lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#13

Praca w pizzerii, czy bycie kelnerką zdecydowanie nie należało do marzeń Rosie. Ona marzyła o pracy z dziećmi, a po studiach udało się jej znaleźć pozycję w miejscowym przedszkolu, gdzie dzieci ją lubiły, a ona czuła się spełniona i szczęśliwa. Jednak nic nie trwa wiecznie, a ona została zwolniona na własne życzenie. Nie była zachwycona, ale od pierwszego dnia, kiedy to się stało, wiedziała że sobie na to zasłużyła.
A że potrzebowała pieniędzy, łapała się czego się tylko dało w okolicach Lorne Bay, więc miała za sobą całkiem sporą kolekcję pracodawców, łącznie z Shadow, lecz tam dużo czasu nie zabawiła. Od dobrych kilku miesięcy pracowała w Julius Pizzeria i już się tu całkiem zadomowiła. Płacili całkiem przyzwoicie, ludzie byli okej, więc nie narzekała. Etap życia, gdzie chciała, aby było tak, jak sobie wymarzyła, miała już za sobą. Teraz dbała o to, aby było znośnie.
W przeciwieństwie do innych kelnerek i kelnerów, ona lubiła jak przy jej stolikach byli mali goście. Zawsze starała się im zapewnić jakaś kolorowankę do zabawy, czy coś takiego, zagadała, zapytała jak mają na imię. Ot, spaczenie po pracy w przedszkolu. Tego dnia akurat było sporo takich maluchów, a w związku z dość sporym ruchem, jej zmiana skończyła się dość szybko. Więc gdy wybiła godzina zamknięcia, a ona pożegnała ostatnich klientów, usiadła w głębi lokalu, aby rozliczyć się ze swojej zmiany. Przygotowała sobie kartkę, długopis, wszelkie paragony i zabrała się za liczenie pieniędzy. Powinna była się sprężać, bo musiała jeszcze pomóc innym w zamknięciu lokalu, posprzątaniu i tak dalej. -Zaraz wam pomogę, tylko coś mi się tu nie zgadza-rzuciła do Gaza, który zabierał się za zakładanie krzeseł na stoły, by ktoś mógł pozamiatać.
Nikt nie mówił, że matematyka i finanse to były najmocniejsze strony blondynki, lecz z reguły sobie dawała radę z takimi rzeczami. Wyliczyła ile dostała napiwków przez ten dzień i musiała stwierdzić, że nie była to zawrotna kwota, ale odniosła wszystko do biura, rzucając fartuszek na bok i podchodząc do Foggarta, by zabrać się za sprzątanie.

Gaz Foggart
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.

[akapit]

DWA

Marzenia są czymś, po co sięgać warto tylko w teorii – przynajmniej w takim przeświadczeniu tkwił Gary, który od długiego już czasu wiedział, że samego siebie nie widział w innym zawodzie, jak ten, w którym realizował się obecnie. Robota na kuchni nie była lekka, a on nie zawsze mógł spełniać się jako kucharz, ponieważ większość zamówień ograniczała się do pizzy, a jednak nie mógł powiedzieć, że tego nie lubił. Nawet wtedy, kiedy miewał wolne dni, praktycznie nie odrywał się od garnków, dlatego tym, co obecnie doskwierało mu najmocniej, był fakt, iż sam nie mógł pokierować tym miejscem tak, jakby tego pragnął. Ilekroć w jego głowie budziły się nowe koncepty, starał się podrzucać je szefowi, ale ten odrzucał je, jeszcze zanim zdołał porządnie się z nimi zapoznać. Foggart miał wrażenie, jakby w ogóle nie zależało mu na tym miejscu, co cholernie go frustrowało, ponieważ on podchodził do niego z zapałem. Miał wrażenie, że podcinano mu skrzydła, a on byłby w stanie rozwinąć je porządnie dopiero wtedy, kiedy przejąłby ten interes na własność. Wiedział jednak, że są to marzenia, które raczej się nie spełnią, a wszystko przez to, jak zachowawczo podchodził do sprawy. Bał się po to sięgnąć, a poza tym nie wiedział, czy w ogóle miałby ku temu sposobność.
