Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
d w a



Przed opuszczeniem pokładu łodzi na której od kilku dni mieszkała wraz z blondynem, zaczęła zastanawiać się, jak wyglądałaby ceremonia pogrzebowa Bruce'a, którego bliskich byliby w stanie zliczyć na palcach jednej ręki. Czy ktokolwiek z jego rodziny by się zjawił? Czy trumna byłaby otwarta? Skołatane myśli uderzały w nią przez całe przedpołudnie, a gdy zajęła miejsce pasażera na jego motocyklu i wtuliła się w jego jakże wyjściowy, nowy garnitur, poczuła jak żołądek przewraca jej się z nerwów. Całe szczęście nie było mowy o żadnym pogrzebie na który nie byłoby ich stać i mogli to zrobić we dwójkę, jednak wizja ostatniego pożegnania, sprawiała, że zanosiła się w smutku. Nie chciała jednak płakać - obiecała sobie, że zgodnie z wolą staruszka, postara się o pozytywny akcent i skupi się na wdzięczności, którą czuła wobec mężczyzny. Routledge postarał się o alkohol, a ona przygotowała własnoręcznie przygotowane kanapki, którymi zapchaliby żołądek. Zwłaszcza, że na pociechę, zorganizowała coś jeszcze - coś, co pozwoli jej się uśmiechać do wieczora.
Gdy dojechali na wskazane przez Bruce'a miejsce, dziewczyna z zachwytem zasiadła z motocykla, podziwiając otaczające ich lasy, drewniany pomost i chatkę, umiejscowioną przy samym jeziorze. Okolica była piękna, dlatego też szybko zrozumiała, dlaczego mężczyzna wybrał własnie to miejsce. Mieszkał tu, wraz z żoną.
Kluczem, który im pozostawił otworzyli drzwi od starej chaty w której panował bałagan, wynikający ze zbyt długiej nieobecności gospodarza, jednak dziewczyna nie omieszkała zostawić w nim swojego plecaka. Gdy to zrobiła, stanęła pośrodku maleńkiego saloniku, otarła dłonie o zwiewną sukienkę na ramiączkach i popatrzyła na przyjaciela zdezorientowana.
To co teraz? — zapytała, nie mając pojęcia czy od razu powinni udać się z urną, którą chłopak przywiózł w swym plecaku nad jezioro. Czuła się niekomfortowo, o czym świadczyły jej skrępowane ruchy i zaczesywanie luźno puszczonych loków za ucho. Chciała mieć to już za sobą. — I coś ty na siebie ubrał? Wracasz ze spotkania biznesowego? — spytała, omiatając go wzrokiem i skrzywiła się. Najpewniej widziała go w takim wydaniu po raz pierwszy i choć prezentował się bardzo elegancko, kompletnie nie rozumiała jak mógł odziać się w coś podobnego, wiedząc, że spędzą dzień w środku lasu? Przy nim wygladała jak typowy wieśniak ale cóż, to było maksimum jej elegancji.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
  • DWA
Kiedy pojawili się na miejscu blondyn zaczął rozglądać się dookoła. Teren na którym postawiony był domek Bruce był piękny. Oczywiście z upływem czasu został niemalże w całości pokryty przez zarośla, jednak w czasach świetności na pewno było to cudowne miejsce. Widać było ogródek na którym mieli warzywa oraz kwiaty. Teraz przypominało to bardziej bagno na którym rośnie półtorej metrowa trawa. Domek z zewnątrz również utracił swój blask. Liczne ulewy sprawiły, że biała farba niemalże w całości spłynęła ze ścian odkrywając zwykłe drewno. Gdyby się tym miejscem zaopiekować i włożyć w to trochę serca to naprawdę miejsce byłoby niesamowite. Teraz niestety czeka je smutny los, bo już nikt się nim nigdy więcej nie zaopiekuje. Cooper był zdziwiony, że Bruce nigdy nie zabrał ich w to miejsce. Czy coś ukrywał? Pewnie nie. Może ze względów sentymentalnych chciał omijać je szerokim łukiem.
