przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Pozostawała infiltracja. Mimo, że nie ubrała się dzisiaj jak do klubowej zabawy, nie powinna mieć trudności z wejściem do środka (zwłaszcza, że wciąż nie widziała żadnych bramkarzy). Impreza już się rozkręciła i ruch palaczy przy wejściu raczej nie sugerował bezczelnego mierzenia wzrokiem napływających, nowych gości. Przynajmniej taką Warren miała nadzieję. Tego akurat wieczoru nie chciała rzucać się w oczy, a bardziej przemknąć niepostrzeżenie na tyły lokalu, co niekoniecznie musi być takie łatwe. Cholera, dlaczego nie mogły trafić na jakąś studencką libację, skoncentrowaną wokół pobudzonych heteryków, skupionych jedynie na wywijaniu na parkiecie…
Tkwił w tym wszystkim jeden mały zgrzyt, z którym nie chciała się wychylać. W mini listonoszce, którą przytargała ze sobą, trzymała naładowany pistolet i oczywiście zamierzała wejść z nim do środka. Pozostało tylko mieć nadzieję, że żaden rzekomy ochroniarz nie będzie chciał przetrzepywać wnętrza, wspomnianej, dyskretnej torby. Będzie jej pilnować, jak oka w głowie.
Nie zamierzała na siłę przekonywać Tang do wspólnego wejścia do klubu, nie mniej, ucieszyła się z jej decyzji. Zawsze lepiej mieć wsparcie pod ręką, przy wchodzeniu na nieznane dotąd tereny.
Nie oponowała przed złączeniem ich dłoni, chociaż przez chwilę poczuła się trochę dziwnie. Wieki minęły, odkąd chodziła z kimś w taki sposób (o ile w ogóle chodziła, heh).
- Miałyśmy się z tym nie spieszyć - skomentowała, pamiętając którąś z ich rozmów na temat ostatecznego planu zapobieganiu staropanieństwu. To chyba jeszcze nie teraz. Warren, pomimo czterdziestki na karku, wciąż czuła się całkiem młoda i miała nadzieję, że Vivienne tym bardziej podziela jej podejście.
- Byłaś tu kiedyś? - dopytała, kiedy obie ruszyły w stronę wejścia, jak gdyby nigdy nic. Jakby były grupą docelową dzisiejszej imprezy i to właśnie tutaj zamierzały się zjawić w pierwszej kolejności. Nikogo przecież nie śledziły, to tylko casualowy wypad do klubu, w celu oderwania od monotonnej codzienności.
Jak się okazało, świtą wpuszczającą bywalców do lokalu okazała się dwójka mężczyzn, ucharakteryzowana na tygrysy. Gdyby Warren była już co najmniej po dwóch piwach, nie omieszkałaby parsknąć na ten widok. Impreza była biletowana. Pięć dolców od osoby, za co zapłacić zdecydowała się Val, wyjmująca z tylnej kieszeni spodni nieco wygnieciony banknot. W zamian obie otrzymały cienkie, papierowe bransoletki-bilety w sympatycznych, tęczowych kolorach.
Żadnego przeszukiwania torby, mogła odetchnąć z ulgą.
- Muszę się czegoś napić. Tak na orzeźwienie, spokojnie. Rozumiem powagę sytuacji - powiedziała bezpośrednio do Viv, nieco przebijając się przez dudniącą muzykę. Parkiet był wypełniony prawie po brzegi, a różnokolorowe światło tańczyło po ścianach, drażniąc przy okazji oczy.
Przy głównym barze zamówiła jedną Jagerbombę i cokolwiek zażyczyła sobie Viv (jeśli wyraziła taką chęć). Oparłszy się łokciem o nieco mokrą krawędź blatu, powoli rozglądała się po lokalu. Podest, umieszczony po drugiej stronie drzwi wejściowych, stanowił centrum dzisiejszej rozrywki.
Aktualnie lecący utwór szybko zbliżył się do końca, przerwany przez wodzirejkę, wstępującą na podest w przesadzonym makijażu. Wysokie buty na obcasie dodawały jej przynajmniej piętnaście centymetrów, a obcisłe ubranie podkreślało wąską talię i szczupłe nogi. Dwa pstryknięcia palcem w mikrofon spowodowały żywą reakcję publiczności.
Nie dość, że załapały się na imprezę tematyczną, to jeszcze występ drag queens, w jednym! To nie mógł być przypadek.
- Panie, Panowie i wszyscy pozostali, poproszę o waszą uwagę! - wyćwiczony, sceniczny głos rozległ się z głośników. - Już za chwilę na scenie zaszczyci nas jedyna, niepowtarzalna, Adoracja Sakramencka!
Wymieniła pozytywnie zaskoczone spojrzenie z Vivienne, powoli przesuwając w swoją stronę szklankę z jagerbombą.
- Uprzedzam was, że nie jesteście gotowi na jej błogosławione arie i piekielne chorały. Przywitajcie ją gorącymi brawami!
