psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Człowiek nie zawsze mógł być pewny swoich decyzji. Terrell nadal wahała się pomiędzy zainteresowaniem a olaniem sprawy, która bezpośrednio jej nie dotyczyła. A jednak stała pod konkretnymi drzwiami z kartonem bibelotów czekając aż ktoś otworzy drzwi tuż po tym gdy dzwonek rozległ się po wnętrzu czterech kątów. Cicho liczyła na to, że nikogo nie będzie. Zostawi karton i sobie pójdzie chcąc załatwić wszystko tak, jak zrobiła to w Perth; spakować się i uciec.
Tylko, że w tym przypadku to nie ona uciekła. Hyde i Julia zniknęli z jej horyzontu. Dopiero po pewnym czasie Joan dostała wiadomość od brata o tym, że jego dziewczyna poroniła. Oznajmił, że nie wróci. Jeszcze nie; być może nigdy. Mogła więc korzystać z jego domu, do czego nie była do końca przekonana. Postanowiła jednak tam zajrzeć, zobaczyć ile kurzu się zebrało i czy przypadkiem jakieś jedzenie nie gnije w lodówce. Powiedziała sobie, że to tylko kontrola, a potem natrafiła na rzeczy ewidentnie nie pasujące do gustu i tyłka Hyde’a. Cóż, stringi na pewno nie były jego i choć nie mogła mieć pewności, czy należą one do Crane, zaryzykowała na podstawie reszty znalezionych pierdół.
Tych samych rzeczy, które trzymała w kartonie, a jakie były jedynie pretekstem do sprawdzenia stanu Julii.
Ich ostatnie spotkanie nie było najprzyjemniejsze i o wiele łatwiej odcinało się od drugiej osoby, ale wyznanie Warren całej prawdy o sobie sprawiło, że Joan brała nieco więcej rezonu i ponownie stała się kimś, kim chciała być dla innych; pomocą.
- Cześć piękna – przywitała się nie mogąc sobie darować delikatnego komplementu. Crane to pierwsza osoba, którą poznała w Lorne. Dobrze ją wspominała i jedna sprzeczka tak łatwo tego nie zmieni. – Mam twoje rzeczy. Nie wiem, czy je chcesz. – Popatrzył na trzymany w dłoniach karton i szybko dodała: - Z domu Hyde’a. Pozwolił mi tam mieszkać i znalazłam to.. w sumie nie musiałam ich przynosić. – Bo Julia mogła już o tych rzeczach zapomnieć albo wcale ich nie chcesz. – Chciałam sprawdzić, jak się czujesz. – Nie było co gadać o głupim kartonie. Wyznanie intencji było oczywistym i najlepszym rozwiązaniem. – Wiem co się stało. Mogę wejść? – Tu nie chodziło o nieudaną relację Juli i Hyde’a. Ani tym bardziej o samego brata, z którym miała słaby kontakt. Chodziło o nienarodzone dziecko i fakt, że Crane już kiedyś przez to przechodziła. Trzymanie którejś ze stron albo wypominanie kobiecie ich ostatniego spotkania nie było w zamyśle Joan. Było minęło.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Od samego początku wiedziała, że po powrocie sprzeda swój stary dom i znajdzie coś nowego. Zbyt wiele wspomnień ją przygniatało do ziemi, a Julia od pewnego czasu dryfowała nad powierzchnią. Wielu mogło w tym widzieć klasyczne zaprzeczenie, ale ona uznała, że dzięki sztuce dała radę i czuje się wyleczona. Zapewne był to banał albo odwrócenie uwagi od realnych problemów, ale dzięki temu dawała radę. Kiedyś zaś usłyszała, że nieważnym jest to w jaki sposób wraca się do siebie, ale fakt, że się wraca, więc trzymała się mocno tego uczucia i nie chciała podążać za przeszłością.
Stąd decyzja o sprzedaży tego domu i chwilowym zamieszkaniu u przyjaciela. Stąd wreszcie odcięcie się od Hyde’a całkowicie i zablokowanie jego numeru. Łączyło ich tylko dziecko, a odkąd zniknęło z horyzontu (a Julii przy okazji pękło serce), nie mogli żyć razem. To była świadoma i dojrzała decyzja, choć Crane ostatnio nie zachowywała się zgodnie ze swoją metryką. W końcu wystawa mogłaby odbyć się w każdym miejscu na świecie, a wybrała Cairns, zupełnie jakby prowokowała dawne demony. Chodziło tylko o to, by wylazły one z nory i wreszcie mogła się z nimi zmierzyć.
Pierwszy raz od dawna czuła, że ma na to siłę i nawet widok Joan przed swoimi drzwiami tego nie zmienił. Nie miała odruchu, by zamknąć drzwi i pożegnać się z tą kobietą. Wręcz przeciwnie, wyczekiwała tego spotkania i choć łączyła ich skomplikowana przeszłość, nie zawahała się przed uśmiechem. Pożegnanie z przeszłością sprawiało, że pewne sprawy należało domknąć i nie chować urazy, a miała wrażenie, że swojego czasu było między nimi dużo złej krwi. Relacje jej z bratem jednak już nie były zmartwieniem Julii, a Hyde ze swoim strachem przed zaangażowaniem należał już do przeszłości, więc mogła skupić się na Joan.
- Hej, boska. I nie, niekoniecznie pragnę tych rzeczy. Nie przywiązuję się do… rzeczy - ale przecież Julia była całkiem bystra i wiedziała, że nie o to tutaj chodzi i nie o jakieś starocie, a o człowieka. Dlatego uchyliła drzwi i pozwoliła jej wejść, choć niekoniecznie chciała rozprawiać o uczuciach czy emocjach. Te przepracowała, zaklęła w obrazach i bała się, że przy okazji wystawy zaczną z niej wychodzić i znowu wpadnie w ten sam rodzaj hipnozy co zawsze, a miała już dość smutku i przeżywania. Od niedawna postanowiła na całego żyć i taki miała plan, choć może nie powinna lać porto przed wieczorem.
