przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie chciała się w to dłużej bawić. Wszystkie te intrygi, detronizacje i szantaże zaczynały ją męczyć. Nie weszła w ten świat dla własnej, ewentualnej satysfakcji. Potrzebowała pieniędzy, aby pomóc ciotce w walce z nieuleczalną chorobą. Nie była materialistką. Większość kasy składowała na czarną godzinę i równolegle wspomagała finansowo Aubree, faszerowaną kolejnymi lekami i terapiami.
Nigdy nie przyznała się przed ciotką, w jaki sposób zarabiała tyle pieniędzy. Wszystko razem z kuzynami zatuszowali pod pretekstem dochodów z wypożyczalni łódek. To było bezpieczne rozwiązanie. Mały biznes stał się poniekąd pralnią brudnych pieniędzy, zbieranych w szczytnym celu.
Już dawno temu powinna przejść na emeryturę, ograniczając swoją działalność do dłubania w drewnie.
Przytaknęła krótko. Nie widziała powodu, dla którego miałaby mydlić Joan oczy. Kobieta zasługiwała na prawdę, tym bardziej po niezapowiedzianej wizycie.
W końcu opadła na krzesło przy stole, palcami przecierając powieki. Naprawdę obawiała się tego, że Terrell mogłaby odejść bez słowa, pod osłoną nocy. Warren kilka chwil wcześniej jawnie okazała swoją słabość, pozwalając na zaistnienie całej tej popapranej akcji Mii. Gdyby tylko była uważniejsza w trakcie powrotu do Lorne, nic podobnego nie miałoby miejsca, a Joan przespałaby spokojnie całą noc. Pieprzone wyrzuty sumienia…
To prawda, była zmęczona. Teraz jeszcze wyraźniej odczuła ciężkość powiek, motywującą do przejścia w stronę sypialni. Pozostała jednak w tym samym miejscu, czując na ramieniu dotyk. Odruchowo przykryła dłonią tę drugą, pozwalając sobie na przedłużenie tej chwili. Obecność Joan zawsze ją uspokajała. Koiła zszargane nerwy i przynosiła stopniowo odprężenie, wzmagające senność. Najchętniej położyłaby się na kanapie, obok Terrell, ale chciała naruszać jej komfortu. Sama z własnej woli porwała się na zainicjowanie dotyku, ale to wcale nie musiało oznaczać całkowitego zmniejszenia dystansu.
- Przepraszam - wymamrotała cicho, bo tylko te słowa obrazowały to, jak głupio się teraz czuła. Najpierw spławiła Joan przy wciskaniu w siebie alkoholu, a później przyczyniła do tej nieprzyjemnej wymiany słów, o której nie chciała dłużej myśleć. To tylko bardziej by ją rozjuszyło, prowokując ostatecznie do złożenia Mii niezapowiedzianej, wcześniejszej wizyty.
Musiała odpocząć.
Z wolna, zabierając ze sobą pistolet, przeszła w końcu do sypialni, aby zalec na łóżku bez zdejmowania ubrań. Wciąż odczuwała lekkie kołysanie w głowie, uniemożliwiające dobranie możliwie najwygodniejszej pozycji. Po pięciu minutach przestała zwracać na to uwagę, pokonana przez nużące działanie procentów.

Zbyt szybko położyła się spać po małej alkoholizacji, przez co rano zmagała się z wyraźną suchością w ustach i bólem głowy. Z obolałym żołądkiem dźwignęła się do siadu, rejestrując ciuchy, które miała na sobie wczoraj. Musiała się ogarnąć.
Krzywiąc się, przeszła w stronę łazienki, słysząc w kuchni odgłosy smażenia. Terrell była na miejscu; nigdzie się nie wymknęła, co pozwoliło Warren na spokojny oddech, w trakcie zmywania z twarzy zmęczenia. Przy pomocy szczoteczki do zębów i pasty, pozbyła się dziwnego uczucia w ustach, niechybnie związanego z burbonem. Rozważała jeszcze krótki prysznic, kiedy żołądek zaprotestował, domagając się jedzenia, którego zapach rozniósł się prawie po całym mieszkaniu. Nie miała innego wyjścia.
- Można tak powiedzieć - uznała na dzień dobry, odpowiadając na pytanie Joan. - a ty?
Mogła mieć jedynie nadzieję, że Terrell odpoczęła, pomimo niespokojnej nocy. Co za bajzel.
- Dziękuję - mruknęła, gdy postawiono przed nią talerz świeżej jajecznicy, której kurczowo domagał się żołądek. W pierwszej kolejności upiła łyk kawy, notując sobie w głowie, aby wziąć później tabletkę przeciwbólową. Jeśli miała dalej funkcjonować, musiała się wziąć w garść. Nie da Mii satysfakcji.
O ile przy kacu zawsze miała większą niechęć do jedzenia, zaserwowana jajecznica okazała się wręcz idealna do spożycia. Nie drażniła przełyku swoją strukturą i nie prowokowała nudności, związanych z wypitym w nocy (albo nad ranem) alkoholem. To wszystko sprawiło, że większość dania zdążyła zniknąć z talerza, kiedy Joan przerwała ciszę.
- Tak - Mia we własnej osobie. Co do tego nie było żadnych wątpliwości. Joan, chociaż nie poznała jej osobiście, idealnie dopasowała opis, przytoczony pewnego razu przez Prię. Co do okoliczności przejazdu do Cairns, nie mogła ich ukrywać w nieskończoność. Komuś musiała w końcu zaufać. Od zawsze miała przy sobie zaufanego współpracownika, z którym mogła na głos obgadać pewne kwestie i znaleźć tym samym najlepsze rozwiązanie. Kiedyś była to Leah, Mia, Vasilij, a teraz…
Upiła jeden z ostatnich łyków kawy, po dokładnym opróżnieniu talerza.
- Moje ostatnie zlecenie od Świstaka - to był nadrzędny powód kolejnych wydarzeń. - Gość rzekomo zamówił drogie wazony, które chciał opchnąć kolekcjonerom. Okazało się, że mnie wrobił. Sukinkot użył mieszanki kryształu z jakaś gliną i w ten sposób spreparował wazony. Przekazałam je Świstakowi, a on zniknął. Nim zdążyłam się zorientować, co wchodziło w skład tych przeklętych dzbanów, wyniósł się z motelu. Musiał to planować od dłuższego czasu
Ktoś musiał mu w tym pomagać. Nie ma mowy, aby Boris sam wpadł na tak cwany pomysł przemycenia narkotyków.
- Dlatego też próbowałam go znaleźć - nie mogła przecież dopuścić do tego, aby typ wymknął się ze swoim przekrętem. Chodziło nie tylko o wrobienie Warren, ale i wprowadzenie jakiegoś niesprawdzonego świństwa w obrót po okolicy.
- Mia mnie wyprzedziła, dorwała go - przyznała wreszcie, zatrzymując spojrzenie na ciemnych oczach Joan. - Powiedziała, że „zastanawia się co z nim zrobić” i czeka na moją opinię.
Nie oczekiwała tego. Jedyne, czego chciała, to spokoju. Po ostatnim zleceniu tym bardziej utwierdziła się w tym przekonaniu.
- Nie mam ochoty brać udziału w tych przedstawieniach.
