asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
42 + ciuchy

Pierwszy raz była na uniwersytecie, jakimkolwiek w zasadzie. Jej edukacja zakończyła się dawno temu i to nie w jakiś imponujący sposób, więc chociaż nie było to do niej podobne - niesamowicie stresowała się tą wizytą. Miała wrażenie, że wszyscy na nią się gapią, kiedy mijali ją na kampusie czy też na korytarzach. Poprawiała wtedy swój kapelusz, który wiatr próbował zwiać, ale gdyby bez niego wyszła w południe z domu, Jonathan by na nią narzekał. Wolała nie zwracać na siebie jego uwagi, bo to co tu dzisiaj robiła, miało pozostać póki co tajemnicą przed Wainwrightem. Martwiła się o niego, wiedziała, że ich aktualne problemy ich przygniatają, a chociaż samej nie było jej łatwo, to w naturalny sposób częściej myślała o blondynie. Potrzebował ewidentnie jakiejś odskoczni, a przynajmniej otaczania się ludźmi, którzy go znali... to też uświadomiło jej, że niewiele wie o jego przyjaciołach i czuła, że na tym etapie co najmniej wypadałoby już to zmienić. W zasadzie myślała o tym od dawna, ale dopiero, kiedy całkiem przypadkiem w jego gabinecie znalazła książkę, której dedykacja - ta oficjalna, nie napisana, odnosiła się do Jonathana, w jej głowie zrodził się pewien pomysł. Oczywiście zapytała Jonę o znaczenie tego cytatu, ale on zbył temat i wspomniał, że musi napisać abstrakt do jakiejś literatury, czego oczywiście Mari nawet nie próbowała zrozumieć. Skoro on nie chciał jej powiedzieć, sama postanowiła to sprawdzić. Miała google, wbrew wątpliwościom niektórych, miała też parę szarych komórek - nie liczy się ilość, a jakość, więc dodając dwa do dwóch, trafiła na uniwersytet, a niemiła pani w dziekanacie powiedziała jej nawet, w którym kierunku powinna zmierzać, by trafić na wykład profesora Beveridge. Nie, żeby planowała wejść w trakcie zajęć... stresowałoby ją to, że zadałby jakieś pytanie, więc niestrudzenie czekała na koniec zajęć, a kiedy studenci zaczęli wylewać się z auli, ona wślizgnęła się do środka i skierowała do biurka, przy którym mężczyzna pakował ładna torbę z brązowej skóry.
- Ummm... przepraszam - zwróciła na siebie uwagę, gdy na sali zapanowała całkowita cisza. Swoją drogą poczuła też ekscytację, dotychczas takie miejsca widziała tylko w filmach i korciło ją wspiąć się po schodkach i usiąść w jednej z ławek, ale nie po to tu była. Dlatego przełknęła te pragnienia i wyciągnęła z plecionej torby książkę, którą zaraz położyła na biurku mężczyzny. - To pan to napisał, prawda? To też pan, prawda? - drugie pytanie dodała dopiero, gdy otworzyła książkę i paluchem wskazała dedykację. - Co pan miał na myśli? - w końcu wlepiła w niego wzrok i faktycznie... dało się to lepiej rozegrać. Mogła sobie to zaplanować, ale Mari nie była z osób, które tak działały. Co więcej, Octavian kompletnie nie potrzebował z niej czytać, bo Chambers zawsze była jak otwarta księga i nie wstydziła się swoich emocji.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Podczas swojego wieloletniego pobytu w Europie wielokrotnie podejmował próbę wyobrażenia sobie swojego powrotu na rodzinny kontynent. Australia przez długi czas była miejscem, do którego tęsknił, niekiedy nakreślając to uczucie nieprawdziwym wręcz sentymentem. Romantyzował więc opcję ponownego zamieszkania w Lorna Bay i było to błędem. Gdy faktycznie przyszło mu opuścić Europę, tym razem kupując bilety lotniczy tylko w jedno stronę, wcale nie czuł się urzeczony tym momentem. Daleko było mu do podróżnika, który po latach nieobecności wraca w ukochane strony, prędzej do człowieka pokonanego, który gdzieś podczas swojej wędrówki przez życie zgubił jej sens. Niby nie mógł narzekać na swojej osiągnięcia, jeśli brałoby się pod wzgląd tylko kwestie związane z rozwojem kariery, ale prywatnie... Życie prywatne Otto i sprawy osobiste nie nakreślały się w kolorowych barwach. Rozwód pozbawił go nadziei na to, że jeszcze uda mu się założyć rodzinę, której chyba brakowało mu do pełni szczęścia, a jednocześnie wiele lat zmarnował odkładając to pragnienie, kosztem rozwijania swojej naukowej renomy. Utracił dawnych przyjaciół, gdy pobyt za granicą nie pozwalał mu brać udziału w ważnych dla nich epizodach, a obecnie obwiniał się jeszcze jedną kwestią. Być może na ten czas absolutnie najistotniejszą, bo w zasadzie to z jej powodu wreszcie odważył się na powrót.
Trudno było mu więc odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nie wymagał więc od siebie zbyt wiele, stawiając sobie łatwe do zrealizowania cele. Wciąż pracował nad odrestaurowaniem starego domu, w którym obecnie pomieszkiwał, a praca na Uniwersytecie była przyjemną odskocznią od wymagających i odpowiedzialnych zadań jakimi przejmował się w niedalekiej przeszłości. Zależało mu, aby czym prędzej stanąć na nogi, a jednocześnie nie chciał dorzucać sobie presji, którą i tak nieustannie czuł myśląc o swojej córce.
Przynajmniej odnajdywał się w roli wykładowcy. Dzielenie się posiadaną przez siebie wiedzą zawsze przychodziło mu z łatwością. I pewnie nie była to tylko kwestia umiejętności dydaktycznych, które posiadał, ale też tego jak interpretował reakcje i zachowania słuchających do osób. Zwykle krytycznie oceniał każdy prowadzony przez siebie wykład, by samemu nieustannie rozwijać się w roli prowadzącego. Tamtego dnia był zadowolony ze sposobu, w jaki przeprowadził zajęcia, wielu studentów podeszło do niego po ich zakończeniu, aby dopytać o kilka kwestii i uzupełnić brakującą wiedzę. Dlatego w chwili, w której przy biurku Octraviana stanęła Marienne, w pierwszej chwili wziął ją on za jedną ze studentek. Wystarczyło mu jednak jedno spojrzenie, aby wyprowadzić się z błędu. Miał doskonałą pamięć do twarzy, a jej nie kojarzył z żadnych wykładów, seminariów, czy zajęć.