- Przywiozłam z Portugalii. Musisz się napić - skierowała swoje słowa do Joan i spojrzała na nią nareszcie. - Czuję się właściwie już dobrze. Wiem, że to źle brzmi, ale nie mogłam sobie pozwolić na smutek, bo nie przetrwałabym - przyznała cicho i wychyliła spory łyk wina. Doprawdy zachwycające.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Mogłaby zostawić pudło na zewnątrz przed drzwiami, ale uznała że położy je w korytarzu. Julia śmiałym gestem wyrzucenia ich prosto do kosza doda sobie więcej rezonu, dlatego Joan tę decyzję pozostawiła jej; decyzję podkreśloną gestem, na który jeszcze przyjdzie pora. Na razie pudło stanęło w korytarzu porzucone jako dowód pretekstu przybycia do nowego domu Crane.
Jak ją tutaj znalazła? W Lorne Bay nic się nie ukryje. Ludzie w Shadow na pewno wiedzieli o powrocie dawnej DJ’ki. Miejskie plotkary także nie szczędziły sobie świeżych informacji o powrocie tej tamtej co robiła to i siamto. Sprawne ucho wyłapie najpotrzebniejsze i przede wszystkim prawdziwe informacje a kto jak kto, ale Joan słuchała bardzo dobrze.
- A ty zawsze musisz mnie upić – stwierdziła z uśmiechem rozglądając się po nowych włościach kobiety. Robiła to nienachalnie acz zauważyła, że to chyba nadal była świeża sprawa. Brakowało paru rzeczy i może gdzieś w kącie stały ze dwa nierozpakowane pudła albo nawet walizka z etykietą z ostatniej podróży. – Tylko jedną butelkę. Obiecałam komuś, że zrobię dzisiaj kolacje. – Była zobowiązana, dlatego nie mogła upić się z Julią jak kiedyś. Nie w trupa, ale to był stan bliski „Byle dojść do swego łóżka i nie porzygać się po drodze”.
Wbiła uważne spojrzenie w sylwetkę artystki. Przyjrzała się jej za co nie wolno winić Joan. Nie chodziło tylko o ocenę stanu fizycznego, ale fakt, że było na czym zawiesić oko. Tylko ślepiec nie skorzystałby z okazji, bo artystka nie tylko tworzyła obrazy – sama była sztuką – o czym Terrell już kiedyś jej powiedziała.
- To wcale nie brzmi źle. – Owszem, przyszła sprawdzić stan psychiczny dawnej znajomej, ale nie zamierzała prowadzić na niej terapii na siłę zachęcając do rozmowy o jej stanach wewnętrznych. – Mówią, że tłumienie emocji jest złe, ale to nieprawda, o ile znajdzie się dla nich odpowiednie ujście. – To mogło być wszystko; uderzanie w worek, krzyczenie w piwnicy, rąbanie drewna lub przelewanie wszystkiego na płótno. – Już przestaje gadać jak piguła. – Wykonała gest zamykania ust i wyrzucania kluczyka. Jeżeli faktycznie z Julią było dobrze, to nie musiała nadmiernie przesadzać z próbą naprawienia czegokolwiek. – Wystarczy spojrzeć na twoją energię. Emanujesz czymś, czego przyznaje, ale wcześniej u ciebie nie widziałam. – To była dobra energia. Bardzo pozytywna, kolorowa i zmotywowana. – To dobrze. Bardzo dobrze. Powiesz mi co tak zmienia ludzi? – Nie pytała o złoty środek na dobre życie ani żadną metodę medytacji. Była ciekawa, co takiego Julia zrobiła, że się zmieniła. Co zadziałało akurat na nią i zarazem jak przez ostatni czas wyglądało jej życie, bo na pewno miało ono wpływ na to, kim teraz była.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie zamierzała nawet przeglądać tych rzeczy. To wszystko należało do starej Julii, tej, która wierzyła uparcie, że jest w stanie założyć rodzinę. Ba, że jedyne, czego pragnie to właśnie rozpoczęcie nowego życia z dzieckiem i partnerem. Po części sprawdziło się stare przysłowie, że najgorszym jest otrzymanie tego, czego tak usilnie się pragnie. Może i Hyde brzmiał w teorii jak spełnienie marzeń i to właśnie dla kogoś takiego jak Crane, ale ich drogi szybko okazały się zbyt różne.
Brakowało jej wolności, ducha przygody i zrozumiała wówczas, że ostatnio wymagała od ludzi niemożliwego. Nikt nie mógł się jej oddać bez wzajemności z jej strony, a ona dając ją czuła się głupio zobowiązana. Z tego też powodu żaden jej związek nie wypalił. Ta prawda- i pewna wizyta u Adama w Londynie- sprawiła, że powoli pogodziła się z nieuniknionym.
Polubiła samotność i dlatego emanowała siłą, choć wiedziała, że tym powrotem może sobie napytać biedy.
- Nie chcę cię upić, tylko zaprezentować pamiątki z podróży! - zaprzeczyła energicznie i przystanęła, gdy usłyszała drugą część wypowiedzi. - Ty mi się zakochałaś! - wycelowała w nią oskarżycielsko palec, a potem roześmiała się serdecznie. Fakt, ona planowała spędzić życie w samotności, ale wiedziała, że nie każdy tak ma. Mogła cieszyć się szczęściem dawnej przyjaciółki, łamane na jeszcze bardziej odległą szwagierkę. - Chcę znać szczegóły i ją poznać! - jakoś bez cienia wątpliwości celowała w tę płeć, może właśnie dlatego, że dostrzegała wzrok Joan i cóż, dawna Julia pewnie w mig by to wykorzystała, ale ta szanowała fakt, że jest w związku i poza tym… Cóż, nieetycznym było zarywanie ciotki swojego nienarodzonego dziecka. Chyba.