W lokalu rozległ się energiczny aplauz, sprzyjający węszeniu po kątach. Jeśli publiczność będzie zajęta obserwowaniem występu, razem z Viv będą mogły trochę porozglądać się po całej miejscówce.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Oczywiście zawsze mogły trafić lepiej, ale jak widać takie było ich kulawe szczęście i parszywy los, że wylądowały akurat w podobnym miejscu, gdzie odbywała się impreza tego typu. W końcu było tyle innych lokali, które zbierały wokół siebie różnego rodzaju klientelę i były mniej lub bardziej pilnowane. W końcu to, że nie było bramkarzy na wejściu nie znaczyło, że w przedsionku klubu chociażby nie odbywała się selekcja. Nadzieja była faktycznie w tym, że kręcący się w różnych kierunkach imprezowicze oznaczali w miarę łatwe wejście. I że nikt ich nie przetrzepie przy okazji, bo jednak pod marynarką miała skrzętnie schowaną kaburę z bronią, której absolutnie nie chciała używać tego wieczoru.
Zdawała sobie sprawę z tego, że Warren do niczego jej nie zmuszała, ale sama nie potrafiłaby się zmusić do tego, aby tak po prostu zostawić swoją towarzyszkę w potrzebie. Może i pracowała w lewych interesach, ale kiedy chodziło o osoby, które lubiła to Vivienne miała serce po właściwej stronie. Dlatego jeśli miały ryzykować to tylko razem. I tak już wystarczająco daleko z nią dotarła. Czemu miałaby się teraz wycofać?
- Potraktuj to jako jazdę testową - zażartowała jedynie, wiedząc dokładnie do czego w tym momencie piła Val.
I to wcale nie tak, że właśnie proponowała jej jakiś one night stand po załatwieniu spraw związanych ze Świstakiem, bo większość zapewne w takich kategoriach rozumiałaby jazdę testową. Po prostu wczucie się w parę było czymś, co mogło im w tej  chwili umożliwić łatwiejsze węszenie po wnętrzu klubu bez wzbudzania podejrzeń.
- Nie, jakoś nigdy nie było okazji - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
Nazwa widniejąca nad wejściem może, coś jej mówiła, ale nigdy nie zjawiła się w tej okolicy po to, aby wejść do środka. Teraz jednak miało to wszystko ulec zmianie. Zdecydowanie nie spodziewała się tak barwnych ochroniarzy, którzy pobrali od nich opłatę (przy czym Vivienne nie mogła się powstrzymać od ujęcia Warren pod ramię i wymruczenia komentarza moja sugar mami, gdy ta zapłaciła i za nią). Wnętrze klubu było jeszcze dziksze i bardziej kolorowe niż większość przybytków, w których bywała Tang. Zapewne wszystko przez to jaki był motyw tematyczny imprezy.
- Jeden nie zaszkodzi - stwierdziła, przebijając się razem z Warren do baru lustrując przy okazji uważnie wnętrze lokalu.
Przy kontuarze postanowiła skusić się na drinka o wdzięcznej nazwie Britney Bitch, który okazał się jakąś kolorową fantazją na bazie wódki. Popijała swoją zdobycz, przesuwając wzrokiem po ścianach i sprzętach obecnych w klubie. Chciała zlokalizować gdzie znajdowały się głównie różnego rodzaju drzwi, prowadzące na tyły i zorientować się mniej więcej w ogólnym rozkładzie budynku.
I wtem właśnie prowadząca imprezy postanowiła zapowiedzieć występ gwiazdy wieczoru. Drag queen, o której z pewnością Tang nie słyszała nigdy w życiu miała dać pokaz swoich umiejętności. Odnotowała sobie szybko w głowie, że może warto byłoby pojawić się na kolejnym gay party w podobnym przybytku jeśli oczywiście nie będą już na tropie porwanego pasera. Widząc spojrzenie Val, skinęła delikatnie głową, dopijając do końca swoją Britney i oderwała się od baru, aby zacząć przeciskać się przez rozszalały tłum w kierunku, gdzie jak jej się zdawało znajdowała się strefa tylko dla personelu.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Chociaż powinna się delektować drinkiem, jak każdy, typowy bywalec podobnego klubu, od razu wzięła dwa porządne łyki Jaggerbomby, opróżniając tym samym szklankę do połowy. Niecierpliwiła się. Chciała jak najszybciej załatwić sprawę ze Świstakiem i wrócić do domu, gdzie na spokojnie przemyśli dalsze kroki. Wiele i tak nie zrobi dzisiejszego wieczoru. Skoro Boris został przechwycony przez inny gang, którego nie kojarzyła, trzeba było kombinować na inne sposoby.
Skupienia wcale nie ułatwiały tańczące po ścianach kolorowe światła oraz zamieszanie pod sceną, spowodowane występem jednej z królowych. W innych okolicznościach zapewne zostałaby dłużej i skorzystała z dobrodziejstw baru, jednak teraz była „w pracy” i nie wypadało ignorować wydarzeń z opuszczonej wypożyczalni łódek.
Nie spodziewała się, że Vivienne tak szybko przejdzie do rzeczy, dopijając tym samym swojego drinka. Nim zdążyła się obejrzeć, brunetka zniknęła w tłumie gości, podskakujących do rytmu autorskiej piosenki o elektronicznych wstawkach.
Czy gdyby w tym momencie zostawiła swojego drinka i pobiegła za Viv, wzbudziłaby jakiekolwiek, większe podejrzenia? Nie sądziła, wszak uwaga większości osób skierowana była ku scenie.
- Nie przepadasz za takimi występami? - głos barmanki przebił się przez dudniącą muzykę, gdy ta prawie położyła się na barze, byle zadać te jakże frapujące pytanie. Przenosząc spojrzenie z gęstego tłumu, zatrzymała je na rudowłosej kobiecie, polewającej kilka chwil temu zamówione drinki. Na czas występów, bar był raczej średnio oblegany.
