kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No Cami nie była lepsza, o swojej rodzinie też zdecydowanie powinna z kimś pogadać, bo przecież tam też było sporo do rozpakowania i dzieciństwo w otoczeniu bogaczy skrzywiło ją na swój własny sposób. Ale ona ogólnie nie lubiła wracać do przeszłości, nie lubiła mówić o pożarze i o tym, jak sama sie do tego nieco przyczyniła. Tak, Cami uciekała od tak dawna, że nawet nie pamiętała jak to jest nie uciekać, zostać, przyznać się do.. no dobra, Lukowi trochę się przyznała do błędów i wpadek, ale od razu tego przecież pożałowała. W sumie większość tego co mówiła o swoim prawdziwym życiu przy nim obracało się przeciwko niej, no czy mógł ją winić że nie była ku temu super chętna?
- Jakoś kurde działało, przestań się czepiać, czytałam wystarczająco dużo kryminałów, wiem co robić! - prychnęła, bo oczywiście zamierzała zostać przy swoim planie. Zresztą, przecież nie zaszkodziło spróbować się ukryć w ten sposób, co nie? Co mieli do stracenia? Poza kasą na farby i włosami, jak farma będzie jakaś stara, z ołowiem czy co tam pakowano kiedyś w farby, co tak strasznie niszczyło włosy…
- Jasne, widziałeś tych facetów tam co nie? Tak wygląda każdy Rosjanin, Rosjanka na twój widok co najwyżej ci mleko spod nosa podetrze zamiast się podniecić - fuknęła, bo chociaż to nie była prawda, chciała teraz podkopać jego pewność siebie. Naprawde jej teraz mówił o wyrywaniu recepcjonistek? No gorszego momentu nie mógł wybrać! - Broń zasraną to bierze i sobie w skarpetkę na wszelki wypadek wsadza, ale jebanego kawałka papieru przy sobie nie może utrzymać - dodała wkurwiona pod nosem, bo jak dla niej mogli ugrać więcej mając więcej asów w rękawie do wyciągania, niż mniej. No ale co ona tam może wiedzieć, ona już przecież tylko raz z pieprzonej rosji sama uciekła przed gangsterami, oneononeone!
- Niemożliwego - fuknęła pod nosem, bo wiadomo że najbardziej chciała żeby przestał jej tu gadać i ją wkurzać, a to nie było wykonalne. A potem zmrużyła lekko oczy.
- Nie, w prywatnych szkołach - odpowiedziała z miną zirytowaną, chociaż tu też powiedziała prawdę. Bogate dzieciaki lubią łamać zasady, a ona była jednym z takich dzieciaków. No a potem zajęła się szukaniem tego co może się przydać. Znalazła jakąś chustę ruską, więc ją od razu założyła, żeby w razie czego się jakoś schować. Wzięła też jakieś futro z szafy, żeby nie było jej tak zimno i była gotowa do działania. No dobra, jeszcze się wysikała jak człowiek na normalnym kiblu, bo reality check.
- Oh.. no dobra, zobaczymy czy da się coś z tym zrobić - rzuciła, marszcząc na moment brwi, no ale ona nie da rady? No może nie da, ale na pewno spróbuje dać, co nie.
- Więc do Wiery, a potem do motelu - skinęła lekko głową, a potem… no zmarszczyła brwi i ładując graty do samochodu - ehe, świetnie - odfuknęła, owijając się mocniej futrem. Ona nie brała się za przebieranie, bo uznała, że najpierw się chce umyć, więc kiedy rzucił w nią majtkami, najpierw ich nie złapała, a potem podniosła z ziemi i schowała do kieszeni.
- Skończyłeś się już stroić primadonno? - zapytała, a potem poszła do samochodu, otwierając drzwi i siadając na miejsce kierowcy. Chwile dłubała, sprawdzała i kombinowała, aż uznała, że chyba potrafi to wykombinować.
- Musimy ruszać, bo jeszcze właściciele wrócą. Mam nadzieję że zamknąłeś laptopa i wyczyściłeś historię przeglądania - rzuciła do niego chłodno, nawet na niego nie patrząc teraz. A potem spróbowała odpalić wóz… i z ulgą przyjęła charkot pojazdu.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke z kolei nie rozumiał dlaczego Cami miała takie opory przed odkryciem się przed nim, co jeszcze bardziej go rozdrażniało. No bo... czuł się w jakiś sposób przez nią odtrącony, kiedy chciał się do niej zbliżyć. Błąd, nie błąd, ale najwyraźniej taki przygodny Boris o wiele bardziej przypadł jej do gustu, niż Luke. Był zazdrośnikiem, okeej, więc jego mózg postanowił wytworzyć sobie zaporę obronną w postaci ciągłego krytykowania Cami, bo może chociaż tak łatwiej mu będzie przełknąć to wszystko.
- Zobaczymy, może tak jak ty lubi od czasu do czasu zrobić skok w bok od Rosji i liznąć co nieco Australii - odparł chłodno, a z jego ust aż wylewała się złośliwość. No tak się czuł, jak skok w bok i teoretycznie wyjebane, a w praktyce kuło. Nie rozumiał do końca skąd w nim takie uczucie, więc wolał trzymać się wersji o urażonej męskiej dumie, która niedługo się z tego wykaraska. - Przestaniesz w końcu kiedyś marudzić? - wywrócił oczami, ale zaraz o dziwo zaliczył moment, podczas którego mało się odzywał, tylko robił to co mówiła Cami. Wyjątkowy był świadomy tego, że dodatkowe dyskusje oddalają ich od celu, jakim było w tym momencie jak najszybsze oddalenie się z tego miejsca.
- Nie, potrzebuję jeszcze 15 minut na ułożenie włosów - prychnął kierując się za nią do auta. Tym razem nie pchał się za kierownicę, bo serio, nigdy w życiu nie widział takiego auta, więc uznał że Cami może się tu porealizować.
- Co ty, dodatkowo zostawiłem im na pulpicie moje selfie z numerem telefonu i naszym adresem, żeby wiedzieli do kogo potem zgłosić się po skradzione majtki - odparł opryskliwie, posyłając jej z kolei wściekłe spojrzenie. - Nie jestem idiotą, Cami. I jedź już, im szybciej ruszymy, tym mniej czasu będziemy musieli jeszcze razem spędzić - dodał, no bo jak widać Cami też nie była zachwycona jego obecnością przy sobie. Wciąż nie wiedział do końca gdzie się znajdują i czy czekają ich jeszcze 2 dni czy raczej 2 tygodnie podróży, jak widać bardzo skrupulatnie wykonał polecenie Cami i nie googlował niczego innego niż motel i sklep heh.