Te absurdalne myśli również świadczyły o tym, że mocno odbiła się od dna i choć nie potrzebowała psychologicznej gadki Terrell to jej opieka i troska sprawiły, że wreszcie objęła ją ramieniem.
- Tęskniłam za tobą, złośliwcze - piła do ich wcześniejszych kłótni, które teraz wydawały się błahe, głównie za sprawą nieobecności Hyde’a, który był kością niezgody swojego czasu. Usiadła wreszcie, by zająć się porządnie winem i uśmiechnęła się na jej pytanie wzruszając ramionami. - Bo ja wiem? Powiedziałabym, że to Europa tak działa na ludzi, ale to nieprawda. Po prostu przepracowałam parę rzeczy, umieściłam je na obrazach i nareszcie organizuję wystawę! Poza tym czasami trzeba sobie odpuścić i żyć tu i teraz, niekoniecznie myśląc o rodzinie i tym co się stało - i to był jedyny raz, gdy wspomniała o poronieniu.
Nie, żeby nie bolało, bo wiedziała z własnego doświadczenia, że to uczucie nie zniknie. Zwyczajnie musiała odpuścić, by przetrwać, a to wychodziło jej najlepiej.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Co? Nie – zaprzeczyła od razu na temat zakochania. Czy pokochała Warren tych osiemnaście lat temu, kiedy razem spędzały czas w więzieniu? Tak. Czy kochała ją nadal? Możliwe, chociaż w tej chwili ich relacja była bardziej skomplikowana i mniej oczywista. Terrell z założenia nie chciała niczego utrudniać, bo przecież zamierzała wyjechać z Lorne Bay. Sprzeda ten cholerny dom po matce i ucieknie z pieprzonej Australii, w której wcale nie czuła się dobrze. Nie chciała w to wszystko wciągać Val, dawać jej nadziei ani tym bardziej sobie. Stały teraz na zupełnie różnych ścieżkach i zmierzały w innych kierunkach.. tak, było wiele powodów, przez które Joan nie powinna znów rzucać się na Warren krzyżując ich nogi śnieżki. – Robię kolację przyjaciółce – wyjaśniła od razu to jakże wielkie niedomówienie. – Przygarnęła mnie do siebie po tym, jak ktoś włamał się do mojego pokoju w motelu. – Tak, miała jeszcze jedną przyjaciółkę. Julia była pierwszą, a przynajmniej stała się nią po paru dniach spędzonych w Lorne Bay. Warren znała lata temu i to była zupełnie inna znajomość, a przynajmniej taką robiły z niej lata rozłąki. Tylko czy czas miał znaczenie? Czy to ważne czy minęły trzy lata czy osiemnaście? Nad tym Joan wciąż się zastanawiała.
- Pięknie utkanie kłamstwa, zołzo. – O tęsknocie i tym, że była złośliwa. Zareagowała na to z uśmiechem i odwzajemniła uścisk na znak, że sama również nie nosiła urazy za ich sprzeczki na temat brata. Każda widziała go inaczej. Julia była zakochana a Joan wciąż widziała w nim obcego faceta. Nie miała mu za złe, że wyjechał, kiedy ona pojawiła się w Lorne Bay. Żyli bez siebie przez tak wiele lat, że kolejna rozłąka wcale nie wpłynęła na ich tak brak relacji.
Uśmiechnęła się postanawiając nie komentować tego, co powiedziała Julia. Mogłaby rzucić prostym – to dobrze – ale uznała, że jej szczera radość i zrozumienie wymalowane na twarzy wystarczą.
Wolała uczepić się innego tematu.
- Czyli organizujesz wystawę? – zapytała dla pewności. – To niesamowite. Naprawdę świetnie. – Mogłaby rzucić więcej ochów i achów, ale.. – Już nie pracujesz w Shadow, co? – Sama doszła do tego wniosku. – I gdzie jest ta wystawa? Czemu nie dostałam zaproszenia wraz z wielką butelką wina? – Którą właśnie miała przed sobą i niebawem będzie mogła raczyć się bogatym smakiem trunku. – Roszczę sobie prawa do prywatnej prezentacji. – Pół żartem pół serio, bo była pewna, że Julia posiadała bliższe sobie osoby od jakiejś tam siostry ex chłopaka. Chciała jednak podkreślić, że tak naprawdę (jaki żal) Crane to jedyna znajoma, którą tutaj posiadała. Joan poza nią i Warren nie znała nikogo innego. Nawet nie chciała, bo przecież nie planowała zostać tu na stałe.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Mówili, że tylko ludzie zakochani w tych drugich widzą miłość i oddanie, ale to nie mogła być prawda, bo raz pierwszy od wielu lat Julia za nikim nie ganiała i nikogo nie potrzebowała. Ta samowystarczalność i niezależność otaczała ją obecnie jak najlepsze perfumy i była przekonana, że właśnie stąd pochodzi ta cała energia, która zazwyczaj ludzi przytłaczała. Wiedziała, że jeśli się na coś uprze to sięga po to jak taran, więc obecnie walczyła ze sobą, by przekonać Joan do tego, że jest coś na rzeczy, ale wreszcie taktownie odpuściła.
To nie była jej sprawa, a sam fakt tego, że długo się nie widziały, sprawiał, że nie powinna wściubiać nosa w nieswoje sprawy. Przecież sama tego też by nie chciała, gdyby jeszcze miała jakieś życie osobiste. To jednak teraz cierpiało z powodu zamknięcia się w pracowni, więc z chęcią posłuchałaby plotek o tej części rodzeństwa Terrell.
Ta druga, brzydsza i wcześniej interesująca ją bardziej, teraz stanowiła dla niej temat tabu. Jak i to całe niedorzeczne rozstanie, które nadal burzyło krew w jej żyłach, a Crane potrafiła być absolutnie niebezpieczna w złości, więc wolała to zostawić.