Mnie pytasz? Nigdy nie rozsypywałem prochów zmarłego człowieka w środku lasu — wzruszył lekko ramionami odpowiadając przyjaciółce. On zarówno jak i ona nie mieli w tego typu E V E N T A CH doświadczenia. Co się powinno robić? Muszą odmówić jakąś modlitwę, powiedzieć coś od siebie? Kto by to wiedział. Chatka w środku wyglądała na bardzo niechlujną. To z pewnością wynik lat i tego, że od dawna nikt tutaj nie zaglądał. Nie podejrzewał zmarłego przyjaciela o to, że kiedyś wraz z żoną mieszkali w tego typu warunkach. Gdy tylko usłyszał jej komentarz na temat ubioru, nieco się obruszył. — Oj daj spokój B, wiem, że wyglądam olśniewająco — zaznaczył, poprawiając teatralnie swój kołnierzyk. Oczywiście totalnie nie trafił ze stylówką na wyprawę do lasu, ale nie wiedział co na siebie wrzucić. Skoro miał mu oddać hołd to chciał chociaż pierwszy raz w życiu wyglądać elegancko.
Brunet przechadzał się po starej chatce szukając czegoś interesującego. Od nadmiaru kurzu niemalże co pięć sekund chciało mu się kichać i z ledwością się przed tym powstrzymywał. — Zawsze w tego typu miejscach ciekawi mnie historia jaką tutaj przeżyli — wydukał z siebie biorąc do ręki jakieś stare i zakurzone zdjęcie Bruce z żoną. Wyglądali wtedy na takich szczęśliwych. Nigdy nie opowiadał co tak naprawdę się z nią stało. Zostawił tę tajemnicę tylko dla siebie i zabrał ją do grobu.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Aby przywrócić chacie dawną świetność, konieczne było nie tylko generalne sprzątanie ale i mały remont, który wymagał wymiany okien, podłogi i instalacji sanitarnej. Bruce ze swoja marną emeryturą nie był w stanie opłacić wszystkiego, dlatego też wybrał życie na łodzi, które wymagało od niego jedynie pieniędzy na przeżycie oraz podstawowych opłat, które z trudem gwarantowała mu niewielka wypłata. Oczywiście dwójka pomieszkująca na jego łodzi starała się mu pomagać i dokładała się do płat, robiła zakupy. Rothwell sprezentowała mężczyźnie ostatnio naprawdę stylowa, flanelowa koszule i nowe buty! Wzruszenie w oczach staruszka było bezcenne.
Ja nie rozsypywałam ich nigdzie. Powinniśmy chyba coś powiedzieć, nie? Tyle zdążyłam się dowiedzieć z oglądanych filmów — odparła, patrząc na niego niepewnie. Takie pożegnania mocno chwytały ją za serce, jednak znacznie bardziej wolała taką formę, bo sztampowa modlitwa była jej zdaniem wyklepaną formułką, której wcale nie chciałaby słyszeć nad własnym grobem. Mogła to zrobić przed snem, bez obecności blondyna. Poza tym, mieli przecież cała masę wspomnieć, które dotyczyły Bruce'a i byli mu winni kilka słów pożegnania.
Owszem, wyglądał interesująco i skłamałaby mówiąc, że nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia. Na co dzień stawiał raczej na zwykłe tshity, spodenki i czapki z daszkiem, a tym czasem wyglądał jakby był gotowy na odbiór Oscara. Wypadła przy nim marnie ale było to znacznie praktyczniejsze odzienie.
Tak, zrobiłeś niemałe wrażenie na tutejszych wiewiórkach — odparła z rozbawieniem i zbliżyła się by ułożyć dłoń na jego piersi — Na mnie też ale o wiele bardziej wole cię w trampkach i snapbacku — dodała i odkleiła swą dłoń od jego torsu, by poprawić mu muszkę, zdobiącą cały garnitur. Bruce na pewno byłby z blondyna dumny i to naprawdę ładnie ze strony chłopaka, że dołożył wszelkich starań by pożegnać się jak należy. Rzadko kiedy do czegoś aż tak się przykładał.
