starsza sierżant — police station
37 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I've got a pain in my neck
Because I keep looking up
I'm searching what's coming next
But it won't come from above
And there's a hole in my chest
Like there's a hole in the sun
So tell me, what's coming next?
I'm searching what's coming next
009.

Cisza przed burzą.
Tym był chwilowo polepszający się stan zdrowia jej córki. Kilka tygodni spokoju, kiedy dziewczynka mogła bawić się spokojnie, chodzić do szkoły i spędzać czas ze swoimi rówieśnikami. Jednakże w nocy wszystko zaczęło się od nowa. Ból głowy powodowany gorączką, która rozpalała ciało siedmiolatki doprowadził do kolejnej bezsennej nocy, jaką Larabel spędziła u jej boku zmieniając zimne okłady i lekami próbując zbić gorączkę.
Z samego rana wykonała dosłownie dwa telefony, jeden na komisariat, poinformować, że dzisiaj nie pojawi się w pracy. Drugi zaś do miejscowej przychodni, żeby umówić się na wizytę do doktora Winslow. To właśnie z Dionem najczęściej widywała się na terenie przychodni, kiedy dziwne skoki temperatury pojawiały się u małej Allison. Pierwotnie zrzucali to na karb wysokim temperatur i chorób, które łatwo rozprzestrzeniały się wśród dzieci. Z czasem jednak anomalie w zdrowiu małej zaczęły być alarmujące.
Dlatego z samego rana spakowała małą do samochodu i skierowały się w stronę przychodni. Próbowała przekonać samą siebie, że nic takiego się nie działo - pierwszy zestaw badań miały za sobą i na razie nic nie budziło podejrzeń więc, ale mimo to niemożliwa do opisania siła zaciskała palce na jej wnętrznościach przez co sama Larabel funkcjonowała na kolejnych kubkach z kawą. Trzymała siedmiolatkę na rękach, kiedy wchodziła do przychodni. Dziewczynka owinęła ręce wokół jej szyi i położyła głowę na ramieniu Larabel.
Nie wiedziała właściwie czego się spodziewała, może jakiejś cudownej odpowiedzi, nagłego olśnienia, które pozwoli im zakończyć ten ciągnący się od jakiegoś czasu maraton. Oczywiście nie miała pretensji do Diona, jakżeby mogła. Wiedziała, że fach jakim się trudnił był niezwykle trudny, a przyczyn pogarszającego się od czasu do czasu stanu zdrowia dziewczynki mogło być milion. Jednakże w swojej bezradności nie wiedziała już gdzie zgłosić się o pomoc. Przecież zawsze były same - ona i Allison przeciwko światu - i czasem brakowało jej sił, aby mierzyć się z pewnymi problemami w zaciszu domu. Dlatego wolała skonsultować się z lekarzem. Kiedy więc przyszła ich kolej wstała z niewygodnego krzesełka i skierowała się w stronę gabinetu doktora Winslowa, wciąż niosąc wszczepioną w nią Allison.
- Dzień dobry - zwróciła się w stronę siedzącego za biurkiem mężczyzny, chociaż ciężko było jej dostrzec teraz jego sylwetkę.

Dion A. Winslow
sumienny żółwik
lenna
Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
012.

Dom opuszczał z coraz większym niepokojem. Z powodu nadchodzącego porodu, czuł się w obowiązku trzymać rękę na pulsie, a w tym niewątpliwie przeszkadzały mu codzienne obowiązki, najbardziej zaś praca. Każdego dnia musiał przekonywać samego siebie, że z odkładanych dni urlopowych większy pożytek zrobi po narodzeniu dziecka, kiedy wykończona porodem Giselle będzie miała olbrzymie trudności z panowaniem nad sytuacją – mimo że (o czym wiedział doskonale) będzie z całych sił próbowała udowodnić, że jest odwrotnie. Niepokój ten starał się opanować. Przede wszystkim, żeby móc skupić się na pracy, świadomy tego, że każdy popełniony przez lekarza błąd to nie drobnostka, którą naprawi zwykłe „przepraszam”. Brał też pod uwagę, że im bardziej unaoczni własne zdenerwowanie, tym mocniej odbije się ono na ciężarnej kobiecie. A naprawdę, naprawdę nie chciał dokładać jej więcej zmartwień. Wolał, żeby dostrzegała w nim spokój, na którym mogłaby się oprzeć.