W trakcie trasy do sklepu nie odezwał się do niej ani słowem. Siedział z Harrym schowanym w czapce uszatce i sam gapił się w okno. Po drodze faktycznie natrafili na sklep u Wiery, w którym Luke dał wolną rękę Cami przy wyborze farb, a sam ruszył w poszukiwaniu szczoteczek do zębów, fajek i jeszcze paru rzeczy jakie rzuciły mu się w oczy. Po drodze do motelu wypalił już z pół paczki przy otwartym oknie, robiąc pewnie zajebisty przeciąg, ale co zrobisz, musiał uzupełnić dawki nikotyny w organizmie. No i w końcu dojechali do motelu, który z zewnątrz wyglądał jeszcze gorzej, niż w Google. Samochód zaparkowali gdzieś w mało rzucającym się miejscu i ruszyli do recepcji, gdzie faktycznie stała jakaś młoda laska, do której rzucił na wstępie jakieś "priviet", bo to jedyne ruskie słowo oprócz "da", jakie znał.
- No chodź, będziesz tłumaczyła - rzucił do Cami opierając się o kontuar. - Powiedz jej, że nie mamy teraz ze sobą dokumentów, ale jak da mi swój numer, to jej jutro doślę ich zdjęcie - powiedział do Cami, po czym posłał recepcjonistce miły, zachęcający uśmiech.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Bo ją oceniał, bo krytykował, bo tego było tyle, że nawet nie wiedziała od czego zacząć. Poza tym patrząc na Luka zawsze widziała to, jak bardzo skomplikowana była ich wspólna sytuacja i relacja, no i po co sobie dodawać jeszcze dodatkowy problem w postaci jej bagażu, jej przeszłości i problemów. Poza tym Cami miała bardzo duży problem z otwieraniem się do ludzi, z zaufaniem im… i dawaniem się poznać. Czy można powiedzieć, że jej przyjaciele dobrze ją znają? Prawdę mówiąc no nie do końca… bo jak można się z kimś przyjaźnić i jednocześnie być zamkniętą księgą? I to taką z okładką pełną kłamstw, które wokół niej stworzyła. Pewnie sama w stu procentach nie wiedziała, co jej w głowie jest prawdziwe, a co sobie wmówiła… no i co wyparła. Czasami to co znika z pamięci całkiem zmienia sens absolutnie wszystkiego.
Ale Luke był strasznie głupi jeśli myślał, że Boris ją znał. Albo że ona znała jego. Małżeństwo nie było tego gwarancją przecież. Boże, co to za smutny i jednocześnie cholernie prawdziwy wniosek… ale no, zazdrość idzie swoimi drogami i ma swoje własne prawa.
- Twój tata też lubi skok w bok i lizanie Australii - fuknęła zirytowana, bo tak, to był ich prywatny żart, oczywiście dla Luke;’a totalnie nieśmieszny. Ale musiała się jakoś bronić, co nie?
- Nie, nie przestanę, bo jak ty marudzisz, to zostajemy porwani w uliczce, więc ewidentnie nie jest to zadanie dla ciebie! - podsumowała, chociaż oczywiście wszystko było jej winą i pożałowała swojej głupiej odzywki jakoś po sekundzie. Cóż.
- Mieszkam z tobą od miesięcy, te włosy wymagają przynajmniej godziny układania - wywróciła oczami, a potem jeszcze pogłaskała pieska zanim ruszyli, żeby dodać mu otuchy. I w głowie skupiła się na tym żeby sobie przypomnieć kiedy ostatni raz sikał, bo jednak piesek w stresie, nie można ryzykować, że im sie pochoruje.
- Ukradłeś im majtki? - spojrzała na niego trochę zniesmaczona, bo trochę się tego nie spodziewała! - Ale były na pewno czyste? - zagadnęła jeszcze z lekką obawą, bo trochę miała przed oczami takie wielkie babcine majciochy od babuszki w kwiatuszki i z dziurą na dupie.
- No jadę przecież - wywróciła oczami. No i ruszyli! Co prawda pierwsze dwa kilometry pokonali na wstecznym, bo Cami nie do końca początkowo ogarniała ten dziwaczny mechanizm, ale to dobrze, bo przynajmniej miała czym się zająć i nad czym przeklinać. I ostatecznie udało jej się przejść do normalnej jazdy, więc sukces!
No a w sklepie robiła zakupy, część rzeczy do koszyka, część, do stanika, do kieszeni. No całkiem sprawne ręce miała, więc zamierzała je jak najlepiej wykorzystać. W takich sklepikach i tak się ciągle przepłaca, więc uznała, że wychodzi na zero. No a potem podeszła do recepcji i zaczęła mówić, że są w podróży, ale musieli zrobić dodatkowy postój, bo jej kolega nabawił się wysypki i musieli odwiedzić lekarza na jego przypadłość. Potem dodała ze płakał jak pił wódkę, bo jest ze Słowacji i chwilkę się pośmiały/ A potem kobieta dała im klucze, a Cami nie miala zamiaru powiedzieć mu prawdy o tym co powiedziała, więc rzuciła coś o pokoju, który dostali. A potem do niego poszli.
- Są dwa osobne łóżka, jak chcesz to możesz zbudować sobie fort z kocy i się ode mnie odgrodzić. I jak chcesz iść się myć to idź i łaskawie zabij wszystkie karaluchy - oznajmiła mu, jednocześnie rozpakowując zakupy. Znalazła się tam jakaś psia karma, więc teraz zabrała się za karmienie Harry’ego. Wszystko żeby nie patrzeć na Luke;a, skoro po raz pierwszy od ich mieszkania, są sami i nie do końca w bezpośrednim zagrożeniu życia…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke prawdę mówiąc nie miałby ze swojej strony niczego ciekawego do dodania do ich relacji. Nieprzepracowana trauma związana z porzuceniem, lata spędzona w szponach nałogów, odwyki czy śmierć jego dziewczyny ledwo już mieściły się w tym jego bagażu, który skrzętnie chował pod łóżkiem. Nie był gotowy wyciągnąć tej napchanej walizy i zacząć ją rozpakowywać przed jakąś dziewczyną mówiąc jej "Hej, to ja!". Sam gubił się w tym całym shicie, więc jak ktoś inny miałby przed tym nie spierdolić i jeszcze zaakceptować? Niewykonalne. Przed Cami przynajmniej odkrywał swój prawdziwy, parszywy charakter. Bo przed innymi laskami dopiero po jakimś czasie prezentował swoje prawdziwe oblicze i cóż, rozczarowań dostarczał co nie miara.