- Skąd to pytanie?
Nie zaszkodzi pociągnąć rozmowę, na czas sączenia Jaggerbomby.
- Twoja towarzyszka poszła tańczyć, a ty podpierasz bar…
Wygięła usta w połowicznym uśmiechu, dostrzegając kątem oka, jak barmanka odwzajemnia ten gest. Albo chciała sobie umilić pracę rozmową, albo wręcz próbowała coś ugrać.
- Nie lubię śpieszyć się z piciem - wyjaśniła, w całkiem neutralny sposób, raz jeszcze zerkając w stronę sceny. Teraz wyłapanie w tłumie Vivienne graniczyłoby z cudem. Być może dowiedziałaby się czegoś więcej od barmanki, ale nie wypadało zostawiać Tang samej na nieznanych terenach. Co jeśli w trakcie myszkowania po lokalu, trafiłaby na jakiegoś agresywnego trepa, być może tego samego, który ładował Świstaka do samochodu?
- Jednak muszę poszukać łazienki - przekazała barmance, wyprzedzając jej słowa, do których się właśnie przymierzała. W odpowiedzi otrzymała sympatyczny uśmiech, skrywający mały zawód.
Razem ze szklanką, w której została już mniej więcej jedna trzecia zawartości, przeszła w miejsce, gdzie ostatni raz mignęły jej ciuchy Vivienne. Szukanie kobiety „na ślepo” zupełnie mijałoby się z celem. Zamiast tego, sprawnie omijając wchodzenie między tańczących, Val przeszła obok ściany, usytuowanej w pobliżu loży. Biorąc pod uwagę rozmieszczenie lokalu, poza zapleczem pracowniczym i łazienką, w przestrzeni znajdowało się jeszcze zejście do piwnicy i schody, prowadzące na poddasze.
Nie chciała sprawdzać tego w pojedynkę. Musiała ustalić razem z Viv, gdzie skierują się w pierwszej kolejności, a skoro nie mogły się znaleźć na głównej sali… pozostała łazienka, w której panował półmrok, delikatnie rozświetlany niebiskimi i różowymi światełkami.
Korzystając z chwili względnego spokoju, Warren podeszła razem z drinkiem do umywalek, aby przepłukać twarz zimną wodą. Picie alkoholu na prawie pusty żołądek to niezbyt mądre posunięcie, ale znała swoje granice. Gdy już rozejrzą się po przybytku i ustalą wstępną strategię na inny raz, Val chętnie zahaczy o jakiś lokal w Cairns aby nie jechać na głodnego do domu.
Jak już znajdzie Viv, która powinna lada moment znaleźć się w łazience (chyba, ze już okupowała którąś z kabin).

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Chyba obie chciały mieć to wszystko już jak najszybciej za sobą. Vivienne nie mogła doczekać się wprost tego, kiedy nareszcie dane jej będzie wrócić do własnego mieszkania i nareszcie położyć się do łóżka po całym tym szalonym i wyczerpującym dniu. Zapewne gdyby tylko chodziło o kogoś innego niż Val to już dawno rzuciłaby w cholerę to wszystko. Ba, nawet nie oferowałaby pomocy na samym początku, ale niestety miała dla Warren nietypową słabość wynikającą z tego, że kobieta była jednym z jej lepszych dostawców. Czego by zatem dla niej nie zrobiła...
Chyba obie chciały mieć to wszystko już jak najszybciej za sobą. Vivienne nie mogła doczekać się wprost tego, kiedy nareszcie dane jej będzie wrócić do własnego mieszkania i nareszcie położyć się do łóżka po całym tym szalonym i wyczerpującym dniu. Zapewne gdyby tylko chodziło o kogoś innego niż Val to już dawno rzuciłaby w cholerę to wszystko. Ba, nawet nie oferowałaby pomocy na samym początku, ale niestety miała dla Warren nietypową słabość wynikającą z tego, że kobieta była jednym z jej lepszych dostawców. Czego by zatem dla niej nie zrobiła...
Z pewnością musiała przyznać, że poruszanie się w podobnych warunkach było niezwykle trudne. Rozszalały tłum nie ułatwiał jej w żaden sposób zadania, bo co chwila ktoś na nią wpadał i wytrącał z rytmu lub zasłaniał widok. Chciała jak najszybciej zorientować się w tym, co gdzie prowadzi i jak wygląda sprawa z ochroną wewnątrz lokalu. Czy ktoś kręcił się przy wejściach do innych pomieszczeń? Zdawało jej się, że znalazła drzwi, za którymi mógł kryć się korytarz prowadzący na tyły budynku, ale wtem jeden z pracowników zawrócił ją, gdy tylko znalazła się w pobliżu. I to był ten moment, w którym mogła udawać głupią imprezowiczkę, która po kilku drinkach rozpaczliwie szukała łazienki. Dopiero w momencie, gdy pracujący w lokalu mężczyzna poinstruował ją, gdzie powinna się udać, posłała mu przyjazny uśmiech i po podziękowaniu oddaliła się w odpowiednie miejsce, gdzie jak się okazało czekała już na nią Val.
