22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay to nie jest jej wymarzone miejsce na świecie i obudzona o trzeciej w nocy podałaby dwa tysiące lepszych, ale dla Billy'ego zrobię wszystko
...to start from the start.

Można powiedzieć, że Hammond coraz swobodniej czuła się na farmie, ale to w dalszym ciągu nie znaczyło, że chciała tutaj zostać. Oczywiście kochała męża i rozumiała w stu procentach jego potrzebę bycia blisko rodziny, bo przecież sama ich uwielbiała. Jednak bała się, że siedząc na tyłku i pracując w jednym miejscu nie będzie po prostu w stanie żyć, a przecież ona kochała życie. Mniejsza jednak z tym, bo nie ma co tutaj narzekać, to był ledwo drugi miesiąc przecież kiedy kobieta znajdowała się w domu i uczyła rodzeństwa od nowa. Tak samo jak uczyła się mieszkania z kimś więcej niż Billy. Przecież kiedy wynajmowali razem jakieś mieszkanie, które pewnie przypominało nie raz i nie dwa jakąś spelunę, to nie musiała martwić się założeniem majtek, czy stanika, a teraz było jednak odwrotnie. Dlatego też nic dziwnego, że poranki wydawały się dużo dłuższe niż powinny, a już w szczególności, kiedy to jej małżonek znajdował się już w pracy. Mniejsza jednak. Mette jak zawsze miała na wszystko czas i jeszcze dwadzieścia minut leżała w łóżku po przebudzeniu, aby to następnie narzucić na swoje ciało koszulkę Billy'ego i jakieś szorty, a następnie zejść do kuchni po kubek gorącej kawy. Musiała się obudzić i korzystając z okazji postanowiła jeszcze przejrzeć instagrama, czy aby nic nowego nie działo się u jej przyjaciół z miasta, ale niestety oprócz zerwania Toma i Rose nie zauważyła niczego szczególnego. Dlatego też kiedy ekspres oznajmił, że napój bogów jest gotowy, ona postanowiła od razu udać się z kubkiem na kanapę, gdzie włączyła sobie telewizję. Wiedziała, że jej rodzeństwo pewnie coś kombinuje już na farmie, ale prawda była taka, że Mette było do tego akurat bardzo daleko, a godzina dziewiąta na zegarku jasno dawała jej do zrozumienia, że niedługo musi wsiadać na rower i jechać do pracy.

Rain McLeod
powitalny kokos
-
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
#1

tak bardzo farm girl

Dzień Rain zaczynał się najpóźniej o 7 rano, kiedy brała prysznic, ubierała się, na placach schodziła po skrzypiących schodach i robiła sobie śniadanie. Następnie na kilka godzin znikała w przydomowych zabudowaniach, zajmując się zwierzętami i czynnościami rolniczo-ogrodniczymi. Nie bała się spocić, ubrudzić. Dzieciństwo spędziła biegając po polach i wspinając się po drzewach. Zwykła mówić, że praca w szpitalu to też ciężka orka, tylko że tam musiała przede wszystkim używać mózgu i zdobytej wiedzy. Na farmie pewne rzeczy robiła z automatu, przyzwyczajenia, doświadczenia i musiała w to włożyć znacznie mniej wysiłku intelektualnego. Praca na farmie oczywiście nie była dla każdego - weźmy na przykład Mette.
Kiedy natomiast nie zajmowała się zwierzętami czekały ją książki ze studiów, albo rachunki, których szczerze nie znosiła.
Kiedy weszła z powrotem do domu zbliżała się dziewiąta. Jej skóra była zawsze więcej niż muśnięta słońcem, od ciągłego przebywania na zewnątrz, włosy uwalniały się z luźnego warkocza. Pierwsze co zauważyła, to obecność Mette na wiekowej kanapie i włączony telewizor. Rain często widywała ją dopiero gdy ta wracała z pracy, albo i jeszcze później.
- Cześć! - rzuciła, zmierzając do kuchni po kawę, na którą postanowiła sobie zrobić przerwę i wracając do salonu z kubkiem w dłoni. To wspólne zajmowanie się farmą dziadków było pewnego rodzaju eksperymentem i Rain nie miała pewności czy wypali i czy ze sobą wytrzymają. Stali się sobie obcy i podejrzewała, że Mette chciałaby uciec... znowu. Po cichu Rain zazdrościła siostrze podróży, a nawet małżeństwa, chociaż trudno powiedzieć, żeby w pełni popierała jej wybór. Zazdrościła jej po prostu, że kogoś miała, chociaż Rain w życiu nie związałaby się z pierwszą osobą, która stanęła by jej na drodze (nawet gdyby to był jej przyjaciel), tylko po to by nie być samą. Dawno wyleczyła złamane serce, ale nie wyleczyła się z tęsknoty, z tego, że mogła się komuś zwierzyć, do kogoś przytulić. Żałowała też, że jej własna siostra stała się dla niej obcą osobą. Rodzinę McLeodów w ciągu ostatnich lat doświadczyły dwie tragedie: najpierw śmierć rodziców, a potem dziadków, i niestety w tym pierwszym przypadku dla Rain ważniejsza była praca niż zainteresowanie się losem nastoletniej wtedy siostry, bo przecież wiedziała, że dziadkowie się nią zajmą. Nie mogłaby powiedzieć, że niczego w swoim życiu nie żałuje, ale rzadko dzieliła się z kimś tymi przemyśleniami.