- Będę musiał w końcu zorganizować wam spotkanie, ciekawe czy wtedy też będziesz taka wyszczekana - prychnął i odwrócił twarz w stronę okna, żeby Cami nie zauważyła że kącik ust powędrował mu do góry. Jeszcze tego by brakowało, żeby widziała, że go rozbawiła. - Plis, ja nawet jeszcze nie zacząłem marudzić - wywrócił oczami chcąc zbyć temat, bo przez chwilę pomyślał że Cami pije do jego wielkiego przemówienia po ich seksie, a przecież wcale się tym aż tak nie przejął, wcale a wcale, omg no zejdź już ze mnie ok ok.
- Czyste i świeże jak twoja matka w '78 - odparł rozwalając się wygodniej na fotelu. - Baba która tam mieszka ewidentnie nie poszła w majtkowy biznes tak jak ja doradzałem tobie - akurat czytam książkę z takim wątkiem i laska sprzedająca w necie używane majty została zamordowana, więc dobrze że Cami się tego nie podjęła. Praca podwyższonego ryzyka, policjanci i strażacy mogą się schować.
W recepcji Luke oczywiście nie zrozumiał ani słowa, więc uznał że to jego czar i urok osobisty sprawiły że dostali pokój, a nie litość recepcjonistki względem jego tajemniczej wysypki. - Super, mam nadzieję, że mają też zatyczki do uszu - stwierdził posyłając jej niewinny uśmieszek, kiedy już znaleźli się w pokoju. I faktycznie poszedł do łazienki pierwszy, żeby wybadać teren i powybijać niebezpieczeństwo. Po prysznicu naciągnął na tyłek bokserki z podrabianym logo i napisem "Wanna meet my grizzly?" z wielkim obrazkiem niedźwiedzia otwierającego paszczę w strategicznym miejscu. - Fuck my life - oznajmił swojemu odbiciu w lustrze i przyjrzał się swojemu rozlanemu siniakowi na żebrach, który typ z bronią dodatkowo poprawił podczas ich szamotaniny. Naciągnął na siebie kradzioną koszulkę, żeby to zakryć i wrócił do pokoju.
- Śmigaj - zwrócił się do Cami, a sam zaczął się ubierać z coś nadającego się do wyjścia na mróz. - Skoczę jeszcze z małym na dwór - i tak zrobił, i chociaż był to szybki spacer bo pizgało złem, to zdążył jeszcze wypalić ze trzy fajki. Kiedy wrócili coś jeszcze przekąsił, zerkając na drzwi łazienki, z której dochodził dźwięk szumiącej wody. W końcu zajął jedno z łóżek, to bliżej drzwi wejściowych, i tak leżał odwrócony twarzą w stronę łazienki. Zaczął sobie odtwarzać w głowie przebieg dzisiejszego wieczoru... i tego, jakich strasznych rzeczy nagadał Cami tego dnia. Nie spuszczał jej z oka kiedy wyszła z łazienki aż do momentu, kiedy sama położyła się w swoim łóżku i zgasiła światło. Luke odwrócił się na plecy i wpatrywał w pustkę na suficie. Zapadła tak głucha cisza, że Luke miał wrażenie że słychać każdą jego myśl. Więc... co mu szkodziło faktycznie je wyrazić? To, że było ciemno i nie widział jej twarzy dodawało mu odwagi.
- Cami? Kiedy powiedziałem, że koło chuja mi lata to czy wrócisz z nami do Australii czy nie... - odezwał się w końcu, wahając się jeszcze przez chwilę. - Wcale tak nie myślę, powiedziałem to w nerwach - dodał w końcu. Woow, to naprawdę działało! Może właśnie tak powinni ze sobą gadać - w stanie skrajnego zmęczenia, po ciemku, nie widząc swoich twarzy. - I wcale nie traktuję tego gnata jako przedłużenie penisa, jak chcesz mogę go jutro wyczyścić i wyrzucić gdzieś po drodze, skoro tak ci na tym zależy - jeszcze dorzucił, bo wyczuwał że jest jeszcze o to na niego wkurwiona.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
I ON SPRAWIA ŻE TO ONA SIĘ GÓWNIANIE ZE SOBĄ CZUJE???? O jacie, co za bezczel wstrętny, no ja nie wiem, ktoś tu chyba powinien karmicznie zostać ugryzionym przez łóżkowe robale w dupę. Albo złapać wszy, no coś co mu uprzykrzy życie, eh. No albo zostać przypadkiem porwanym do Rosji, pobitym i prawie zabitnym, no powiedzmy że karma go po prostu dopadła, karma w postaci Cami. Ale powinna ciut większa, za to jak bardzo się na nią uwziął, darł i jak ją obrażał, co nie. Sam święty zdecydowanie nie był.
- Nie będę, moje usta będą zajęte czymś innym - ohh burn. Yup, Luke nie miał łatwo w tej grze, Cami wiedziała jak sie odgryźć! Ugryzła go kiedyś, wiedział że ma ostre zęby przecież, heh.
- Przynajmniej rynek nie jest zagrożony dla twojej mamy - wywróciła oczami, bo skoro on tu startował trochę do jej mamy i do niej, znowu jej przypominając, jak paskudnie ją wtedy potraktował, to nie zamierzała tak tego zostawić bez komentarza. Nawet jeśli przez to post ma kilometr, no detale!
- Mają do czegoś innego - rzuciła, pewna że to jakaś sugestia że będzie rwał recepcjonistkę. Chociaż według niej lepiej było być jak najmniej rzucającym się w oczy, bo w końcu przyjechali tu w kradzionym samochodzie i kto wie, kiedy się zorientują, że go nie ma.