Tang westchnęła ciężko, podchodząc do jednej z umywalek, o którą się oparła, a następnie zlustrowała spojrzeniem kabiny w pomieszczeniu, aby upewnić się czy na pewno znajdowały się same w pomieszczeniu. Nie dostrzegłszy żadnej pary nóg w którejkolwiek z nich, stwierdziła, że może bezpiecznie przejść do sedna sprawy.
- Chyba znalazłam przejście do części, w której trzymają Świstaka - oświadczyła w końcu, przyglądając się swojej towarzyszce. - Problem w tym, że przy wejściu kręci się jeden z ochroniarzy więc trzeba będzie jakoś odwrócić jego uwagę.
W tej kwestii liczyła również na kreatywność ze strony Val, aby wymyślić jakiś dosyć prosty, ale wysoce skuteczny plan. Nie powinny narażać się bardziej niż było to konieczne. Przynajmniej takiego zdania była Tang. Wciąż obstawała przy tym, że najlepiej byłoby, gdyby zrezygnowały z całej tej akcji, ale nie zamierzała porzucać jej w momencie, gdy zaszły już tak daleko. Nie sądziła, aby mogła w jakikolwiek sposób wpłynąć

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Zaledwie minutę po potraktowaniu twarzy zimną wodą, do łazienki zawitała Vivienne. Z ulgą przyjęła jej obecność, odpychając na bok obawy, dotyczące wielkich poszukiwań towarzyszki. Wszystko szło zgodnie z założeniami, a jednak kiełkujący niepokój nie dawał jej spokoju. Podświadomość i intuicja rzadko kiedy ją zawodziły, dlatego zamierzała działać możliwie jak najbardziej ostrożnie. Nie chciała wpakować się w nieprzyjemną sytuację, narażając zdrowie i życie swoje oraz Tang.
- Możemy spróbować - zgodziła się, co do odwracania uwagi ochroniarza, pilnującego tyłów. Potrzebowały jednak solidnego planu, jeśli gość poważnie traktował swoją fuchę.
Obie działały teraz po omacku. Nie znały ludzi z Woolshed. Mogły mieć do czynienia z amatorami, albo profesjonalistami, których nie idzie złapać na tanie sztuczki, takie jak celowe podłożenie ognia, wywołanie paniki, albo sprowokowanie bójki. Kto w ogóle chciałby okładać się pięściami podczas występu drag queen? Na pewno nie Warren.
- Właściwie to… trochę pogadałam z barmanką - przyznała, szukając punktu zaczepienia w sympatycznej dziewczynie polewającej drinki. - Może dałybyśmy rade ją jakoś zwerbować do naszego planu.
To też brzmiało ryzykownie, jeśli dziewczyna była lojalna. Jasna cholera, działanie w dwie osoby na zupełnie obcych rewirach to nie przelewki. Improwizacja była ich jedynym wyjściem, bo bezpośrednie przejście do ofensywy mogłyby przynieść im więcej szkody, niż pożytku.
- Musiałybyśmy wykurzyć gościa spod drzwi - zaznaczyła cel przewodni, jakby wypowiedzenie go na głos, miało podsunąć skutecznie strategie. - Potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby go poobserwować.
Najlepiej z jakiegoś dobrego punktu albo loży, usytuowanej w głównej sali.
- Gotowa? – zatrzymała spojrzenie na Viv, odsuwając się od umywalek. - Weźmy jeszcze coś do picia. Niekoniecznie z procentami.
Przyda im się chwila rozluźnienia, połączona z obserwacją osobnika przy drzwiach.
Entuzjazm związany z wizją pozyskania orzeźwiających napojów nie trwał długo. Tuż po wyjściu z łazienki, Val natychmiast zatrzymała się w miejscu, dostrzegając na schodach prowadzących na poddasze kogoś, kogo miała nadzieję nigdy więcej nie spotkać na swojej drodze.
Była narzeczona powoli pokonywała kolejne schodki, prowadząc przy okazji rozmowę z dwoma mężczyznami, widzianymi przy starej wypożyczalni sprzętu wodnego.
- Zaczekaj - złapała Vivienne za ramię, zatrzymując tym samym pochód w stronę baru. Drag queen właśnie zakończyła skoczny utwór na scenie, zyskując głośne oklaski.
Val nie potrafiła odwrócić wzroku od Mii, z którą niegdyś zwiedziła kawał świata. Wiedziała, że to ona. Znała jej sylwetkę, twarz i całą resztę, tworzącą dokładny obraz. Miała rozpuszczone włosy, usta podkreślone intensywną czerwienią i eleganckie ubrania, podkreślające jej długie nogi, odziane w ciemne rajstopy. Nie było mowy o pomyłce, co przywołało postępującą bladość na licu Warren.
- Musimy spadać - oświadczyła, wciąż czując nieprzyjemne dreszcze na plecach, połączone z niespodziewanym drętwieniem palców. - Później ci wyjaśnię.
Przede wszystkim musiała odetchnąć świeżym powietrzem, co podkreśliła poprzez stanowcze spojrzenie. Świstak może poczekać. Właśnie dokonała szokującego odkrycia, którego ani trochę się nie spodziewała.
- Wychodzę - tak też zrobiła, od razu kierując swoje kroki ku wyjściu z klubu.
Nagle cały plan cholernie się skomplikował.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Nawet nie podejrzewałaby się o podobne wyczucie czasu, ale wyglądało na to, że jednak nawet nieświadomie były perfekcyjnie zgrane i wiedziały dokładnie to, co powinny w danym momencie zrobić. Jakby nie patrzeć tworzyły całkiem dobry team. Szkoda tylko, że zwykle miały okazję do bliższej współpracy w wypadkach, gdy coś zaczynało się naprawdę pieprzyć.