Mette Hammond
powitalny kokos
mamabear
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay to nie jest jej wymarzone miejsce na świecie i obudzona o trzeciej w nocy podałaby dwa tysiące lepszych, ale dla Billy'ego zrobię wszystko
Mette nigdy nie miała rodzeństwu za złe, że każde z nich żyło według swoich własnych zasad i robiło to co chciało. Czasami co prawda było jej smutno, że nie stali murem za jej małżeństwem, ale co zrobić? Billy przecież nie był pierwszym lepszym facetem, nie był też mężem tylko dlatego, że kobieta chciała kogoś mieć. Tak się złożyło, a i pierścionek nawet dostała za co dosłownie go uwielbiała, bo przecież błyskotki to ona naprawdę kochała. Tak samo jak i kochała swój ślub, który do tej pory mogła wspominać bez problemu, a który po kryjomu wspomógł im trochę sfinansować dziadek. Mniejsza jednak z tym, bo to nie moment na roztrząsanie o miłości Mette, bo przecież Billy po raz kolejny od rana był w pracy, a jej to już przestawało pasować, ale mniejsza. - O cześć! Już nie śpisz? - mruknęła na powitanie, bo przecież ona gdyby nie musiała iść do pracy to pewnie leżałaby jeszcze w łóżku jakieś dwie godziny, a tak to delektowała się kawą, co zresztą po chwili zrobiła także jej siostra, na co Mette posłała w jej stronę delikatny uśmiech. To nie tak, że jej nie lubiła, ona po prostu czuła się tak, że każdy w tym domu (oprócz męża) patrzy na nią tak jakby robiła coś złego, a przecież nie robiła, chciała po prostu żyć po swojemu, ale to wiązało się niestety z brakiem zainteresowania farmą. - Co słychać? - nie potrafiła jeszcze rozmawiać z rodzeństwem, często to wszystko było takie sztuczne i wymuszone, ale starała się. Obiecała Billy'emu, że naprawdę postara się przyzwyczaić do normalnego życia, a raczej do życia, które prowadzi większość osób, bo jak przecież wiadomo to Mette akurat za normalne uważała podróżowanie, a nie chodzenie do pracy przed dziesiątą rano i wracanie po ośmiu godzinach albo i czasami nawet dziesięciu.