No i przeskakując zgrabnie, kiedy Luke wyszedł w tych bokserkach, to oczywiście że zwróciła na nie uwagę. Bo naprawdę, nie dało się od tego oderwać oczu! Ale nie skomentowała ich, tylko sama poszła się umyć, zmyć z siebie trudy dnia i podróży. Oczywiście w połowie zaczęła lecieć zimna woda, a prysznic zaczął wydawać dziwne dźwięki, ale zawsze to lepsze niż brak kąpieli. I uznała, że zajmie się farbowaniem włosów rano, póki co tylko je umyła i założyła jakąś koszulę, żeby nie wracać tak na golasa. A jak wróciła do pokoju, nie miała apetytu. Nalała jeszcze świeżej wody Harryemu, a potem wzięła go pod pachę jak już się napił i położyła się z nim do wyrka swojego.
- Hm? - mruknęła, kiedy usłyszała swoje imię, a potem uniosła się do siadu, żeby na niego spojrzeć podejrzliwie. Na tyle na ile się dało w ciemności. - Mówisz tak bo boisz się, że cię tutaj zostawię i wyjadę sama z Rosji? - zapytała podejrzliwie, bo oczywiście nie doszukiwała się w jego akcjach niczego więcej. Bo czemu by miała? Przecież… no nie zamierzał jej na bank przeprosić, to było niezgodne z jego naturą.
- Tak, na tym właśnie mi zależy - odpowiedziała po chwili, kompletnie nie wiedząc co się właśnie działo. Nie tylko przepraszanie było sztuką, przyjmowanie przeprosin też! Nawet czasem większym wyczynem… a przynajmniej dla Cami. - Nie chciałam cię w to wplątywać… ani o tym mówić… - dodała po chwili, po czym się położyła, żeby na niego nie patrzeć, bo to tak, właśnie to były przeprosiny z jej strony. - I dobrze że tam nie umarłeś - dodała, chociaż to już nieco wkurzonym tonem, ale nie na niego, ale na siebie się aktualnie wkurzała.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Yup, that's him! Luke nie miał doświadczenia w budowaniu zdrowych relacji, zawsze był nastawiony na atak, bo mimo że po adopcji trafił do super rodziny, to jednak zawsze czuł się tam jakiś taki... nie na miejscu. Ale prawda była też taka, że wyżywał się na Cami, bo czuł podskórnie że nie polubiłaby go gdyby dowiedziała się o nim tych wszystkich rzeczy. Więc radził sobie z tą złością niestety właśnie w ten sposób, czyli poprzez spierdolenie wszystkiego, co tylko się dało w ich relacjach. I chciał, serio, chciał jej to jakoś wytłumaczyć, tylko że... no, nie umiał. Nie umiał mówić o swoich uczuciach i lękach, za to świetnie mu szło piłowanie mordy, no w tym zdecydowanie był 10/10.
To i ja przeskoczę, bo tak by się mogli jeszcze przerzucać tymi złośliwościami bez końca, aż ich noc zastanie. No i zastała, przepełniona niepokojem i dziwną atmosferą kiedy zostali sam na sam, bez Borisa i jego świty nad głową. Usłyszał skrzypienie łóżka, kiedy Cami siadała na łóżku, ale wciąż patrzył w sufit, jego nowe safe place.
- Nie - wywrócił oczami, czego jednak Cami nie mogła widzieć, skoro gapił się w sufit. - Mówię tak, bo to było chujowe, nawet jak na mnie - westchnął po chwili. W zasadzie wciąż się dziwił że jeszcze tu z nią jest i że Cami nie postanowiła zostawić go wcześniej i spierdalać sama. No nabroił swoimi odzywkami i czepialstwem, wiedział o tym, ale słowo "Przepraszam" nie było mu w stanie przejść przez gardło.
- Dobrze, skoro tak się czujesz bezpieczniejsza, to tak zrobimy - zapewnił. A potem wsłuchał się w jej słowa, parokrotnie mrugając z niedowierzania. Trochę się ociągał z odpowiedzią, bo niestety wiązało się to z przyznaniem na głos czegoś, co po fali wkurwienia na Cami dotarło do niego w trakcie ich podróży do motelu. - Gdybym nie wyskoczył za tobą z mordą, to teraz leżałbym na kanapie, wsuwał sajgonki i oglądał Netflixa - stwierdził. I mówił serio, uważał że przez swój charakter przyczynił się w dużej mierze do tego, że tu teraz był. Niemniej bardzo doceniał to, co powiedziała. - Przynajmniej wiem, że żyjecie - dodał po chwili, znacznie ciszej. Luke nie był w życiu jebanym promyczkiem, dostrzegał raczej te ciemne barwy w życiu, ale mimo to potrafił dostrzec ten jeden plus sytuacji. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której Cami po prostu wychodzi i znika bez słowa na parę tygodni. Najgorsza jest wtedy właśnie ta niewiedza, co się stało z taką osobą.
Słysząc jej kolejne słowa wreszcie oderwał wzrok od sufitu i zaskoczony przekręcił głowę w jej stronę. Nie wiedział, czy Cami naprawdę się cieszy, że Luke dalej żyje, czy po prostu czuje ulgę, że nie będzie go miała na sumieniu.
- No przecież powiedziałaś, że mnie zabijesz jeśli umrę. Czasami jesteś groźniejsza niż ten cały Boris, cała wataha jego wilków i niedźwiedź Azor razem wzięci - uniósł zaczepnie brew, obracając się na bok i podpierając głowę na łokciu - Zimno tu w chuj, chcesz mój koc? - spytał po chwili. Jemu zostanie tylko jakaś narzutka, ale co tam, był gorącej krwi więc najwyżej się prześpi dodatkowo w dresach i bluzie.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Luke przynajmniej miał jakieś wzorce, w postaci swoich adopcyjnych rodziców, u Cami rodzina była dysfunkcyjna, chociaż bogata. Niemniej… no często to że ludzie mieli tyle kasy tylko sprawiało, że byli bardziej zepsuci i funkcjonowali w zupełnie innym świecie, w którym obowiązywały zupełnie inne zasady. No i kto wie, może ta jego rodzina jednak nie była taka super, skoro nie wyprowadziła go na dobre tory? Ostatecznie liczy się nie to co jest we krwi, a to co wokół człowieka. Może miał o sobie tak niskie mniemanie, jako dziecko które było w pewien sposób niechciane, porzucone i zapomniane w systemie, że idealizował to co było wokół niego, mimo że to coś wcale na idealizację nie zasługiwało? Cami coś o tym wiedziała, jej rodzina z boku była przecież super idealna, nic im nei brakowało, dzieci były wysyłane do najlepszych szkół.. no ale pozory mylą. I nie zawsze obrazek, którzy ludzie chcą tworzyć… jest prawdziwy.