Na wzmiankę o barmance Vivienne nie okazała jakiegoś większego entuzjazmu. Zamiast tego ściągnęła jedynie brwi w zamyśleniu, rozważając uważnie tę opcję, która wydawała jej się niezwykle ryzykowna. Jak w końcu miałyby ją nakłonić do tego, aby pomogła jej w podobnym planie? Plus jakby nie patrzeć pracowała jednak w lokalu więc czemu miałaby działać w teorii na jego szkodę i wspomóc dwie laski, które chciały się pokręcić po tyłach? Powiedzenie jej prawdy z kolei nie bardzo wchodziło w rachubę.
- Jak chciałabyś to zrobić? Zresztą... nie sądzisz, że mogłoby to jednak przynieść odwrotny efekt i wylecimy stąd na zbity pysk za próbę węszenia? Nie znam laski więc trudno mi powiedzieć - zawyrokowała, bo jednak sama nie kojarzyła ani trochę kobiety stojącej za barem i nie miała pojęcia czego można byłoby się po niej spodziewać.
- Zrozumiałe. Myślałam o tym, aby wywołać jakieś zamieszanie. Coś, co skłoniłoby go do odejścia od drzwi, ale mogłybyśmy wtedy zostać rozdzielone - zastanawiała się dalej na głos.
Chwilowo jednak sama obserwacja wydawała jej się być odpowiednim wyjściem, które pozwoliłoby im obu na ustalenie odpowiedniego planu działania, który nie narażałby zbytnio żadnej z nich. Skinęła jedynie głową na pytanie Val i przystała tym samym na propozycję tego, aby ponownie zawinąć do baru, gdzie mogłyby się napić i znaleźć punkt obserwacyjny.
Zatrzymała się w momencie, gdy tylko poczuła jak Warren łapie ją za ramię i automatycznie skierowała wzrok w tym samym kierunku, co ona. Na pewno nie dało się nie zauważyć kobiety, która sprawiała wrażenie jakby rządziła tym miejscem. Czy była to faktyczna właścicielka klubu czy może po prostu jakaś gruba ryba, która lubiła się bawić w tym pełnym różnorodności lokalu tego już Tang nie wiedziała. Była jedynie świadoma tego, że znajdująca się obok niej przemytniczka silnie reagowała na widok nieznajomej.
- Co do kurwy? - spytała bezwiednie, gdy tylko Val obwieściła jej, że się wycofują.
Nie rozumiała skąd ta nagła zmiana skoro jeszcze chwilę wcześniej Warren wydawała się być zdeterminowana, aby dotrzeć do Świstaka bez względu na wszystko. Teraz jednak na widok jednej osoby nagle zawracała i dawała sobie spokój? Viv nie mogła zaprzeczyć, że coś takiego było jej w pewien sposób na rękę, bo przynajmniej nie pchały się tam gdzie ewidentnie nie powinny, ale mimo wszystko cała ta sytuacja jej się nie podobała.
Nie chciała jednak sama kręcić się po lokalu i wolała przy okazji upewnić się o co dokładnie chodziło z jej przyjaciółką. W krok za nią udała się do wyjścia z klubu, by tam uzyskać stosowne wyjaśnienie odnośnie zaistniałej sytuacji.
- Czy możesz mi powiedzieć, co tam się odpierdoliło? - spytała jeszcze, podążając za Val.
W tym momencie uświadomiła sobie, że jej głos zabrzmiał zdecydowanie zbyt donośnie i przykuł tym samym uwagę garstki tęczowych młodziaków o pofarbowanych na neonowe kolory włosach, która próbowała odpalić skręta.
- Tańczyła z inną zdzirą - rzuciła dosyć ostro w ich kierunku, aby dać im jakieś wyjaśnienie i jednocześnie dać wyraźny znak, że nie powinni wtrącać się w podobną dramę związkową.
Zaraz też podeszła bliżej Val, aby uzyskać od niej odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Udzieloną oczywiście bardziej ściszonym głosem, aby nie wzbudzać zainteresowania kręcących się to tu to tam osób postronnych, które także musiały zaczerpnąć świeżego powietrza albo po prostu swobodnie zapalić.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Na zewnątrz poczuła się nieco lepiej. Duchota panująca w klubie zdecydowanie nie sprzyjała prowadzeniu dywersji czy nawet przyswajaniu informacji o powrocie swojej ex w te rejony. Nie miała pojęcia, czego Mia szukała w Cairns, ale to nie mogło być nic dobrego.
- W samochodzie - tam mogła jej na spokojnie wyjaśnić co i jak, chociaż najchętniej przemilczałaby temat. Nie chciała robić z tego wielkiej, miłosnej dramy, w którą zdecydowanie wolała nie pakować się po raz drugi. To był zamknięty rozdział.
Zmierzyła wzrokiem grupkę ciekawskich dzieciaków, gry obracając się w stronę bryki Viv, ruszyła z miejsca.