Rain McLeod
powitalny kokos
-
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Dla Rain natomiast całkiem normalne było pracowanie po kilkanaście godzin dziennie. Czasem zbliżała się nawet do okrągłej dwudziestki, gdy praca, praca i jeszcze raz praca była jedynym lekarstwem na poradzenie sobie, po katastrofalnym w skutki wypadku rodziców. Może nie była pracoholiczką tak jak wtedy, ale świadomość, że kładzie się do łóżka zmęczona, po przepracowanym dniu ułatwiała jej zaśnięcie bez zbytniej gonitwy myśli.
- Już od dawna nie śpię. - odpowiedziała, dmuchając na ciepły napar, aby nie poparzył jej języka, przy tym starała się nie brzmieć, jakby siostrze coś wyrzucała. Nie chodziło jej o to, że Mette pracuje, ani nawet, że im nie bardzo pomaga. Rain wiedziała, co siostra myśli o prowadzeniu farmy, dla niej problemem było przede wszystkim to, że jutro mogła się obudzić, a Mette i Billy'ego by już tu nie było, wyruszyliby w kolejną podróż i być może zostawili chociaż kartkę. Rain nie była typem osoby, która potrafiłaby spakować jedną walizkę i w dowolnej chwili odejść, chociaż zdawała sobie sprawę, że w Brisbane trzymała ją tylko pracy i gdy się jej wyrzekła odejście okazało się wyjątkowo proste. Na pytanie Mette lekki uśmiech przebiegł po twarzy Rain. Nie potrafili ze sobą rozmawiać, ona też nie. Sama była tego świadoma. Zastanawiała się po prostu, czy Mette ma na myśli sprawy farmy, które przecież nieszczególnie ją interesowały, czy też osobiste sprawy Rain. Tyle, że McLeod prawie nie miała spraw osobistych. Pomimo odnowienia starych przyjaźni trudno powiedzieć, żeby jej życie towarzyskie jakoś kwitło, i może było w tym trochę jej winy. Podeszła do kanapy, aby opaść na nią z lekkim westchnięciem.
- Poza tym, że mnie łupie w krzyżu, to nic specjalnego. - odpowiedziała, ponownie dusząc w zarodku złośliwy komentarz cisnący jej się na wargi.

Mette Hammond
powitalny kokos
mamabear
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rolnik, rolnik, rolnik... Pod rolnikiem ciągnik, na ciągniku rolnik worek ma...
Rain McLeod , Mette Hammond