I totalnie, tak piłował mordę, że aż dziwne że mu nigdy nie odpadła, shockers. HEHE.
- Czy to jakiś podstęp?- zapytała trochę zdezorientowana, bo nic tu jej nie pasowało. Czy Luke ją przepraszał w tym momencie? I za co właściwie ją przepraszał? Może jednak pobili go bardziej niż jej się wydawało? Może krwawił teraz do mózgu i powinna go była zabrać jednak na jakieś pogotowie?
- Boli cię głowa? - no dopytała na wszelki wypadek, chociaż wolałaby jednak uniknąć konieczności odwiedzania szpitala w tym kraju… wiadomo jak tu było w kwestii opieki zdrowotnej…
- No tak, jest w tym sporo twojej winy - przytaknęła, zanim zdążyła ugryźć się w język. - Właściwie to wszystko było twoją winą, bo ty nie możesz po prostu zajmować się tylko swoimi sprawami i problemami, musisz się we wszystko wtrącić i na każdy temat mieć opinię, nie? Najlepiej patrząc z góry, oceniając i krytykując, jak święta Teresa z tej Kalkuty - dodała urażona, bo no nie wiedziała co się dzieje, co nie? A jak nie wiesz, to łatwiej zaatakować. [b[- Przestań pieprzyć, to mój bałagan, a nie twój, nie zachowuj się jakbym nagle przestała być ruską dziwką w twoich oczach [/b]- dodała, ostatecznie uderzając w to co najbardziej ją bolało, zamiast skupić się na tym, że Luke się cieszył, że żyje. I też patrzyła pesymistycznie, że po prostu nie musiał sprzątać jej gratów z chaty… bo kto wie, czy by jej się w ogóle udało wrócić, co nie?
- Jeszcze nie jesteśmy bezpieczni, więc lepiej wciąż się trzymaj tego rozkazu - dodała, a potem westchnęła ciężko. - jesteś podobnie włochaty co oni - mruknęła, cisnąc mu nieco bezpodstawnie, no ale przecież detale!
- Nie, nic mi nie jest, Harry mnie grzeje - mruknęła, bo do końca nie wiedziała, co jeszcze powinna powiedzieć… ale nawet jeśli jej też było chłodno, nie chciała żeby jeszcze bardziej się o nią troszczył. Bo nie wiedziała jak przyjmować troskę…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Było to totalnie możliwe, że Luke idealizował rodzinę adopcyjną, bo lepsze to niż mieszkanie w śmierdzącej przyczepie ze starymi narkomanami, nie? Ale prawda też była taka, że Winfieldowie przeczołgali go po wielu specjalistach, traktując go od zawsze jako tego problematycznego, zamiast spróbować zaakceptować go takim jakim był. Skutek był taki, że Luke jeszcze bardziej chował się w swojej skorupce, a w okresie dojrzewania - no skoro i tak był taki odstający od reszty rodziny i mądrego rodzeństwa - to nie miał skrupułów żeby nie pójść ścieżką swoich biologicznych starych. Także tak, rodzice potrafili nieświadomie zjebać dziecku życie. A w przypadku tych super nadzianych to niestety często braku emocjonalne są wypełniane kasą. Siedź prosto, idź a lekcje gry na fortepianie, a wieczorem na lekcje jazdy konnej, no gdzie tu jeszcze wcisnąć okazywanie dziecku miłości? I jak tu Cami mogła wyrosnąć na otwartego i uczuciowego człowieka, jak od dzieciaka była nie wychowywana z miłością, a tresowana na kolejną bogatą pannę z dobrymi wpisami w CV?
- A możesz po prostu poleżeć nie odzywając się i mi tego nie utrudniać jeszcze bardziej? - wypuścił głośno powietrze z ust, nie było mu łatwo mówić to wszystko. - Głowa? Nie, ale trochę mnie napierdalają plecy bo jakaś sprężyna wbija mi się w lędźwie, a co? - dodał, nie załapując kompletnie skąd ten jej nagły przypływ troski o jego głowę.
- Ale pamiętasz, że wybiegłem za tobą zaraz po tym, jak ojebałaś mnie od góry do dołu jak burą sukę? Ale jasne, to ja jestem ten wiecznie krytykujący - prychnął i aż rozłożył bezradnie w powietrzu dłonie. - I tak, owszem, miałem OPINIĘ na temat tego, że zaczęłaś mnie z dupy atakować po tym jak się ze sobą przespaliśmy, tak samo jak robisz to teraz. Zresztą, kurwa, nieważne. To wszystko moja wina i w ogóle to ja namówiłem Ewę żeby wpierdoliła to głupie jabłko - przerwał, bojąc się że zaraz pod osłoną nocy naprawdę powie o słowo za dużo. Na przykład to, że go to zabolało, albo że kiedy tak leżeli nadzy i zdyszani, to pierwszy raz pomyślał sobie, że może... może... MOŻE. A tu nagle jeb, zamknął na chwilę oczy i znalazł się w Rosji. MAGIA.
- Jakbyś... co? Cami, nigdy nie byłaś w moich oczach żadną dziwką, co ty znowu... - dodał, dopiero po chwili uświadamiając sobie do czego Cami piła. - Tamtego też nie miałem wtedy na myśli - bąknął pod nosem, także ledwo dało się go usłyszeć. Zawstydziła go, okej? Bo tamtych słów użył w jakimś innym stanie świadomości wywołanym zazdrością, która go wtedy przerosła.
- Dobrze, co tylko królewna rozkaże - prychnął. - Plis, z klaty Borisa można pewnie utkać tyle dywanów, że obdzieliłby wszystkie okoliczne wioski. Zresztą, co mnie to, nic nie mów - dorzucił szybko, na wypadek gdyby chciała mu tu teraz opowiadać o jego klacie.