- Musimy to przełożyć na kiedy indziej - zarządziła, próbując jednocześnie ułożyć sobie w głowie odpowiednie słowa. Za nic w świecie nie chciała zabrzmieć jak urażona, porzucona dziewczyna, bo ani trochę nią nie była. Sama podjęła decyzję o zerwaniu kontaktów z Mią, po tym, co kobieta odwaliła na wczasach. Nigdy wcześniej nie czuła się bardziej upokorzona i zdradzona. Z perspektywy czasu, wiedziała, że podjęła właściwą decyzję i jakiekolwiek refleksje były w tym wszystkim niepotrzebne.
Odczekawszy, aż Tang otworzy samochód, zajęła przednie miejsce pasażera, przelotnie zerkając na bryłę klubu. Po występie jednej z drag queens, jeszcze więcej osób wysypało się ze środka lokalu, celem zażycia dymnej inhalacji. Sama Val rzadko wykazywała chęć kosztowania tytoniu, po nieprzyjemnych sytuacjach. Czasami nachodził ją taki kaprys, ale zdecydowanie częściej po prostu wdychała świeże powietrze i uspokajała natłok myśli.
- Tamta kobieta, która stała na schodach, to moja pieprzona, była narzeczona - powiedziała wreszcie, zerkając kątem oka na towarzyszkę.- I zanim zaczniesz gadać, że przed nią uciekam, wolę nie prowokować żadnych konfrontacji po latach.
Mia byłaby w stanie odstawić z ich spotkania niezłe show, na oczach mnóstwa gości. Warren tego nie potrzebowała. Czułaby się zbyt odsłonięta, na obcych terenach. Czasami dawała się porwać emocjom, jednak tym razem kurczowo trzymała się ramy. Nie zamierzała się wychylać, bo zemsta na Świstaku nie była tego warta. Z resztą, teraz, skoro chłop znalazł się na celowniku Mii, dostąpił bardzo adekwatnego rewanżu, za własne oszustwa towarowe.
- Mam dość, jak na jeden wieczór - podsumowała, z nadzieją, że Vivienne nie będzie drążyć, albo upierać się przy odbijaniu Świstaka. Po cholerę w ogóle miałyby to robić? Skoro facet już wpadł w czyjeś sidła, nie ma sensu nadstawiać dla niego karku. Dostał to, na co zasłużył, więc Viv i Val mogły się wycofać, ciesząc z odwalenia za nie brudnej roboty.
- Podwieziesz mnie do auta?
Tak jak się umawiały, Val zabierze furę z parkingu i wróci nią w jednym kawałku do Lorne Bay, próbując jednocześnie ustalić dalszą strategię, względem Świstaka, pojmanego przez Mię. Skoro jej podpadł, musiało chodzić o małą wojenkę o wpływy, albo coś równie ważnego.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Mogła zaakceptować to, że Val nie chciała rozmawiać z nią na ten temat nim dotrą do samochodu. Rozumiała to zwłaszcza, że nie były same i dlatego skinęła jej głową zanim udała się tuż za nią w kierunku auta, posyłając jeszcze jedno ostatnie spojrzenie grupce zainteresowanych rzekomą związkową dramą. Gdyby tylko wiedziała, co takiego ją czeka, gdy Warren zacznie jej opowiadać, co właściwie miało miejsce w klubie.
- Co? Jeszcze przed chwilą chciałaś w to iść na upartego, a teraz się wycofujesz ot tak? - zapytała, gdy tylko znalazły się w pobliżu pojazdu i mogły nareszcie mówić bez obaw o to, że ktoś przysłuchuje się ich wymianie zdań.
Tang nie orientowała się w tym jak prezentowało się życie uczuciowe przemytniczki. Znaczy, pewnie jakieś tam mniejsze czy większe szczegóły pewnie były jej do jakiegoś stopnia znane, ale  jakoś aktywnie nigdy się tym nie interesowała i nie urządzała z kobietą wieczorów z ploteczkami odnośnie życia towarzyskiego.
Otworzyła auto i zasiadła od razu na miejscu kierowcy, czekając na to aż kobieta do niej dołączy i zacznie opowiadać historię swojego życia i to jakie dokładnie przyczyny stoją za jej odwołaniem obecnej akcji we wnętrzu tego zacnego gej kubu.
- Ja pierdolę... - westchnęła, słysząc podaną jej przez Val rewelację po czym odchyliła głowę na zagłówek fotela, by jakoś to przetworzyć. - Dobra. Nie będę tego komentować, bo nie mnie cię oceniać. Nie chcę też ci się wpieprzać w życie prywatne, ale... Rozstałyście się w zgodzie czy wręcz przeciwnie?
Od tej odpowiedzi zależało naprawdę wiele. Głównie ze względu na to, że mogłoby to rzucić nieco światła na to jak mogła przedstawić się cała ta sytuacja ze Świstakiem i przemytem dragów w tych kruchych wazach, które Vivienne miała przyjemność badać.
- Nie ma sprawy- skomentowała, powoli wsadzając już kluczyki do stacyjki.
Dopiero słysząc kolejne pytanie Warren, spojrzała w jej kierunku, z trudem powstrzymując kolejne westchnienie.
- Podwiozę. Mogę cię też zawieść od razu do domu, a jutro ogarniemy auto jak już zdążysz przetworzyć to wszystko - zaproponowała, bo nie wiedziała, która opcja bardziej by kobiecie odpowiadała. Nie miała problemów z tym, aby dwa dni z rzędu robić za jej szofera. W końcu od czego są przyjaciele?

