studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
2.

Dzięki znajomością ojca, udało jej się dołączyć na studia po rozpoczęciu semestru, ale jeśli ktoś by zapytał o jej własne odczucia w tym temacie, powiedziałaby zdecydowanie, że lepiej by było, gdyby nie dało się tego załatwić. Wcale nie chciała studiować, a już w ogóle zarządzanie jej się nie widziało. Męczyło ją chodzenie na wykłady, branie udziału w zajęciach, pełno przedmiotów, w których nie widziała większego sensu. Jednym z nich były podstawy synergologii. Zanim w ogóle przyszła na zajęcia, nawet nie słyszała o czymś takim, a kiedy na szybko to wygooglowała, uznała, że to jakieś bzdury. Potem zaś przyszła na zajęcia i widziała zafascynowanych studentów wgapiających się w prowadzącego, co jeszcze bardziej ją drażniło. Miała jakąś wewnętrzną potrzebę gardzenia każdym, kto zyskiwał cudzą uwagę i nie był nią. Poza tym sama idea, że ktoś mógłby ją odczytać po gestach... nie podobała jej się. Bzdura i tyle. Poleganie na tym, co ludzie chcieli usłyszeć. Jak ci wszyscy barowi podrywacze, którzy mówili pannie uniwersalne frazesy, a ona czuła się wyjątkowa. Nie zamierzała się więc przykładać do takiego błahego przedmiotu, skupiając się na innych i prychając głośno, gdy któryś ze studentów wspominał, że mają szczęście, że umieścili im w programie profesora Beveridge. Dla Celest szczęście miało nieco inną definicję i to leżącą dość daleko od podstaw synergologii. W dodatku oddaliło się ono od tego terminu jeszcze bardziej, gdy po pierwszym kolokwium zauważyła brak zaliczenia i notatkę z zaproszeniem na konsultacje. Miała mniej czasu niż inni do nauki, ale bez przesady! Nie będzie czytała o jakich geścikach i analizowała zachowanie innych, skoro często gęsto w ogóle ignoruje swoje otoczenie. Mimo to nie mogła zawalić... stawka była duża, a ojciec miał kontrolować jej oceny więc stawiła się na tych cholernych konsultacjach, zapukała do gabinetu, a kiedy została wpuszczona, natychmiast ruszyła w stronę biurka.
- Dzień dobry... Celestine Hemingway - oznajmiła jeszcze w marszu, wyhamowując dopiero przed samym biurkiem. - Nie zaliczył pan mojej pracy. Tylko mojej... z przedmiotu, którego podobno nie da się uwalić - nie było to może najodpowiedniejszą formą rozmowy z prowadzącym, ale była podenerwowana, bo wszyscy podchodzili do tych pisemnych testów na spokojnie, wiedząc, że oceniane są ich spostrzeżenia, które mogą być subiektywne... więc dlaczego jej subiektywizm nie zasługiwał na zaliczenie, które nic go nie kosztowało. - Może pan nie słyszał, ale moja rodzina ufundowała dużą część biblioteki uniwersyteckiej - uśmiechnęła się przy tym, mając nadzieję, że facet doda dwa do dwóch, a na jej pracy napisze nawet więcej i załatwią ten cały cyrk w mniej, niż dziesięć minut, bo miała doprawdy ciekawsze rzeczy do robienia.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Szanował to, że nie każdy musiał okazywać zainteresowanie dziedziną nauki, w której Otto był bezsprzecznym autorytetem. Tym bardziej na uczelni, która nie specjalizowała się tylko w studiowaniu mowy ciała i mikroekspresji. Przygotowany był więc na to, że prędzej, czy później trafią się studenci niekoniecznie poświęcający jego przedmiotowi odpowiednią uwagę. Nie mniej jednak wykłady okrawające w swojej tematyce o synergologię wpisane były w ich program, więc Beveridge zobowiązany był do tego, aby jakaś tam wiedza w ich umysłach pozostała. Nie mógł więc wpisywać zaliczeń tylko za to, że ktoś bezbłędnie umieścił swoje nazwisko na arkuszu. Całe szczęście praktycznie większość studentów wykazywała się sumiennością, a nawet jeśli brakowało im jakiejś wiedzy to Octavian mógł to dostrzec. Analizował nie tylko sposób w jaki ludzie się zachowywali, ale także to jak konstruowali zdania i jakim słownictwem operowali. Mógł więc z łatwością wskazać niedouczonych studentów, ale też takich, którzy nie poświęcili nawet chwili na jakąkolwiek naukę z jego dziedziny. Taką pracę otrzymał jedną; bez żadnych konkretów, bez chociażby próby podjęcia głębszej analizy, kompletnie niewpisującą się w to, o czym mówił podczas wykładów. Zapamiętał więc nazwisko widniejące w prawym, górnym rogu i gdy młoda studentka przedstawiła się, wchodząc do jego gabinetu, od razu wiedział z jakiego powodu się tu znalazła.