- Jakim rodzajem twojej przyjaciółki trzeba być, żebyś zaczęła gotować? - i oblizała nieco wargi sugerując odpowiedź. Dobrze, próbowała jej wysłać nieco dwuznaczne sygnały, ale zwyczajnie była ciekawa tego, co tam się dzieje. - Nadal nie sprzedałaś tego domu? - zagadnęła, miała w końcu zostać w tym miejscu na trochę, a całkiem jej zeszło. Była ciekawa czy ponownie traktuje tę podłą mieścinę jako swój dom czy mimo wszystko chce stąd uciec jak najdalej.
- Nie umiem w kłamstwa. To moja największa wada - zaprzeczyła śmiejąc się i ruchem głowy wskazała jej na wino. W końcu miały kosztować życia, a nie skupiać się na przeszłości, która poniekąd ich rozdzieliła. Wiedziała, że ten mężczyzna będzie nad nimi wisiał jak fatum, więc na przekór postanowiła patrzeć tylko w przyszłość, w której nie było miejsca na żadną osobę, która by ją kontrolowała.
Nathaniela również, więc skinęła głową.
- Nie zamierzam tam nawet chodzić na drinka i tak, wystawa! - było w tym okrzyku coś absolutnie wyjątkowego, ale czego spodziewać się po dziewczynie, dla której sztuka stanowiła część życia?
- A nie dostałaś zaproszenia, bo jeszcze ich nie rozsyłam. Na razie zjawiłam się tutaj i dopinam szczegóły plus JA naprawdę sprzedaję dom - wzruszyła ramionami, bo tu nie wydarzyło się nic dobrego.
Nic wartego wzmianki, więc zrobi to bez żadnego zawahania. - A przyjdziesz z przyjaciółką, jeśli cię zaproszę? -tak, Julia rzadko odpuszczała i potrafiła być przez to wyjątkowo nieznośna. Zupełnie jak bahor, który domagał się uwagi.


Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Bez takich. Już się nie sprzedaje. – Wycelowała w Julię palcem przyłapując się na tym, że właśnie zdradziła coś, o czym jeszcze nigdy nie wspominała. Crane wiedziała, że Joan siedziała w pace, a potem w Perth miała do czynienia z nieprzyjemnymi typami, ale nigdy wprost nie nazwała się dziwką (którą była). Miała więc nadzieję, że kobieta uzna to za żart podsycany sugerowaną dwuznacznością. – To nie ten rodzaj przyjaciółki. – Ciężko powiedzieć jakim rodzajem były. Czasem twardym i nieco chrupkim a czasami miękkim jak świeżo upieczonej bułki. – W porządku. Raz to zrobiłyśmy – Nie było co się oszukiwać ani tym bardziej okłamywać Julli. – ale to się stało pod wpływem chwili. Znam Val jeszcze z czasów więzienia i bardzo mi wtedy pomogła. Troszczyła się o mnie, więc kiedy ją zobaczyłam po tych osiemnastu latach znów poczułam się bezpiecznie. – Tamto uczucie, jeszcze z zakładu karnego, powróciło do niej przypominając spokój, który czuła siedząc w jednej celi z Warren. Przy niej mogła być sobą i zawsze mogła liczyć na to, że starsza koleżanka ją obroni. Na tym właśnie opierało się pierwsze intymne spotkanie, którego żadna nie planowała. Sama Joan nie przewidziała seksu, ale po prostu chciała pochłonąć to przyjemne poczucie bezpieczeństwa, a jak inaczej to zrobić jak nie przyklejając się do drugiego ciała?
- Niestety. – Westchnęła ciężko na wzmiankę o domu i zmartwiła się uświadamiając sobie na jak długo utknęła w Lorne Bay. – Na szczęście za parę dni dostanę przelew i wtedy.. -Dłonią wykonała gest do przodu, jakby leciała, spadała stąd jak najdalej, a jednak był to marny lot. Mało przekonujący, bo choć od samego początku planowała opuścić Lorne Bay i wcale nie zmieniła zdania na temat miasteczka, to czy powinna zostawiać Warren, kiedy tamta miała kłopoty?
- Śpieszno ci, żeby mnie upić, co? – Puściła do niej oczko i sięgnęła po wino bardzo teatralnie tworząc scenę degustacji, która z boku wyglądała jak wyrwana z reklamy. Delikatne przechylenie kieliszka, krwisty płyn muskający wargi, mały łyk i to znaczące pożądliwe spojrzenie, kiedy już spróbowała alkoholu, na który teraz mogłaby się rzucić i wykorzystać; trzeba przyznać, że Joan umiała się sprzedać.
Swego czasu sprzedawała fantazje. Sama nią była.
- Przecież mówię, że lada dzień dostanę przelew. – Wiedziała, że to przytyki, dlatego z rozbawionym uśmiechem powoli i dokładnie wypowiedziała każdy wyraz aby to dotarło do głowy Julii (albo po prostu chciała przekonać samą siebie, że to nareszcie się dzieje). – Może sama nauczę się malować i będę zgarniać te wszystkie miliony, które ty masz. – Na pewno przesadzała. Nie miała pojęcia, ile Julia zarabiała na obrazach i tak naprawdę nie zależało jej na tej wiedzy, bo (już) nie szukała sponsora. Po prostu szukała sposobu na życie. Kto wie? Może miała ukryty talent? – Wróciłaś tu po to aby sprzedać dom? – zapytała mając wrażenie, że mówi o sobie a nie Crane, której dokładnie się przyjrzała. Czuła, że kobiety nic tutaj nie trzymało, zaś wystawy należało organizować w większych miastach. Nawet Cairns było za małe jak na tak wielki talent.