Jednym słowem, musiała wymyślić inne rozwiązanie. Spróbować myśleć jak Mia, aby wykurzyć ją własną bronią. Być może będzie musiała poruszyć pewne dawne kontakty, ale miała w tym szczytny cel. To zaszło już za daleko.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Z kubkiem w dłoniach wysłuchała Warren. Wiedziała, że ta dostała zlecenie od Świstaka, bo przecież przez to długo się nie widziały. Przez milczenie Joan również, ale wyprawa łodzią również odebrała im czas. W tamtej chwili jednak nie dopytywała, co za towary przemycała Pria. O niektórych rzeczach lepiej nie wiedzieć lub nie poddawać ich ocenie, jak teraz. Nie zamierzała złościć się na kobietę, że tak łatwo ją podpuszczono. Że dała się oszukać i na dodatek pozwoliła aby Mia ją śledziła. Nie widziała w tym żadnego błędu. Tak już miało być i tyle.
Z drugiej strony, może gdyby Pria tamtego dnia nie spotkała Joan to byłaby ostrożniejsza? Może dostrzegłaby chytrość Świstaka i wyczułaby jego niecny plan?
Mogła gdybać w ten sposób, ale to nie miało sensu. Stało się. Szukanie winy w przeszłości to rozdrapywanie ran, których nie życzyła Warren ani sobie (chociaż w przypadku samej siebie to znacznie trudniejsze).
- Wiedziałaś to, od kiedy wróciłaś z wyprawy. – Miała na myśli spreparowanie wazonów, co wyjaśniało niektóre zachowania Warren, a raczej jej spięcie na ramionach, którego nie dało się tak łatwo ukryć jak emocji za maską na twarzy.
Upiła łyk kawy ze spokojem wpatrując się w Prie, której spojrzenie napotkała.
Dorwała go.
Więc takim typem osoby była Mia. Sprzątała śmieci, które jej przeszkadzały. Nie mijała ich, nie przechodziła obok uznając, że są nic nie warte.. zgarniała i planowała co z nimi zrobić. To brzmiało ostro i na tyle wymownie, że nie pozostawiało Joan wielkiego pola do snucia podejrzeń. Świstaka czekał marny koniec. Nawet jeśli jakimś cudem zgodzi się podporządkować Mii to i tak będzie miał spieprzone życie.
- Nie masz ochoty, ale nie posiadasz zbyt wielu opcji? – zapytała czując, że kończy za nią zdanie. W tej chwili właśnie tak mogło być. Zero planu. Tylko przymus ze strony Mii, która określiła termin spotkania. – Czemu chce, żebyś ty zdecydowała? Pogrywa sobie? – Czy kiedyś Warren wykazywała chęć wdrożenia się w ten świat, bo na cito potrzebowała pieniędzy?
Przez cały czas Joan była spokojna decydując się na terapeutyczną postawę. Nie, nie zamierzała analizować Prii; to nie byłoby fair. Zamierzała jej wysłuchać i nie oceniać. Nigdy tego nie robiła. Kiedy dowiedziała się o przemytach, nawet nie wspomniała, że to durne bo w przypadku wpadki Warren wróci za kratki (o czym sama zainteresowana na pewno wiedziała). Każdy żył po swojemu i w sposób w jaki uważał za.. jedyną z opcji.
Wbiła spojrzenie w ciemny napar czując przeszywający ból płynący wraz z myślą o szczerości. Od samego początku wiedziała, że to wszystko spieprzy. Czuła, że Warren już nie będzie patrzeć na nią w ten sam sposób, ale nie mogła tak dłużej. Tak czy siak ledwie ze sobą rozmawiały. Głównie z wyboru Joan, ale to wszystko miało swoje podłoże w tym, do czego przyznawać się nie chciała.
Musiała.
- Mia miała rację – wyznała cicho. – Mówiła prawdę na mój temat. – Przełknęła ślinę i uniosła wzrok niepewnie spoglądając na Prie. – Jestem.. – Mocno zacisnęła wargi szybko łapiąc się na tym, że wciąż tak o sobie myślała. – Byłam – poprawiła. – dziwką. – Powiedziała to. Wreszcie to z siebie wyrzuciła i wcale nie poczuła się lepiej. Wręcz przeciwnie. Było jej gorzej, ale zarazem poczuła większą odwagę do powiedzenia więcej - dosłowniej. - Właściwie większość mojego życia to kurwienie się za pieniądze albo inne profity. - Koniec ściemniania. - Byłam prostytutką na ulicy, a potem luksusową panią do towarzystwa. - Prezentowała się idealnie, co spodobało się wielu facetom z wypchanymi portfelami. - Niby jak dojechałam z więzienia do Lorne? - Za marnych parę dolarów, które dostała od państwa? Jasne, że musiała obciągnąć obleśnemu kierowcy tira.
Niespodziewanie poczuła, że mogłaby o tym mówić. Zrzucać na siebie kolejne ochłapy przeszłości, jakby potwierdzała to, że nie była warta; dobroci Warren ani pomocy, której jej udzielała.
Na szczęście się powstrzymała. Zamknęła buzię, bo to i tak za dużo jak na jeden raz. Jak na poranek po wieczorze pełnym wrażeń. Jak na coś, czego nie dało się przyjąć ze spokojem i wcale by się nie zdziwiła, gdyby Pria wyszła musząc to sobie poukładać w głowie albo kazałaby Joan się spakować.
To nie było coś co trawiło się w pięć sekund.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Krótko pokręciła głową. Wcale nie uważała, że Mia przyparła ją do ściany, bez wielu opcji na wyjście z sytuacji. To, że sama się ujawniła, działało na korzyść Warren. Wiedziała teraz, kto odpowiadał za zniknięcie Świstaka i kto ostrzył sobie zęby na posadę Grega w Shadow. Przy niektórych sprawach Mia nie potrafiła trzymać języka za zębami. Wręcz pragnęła poklasku i atencji, bo idealnie odnajdywała się w centrum uwagi. Praktykowała coś, co Warren nigdy nie uznawała za swoją mocną stronę.
- Mam opcje - właściwie było ich kilka przez co musiała dokładnie zastanowić się nad kolejnym krokiem. - Tego nie jest w stanie mi odebrać.
Nie kontrolowała wszystkich kontaktów Warren, ani tym bardziej, jej myśli.
- Ostatnim razem to ona uciekała przede mną. Chyba już o tym zapomniała…
Albo nie chciała pamiętać, bo to świadczyłoby o pewnej porażce. To dlatego wolała nie poruszać tematu Fidżi, przy wczorajszym spotkaniu. Wyszłaby przed Ramirem na tchórza, a jako szefowa musiała być przecież niezniszczalna.
- Podejrzewam, że chce, żebym z nią współpracowała - to wyjaśniałoby podanie Świstaka jak na tacy, z kokardką na szyi, przed trybunał, złożony z jednej osoby. Tyle, że Pria nie zamierzała tak łatwo dać się kupić. Pamiętała, jak podle czuła się po wydarzeniach na Fidżi i w tamtym czasie nawet głupia butelka wody z marketu przypominała jej o cholernej zdradzie. Straciła wtedy nie tylko wspólniczkę, ale i narzeczoną, co jedynie potęgowało nieprzyjemny ból.