- Dzień dobry - przywitał się, po czym zamilkł, obserwując jak pewnym krokiem blondynka przemierza jego gabinet. Pewnie ślepy domyśliłby się z samej barwy i tonu jej głosu, że należała do ludzi bezpośrednich, którzy nie obawiali się konfrontacji. - Podobno to właściwe słowo, bo jak sama zauważyłaś, jednak można nie zaliczyć tego przedmiotu - skomentował jej słowa, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy.
Siedział opierając się przedramieniem zgiętym w łokciu o ramę fotela, a w dłoni trzymał pióro, którym obracał między palcami jak perkusyjną pałeczką. Analizował ją - Celestine, której arogancka postawa prosiła się o utemperowanie. Widział jak jej bruzda nosowa pogłębia się i unosi po jego słowach, a nozdrza nieco rozchylają napełniając płuca większą ilością powietrza. Czekał na jej reakcję, którą jak trafnie przewidywał, będzie próba wypracowania sobie lepszej pozycji i zaatakowania go (wzbudzenia strachu).
- To bardzo hojne - przyznał, nie poddając się tej próbie. Uśmiech, który przyozdobił młodą twarzyczkę panny Hemingway nie sięgał oczu, był sztuczny i nie na miejscu, dokładnie tak jak jej zuchwałość. - W takim razie cieszę się, że wiesz już gdzie powinnaś zajrzeć przed podejściem do ponownego zaliczenia kolokwium - dodał, pogrywając sobie z nią delikatnie. - Ile potrzebujesz czasu? - Spytał, dając jej pozornie zdecydować. - Będę tak wyrozumiały i pozwolę samej wybrać ci termin zawężając go maksymalnie do następnego piątku. Oczywiście w grę wchodzą tylko godziny konsultacji - dopowiedział, bo to nadal on sprawował kontrole, ale znał ten typ butnej panienki, która potrzebuje mieć poczucie władzy. Mogła więc wykorzystać tę odrobinę, chociaż wcale na nią nie zasługiwała.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Jeśli ktoś chciałby poznać jej plan, to bez zająknięcia wyjaśniłaby, że nie chciała wychodzić z gabinetu bez zaliczenia. Planowała powołać się na wszystko, na pieniądze rodziny, nazwisko, wykłócianie się... byleby tylko osiągnąć tą durną ocenę z przedmiotu, który nie uważała za szczególnie istotny. Skoro tyle studentów zachwycało się tym profesorem, wierzyła, że coś ugra, a tym czasem miała wrażenie, że napotkała na mur i to jeszcze taki, który miał jakiś talent w irytowaniu jej. Samo to jak się gapił, już ją denerwowało... jakby próbował tych swoich analitycznych sztuczek, o których mówił na wykładach.
- Dlatego właśnie przyszłam naprawić ten błąd - zasugerowała mu bardziej jednoznacznie, licząc, że mimo wszystko nie będzie stawał okoniem. Miała ważniejsze rzeczy do wkuwania, od jakiejś synergologii. Wzrok zawiesiła na moment na piórze, którym obracał, dochodząc do wniosku, że jakby był bardziej wyluzowany, to może rzeczywiście nie byłby taki zły. Może nawet dałoby się typa polubić, ale póki co było im mocno nie po drodze, a kiedy nie połknął haczyka, podniósł jej tylko bardziej ciśnienie. Patrzyła na niego z wysoko uniesionymi brwiami i zaplotła przy tym ręce pod biustem, nie ukrywając nawet swojego niezadowolenia.