Przestań, nie chce dołować się jeszcze bardziej. Bruce opowiadał mi kiedyś o swojej żonie i wychodzi na to, że naprawdę mocno się kochali. To mi wystarczy — odparła, nie chcąc pogłębiać się na tym bardziej. Zazdrościła im relacji którą mieli przez kilkadziesiąt lat wspólnego życia ale B. zbyt szybko wzruszała się na takich opowieściach. Sam fakt, że przyjechali tu na pogrzeb, ściskał jej pierś.
To co? Zaczynamy? — zapytała w końcu, wypuszczając nerwowo powietrze z ust — Idź po urnę i spotkajmy się na pomoście, dobrze? Zaraz do ciebie dołączę — odparła, unosząc kąciki ust ku górze. Gdy chłopak wyszedł z domku, dziewczyna nerwowo sięgnęła do swojego plecaka, rozpinając najmniejszą kieszonkę w której trzymała gotowego, skręconego blanta. Znalazła też zapałki, którymi odpaliła skręta i wzięła kilka buchów na początek. Pospiesznie zgasiła go i schowała z powrotem, po czym poprawiła sukienkę i opuściła domek by dołączyć do przyjaciela na pomoście.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Chyba tak, nie wiem. W sumie przygotowałem coś, pisałem i... a jebać to — pokręcił głową, a następnie przygotowany kawałek papieru na którym miał wypisanych kilka zdań o których chciał wspomnieć zgniótł i wyrzucił gdzieś w bok. To było głupie. Po co to w ogóle przygotował? Trochę sfiksował i nie wiedział jak do tego dnia mógłby się przygotować. Przecież nigdy nie znajdowali się w podobnej sytuacji, więc doświadczenia niestety nie mieli żadnego.
Totalnie nie zdziwiła go reakcja brunetki. Wiedział, że luźny styl w jaki ubiera się na co dzień bardziej jej odpowiada, ale nie było tak tylko i wyłącznie w jej opinii. Sam Cooper lepiej się czuł mając na sobie swoje ciuchy w które ubierał się każdego dnia. Luźne spodnie, tshirt oraz trampki - w takiej wersji lubił siebie najbardziej. Zachowanie B totalnie nim nie wstrząsnęło. — Dobrze wiedzieć. Na twój pogrzeb nie będę musiał się specjalnie stroić i tak będziesz zadowolona — zaśmiał się pod nosem, delikatnie trącając ją barkiem. Jego poczucie humoru często bywa nietrafne, lecz takim G R O B O W Y M żartem chciał nieco rozluźnić atmosferę, bo mimo, że nie dawali po sobie tego poznać, byli zestresowani. Trudno się jednak temu wszystkiemu dziwić. Nagle stracili mentora oraz przyjaciela, który w dużym stopniu pomógł im ogarnąć się życiowo.
Routledge również wielokrotnie słyszał historie z życia Bruce i jego żony. Wielokrotnie wspominał o tym, że sens jego życia przestał mieć znaczenie w dniu, w którym odeszła. Cooper nigdy nie myślał czy spotka go podobna miłość do tej, którą przeżył jego o wiele starszy przyjaciel. — Myślisz, że my umiemy kochać, B? No serio. Czy tak zepsuty duet jak my będzie potrafił w przyszłości się w kimś zakochać, w taki sposób? — zapytał, będąc bardzo ciekawym odpowiedzi zwrotnej. Cooper mając dwadzieścia pięć lat nigdy nie był zakochany. On na ogół uczuć swoich nie okazywał nikomu. Jedyną osobą której kiedykolwiek powiedział że ją kocha, jest Britta. Mówił to jednak bardziej w przyjacielski sposób, chociaż od pewnego czasu sam zaczął zastanawiać się, czy aby to na pewno jest przyjacielska miłość. Brunetka jest jego dobrą towarzyszką, dobrze się dogadują, więc czemu nie przejść o krok dalej? Pewnie na szali stanęłaby ich przyjaźń. Dlatego nie chciał nigdy zaryzykować.