Z trudem przełknęła ślinę, tuż po usłyszeniu o przyznaniu racji słowom Mii, w konkretnym temacie. Nie chciała zbyt szybko nawiązywać kontaktu wzrokowego. Długo odpychała od siebie wariant prawdy, związany z Joan. Widziała pewne poszlaki, a nawet słyszała sugestie, nad którymi nie chciała się dłużej zastanawiać. Nie sądziła, że Terrell w końcu się przełamie i to uściśli, a jednak, słowo dziwka wprost padło z drugich ust, powodując ciaśniejsze zaciśnięcie Warrenowego gardła. Pokręciła głową, bo tak dosłowne nazwanie niegdysiejszej profesji w przypadku Joan, nigdy nie przeszłoby jej przez gardło. Nie sądziła, aby była to upragniona ścieżka kariery, obrana przez dawną przyjaciółkę. Przecież wtedy… ona nawet nie uważała seksu za coś przyjemnego, albo wartego uwagi. Pria ani trochę się temu nie dziwiła, mając na uwadze te wszystkie napaści i nadużycia. Nic dziwnego, że Terrell unikała zbliżeń i pewnych gestów.
Gdyby tylko wyszła wtedy wcześniej z więzienia, do niczego podobnego by nie doszło. Była o tym prawie w stu procentach przekonana, przez co wciąż odczuwała wyrzuty sumienia. Wystarczyłoby tylko w nic się nie wtrącać i jakoś przetrwać te kilka miesięcy, zbliżające do połowy odsiadki. Nie dała rady. Jedna sytuacja wszystko przekreśliła i nie było już możliwości cofnięcia czasu.
Przymknęła oczy, mocno zaciskając zęby. Wciąż trzymała w dłoniach prawie pusty kubek z kawą. Całkiem możliwe, że nie będzie w stanie dopić zawartości do końca.
- Niedługo po tym, jak wyszłam z więzienia, zadzwoniła do mnie Leah. Powiedziała mi, że widziała w Perth kogoś, kto wyglądał zupełnie jak ty.
Mało tego, Joan rzekomo nieźle się bawiła z dwójką mężczyzn, wyraźnie spragnioną wrażeń. Początkowo nie chciała w to wierzyć. Później, stopniowo przyswajając tę informację, czuła złość do samej siebie. Bo przecież, gdyby sytuacja w więzieniu dobrze się potoczyła, dałaby radę dotrzeć do Joan, a nawet pomóc jej w przypadku odrzucenia ze strony adopcyjnej rodziny brata. W więzieniu były prawie nierozłączne, więc na wolności to mogłoby wyglądać całkiem podobnie, prawda?
- Później, wtedy, gdy spotkałyśmy się w Shadow… doskonale wiedziałaś co zrobić, albo powiedzieć w danej chwili - to nie mogło się wziąć znikąd. Pria usilnie blokowała swoje myśli przed snuciem dalszych wniosków, wyobrażania sobie Terrell z jakimiś gośćmi, patrzącymi na nią w zupełnie przedmiotowy sposób.
- Mówiłaś o zawyżaniu średniej, a później o chodzeniu do opery, to…
To wszystko tworzyło jedną, zwięzłą całość, której Warren do siebie nie dopuszczała. Nie chciała o tym myśleć, bo kojarzyła to z cierpieniem. Z czymś, do czego Joan się zmuszała, aby jakoś odnaleźć sens, po gorzkich słowach usłyszanych przez adopcyjnego ojca Hyde’a.
- Czy to dlatego nigdy do mnie nie zadzwoniłaś? - zapytała wreszcie, unosząc wzrok na Terrell. Nie dzwoniła, ani nie napisała, bo była zbyt zajęta w swoim nowym zawodzie? Musiała usłyszeć więcej. Nie było to przyjemne, ale tylko konkrety mogły doprowadzić ją do pewnych wniosków.
- Czemu teraz mi o tym powiedziałaś?

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Zrobisz to? – Pomimo poprzednich słów o tym, że Pria nie chciała brać w tym udziału istniała możliwość, że to jedna z lepszych opcji. Dokładnie nie znała układów w tej okolicy. Nie wiedziała co się opłacało a co nie. Nie była też pewna czy odmowa Mii to słuszna i możliwa decyzja. Najpewniej Warren pomimo starań wyląduje w objęciach swojej ex, która do cna ją wykorzysta uznając za odpowiedniego sojusznika. Ciężko powiedzieć, co będzie dobre a co odbije się czkawką. Terrell nie mogła tego wiedzieć, bo nie obracała się w tym świecie. Już nawet nie chciała, ale gdyby stała pod ścianą, to pewnie odzyskałaby rezon, wcisnęła w obcisłą kieckę i zagrała w grę.
Tylko, że to nie była jej gra. To Pria musiała wymyślić rozwiązanie i tylko ona mogła tu rozkładać karty. Joan jedynie pozostało się przyglądać, a raczej wysłuchać ewentualnych nadziei lub wątpliwości związanych z odcięciem się od powracającej w te okolice Mii.
Wyznanie prawdy; dziwna sprawa. Jeszcze trudniejsza, że nikomu innemu o tym nie mówiła. Wiedzieli tylko klienci i ludzie obracający się w tym konkretnym towarzystwie w Perth. Później, gdy uczepiła się jednego sponsora dającego jej więcej niż się spodziewała – odpuściła. Bywało, że gdy go długo nie było pozwalała sobie na wypady, ale robiła to zdecydowanie rzadziej niż wcześniej. Ta stabilizacja się jej podobała, lecz niestety nie mogła trwać wiecznie.
Nic nie trwało.
Słysząc o Leah uznała, że to bardzo prawdopodobne. Kobieta obracała się w podobnych kręgach, więc nic dziwnego, że widziała Joan w jakiejś szemranej okolicy albo w lokalu z wątpliwą reputacją. Jak Shadow, o którym wzmianka przypomniała Joan, że tutaj próbowała tego samego.
Koniuszkiem języka zwilżyła wargi i cały czas wodziła wzrokiem na boki. Czuła ścisk w sercu, bo wspomnienie tego wszystkiego raniło do żywego. Sprawiało ból, bo właśnie wyrzekała się tej osoby, którą Pria znała z więzienia.
Już nią nie była.
Nie tak całkowicie.
- Wstydziłam się. – Wykonać ten jeden telefon, który być może byłby zbawienny. – W więzieniu powtarzałaś, że jestem mądra i stać mnie na więcej. Wierzyłaś, że wyjdę na prostą, ale – jak sama słyszysz – wcale tak nie było. – Bo z jej warunkami i wyrokiem na karku mogła tylko to. Przynajmniej wierzyła, że tylko tyle jej zostało; marne nic, czego na początku nie brała aż tak do siebie tłumiąc ból po jawnej utracie brata. Podświadomie też karała się za to wszystko. Za marne starania i to, że była nikim (skoro Hyde nie chciał jej znać, w co wtedy wierzyła).
- Bo w końcu dotarłoby do ciebie, że Mia powiedziała prawdę. – Po kolejnej analizie całego spotkania sama by na to wpadła. – Wolałam uprzedzić fakty. – Zanim zostałaby o to oskarżona przez Prie. Wolałaby jej nie zmuszać do zadania tego konkretnego pytania. – Ciężko mi przyjmować pomoc od ciebie, wiesz? – Dach nad głową, laptop, jedzenie i cała reszta. – W życiu nie ma nic za darmo – Przynajmniej w jej życiu. – i boje się, że z cholernego nawyku, przystosowania i codzienności, w której żyłam odpłacę ci się w sposób, jaki znam najlepiej. – Ba, czuła się źle że jeszcze tego nie zrobiła, co mogło wydawać się dziwnie, ale w świecie Terrell było normalne. – Moje ciało to waluta i dobrze znam jego cenę. – Nie musiała tego mówić, ale może to pomoże Prii ją zrozumieć. Pojąć, czemu myślała tak a nie inaczej. – Przepraszam. Wiem, że to trudne, więc jeśli potrzebujesz czasu to ci go dam. – Czas ten mógł skutkować wieloma możliwościami niekoniecznie zadowalającymi dla obu stron. Takie było życie.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Muszę to przemyśleć.