Ten dzień nie miał się wyróżniać niczym szczególnym, choć trzeba przyznać, że od powrotu Rain i Mette na farmę każdy dzień bywał zaskakujący. W zasadzie to cud, że farma stała jak dotychczas. Tak jakby wszystko zostało na swoim miejscu i zmieniło się równocześnie. Wypuścił na wybiegi zamykany na noc inwentarz, zrzucił świeże siano i dolał świeżej wody do poideł. Przez półtorej godziny nie zauważył żadnej z sióstr. Cóż... Jedna z pewnością nie wyszła jeszcze spod kołdry, druga zaś krążyła po drugiej stronie farmy. Powiadają, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach, ale on naprawdę kochał je obie. Przecież są tutaj obie. W obliczu trudności wróciły w rodzinne strony, mimo że każda w głębi duszy wolała wybrać inną z dróg.
Już z gasłychać było ciężkie kroki Johna. Brakowało mu za grosz subtelności czy poczucia że mógłby kogoś obudzić. Drzwi zaskrzypiały gdy otworzył je wkraczając do domu. Będzie musiał później naoliwić zawiasy, zdecydowanie. Zaczął już nawet zastanawiać się czy nie wybrać się po smar od razu, kiedy ujrzał siostry w salonie, a nad nimi czające się w powietrzu noże. A może to tylko przewrażliwienie?
- Dzień dobry, Siostrzyczki! - rzucił, być może ze zbyt wielkim optymizmem. - Na ból krzyża polecam znaleźć sobie jakiegoś miłego terapeutę. To będzie długotrwała inwestycja.- skwitował narzekania siostry. Nie były bezpodstawne, to oczywiste. Braterski przytyk stanowił aluzję to bardzo skąpego życia towarzyskiego które Rain prowadziła od momentu przyjazdu do Lorne Bay.
-Mette, masz jakieś plany na weekend ? - rzucił niezobowiązująco do siostry, nalewając sobie z karafki babci wody z cytryną.
powitalny kokos
Colette
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay to nie jest jej wymarzone miejsce na świecie i obudzona o trzeciej w nocy podałaby dwa tysiące lepszych, ale dla Billy'ego zrobię wszystko
Hammond ani przez moment nie spodziewała się, że wyjątkowo w tego poranka skończy w pijąc kawę w gronie rodziny. Dla niej to nie były normalne poranki, ona lubiła samotność i wolność, które dawały jej podróże i oczywiście towarzystwo męża. Je po prostu uwielbiała i nie wyobrażała sobie, że nagle mogłoby się to w jakikolwiek sposób zmienić. Zresztą mniejsza z tym, bo kobieta tuż po pojawieniu się w pomieszczeniu brata, doszła do wniosku, że ta dwójka idealnie się dogada i chciała się ulotnić, ale oczywiście nic z tego. Na pytanie mężczyzny zmarszczyła jedynie brwi, bo nie sądziła, że kogokolwiek powinno to interesować. Już dawno wyrosła przecież z informowania bliskich o wszystkim, a tak naprawdę to chyba nigdy tego nie robiła. Zawsze byle jak najdalej od farmy i rodziny, co wcale nie było zbyt dobre, ale co zrobić. - Jeszcze nie, ale przypuszczam, że zaciągnę gdzieś Billy'ego, a co? - uniosła na niego delikatnie brew i miała nadzieję, że wcale, a wcale nic nie będzie od niej chciał, bo przecież to ani trochę do szczęścia nie było jej potrzebne. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że rodzeństwo dalej patrzyło na nią jak na gówniarę, ale z nich wszystkich to właśnie ona miała swoje dorosłe życie, takie poza farmą.-Ale Rain pewnie nie ma planów jeśli potrzebujesz pomocy. - niemalże automatycznie nawiązała do siostry, bo naprawdę nie sądziła aby ta miała coś zaplanowane, w końcu Mette widywała ją ostatnio tylko i wyłącznie na farmie, ale może się myliła? Może kobieta zaraz ją zaskoczy?

Rain McLeod john mcleod
powitalny kokos
-
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Na jej wargi przybłąkał się uśmiech, gdy najpierw usłyszała donośne kroki brata, a potem jego pełne entuzjazmu powitanie. Nie przeszkadzał jej jakikolwiek brak subtelności, wręcz przeciwnie. John wydawał jej się kimś na kim zawsze mogła się oprzeć, polegać. Zajmował się farmą i pomagał dziadkom na długo zanim Rain powróciła w rodzinne strony, a chociaż podejrzewała, że taka decyzja też musiała go kosztować, to nigdy jej się nie skarżył. Być może czasem powinien.
- Tak, może od razu wyjadę na kilka dni do spa i oddam się w ręce przystojnego masażysty. - zbyła brata żartem, nie traktując poważnie jego propozycji. Dawno zapomniała i wyleczyła sobie serce po swoim ostatnim, nieszczęśliwym związku, coś jednak blokowało ją przed choćby randkowaniem. Być może za dużo było zmian i znaków zapytania, aby dodawać sobie jeszcze zawirowania związkowe. Obserwowała reakcję i odpowiedź Mette na pytanie brata, przyglądając się jej przenikliwie. Chęć ucieczki z ich towarzystwa i z farmy była dla niej bardziej niż czytelna. W środku jednak aż się zagotowało, kiedy usłyszała, jak Mette proponuje mu ją do pomocy, bo przecież na pewno nie ma nic do roboty, żadnego spotkania towarzyskiego, czy choćby wycieczki. Rain nigdy nie uważała, że mężczyzna jest jej potrzebny do szczęścia. Oczywiście dobrze jest mieć się do kogo przytulić w nocy i tak dalej, ale jakość jej życia nie powinna być oceniania na podstawie tego, czy ma faceta, czy nie. Posłała siostrze ciężkie spojrzenie, aby odwrócić głowę w stronę Johna, a słowa potoczyły się z jej warg szybciej, niż zdążyła nad nimi zapanować.
- Tak się składa... tak się składa, że mam randkę w sobotę po południu. - rzuciła nie wiadomo do Johna, czy Mette, unikając jednak kontaktu wzrokowego z siostrą. - Ale mogę ci pomóc wcześniej, jeśli będziesz mnie potrzebować. - dodała. Prawdę mówiąc John również zasługiwał na jakąś przerwę, wizytę u terapeutki, czy cokolwiek.

