając z siebie naprawdę niezły ubaw.
- A plot-twist jest taki, że jestem stąd. To znaczy, urodziłem się tutaj. Mój ojciec pochodzi z Norwegii, przenieśliśmy się tam, kiedy byłem gówniarzem. - wzruszył lekko ramionami, bo tak, ta nudniejsza, prawdziwa prawda bez podbojów Australii była taka, że rzeczywiście przyleciał tutaj samolotem. Nie, nie swoim. I nie, podbojów nie przewidywał.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Hej, pracowała w tym miejscu, z ludźmi już na tyle długo, aby nie uznawać miłych klientów za coś, co było dane i całkowicie naturalne. Większość mimo wszystko po prostu była. Składała swoje zamówienie neutralnym tonem i to wszystko, czasem ewentualnie odpowiadając niezręcznym uśmiechem lub komentarzem na bycie zagadywanym przez barmankę. Tak szczere uśmiechy wbrew pozorom nie były codziennością, podobnie jak to, z jaką otwartością podchodził do bycia przez nią zagadywanym. Z drugiej strony… Dostrzegła już, ze jego laptop wcale nie był używany z przesadną intensywnością, więc być może nie szukał w rzeczywistości miejsca do pracy a takiego, w którym mógłby zamienić kilka słów z drugim człowiekiem? Jeśli tak, to trafił w odpowiednie miejsce, Billie zawsze chętnie służyła rozmową. Zwłaszcza że ewidentnie nie odstraszało go jej poczucie humoru…
- Jeszcze nie wiem… - odpowiedziała powoli, jakby ostrożnie. - Ale zawsze możemy być w kontakcie – rzuciła i dopiero chwile później przyłapała się na tym, że być może lepiej by było, gdyby zaproponowała mu, żeby wpadał częściej do Moonlight. Może nawet codziennie – to dawało znacznie większe szanse na załapanie się na jej świetną szarlotkę, prawda? Z drugiej strony ona sama nie bywała tu przecież każdego dnia. Gdyby do niej wcześniej zadzwonił i zapytał… No, to znacznie zwiększyłoby szansę na to, że jej szarlotka i jego obecność w barze by się zgrały, prawda?
Przypatrywała się, z jakim zaangażowaniem rysował i nie mogła powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. - Chyba po prostu langskip. Jeden masz, jeden rejowy żagiel... – uznała, sięgając do swojej podstawowej wiedzy z budowy jachtów, także tej historycznej. Jakby nie było, była córką właścicieli miejscowej fabryki jachtów, na dodatek całkiem interesowała się tą tematyką. - Hełmu z rogami ci brakuje - posunęła się jeszcze krok dalej w byciu dowcipną, a w międzyczasie, kiedy tak przypatrywała się temu jego rysunkowi, trochę odruchowo odsunęła krzesełko przy jego stoliku i na nim przysiadła, jakby zupełnie zapomniała o całym świecie. Ale hej, przecież o tej porze i tak nie było wielu klientów, nie? - Naprawdę? Jak bardzo gówniarzem? – podchwyciła zaraz, przypatrując mu się z zainteresowaniem. Wyglądał, jakby był w podobnym wieku do niej. Skoro urodził się tutaj, to być może miała okazję go kojarzyć z tych bardzo-bardzo dawnych czasów…

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Trafił na naprawdę świetne miejsce. Nie dość, że dostał ciastko, kawa pachniała dobrze (nie był jakimś koneserem specjalnym tak czy siak), barmanka była przyjemna w każdy ze sposobów, w który mogła być przyjemna barmanka i, ku jego zaskoczeniu, przynajmniej na tamten moment, nawet nie męczyło go podtrzymywanie rozmowy. Ani trochę tak naprawdę, bo zamiast pocić się we własnej głowie zastanawiając się jak miał właściwie odpowiedzieć, wymiana zdań z nią przychodziła mu naprawdę naturalnie. Może to poczucie humoru i dystans, który ich wyraźnie łączył? Może. Nawet nie miał nic przeciwko, że mu zasugerowała wymienienie się telefonami... Tylko że była jedna, mała rzecz, którą powinien chyba nadmienić, nie?