Nie chciała rzucać się z rozpędu na głęboką wodę. Mia była przebiegłym przeciwnikiem, a jej intrygi nabierały różnych rozmiarów, w zależności od przedsięwzięcia. Mogła wiele stracić, albo wręcz przeciwnie - zyskać, jeszcze przed oficjalnym wycofaniem się z biznesu.
Czy naprawdę przypięłaby Joan łatkę panny lekkich obyczajów, niedługo po spotkaniu Mii? Być może nawet nie zdążyłaby tego zrobić. Jak sama Terrell mówiła, planowała sprzedać dom i wyjechać przy czym wszystko pozostawało właśnie na etapie planowania. Nie kupiła biletów w jedną stronę, a przynajmniej oficjalnie Pria o niczym takim nie wiedziała.
- To jeszcze o niczym nie świadczy - nawet, jeśli Joan świeżo po wyjściu z więzienia trochę się pogubiła, nie musiałaby brnąć w mrok jeszcze głębiej. - Mogłybyśmy znaleźć jakieś rozwiązanie.
Byłaby w stanie pomóc Terrell, nawet w trakcie odsiadki. Miała zaufane osoby na wolności, odpowiednie warunki, zgoła inne od metod zarabiania własnym ciałem, wraz ze stopniowym niszczeniem własnej psychiki. Zwyczajnie chciała oszczędzić Joan wszystkich ekstremalnych wyborów. W więzieniu łączyło je przecież coś wyjątkowego. Warren tym bardziej trudno było zaakceptować ciszę ze strony dawnej współlokatorki.
Przyłapała się na tym, że próbowała właśnie naprawić coś, co tkwiło w przeszłości. Niejako ukształtowało Joan na dalsze lata i zwyczajnie, było już na to za późno. Nie mogła uchronić tamtej dziewiętnastolatki przed wszystkich złym, co ją spotkało, chociaż w więzieniu chętnie podejmowała tę próbę. Bardziej, lub mniej skutecznie.
Zacisnęła usta, po raz kolejny smakując bezsilności. Nie była to jednak dawka odpowiednia do kompletnego wygaszenia zapału Warren. Nawet, kiedy sytuacja wydawała się beznadziejna, Pria jakimś cudem znajdowała w sobie motywację do kontynuowania nawet tej niekoniecznie równej walki. Gdyby nie podjęła próby, później mogłaby tego żałować do końca życia.
Pokręciła z wolna głową.
- Nie jesteś mi nic winna - wtedy w barze z fast foodem wspominała, że Joan będzie mogła odwdzięczyć się na własnych zasadach, ale w gruncie rzeczy, nie oczekiwała tego. Potrzebowała jedynie argumentu, aby przekonać Terrell do zamieszkania w chatce, w znacznie bezpieczniejszym i wygodniejszym miejscu.
Joan nie musiała się również bać, że wydarzy się coś na kształt domagania spłaty za dług, w wiadomy sposób. Warren bardzo skutecznie potrafiła hamować pewne odczucia czy też potrzeby, które nie były pierwszorzędne. Bez jedzenia, picia, oddychania i spania ciężko się żyło; z całą resztą była w stanie skutecznie sobie poradzić w czym utwierdziła się przez ostatnie kilka lat.
- Czyli wtedy w Shadow, ty… - nie chciała pytać wprost czy się sprzedała i czy wciąż to robiła, wymykając się do szemranego klubu. Nawet, jeśli Joan by to praktykowała, Warren nie miała nic do gadania. Nie była kimś, kto mógłby nakazać kobiecie zaprzestania takich praktyk. Nie była już ważną figurą w życiu Joan, a wraz z tym utraciła decydujący głos w ściąganiu jej na lepszą drogę. Musiała jednak coś powiedzieć, aby nie tkwić w tej przedziwnej ciszy, skrywającej wiele nieprzyjemnych tajemnic.
Opuściła swoje krzesło przy stole, aby podejść do Joan. Kucnęła tuż obok i sięgnęła po dłoń, na której zacisnęła palce. Kiedyś robiła tak dosyć często, chcąc podnieść młodszą koleżankę na duchu.
- Nie chcę, żeby to cokolwiek między nami zmieniało - to mogła powiedzieć z czystym sumieniem, bez przerywania kontaktu wzrokowego, na który się porwała. - Nie obawiam się twoich „nawyków” i nigdy nie zależało mi na tworzeniu między nami transakcji.
Pomagały sobie na zasadzie wzajemności. Ty wyciągniesz mnie, z bagna, a później ja wyciągnę ciebie. Niczego nie wytykały i nie zapisywały sobie wielkości udzielonej pomocy, aby później domagać się większej rekompensaty.
- Rzekoma zmienność kobiet też mnie raczej nie dotyczy, bo mimo wszystko… za każdym razem, gdy będziesz tego potrzebować, pomogę ci.
Nawet, gdyby się trochę posprzeczały, Warren nie potrafiłaby całkowicie odsunąć się od Joan. Nie takim człowiekiem była i nie w taki sposób chciałaby kształtować samą siebie.
- Za każdym razem - powtórzyła, wraz z lekkim poruszeniem trzymanej dłoni. - Nie ważne, kim byś nie była.
Komuś musiała zaufać w tym jakże burzliwym życiu, a decyzję podjęła już dawno temu, któregoś dnia spędzonego w więzieniu. Wiedziała, że cokolwiek by się nie działo, zawsze wstawi się za tę dziewczynę, bezpośrednio narażającą własne życie i zdrowie dla dobra rodziny. Obok takich osób nie przechodziło się obojętnie. Miała już za sobą mniej więcej połowę życia i nie sądziła, aby istniała możliwość spotkania na swojej drodze kogoś takiego po raz drugi.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Nie – zaprzeczyła od razu na wzmiankę o Shadow. – Już tego nie robię. – Przynajmniej starała się a dopóki miała pieniądze to nie musiała myśleć o innej formie zarobku. – Wtedy po prostu korzystałam z tego, że stawiali mi drinki. – To akurat lubiła robić, a raczej uważała za opłacalne zwłaszcza, że miała kontrolę nad napalonymi mężczyznami. Dawała im nadzieję, karmiła ułudą i korzystała z ich towarzystwa ostatecznie nie ofiarując im nic poza własnym towarzystwem. W końcu nie zawsze chodziło o seks, chociaż kiedy rozchodziło się o grubsze sprawy (droższe potrzeby od zwykłego darmowego drinka) to godziła się na więcej. Przynajmniej kiedyś, bo dopóki jej nie okradziono naprawdę nieźle sobie radziła. – Przez ostatnie lata miałam sponsora. Chciał bym była tylko jego, więc wynajął mi kawalerkę, odwiedzał kiedy miał ochotę i załatwił studia, bo żadna uczelnia nie chciała przyjąć byłej skazanej. Zajmował się mną. – Nie wspominała go źle. Owszem, zdradzał żonę, ale nie jej było to oceniać. Sama przecież nie była lepsza oddając się mu w zamian ze te wszystkie udogodnienia. – Był w porządku i właściwie dzięki niemu wyrwałam się z ulicy. – Już wcześniej zdarzało jej się pomieszkiwać w różnych melinach albo z innymi dziwkami, ale dopiero po spotkaniu sponsora i po jego ogromnym zauroczeniu mogła całkowicie zrezygnować z oficjalnego sprzedawania się. To, że robiła to czasami, kiedy go nie było – nie liczyło się. Ot, miała chwilowe zrywy, kiedy na cito potrzebowała kasy a on się nie odzywał. Mógł chcieć ją mieć na wyłączność, ale to wcale nie było takie proste ani czarno białe. – Jednak to wciąż był układ. – Paroletnia relacja polegająca na transakcjach wymiennych. Jej towarzystwo za nową biżuterię, seks za kolejny czynsz i te wszystkie czułe słówka za dobrą kolację. Tak bardzo się w to zagłębiła, że przestała wierzyć w inne możliwości. W szansę na normalne relacje z ludźmi. To dlatego pragnęła się wyrwać. Nie tylko, żeby uciec od niebezpiecznych typów z Perth i swojej kartoteki, ale też żeby zostawić tamto życie za sobą. Zapomnieć o Joan, którą była i dać szansę dziewiętnastolatce zasługującej na coś innego.