- Błagam cię, Harry jest wielkości twojej piąstki. Bardzo silnej swoją drogą, but still - stwierdził i nie czekając na jej odpowiedź wstał wziął koc i usiadł na skraju łóżka Cami. - No chodź, zrobimy z ciebie małe burrito - i przykrył ją szczelnie kocem, trochę ją przy tym turlając, żeby zasłonić wszystkie szczeliny. Chwilę poobserwował ją w takiej pozycji, aż w końcu nachylił się w jej stronę i lekko ugryzł ją w czubek nosa. A na koniec parsknął śmiechem, bo z tego zmęczenia łapała go jakaś głupawka.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Może tak, może nie. Ostatecznie dziecko mogło być dla nich powodem, żeby jednak wziąć się za siebie i ogarnąć życie. I kto wie, może taka parentyfikacja by wyszła na dobre Luke’owi. A może by go sprzedali za działkę i trafiłby do rodziny księcia, jak w jakimś filmie od disneya? Nie takie dziwne rzeczy się na świecie działy. I ostatecznie tak czy siak był obciążony przez tą pierwsza rodzinę i to jak widać cholernie mocno, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. A Cami wcale nie była lepsza. Co nie sprawiało, że zamierzała mu pozwalać na to, żeby sprawiał, że czuła się o wiele gorsza, co nie.
- Nie, nie mogę - odpowiedziała oczywiście z przekory, bo jej nie będzie mówić jakiś facet co ma robić, co nie! Była niezależną kobietą, która radziła sobie w kryzysowych sytuacjach całkiem nieźle. Nawet jeśli lądowała w tych kryzysowych sytuacjach tylko i wyłącznie ze swojej własnej winy. - Lepsza sprężyna niż pluskwy - mruknęła, chociaż nie ma co mówić hop, może jeszcze się pokażą i ich pogryzą. No i hej, próbowała tworzyć jak najmniej romantyczne tło, bo przecież… no przecież miał jej dość, miał ją za dziwkę, a na dodatek prawie przez nią zginął. Nawet jeśli chwilę przed porwaniem doszło między nimi do wielu dwuznacznych i intensywnych rzeczy, to teraz.. . to nie miało znaczenia, co nie. Nie miało… prawda?
- Bo gadasz jak ktoś kto się bardzo mocno w głowę uderzył i ma jakiś wstrząs - dodała, no żeby nie miał wątpliwości co sama o tym myślała. Na pewno… no nie wiedziała co, może te ruskie środku czystości tak na niego działały? Woda była skażona? Na pewno nie miał tego na myśli, bo przecież już jej powiedział co miał na myśli w związku z nią i nie brzmiało to jak to, co mówił teraz, co nie. A wzburzeni ludzie mówią prawdę, to akurat wiedziała. Jak jej matka, kiedy była wściekła albo ojciec.
- I to najlepszy dowód że miałeś siedzieć na tyłku i nigdzie się nie ruszać, cały świat nam mówi, że to był błąd - przypomniała mu. Tak, to był błąd, to nic nie znaczyło, nic z tego nic nie znaczyło. Jeszcze trochę taką wiązankę musiała w swojej głowie popowtarzać. Bo przecież… no tak było, co nie?
- Nie, wcale, przyleciała magiczna wróżka i powiedziała ci, że to hasło na darmowe drinki. Weź mi tu nie pierdol, doskonale oboje wiemy, że właśnie to miałeś na myśli. I mam to w dupie, będę się pieprzyć z kim chce, jak chce i kiedy chce, z Borisem, z gorylem z shadow, z jebaną terenią z kalkuty albo twoim ojcem - wywróciła oczami wzburzona, ale hej, nie zamierzała przepraszać, że żyje swoim życiem. Że się bawi, że uprawia seks, że lubi seks i że lubi przygody w życiu. On nie przepraszał, czemu ona by miała? I detal, że teresa już dawno nie żyła, nie chodziło w ogóle o to.
- Jesteś zazdrosny, bo sam nie możesz wyhodować nawet małego trawnika? - zapytała znużona, bo troche miała dość tych przepychanek i jego urażonego ego. Przespała się z Borysem, był hot, tak samo jak Luke był hot. Nie zamierzała nikogo tutaj bodyshamować, ani udawać, że niebo nie jest niebieskie.
- Nie liczy się rozmiar, ale umiejętności - podsumowała sucho, a potem zmarszczyła brwi, kiedy się zbliżył - ej, gdzie się ciśniesz - rzuciła z samej potrzeby protestu. A kiedy zaczął ją zawijać, poczuła się już w ogóle totalnie dziwnie, speszona, niepewna i… zagubiona. I szturchnęła go łokciem spod koca, jak ją tak tarmosił, a potem gniewnie zmarszczyła brwi, kiedy ją ugryzł.
- Nienawidzę cię - podsumowała cicho, z rezygnacją kręcąc głową. A potem uniosła się do siadu, psując jego robotę [/b]- i nie chcę już rozmawiać [/b]- dodała nieco ciszej, za to bardzo sugestywnie na niego w tym momencie patrząc. Kolejny błąd? Na błędy mieli już otwarty rachunek w tym barze, co tam jeszcze jedna kolejka…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Długa droga przed Cami i Lukiem do pokonania swoich demonów. A jednym z takich demonów Luke'a było to, że nie potrafił panować nad swoimi emocjami i nad tym, co mówi. I często wypowiadał pewne słowa z pełną świadomością, że mogą kogoś zranić. Ba, często robił to w tym właśnie celu. W taki sposób tworzył sobie barierę ochronną, nie mając świadomości że słowo czasami potrafi być bardziej bolesne niż ostrze. I że takim ostrzem doprowadził do tego, że Cami miała przez niego takie a nie inne myśli o nim i o sobie w jego oczach, chociaż chciałby, żeby były one zupełnie inne. Zgodne z rzeczywistością przede wszystkim, bo była ona zupełnie inna niż Cami mogłaby przypuszczać.
- Powtórz mi jeszcze kilkadziesiąt razy, że żałujesz, bo nie zrozumiałem za pierwszym ani nawet za drugim i trzecim razem - prychnął wrogo, czując nieprzyjemne ukłucie kiedy wspomniała o błędzie. Domyślał się, że było to dla niej nic nie znaczące ruchanko, ale nie spodziewał się, że rozpatrywała ich seks aż w kategoriach błędu. Bo on ani nie żałował, ani nie uważał tego za błąd. Ale jako to miało teraz znaczenie...