- Jak niby z książek mam się nauczyć odpowiedzi na pańskie kolokwium? Proszę zrobić jakieś a, b, c, d, a nie pisemną pracę, to wtedy nie będzie problemu, ale domyślanie się co autor miał na myśli, to nie wiedza, którą mogę wkuć na pamięć - zauważyła, bo nieszczególnie planowała szukać w bibliotece czegoś, co pomogłoby jej zdać te pierdoły. Poza tym on sam pewnie miał ciekawsze rzeczy do robienia, niż układanie dla niej kolejnej pracy, tylko po to, by później musiał jeszcze czytać te jej wywody. - Naprawdę chce się panu marnować czas z powodu jednej pracy? Nie możemy tego załatwić jakoś polubownie? - zapytała zaraz, przynajmniej dobrze się czując z tym, że ona stała, a on siedział za biurkiem, bo mogła na niego patrzeć z góry i w jakiś zwykły, pierwotny sposób, sprawiało jej to satysfakcję. - Poza tym co niby nie podobało się panu w mojej pracy? - zapytała wprost, bo wciąż uważała, że spotkała ją duża niesprawiedliwość. Może i nie przykładała się jakoś wybitnie, ale naprawdę... test składał się z jakiś rozbudowanych pytań na przemyślenia i innych opisów sytuacji. Drażniło ją też najbardziej to, że z całego roku tylko ona ujebała i to z kolei wiodło ją do pewnych wniosków, może mylnych, ale jednak wyraźnie krystalizujących w jej głowie. - A może problemem nie jest moja praca, tylko ja? - może nazwisko, rodzina, fakt, że dołączyła później. A może podobała mu się i szukał z nią jakiegoś kontaktu? Albo onieśmielała go i w taki sposób chciał podbudować sobie ego? Opcji było naprawdę wiele, więc adekwatnie długo mogłaby snuć najróżniejsze domysły.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Miała na sobie eleganckie, zdecydowanie markowe i nazbyt ekstrawaganckie ubrania jak na zwykłą studentkę. Wyniosły wyraz twarzy i ton głosu zabarwiony pretensją. Trzymała głowę wysoko, lekko zadzierając podbródek i chociaż powinna znajdować się w pozycji słabszego, swoją postawą temu przeczyła, dumnie się prostując i wypinając pierś. Typowa, rozpieszczona pannica z wyższych sfer, która nauczyła się manipulować otoczeniem wykorzystując w życiu to co miała najcenniejsze - rodowe nazwisko.
- Cieszę się - odpowiedział udając tak jak ona, że jego poprzednie słowa wcale nie były przytykiem i wcale nie miały na zadaniu utrzeć jej nosa.
- Nie będzie problemu? - Spytał, nie zaprzestając bawić się piórem, które wirowało między jego palcami bezustannie, chociaż wydawało się, że nie przykładał do tej czynności żadnej uwagi. Oczywiście nie oczekiwał żadnej odpowiedzi, bo jeszcze nim blondynka jakkolwiek zareagowała począł kontynuować swoją myśl. - Sęk w tym, że ja nie widzę w tym żadnego problemu i większość studentów także. Polecam więc wybrać się do biblioteki, znaleźć odpowiednią literaturę i nadrobić materiał. Pewnie wygodniej byłoby uczyć się z notatek, ale żeby zrozumieć ich treść musiałabyś uważać podczas wykładów, a nie było to twoją najmocniejszą stroną - odpowiedział uszczypliwie, aczkolwiek spokój i melodyjność jego głosu kompletnie nie podkreślały znaczenia słów jakie wypowiadał. Swoją drogą miał niesamowicie dobrą pamięć, tym bardziej do osób wyróżniających się na tle innych, a wyniosła blondynka miała szczęście się do nich zaliczać. - Absolutnie nie postrzegam tej sytuacji w taki sam sposób jak ty. Dla mnie to nie marnotrawco czasu, a przyjemność, bo zależy mi na tym, abyś coś wyniosła z moich zajęć. Czegoś się nauczyła - oznajmił, chociaż z chęcią skreśliłby tę pyskatą pannę już dawno. Uznał jednak, że z chęcią podejmie rzucaną przez nią rękawicę, tym bardziej, że należała jej się nauczka. - Powierzchowne i niepoparte żadnymi analitycznymi rozważeniami odpowiedzi, których nie potrafiłaś poprzeć merytoryczną wiedzą - wyrecytował, jakby czytał definicję ze słownika. - Przykro mi ciebie rozczarować, ale nie, a co za tym idzie nie uda ci się wyłudzić zaliczenia bez poprawy kolokwium - wyjaśnił, doskonale zdając sobie sprawę z tego do czego zmierzała w swoich pytaniach. Zniweczył więc jej podstępne, manipulatorskie plany i uciął temat. - A więc? Potrafisz wybrać termin teraz, czy chcesz się namyśleć i wysłać mi maila później? - Znów dał jej możliwość, odzyskania chociaż odrobiny poczucia kontroli. - Masz czas do dwudziestej - dodał zaraz, bo jednak z takimi silnymi osobowościami nie było co pogrywać i pozwalać na zbyt wiele.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Nudziarz.