- Wiesz, że to będzie wyglądać tak, jakbym zapraszała ją na randkę? – Jasne, że podstępna Julia o tym wiedziała, ale należało jej przypomnieć i pokazać, że podstępne zachowanie nie umknęło Terrell. – Tak, wiem. Zaraz zapytasz – co w tym złego? – Właśnie, co? Wiele rzeczy. Po pierwsze Joan nie była pewna, czy Warren w ogóle zechce gdziekolwiek z nią pójść po tym jak Joan przyznała się, że była uliczną kurwą, a potem nieco bardziej ekskluzywną dziwką z szybkim awansem na prywatną laskę pewnego sponsora. – A czy ty z kimś przyjdziesz? – odwróciła kota ogonem uśmiechając się cwanie i delektując winem, którego smak wcześniej skomentowała znaczącym pomrukiem.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Każdy się w jakiś sposób sprzedaje. Nie każdy po dobrej cenie - wzruszyła ramionami, bo chyba była ostatnią osobą, która powinna wygłaszać jakieś wzniosłe morały o tym, że ciało jest świątynią. Jeśli jej było to zapewne taką aztecką, bo uczęszczaną przez wielu kapłanów i kapłanki. Nigdy nie przeszkadzała jej pewnego rodzaju rozwiązłość, ba, nawet nigdy nie nazywała tego w ten sposób. Po prostu brała to co chciała i na dodatek od ludzi, którzy chcieli jej dać. Jak dla niej układ był całkiem jasny, a jeśli Joan brała za to pieniądze to tylko chwaliło się, że była kobietą przedsiębiorczą.
Mniej więcej tak wyglądała filozofia życiowa Julii Crane, choć prościej byłoby ją zamknąć w stwierdzeniu, że do niczego się nie wtrącała.
- Wiesz, miałam kiedyś taką przyjaciółkę - uśmiechnęła się ciepło na myśl o Marceline, choć minęły już miesiące odkąd ostatnio się widziały. Nie wiedziała czy jeszcze ją przygna w te strony, ale zdecydowanie wiedziała, że takie zdarzenia pod wpływem chwili również mają znaczenie. - Czasami myślę, że była jedną z dwóch wielkich miłości mojego życia. Nigdy jej o tym nie powiedziałam i są chwile, gdy tego żałuję, zwłaszcza że te wydarzenia pod wpływem chwili z nią były nieziemskie - pokazała jej język i uśmiechnęła się lekko. Każdy miał jednak swoje doświadczenia, a ona musiała przestać swatać ludzi, nawet jeśli potrzebowała szczęśliwego zakończenia w swoim życiu.
Ostatnio zdecydowanie miała ich zbyt mało.
Musiała też stwierdzić, że odejście Joan wcale nie przypadło jej do gustu. To nie tak, że po powrocie do tej zapadłej dziury chciała zdecydowanie odnowić z nią kontakt. Chodziło raczej o to, że wiedziała, że tu się znajduje i nic ją nie wypłoszy z tego sennego miasteczka. Dla niej Terrell mimo wszystko była symbolem stałości miejsca, w którym nic już nie było tak jak wcześniej. To dlatego tak namiętnie dopytywała.
- Wiesz, że będę tęsknić? - bo Julia nauczyła się przez ostatni rok odpuszczać i nie traktować ludzi jako jedynej stałej, nawet jeśli (całkiem możliwe) miało pęknąć jej potem serce. Uniosła ręce do góry w poddańczym geście, gdy jeszcze raz powtórzyła, że tak, wyjeżdża. Cholerne ptaki i ich migracja. Właśnie tak czuła się jako stary- nowy przybysz po miesiącach z dala od tego miejsca.
- I nie obraź się, ale jakbyś miała zrobić karierę w malarstwie to już byś o tym wiedziała. Poza tym większość z nas to bananowe dzieciaki, które mają dobry fundusz powierniczy i mogą sobie pozwolić na tego typu zawód - wzruszyła ramionami, bo przecież była jedną z tych uprzywilejowanych, nawet jeśli ciężko pracowała na swoje studia i odcinała się od rodziców. Specyficzne i znaczące nazwisko otwierało jej jednak drzwi na oścież, te same, które dla innych ludzi były zamknięte na klucz.
To właśnie dlatego musiała sprzedać dom, który od zawsze kojarzył się z jej strefą komfortu.
- Nie do końca. Wróciłam, żeby wystawić prace i przy okazji pozbyć się domu. W mojej nie straszy zabita matka, a mąż nieudacznik i kochanek, który mnie porzucił - parsknęła, bo po winie miała zdolność w zamienianie wszystkiego w czarny humor.
- Możesz jej powiedzieć, że to JA chcę ją poznać. Lubię dziewczyny - wzruszyła ramionami i może nie była to najbardziej dorosła prowokacja, ale wszystkie chwyty były dozwolone, prawda?
Najwyraźniej jednak obie nie brały jeńców, bo temat zszedł nagle na wybory uczuciowe Julii i skłamałaby, gdyby nie stwierdziła, że to właśnie osoba Dillona przyszła jej na myśl. Szybko jednak odgoniła tę niedorzeczną myśl i zaśmiała się.
- Och, z Flannem Rohrbachem - nie wiedziała na ile Joan jest świadoma kim on jest, ale może przeglądała strony z plotkami. - I jakbyś pytała… Ma żonę, a znamy się jakieś dziesięć lat - pominęła fakt, że znali się bliżej niż powinni ze względu na partnerkę mężczyzny, ale przecież sam uznawał, że ma teraz kochankę, więc czy żona miała jakieś znaczenie?