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Tak, wycofywała się. Wiedziała, jak dużo chaosu może przynieść jej konfrontacja z Mią, dlatego odpuściła tropienie Świstaka, który i tak dostanie za swoje. Karma znalazła go szybciej, niż Warren i tyle. Przynajmniej nie musiała sobie brudzić rąk, a raczej myślała tak na chwilę obecną. Lepiej śledzić rozwój zdarzeń z bezpiecznego miejsca, niż wleźć w konkretne bagno z byłą partnerką.
- Nie rozstałyśmy się w zgodzie - pokręciła głową z nerwowym rozbawieniem, przypominając sobie występek Mii na Fidżi. - Zdradziła mnie, gdy byłyśmy na wakacjach i uciekła bez słowa wyjaśnienia. Mało tego, przez parę lat była moją przemytniczą partnerką, więc mam nadzieję, że łapiesz wątek i moje wycofanie w tym momencie.
Nie chciała jej oglądać i zastanawiać się, co ją tu przywiało. Intuicja alarmowała, że to nie mogło być nic niewinnego. Mia czerpała energię z gwałtownych uciech i spontanicznych atrakcji, wielokrotnie ocierających się o wykroczenia, albo nawet przestępstwa. Nikogo świadomie nie skrzywdziła, ani nie doprowadziła do innej tragedii, ale lubiła dreszczyk emocji, związany z gwizdnięciem komuś czegoś, albo wywołaniem awantury. Val zdążyła również poznać tę spokojniejszą część kobiety, którą preferowała znacznie bardziej i to z jej powodu zdecydowała się na zaręczyny. Szkoda tylko, że rozchwianie emocjonalne Argentynki było cholernie uciążliwe, przeszkadzające we względnie normalnym, codziennym funkcjonowaniu. Potrzebowała atencji i najwyraźniej jedna osoba była zbyt małą publicznością do podziwiania jej wdzięków. Nawet, jeśli miała problem takiej natury, powinna o tym powiedzieć. Warren wspierałaby ją w dążeniu do zmiany, niestety, ta wybrała życie pełne wrażeń i to zniszczyło ich związek.
Nie ma co dłużej opowiadać o wielkiej porażce, związanej z pierwszą, poważną partnerką.
Westchnęła i pokręciła głową, zerkając przez szybę z boku.
- Nie trzeba, muszę zabrać auto - było jej potrzebne, a poza tym, nie chciała ryzykować, że Mia je zlokalizuje. Ta kobieta była zdolna do wielu rzeczy, więc lepiej nie odstępować jej pola do popisu.
- Miejmy to już z głowy, misja zakończona - niekoniecznie porażką, bo Świstak i tak został ustawiony do pionu, tyle, że nie przez Val. Można to uznać, za pokrętny sukces, którego mimo wszystko Warren nie chciała oblewać. Nie w taki sposób i nie teraz, gdy złapało ją spięcie w ramionach, spowodowane widokiem podstępnej kobiety.
- Wiszę ci drinka za tę całą akcję - przynajmniej tyle mogła od siebie obiecać, za ciąganie Vivienne po chaszczach, opuszczonych wypożyczalniach łódek i queerowych imprezach. To ostatnie wyszło przypadkowo, ale gdyby nie obecność Mii, wyszłoby całkiem w porządku, prawda?

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Tym czego potrzebowała w tym momencie Vivienne było przede wszystkim wytłumaczenie. Musiała jakoś zbudować sobie w głowie obraz całej sytuacji, a nie posiadając odpowiednich informacji nie była w stanie tego zrobić. Dlatego też chciała wysłuchać tego, co miała jej do powiedzenia Warren.
- Bo widzisz, mam kilka teorii odnośnie twojej szanownej byłej. Ciężko mi uwierzyć w istnienie czegoś takiego jak przypadki, więc zakładam, że jest w jakiś sposób związana z tą cholerną amfą, która znalazła się na twojej łajbie - zaczęła, spoglądając na Val.
Chciała się jeszcze upewnić, co do tego czy na pewno przemytniczka nie miała nic przeciwko temu, aby kontynuować ten cały temat. Chociaż i tak prawdopodobnie żaden sygnał nie byłby w stanie powstrzymać się od powiedzenia kolejnych słów.
- Pierwsza teoria dotyczy tego, że dalej jej na tobie zależy i kiedy jakimś cudem dowiedziała się, że Świstak wciągnął cię w podobne gówno to postanowiła dać mu do zrozumienia, że nie powinien z tobą zadzierać. To jest optymistyczny scenariusz - powiedziała jeszcze, chcąc zacząć swoją wypowiedź w miarę pozytywnym wydźwiękiem. - Druga brzmi tak, że twoja kochana ex postanowiła się na tobie zemścić i wykorzystała w tym celu Świstaka, który miał ci narobić problemów. Tak czy siak: jak dla mnie jest zamieszana w jakiś sposób w przemyt i handel dragami.
Nie miała jeszcze pojęcia w jaki sposób, ale tego zapewne się dowiedzą w niedalekiej przyszłości. Biorąc pod uwagę to, co obecnie się działo to łatwo nie odpuszczą tego tematu. Chociaż w zasadziie Tang mogłaby się wycofać, twierdząc, że to wcale nie jest jej bajka.
Nie zamierzała jednak przede wszystkim oceniać zachowania swojej przyjaciółki. Sama nie miałaby pojęcia jak zachowałaby się w podobnej sytuacji. Dodatkowo z pewnością wspólna przeszłość i to jak ona wyglądała również grała ogromną rolę w tym jak reagowała Val.