Mette Hammond john mcleod
powitalny kokos
mamabear
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rolnik, rolnik, rolnik... Pod rolnikiem ciągnik, na ciągniku rolnik worek ma...
Siostrzyczki: Rain McLeod , Mette Hammond

Gdzieś w głębi zazdrościł Mette. Tylko jego najmłodsza siostra okazała się mieć na tyle odwagi, aby żyć po swojemu. Zaznała życia, które na tą chwilę było dla Johna nieosiągalne. Nigdy nie miał jej tego za złe, choć prawdopodobnie nigdy nie zrobił wystarczająco dużo by okazać Mette swoje wsparcie. Ich drogi szybko się gdzieś rozeszły, jednak nie było w tym nic złego, prawda? Nigdy nie stąpali po wojennej ścieżce, a to już coś. Miała prawo nie wiedzieć...
Rain z kolei wpadła w ten sam wir pracy, co on sam. Na farmie zawsze było coś do robienia. Wiecznie coś się psuło, zwierzaki chorowały, siana brakowało, rachunki przychodziły. Prawda była taka, że John i Rain doskonale się uzupełniali co dawało jako taką szansę farmie przetrwać. Uśmiechnął się pod nosem na jej komentarz o wyjeździe do spa. Na ten moment brzmiało to równie abstrakcyjnie jak aborygeńskie opowieści. Była tak zabiegana, że miała prawo zapomnieć...
Między siostrami unosił się wciąż niewypowiedziany niepokój. Relacja sióstr nie była dla Johna bez znaczenia, jednak nie była dla niego do końca zrozumiała. Nikt siłą Mette na farmie nie trzymał, była z nimi tutaj i wspierała ich jak umiała - i to się liczyło. Rain, jak John, poświęciła się by postawić rodzinny dobytek na nogi - i to też się liczyło.
- Randkę?! - spojrzał na siostrę zdumiony, niemalże wypluwając nabraną w usta wodę. Co jak co, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewał. - Nie jestem pewien czy Tobie gratulować, czy jemu składać kondolencje.- mruknął zaczepnie. Szczerze nie wierzył w rzekome spotkanie siostry - prędzej obstawiał kolejne siostrzane podchody, jednak co on może tam wiedzieć...
- Cóż, Mette. Chciałem tylko poprosić, żebyś mnie nieco ostrzygła. Nikt nie zrobi tego lepiej. A wieczorem planowałem urodzinowe ognisko.- Przewrócił oczami z rozbawieniem. Był przekonany, że nie pamiętają. Fakt faktem roboty było w brud, ale chciał ten jeden wieczór spędzić z najbliższymi. - Koniecznie z osobami towarzyszącymi. - spojrzał wymownie na Rain.
powitalny kokos
Colette
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay to nie jest jej wymarzone miejsce na świecie i obudzona o trzeciej w nocy podałaby dwa tysiące lepszych, ale dla Billy'ego zrobię wszystko
Mette czuła się trochę jak intruz w tej całej rozmowie. Wydawało jej się, że przez te dwa lata tak bardzo oddaliła się od rodzeństwa, że nie było nawet mowy o tym aby znów potrafiła z nimi funkcjonować. Tak naprawdę nawet nie do końca rozumiała dlaczego zgodziła się na powrót akurat na farmę, ale prawda była taka, że na początek w miarę normalnego życia było to dla jej małżeństwa najlepsze. Mniejsza jednak z tym, bo po chwili usłyszała od swojej siostry coś, czego się kompletnie nie spodziewała i już chciała rzucić jakiś uszczypliwy komentarz, kiedy to nagle brat postanowił ją wyprzedzić, na co automatycznie przewróciła oczami. - To chyba ktoś nowy w misteczku co? - dodała jednak do trgo wszystkiego, po dość krótkiej chwili zastanowienia. Nie sądziła przecież aby z Rain mógł wytrzymać ktoś, kto znał ją dłużej niż kilka dni, ale przecież tak naprawdę siostra mogła mieć podobne zdanie o niej, a jakby nie patrzeć to Mette była już w małżeństwie dwa lata i nie zapowiadało się aby w najbliższej przyszłości mogło się to jakkolwiek zmienić.
- Oh, w takim razie przełożymy sobie wyjazd na inny dzień. - może była marudną zołzą i dość mało pomagała rodzeństwu, ale jednak nie zamierzała opuścić urodzin brata, zresztą na te Rain także by przyszła. - Więc nie ma problemu. Mogę Cię obciąć, może na łyso, czy coś. - zażartowała sobie oczywiście, chociaż jej mina ani trochę nie mówiła tego co myśli. W końcu byłaby w stanie to zrobić, ale czy akurat na urodziny?