Zmiany zachodzące w jego życiu prywatnym odbiły się w przychodni głośnym e c h e m. Choć współpracownicy starali się zachować dyskrecję, ilekroć rozmawiali o nim, o Giselle oraz ich wspólnym – nieoczekiwanym – dziecku, czuł na sobie ich podejrzliwe spojrzenia. Miał ochotę wykrzyczeć im wszystkim prosto w twarz, że mogą wsadzić sobie własne opinie prosto we własny… Lecz zamiast tego uśmiechał się nieszczerze i zagadywał o wyniki badań lub samopoczucie pacjentów. Ciekawość zżerała przede wszystkim pielęgniarki uwielbiające wtrącać się w sprawy innych osób, jednak Dion postanowił milczeć, jakby mogło to pomóc w ukróceniu plotek o dwójce lekarzy nazywających siebie przyjaciółmi, a jednak spodziewających się dziecka. Jego jedyną pociechą było to, że Giselle nie musiała się temu przyglądać.
I mimo że przez jego gabinet każdego dnia przechodziło mnóstwo osób, tylko za jego drzwiami odczuwał względy spokój. Teraz, widząc zaniepokojoną sąsiadkę, o tym spokoju mógł zapomnieć.
— Dzień dobry — odparł, wstając zza biurka. — Co was sprowadza? — zagadnął, podchodząc bliżej. Nie naciskał, by dziewczynka odkleiła ramiona od opiekunki. Wiedział, że jedynie ona daje jej poczucie bezpieczeństwa, a Dion – choć nie widzieli się pierwszy raz – nie zwiastował niczego przyjemnego.
— Usiądźcie — poprosił, nie mając nic przeciwko, by Allie pozostała na kolanach Larabel. — Przeczytałem dalszą część komiksu, o którym ostatnio rozmawialiśmy, mojemu synowi. Bardzo mu się podobało, szczególnie ta bohaterka umiejąca latać. Przypomnisz mi, jak miała na imię? — zwrócił się do dziewczynki, chcąc sprawić, by odrobinę się rozluźniła.

larabel flemming
starsza sierżant — police station
37 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I've got a pain in my neck
Because I keep looking up
I'm searching what's coming next
But it won't come from above
And there's a hole in my chest
Like there's a hole in the sun
So tell me, what's coming next?
I'm searching what's coming next
Z pewnością mogła utożsamiać się z uczuciem niepokoju, jakie towarzyszyło Dionowi, bo chociaż wywołany był przez kompletnie dwa inne powody, to ostatecznie sprowadzały się one do ich roli jako rodzica. Nagle, kiedy na horyzoncie pojawia się ta mała istota zależna jedynie od ciebie, wszystko inne wydaje się być dużo mniej straszne. Przynajmniej tak było w przypadku Larabel. Flemming miała wrażenie, że mniejszy niepokój czuła prowadzając wojskowy pojazd przez tereny Afganistanu niż teraz, kiedy przemierzała dobrze sobie znane uliczki Lorne Bay z rozgorączkowaną Allison siedzącą w foteliku. Męczyła ją ta bezradność i jednocześnie sprawiała jej niemalże fizyczny ból. Bo nic nie mogła zrobić. Początkowo jeszcze wierzyła, że to grypa, że to przejdzie, przecież nie trudno o złapanie jakiegoś przeziębienia wśród dzieci w szkole. Jednakże to zaczęło wymykać się spod kontroli i niepokoić Larabel.