Podniósł spojrzenie na blondynkę, kiedy ta wspomniała o jakichś problemach z rachunkami. Przez moment brał pod uwagę ruszenie w jej stronę i udzielenie jej pomocy, ale zanim zdołał jakkolwiek zareagować, Rosie podniosła się z miejsca i zabrała się za sprzątanie, dlatego sam kontynuował podnoszenie kolejnych krzeseł. Tej części pracy akurat szczerze nie znosił. - Czyli co? Zbiłaś dzisiaj taki majątek? - zapytał przekornie, odrobinę przesuwając jeden ze stolików, który wcześniej musieli przesunąć bliżej drugiego na życzenie klientów. - Myślałem, że nie przestaną tu dzisiaj przychodzić - skomentował, nawiązując do tego, jak duży mieli dzisiaj ruch. Momentami miał wrażenie, że nie zdoła się ze wszystkim wyrobić, a jednak wydawało mu się, że nikt z zamawiających nie musiał zbyt długo czekać i nie pojawiły się żadne skargi. To dobrze, bo przecież zdanie klientów było tym, na czym zależało mu najbardziej. Pracował na swoją opinię i chciał, aby ta była jak najlepsza.

Rosie Shaughnessy
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ostatnie co można powiedzieć o Rosie, to to, że się znała na gotowaniu, albo na kuchni ogólnie. Choć jeszcze mniej prawdziwe było to, że potrafiła gotować. Nawet w czasach, kiedy musiała polegać tylko i wyłącznie na sobie, nie była zdolna do tego, aby gotować coś smacznego, pożywnego czy ładnie wyglądającego. Więc z jednej strony totalnie nie rozumiała Gaza, bo nie potrafiła się z nim utożsamić, jednak pragnienie czegoś więcej, rozwijanie swoich pasji i posiadanie czegoś, w czym się człowiek sprawdza to coś, co już łatwiej było zrozumieć blondynce. Była typem człowieka, który sam będzie namawiał każdego dookoła, aby spróbowali spełniać swoje marzenia, że warto zaryzykować i wyjść ze swojej strefy komfortu. Jako cheerleaderka sprawdzała się idealnie. Nie można było jej nic zarzucić, nawet tego że udaje kogoś, kim nie jest, bo w liceum zdecydowanie machała pomponami. Co innego mogła robić, skoro jej chłopak był w drużynie?!
-No właśnie jak na taki zabiegany dzień, gdzie klientów było mnóstwo, to wcale nie powiem, żeby było jakoś wyjątkowo dużo napiwków...-mruknęła. Pewnie, to nie było jak w Ameryce, że główną częścią pensji są właśnie napiwki, ale zawsze był to mile widziany dodatek, na którym można było zbierać kokosy. To niestety była rodzinna restauracja, lecz za czasów Rosie w Shadow, wystarczyło założyć koszulkę z większym dekoltem i pieniądze od mężczyzn spływały. Choć nie da się ukryć, że to był właściwie jedyny pozytyw wynikający z pracy właśnie tam. -Czasem tak mam, że jak jest ruch jak dziś, to aż muszę pomyśleć czy o jakimś dniu dziecka nie zapomniałam-zaśmiała się. Były takie dni w kalendarzu, kiedy wiadomo było, że będzie armageddon gości i potrzeba silną ekipę. A czasami dzień zapowiadający się na luźny, z wieloma pustymi stolikami, kiedy można nadrobić składanie pudeł na pizze na wynos, czy inne głupoty, zamienia się właśnie w taki ruch, że nie wiadomo kiedy podrapać się po głowie. I taki dzień właśnie skończyli. -Jedyny plus takich dni jest taki, że czas mija szybko.-zaśmiała się, zabierając się za podnoszenie krzeseł przy kolejnym stole.