- Może moja dziewczyna się nie obrazi, jeśli zostawię ci numer i powiem jej, że to do ciastkowych kontaktów.. Nie, czekaj, to brzmi źle. - zmarszczył lekko brwi, kiedy wypowiedziane zdanie zabrzmiało trochę jak jakieś małe innuendo, a wcale tak nie miało być. Ani trochę. Dziewczyna, która została baaardzo daleko od Lorne też z resztą nie podzielała jego miłości do słodyczy, więc nie sądził, żeby taka wymówka przeszła tak gładko, hm. Może by zaryzykował, gdyby rzeczywiście pamiętał swój aktualny numer; ten australijskiej sieci, zbyt nowy, żeby przepomnieć sobie tak po prostu jak leciał. I, tak, musiał nadmienić, że był zajęty, takie były wymogi.. Serio. Jego panna była całkiem zazdrosna, miał prikaz ogłaszania swoim nowym koleżankom, że jest zajęty, nawet jeśli zupełnie nie rozumiał o co jej chodziło i co to zmieniało. Koleżanki to koleżanki, nie?
Z resztą.. W tym konkretnym przypadku miała o co być zazdrosna. Otworzył szerzej oczy w których błysnęła zupełnie nowa iskra, kiedy wspomniała o technicznych elementach wikingowej łódki.. Poprawił się na swoim miejscu, całkiem podświadomie pochylając bardziej w stronę rozmówcy, zaintrygowany.
- Jesteś pasjonatą okrętnictwa, czy żeglujesz? - zagadnął, trochę odbijając od tematu, a trochę nadal zostając w jego rejonie. To był jeden ze sportów, który naprawdę sobie ukochał, tak.. Ale terminologia nadal zostawała dla niego trochę obca, bo kto by się przejmował takimi rzeczami, nie?
- Hełmy z rogami to bullshit. To znaczy, pewnie jakieś robili, ale wyobraź sobie rajd w takim czymś; ogień wszędzie, strzały, wrzaski, a grupa w śmiesznych rogach stara się sobie nawzajem nie powybijać oczu. - rzucił, całkiem rozbawiony wizją w swojej głowie, więc postanowił na tej swojej łódeczce dorysować kilkoro wikingów.. Obrócił w między czasie stateczek w jej stronę, więc rysował do góry nogami co nie ułatwiało sprawy; ale że ani trochę profesjonalistą nie był, nie miało to większego znaczenia. Ciałka jego wikingów przypominały trochę marchewki, nogi mieli jak typowe stickmany, ramiona też, w których trzymali krzywe miecze, duze głowy zdobiły proste hełmy z rogami... A te rogi się o siebie wyraźnie zaczepiły, sprawiając, że stickano-marchewkowi wikingowie byli smutni. No, poniosła go wyobraźnia, totalnie. Parsknął do swojego rysunku, odkładając długopis i zostawiając ten notesik między nimi.
- Hm.. Zacząłem szkołę tutaj, ale nie pamiętam właściwie nic z tego? Tylko jak raz przywaliłem głową w ławkę, podnosząc pióro z podłogi podczas zajęć i wszyscy się ze mnie śmiali; wiadomo, mocno traumatyczne. - odpowiedział, pod koniec uśmiechając się półgębkiem, zanim upił trochę swojej kawy. Dzieciaki zapamiętują różne dziwne rzeczy.. Jego mózg postanowił zapamiętać to, jak koledzy się śmiali, że jest pierdołą. Ups?

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Och, oczywiście, że miał dziewczynę! Wprawdzie do tej pory nie zaprzątała sobie głowy zastanawianiem się nad tego typu kwestią, bo jakby nie było, był tylko i wyłącznie jej klientem, w związku z czym status jego związku nie stanowił nawet drugorzędnej kwestii, ale kiedy tylko o tym wspomniał, musiała przyznać, że nie została zaskoczona. Wprawdzie przez moment miała wrażenie, jakby coś ukłuło ją gdzieś w okolicach klatki piersiowej, ale najprawdopodobniej była to tylko i wyłącznie zgaga, nic poza tym. Bo ostatecznie nic to przecież nie zmieniało, prawda? Do jej baru przychodził świetny facet, a po krótkiej i bardzo przyjemnej wymianie żartobliwych zdań okazywało się, że był zajęty… Co było nowe?