Tak, miejmy to już za sobą — przytaknął głową i ruszył w kierunku samochodu. Sam nie pozostał dziewczynie dłużny i w momencie, gdy ta zaciągała się blantem, on wyciągnął swoją piersiówkę i zaczął pociągać z niej łyk za łykiem wódki. Po skończeniu aż się wstrząsnął.
Wrócił do miejsca docelowego i usiadł na skraju pomostu. Miał w swoich dłoniach urnę, którą zabrał z auta i trzymając ją w rękach czuł, że żołądek zaczyna mu się kurczyć. Na szczęście Britta pojawiła się stosunkowo szybko i mogli już zaczynać. — Kurwa nie wierzę, co my robimy? — pokręcił głową, przenosząc cały swój wzrok na przyjaciółkę. Trzymał w ręce urnę i nie wiedział co ma z nią zrobić.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Nawet nie zdążyła przyjrzeć się kartce papieru, która wyciągnął z kieszeni garniturowych spodni, bo jego dłoń zamknęła się i zdusiła kartkę, która po chwili wylądowała w szarym kącie. Nie miała pojęcia dlaczego zareagował tak gwałtownie i zrezygnował z wygłaszania mowy. Może nie byłaby do końca składna ale na pewno płynęłaby prosto z serca. Rothwell doskonale wiedziała jak bliski był mu Bruce, którego traktował jak własnego ojca.
Dlaczego to zrobiłeś? Oh, weź się w garść.. — odparła nieco zdezorientowana, wskazując ręką na zgnieciony w kulkę papier i westchnęła ciężko. Był zbyt dumny by bawić się w przemowy i jak się spodziewała, czułby się z tym po prostu głupio. Takie akcje nie były co prawda w jego stylu ale Britta na pewno nie zamierzała go wyśmiewać. Wręcz przeciwnie, uważała, że to naprawdę urocze. Westchnęła w końcu i pokręciła głową, nie próbując go namawiać.
Nie wiem, naprawdę nie wiem.. — odparła, nieco zaskoczona jego pytaniem. Chciała za wszelką cenę chronić swoje serce i wiedziała, że gdy pozna właściwego mężczyznę, najpewniej sama odbierze sobie szansę na szczęście. Nigdy nie była kochana i bała się, że nie była warta czyjejś uwagi. — Chciałabym kiedyś mieć własną rodzinę — dodała ciszej i spojrzała na niego, wyginając usta w podkówkę. Marzyła o ciepłej, kochającej rodzinie, wspólnych świętach i bezinteresownej miłości, której brakowało jej w życiu najbardziej. Wiedziała, że był jeszcze Cooper ale przecież i on ułoży sobie w końcu życie i zapomni o niej na dobre. W końcu sama skutecznie go odpychała, nie dając szansy na to by wyszli poza przyjaźń, którą ceniła sobie najbardziej.
Ostrożnie stawiała kroki na starym pomoście, zbliżając się do blondyna, trzymającego w dłoniach urnę.
Chyba nie chcesz się teraz wycofać? Ja też nie czuje się komfortowo z tym całym rozsypywaniem prochów na totalnym odludziu ale tego życzył sobie Bruce. Wstań — odparła i poklepała go po ramieniu, stojąc tuż za nim — W takim razie może ja zacznę? — spytała i nie oczekując odpowiedzi zwrotnej, odchrząknęła i splotła ze sobą palce obu dłoni. Czuła,że powinna zabrać głos i powiedzieć kilka słów o mężczyźnie, który dał jej szanse na nowe, lepsze życie.

cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Trudno się z tym nie zgodzić, że Cooper zachowywał się w kilku ostatnich dniach dziwnie. Zupełnie jak nie on. Był bardzo ciężki i tylko Britta mogła z nim wytrzymać. Mętlik w jego głowie jaki wywołała śmierć Bruce był nie do opisania i nawet na kogoś takiego jak CJ było to zbyt wiele. Zawsze był gościem chaotycznym, który nie odkrył spokoju w swoim życiu, a gdy spadł na niego kolejny cios znów zaczął obwiniać o to cały świat.
Chcę, aby moja przemowa wyszła spontanicznie, a nie jako przygotowany wcześniej scenariusz — odpowiedział bez zastanowienia się. Poza tym gdyby chciał to z pewnością przypomniałby sobie co na tej kartce było zapisane. Pisał to całą noc i wielokrotnie poprawiał wszystkie linijki, aby wyszło idealnie. Prawie cały arkusz kartek A4 rozsypywał się po łodzi w momencie pisania, bo zawsze coś mu nie pasowało. A gdy napisał coś co w jego mniemaniu wyszło idealnie - porwał to i wyrzucił do śmieci, cały Cooper.
Z dużym zainteresowaniem słuchał tego jak mu odpowiadała. Przez te kilka lat ich znajomości potrafił dostrzec, że Britta chciałaby rodziny. Chciałaby być kochana i móc przekazywać swoją miłość innym ludziom i Routledge był przekonany, że prędzej czy później do tego dojdzie. To była tylko kwestia czasu. — I będziesz ją mieć B, zobaczysz. Nikt na tym świecie bardziej na to nie zasługuje niż Ty — przytaknął głową oraz uśmiechnął się do niej ciepło. Blondyn i jego uczucia wobec brunetki były jak Rollercoaster. Z jednej strony chciał od niej tylko i wyłącznie przyjaźni - chroniąc to co ma - z drugiej jednak strony jego uczucia trochę wybiegały poza wspomnianą przyjaźń. Kochał ją na milion różnych sposobów, lecz nie uważał się za dobrego kandydata do tego, aby zmienić jej życie i dać jej szczęście na jakie zasługuje.
Oboje stali na pomoście i tępo wgapiali się w urnę. Było to dla nich czymś nowym z czym nie musieli się nigdy wcześniej mierzyć.
Oczywiście, że nie chcę.. po prostu wciąż do mnie to nie dociera. Nie wierzę, że mój przyjaciel, którego traktowałem jak ojca jest teraz w tym metalowym gównie — dodał, bo co mógł więcej powiedzieć? Chciał mieć to już za sobą i napić się alkoholu. Och tak, alkohol był czymś czego w tym momencie potrzebował. W żaden sposób jej nie odpowiedział na pytanie o tym, kto powinien zacząć, po prostu przytaknął głową i się zgodził. Niech brunetka rozpocznie przemowę i może jemu wówczas będzie łatwiej dopowiedzieć coś od siebie.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Widziała jak bardzo przykładał się do tego pożegnania i wiedziała, że było to spowodowane więzią, która zrodziła się pomiędzy blondynem a staruszkiem. Było to całkowicie zrozumiałe. I piękne, bo chyba nigdy wcześniej nie widziała Routledga tak skupionego.
Wystarczy, że spisane na kartce słowa, płynęły prosto z twojego serduszka — odparła, posyłając mu ciepły uśmiech i pogładziła jego pierś dłonią. Bardzo się wzruszała widząc go w takim stanie i choć starała się stłumić targające nią emocje, widok blondyna wcale jej tego nie ułatwiał. Nikt tak jak on nie zasługiwał na szczęście, rodzinę i kogoś, kto odwzajemni jego uczucia. Ona nie mogła sobie na to pozwolić.