Rain McLeod john mcleod
powitalny kokos
-
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Rain wiedziała, że wpadła i że w zasadzie powinna teraz, już, natychmiast wycofać się z tych słów. Ale nie mogła. O ile ewentualne przytyki żarty Johna byłaby wstać jeszcze znieść, to złośliwości ze strony Mette już nie. Dlatego musiała brnąć w to kłamstwo, chociaż sytuacja malowała się w coraz gorszych barwach.
- Randkę. - potwierdziła, fałszywie pewnym siebie tonem głosu. - No wiesz co! - ofuknęła brata, robiąc obrażoną minę. Nie miała pojęcia czemu John uważał, że należałoby składać kondolencje (nieistniejącemu)wybrankowi jej serca. Albo, że to cud, że ktoś z nią wytrzymywał. Jakby była jakaś nieznośna, albo jakby sobie czymś zasłużyła na niewierność swojego ostatniego mężczyzny, jeszcze w Brisbane. Owszem, pracowała dużo, ale on wtedy też, więc nie miała sobie nic do zarzucenia i nie szukała w sobie winy, ani też nie miała zamiaru się samobiczować.
- Nie. Po prostu to świeża sprawa, dlatego nikomu jeszcze o tym nie mówiła. - odpowiedziała Mette, już mniej pewnie. Cicho westchnęła, kiedy John przypomniał o swoich urodzinach. To nie tak, że zapomniała. Ze względu na swój pracoholizm od dawna miała zwyczaj kupowania prezentów za pamięci, robienia mnóstwa notatek, zakreślania dat czerwonym lakierem do paznokci (bo jak na złość nie mogła znaleźć markera o tym kolorze). Typowo pamiętała datę urodzin brata, ale zapomniała, że to już w ten weekend.
- Oczywiście, możesz na mnie liczyć! - zawołała i najchętniej podeszłaby do brata i cmoknęła go w policzek, żeby sobie nie myślał, że zapomniała o jego święcie. Niestety to oznaczałoby konieczność wstania, a wciąż bolały ją plecy. Przez chwilę myślała, że może uda jej się wymiksować z tego kłamstwa o randce, powiedzieć, że tajemniczy adorator ją odwołał, albo, że po prostu nie są na takim etapie związku, żeby go przyprowadzać na rodzinną imprezę, John jednak nie miał zamiaru jej niczego ułatwiać.
- Och.. - wygięła buzię w podkuwkę, starając się brzmieć na naprawdę zmartwioną. - Myślę, że to o wiele za wcześnie na przedstawianie go rodzinie. Już nie mówiąc o tym, że biedak mógłby uciec ode mnie z krzykiem, gdyby was bliżej poznał. - dodała, zasłaniając kubkiem z kawą wredny uśmieszek, który pojawił się na jej twarzy.