Gaz Foggart
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
Nie miał pojęcia kiedy dokładnie przyszedł do niego ten pomysł na siebie. Już jako młody chłopak pomagał matce w kuchni, ponieważ to sprawiało mu ogrom przyjemności. Lubił eksperymentować z nowymi smakami, a to ostatecznie zaprowadziło go do miejsca, w którym znajdował się obecnie. Już w szkole średniej wiedział, że nie weźmie przykładu ze swoich kolegów i nie porwie się na studia, ponieważ te zwyczajnie nie były dla niego. Chciał kiedyś założyć własną restaurację, albo przynajmniej przejąć na własność miejsce, w którym teraz pracował – bo owszem, im więcej czasu mijało, tym bardziej oddawał tej pizzerii swoje serce. I to pomimo tego, iż czasami szefostwo doprowadzało go do szału – miał przecież wrażenie, że w ogóle nie umieli zarządzać tym miejscem, a on chciał dla niego jak najlepiej. - Czyli nie sprawdziłaś się dzisiaj w pracy? - zagadnął z przekąsem, bo nie, wcale nie uważał jej za złą kelnerkę. Wręcz przeciwnie, podziwiał ją za to, jak wiele cierpliwości miała do niektórych klientów, ponieważ on sam zdecydowanie nie byłby w stanie wytrzymać tego, jak roszczeniowi bywali. Zdarzało się przecież, że sam chciał zejść z kuchni i z częścią z nich porozmawiać, ale na to nigdy nie miewał czasu. Z tym musiała poradzić sobie reszta obsługi, co, jego zdaniem, godne było podziwu. Może posiadali do tego jakiś ukryty talent? - Nie słyszałaś, że każdy dzień jest dniem dziecka? Może któryś z nich miał urodziny? Albo kilkoro? - zasugerował, choć sam nie wiedział nic o tajnikach rodzicielstwa. Miał na karku swoje lata, ale nie spieszyło mu się do zakładania rodziny, a poza tym nie miał nawet z kim się tego podjąć. Jego związek dobiegł końca, a teraz nie chciał na nowo się angażować. Potrzebował czasu, aby zabliźnić swoje rany. - Szybko? Hm, ostatnio chodzisz tak zadowolona, że można pomyśleć, że całkiem lubisz tę pracę, ale skoro przedstawiasz to w ten sposób… - zaczął, spoglądając na blondynkę z rozbawieniem. Ogarnął kolejny stolik, a później podparł się rękoma pod boki. - Cholera, tę podłogę też trzeba dzisiaj ogarnąć, co? - mruknął z niezadowoleniem. Była to ta część pracy, której szczerze nie znosił. Czemu nie mogli zatrudnić kogoś do sprzątania?

Rosie Shaughnessy
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rosie również nie potrafiła powiedzieć, skąd się jej wziął pomysł na bycie przedszkolanką - zwłaszcza, że jednego była pewna niemal od czasów liceum - własnych dzieci absolutnie mieć nie chciała. Jednak pomysł na zawód zakiełkował jej w głowie, a lata starań jej do tego nie zniechęciły. Nie było to proste zadanie, lecz sprawiało jej sporo przyjemności, w czasie, kiedy mogła to robić. Także totalnie rozumiałaby Gary'ego gdyby kiedykolwiek zwierzył się z tego, że chciałby być szefem kuchni. Choć ona na pewno by zadała mu pytanie, czy chciałby właśnie być szefem kuchni i gotować, czy posiadać własną restaurację i być zajęty wszystkim innym dookoła, że kuchnię oglądałby tylko z oddali. Bo nie bójmy się powiedzieć, właściciele Julius Pizzeria praktycznie nigdy nie pracowali z nimi ramię w ramię, zajmując się innymi rzeczami, takimi jak rachunki, zaopatrzenie czy spijanie śmietanki z pracy swoich pracowników.
-No wiesz co? Dzięki-żachnęła się, ale raczej tak żartobliwie. Wiedziała jak działają napiwki i że trzeba sobie na to po prostu zapracować. Czasem miała lepszy dzień, czasem gorszy, więc nie do końca potrafiła stwierdzić, co jest powodem, że raz ma kilkadziesiąt dolców więcej, a raz mniej. No chyba, że gdzieś się walnie w rachunku i będzie musiała pokrywać manko ze swoich napiwków. Co też się jej zdarzało, zwłaszcza jak jakaś grupa nalegała, aby podzielić rachunek między nich wszystkich.