Jesteś jeszcze ty, też na to zasługujesz — dodała, bo choć chłopak dość krytycznie oceniał samego siebie, to ona potrafiła dostrzec zalety, których sam dostrzec nie potrafił. Był empatyczny, zabawny i troskliwy. Był.. idealny, a ona nie potrafiła tego docenić, pozwalając by kręcił się wokół tych wszystkich łatwych dziewczyn, które z cała pewnością złamią jego dobre serce i wyplują. Bywała zazdrosna, jednak wierzyła, że spowodowane to było tylko i wyłącznie obawą o to, że ktoś mógłby zabrać jej przyjaciela, a zarazem jedyną rodzinę jaką miała. Skłamałaby mówiąc, że nie wyobrażała sobie bycia na miejscu tych dziewczyn.
Nigdy wcześniej nie musiała przemawiać do urny z prochami, nie musiała się z nikim żegnać. Potrzebowała chwili bo poukładać myśli, wspomnienia i przede wszystkim słowa w jedną całość. Chciała zrobić to jak należy i uczcić pamięć oraz zasługi Bruce'a. Dlatego wzięła głęboki oddech i wlepiła wzrok w trzymaną przez chłopaka urnę.
Przez ostatnie lata, doświadczyłam czegoś, co jak sądziłam, nigdy nie było mi pisane. Przyjaźń, miłość, rodzina i świadomość tego, że jest ktoś, kto czuwa nad tobą i uśmiecha się za każdym razem gdy stajesz w progu jego drzwi. Nawet gdy miewałam humory i bywałam nieznośna, Bruce się uśmiechał. Zawsze.. — zaczęła i podniosła wzrok, by móc spojrzeć w oczy chłopaka, którego odrobinę niepewnie chwyciła za dłoń. Kontynuowała w końcu, czując jak z każdym kolejnym słowem, łzy napływają jej do łez. Najwyraźniej blant z którego pociągnęła kilka buchów, dał zupełnie przeciwny efekt, wpędzający ją w naprawdę podły nastrój. Bywa zwyczajnie zrozpaczona przez wgląd na stratę kogoś, kogo naprawdę kochała. W końcu, przerwała, a Cooper kontynuował za nią, sprawiając, że było to najlepsze pożegnanie jakiegokolwiek doświadczyła. I właściwie jedyne.

cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Cała ceremonia nie trwała zbyt długo. Zarówno Cooper jak i Britta wyrazili swoje odczucia. Powiedzieli w niebo to co chcieliby przekazać swojemu przyjacielowi, a następnie wysypali prochy z urny do wody. Oboje spoglądali na siebie bardzo niepewnie. Nie zdawali sobie sprawy z tego, co będzie dalej. Słońce z nad jeziora odbijało się w ich szklanych oczach, lecz pozostali twardzi i nie rozkleili się. Wiedzieli, że Bruce bardzo by chciał, aby pożegnali go z uśmiechem na twarzy. Ich życie od tego momentu będzie zupełnie inne. Znów stracili kogoś do kogo mogli podejść z każdym problemem. Znów muszą polegać na sobie, ale ta dwójka wie, że razem stanowią siłę, której nie przezwycięży nic i nikt. Będą musieli pogodzić się z utratą i żyć dalej. Tak jak to robią przez całe swoje życie.
Po całej ceremonii poszli w kierunku drewnianej chaty. Była ona w tak tragicznym stanie, że każdy krok po tarasie mógł być stosunkowo niebezpieczny. Popękane deski, zarwany sufit i wiele tego typu rzeczy. Dom wymagał opieki i remontu, ale ani funduszy, ani czasu na to raczej nie mieli. Mimo to odrestaurowanie tego miejsca mogło sprawić, że Britta i CJ mieli by w końcu dach nad głową. — Mam pewien pomysł — dodał brunet, siedząc na schodach przed domem i wgapiając się w przyjaciółkę. — Może powinniśmy odrestaurować to miejsce. Jeśli dobrze o nie zadbamy, to może być to nasza miejscówka — spojrzał na nią, czekając na jakąkolwiek reakcje. Oczywiście Cooper pewnie będzie musiał podjechać do prawnika, który przekazał mu testament Bruce'a i załatwić z nim papierkowe sprawy. Może ta ziemia jest niczyja? Może Bruce przepisał to miejsce na B albo CJ, ale nie wspomniał o tym w pisemnym testamencie? To miejsce miało wielki potencjał na bycie dobrym schronieniem.