Kluczem było jedynie to, że był tylko przyjacielem.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Bardzo mnie cieszy, że miałaś udane życie seksualne. – Posłała kobiecie delikatny uśmiech krótko komentując wzmiankę o dawnej przyjaciółce. Wykorzystała to, żeby nie rozwijać tematu Warren, który uważała za skomplikowany w jej życiu. Konkretniej taki, który zaburzył jasny zamysł z jakim przyjechała do Lorne Bay. Sprzedać dom i wyjechać; to było bardzo proste. Tak proste, że bardzo cieszyła się na samą myśl, kiedy musiała przyjechać do znienawidzonego miasteczka. Ta radość sprawiła, że wciąż usilnie trzymała się tamtego planu. Prostej drogi, którą sobie nakreśliła po wielu zakrętach, skrzyżowaniach, zawijasach i innych skomplikowanych ścieżkach.
Wreszcie miała wyjść na prostą, która zwana była również nowym początkiem z dala od Australii.
- Wiem – odpowiedziała cicho i choć sama będzie tęsknić, o czym pomyślała wspominając Warren, to wciąż była uparta w tym co postanowiła. Tyle czasu spędziła w klatce zwanej ulicznym życiem, że musiała wreszcie poznać świat. Pozwiedzać, zobaczyć coś więcej, jak Crane albo sama Warren, która opowiadała o swojej podróży (głównie po Europie) z byłą narzeczoną.
- Szkoda, że rodziców się nie wybiera. – Pech chciał, że przypadła jej pani Terrell. Niektórzy mówili, że była nierozgarnięta, chociaż tak naprawdę walczyła z chorobą psychiczną i może byłoby to ok gdyby posiadała więcej hajsów. Bogatym płazem uchodziły wszelkie psychiczne odchyły albo po prostu stać ich było, żeby się leczyć (żeby ktoś ich wysłuchał w świecie pełnym egoistycznych dupków).
- To dobra decyzja. – Przytaknęła na sprzedaż domu i nieco wyżej uniosła kieliszek, żeby zetknąć się z drugim szkłem w ramach toastu. – Za pozbycie się nawiedzionych domów. – Posłała kobiecie pokrzepiający uśmiech, którego również sama potrzebowała. Od zawsze uważała, że sprzedaż domu to jedyna słuszna decyzja, z którą niestety parę osób się nie zgadzało. Raz nawet ktoś zaproponował, żeby spróbowała tam zamieszkać w ramach walki z koszmarami, ale to świadczyło tylko o tym, że ów osoba nie miała pojęcia czym one były. Żyła w bajce i nie pojmowała, że do piekła się nie wracało.
- Jakoś niespecjalnie to odczułam. – Że Julia tak bardzo lubi dziewczyny, bo jakoś nigdy nie próbowała „polubić” Joan, co było przytykiem do próby sprowokowania zazdrości. – W sumie jestem ciekawa, jakby zareagowała. – Czy byłaby zazdrosna, gdyby Warren z ochotą przyjęła zaproszenie od obcej kobiety, która potem by ją podrywała? Nie myślała w tej chwili konkretnie o Crane, ale o samym zamyśle powstania takiej sytuacji, na której wspomnienie jednak poczuła się dziwnie.
Musiała się ogarnąć.
Nie od razu skojarzyła wspomnianego przez Julię mężczyznę. Jedynie przytaknęła na tę informację i zaraz zmarszczyła brwi.
- To czemu nie idzie z żoną? – Pytanie było oczywiste, bo to były jednak ważne wydarzenia, podczas których (o czym Joan doskonale wiedziała) mężczyźni lubili się chwalić swoimi kobietami. – Myślisz, że żona nie będzie zazdrosna? – Nie oceniała, ale też nie życzyła Julii kłopotów. Przecież sama swego czasu sypiała z żonatymi facetami, ale miała ten luksus, że nikt o tym nie wiedział. Tu mowa była o wystawie, podczas której plątać się będzie wiele osób a ludzie uwielbiają gadać (kochają plotki). – Nie chcę, żebyś nagle zapukała do mych drzwi z podrapaną twarzą – wyjaśniła, skąd to całe zainteresowanie małżonką wspomnianego mężczyzny. - Kobiety potrafią być strasznie mściwe. - Nawet jeśli Crane podkreśliła, że teoretycznie nic nie łączyło ją z Flannem to pani żona na pewno dopowie sobie co trzeba.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Może i udałaby się jej ta zmiana tematu, gdy nie fakt, że wycelowała w nią palcem i stwierdziła całkiem poważnie:
- Terrell, ty nie zmieniaj tematu!
Mogłby jednak przysiąc, że Joan z chęcią słuchałaby o wszystkich jej dziewczynach, byle by tylko nie drążyć tematu tej tajemniczej kobiety. To jedynie świadczyło o tym, że musiała jej nieźle zakręcić w głowie i Julia już zacierała rączki na myśl o tym, że kiedyś ją pozna. W końcu jak do tej pory nigdy nie miała możliwości oglądania w naturze zakochanej przyjaciółki i z pewnością był to widok wart uwagi. U Crane tego typu wydarzenia były jak cykliczne święto i to zazwyczaj wypadające co jakieś kilka miesięcy, więc nie przywiązywała się do tego (i do adoratorów) zbytnio. Ostatnia zdobycz wprawdzie mieszała jej w głowie, ale nie aż tak, by się wyrzec uzyskanej w końcu wolności i niezależności.
- Ale musisz to zrobić, prawda? - nie narzucała jej żadnej stagnacji. Nikt tak jak Julia nie wiedział, że czasami trzeba spalić za sobą wszystkie mosty i ruszyć przed siebie. Tyle, że powroty bywały cholernie trudne jak można było zauważyć na załączonym obrazku. W końcu siedziała tutaj z siostrą swojego byłego partnera i ojca swojego dziecka.
O tym czasie powinni cieszyć się z małego, który już by raczkował, a nie opowiadać sobie o miłosnych podbojach albo rodzinach.
- Myślisz, że wtedy wszystko byłoby inaczej? Gdyby byli inni? - częściej niż wcześniej pytała i drążyła, ale zawdzięczała to głównie rozmowom z nią. Tyle, że u Joan to raczej była kwestia niczego innego, a bycia psychologiem. Julia zaś usiłowała nauczyć się słuchać ludzi poza sobą, czego wcale nie ułatwiało wybujałe do granic możliwości ego.