-Każdy dzień MOŻE być dniem dziecka, owszem-zaśmiała się. Och, jak ona by chciała, aby ktoś zorganizował jej taki dzień dziecka, nakarmił dobrze, zaproponował robienie czegoś, czego na co dzień się nie robi, lecz się bardzo lubi. Dużo czasu minęło odkąd ktokolwiek chciałby czy mógłby ją rozpieszczać. No, ale to już temat na zupełnie inną rozmowę, nie z Gazem, a prędzej z jej mężem, ale ten to średni był w tych romantycznych gestach.-Jakby wyglądał Twój dzień dziecka w tym momencie?-zapytała z ciekawości, bo zrobiła się ciekawa, skoro już o tym pomyślała. Sama musiałaby pomyśleć, ale na pewno coś by wymyśliła. Może sushi i pójście do kina, a potem jakiś spacer w fajnym miejscu? Nie była bardzo wymagającą kobietą.
-W porównaniu do tego, co robiłam przed Juliusem, to tak, lubię tą pracę. I czasem faktycznie leci szybko, zwłaszcza jak jest ruch.-zauważyła. Nie było to jej wymarzone zajęcie, ale dorabiała sobie w różnych miejscach w Lorne Bay, w tym w Shadow, więc cóż.... miała porównanie. Już się przyzwyczaiła do zmianowości, do całych dni na nogach i nawet nie zaglądała się za czymkolwiek innym.
-Dobra, ogarnij ogródek to ja polatam na mopie-zażartowała. Cóż, ona też sprzątać nie lubiła, ale była w stanie się poświęcić, byle tylko szybciej skończyć robotę i móc pójść do domu, rzucić się do łóżka.

Gaz Foggart
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
On nie chciał być tego rodzaju właścicielem. Nie chciał babrać się wyłącznie w papierkowej robocie i prawie w ogóle nie doglądać efektów swojej pracy. Pragnął być zaangażowanym, ale też zmienić to miejsce tak, aby być z siebie zadowolonym. Chciał wprowadzić jakieś usprawnienia, ogarnąć to wszystko według własnej wizji, ponieważ wydawało mu się, że jako kucharz i osoba, która siedziała w tym na co dzień, miał o tym biznesie większe pojęcie, niż jego szef. W końcu to on musiał dzień w dzień stawiać czoła wymaganiom klientów i spełniać ich najdziwniejsze zachcianki – właściciele w ogóle nie musieli się tym przejmować, a chociaż Gary dostosowywał się do ich planów, nie oznacza to, iż uważał to za odpowiednie posunięcie. Nie, dość często dochodził do wniosku, że popełniali jakiś błąd, ale to przecież musiał przemilczeć, ponieważ nie chciał, żeby nagle wyrzucono go z pracy.