- Dobra. W takim razie jedziemy po auto - przytaknęła jedynie, odpalając silnik i odjeżdżając spod klubu w kierunku, z którego właściwie przybyły pod ten piękny przybytek tęczowej zarazy.
Wcześniej w czasie śledzenia samochodu, do którego załadowano świstaka była skupiona przede wszystkim na aucie, za którym podążała także odnalezienie odpowiedniej trasy wymagało od niej pewnego wysiłku umysłowego, by odtworzyć trasę w pamięci i to od tyłu. Oczywiście mogła skorzystać z nawigacji, ale po co?
- Wisisz mi dużo więcej niż jednego drinka, preciosa - odparła jeszcze na słowa Warren, skręcajac w jedną z uliczek, która zbliżała je nieubłaganie do opuszczonej wypożyczalni łodzi.
Chyba obie po prostu chciały zakończyć tę noc najszybciej jak było to możliwe. I chociaż słowa Viv mogły brzmieć dla niektórych złowieszczo to na pewno nie wykorzystałaby kobiety do swoich niecnych planów. Owszem pewnie za jakiś czas pojawi się coś w rodzaju przysługi, którą mogłaby w pewien sposób wymusić na Warren, ale na razie nie skupiała się na takich rzeczach. Chwilowo najważniejsze dla niej było to, że na horyzoncie zamajaczyła jej pierwotna lokacja, z której rozpoczynały swoje klubowe szaleństwo.

Val Warren
sumienny żółwik
Arisu#1538
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Również wierzyła w to, że Mia nie pojawiła się w okolicach Lorne bez powodu. Doskonale wiedziała o tym, skąd wywodziła się jej była narzeczona i jeśli nie nastawiałaby się na konfrontację, ominęłaby te rejony. Chyba, że istniała siła wyższa, która całkowicie zmieniała postać rzeczy. W takim wypadku Świstak mógł być jednym z elementów układanki.
Optymistyczny scenariusz podsunięty przez Viv i tak wyglądał jak bezczelne włażenie z buciorami do czyichś spraw. Zakończyły z Mią swoją wspólną przygodę lata temu, a co za tym idzie - straciły pretekst do wciskania się w życie tej drugiej, bez zapowiedzi.
- Nawet, jeśli chciałaby mi zrobić dobrze złapaniem Świstaka, nie powinna tego robić - jeśli Mia w ogóle znała jej charakter, doskonale o tym wiedziała. - Na pewno cos kombinuje. Nie wydaje ci się to bezczelne, że tak po prostu zjawia się tutaj i porywa Borisa, z którym mam sprawę do wyjaśnienia? Dziecinne zagrywki to jej specjalność.
Niby kreowała się na ponętną kobietę z klasą, ale jak przychodziło co do czego, odgryzała w cholernie niedojrzały sposób, niczym królowa balu czyhająca na odwieczną rywalkę. Dlaczego Mia musiała pojawiać się w takim momencie? Zupełnie, jakby Warren miała za mało problemów…
- Niech będzie - westchnęła, domyślając się już wcześniej, że drink to jednak za mało. - Tylko nie mów później, że cię nie doceniam.
Liczyła na to, że Vivienne odezwie się w sprawie rekompensaty, co by dokładnie określić jej formę. Mogłyby zwyczajnie wyskoczyć na kilka drinków, w celu odskoczni od obowiązków, albo wpleść to we współpracę. Jedna, dodatkowa przysługa dla Tang nikogo nie zabije; szczególnie nie Val.
Po dotarciu na parking, od którego zaczynały wyprawę, Warren z ulgą odnotowała brak przebitych opon przy swoim BMW. Żadnych zarysowań, wybitych okien, ani innych ubytków. Drobne uszkodzenia, takie jak rysy czy inne, typowo wizualne usterki potrafiła naprawiać od ręki. Sytuacja komplikowała się przy silnikowo-mechanicznych rzeczach, przy których chociaż dłubała, nie dotarła do zaawansowanego poziomu.
Mogła w jednym kawałku wrócić do Lorne, starając się nie pogrążać w myślach, związanych z powrotem Mii.
- Napisz do mnie, kiedy będziesz miała czas na odebranie „więcej, niż jednego drinka” - mogło to zabrzmieć jak bezwstydny flirt, ale wcale tak nie było. Warren nie miała nastroju na takie gadki, a poza tym, razem z Viv były jedynie dobrymi kumpelami od brudnej roboty. Możliwe, że to właśnie brak seksualnych podtekstów pozwalał im na sprawną współpracę i efektywne działanie.
- Trzymaj się - rzuciła wreszcie na pożegnanie, siedząc już na siedzeniu kierowcy, w swoim aucie. - I dzięki za wsparcie.
Działając w pojedynkę mogłaby podjąć beznadziejne decyzje, albo wpakować się w coś problematycznego. Pomimo nieudanej (poniekąd) misji, odpuściła dalszą gierkę, na rzecz zasłużonego odpoczynku dla umysłu. Szkoda tylko, że nie wzięła pod uwagę wozu Mii, śledzącego ją od pewnego czasu. Zbyt pogrążona w myślach dojechała aż do Lorne Bay, nieświadoma przyczajonej na ogonie oponentki.

/zt x2
Vivienne Tang
ODPOWIEDZ