Z zaskoczeniem spojrzała na Warren, kiedy ta wstała i o dziwo nie odeszła szukając przestrzeni dla siebie a pojawiła się tuż obok. Zbyt blisko aby móc to znieść bez bólu wynikające z zawodu, jaki miała czuć Pria.
Jasne, że ją zawiodła. Miała stać się kimś innym a po wyjściu jej największym osiągnięciem było przełamanie się względem kontaktów seksualnych.
- Jesteś pewna? – zapytała czując ścisk w gardle. – Zrozumiem, jeśli.. wiesz. Znajomość z kimś takim na pewno może być ciężka. – Joan już się nie puszczała, ale robiła to kiedyś a sama myśl o kurwieniu się mogła wprawiać drugą osobę w zakłopotanie i niechęć. Tak było, bo nieraz się z tym spotkała kiedy jeszcze oficjalnie to robiła. Później, przy sponsorze, starała się aby to aż tak bardzo nie rzucało się w oczy, ale zawsze znaleźli się tacy co wyczuli kłamstwa nazywając rzeczy po imieniu.
Opuściła wzrok wciąż poddając w wątpliwość przekonanie Prii, że po tym co usłyszała, nadal mogło być normalnie. Że to niczego nie zmieni a przynajmniej nie tak mocno, żeby stało się uciążliwe lub bardzo negatywne.
- Przepraszam, że tak to wszystko wyszło. Ty zawsze się starałaś a ja pierwsze co zrobiłam, to się stoczyłam. – Prychnęła z nutką pogardy do samej siebie. – Czemu wciąż jesteś dla mnie taka dobra? Nie zasłużyłam sobie a ty.. jesteś tu. - Nigdy nie chciała pakować Prii w ten świat. Jasne, przemycała towary i siedziała w więzieniu, ale zadawanie się z dziwkami to zupełnie inna sprawa. To coś, czego Joan sama nigdy by nie zrobiła, bo nie była taka. Przynajmniej w więzieniu, bo potem musiała wszystko zmienić. Musiała się przystosować i spieprzyła sprawę.
Spode łba lekko zerknęła na Warren znów czując, jak oczy jej się zeszkliły.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie chciała już wnikać w to, jak Joan manipulowała losowymi facetami, aby po zafundowanych drinkach, nie domagali się czegoś więcej. Na własne oczy widziała, jak dawała się obłapiać kumplowi Dingo, o dosyć nieciekawym wyglądzie i charakterze. To nie była jej sprawa, dlatego powstrzymała się z drążeniem tematu.
Mogłaby podpytać również, czemu Joan rozstała się ze sponsorem, ale nie chciała dodatkowo się dobijać. To miłe, że gość zgarnął młodą dziewczynę z ulicy, jednak czym nie zrobił tego jedynie z dobroci serca. To byłoby zbyt piękne, jak na realia współczesnego świata. Z jakiegoś powodu drażnili ją ci wszyscy mężczyźni dookoła Joan, chociaż główna zainteresowana sama się na to godziła, a nawet zabiegała o ich uwagę. Nie tak zapamiętała dziewczynę, z którą siedziała w więzieniu. Na przestrzeni kilkunastu lat ludzie potrafili się diametralnie zmieniać.
Nie sądziła jednak, aby po tamtej Joan nic nie zostało. Wręcz przeciwnie, widziała ją kilka razy w tej doroślejszej wersji, chociaż w trudniejszych chwilach szybko się wycofywała, chowając za tą inną, nieco śmielszą wersją, znającą się na podejrzanych typkach.
Mimo wszystko…
- Mówisz to komuś, kto przed chwilą przyznał się do nieświadomego przerzutu narkotyków przez granicę - przypomniała, sugerując przez to, że sama nie była święta. Ściągała dla ludzi nielegalne towary, otwarcie igrała z prawem, a kilka razy prawie pozbawiła ludzi życia. Zadawanie się z byłymi pannami lekkich obyczajów, to nic wielce odbiegającego od dotychczasowej reputacji Prii.
- Z resztą, Aubree już cię poznała i wcale nie jest łatwo od niej uciec - dodała, aby nieco rozładować atmosferę. W gruncie rzeczy, żadnej kobiety, z którą zdarzyło jej się wylądować w łóżku, nigdy nie przedstawiła swojej rodzinie. Ciotka pojawiła się niezapowiedziana, ale zamiast mierzenia Joan sceptycznym spojrzeniem, od razu nawiązała z nią rozmowę, bez cienia nieprzyjemności.
Ściągnęła brwi, przybierając tym samym nieco bardziej zmartwiony wyraz twarzy. Wiedziała, że całe te uzewnętrznianie się nie było łatwe. Terrell skrywała w sobie wiele nieprzepracowanych spraw, o czym świadczył sam ton głosu i postawa ciała.
- Miałaś tylko dziewiętnaście lat - i zero wsparcia od rodziny adopcyjnej brata, albo innych specjalistów, wspomagających byłych skazanych. To byłoby nie do pomyślenia w dzisiejszych czasach. Zaplecze resocjalizacyjne znacznie się poprawiło i mało kto widział coś obciachowego w szukaniu pomocy u psychologów lub konkretnych placówkach.
- Nie możesz się tym zadręczać. Najważniejsze, że z tego wyszłaś, przeżyłaś i dotarłaś aż tutaj - wszystkie wybory, których dokonała Terrell (i Warren poniekąd też) zaprowadziły je do tego momentu.
- I pieprzyć tego ćpuna, który włamał się do twojego pokoju w motelu. Takie sytuacje mogą zdarzyć się każdemu i nie mamy nad tym kontroli. Najważniejsze, to starać się jakoś iść do przodu i przezwyciężać te cholerne przeciwności losu.
Sama doświadczyła ich wiele, z policyjnym przekrętem w roli głównej. Nawet teraz, po aferze ze Świstakiem mogłaby podkulić ogon i uciec, ale to nie było w jej stylu.