Allie - jak chyba każde dziecko - nie przepadała za wizytami u lekarza, ale kiedy odwiedzały gabinet Diona czuła się jakaś spokojniejsza. Może dlatego, że coraz częściej musiały tam zaglądać? Mógł pomagać też fakt iż mieszkali po sąsiedzku i Allison kojarzyła mężczyznę nie tylko jako pana z przychodni, który robi jej jakieś badania i którego odwiedza kiedy źle się czuje, ale także jako osobę, którą czasem mija na spacerach i wtedy nic się nie dzieje, nie kazał jej otwierać gardła, kładąc drewniany patyczek na język, czy nie osłuchiwał jej zimnym stetoskopem. Sama Lara miała do niego chyba największe zaufanie. A to co mówili ludzie? Nieistotne. Jako samotna matka, kobieta w mundurze często znajdowała się na językach, bo ludzie nie przywykli jeszcze do odmienności.
Kiedy weszły do środka i Lara usiadła na krześle po drugiej stronie biurka od Diona, nie puściła małej, która dalej opierała zmęczoną głowę o ramię Lary. Kobieta odruchowo już gładziła główkę dziewczynki, co jakiś czas dłonią zahaczając o jej rozgrzane czoło.
- Allie znowu w nocy dostała wysokiej gorączki i mówiła, że bolą ją ręce nawet jak trzyma za długo szklankę z wodą - odpowiedziała na pytanie mężczyzny, ponownie zerkając na siedmiolatkę. Dziewczynka podniosła głowę i spojrzała na Diona, kiedy ten wspomniał o jej ulubionym komiksie. Uśmiech pojawił się na bladej twarzy dziewczynki. - Ma na imię Kara. Prawie jak moja mama, ale mamusia nie umie latać - odparła trochę zmęczonym głosem.
Flemming na razie odpierała od siebie najgorsze myśli. Bo przecież pamiętała, jak zmarła biologiczna matka Allison, ale nie chciała w ogóle myśleć o tym, że jej córkę mógł spotkać ten sam los. Nie. Nie mogła stracić ich z powodu tej samej, głupiej choroby.

Dion A. Winslow
sumienny żółwik
lenna
Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Pamięć o pierwszych miesiącach rodzicielstwa okrywała się w jego wspomnieniach gęstą mgłą. Niektórych wydarzeń nie był w stanie wyprzeć bez względu na to, jak bardzo starał się to zrobić, a innych – na których powinno mu zależeć – przywołać nie mógł. Nie potrafił choćby zapomnieć o paraliżującym strachu, który zawładnął nim, po przeczytaniu krótkiego liściku – notatki – pozostawionej przez matkę Paddy’ego. Odchodzę. Przepraszam. Nie miej mi tego za złe; gdyby odrobinę się wysilił, przywołałby kompletną treść. Tylko w jakim celu? Z perspektywy czasu żałował, że wtedy poddał się emocjom. Nie był przy dziecku, jego stan nie pozwalał mu prawidłowo zajmować się synem, dlatego w pierwszych miesiącach życia, chłopiec pozostawał pod opieką dziadków. Tłumaczył to powypadkowymi kontuzjami, które uniemożliwiały mu poruszanie się, lecz będąc całkowicie szczerym, musiałby przyznać, że to jedynie m a l e ń k a część prawy, w dodatku ta najmniej istotna. Strach, który wówczas odczuwał, wynikał z obawy, że nie poradzi sobie sam. Wydawało mu się, że potrzebuje wsparcia, że ma za małą wiedzę na temat dzieci, że nie będzie w stanie podejmować ważnych dla syna decyzji bez konsultowania się z drugą – trzeźwo myślącą – osobą. Teraz śmiał się z tego. Ale wtedy… Wtedy odbierało mu to rozum.
Potaknął skromnym ruchem głowy na znak, że wysłuchał Lary. Wystarczyło spojrzenie, by zrozumiał, że miała za sobą nieprzespaną noc. Nic dziwnego. Nawet on zaniepokoił się kolejną wizytą i nieustępującymi problemami, z którymi proste środki przeciwgorączkowe powinny były z łatwością sobie poradzić.