- Tak? Mogę w czymś pomóc? - Zapytał, lustrując wzrokiem stojącą na przeciwko niego, nieznajomą kobietę. Zaraz potem przeniósł spojrzenie na doskonale znaną sobie książkę, jedną z pierwszych, które napisał, a na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie. - Tak, to ja - odpowiedział na pierwsze pytanie, wstępnie podejrzewając Mari o bycie zainteresowaną jego umiejętnościami, a nie osobą samą w sobie. Poza tym stres, który towarzyszył rudowłosej kobiecie na samym początku, zniknął, a Otto z łatwością w jej śmiałych gestach i spojrzeniu wycelowanym w jego postać, odczytał determinację. Tylko, że sam dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę z tego, że już nie sama książka, ani jej tytuł jej wskazywany przez kobietę, a dokładnie dedykacją, którą przecież doskonale pamiętał. - Chyba nie rozumiem pytania - wyjaśnił, pozwalając sobie zastopować rozmowę na moment, bo póki co nie miał absolutnie wpływu na tempo w jakim przebiegała. - Jeśli jest pani zaznajomiona z tematem i treścią książki, chyba powinna pani poradzić sobie z interpretacją tych słów - odparł, czując z jednej strony ciekawość, a z drugiej nierozumienie, bo między nimi na biurku leżało jego dzieło, odnoszące się jasno w swojej treści do mowy ciała jako środku komunikacji niewerbalnej, dlaczego więc rudowłosa kobieta pytała o jego przemyślenia, skoro dedykacja była jasna i klarowna: "Dla J.W. którego małomówność sprawiła, że nauczyłem się rozumieć go inaczej" - Przepraszam, ale nie dosłyszałem pani imienia - dodał, zaraz po tym jak postawa nieznajomej znów uległa zmianie, a on z tego korzystając nadał konwersacji inny temat, by postawić siebie także w roli pytającego.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Stojąc tak nad tym biurkiem, przede wszystkim była skupiona na tym, aby dowiedzieć się, czy jej działania mają jakikolwiek sens. Wybadać, czy ten człowiek rzeczywiście zna Jonathana, czy łączyło ich coś, co należało odświeżyć i czy on sam w ogóle byłby tym zainteresowany. W tym wszystkim nie poczyniła jednak żadnego zbędnego researchu. Przykładowo, przeczytała kim jest z zawodu, ale nawet nie próbowała szukać wyjaśnienia tej profesji. Z resztą w głowie już zakodowała, że jest serologiem i raczej szybko nie zweryfikuje poprawności tego tytułu. Nie uważała, aby było to jakkolwiek potrzebne w jej misji.
Widziała, że Beveridge jej się przygląda, więc i ona przyjrzała się mu, żeby sobie nie myślał. Przystojny facet, oceniła z typową sobie swobodą. Niby z twarzy opanowany, ale nie taki przerażający, jak Jonathan. Poza tym podobała jej się jego marynarka... to była naprawdę ładna, kraciasta marynarka. No i to tyle z jej obserwacji. Nie wnikała mu w oczy, nie szukała duszy, nie analizowała zmarszczek na twarzy i co najważniejsze, nie miała pojęcia, że akurat on wszystko to robi i to z powodzeniem. Z drugiej strony... Mari była, jak otwarta księga. Nigdy nie udawała, a swoje emocje śmiało nosiła na widoku, nie bojąc się ich okazywać. Było tak od zawsze i nic nie zapowiadało, by miało się to zmienić.
- Zaznajomiona z tematem? - na początku poczuła ulgę, kiedy blondyn potwierdził, że jest tym, kogo szuka, ale na tym jej radość się skończyła. Zamiast odpowiadać na pytania, ten cały profesor próbował okręcać temat dookoła. - Nie czytałam tej książki - wyjaśniła beztrosko, bo przecież nie widziała sensu, żeby kłamać. - Wygląda mi na taką mądrą, bez fabuły... zdecydowanie wolę takie z fabułą, chociaż zasadniczo... to też nie sięgam po nie często. Oczy mnie zaczynają boleć, albo kark, albo oczy i kark - wyjaśniła mu więc na szybko swoją relację z książkami, licząc, że tym uzupełni jego ciekawość i w końcu wrócą na tory, które rzeczywiście ją interesowały. Dlatego też znacząco spojrzała na dedykację, ale nadal napotykała ścianę. - Nie mógł pan dosłyszeć, nie przedstawiłam się jeszcze - zmarszczyła nos, zastanawiając się, czy może ten facet nie był dziabnięty. Przyjrzała mu się więc badawczo, ale... nie no, prezentował się bardzo godnie i chyba jednak profesor na uczelni nie prowadziłby swoich wykładów pod wpływem. Chwilę jej te przemyślenia zajęły i chyba on sam zauważył, jak przygląda mu się intensywnie, więc machnęła zaraz dłonią. - Myślałam o tym, że nie ułatwia nam pan tej rozmowy - wyjaśniła przyjacielsko, bo nie była jego studentką, by traktować go z przesadnym wycofaniem, no i przede wszystkim była sobą. - Czy "JW" to Jona? W sensie Jonathan Wainwright? Bo jeśli to jakaś Janinka Wrońska, to nie będę już zabierać czasu, przyszłam głównie w tej sprawie - postanowiła zdradzić mu nieco więcej informacji, wierząc, że to im pomoże, a raczej jej pomoże uzyskać to, po co tu przyszła.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Lustrował wzrokiem rudowłosą nieznajomą. Nie wydawała się być zaniepokojona jego uwagą, wręcz przeciwnie jej urocza twarz wyrażała lekkie zaskoczenie, gdy Otto skomentował jej pytanie, zupełnie jakby jego słowa nie pasowały do poruszonego przez nią tematu. Zresztą nie musiał długo czekać na potwierdzenie swoich dociekań, gdy kobieta otwarcie przyznała się do braku zainteresowania pisaną przez niego literaturą.