Jak i fakt, że wstawiła się całkiem szybko, ale przecież rzuciła alkohol na dobre i jej głowa raczej nie należała do najmocniejszych. Podobnie jak serce, więc uśmiechnęła się tylko lekko na wspomnienie nawiedzonego domu. Pewnych gości z niego będzie pamiętać na dobre.
Zaśmiała się jednak, gdy Joan stwierdziła, że nie jest biseksualna, bo nigdy jej nie podrywała.
- Proszę, proszę… Ależ ty masz mniemanie o sobie, mała - zachichotała. - A może zwyczajnie nigdy mi nie podobałaś albo nie było okazji? - i zupełnie jakby dla udowodnienia swojej tezy delikatnie przejechała palcem po jej ustach. Raczej zwyczajnie nigdy nie trafiły na odpowiedni czas. Najpierw ona spotykała się z jej bratem, teraz Terrell miała swoją tajemniczą nieznajomą. Tego typu rewelacje nie wpływały dobrze na romansowe zamiary, nawet jeśli Crane nigdy nie była jedną z tych powściągliwych.
Wręcz przeciwnie, gdyby tylko dziewczyna dała jej sygnał to pewnie już za chwilę by ją całowała jak wariatka, bo nigdy nie była zbyt pruderyjna oraz nie trzymała się chorych zasad monogamii. Szanowała jednak fakt, że nie wszyscy mają do tego takie luźne podejście i że czasami nie powinna zmuszać ich do tej zmiany.
Uśmiechnęła się, gdy temat podryfował na bezpieczne wody Flanna.
- Nie sądzę. On ma kochankę, więc pewnie do czasu mojej wystawy będzie smutnym rozwodnikiem. Jeśli nie to chętnie pobiję się z kimś w kisielu - parsknęła, bo przecież akurat jego żona była najbardziej niemrawą osobą, jaką znała.
Chciałaby, żeby stała się mściwa i pewna siebie, ale nie mieściło się to zupełnie w jej uległym i jakże mdłym charakterze.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Czuje, że tak. W Australii już nigdy nie będę czuć się dobrze. – Nie tylko z powodu tego, że była osobą skazaną, o czym na przykład musiała wspominać podczas rozmowy o pracę, ale także przez niebezpieczne towarzystwo, w które wpakowała się w Perth. Australi nie była dla niej bezpiecznym miejscem. – Nie mówiąc już o Lorne Bay, w którym nie mogę się swobodnie poruszać. – Starała się ignorować ludzi wytykających ją palcem, ale z drugiej strony czemu miałaby tak żyć i na to pozwalać? Na dłuższą metę udawanie, że wszystko było ok nie zadziała. Terrell wystarczająco długo udawała kogoś, kim nie była aby teraz znów się do tego zmuszać. – To dlatego sytuacja z NIĄ jest taka skomplikowana. – Skoro wcześniej Julia wypomniała jej zmianę tematu, to swobodnie do niego wróciła dając do zrozumienia, czemu rozmowa o tym była trudna. – Z jednej strony mam ochotę się na nią rzucić, pieprzyć całą noc, a potem przytulać przez cały dzień, ale to doprowadzi do uczuć, które wybitnie zrujnuje, bo nie zamierzam rezygnować ze swego planu. – Wyjedzie bez względu na wszystko. Wiedziała, że to będzie trudne i stanie się jeszcze gorsze, kiedy zbyt mocno otworzy się przed Warren. Nie mogła więc sobie pozwolić na zbliżenie, bo przez to zrani siebie i Val. Zniszczy fundament, który lata temu zbudowały i jaki gdzieś tam zasklepiał się w minimalnych pęknięciach powstałych przez czas ich rozłąki.
- Na pewno. – Jedna zmienna mogła obrócić życie do góry nogami. – Tylko, że wtedy być może nie byłabyś artystką a ja.. – zamyśliła się na moment i skrzywiła z niesmakiem. – Kiepsko, że nie potrafię podać żadnej dobrej rzeczy o sobie, za którą bym tęskniła w innym życiu. – Bycia psychologiem nie zaliczałaby do sukcesów. Została nim tylko ze względu na matkę. Bez jej wpływu na wychowanie Joan, kto wie kim dziewczyna by teraz była. Jaką ścieżkę kariery by wybrała zwłaszcza, że już w poprawczaku uważano ją za mądrą. Cóż, jako jedyna z osadzonych ukończyła maturę, więc to już był sukces.
Delikatnie uniosła kąciki warg, na których poczuła delikatny dotyk.
- Moja droga, ja się wszystkim podobam. Duże usta, cycki, idealny tyłek i zabójcze ciemne spojrzenie. – Często ludzie mówili, że miała sarnie oczy, ale ona wolała pozostać przy zabójczym spojrzeniu, które zaprezentowała i teatralnie zatrzepotała rzęsami tak, jakby zamierzała poderwać Julię. Słusznie jednak zauważono, że nigdy nie miały ku temu okazji. Dziwnie byłoby podrywać dziewczynę brata a teraz, pomimo swego zaprzeczenia co do posiadania dziewczyny, jakoś nie miała ochoty flirtować z kimkolwiek. To przez szaloną ex Warren i nutkę zazdrości, którą Terrell poczuła, bo cholera była piękna i wysoka jak żyrafa (z długimi seksownymi nogami).