- Nie mogłam być przy tobie, kiedy wychodziłaś na zewnątrz i żałuję tego, ale… - sięgnęła wolną dłonią do policzka Joan, zachęcając do bezpośredniej wymiany spojrzeń. Nie musiała się chować czy odwracać wzroku Nikt nie będzie jej tu oceniał, albo wieszał psy za dawne przewinienia.
- Nie jesteś w tym wszystkim sama - dodała, łagodnie przesuwając kciukiem po ciepłej skórze.
- Już nie.
Przynajmniej nie, dopóki Pria Warren chodziła po tym świecie.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Poszłam za brata do więzienia. Skoro było stać mnie na to, czemu nie mogłam..? – Miała do siebie wiele wyrzutów, ale przecież jeszcze wtedy rozumiała swoje działanie. Czemu to wszystko robiła i skąd wzięły się decyzje, które wtedy podjęła. Była młoda i zagubiona w świecie, którego nie znała, bo ostatnie lata (podczas których człowiek dorastał i dowiadywał się wiele o rzeczywistości) spędziła w zamknięciu. Nie miała pojęcia co mogła z sobą zrobić, do kogo się udać i jak to wszystko znieść. Była zagubiona i załamana czego następstwem było wszystko to, co zadziało się potem.
Wiedziała to, a jednak miała do siebie żal.
Okrutne.
- Gdzie dotarłam? – zapytała z nutką ironii w głosie. – Z bratem ledwie rozmawiamy, daje się okradać byle komu, a potem jeszcze milczę dystansując się od ciebie, bo bałam się, że odkryjesz o mnie prawdę, którą notabene sama ci wyznałam. – Pod wpływem przybycia Mii i jej śmiałych słów, ale jednak. Wyznała prawdę na temat kradzieży i obawiała się, że powie coś więcej a co zmieni wszystko na gorsze. Nie chciała tego, dlatego milczała, udawała że jej nie ma i oddalała się od Warren.
Gdyby nie nagła nocna wizyta teraz by ze sobą nie rozmawiały, bo Joan nie miałaby w sobie na tyle odwagi, żeby przyznać się do grzechów przeszłości.
Nadal jej nie miała, ale prędzej czy później Pria sama wszystkiego by się domyśliła.
Nie wszystko dało się przezwyciężyć. Nie w pojedynkę. Terrell bez możliwości pracy i domu wylądowała w samochodzie i tkwiłaby w nim aż do uzyskania pokaźnego przelewu. To miał być jej punkt zwroty, ale przez parę dni miała się pomęczyć i była na to gotowa. Jeżeli można to nazwać przezwyciężeniem przeciwności losu – Joan to robiła.
- To nie twoje zobowiązanie, Prii – wtrąciła, bo nie chciała aby Warren się za cokolwiek obwiniała. Sam fakt, że się poznały był kompletnym przypadkiem. Jedną zmienną w formie zastępstwa w pralni. Gdyby tam na siebie nie wpadły i gdyby Warren nie przeczytała listu, nigdy nie zamieszkałyby w jednej celi a na pewno nie obdarzyłyby się zaufaniem.
Starała się – chciała – unikać spojrzenia Warren, ale to już nie było możliwe. Znów poczuła się jak tamta dziewiętnastolatka w opałach, a przecież nienawidziła tego uczucia. Już nie chciała taka być. Tylko, że.. lubiła jak Pria się o nią troszczyła. Mimo wszystko.
Była poruszona i mogłaby teraz zrobić bardzo wiele, ale byłaby hipokrytką, gdyby oddała się chwili. W końcu jeszcze niedawno mówiła, że nie chce w ten konkretny sposób odpłacać się Warren i nie.. nie uważałaby tego za odpłacanie, ale nadal bliskość mogłaby być źle odczytana przez Prie, której niedawno wyznała, że w ten sposób radziła sobie z długami.
Jedyne co jej zostało to uścisk. Silny, z ramionami oplątanymi wokół szyi Prii, ale zarazem łagodny i gotów się wycofać gdyby druga strona tego nie chciała.
- Kochałam cię. – Powinna powiedzieć proste „dziękuję”, ale skoro już weszła w fazę wyznań i mówienia prawdy to popłynęła z prądem. – Powiedziałam ci to w dniu, kiedy wyszłam. – Wtedy Warren mogła to uznać za miłość przyjacielską. – Tylko, że ja naprawdę cię kochałam, ale jeszcze wtedy tego nie rozumiałam. – Swoich uczuć i pragnień, które starała się tłumić, bo obawiała się bliskości (aż do dnia, kiedy MUSIAŁA zafundować sobie przejazd do Lorne Bay; tak bardzo zależało jej na szybkim spotkaniu z bratem, do którego ostatecznie nie doszło).

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Biorąc winę za brata Joan była zupełnie inną osobą, niż po wyjściu z więzienia. Czas spędzony za kratkami potrafił skutecznie sprowadzić samoocenę do parteru i znacznie obniżyć wiarę w ludzi. Dodatkowo, Terrell nie miała nikogo, kto mógłby ją wprowadzić w te całe dorosłe życie na zewnątrz. Od razu trafiła w złe towarzystwo, a uprzednie, złe myśli wcale nie poprawiały sytuacji. Być może, gdyby program resocjalizacyjny skupił się na zapewnieniu odpowiedniego zakwaterowania byłym skazańcom i pomocy psychologicznej, dalsze życie Joan potoczyłoby się zupełnie inaczej.
To tylko ewentualności, które niestety nie mogły się rozegrać w tym biegu zdarzeń.
Nie sądziła, że dziewczyna, z którą kiedyś dzieliła celę, może mieć tak wiele wyrzutów względem siebie. To wcale nie tak, że dała się okraść; przecież nie zostawiła drzwi otwartych i nie wykonywała tych samych rzeczy codziennie, narażając się na obserwację potencjalnych włamywaczy. Poza tym, w końcu zdecydowała się na wyznanie pewnych niewygodnych faktów, a temat brata póki co pozostawiała nierozwiązany. Być może sam zmagał się z trudniejszym okresem w swoim życiu i najpierw potrzebował ogarnąć samego siebie, nim wróci, albo skontaktuje się z siostrą.
Najważniejsze było to, że pomimo dużych trudności, Joan jakoś funkcjonowała. Trzymała się, pracowała i już praktycznie sprzedała dom po matce, przywołujący przykre wspomnienia. Była o krok od rozpoczęcia nowego etapu w swoim życiu, więc… chyba nie było aż tak tragicznie.
Pokręciła głową przy słowach o nie jej zobowiązaniu. Lepiej, żeby nie wspominała o możliwości warunkowego wyjścia, do którego przygotowywała się w więzieniu. Nie chciała, aby Joan pokrętnie szukała w sobie winy zaprzepaszczenia tego procesu. Wtedy wiele osadzonych zaczynało zachowywać się nieodpowiednio, prowokując między sobą potyczki i przepychanki, w które mimowolnie Warren się włączyła. Zrobiła to w pełni świadomie, bo gdyby wtedy nie interweniowała… wolała nie układać innych, potencjalnych scenariuszy.