- To faktycznie ta pozycja mogłaby nie przypaść pani do gustu - odparł, czując lekkie zmieszanie, bo pojęcia nie miał dokąd zmierzać miała ta konwersacja. Szukał więc odpowiedzi, jakichkolwiek wskazówek w tym co widział. Smukłą dłoń zdobił gustowny i wyglądający na kosztowny, pierścionek. Czyżby przyszły mąż był podejrzewany przez nią o niewierność i z racji tego szukała pomocy u Octaviana, by mu się nieco przyjrzał? Nie pierwszy raz spotkał się z taką sytuacją, ale póki co pozwalał ten konwersacji iść na przód nie narzucając własnej opinii.
Zabarwiony zaintrygowaniem uśmiech pojawił się na twarzy Otto, gdy rudowłosa bez cienia skruchy, czy zmieszania po prostu przyznała się do nie przedstawienia własnej osoby. Co więcej nie miała zamiaru chyba zmienić tego stanu rzeczy, bo kompletnie to zignorowała, zamiast tego pozwalając sobie oskarżyć o bycie problematycznym rozmówcą Octaviana. Tym samym po raz kolejny obnażając się z podejrzeń, które snuł Otto, dostrzegając na jej twarzy delikatny grymas niezadowolenia.
- Przepraszam bardzo, ale pojęcia nie mam czego pani ode mnie oczekuje i kim pani jest - wytłumaczył się, bo to przecież nie w jego gestii leżało, aby ta konwersacja przebiegała bardziej klarownie. Od samego początku został zmuszony do brania w jej udziału i odpowiadania na pytania, gdy sam nie znał ani jej celu, ani osoby, z którą dyskutował. Z drugiej strony nie umiał okazać żadnego niezadowolenia, bo stojąca na przeciwko kobieta swoją postawą bardziej go ciekawiła niż irytowała.
Kompletnie stracił azymut w chwili, w której do rozmowy wplątało się nazwisko Jonathana. Skłamałby mówiąc, że o nim nie myślał, bo kiedyś był mu drogi niczym brat, ale od wielu lat nie utrzymywali kontaktu. Przyczyn było wiele, a żadna z nich chyba nie do końca klarownie uzasadniona. Nie zmieniało to jednak faktu, że absolutnie nie wiedział jak powinien połączyć śliczną rudowłosą z jego dawnym przyjacielem. Z jednej strony ponownie pomyślał o pierścionku, a z drugiej dostrzegł w plecionej torbie kilka pudełek z lekami, więc podejrzeń miał kilka, ale póki co nie to było najistotniejsze.
- Skąd zna pani Jonathana? I dlaczego pyta o niego właśnie mnie? - Wreszcie przerwał cisze, a tym samym zdradził, że za wspomnianymi w dedykacji inicjałami kryła się właśnie osoba Wainwrihta. - I przepraszam najmocniej, ale chciałbym wreszcie poznać pani godność - dodał, bo teraz tym bardziej chciał wiedzieć kim była nieznajoma wypytująca go o człowieka, który w jego życiu od dawna nie istniał.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Zdecydowanie nie chciała go obrazić, bo wręcz przeciwnie… w swojej małej Marysiowej głowie, planując to wszystko, zdążyła już wykreować kilka wizji, w których jej plan się powodzi. Wówczas Jonathan w końcu mógłby porozmawiać z kimś, kto go rozumie, a i dla Mari taki Octavian pewnie mógłby się stać kimś bliskim. Dołączyłby więc do ich małe, chociaż niepozbawionej problemów i komplikacji bandy i byłoby to na pewno nowe towarzystwo przy świątecznych stołach. Tak, właśnie do tego chciała dążyć Chambers, ale najpierw musiała się trochę postarać, co w swoim odczuciu póki co całkiem nieźle jej wychodziło.
- Och, akurat w pozycjach czytam różnych… najchętniej na leżąco, ale na sali wykładowej pewnie jest to trudniejsze - zaśmiała się, podchwytując jego własną wypowiedź, całkiem zadowolona z tego, że prawdopodobnie prowadzi taką ciekawą dysputę o literaturze, z kimś, kto był bliski Jonathanowi. Czuła się wprawdzie obserwowana, ale to po prostu postanowiła zrzucić na to, że mężczyźnie musiała przypaść do gustu jej sukienka, z której i sama Mari była dumna, bo dorwała ją na bardzo intratnej wyprzedaży.
- Bo ja tak nie lubię od razu z oczekiwaniami wyskakiwać, chciałam najpierw się upewnić, że dobrze trafiłam, trochę pana poznać - machnęła dłonią beztrosko, poprawiając zaraz po tym kosmyk rudych włosów, który założyła za ucho. Zerknęła też znacząco na książkę, czekając na potwierdzenie, kiedy je uzyskała - nie wprost, ale zawsze, to jakby kamień spadł jej z serca, a oczy nieco bardziej rozbłysły. Podarowała sobie ten słynny żarcik z brakiem godności, bo jednak byli w poważnym miejscu i po prostu wyciągnęła przed siebie dłoń, z zachęcającym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Nazywam się Marianne Chambers, dla przyjaciół Mari, a docelowo chciałabym osiągnąć z panem taką zażyłość, więc już mi proszę nie paniować, tym bardziej, że jeszcz jestem panną - wyjaśniła mu wszystko w pigułce i to na jednym wdechu, nadal przeżywając jakąś wewnętrzną ekscytację, bo chociaż plany miała wielkie, dopiero teraz dochodziło do niej, że te faktycznie mogą się ziścić. - Twoja książk była u niego w gabinecie i popraw mnie, jeśli się mylę, ale chyba byle komu nie poświęca się tej drukowanej dedykacji - skoro ona już pozwoliła mu mówić do siebie na ty, to w naturalny dla siebie sposób, uznała, że i ona może skrócić dystans. - Przynajmniej mi nikt nigdy takiej nie poświęcił, ale… ale któż miałby? Moi byli i przyjaciele potrafili przekręcić litery we własnym podpisie, więc obawiam się, że jedyny druk, jaki mógłby wyjść spod ich ręki, to wniosek o kredyt wydrukowany na bibliotekowej drukarce w naszym Adavale… ale strasznie paskudziła tuszem, albo wręcz nie drukowała… paskudny przypadek, raz moja ciocia musiała się odwołać do banku, tusz zatarł jej nazwisko i adres i nie przydzielili jej renty… nie wyobrażasz sobie, jaki były z tego problemy - pokręciła głową, już czując się w towarzystwie Octaviana, jakby się znali niczym te łyse konie. - No, ale co ja ci będę gadała… pewnie taki mądry profesor to wie, jak jest z tymi drukarkami… Jonathan ma taką nowoczesną, ale jak pisze te swoje publikacje, to nigdy mi ich nie dedykuje… nie, żebym o to nastawała, bo jednak nie chciałabym być na jednej kartce z jakimś paskudnym zdjęciem zepsutego serca, ale no… tak tylko mówię, że to jednak coś specjalnego, gdy się dla kogoś coś pisze - zakończyła, mając nadzieję, że teraz Octavian będzie wiedział już wszystko. Ona osobiście uważała, że ich spotkanie przebiega bardzo przyjemnie.


Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Nawet nie próbował podejmować prób skomentowania słów Marianne, gdy z taką otwartością opowiadała o swoim stosunku do literatury. Otto uznał, że rozminęli się w temacie i nie było sensu starać się jakoś uporządkować tę konwersację. Zresztą nie było to istotne, bo ku rozczarowaniu Beveridge'a, rudowłosa nie przyszła dyskutować o napisanej przez niego książce, a szukała właśnie jego osoby. Nawet nie kryła radości, która różnobarwnymi emocjami wymalowała się na jej twarzy, gdy potwierdził, że jest autorem przyniesionej przez nią pozycji.
- Octavian Beverigde, ale to już wiesz. Dla przyjaciół Otto, a więc możesz się do mnie tak zwracać, Mari - odpowiedział działając intuicyjnie, a nie dlatego, że sam był przekonany o tym jak doskonałą relację mógłby zbudować z gadatliwą rudowłosą. Czytał jednak jej reakcję i szybko zdał sobie sprawę, że było to niesamowicie proste i przyjemne. Wszystko co mówiła odbijało się w jej mikroekspresjach, postawie ciała, a każdy szczegół jaki dostrzegał, po chwili zostawał potwierdzony przez jej własne słowa. Uznał więc, że jak zagra bardziej otwartego, niż w rzeczywistości był, jeszcze łatwiej przyjdzie mu poznać intencje urokliwej nieznajomej.
Wysłuchał chaotycznej opowieści jaką snuła Chambers i zaskoczony był ilością niepotrzebnych szczegółów i wątków jakie poruszyła. Jednak nie pochodzenie dziewczyny, które określał na środkowo-australijskie, oraz intrygujący charakter najbardziej go zaciekawiła, a kwestia Jonathana. Bezsprzecznie dało się wywnioskować, że łączyła ich dość bliska relacja, co było całkiem zaskakujące. Otto znał Jonę, jego gburowaty charakter i posępna mina towarzyszyły mu przez sporą część życia. Był więc wybitnie zszokowany tym, że Wainwirght miał w swoim otoczeniu tak barwną postać jak Marianne Chambers. Tym bardziej, że to otoczenie musiało być wybitnie bliskie i intymne, skoro rudowłosa podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat nie dedykowania jej książek. Mówiąc o Jonathanie używała też bezpośrednich zwrotów, oraz zdrobnienia jego imienia, a więc nie był, dajmy na to, tylko jej lekarzem, chociaż leki w jej plecionej torbie na samym początku podsunęły Beveridgerowi taki trop.
- Tak to jemu zadedykowałem tę książkę i tak, masz rację nie zrobiłem tego bez powodu. W młodości łączyła nas przyjaźń, ale nie mamy ze sobą kontaktu od kilku lat - odpowiedział, zdobywając się na szczerość, bo też nawet jeśli była mu ona nieprzyjemna, to nie miał powodów, aby oszukiwać rudowłosą. - Więc nadal nie rozumiem dlaczego do mnie przyszłaś. Czy z Jonathanem wszystko w porządku? - Dopytał i na moment zamarł, czując nieprzyjemny ucisk w obawie, że zaraz mógłby dostrzec potwierdzenie swoich słów w reakcji rudzielca. Nie jednak takie się nie stało. Jej twarz, ani na moment nie przeszył grymas smutku, czy zmartwienia, wręcz przeciwnie uśmiechała się urokliwie jakby Octavian rozprawiał o czymś niesamowicie przyjemnym. Postanowił więc zadać kolejne pytanie. - Dawno temu się zaręczyliście? - Rzucił, tym samym zdradzając to jak wiele już zdążył dowiedzieć się o rudowłosej Mari z jej własnych słów i jego obserwacji. Książkę, którą przyniosła znalazła w gabinecie Jony, miała na palcu pierścionek i zachowywała się w tak pewny siebie sposób, że zdecydowanie nie obawiała się reakcji Wainwrighta, gdyby dowiedział się o tej rozmowie. Z drugiej strony świadomość tego, że nie pojęcia o tym jak bardzo zmieniło się życie jego dawnego przyjaciela sprawiła, że Otto poczuł gdzieś w środku ukłucie żalu. W ostatnim czasie często żywił pretensje wobec siebie za to jak wiele relacji w życiu zaniedbał.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Nigdy nie czuła potrzeby udawania kogoś, kim nie była. Należała do niesamowicie transparentnych osób i lubiła to w sobie, jakieś niepotrzebne mataczenie nieszczególnie ją kręciło, bo co tu dużo mówić, prosta z niej była kobieta. Gdy miała dobry dzień, cieszyła się, gdy była zła, klęła... gdy była smutna... starała się szukać powodów do radości, ale kiedy faktycznie już brakowało jej sił, pozwalała sobie na łzy. Rzadko, bo rzadko, ale jednak nie próbowała przedstawiać świata innym, niż go faktycznie postrzegała.