Tym w oczach Celestine był ten mężczyzna i całkowicie nie rozumiała, czemu inni studenci byli w niego tacy zapatrzeni. Samo tkwienie tutaj, bycie zmuszonym do słuchania jego głosu sprawiało, że Hemingway czuła się tak, jakby marnowała właśnie cenne minuty życia. W dodatku każde jego słowo wzmagało w niej irytację, z którą niekoniecznie potrafiła sobie radzić, ale póki co trzymała ją z oczywistych przyczyn na smyczy.
- Jasne, świetnie... więc biblioteka - przez chwilę chciała zaproponować mu coś innego, ale jego sposób bycia skutecznie wybił jej ten pomysł z głowy. Jej moralność nie miała się najlepiej, ale przynajmniej rozsądek dawał jeszcze o sobie znać. Poza tym... to tylko jeden uwalony termin, może przy następnym po prostu ją puści i będzie spokój. Nawet jeśli niekoniecznie widziało jej się chodzenie do biblioteki. - Poza tym uważam podczas wykładów - dodała jeszcze, bo nie lubiła, gdy ktoś próbował traktować ją z góry. Wówczas bardzo szybko musiała znów zająć dominującą pozycję, bo inaczej jej myśli zmierzały w niebezpiecznym kierunku. Cudem zresztą powstrzymała przewrócenie oczu. - Doceniam zaangażowanie profesora, ale raczej nie będzie ze mnie godny następca pańskich umiejętności - wyjaśniła, dla siebie zatrzymując to, że jedyne, co chce wynieść z jego zajęć, to zaliczenie. Aż czuła, że po wyjściu stąd dostanie migreny, bo nie tak zaplanowała sobie to spotkanie. Naprawdę się pilnowała... ale ostatecznie nie wytrzymała i parsknęła, gdy wyjaśnił jej, co mu się nie podobało.
- No proszę! - pokręciła głową ba boki. - Jakie analityczne rozważania? - zapytała, chociaż nie czekała na żadną odpowiedź. - Ma profesor dużą charyzmę, a tacy ludzie mogą powiedzieć komuś, że boli ich brzuch i jest duże prawdopodobieństwo, że ten faktycznie zacznie boleć... to siła perswazji, a nie żadna analiza... - miała swoje podejście i cóż, niestety uważała cały ten jego przedmiot za jedną wielką ściemę. W dodatku taką, że gdyby nie był atrakcyjnym mężczyzną, tylko zdziadziałym, łysiejącym przegrywem mieszkającym z matką, to nikt na jego zajęcia by nie chodził. Nie dało się jej przekonać, że jest inaczej. - O dwudziestej raczej nie będę już myślała o uczelni... może być następny piątek - skoro dał jej czas do tego dnia, zamierzała w pełni wykorzystać termin, jaki otrzymała, nie komentując już tego, że nie wyłudzi od niego zaliczenia. Bała się, że wówczas powiedziałaby coś nieodpowiedniego, a ostatecznie nadal był jej wykładowcą. - Ale chciałabym najpierw zobaczyć swoją pracę z pańskimi uwagami... chciałabym wyciągnąć wnioski - i zapamiętać jakie były tam pytania, gdyby miały się powtórzyć, chociaż jak miałaby na nie odpowie... chwila. Ta myśl zrodziła w jej głowie kolejny pomysł. - Współczuję panu, że musi pan się użerać z kiepskimi studentami - powiedziała już znacznie grzeczniej, ale nie przesadzała też w tym kierunku. - Ale na pewno są też jacyś bohaterzy naszego roku... dostrzega pan kogoś ze szczególnym potencjałem? - kogoś, kto za kilka czułych słów mógłby powiedzieć, co trzeba tam napisać, by zaliczyć ten śmieszny przedmiot.