Uśmiechnął się zadziornie, bo chociaż jego słowa mówiły jedno, to w rzeczywistości wcale nie uważał, że to Rosie mogła być odpowiedzialna za niewielki wpływ z napiwków. Zależność była bowiem prosta – nie zawsze przychodziły tu rodziny zamożne, a czasem po prostu takie, które nie miały ochoty dodatkowo nagradzać obsługi, wychodząc z założenia, że dostatecznie dużo płacili za jedzenie. Takie podejście również było zrozumiałe i sam Gaz nie byłby szczególnie roszczeniowy względem napiwków. Choć oczywiście nie miałby nic przeciwko temu, aby zarobić trochę więcej, z jego perspektywy znacznie bardziej liczyły się wszelkie pochwały. Zamiast dostać tych kilka dolarów, wolał usłyszeć, że komuś po prostu smakowało – to znacznie bardziej łechtało jego ego. - Mój dzień dziecka? - zmrużył oczy, jednocześnie zastanawiając się, jak wiele mógł jej powiedzieć. - Z całą pewnością nie zakładałbym teraz tych krzeseł na stoły. Ale myślę, że też kończyłbym właśnie pracę, tylko w nieco lepiej dopasowanym fartuchu i w restauracji, która może już pochwalić się gwiazdką Michelin. To zdecydowanie byłby dzień wart zapamiętania - opowiedział, dzieląc się z nią przy tym swoimi marzeniami. Bo tak, chciał kiedyś stać się bardziej szanowanym kucharzem – takim, którego każdy chciałby mieć w swojej restauracji. Chciał zacząć pracować na swoje nazwisko, ale w małym Lorne Bay chyba nie bardzo miał ku temu predyspozycje. - W porządku. Ale… Jak wrócę, musisz koniecznie opowiedzieć mi o tej wcześniejszej pracy - zarządził, chociaż na zewnątrz wyszedł dość niechętnie. Ktoś jednak musiał to ogarnąć, a skoro pośród kelnerek znajdowały się głównie dziewczyny, Gaz nie chciał zrzucać na ich barki składania drewnianych krzesełek i znoszenia ich w odpowiednie miejsce. Zajął się tym, co trochę mu zajęło, więc kiedy wrócił, Rosie kończyła już myć podłogę. - Widzisz? Właśnie dlatego dostałaś mało napiwków. Strasznie się ociągasz - rzucił zaczepnie i szturchnął ją lekko w ramię. Wyrobił się pierwszy, ok? Więc teraz miał prawo, żeby trochę sobie z niej pożartować.

Rosie Shaughnessy
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pewnie właściciele dzielili się na dwa rodzaje, tych, którzy spijali śmietankę z biznesu, jaki stworzyli, siedząc w wygodnym biurze i nie zaglądając nawet do lokalu, czy za bar, a drudzy zlecali całą brudną robotę innym, samemu bawiąc się w tworzenie menu i usprawnianie działań. Rosie właściwie się na tym nie znała. Nie interesowała się tym, nigdy nie zastanawiała się, jak prowadzone są lokale, w których pracowała. Może dlatego, że była tylko kelnerką, zależało jej na tym, aby zarobić, a nie czuła powołania do tego, aby roznosić dania i doradzać klientom, czy pizza farmerska, czy cztery sery bardziej przypadnie im do gustu. Nie oszukujmy się, to miejsce nie miało żadnej gwiazdki Michelina nie tylko ze względu na to, że menu nie było wymyślne. Klienci też nie byli traktowani jak gwiazdy Hollywood, nie podawano wina w odpowiedniej temperaturze, biorąc pod uwagę, czy białe wino powinno być podawane w takich, czy innych kieliszkach. Jedno było pewne - właściciele na pewno nie mieli takich ambicji, a sami pracownicy nie mogli wiele zrobić w tej sytuacji.
Oczywiście, że każdy chciałby zarabiać jak najlepiej. Nie było w tym nic złego, w końcu było to coś, co pozwalało żyć dostatnio i na wymarzonym poziomie, ale także miało znaczenie jako nagroda. W końcu było to jakieś nagrodzenie pracownika za wykonaną pracę, nieobowiązkowe. Wiadomo było, że w takim miejscu nie ma co liczyć na napiwki w kwocie kilkuset dolarów, bo tyle to nawet największe rachunki w weekend nie wynoszą. Raczej było to parę dolców do każdego zamówienia, aby zaokrąglić kwotę do płacenia. -I co byś w takiej restauracji gotował?-zapytała. Nie wiedziała wiele o Gazie, nie o jego pragnieniach i marzeniach, bo nie często była chwila, aby o czymś takim porozmawiać. W trakcie zmiany można było zamienić parę słów, czy spędzić razem przerwę, jednak nie było to miejsce na bardzo osobiste zwierzenia, czy rozmowy. Teraz, gdy byli sami w knajpie, mogli nieco swobodniej o czymś takim porozmawiać. Niektórzy nie lubili mówić wiele o sobie, jak na przykład Rosie, ale mogła posłuchać. Miło było słyszeć kogoś, kto ma pasję i pragnienia, a także jakiś plan, który na pierwszy rzut oka wydawał się być nie do spełnienia.