- Bardzo mi miło, Otto - obdarzyła go przyjaznym uśmiechem, bo co tu dużo mówić, obawiała się trochę profesora, który był przyjacielem Jonathana. Spodziewała się surowego i niedostępnego człowieka, a tymczasem ten siedzący przed nią był naprawdę przyjemny. Odpowiedział podobną otwartością do tej, którą sprezentowała mu Marianne, więc to już samo w sobie było dla niej dużym plusem. Wszystko zmierzało zgodnie z planem, na którego ułożenie poświęciła pewnie około trzydziestu sekund, więc miała podstawy, by być z siebie zadowoloną. Przy tym ona też bynajmniej nie analizowała tak Octaviana, jak on jej osobę. Z resztą gdyby się uśmiechnąć, uznałaby, że jest przyjazny i to tyle.
- Och, od kilku lat? Dlaczego? - ta wiadomość akurat do najmilszych nie należała, bo chociaż wychodziło na to, że domysły Chambers były poprawne, to cała ta wizja aż tak dobrze się nie dopinała. Z drugiej strony... dobrze, że nie utrzymywali kontaktu, bo wtedy rudzielcowi byłoby przykro na myśl, że Jona jej nigdy nie przedstawił Octavianowi. - Tak, wszystko u niego dobrze! To znaczy nie do końca, bo ma dużo na głowie, ale tak zdrowotnie to ma się świetnie. Wiesz, jak to mówią... złego diabli nie biorą - parsknęła, bo widziała, że na twarzy blondyna odmalowała się pewna obawia i wolała od razu wspomnieć, że jej narzeczony wciąż oddycha, a nie leży gdzieś tam w ziemi. Swoją drogą to, że Jonathan był jej narzeczonym dla Mari nie było tajemnicą, ale kiedy zapytał o to Octavian, na szybko, z konsternacją na twarzy, przeanalizowała to, co już zdążyła powiedzieć i aż drgnęła. - Skąd wiesz, że jest moim narzeczonym!? - rzuciła niemalże oskarżycielsko. - Śledzisz mnie na instagramie? - to już powiedziała nieco lżej, bo był to jakiś trop, ale zaraz jej twarz zdradziła, że w głowie narodził jej się kolejny pomysł. Mina w stylu "no nie!" zawładnęła jej ekspresją i aż dłoń przybliżyła do ust, gdy już zawierzała kolejnej wizji. - Jona jednak porozsyłał o tym informację do znajomych? - zapytała, chociaż nie dała mu przestrzeni na odpowiedź. - Zawsze jest takim skrytym gremlinem. Wysłałam mu zdjęcie swojej dłoni, mówiąc masz Jona, wyślij do wszystkich kontaktów, a on, że nic nie będzie wysyłać... ale jednak wysłał! - aż pisnęła, przykładając obie dłonie do polików, by jakoś rozchodzić ten swój rosnący entuzjazm. Nawet nie posądzała tego dnia o to, że będzie on taki udany i opiewający w tyle pozytywnych emocji.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Był gotów okazać rudowłosej nieco bardziej otwartą postawę, ale nie znaczyło to, że zamierzał zwierzać się z intymnych i na swój sposób niekomfortowych, historii ze swojego życia. Otto, wcale nie należał do ludzi lubiących nawiązywać bliższe relacje z innymi i potrafiących je utrzymać. Może i był doskonałym synergologiem i znał się na komunikacji między ludzkiej, przez co bez problemu dogadywał się z praktycznie każdym, gdy tego chciał, ale nie znaczyło to tego, że prywatnie potrzebował otaczać się ludźmi. Był raczej skryty i zamknięty, więc mimo sympatii jaką poczuł do rozgadanej Marianne, nie chciał zdradzać jej zbyt wiele, bo póki co była mu nadal kompletnie obcą i nieznaną osobą.
- Czasem tak w życiu bywa - odpowiedział więc krótko, nie wchodząc w żadne szczegóły. Skoro Jona nie podzielił się z nią tą wiedzą, on tym bardziej nie zamierzał tego robić bez poważnych powodów. - Cieszę się w takim razie, że wszystko u niego w porządku - oznajmił, a w kąciku jego ust zamajaczył uśmiech, bo żart panny Chambers odnośnie Wainwighta wydał mu się całkiem zabawy. Ogólnie sam fakt, że tak barwna kobiet jak Marianne znalazła miejsce w życiu Jonathana był zaskakujący i na swój sposób urzekająco śmieszny, bo widać było, że rudowłosa nic nie robiła sobie z tej poważnej i srogiej aury jaką Jona rozsiewał dookoła. Słuchając zaś jej słów i opowieści, Octavian pewnym był, że jego dawny przyjaciel nadal pozostawał tak samo pochmurnym i trudnym człowiekiem jakim znał go przez całe życie. - Nie, skąd? Nie używam tego typu social mediów - odpowiedział zgodnie z prawdą, ale nim zdradził się ze swoimi umiejętnościami obserwacji i dedukcji wysłuchał słów Mari i zrobiło mu się smutno z powodu tego, że musiał ją tak niemiło rozczarować. Aczkolwiek, nie mógł zakładać, że Jona nie zrobił tego, o co go prosiła. Po prostu od lat jego osoba nie znajdowała się na liście kontaktów Wainwirghta, a już na pewno nie w gronie przyjaciół. - Może i wysłał, ale nie do mnie. Jak wspomniałem od dawna nie utrzymujemy kontaktu - wyjaśnił na spokojnie, a przy tym liczył, że swoimi słowami nie sprawi Chambers przykrości, bo radość jaką dostrzegał na jej twarzy można by wręcz książkowo opisać.
Wstał (chociaż ja zakładałam, że stał i się pakował, ale ty go posadziłaś, więc wstanie znów) kończąc pakować pozostawione na biurku rzeczy, a potem ponownie jego spojrzenie spoczęło na Marianne.