— Kara! Oczywiście. Jak mogłem zapomnieć? — zwrócił się do pozbawionej siły dziewczynki. — Masz doskonałą pamięć, Allie. Lepszą ode mnie. A pamiętasz, do czego to służy? — spytał, pokazując jej stetoskop. Oddał siedmiolatce narzędzie, by mogła bliżej się mu przyjrzeć.
W tym czasie przeniósł spojrzenie na Larę.
— Wiemy przynajmniej, że wszystko, czego do tej pory próbowaliśmy, nie przynosi rezultatu. To oznacza, że potrzebujemy więcej informacji. Niezbędne będą szczegółowe badania krwi — powiedział, szczerze niezadowolony z takiego obrotu spraw. — Osłabienie mięśni może wynikać z różnych przyczyn, nie chciałbym zgadywać, nie mając żadnych podstaw. Wysoka temperatura to objaw walki organizmu. Prawdopodobnie z jakimś stanem zapalnym, którego nie widzimy — dodał, bo właśnie to, że nie był w stanie dostrzec żadnego powodu takiej reakcji organizmu, martwiło go najbardziej.
— Czy jest coś w historii jej chorób, o czym powinienem widzieć? Cokolwiek. Może miała problemy z uzębieniem? Może w jakimś okresie rosła zbyt szybko?

larabel flemming
starsza sierżant — police station
37 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I've got a pain in my neck
Because I keep looking up
I'm searching what's coming next
But it won't come from above
And there's a hole in my chest
Like there's a hole in the sun
So tell me, what's coming next?
I'm searching what's coming next
Można powiedzieć, że nikt tak prawdziwie nie jest przygotowany na odegranie roli rodzica, ale śmiało można stwierdzić, że ich dwójka była przygotowana jeszcze mniej. Ona nie spędziła kilku miesięcy na wizytach u lekarza i czytaniu książek, mogąc oswoić się z myślą, że już za jakiś czas powita na świecie dziecko. A z pewnością nie spodziewała się - bo przecież planowała rodzicielstwo w nieokreślonej przyszłości - że zostanie z tym sama. To ich łączyło - samotna walka z niewiedzą na temat dzieci, wieczny strach, że wiedzieli za mało, aby dobrze móc zaopiekować się tym niewinnym stworzeniem. Ale przecież nigdy nie wie się wystarczająco dużo. Tak twierdziła jej matka, która miała to szczęście zostać matką więcej niż jeden raz i wychować swoje dzieci razem z kochającym mężem. I mówiła, że każde dziecko nauczyło ją czegoś nowego.
Ta świadomość jednak nie uspokajała jej w tej chwili, gdy trzymała rozpaloną gorączką siedmiolatkę, tuląc ją do piersi i modląc się, aby stał się jakiś cud i choroba, której źródła nie umieli zlokalizować od dłuższego już czasu. Bo gorączka wracała zbyt często.
Allie wyciągnęła rączkę i zaczęła bawić się niemrawo stetoskopem, czasem przykładając sobie jego chłodną powierzchnię do czoła, innym razem, próbując posłuchać serca swojej matki, które teraz pędziło jak szalone, na złamanie karku. Spojrzała niepewnie na Diona, może nie znali się dobrze, ale miała wrażenie, że i jego trapi tajemnicza choroba jego córki, bo to przecież najczęściej on wraz z Larabel walczył z gorączką trawiącą siedmiolatkę.