- Kurwa, Cami, jak ty nic nie czaisz - jęknął głośno, zanim jeszcze skończyła mówić, chowając twarz w dłoniach. No i w końcu coś w nim pękło, czego za chwilę pewnie pożałuje, ale o to pomartwi się później. - Okej, chcesz wiedzieć, czemu tak powiedziałem? Bo dostałem piany kiedy zobaczyłem, że dobrze bawisz się z jakimś innym gościem. Byłem zazdrosny, teraz kumasz? Bo już jaśniej nie umiem - wyrzucił z siebie jednym tchem, i dopiero teraz ugryzł się w język. Klasyczny Luke. - Ale to było dawno i nieprawda, zapomnij w ogóle że to powiedziałem. I wiesz co, pieprz się z kim tylko chcesz, z moim ojcem, z moją matką nawet jeśli masz taką fantazję, mam to w dupie - warknął jeszcze, chcąc trochę zamaskować powagę sytuacji. I tak czuł się już wystarczająco jak skończony frajer przez to co jej przed chwilą powiedział. A słysząc jej kolejne słowa prychnął pogardliwie, starając się już nie myśleć o Borisie. Po chuj się w zasadzie do niego porównywał, do gościa który lał laski? Chociażby z tego względu Boris nie miał podjazdu do Luke'a, o.
No ale kiedy nadeszło złagodzenie atmosfery pośmiał się jeszcze chwilę widząc jak Cami miota się pod kocem i próbuje go ukąścić z każdej strony. Obserował też zmiany pojawiające się na jej twarzy, zmianę tonu głosu i sam juz nie wiedział, czy bardziej lubił ją kiedy była taka pyskata i wojownicza, czy speszona i delikatna. A moze nie musiał wybierać i mogł sobie lubić obie te wersje, kto mu zabroni.
- Nie wierzę ci - podsumował jej deklarację nienawiści, czując jak narasta między nimi napięcie. Nie ruszył się z miejsca, kiedy wstawała do siadu, pozwalając na to aby ich twarze dzieliły teraz milimetry. Nie musiał się dwa razy zastanawiać co miała na myśli, bo dostrzegł to w jej spojrzeniu. Nie spuszczając z niej wyzywającego spojrzenia zaczął jedną dłonią odpinać guziki jej koszuli, którą nałożyła do spania. Powoli, jeden guzik po drugim, aż w końcu pozwolił żeby koszula opadła swobodnie z jej ramion, odsłaniając jej nagie ciało w pełnej okazałości. - Tutaj nie masz gdzie uciec - przypomniał jej cicho, dając jej w ten sposób do zrozumienia że to ostatni moment na spierdolkę, za chwilę może być za późno! Aż w końcu ją pocałował, intensywnie, wręcz ze zwierzęcą pasją, przyciągając ją mocno do siebie. A jego dłonie zaczęły śmiało błądzić sobie po jej ciele, po każdym jego zakamarku...
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No tak, trzeba pokonać swoje własne demony, a potem te wspólne, które razem kreowali przy każdej możliwej okazji. Będzie to na pewno interesujące rodeo, chociaż no… chyba trzeba powiedzieć, że w sumie to już jest. Dziki rajd na byczku, aż ktoś sobie roztrzaska ryj. Najprawdopodobniej oboje.
- Patrz gdzie nas to doprowadziło, pieśni pochwalnej na ten temat nie napiszę! - podsumowała wkurzona. On o wozie, ona o kozie. Nawet jeśli z tego samego cyrku pochodzą , to cóż. Niemniej jego słowa coraz mocniej wybijały się w jej głowie. Czy tego chciała czy nie, a co do tego - jury jeszcze nie wydało werdyktu.
- Co? Czego niby takiego nie czaję, panie tajemnicza enigma? - prychnęła, bo oczywiście nie mogła mu tego ułatwić. Zresztą, oboje sobie tutaj nic nie ułatwiali. - A jakie ty niby masz powody do zazdrości?! - prychnęła, ale chyba bardziej zaskoczona, niż oburzona. To nie miało sensu, przecież to było zanim się ruchnęli, nie? No właśnie. Wtedy ledwo się całowali, no i prawie przeruchali, poza tym nie… no… no nie miało to sensu, okej! A przynajmniej ona nie zamierzała pozwolić, żeby ten sens teraz do niej dotarł. - Wiesz co, tak, zapomnę, bo kto dba, w końcu jestem mężatką, która spierdoliła sprzed ołtarza - podsumowała, przypominając mu, że to też jej zarzucał. Więc w sumie krytykował jej wszystkie wybory życiowe, nie? Od tego co robiła w pracy, przez wyboru partnerów, towarzystwa, czy w ogóle, sposób życia tak o, całościowo. Ale jednocześnie nie przeszkadzało mu to, że przespała się z nim, nie? No jak Cami miała brać jego słowa na poważnie, kiedy miłe słowa są dwa, a raniące i oceniające w tysiącach? Nie czuła się przy nim bezpiecznie opowiadając o tym co przeszła i zrobiła w swoim życiu. Luke trochę też zgrywał świętszego od papieża, swoją drogą, nie do końca tworząc do tego dobre warunki. Był za to dobry w tworzenie zupełnie innych warunków, na innych zasadach. Zwłaszcza wtedy, kiedy wlepiał w nią swoje te swoje ciemne, brązowe ślepia, które czasem wydawały się aż czarne. Przeszywające. Intensywne. I wcale nie takie groźne czy złowrogie. Wręcz przeciwnie, całkiem ciepłe i delikatne, łatwe do zatracenia się w nim i zapomnienia, że przed chwilą bardzo się wkurwiła na właściciela tychże ślepi.
UPS.
Nie protestowała, kiedy ją rozbierał, a kiedy ją pocałował, z chęcią mu pomogła. A potem jej dłonie również były bardzo zajęte, zresztą jak i całe ciało. A później jeszcze raz. A potem zasnęli, bo przecież byli w emocja i zmęczeni, trzydziestka się zbliża i hej, bez przesady, trochę snu też potrzebują! Snu w jednym łóżku, bardzo blisko siebie, tak że kiedy Cami się obudziła późnym rankiem, była wtulona w pierś Luke;a i słuchała jak równo i spokojnie bije jego serce. Przez moment pozwoliła sobie, żeby jej głowa jeszcze przez kilka chwil lekko się pounosiła w rytm jego oddechu, skupiając na tym, że zapach Luke;a przebijał się wyraźnie przez aromat szarego mydła, które było tutaj pod prysznicem. I uznała to za bardzo dobry upgrade. A potem zrobiła to, co umiała najlepiej. Zwiała z jego ramion zanim ją tam przyłapał Chyba nie była gotowa na pobudkę i… rozmowę po, dlatego zamknęła się w łazience, najpierw biorąc zdecydowanie lodowaty prysznic, a potem biorąc się za swoje włosy. Podcięła je, a potem nałożyła na nie rozjaśniacz, modląc się w myślach żeby nie było to nic w czym są jakieś ciężkie metale, czy inne rzeczy, które już dawno wycofano w cywilizowanych krajach. Odczekała odpowiednią ilość czasu, a potem spłukała swoje… blond włosy. I musiała przyznać, że było to naprawdę bardzo dziwne, widzieć się w tej wersji. Ale hej, wszystko dla konspiracji, co nie? Dlatego zaraz potem przebrała się w coś czystego, wzięła trzy głębokie wdech i wyszła z łazienki.