- Muszę zwolnić aulę, ale mam obecnie chwilę przerwy między wykładami, więc jeśli ta rozmowa ma do czegoś dążyć, a zakładam, że nie przyszłaś informować mnie o waszych zaręczynach, a planujesz pomówić o czymś innym, to możemy przenieść się do mojego gabinetu i tam kontynuować - wyjaśnił, nie odrywając wzroku od twarzy rudzielca, z której jak z kartki wpierw odczytał niezrozumienie, potem zaskoczenie, a potem zadowolenie, że jednak nie zamierzał jej odprawić z kwitkiem i zignorować. Szczerze mówiąc pewnie by tak zrobił, gdyby nie fakt, że we wszystko zamieszany był Jonathan i gdyby ona sama nie była tak przyjemną do obycia kobietą. - W takim razie proszę za mną - dodał, nim odpowiedziała werbalnie, bo mową ciała jasno dała mu do zrozumienia, że skorzysta z możliwości jaką jej przedstawił. - Pochodzisz ze środkowej Australii. Od dawno mieszkasz w okolicach Cairns? - Zagadnął, gdy przemierzali korytarze uczelni podążając do jego gabinetu. To skąd pochodziła skojarzył po akcencie, ale pojęcia nie miał gdzie obecnie mieszkał sam Wainwirght, a ona wcale nie musiała dzielić z nim jednego adresu.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Nieszczególnie podobała jej się ta enigmatyczna odpowiedź, co z resztą okazała przez zmarszczenie nosa. Wolałaby dostać jakieś większe szczegóły, ale też rozumiała, że dopiero co ją poznał, więc nie ma co naciskać.
- Zdrowotnie... ale chodzi przygnębiony, więc szukam sposobów, by mu poprawić nieco humor - wyjaśniła, bo chociaż Jonathan nie wybierał się na tamten świat, to jednak założenie, że wszystko w porządku pewnie było sporym naciągnięciem. W końcu źródło jego zmartwień aktualnie stało przed Octavianem i próbowało naprawić to, co wyrządziło w życiu Wainwrighta na swój własny, może nie do końca konwencjonalny sposób. - Och... myślałam, że może wysłał - faktycznie nieco jej zapał oklapł, ale kiedy dotarło do niej, że Otto może się czuć przez to winny, zaraz w typowej dla siebie manierze machnęła dłonią i przywołała uśmiech na twarzy. - Nie no, na pewno nie wysłał! To Jonathan, on nigdy nie chwali się takimi sprawami - nie potrzebowała nigdy karmić się nadziejami i nie wymagała od blondyna, aby on teraz to robił. Nie była na tyle słaba, by musieć sobie mydlić oczy jakąś bardziej tęczową rzeczywistością. W końcu nie bez powodu żyła z Wainwrightem. - Tylko w takim razie nadal nie wiem, skąd wiesz, że jesteśmy zaręczeni - przypomniało jej się, bo nawet ona nie była na tyle roztrzepana, by jej to umknęło. Przechyliła więc głowę i przyjrzała mu się intensywniej, może nawet nieco podejrzliwe. Sądziła, że będzie tutaj bardziej incognito i teraz jakoś tak delikatnie ją to uwierało, bo nie wiedziała, w jakiej sytuacji dokładnie się znajduje i kiedy straciła swoją przewagę.
- A teraz aula jest szybka? - zaśmiała się, bo uznała swój dowcip za niezwykle trafiony. Nie mniej jednak skinęła głową na znak, że rozumie, bo jak dla niej, teraz mogli kontynuować rozmowę gdziekolwiek. Chociaż na to też miała swój własny pomysł, nieco inny od tego, który on zaproponował. - Możemy też pójść do jakiejś kafeterii, albo coś takiego... może macie tutaj jakieś dobre ciastka, a ja bym sobie chętnie skubnęła do jakiejś kawy - wyjaśniła, jak ona to widziała, bo przy deserze przyjemniej się zawsze rozmawiało, a ona lubiła korzystać, kiedy miała ku temu sposobność. Mimo to póki co poszła za nim, ale przez jego pytanie na krótką chwilę przystanęła, czując się już nieco dziwnie. - Skąd to niby wiesz? - zapytała pytaniem na pytanie. - Czy jednak Jona się z tobą kontaktował i próbujesz mnie robić w konia? Bo jeśli tak, to jest to bardzo niegrzeczne i ja też mogę zaraz sobie z ciebie śmieszkować - założyła ręce pod biustem, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. Nie chciała wychodzić na niemądrego dzieciaka, którego można oszukać. Powiedział jej, że nie utrzymywał kontaktu z Jonathanem, a jednak wyglądało to inaczej. - Chyba, że sugerujesz, że mi słoma z butów wychodzi i jestem jakąś prostą dziewuchą, ale musisz wiedzieć, że może nie jestem profesorą, ale pracuję w kancelarii, a jak oglądam familiadę, to zwykle odgaduję najwyżej punktowane odpowiedzi - odruchowo chciała poprawić okulary, by wyglądać jeszcze bardziej profesjonalnie, ale miała na sobie soczewki więc zaledwie potarła czubek nosa, udając, że taki był jej zamysł.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Octavian był coraz bardziej przekonany o tym, że relacja łącząca Jonathana i Marianne zdecydowanie musiała mieć charakter romantyczny. Sposób w jaki rudowłosa wypowiadała się o chirurgu świadczył o zażyłości, oddaniu i wzajemnym zrozumieniu, nawet jeśli Mari pozwalała sobie określać Jonę dość nietuzinkowymi słowami.
- Potem ci wyjaśnię - odparł, bo dostrzegł kątem oka jak do auli zaczynają napływać studenci czekający na kolejny wykład z innym prowadzącym, więc Octavian chciał jak najprędzej opuścić salę.
Żarcik Marianne, Otto skwitował krótkim uśmiechem, a po tym jak zebrał swoje rzeczy, delikatnie dłonią wskazał rudowłosej kierunek i obydwoje wyszli na uczelniane korytarze.
- Oczywiście, sam z chęcią także napiję się kawy - przystał na propozycję Marianne, nie tylko dla tego, że potrzebował kofeiny, ale też wiedział, że w ten sposób bardziej jej się przypodoba, a co tu dużo mówić, zaczęła mocno go intrygować. Przyszła do niego z powodu Jonathana, któremu chciała poprawić humor, a jednocześnie chyba nie miała pojęcia o tym z jakich powodów Beveridge niekoniecznie był najlepszą osobą, aby jakkolwiek zmienić ten stan rzeczy. Nie umiał jednak przejść obok tej sprawy obojętnie, bo chociaż jego i Jonathna przeszłość poróżniła, to jednak Wainwright przez długie lata był dla niego bardzo istną osobą.