- Zawsze mnie dziwiło – zaczęła dolewając sobie wina, które wyjątkowo dobrze jej wchodziło. Miała nadzieję, że Crane miała drugą butelkę. Wprawdzie Joan zarzekała się, że nie urżnie jak świnia, ale dwie butelki to jeszcze nie był szczyt możliwości. Kiedyś pijała o wiele więcej aby znieść te wszystkie obleśne świnie, które na nią właziły. – jakim cudem żony nie wiedzą o kochankach męża a jeśli wiedzą, to czemu nic z tym nie robią? – Sama ciągle była kochanką i choć nigdy nie chciałaby zostać oblana kwasem (w ramach zemsty) to nieraz głowiła się, jak złe musiało być życie, żeby nie chcieć o nie walczyć. Tak właśnie myślała o żonach „swoich facetów”. Miały zbyt fatalne życie i nic z tym nie zamierzały zrobić. Byle jakoś dotrwać i udawać do jutra, niedzieli, końca miesiąca, roku.. i tak w kółko. – Żal mi ich. – W ten żałosny sposób. – Jednak ten twój przyjaciel nie będzie smutnym rozwodnikiem. – Musiała złapać Julie za słowa. – W końcu ma kochankę chyba, że ta także go rzuci. – Strzał w oba kolana.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Dawna Julia pewnie powiedziałaby coś w stylu, że miłość przecież zniesie wszystko i im się poukłada, ale ta była na tyle dojrzała, by wiedzieć, że samo uczucie nie wystarczy. Nie mogła przecież odmówić sobie tego, że kochała Hyde’a i jak się skończyło? Nie było cudownego i żyli długo i szczęśliwie, a ona wprawdzie nie pozwalała sobie na luksus złamanego serca, ale i tak przeżywała po swojemu, więc uśmiechnęła się w ten jeden wspierający sposób.
- A może ona by pojechała z tobą? Nie każdy wyjazd kończy się jak ten mój. Może gdzieś byście odnalazły szczęście, a ja na starość bym przyjeżdżała bawić wasze słodkie brzdące - aż jej się ciepło na tę myśl zrobiło, bo choć nie wiedziała czy Joan nawet planuje dzieci to była przekonana, że zasługuje na jakąś namiastkę rodziny, choćby nawet stanowiła ją ta cała dziewczyna z opowiadań plus koty.
- Poza tym dobrze, jesteś twarda, stanowcza, a i tak pewnie kończysz między jej udami i niespodzianka, uczuciami nie możesz kierować i wmawiać sobie, że się nie pojawią. Skurczybyki potrafią przechytrzyć nawet te najtwardsze jednostki - zaśmiała się, bo mówiła głównie o sobie. Ile razy ona sobie tak wmawiała, że bez uczuć, że tylko seks, a potem jak głupia szczerzyła się do smsa od ortopedy. Postanowiła jednak odsunąć od siebie te podejrzenia i skupić się na jedynej poszkodowanej.
- Ale myślę, że wyjazd to dobry pomysł, wiesz? Czasami tylko utrata czegoś sprawia, że rozumiemy, ile to dla nas znaczyło. Tak przynajmniej mówił Coelho - i szturchnęła ją w bok, bo chciała mimo wszystko ją rozweselić. Wprawdzie to było tak różne od tamtej Julii, którą Joan znała, ale szczerze wierzyła, że ten entuzjazm to żaden mechanizm obronny, a fakt, że zamknęła za sobą pewne sprawy i rozpoczynała nowy etap w życiu. Ten z wystawą, malarstwem i byciem szczęśliwą jako singielka.
Dobre sobie, w to ostatnie nawet ona nie wierzyła.
Uśmiechnęła się jednak, gdy wspomniała o perspektywie innego życia dla nich. Z prostego powodu.
- Nie, musiałabym być malarką. To było mi pisane - i tego była pewna, bo przy swoim skomplikowanym życiu i tak najbardziej Julię Crane definiowała sztuka. Nie potrafiłaby wyobrazić sobie innego scenariusza niż tego w którym malarstwo gra główną rolę. Niezależnie od tego ilu mężczyzn i kobiet miała w swoim życiu czy pracowała w podłym Shadow nigdy nie porzuciła swojej pasji i dlatego teraz tak promieniała, bo wiedziała, że wielkimi krokami zbliża się wystawa i wszystko będzie skupione na jej projektach.
To było zaraz ekscytujące, jak i przerażające, więc dlatego beztroskie wino ze świeżo odzyskaną przyjaciółką pomagało.
Może i atmosfera się im nieco zagęściła przez temat, który poruszyły, ale nie mogła przestać się śmiać.
- Zabójcze spojrzenie? Serio? Och, ustrzel mnie - i nieoczekiwanie pocałowała ją w usta, ale zdecydowanie nie było to jakieś namiętne, po prostu zrobiła to, by jej pokazać, że to nigdy nie było to, bo zaraz ponownie się roześmiała. - Ale fakt, cycki masz ładne. Ta cała twoja Val powinna cię dla nich zatrzymać - stwierdziła okiem fachowca i faktycznie spod stołu wyjęła drugą butelkę. Niegdyś piły znacznie więcej i nie sprawiało im to kłopotu, więc łyczek wina zdecydowanie nie zaszkodzi.
- Jak mam być szczera to ich małżeństwo jest jakieś martwe - zastanowiła się. Śmiało rozprawiała o nich, bo i tak Joan nie znała ich osobiście, a babskie spotkanie musiało opierać się na ploteczkach. - Wiesz, niby to on powinien być zły, bo ma romans, ale ta baba zachowuje się jak muzealny eksponat. Nawet jej nie interesuje gdzie on jest i z kim, byle kasa się zgadzała - wzruszyła ramionami, bo mimo sympatii do Flanna cała ta sprawa jej nie obchodziła na tyle. - I tak, na swój sposób właśnie tak ją żałuję - przyznała i parsknęła, gdy Joan złapała ją za słowa. - Okej, to nie on! Ktoś mi się podoba, ale to nie on - zaprzeczyła, bo Terrell gotowa pomyśleć, że chce wygryźć jego kochankę, a to nie była prawda.

Joan D. Terrell
ODPOWIEDZ