Rosie pokręciła tylko głową. Nie wstydziła się tego, że przez moment pracowała w Shadow, absolutnie. Jednak nie było to coś, czym się specjalnie chciała chwalić. Zwłaszcza, że to mogło wiązać się z pytaniem dlaczego Shadow, czemu tak pilnie potrzebowała pieniędzy. A ona chyba jeszcze nie była do końca gotowa mówić tak swobodnie o śmierci siostry i o wszystkim, co się z tym wiązało.
-No weź, Guz. Sprzątam dokładnie, a nie byle szybciej-zaśmiała się. Wiadomo, im szybciej ogarną całą knajpę tym lepiej, ale chyba oboje byli z tych ludzi, co jednak odwalali swoje obowiązki porządnie. Nie można nazywać Rosie pracownikiem miesiąca, ale taka najgorsza też nie była. Starała się w każdym razie. -Ty, a Ty nie mówiłeś ostatnio, że masz jakoś teraz urodziny?-zapytała opierając się na mopie w wiadrze, spoglądając na znajomego. Zrobiła to chyba odrobinę za mocno, bo aż przewróciła wiadro z wodą. -Nosz, cholera-jęknęła, od razu rzucając się do podniesienia wiadra, ale co z tego, skoro większość wody już wypłynęła na posadzkę.

Gaz Foggart
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
Marzenia były czymś, co dla niego pozostawało niedoścignione. Nie dlatego, że próbował po nie sięgnąć, ale nie miał predyspozycji ku temu, by je zrealizować, a raczej przez to, iż zwyczajnie brakowało mu odwagi, żeby o nie zawalczyć. Był w tym obszarze ostrożny, ponieważ jak dotąd był on jedynym, w którym nie zdołał zawieść. Ostatnio przecież nawet związki wychodziły mu koszmarnie, a uporanie się z rozstaniem okazywało się jeszcze większym piekłem. Tym, co zawsze wychodziło mu dobrze, było gotowanie, dlatego to z nim wiązał swoją przyszłość, ale na razie siedział w tej podrzędnej knajpie, ponieważ tutaj nie mógł zawalić. Tym samym trochę się blokował. - Na pewno nie tylko pizzę - rzucił z przekąsem, ponieważ wiedział, że wiele osób właśnie do tego sprowadzało włoskie knajpy. Nie rozumieli, że miały one do zaoferowania znacznie więcej. - Ale kuchnia włoska to zdecydowanie coś, w czym bym się odnalazł. Nie wiem, czy wiesz, ale carbonarę robię najlepszą na świecie - oznajmił, opierając się przedramionami o jedno z niepodniesionych jeszcze krzesełek. Trochę teraz wyolbrzymiał, ale był zdania, że to danie wychodziło mu naprawdę nieźle. Zresztą, ich klienci rzadko kiedy uskarżali się na tutejszą kuchnię, prawda? Uważał więc to za swój osobisty sukces.
Nie zamierzał jej naciskać. Jeśli było to coś, o czym nie chciała z nim rozmawiać, nie musiała tego robić. Nie tylko dlatego, że nie znali się jakoś super, więc pewne granice należało uszanować, ale przede wszystkim dlatego, że nie ze wszystkim musiała czuć się komfortowo. On także posiadał tematy, których wolałby nie wyciągać na światło dzienne, czy było w tym coś nadzwyczajnego? - Mówiłem? - zapytał, bo tak, Rosie miała rację, ale nie przypominał sobie, aby rzeczywiście o tym wspominał. Może wymsknęło mu się przypadkiem? - Jeśli to twój prezent dla mnie, to chyba jednak się z tego wycofam - stwierdził, widząc co nawyczyniała. Zamiast marudzić, poszedł jednak po drugi mop i zaraz zabrał się za pomaganie jej w tym zbieraniu wody ponownie do wiadra. - To chyba dzisiaj nie nasz dzień, co? - rzucił, mając to dziwne wrażenie, że los trochę jakby próbuje sobie z nich zakpić. Może jakaś siła wyższa nie chciała, żeby w ogóle wyszli z tej pracy? Powoli zaczynał nabierać takiego właśnie przekonania.