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Jej nozdrza rozchyliły się delikatnie, gdy nabrała więcej powietrza, a brwi ściągnęły nieznacznie. Była poirytowana. Każda odpowiedź Octaviana sprawiała, że niezadowolenie i frustracja były coraz bardziej widocznie w mowie jej ciała. Zresztą nie trzeba było wielkich umiejętności, aby to dostrzec. Celestine należała do zbyt pewnych siebie panien, które nie przyzwyczajone były do radzenia sobie z jakimikolwiek trudnościami. Zwykle wszystko dostawały na tacy, a jak miały z czymś problem kilka uroczych słów, ewentualnie wymienienie nazwiska tatusia sprawiało, że nagle znów mogły iść przez świat stąpając po płatkach róż.
-Wystarczy, że nauczysz się podstaw, albo przynajmniej spróbujesz - odparł spokojnie, poza tym uważał, że akurat pannie Hemingway wyjątkowo przydałaby się lekcja rozumienia innych ludzi i dostrzegania ich emocji, bo bycie egoistką i egocentryczką miała opanowane do perfekcji. - A jednak potrafisz jak chcesz - skomentował jej słowa, które chyba miały go jakoś zdefiniować, a raczej go rozbawiły. Poniekąd może były zgodne z prawdą, ale bardziej liczyło się to, że Celest cokolwiek przeanalizowała, a nie napisała, że osoba A jest zła, bo ma niemiły wyraz twarzy. - Oczywiście, dwudziesta to nie pora na myślenie o uczelni - mruknął pod nosem tylko po to, aby ją poirytować. Sama Hemingway nie przejmowała się tym w jaki sposób formułowała zdania i jak jej postawa niekorzystnie prezentowała się w oczach belfra, więc Otto uznał, że z chęcią doceni to nietypowe postepowanie. - Dobrze, więc piątek - zgodził się i wreszcie przestał obracać piórem, które odłożył obok otworzonego laptopa. Jednym uchem słuchał co tam Celestine dalej od niego wymagała, a drugim zapisał w kalendarzu, że przed kolejnym weekendem czeka go przyjemność spotkania się z blondynką po raz kolejny. - Chciałabyś ponownie zerknąć na pytania i przekonać się, czy moje komentarze ewentualnie nie mogłyby podsunąć ci gotowych odpowiedzi - poprawił ją. - Niestety muszę cię rozczarować, bo zamierzam na poprawę przygotować coś specjalnie dla ciebie - dodał. Nie żył na tym świecie od wczoraj, a tak marnych prób manipulacji dawno nie widział. Jednak na tym przedstawienie Celestine nie miało się zakończyć, bo kolejne komentarze blondynki sprawiły, że Octavian zamilkł na moment. - W sumie... Co mi szkodzi - mruknął pod nosem jakby faktycznie dał się urobić tym nędznym podchodom Hemingway i zgodził zdradzić nazwisko studentów i pokazać jej naniesione poprawki. W każdym razie udawał przez chwilę, że jej nie obserwuje, ale kątem oka dostrzegł jak jej sylwetka znów nabrała pewności, a kącik ust drgnął zdradzając zadowolenie.
Sam Otto poświęcił chwilę na przeszukiwanie prac studentów, a gdy znalazł właściwą pochylił się nad nią z piórem w dłoni. Nakreślił kilka słów dokładnym i starannym pismem, po czym wreszcie wstał zza biurka. Dość długo pozwalał blondynce czerpać pozorną przewagę, gdy tak górowała nad nim. Nagle całkowicie ją straciła, a fakt, że wyszedł zza dębowego blatu i stanął tuż na przeciwko, jeszcze bardziej podkreślał to jak drobna i mała stała się przy jego sylwetce.