Nie spodziewała się tak bezpośredniego wyznania. Godząc się na zmniejszenie dystansu, poczuła, jak powietrze ucieka z płuc za sprawą prostych słów, których zdaje się nigdy nie słyszała. Czy to w ogóle możliwe? Czy dopiero teraz, z perspektywy czasu Joan mogła w pełni nazwać to, co czuła ze swojej strony, w trakcie ich więziennej znajomości? Skąd wiedziała, że to akurat było to? Nie chciała pytać o to wprost, co mogłoby sugerować jej niedowierzanie. Kim jednak była, aby negować czyjeś uczucia? Wiedziała już, że Terrell nie próbowała niczego aktualnie ugrać. Pria robiła wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli, więc żadne takie zagrywki nie miałyby większego sensu. Chyba, że Joan zwyczajnie chciała się podzielić pewną skrywaną dotychczas prawdą.
- Myślałam, że… - korzystając z krótkiej przerwy w zdaniu, przesunęła dłoń na skrawek ubrania Joan. Łagodnie zacisnęła na nim palce, bez żadnych pokrętnych sugestii.
- … ostatecznie uznałaś mnie za narwaną babę, dla której lepiej być miłym, tak na wszelki wypadek.
To też mogłoby wyjaśniać te wszystkie gesty, podejmowane przez Joan. Nie wyglądało to tak, jakby były one wymuszone, nie mniej… Pria wciąż nie wiedziała, jak zareagować na to, że pewne uczucia z jej strony okazały się odwzajemnione. Wolała wpleść w swoje słowa nieco żartobliwego tonu, lekko studzącego wewnętrzne poruszenie. Czy powinna powiedzieć coś ze swojej strony? Rozchodziło się przecież o dawne czasy, a tamte sentymenty nie musiały istnieć do dnia dzisiejszego. Cóż, w przypadku Warren zdawało się, jakby wcale nie wygasły.
Doskonale pamiętała, jak w samochodzie Joan wspomniała o wywoływaniu dawnych uczuć. Co miała wtedy na myśli? Czuła, że dopytywanie o to byłoby zbyt dużym ładunkiem, jak na jeden dzień. Być może pojawi się okazja na pociągnięcie tego tematu, kiedy Joan będzie jeszcze w pobliżu.
Powoli przekręciła głowę na ramieniu Terrell, przypadkowo zahaczając nosem o jej szyję.
- Będą boleć cię plecy - napomknęła, mając na myśli ich niekoniecznie komfortową pozycję. Warren kucała tuż przy krześle, a Joan siłą rzeczy musiała się pochylić do przodu, aby zniwelować dystans celem przytulenia.
- Po prostu się o ciebie troszczę - bo nie miała nic przeciwko takim gestom, pomimo wcześniejszych wyznań Terrell, dotyczących jej nieobyczajnych występków. Już dawno temu uznała tę relację za wyjątkową i nie sądziła, aby łatwo było ją zniszczyć. Również w więzieniu, mimo kilku kłótni, zawsze się godziły i trzymały razem. Teraz również mogło tak być. Przynajmniej przez jakiś czas.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Może na początku. – Pozwoliła sobie na niewinny żart na temat tego, jak wcześniej dobierała Warren. Bywały chwile, gdy nie była pewna tego co wyprawiały. Ich przyjaźń była bardzo nietypowa, bo zawierała namiastki bliskości, którą też ciężko nazwać rodzinną. Tylko, że właśnie takiej brakowało Joan. Tęskniła za bratem. Za tym jak się obejmowali i pocieszali. W Prii odnalazła to coś świadoma, że przecież nie były siostrami, dlatego chwilami wahała się przed zbliżeniem. Nie chciała karmić starszej koleżanki złudnymi nadziejami lub swymi gestami sugerować cokolwiek więcej, chociaż czasami w głowie właśnie to miała; niezrozumiałe i niepojęte myśli, które tłumiła w zarodku podobnie jak zazdrość, którą czuła wobec panienek kręcących się obok Warren. Priorytetem było szczęście koleżanki z celi i nic więcej, której nie mogła zakazać spotykania się z innymi, czego chwilami żałowała a co miało swój ukryty sens zrozumiany dopiero po wyjściu z więzienia.
- Ale o swoje kolana już nie. – Troszczyła się o innych, ale nie o siebie. Terrell powinna do tego przywyknąć. – Przepraszam. – Za co? Za wszystko. Za to, że kłamała, milczała i nagle zrzuciła tę bombę, co było efektem nagłej wizyty Mii i jej śmiałego (acz trafnego) gadania. – Po prostu nigdy nie mówiłam o tym wprost. O swojej przeszłości. – Zazwyczaj wypominano jej bycie dziwką, ale przyznanie się komuś, kto za takową jej nie uważał było trudniejsze. Zwłaszcza, że relacja z Warren była inna i chciałaby pokazać się jej z zupełnie odmiennej strony a nie tej zgorszonej i wyniszczonej przez decyzje załamanej dziewiętnastolatki. – Na dzisiaj już wystarczy. – Poluzowała uścisk i odsunęła się odrobinę. – To i tak za dużo. – Jak na jednorazową rozmowę po trudnej nocy. – Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. – Uśmiechnęła się delikatnie i złożyła krótki pocałunek na policzku Prii. – Wstawaj zanim faktycznie rozbolą cię kolana. – Trzymając kobietę za dłoń niby w formie pomocy w uniesieniu się do góry odczekała aż ta wstanie. To nagłe niedawne zbliżenie zmusiło Joan do podjęcia trudnej decyzji. Była blisko aby swe wargi ułożyć jednak gdzie indziej, ale z drugiej strony to źle by wyglądało wraz z niedawnym wyznaniem na temat specyficznego odpłacania się za dobre rzeczy. Nie chciała aby Pria tak o tym pomyślała dlatego darowała sobie śmielszy gest i powstrzymała przed innymi sugestiami w formie słów, bo samo wyznanie dawnych uczuć było wystarczająco intymne. – Posprzątam. – Wstała i od razu zagarniając oba talerze. Chciałaby jeszcze zapytać o ewentualne możliwości załatwienia sprawy z Mią, która okazała się naprawdę niebezpieczną personą. Terrell zaczynała się obawiać, ale nie o siebie a o Prie. Na myśl o tym, że obie tej nocy wymachiwały bronią znów poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. Nie chodziło o samą obecność broni palnej w otoczeniu, ale o zagrożenie jakie ze sobą nosiło. O to, że prędzej czy później ktoś z niej zginie i co gorsza mogła to być Warren.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Przez dłuższą chwilę, której towarzyszyło trzymanie dłoni Joan, tkwiła w kuszącym zawieszeniu, między chęcią przyciągnięcia jej ku sobie, a odsunięciem niepoprawnych myśli na bok. Nie chciała sugerować odwdzięczania się za możliwość sypiania na kanapie i ogólnego przebywania w domku. Mogłaby zostać źle zrozumiana, chociaż nie miałaby nic przeciwko jednemu, albo nawet kilku pocałunkom. Nie potrafiła przyznać przed samą sobą, że potrzebowała takich momentów. Jak każdy człowiek (prawie) potrzebowała czułych gestów czy nawet zwyczajnej bliskości niekoniecznie w bardzo namiętnej formie.
Raz jeszcze przypomniała sobie wypowiedziane słowa. Terrell miała rację: na dzisiaj chyba im wystarczy tych atrakcji, szczególnie, że był dopiero ranek. Jeszcze wiele mogło się wydarzyć w ciągu całego dnia, a to ponownie nakierowało Prię na myśli o spotkaniu z Mią. Jak to rozegrać? Miała kilka scenariuszy w głowie, ale nim zdecyduje się na konkretny, powinna pomyśleć o zabezpieczeniach. Wpierw chciała mieć pewność, że nikt niepowołany nie będzie się kręcił wokół chatki, wywierając na niej presję złożenia wizyty schwytanemu Świstakowi.