Rosie Shaughnessy
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rosie nie miała żadnych ambitnych planów, czy wielkich planów na przyszłość. Od dziecka była prostym człowiekiem, uczonym, że jak coś się chce, to można się o to starać, ale prosto nie będzie i nikt nie obieca, że uda się tego sprawić. Nie miała kochającej mamy, która mówiła, że "sky is the limit" i trzeba mieć pomysł na siebie, dążyć do czegoś konkretnego, ani ojca, który mówił "na pewno sobie poradzisz". Choć nie spowodowało to, że była totalnie osobą bez ambicji, planu na życie, tylko wegetującą. Miała plan na siebie, spełniła go nawet, została tą przedszkolanką, tylko później się sypnęło. Skupiła się tylko i wyłącznie na jednym, a teraz, kiedy ten problem tak naprawdę został rozwiązany, mogłaby od nowa układać sobie życie tak, aby być szczęśliwa. Tylko ona nie wiedziała co teraz. Nie bardzo się nawet tym przejmowała, nie czuła presji, że musi mieć cele te na najbliższe miesiące, czy też te na następne dekady. Może coś sobie wymyśli, może nie. Na razie nie zamierzała tak naprawdę narzekać na to, jak jej życie wygląda. W porównaniu do tego, jak wyglądało parę miesięcy temu to i tak był zdecydowany krok do przodu.
-Słyszałam, że to twoje danie popisowe-uśmiechnęła się. Dla niej kuchnia włoska to była tylko pizza i makarony, ale wiedziała, że to pewnie mylne stwierdzenie. Choć nawet i z tak prostych dań na pewno dało się ułożyć sporą, ciekawą kartę dań, która by się wyróżniała na tle innych knajpek. No, ale z niej nie była żadna specjalistka, ani nawet kucharka, więc zdecydowanie nie nadawała się do dawania jakichkolwiek porad Gazowi. Mogła co najwyżej poradzić klientom, którą pozycję z karty ona poleca, albo którą sobie klienci chwalą. To akurat wiedziała, bo sama czasem się stołowała na przerwie w knajpce, czy zabierała coś po zmianie ze sobą do domu. Gotowanie dla jednej osoby, nie umiejąc i nie lubiąc tego robić było dla niej zdecydowanie przereklamowane.
-Mówiłeś, ostatnio rozmawialiśmy o tym jeszcze z Molly, jak klient poprosił, aby na pizzy ułożyć szóstkę z pepperoni na cześć szóstych urodzin swojego syna-przypomniała. A że to było ledwie parę dni temu, to zapamiętała, że urodziny kucharza się zbliżają. I może nie każdy je obchodził, czy świętował, zwłaszcza po skończeniu magicznych osiemnastu lat, to chyba nie było nic złego, jeśli złożyło mu się życzenia, które nie oszukujmy się, wcale nie były górnych lotów.
-Sorry, nie. Ughhh-jęknęła tylko, zabierając się za zbieranie wody z podłogi. Chcieli się pospieszyć, aby móc pójść do domu, ale nie, po co. Rosie zawsze mogła coś odwalić. Z resztą, chyba była już z tego znana w knajpce, że może nie siała postrachu, ale co jakiś czas odwaliła jakąś głupią akcje. Niegroźną, ale godną zapamiętania. -Wiesz, to chyba to, że oboje mamy wielką ochotę się stąd zmyć. I zamiast zrobić wszystko szybko, tak jak zawsze, bez problemów, to wszystko sprzysięga się przeciwko nam. Jestem pewna, że gdyby nam totalnie nie zależało, to byśmy już się rozchodzili każde w swoją stronę-nie da się ukryć, że czasem nie czując presji czasu, szło się szybciej, niż jak się człowiek spieszył. Bo wtedy to zawsze but się rozwiąże, wszędzie będzie czerwone i na koniec spotka się kogoś, to będzie chciał zamienić parę słów po tym, jak się długo nie widziało. Zawsze tak jest. Zawsze.