Niestety swoimi pytaniami i spostrzeżeniami, Otto szybko stracił wypracowaną przewagę. Nieco zaskoczyło go to w jaki sposób zareagowała Mari. Jej oburzenie, zaskoczenie i podejrzliwość były jak jak najbardziej na miejscu, a jednocześnie nawet, gdy mówiła o sobie w pejoratywny sposób, nie dało się dostrzec na jej twarzy cienia zawstydzenia. Nie ukrywała tego kim była, ani skąd pochodziła, a przy tym potrafiła też walczyć o swoje. Zresztą jakby było inaczej, nie przyszła by do niego w sprawie Jony.
- Marianne, wybacz jak ciebie uraziłem - zaczął, układając jedną z dłoni na jej ramieniu i osłaniając ją lekko swoim ciałem, jakby chciał odciąć ich dyskusje od otoczenia, bo kilku studentów zaczęło baczniej im się przyglądać. - Zapewniam ciebie jednak, że to nie jest żart, nie kontaktowałem się z Jonathanem i przede wszystkim nie umiałbym użyć żadnego ze słów jakie wypowiedziałaś, aby ciebie określić. Zaraz ci wszystko wyjaśnia, tylko usiądźmy na spokojnie - dodał i uśmiechnął się zachęcająco.
Chwilę później siedzieli przy stoliku w kącie sali. Otto miał przed sobą czarną kawę, a Marianne białą i jakieś ciastko, które uznała za wyglądające na bardzo apetyczne.
- Masz akcent, który zdradza twoje pochodzenie. Jesteś ubrana w elegancką sukienkę, na palcu masz drogi pierścionek, ale nie nosisz szpilek. Masz zwykłe trampki i plecioną torbę, więc nie dorastałaś nigdy w przepychu, a swoją obecną sytuacją życiową żyjesz od niedawna, wciąż nie do końca się w niej odnajdując. O Jonathanie wypowiadasz się jak o kimś bliskim, a dobrze wiemy, że nie jest to takie naturalne, bo jest bardzo trudnym człowiekiem. Poza tym wspomniałaś o tym, że nie zadedykował ci książki, uśmiechasz się gdy wypowiadasz jego imię i jak już wspomniałem, nosisz pierścionek - wymieniał wszystko to co widział, aby Marianne zrozumiała, że Octavian przed jej pojawieniem się na uczelni nie miał pojęcia o jej istnieniu, a po prostu z jego co zaobserwował, wyciągał trafne wnioski. - Kapelusz i butelka z wodą nie mówią zbyt wiele, obecnie prawie każdy chroni się przed słońcem, ale nosisz też w torbie leki... Jonathan był twoim lekrze... Jest twoim lekarzem - mówił dalej, uważnie przyglądając się reakcją i mikroekspresją pojawiającym na twarzy Mari. - Tak się poznaliście, prawda? Byłaś chora i... - Dostrzegł moment, w którym na ułamki sekund twarz rudowłosej nakreśliła się strachem i gniewem. - On zobaczył, że jesteś chora. Ty zaś unikałaś lekarzy i szpitali. Nie lubisz ich i dlatego nie chciałabyś być ujęta w dedykacji obok jakiegoś "zepsutego serca" - zacytował jej własne słowa. - Masz też psa i Jonathan nie pochwala tego, że zajadasz się słodyczami - dodał i zaśmiał się. - Widziałem jak mocno ze sobą walczyłaś, aby jednak nie wziąć ciastka. Praktycznie przed samym zakończeniem transakcji zmieniłaś jednak zdanie. Znam Jonę i wiem, że ma specyficzne podejście do diety, a skoro ty jesteś chora to pewnie tym bardziej każe ci ją przestrzegać - zakończył, póki co nie zdradzając niczego więcej, bo też potrzebował kolejnych kilku minut rozmowy, aby móc poukładać sobie resztę informacji jakie wyczytywał z urokliwej, aczkolwiek zdecydowanie temperamentnej przyszłej pani Wainwirght.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Od samego początku przyszła tutaj z pozytywnym nastawieniem, a potem spotkała Octaviana i uznała, że naprawdę będzie w stanie się z nim dogadać. Tylko, że nagle stał się dla Mari dziwnie tajemniczy i dlatego też stała się bardziej czujna, niż wcześniej. Niby ucieszyła się z perspektywy kawy, jak i tego, że Otto wyszedł z nią na korytarz i ją tak prowadził, ale przy tym ewidentnie czegoś jej nie mówił i powoli zaczynała mieć dość tych niezrozumiałych dla siebie tajemnic. Była więc gotowa walczyć o wyjaśnienia, ale sama też była całkiem niezłym empatą... nie na tyle dobrym, by rozszyfrować, co jej rozmówca jadł na śniadanie, ale na pewno wystarczająco dobrym, by zauważyć, że przepraszał ją szczerze i rzeczywiście nie chciał jej urazić.
- No dobrze... ale obserwuję cię - ostrzegła go, nie chcąc za szybko dać mu się zbajerować. Wiadomo, nie była w ciemię bita! Ale też uważała, że na tym etapie bez kawy już by nie dała rady. No i nie ma co ukrywać, miała na nią szaloną ochotę, tak jak na kawałek tarty słony karmel... pewnie słodkiej, a ona już wzięła kawę z syropem , więc nie powinna ciastka. Ale też z drugiej strony... bardzo rzadko jadła teraz takie desery, a już kawy w ogóle nie piła... no, a ten... a Jona palił i nie będzie jej palacz palący mówił, co jej wolno, a czego nie! Właśnie tak, tak sobie pomyślała, gdy ostatecznie poprosiła o ciastko i udała się z nim do stolika. Plus to tylko pół ciastka, tak naprawdę, bo drugie pół było dla Kwiatka.
Odkroiła sobie kawałek i wsadziła do ust, tylko, że w połowie wywodu Octaviana całkowicie zapominała o przeżuwaniu. To co mówił... nawet nie wiedziała jak tu nadążyć i kiedy nagle zakończył, poczuła się trochę tak, jakby przebywała w tornadzie i ono tak po prostu pyk - zniknęło. Aż musiała zamrugać i potrząsnąć głową, by wyrwać się z transu.