- Jasne - odparła jedynie, kiwając głową. Naprawdę czuła się bezsilna i jeżeli kazałby jej jechać na jakieś wymyślne badania, które miałyby pogrążyć ją w długach do końca życia to pewnie zrobiłaby to bez drgnięcia powieki. Jej dłoń cały czas machinalnie gładziła włosy dziewczynki, zastanawiając się jednocześnie nad pytaniem zadanym przez Diona. - Właściwie to nie, rozwijała się prawidłowo, zawsze była troszeczkę wyższa od swoich rówieśniczek, ale nie pamiętam jakiegoś nienaturalnego skoku. A co do chorób to nie przeszła wszystkich chorób wieku dziecięcego, nie przechodziła na przykład świnki - zaczęła, chociaż pewnie to miał w aktach. Coś, czego mogło tam nie być to historia medyczna biologicznych rodziców Allison. - Nie wiem, czy jest to w jej kartotece, ale... - głos jej zadrżał, bo nawet nie chciała dopuścić do siebie takiej wiadomośc. - jej biologiczna mama zmarła na białaczkę. Nie znam niestety historii medycznej ojca - dokończyła, przenosząc spojrzenie na córkę. Zawsze wspominanie o tym, że dziewczynka nie była w stu procentach "jej" wprawiało ją w pewien dyskomfort, którego się wstydziła.

Dion A. Winslow
sumienny żółwik
lenna
Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Usłyszał kiedyś – rzekomo żartobliwą wypowiedź – jakoby przeżywał wiążącą się z porodem depresję. D o w c i p k u j ą c a osoba odnosiła się do choroby przypisywanej głównie kobietom; w końcu to one zmagały się z biologicznymi trudami wydania dziecka na świat. Tymczasem dostrzegał w tym żarcie olbrzymią dawkę prawdy, z którą ciężko było mu się pogodzić. Mianowicie nie chodziło o sam moment pojawienia się Paddy’ego (choć w pewnym stopniu nieplanowana ciąża zaburzyła jego wizję przyszłości) lecz towarzyszące temu wydarzeniu okoliczności. Wypadek oraz poważne problemu z ruchomością dłoni odebrały mu możliwość skierowania kariery ku chirurgii, a dodatkowo odejście partnerki zrzuciło na jego ramiona obowiązek samodzielnego wychowywania dziecka. Tak, miał wtedy wiele powodów do zmartwień.
Wszystko, z czym się mierzył, pozwalało mu teraz na bycie bardziej empatycznym lekarzem, doskonale rozumiejącym czym jest s t r a c h.
Obawy dotyczące stanu dziewczynki nie były bowiem bezpodstawne. Nie były wymysłem zatroskanej, panikującej matki, która w każdej błahostce dopatrywała się poważnego problemu.
Słuchając kobiety, zbadał dziewczynkę. Starał być wobec niej wyrozumiały, bo zmęczenie sprawiało, że badanie zdawało się mniej przyjemnie, niż było w rzeczywistości.
— Dzisiaj skupmy się na zbiciu gorączki. Zlecę zastrzyk domięśniowy, powinien pomóc. To pozwoli jej się wyspać i poczuć lepiej — zapowiedział, wiedząc, że przyniesienie dziecku ulgi, choćby tymczasowej, miało duże znaczenie dla komfortu psychicznego ich obu. Z tego co zaobserwował, obie potrzebowały wypocząć.
— W związku z tym, co powiedziałaś, wyniki badania krwi będą bardzo ważne. Każde odstępstwo od normy będzie dla nas wskazówką, gdzie szukać przyczyny tych nawracających infekcji — zaczął ostrożnie, podsuwając małej Allie pełnego witamin – zdaniem producenta – lizaka. Nie zamierzał poddawać się przypuszczeniom niemającym żadnej podstawy, ale informacja o białaczce zaniepokoiła go. Obciążenia genetyczne były niewdzięcznym tematem.
— Widzę, że się denerwujesz — zwrócił się do Lary. — Chociaż próbuj o tym nie myśleć, póki nie będziemy mieli wyników — dodał, domyślając się, co w tym momencie chodziło jej po głowie.
— Pielęgniarka zrobi jej zastrzyk i pobierz krew. Poproszę o to Meghan, ma świetne podejście do dzieciaków. Zadbam, żeby próbki szybko trafiły do laboratorium — choćby chciał, niewiele więcej mógł teraz zrobić.

larabel flemming
ODPOWIEDZ