Ten pomysł na chwilę wyciągnął go z przemyśleń odnośnie odejścia Bruce'a. Oczywiście wciąż było mu smutno i ciężko, ale zdawał sobie sprawę z tego, że musi się wziąć w garść. Jak to możliwe, że tyle osób przewija się w ich życiu, a oni wciąż we dwójkę są ze sobą i potrafią przetrwać nawet w najgorszych warunkach? — Kocham Cię, B — dodał, łapiąc brunetkę za rękę i wpatrując się w nią z delikatnym uśmiechem na twarzy. Oczywiście jego wyznanie nie było niczym dziwnym, bo oboje tak do sobie mówią. To miłość przyjacielska, chociaż od pewnego czasu Cooper zaczął się nad tym zastanawiać.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Utrzymywanie uśmiechu na twarzy przez całą ceremonię pożegnalną wcale nie było takie proste. Sięganie po wspomnienia ze wspólnie spędzonych z mężczyzna chwil, sprawiały, że łzy napływały do jej oczu bez względu na to czy były one przepełnione radością czy też nie. Z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem, zdawała sobie sprawę, że chwile te minęły bezpowrotnie i nie mogli zrobić nic by zatrzymać upływający czas. Gdy jednak pożegnanie na pomoście dobiegło końca, wysypali prochy starca do jeziora i wrócili w okolice domku, by móc się pozbierać. Planowali zostać tu chwilę dłużej, dlatego musięli zadbać o poprawę nastrojów i względnie dobrą zabawę. Tak, Bruce tego by sobie życzył.
Nie chcieli siedzieć w środku, kiedy zachodzące słońce wciąż dawało im światło, a jego promienie odbijały się od tafli wody, tworząc lustro. Musieliby poświęcić resztę dnia na uprzątnięcie bałaganu i starcie warstw kurzu, na co nie mieli najmniejszej ochoty. Zasiedli więc na schodach, prowadzących na niewielki ganek i trzymając w dłoniach zalane alkoholem plastikowe, czerwone kubeczki wpatrywali się w widoki przed nimi.
Byłoby super ale skąd weźmiemy na to pieniądze? Nie wystarczy posprzątać, bo sam widziałeś, że odremontować trzeba by wszystko. Nawet podłogę — odparła, upijając łyka, gryzącego w gardło alkoholu i spojrzała na blondyna — Moglibyśmy sprzedać łódź ale nie wiem czy tego życzyłby sobie Bruce — dodała, nie będąc pewną czy wizja ta była w ogóle osiągalna. Miejsce to miało ogromny potencjał i sama dziwiła się, że przez ostatnie lata nikt się tutaj nie osiedlił przez nieobecność starca.
Słysząc jego kolejne słowa, przełknęła ciężko ślinę i zdobyła się na uśmiech, którym chciała zamaskować zmieszanie. Od pewnego czasu nie miała pewności czy wypowiadane przez niego deklaracje wciąż tyczyły się ich przyjaźni, bo zdarzało się przecież, że Cooper - zwłaszcza po alkoholu - zachowywał się.. inaczej.
Też Cię kocham, Coop. Przecież wiesz — odparła i łokciem dźgnęła go w bok, uśmiechając się szerzej — Jesteśmy przyjaciółmi bez względu na wszystko. Tworzymy naszą małą, popapraną rodzinę, pamiętasz? — dodała, zaznaczając granicę, której przekroczyć nie chciała. Czuła, że musiała mu to powtarzać częściej i dobitniej, co wprawiało ją w lekki dyskomfort. Nie chciała psuć tego co budowali przez ostatnie lata. Trzymała jednak jego dłoń i nie zamierzała wypuścić ze swego uścisku.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
ODPOWIEDZ