Absolutnie nic. Dlatego parsknęła krótko, po czym pokręciła lekko głową. - Bez obaw. Jestem tu całkiem często. Jeśli będę miała w planach robić szarlotkę albo jakiekolwiek inne ciasto, a ty akurat mi się gdzieś nawiniesz, to cię o tym powiadomię, może być? – zaproponowała luźno. Nie miała zamiaru się narzucać. O tej szarlotce tak czy siak rzuciła tylko mimochodem, skoro on równie przelotnie postanowił poinformować ją, że przepadał za słodyczami. Może podświadomie chciała mu zaimponować, to nie było skrajnie nieprawdopodobne, ale ostatecznie – był po prostu klientem, a ona była po prostu barmanką. I na dodatek nie tylko sam ten fakt był powodem, dla którego nie powinna nawet myśleć o flirtowaniu z nim… Ale przecież wcale nie próbowała… Totalnie… To była tylko i wyłącznie zwykła rozmowa…
- Hm… - przez chwilę musiała zastanowić się nad odpowiedzią na jego pytanie. - Trochę oba? – zdecydowała w końcu. - Moi rodzice mają mały warsztat, który zajmuje się budową jachtów i łodzi – powiedziała, bo nie było to tajemnicą, chociaż określenie mały warsztat stanowiło spore niedopowiedzenie. Bliżej mu było w zasadzie do stoczni niż do warsztatu, biorąc pod uwagę ilość oraz gabaryty łodzi, jakie stamtąd wypływały każdego miesiąca. - Ale mnie samą zawsze ciągnęło na morze – dodała i lekko wzruszyła ramionami, co również było zgodne z prawdą. Żeglowała, odkąd była małym gówniakiem i szczerze sobie to ceniła. Wiatr, woda, tylko ona i mała łódka sterowana zaledwie kawałkiem drewna na rufie i pociągnięciami kilku sznurków, którymi sterowało się parę szmat – żeglarstwo zdecydowanie miało w sobie urok, któremu nie była w stanie odmówić.
- Ach tak? Filmy mówią zupełnie co innego- odparowała bezczelnie, ale nadal tym samym lekko rozbawionym tonem, a kiedy odłożył zarówno notesik jak i długopis, postanowiła skorzystać z okazji i zaczęła dodawać szczegóły do jego wikingów-stickmanów. Wyraźniejsze brody, wyraźniejsze zbroje, wyraźniejsze hełmy z rogami… Postanowiła odpuścić sobie rysowanie wikingów bez oczu, które zostały im wybite rogami innych ziomeczków.
- Wiesz, mieszkam tu od zawsze i… Nie jestem pewna, czy cię kojarzę – stwierdziła szczerze, marszcząc brwi i mrużąc oczy, ale tylko dlatego, że naprawdę usilnie próbowała sobie przypomnieć, czy kojarzyła dzieciaka podobnego do niego. Z drugiej strony to musiało być dawno temu, a ludzie przecież się zmieniali na przestrzeni tylu lat. Przynajmniej fizycznie.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Brzmiało świetnie. Był ostatnią osobą, która wypowiadałaby się źle o swojej partnerce na głos, ALE... Trochę przesadzała? Zdawał sobie sprawę z jej przywar, były rzeczy, którymi szczerze go wkurzała i czasami naprawdę szczerze się zastanawiał, dlaczego w ogóle się starał. Trochę z przyzwyczajenia chyba już? Trochę dlatego, że wszyscy wokół zdawali się widzieć ich tylko razem i zadawać wszystkie głupie pytania, które zadawało się ludziom, którzy byli w dłuższych związkach? Wszystko bez sensu, zwłaszcza, że on na prawdę nie był pewny, czy to było to, a chyba, gdyby to było to, to już dawno by wiedział...? Właściwie całkiem się cieszy, że przyjechał do Lorne na dłuższą chwilę i mógł sobie wszystko przemyśleć bez nacisku otoczenia. Jej propozycję przyjął z uśmiechem i kiwnięciem głową.
- Brzmi świetnie. Będę czekał z niecierpliwością. - a nawet nie wiedział, że w jej szarlotce było mięso! Jak przystało na pseudo-wikinga, uważał się za mięsożercę i wszystkie wynalazki z mięsem, nawet najbardziej pokręcone, przyjmował z otwartymi ramionami.
- Ah.. To brzmi najlepiej. - od razu wyobraził sobie, że w takich okolicznościach pewnie była na wodzie częściej niż na lądzie i od razu w duchu pozazdrościł. - Będę wiedzieć kogo pytać, kiedy zatęsknię za sznurkami i szmatami.. Mój ojciec ma jacht, ale to nie to samo. Właściwie prowadzi się samo. - wzruszył lekko ramionami, definitywnie uznając, że jachty to nic ciekawego. Bardzo droga zabawka dla starszych, bogatych ludzi, którzy lubili udawać, że spędzają na morzu wiecej czasu, niż naprawdę spędzali.. No i dla tych, którzy, jak jego tata, czasami potrzebowali uciec od wszystkiego i wszystkich, nawet jeśli nawet nie wypływał na wodę. Akurat tą część całkiem rozumiał.. On osobiście lubił uciekać do własnego samochodu w podobnych przypadkach, ale ten został daleeeeko w Norwegii.