- Proszę. Mam nadzieję, że to pomoże ci przygotować się do poprawy - oznajmił, wyciągając w stronę Celestine jej kolokwium, jednak nie puścił go zaraz po tym, jak palce dziewczyny zacisnęły się na papierze. - I proszę cię, nie próbuj więcej tych marnych gierek ze mną, bo może i masz jakiś potencjał, ale nie stałbym przed tobą, gdybym dał ci się urobić - dokończył, po czym puścił trzymaną przez siebie kartkę i podarował wreszcie blondynce tę cenną wskazówkę, która brzmiała: "Idź do biblioteki. "

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Jego uwaga niesamowicie ją zdenerwowała, bo chociaż uważała jego przedmiot za zbędny, a na studiach była z przymusu, to jednak jej też zależało na zdaniu i nie przyszła na te pieprzone kolokwium na całkowitej wyjebce.
- Kiedy ostatnio nauczyłam się podstaw i próbowałam, to nie wystarczyło - mruknęła więc, jasno pokazując, jak bardzo nie zgadza się z tą jego fenomenalną poradą. Musiała wręcz wbić sobie paznokcie w dłoń, by nie prychnąć na jego kolejny komentarz. Drażnił ją niesamowicie, jakby miał do tego jakiś wrodzony talent i już zaczynała żałować, że tu w ogóle przyszła. Nie tak zaplanowała sobie to spotkanie i teraz chciała jedynie je jakoś odreagować. Patrzyła więc jak zapisuje datę ich kolejnego spotkania, a w głowie odliczała czas do swojego wyjścia.
- Wow... ktoś chce zobaczyć błędy by nie popełnić ich drugi raz... rzeczywiście podstępne, ale pańskie pajęcze zmysły to wychwyciły, profesorze - nie było to na pewno najmądrzejszą wypowiedzią, jaką należałoby kierować do prowadzącego, ale już i tak jak na nią, prowadziła tą rozmowę niezwykle kulturalnie. Była wściekła i bardziej, niż z nim konwersować, wolałaby wziąć jego laptop, rzucić nim o ścianę, skoczyć na jego resztki i wyładować emocje, zostawiwszy po sobie jedynie czek na nowy sprzęt. Była to piękna wizja i aktualnie zdecydowanie nieosiągalna. - Nie powinien mnie profesor specjalnie traktować, to mogłoby być źle widziane - zripostowała jeszcze, zmieniając nieco znaczenie jego własnych słów. Mimo to zamilkła, gdy zmienił swoje nastawienie i interesowało ją przy tym, czy rzeczywiście poda jej nazwisko kogoś, kto mógłby za nią to kolokwium zdać. Czekała więc w napięciu, ale i pełna nadziei, wcale nie ciesząc się z tego, że wstał, aby podać jej pracę i kartkę. Zadarła jednak głowę, ciesząc się, że nosiła obcasy.
- Panie profesorze, bardzo proszę nie rzucać mi takich wyzwań - zacisnęła dłoń na swojej pracy, ale zamiast na nią patrzeć, utrzymywała z nim niestosowny wręcz kontakt wzrokowy. Mogłaby go urobić i wyłudzić to cholerne zaliczenie, byłoby jej tak łatwiej. - Bo nie potrafię przejść koło rzuconej rękawicy bez jej podnoszenia - wyjaśniła i zabrała dane jej dokumenty, odwracając się w stronę drzwi. - Do zobaczenia w piątek - rzuciła jeszcze i nim wyszła, jej wzrok zatrzymał się na treści kartki, więc tym razem prychnięcie wydarło jej się z ust nieproszone. - Tylko z panem, profesorze - odwróciła się przez ramię, nim wyszła i oczywiście sprawiła, że te kilka słów zabrzmiało niestosownie. Nie po to by go uwieść. Po to, by sam uznał, że bezpieczniej dla jego pozycji, żeby Celest nie znajdowała się w jego pobliżu. Chciała by poczuł się nieswojo i doszedł do wniosku, że dając jej zaliczenie będzie miał spokój. Bo potrafiła narobić bałaganu, ale póki co... i tak musiała podjeść do kolejnego terminu.

Octavian Beveridge
<koniec>
ODPOWIEDZ