- Wstawajcie śpiochy, czas się wydostać z tej pieprzonej Rosji - rzuciła na dzień dobry, od razu biorąc Harry’ego i wychodząc z nim na dwór, zanim Luke w ogóle cokolwiek zdążył jej odpowiedzieć. Yup, Cami uciekinierka.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Doprowadziło nas do zajebistych orgazmów, no faktycznie straszne! - prychnął wywracając oczami i niech Cami nie udaje, nie żadnych orgazmów nie było, Luke swoje wiedział, przecież tam był! A porównanie do cyrku jak najbardziej trafne, bo kto z Cami mieszkał i żył po jednym dachem, ten się w cyrku nie śmieje! Tak samo jak do śmiechu nie było mu, kiedy Cami wyśmiała to co powiedział jej o swojej zazdrości. Yup, dokładnie w ten sposób to odebrał. Więc uznał, że pora wrócić do swojej skorupki, bo nic dobrego z tej rozmowy nie wyniknie. - A SRAKIE. Nieważne, już koniec tematu. No już, rozejść się! - fuknął na koniec, bo przecież i jemu nie było łatwo o tym mówić... zwłaszcza wobec Cami, która nie chciała wsłuchać się w to, co mówi. Więc uznał, że to nie czas na to, żeby jej uświadomić że jak chłopiec ciągnie dziewczynkę za warkoczyki to nie dlatego, że jej nie lubi. I że go wkurwiło, że śmiała się z żartów jakiegoś przydupasa z Shadow, a przy nim zawsze miała zły humor. I że od dawna czuje do niej miętę, i że nie zmienił tego nawet seks, po którym Luke'owi zazwyczaj przechodziły tego typu fascynacje. Więc no, na ten moment to wszystko było nieważne. A udawanie świętego typa bez wad było zdecydowanie wygodniejsze niż konfrontacja z tym, jakim jest człowiekiem. Chujowym, co tu dużo gadać...
Ważne natomiast było dla niego to, co wydarzyło się potem. I że mógł dać upust swoim tęsknotkom. I że doszli do chwilowego porozumienia i innych bardzo przyjemnych rzeczy, twice. I że Cami po wszystkim a) nie zaczęła go układać pięściami, b) nie zaczęła na niego krzyczeć, c) nie uciekła. Więc kiedy maksymalnie zmęczeni leżeli tak blisko siebie a Cami wtuliła się w niego, objął ją ramieniem i zasypiając dał jej jeszcze buziaka w czoło, czując spokój którego nie doświadczył już od bardzo dawna w swoim życiu.
Dlatego kiedy obudził się, a jego dłoń nie odnalazła obok niego Cami a jedynie Harry'ego z wywalonymi do góry jajami i domagającego się porannych głasków po brzuszku, zaniepokojony zerwał się do góry i zaczął rozglądać się po pokoju. Dopiero kiedy usłyszał szum wody dochodzący z łazienki odetchnął, wciąż jeszcze nie wstając a kładąc się na plecach, wlepiając wzrok w sufit i rozkminiając co się wczoraj kurwa wydarzyło i co mu odbiło, że zaczął mówić jej te wszystkie rzeczy, bo przecież tylko się ośmieszył. Te noce to jednak bywały kurwa zdradzieckie! Aż w końcu królewna wyszła, CAŁA NA BIAŁO. Luke ze zdziwieniem uniósł brwi i jedynie odprowadził ją wzrokiem, nie dała mu w końcu czasu na żadną reakcję! Sam wskoczył pod prysznic, samemu woląc nie robić sobie żadnego kamuflażu, bo raz że nie umiał używać farby do włosów, a dwa że jak wymył z włosów resztki żelu to wyszedł spod prysznica jako zupełnie inny człowiek heheh. Więc tylko wziął farbę i wrzucił ją do reszty ich rzeczy.
- Fajny fryz - rzucił do Cami, która już kręciła się przy samochodzie. Mając w pamięci jej wczorajsze zarzuty, że Luke ciągle ją krytykuje i ocenia, bardzo, BARDZO starał się nie komentować dalej jej metamorfozy... - Teraz to już naprawdę żadna nie ma przy tobie szans w walce o tytuł Miss Russia 1985 - uniósł zaczepnie brew. No cóż, Luke just being Luke - zero taktu, zero klasy, zero subtelności.
- Kiedy się kąpałaś to razem z Harry'm zdecydowaliśmy, że pora zjeść coś ciepłego. Kiedy szukałem w necie motelu widziałem, że parę kilometrów na południe jest stacja benzynowa, możemy tam podjechać przed dalszym wypierdalaniem stąd. Weźmiemy jakieś ciepłe hot dogi, o ile w ogóle mają tu coś takiego w repertuarze - zaproponował sadzając dupsko na miejscu pasażera. - Co tu w ogóle serwują jako podkładkę pod taką weselną śliwowicę? Pewnie jakieś potrawki z niedźwiedzia. To dlatego Boris je hoduje? - zagaił z zaciekawieniem, starając się nieco naprowadzić rozmowę na temat pobytu Cami w Rosji. Byleby nie gadać o wczorajszej nocy. - Czy raczej hodował, bo teraz mam nadzieję że co najwyżej to se może wyhodować kwiatki do powąchania od spodu - o tak sobie zaczął fantazjować i jeszcze się uśmiechnął pod nosem. A w międzyczasie wyjął owinięty w koszulkę pistolet i zaczął go dokładnie czyścić z odcisków.
ODPOWIEDZ