- Jesteś jasnowidzem! - zawołała z taką pasją, że po pierwsze w wyniku tego odkrycia uniosła się z krzesła i wstała, a po drugie sprawiła, że naraz większość osób siedząca w pobliżu, zwróciła w ich kierunku głowy. Mari popatrzyła po nich przepraszająco i ponownie usiadła, tym razem zamiast krzyczeć, zniżyła ton do konspiracyjnego szeptu. - Jonathan mi nie mówił, że zna medium. Jejuuuu, jak to działa? Czytasz tylko w teraźniejszości i przeszłości, czy przyszłość też widzisz? A duchy? Rozmawiasz z duchami? Oglądałam kiedyś taki serial, zaklinaczka duchów i ona właśnie rozmawiała - pochwaliła się swoją wiedzą z tego zakresu, będąc nim wyraźnie zafascynowaną. Na tyle, by umknęło jej to, że wcale nie lubiła, gdy inni wiedzieli o jej chorobie. Poza tym... w końcu się wyprostowała z triumfalnym uśmiechem, z nonszalancją odrzucając nawet głowę do boku.
- Całkiem nieźle, ale mój mózg musiał ci stawiać pewne opory - zauważyła, trochę dumniejszym głosem, niż zwykle, bo chyba chciała zabrzmieć, jak jakaś bardzo inteligentna panna z dobrego domu, a z tego opisu zgadzało się jedynie to, że była rzeczywiście panną. Przeanalizowała w głowie raz jeszcze to, co Otto powiedział i gdzie mogłaby wytknąć mu błędu. - Sukienka może i elegancka, ale musisz wiedzieć, że wytargowałam ją za zaledwie dolara i to, żebyś miał pogląd... zeszłam do tej ceny z aż pięciu! - uwielbiała zarzucać ludzi opowieścią o tej konkretnej sukience, bo uważała ją za jedną z najlepszych akcji w życiu. - No, a psa formalnie ma Jonathan, nie ja... to na niego jest adopcja - ależ była z siebie dumna i wcale nie myślała o tym, że te niuanse tak naprawdę są niczym w porównaniu do tego, co powiedział. Tym bardziej, że wciąż nie otrząsnęła się z podziwu i pewnie długo jej on nie minie. - Ale darujmy sobie to chora, chora, Jonathan jest przewrażliwiony, a ja mam prawo zjeść ciastko od czasu do czasu - rzuciła jeszcze, w końcu pozwalając sobie na kolejny kęs, bo zbyt długo z tym zwlekała. Nie czuła się też źle z tym, że zdradziła kilka informacji blondynowi, bo niezależnie od tego, czy by je wyczytał, czy nie, Mari była niezwykle otwartą osobą.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Nie tylko Octaviana, ale także zgromadzonych w kawiarni klientów zaskoczyła nagła reakcja Marianne. Otto rozejrzał się nerwowo, gdy rudowłosa wstała oznajmiając wszem i wobec, że Beveridge w jej mniemaniu jest jasnowidzem. Dostrzegł jak kilku studentów krzywi się spoglądając w ich kierunków, a kilku innych zaczyna podśmiewywać, wolał więc, aby Chambers czym prędzej zajęła swoje miejsce i już więcej nie przyciągała uwagi osób postronnych do ich konwersacji.
- Mari, proszę usiądź - powiedział najpierw i delikatnie ułożył dłoń na blacie stołu. - Nie jestem żad... - Nie dokończył, bo podekscytowana kobieta zaczęła zarzucać go bzdurnymi pytaniami i nie pozwoliła mu dojść do głosu. - Nie jestem jasnowidzem i nie czytam w myślach. Jasnowidze nie istnieją - zapewnił ją, ale i tak miała swoje do powiedzenia. Zaśmiał się więc, gdy stwierdziła, że z jej umysłem nie poszło mu tak łatwo. - Prawdę mówiąc niezwykle przyjemnie się ciebie czyta, jeśli mogę tak to ująć. Nie kryjesz emocji, a raczej wyrażasz je jasno i zaraz wspominasz o nich werbalnie - dodał, mając nadzieję, że po następnych słowach, Marianne przestanie uważać go za człowieka obdarzonego jakimiś wyimaginowanymi umiejętnościami.
- To po prostu kwestia wnikliwej obserwacji i analizy. Zdradziłaś mi to wszystko podczas rozmowy, a nie które szczegóły sam dostrzegłem. Masz sierść na ubraniu, ale nie masz podrapanych dłoni. Ktoś z twoim temperamentem pewnie nieustannie bawiłby się z kotem, a więc miałabyś widoczne skaleczenia. Dlatego pies był jedyną opcją - wyjaśnił jak to u niego działało. Gdy Mari zaczęła opowiadać o tych drobnych błędach w jego analizie, Octavian uśmiechnął się jeszcze szerzej. Przywykł do tego, że nawet jak coś wiedział i widział ludzie za wszelką cenę chcieli pokazać mu, że nie do końca miał rację. Akurat Chambers była mało w tym agresywna. Gorzej, gdy Otto dostrzegał emocje i odruchy, których ktoś bardzo nie chciał ujawniać, wtedy zaczynały się schody.
- Mogę wiedzieć co ci dolega? - Spytał, okazując szczere zainteresowanie i troskę. Podejrzewał, że nie była to alergia na orzechy, ani astma skoro zajmował się nią kardiochirurg. Jona też dostrzegł doskwierające Mari symptomy mimo młodego wieku kobiety, a więc musiało być to coś poważnego. - A skoro mowa o Jonathanie... Powiedziałaś, że szukasz sposobów aby poprawić mu humor, bo chodzi przygnębiony. W jaki sposób wiąże się to ze mną? Nie mamy ze sobą kontaktu od lat, więc nie sądzę, abym mógł jakkolwiek pomóc - oznajmił, bo rozumiałby jakby Marianne chciała by dowiedział się, co trapiło Wainwrighta, ale najwyraźniej nie miała pojęcia kim był Octavian, więc chyba nie interesowały ją jego zdolności, a coś innego.

Marianne Chambers
ODPOWIEDZ