- To ja powinnam posprzątać - uznała, podchodząc do Joan, zmierzającej już w stronę kuchni. - Jedyne, co dzisiaj zrobiłam to wstałam i umyłam zęby. Pozwól mi.
Czułaby się niezręcznie, gdyby Terrell nadskakiwała nad nią, tylko dlatego, bo zgodziła się ją przyjąć do siebie. Już teraz było jej głupio, na co wpływ mógł mieć niezgrabny moment przetrzymywania dłoni kobiety nieco dłużej, niż wypadało. Chyba, że to przeciągnięcie tamtej chwili również leżało w interesie Joan, a raczej jej chęci.
O czym ona myślała?
- Dziękuję za śniadanie - nim zdążyła zatracić się w nadciagających myślach, przejęła talerze po posiłku, z drugich rąk. W ramach rekompensaty zdecydowała się na delikatne przyłożenie warg do skroni Terrell, co w ostateczności wyszło bardzo… nieporadnie? Możliwe, że to tylko jej wyobraźnia, co wcale nie ratowało sytuacji. Irracjonalne koncepcje zaczynały siać spustoszenie w niedawno wybudzonym umyśle, co zmusiło Warren do sprawnego przejścia w stronę zlewu. Im szybciej zajmie czymś ręce, tym lepiej.
- Zamontuję dzisiaj czujniki ruchu przy drzwiach - powiedziała na głos, gdy już przystąpiła do zmywania talerzy podebranych Joan. - I tak miałam to zrobić jakoś na dniach…
Po ostatniej nocy zyskała dodatkową motywację do wzięcia się za robotę. Będzie musiała skalibrować go tak, aby wykrywał postaci nieco większe od pająków, albo innych, leśnych stworzeń, hasających po okolicy. Nikt nie chciał być przecież budzonym za każdym razem, gdy jakiś przysłowiowy koala podejdzie na wycieraczkę. Wolałaby oszczędzić tego zwłaszcza Joan. Ciekawiło ją czy nadal miewała koszmary, jak za czasów więzienia. Może teraz było lepiej?
- Przy okazji podjadę do miasta na małe zakupy. Potrzebujesz czegoś?
Zerknęła przez ramię, jakby dla lepszego słuchu. Oczywiście, oprócz talerzy powinna jeszcze zmyć kubki po kawie, dlatego też odłożywszy talerze na suszarkę zamierzała wrócić do salonu po resztę zastawy.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- To dużo, jak na taką ciężką noc – stwierdziła na temat tego, co Pria zrobiła, a raczej czego jeszcze dzisiaj nie uczyniła. Joan jednak nie zamierzała się kłócić i bez walki oddała talerze. – Nie ma sprawy – rzuciła odruchowo niespodziewanie uzyskawszy coś, co faktycznie wyszło nieporadnie głównie przez jej odwrócenie głowy oraz krok w tył. Chciała wpuścić Warren przed siebie i przez to prawie uniknęła całusa, którego jednak dostała i jedynie uśmiechnęła się pod nosem nie robiąc nic więcej. Bez zbędnego komentarza przeszła na bok przypominając sobie, jak pierwszy raz dostała od Warren troskliwego buziaka. To było jeszcze w więzieniu, gdy podobne gesty powoli zaczynały być normą, chociaż nawet na początku nie były niczym dziwnym. Kiedy się pojawiły, to po prostu były i Joan ich nie negowała ani nie rozkładała na czynniki pierwsze (nie licząc momentu, kiedy Greta próbowała ją nastraszyć).
- Z obawy, że ściągnę na ciebie kłopoty? – zapytała próbując sobie zażartować z tego, że najwyraźniej przyciągała złych ludzi, dziwne sytuacje i jakby nie było, ale ktoś z Perth mógł zechcieć dokończyć robotę. Wprawdzie nie wierzyła w to ostatnie, ale przezorny zawsze ubezpieczony. – Żartowałam – dorzuciła aby nie było żadnych wątpliwości. Dobrze wiedziała, co zmotywowało Warren do tej decyzji, ale nie chciała znów przywoływać imienia Mii. Ono i tak na pewno dudniło kobiecie w głowie.
Wycofała się do salonu i odruchowo sięgnęła po komórkę pozostawioną pod poduszką na kanapie. Powinna pościelić i już była gotowa odłożyć telefon na stolik, ale po kliknięciu w wyświetlacz zauważyła ikonkę powiadomienia o wiadomości. Zmarszczyła brwi widząc nazwę nadawcy, chwilę się wahała, ale ostatecznie ją otworzyła.
- Nie. Dziękuję. – Powinna spojrzeć na datę, bo zbliżał jej się okres, ale była zbyt pochłonięta treścią sms’a aby pomyśleć o tak ważnej rzeczy jak zapas tamponów. – Brat do mnie napisał. – Uniosła wzrok na Warren trzymającą w dłoniach zgarnięte ze stołu kubki. – Jego dziewczyna poroniła. – Aż musiała usiąść, bo Julia była pierwszą osobą, którą poznała w Lorne Bay. Dopiero potem ogromnym szokiem była wieść na kanapie, że to aktualna miłość Hyde’a, przez co obie się posprzeczały, bo emocje Joan wobec brata nie zgadzały się z tym, co Crane chciałaby usłyszeć (albo po prostu jak lwica broniła swego partnera). To jednak nie oznaczało, że Terrell się o nią nie martwiła. Dzięki Julii pierwsze tygodnie spędzona w Lorne nie były takie złe. To z nią bawiła się w Shadow i mogły się spotkać także pozna nim. To była dobra znajomość znacznie ułatwiająca przeżycie w znienawidzonym miasteczku. – Znałam ją. Na początku nie wiedziałam, że spotyka się z moim bratem.. to był chory przypadek, ale.. ona już kiedyś przez to przechodziła. – Dlatego się o nią martwiła. Drugie poronienie to bardzo słaby żart losu. – Poprosił, żebym sprawdziła czy w jego domu jest wszystko w porządku. – Nie do końca. Konkretniej zasugerował, że jakby chciała to mogła tam pomieszać, ale choć „wykorzystywanie” dobroci Warren kuło ją na wątrobie, to po wizycie Mii nie chciała zostawiać kobiety samej. Będąc tutaj będzie wiedziała, czy Prii coś się stało czy nie. – Chyba tam pojadę. – Nie musiała tego robić dzisiaj, ale.. – Sprawdzę, czy Julia – jego jak się okazuje już ex dziewczyna – wróciła do miasteczka. Na pewno będzie potrzebować rozmowy. – Nie wiadomo, czy zechce rozmawiać akurat z Joan, ale zawsze warto spróbować. – Chyba nici z integracji rodzinnej. – Uśmiechnęła się blado, bo pomimo małych konfliktów z Hydem w głębi duszy liczyła na to, że kiedyś się dogadają. - Skoro jedziesz do miasta, to może mnie podwieziesz? Nie wiem, ile to zajmie, więc wrócę taksówką. Może ugotuje kolacje? - zasugerowała na koniec. Warren mogła być dzisiaj w domu, ale na pewno miała swoje zajęcia i dodatkowe zmartwienia, którymi powinna się zająć. Zrobienie kolacji to nic wielkiego, ale Warren będzie miała z głowy jeden obowiązek mniej.

Val Warren
ODPOWIEDZ