john mcleod Mette Hammond
powitalny kokos
mamabear
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rolnik, rolnik, rolnik... Pod rolnikiem ciągnik, na ciągniku rolnik worek ma...
Mette Hammond , Rain McLeod

A więc kondolencje. I to nie dlatego, że uważał młodszą siostrę za nieznośną. Co to, to nie! Nieznośna była ich aktualna sytuacja. Bądźmy szczerzy. Niewielu mężczyzn uważa, że ubłocona, spocona i wymęczona słońcem i zwierzakami kobieta jest atrakcyjną partnerką. Musiałby to być mężczyzna, który znał jej przeszłość i dobre serce. Co jak co, ale McLeod'owie z pewnością słynęli ze swej dobroczynności. Tego mógłby współczuć przyszłemu wybrankowi Rain - jej zaangażowania w rodzinną farmę.
A może to tylko chwilowe? I gdy tylko pozna mężczyznę, który zaoferuje jej od życia więcej, wróci do wygodnego miejskiego życia?
Chociaż Mette była w swoim związku szczęśliwa. John nie przyznał się do tego otwarcie, ale żałował, że od początku nie wspierał decyzji siostry. Był tak pochłonięty domowymi obowiązkami, że nie dostrzegł głębokiego uczucia, które jak na razie pokonywało wszelkie napotkane przeszkody. A właśnie, ciekawe gdzie teraz był Szanowny Małżonek Mette? Będzie musiał zamienić z nim kilka zdań na planowanym ognisku, zdecydowanie.
- Spokojnie. Nie spodziewam się przyszłych kandydatek na żonę, więc może być nawet na łyso.- wzruszył niedbale ramionami, jakby rzeczywiście żałował braku obecności adoratorek - Dziękuję Mette. - dodał jednak poważniej.
Mimo braterskich i siostrzanych niesnasek - lubił te drobne utarczki słowne. - Masz rację. Powinnaś go zahartować przed przyprowadzeniem go w paszczę lwa. W takim tempie poznamy go, jak dobrze pójdzie, na moją 60-siątkę!
powitalny kokos
Colette
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay to nie jest jej wymarzone miejsce na świecie i obudzona o trzeciej w nocy podałaby dwa tysiące lepszych, ale dla Billy'ego zrobię wszystko
Mette uważnie przyglądała się rodzeństwu i trzeba przyznać, że trochę czuła się jak intruz, ale to ostatnio towarzyszyło jej naprawdę często biorąc pod uwagę fakt, że przecież dawno nie siedziała dłużej w jednym miejscu niż dwa tygodnie, a tutaj była już dwa miesiące i to właśnie wpływało na całe jej zachowanie. - Świeża sprawa? Czyli kto to taki? - uniósł delikatnie brew, bo z jednej strony niby jej to nie interesowało, ale z drugiej po prostu musiała wiedzieć. Wiecie to taki charakter, który powinien być w temacie nawet z tymi rzeczami, które ani trochę jej nie interesują. Mogło się to wydawać dość śmieszne, ale przecież właśnie taką osobą była Mette i pewnie nikt nie miał pojęcia jak do tego w ogóle doszło. Ale nie ważne, bo to nie temat o niej przecież.
-Jesteś pewny, John? Przydałaby Ci się już żona. Młodszy nie będziesz. - tymi słowami oczywiście postanowiła zwrócić się do brata, bo jakby nie patrzeć to aktualnie właśnie najmłodsza z rodzeństwa była w jednym formalnym związku. Dlatego też nikogo nie powinno dziwić, że trochę czepiała się tego, że jej rodzeństwo nikogo nie miało, szczególnie że niektórzy z tego towarzystwa po prostu nie za bardzo akceptowali jej związek, ale na całe szczęście Mette ani trochę się tym nie przejmowała.

Rain McLeod john mcleod
powitalny kokos
-
ODPOWIEDZ