- Widziałaś film o morderczej oponie? Ja widziałem. Polecam, najlepszy horror kiedykolwiek. - bo idąc za tą logiką, po wszystkich filmach, które w życiu widział... Shesh, powinien się oglądać przez ramię za każdym razem kiedy wychodził z domu, a i w domu zaglądać w każdy kąt po kilka razy. Przyglądał się przy tym jak dorysowywała szczegóły jego wikingom, uśmiechając się przy tym szczerze, raz po raz zerkając wyżej, na jej twarz. Małe dzieło sztuki.. Tworzyli. Stworzyli małe dzieło sztuki, ten longship z wikingami. Totalnie tak.
- To było daawno temu.. Właściwie nie pamiętam nikogo z tamtego okresu. Przyjeżdżałem od czasu do czasu z rodzicami, ale tak naprawdę więcej pomagałem przy domu, niż chodziłem gdziekolwiek.. Ej, czy to prawda, że kangury to takie australijskie szczury? Że są wszędzie i zawsze gotowe na sparing? - zapytał na koniec, trochę serio, trochę żartem, podnosząc dłonie zwinięte w pięści, przez moment przyjmując gardę. Chyba. Akurat boksu nigdy nie ćwiczył, ta garda to taka zauważona z filmów właśnie.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Uśmiechnęła się, częściowo do niego w ramach odpowiedzi na zapewnienie o czekaniu z niecierpliwością, a częściowo do samej siebie. Podryw na szarlotkę, tego jeszcze nie grali. Trochę dlatego, że rzadko próbowała komukolwiek zaimponować umiejętnością pieczenia ciast... a głównie przez to, że w tym konkretnym przypadku to wcale nie miał być żaden podryw. Miał dziewczynę, co podkreślił przy pierwszej nadarzającej się okazji, a to oznaczało, że była elementem dość istotnym. Zresztą, dziewczyna to dziewczyna, Billie z zasady nie próbowała się pakować w takie rzeczy jako dodatkowe, nadprogramowe koło u wozu. I chociaż zazwyczaj miała do zasad dość luźne podejście, do tej konkretnej podchodziła ze szczerym szacunkiem. Poza tym był klientem, którego obsługiwała, zwyczajnie nie wypadało... Przyznawać się do tego, że ta rozmowa w którymkolwiek momencie mogła odbiegać od standardowej sympatycznej konwersacji barmanki z gościem w Moonlight.
- Drogi samochód do jeżdżenia po wodzie? - pozwoliła sobie na mały komentarz, a kąciki jej ust zadrgały. Zdawała sobie sprawę, że może przekraczać pewną granicę. Nie znali się przecież, może tego typu komentarze zupełnie mu nie leżały? Cholera wiedziała, jakie poczucie humoru mogli posiadać Norwegowie. Chociaż ten konkretny do tej pory wydawał się podłapywać jej pseudo-dowcipy bez najmniejszego problemu.
- Koneser słodyczy i dobrych filmów, jak widzę - skwitowała pogodnie. - Tego jeszcze nie widziałam, ale brzmi świetnie. Trochę jak zombie bobry... Chociaż moim ulubionym jest chyba Martwica Mózgu. Wiesz, ludzie zamieniający się w ludzio-szczury... Klasyka - pozwoliła sobie na radosne paplanie, kiedy w najlepsze uzupełniała jego rysunek, zanim uznała, że wystarczy juz tego upiększania, więc odłożyła długopis i podniosła spojrzenie znów na Norwega, a że akurat natrafiła na jego spojrzenie, jej twarz od razu rozpromieniła się w uśmiechu.
Zamrugała i parsknęła cicho w reakcji na to, jak szybko przeskoczył z tematu swoich odwiedzin w Lorne Bay do kangurów. Chwilę później przybrała poważniejszą minę, zmarszczyła nawet lekko brwi i wydęła usta, na jego podniesioną gardą odpowiadając również uniesieniem przed siebie pięści. Potem zaśmiała się po raz kolejny. - Jest ich całkiem sporo, ale są bardziej jak... dziki. Można je spotkać w terenie i faktycznie lepiej ich nie prowokować - przyznała, nadal lekko rozbawiona. - Moim zdaniem są przereklamowane - dodała jeszcze i wzruszyła ramionami. Podobne zdanie miała zresztą o koalach. - Szczury w Norwegii są zawsze gotowe na sparing? - pewnie nie powinna czepiać się słówek, ale nie mogła się powstrzymać, że na to pytanie w połączeniu z jego uniesionymi ramionami, w jej głowie pojawiła się wizja szczurów-bokserów, z którymi dzielni wikingowie musieli toczyć zawzięte boje na pięści...

Gust Johansen
ODPOWIEDZ