Gaz Foggart
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
Wiedział, że w ten sposób myślało sporo osób. Kiedy padało hasło kuchnia włoska, wszyscy momentalnie mieli przed oczami pizzę, a przecież oferta była znacznie szersza. Z tego też powodu Gary najchętniej całkowicie wyrzuciłby z menu tego rodzaju dania, aby móc wykazać się w inny sposób. Na to jednak nie pozwalali mu właściciele, ale też i fakt, że znajdowali się w małym miasteczku. Wyszukane restauracje nie miały tu przecież racji bytu, a ich działalność mimowolnie nastawiona była na rodziny z dziećmi. Innymi słowy, byli jakby związani z tymi cholernymi pizzami i nie było możliwości, by udało im się z tego wyrwać.
Momentalnie wzniósł spojrzenie ku niebu, kiedy przypomniała mu tę sytuację. Była to jedna z tak abstrakcyjnych sytuacji, iż ciężko było w to uwierzyć, a jednak wiele klientów miało tego rodzaju prośby. Na porządku dziennym musieli spędzać czyjeś widzimisię, ostatecznie odbiegając od tego, co było najważniejsze – od dobrej kuchni. Była to kolejna z tych rzeczy, które niemożliwie go w tej pracy irytowały. Było to trochę jednak jak wieloletni związek – wściekał się niejednokrotnie, ale i tak uwielbiał to, co robił. To się nazywa paradoks, co? - Czyli teraz to mi będziecie układać wiek na pizzy? Cholera, już nie mogę się doczekać - rzucił z przekąsem, a na jego twarz wkradł się uśmiech. Oby rzeczywiście się na coś takiego nie porwali, bo przecież byłaby to zbrodnia na tym daniu. - Może po prostu powinniśmy byli ukraść najpierw butelkę wina? Albo czegoś innego? - zasugerował, nie przestając pomagać jej z tą wodą. Całe szczęście, że podłoga nie była wyłożona panelami, bo kolejnego dnia musieliby tłumaczyć się z tego, dlaczego spuchły. Właściciel na pewno nie byłby skory do wymiany podłogi, nawet w obliczu tego, że obecna i tak się o to prosiła. - Sprzątałoby się trochę milej, gdybyśmy mogli przy okazji się czegoś napić - zauważył, należąc do tego grona osób, które nie stroniły od rozrywki. Szczególnie od tej, która była trochę ryzykowna, a przy okazji też darmowa – nie ulega przecież wątpliwości, że najlepiej bawić można się właśnie wtedy, kiedy to ktoś inny za to płaci. A najlepiej, kiedy robi to szefostwo.

Rosie Shaughnessy
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niewątpliwie pizza to najbardziej rozpoznawalna część kuchni włoskiej, a także najsmaczniejsza, najłatwiejsza do przyrządzenia i najbardziej lubianą. To wiedział każdy głupi i właściciele do tej grupy jak najbardziej się zaliczali. Koszty niewielkie, w porównaniu do jakiś owoców morza i tym podobnych, a klienci się na pewno by znaleźli. Czy to rodziny, czy młodzi ludzie w piątkowy wieczór, na kacu i tak dalej. Rosie nie miała wyszukanego podniebienia, rzadko chodziła po knajpach, zwłaszcza tych lepszych, ale jakby coś fajnego się otworzyło, a tam pracował ktoś pokroju Gaza, który wiadomo że dobrze gotuje, to na pewno by się wybrała. Jednak faktycznie, w Cairns na pewno było łatwiej tam znaleźć robotę z bardziej ambitnym menu, gdzie można było się wykazać. Jednak co praca tam, gdzie się mieszka, to coś innego, wygodniejszego. a w sumie w Julius pizzeria wcale nie było aż tak źle.
Owszem, ludzie mieli dziwne pomysły i oczekiwania, czasem totalnie kłócące się ze zdrowym rozsądkiem, czy wizją świata. Układanie wzoru z plasterków kiełbasy nie było wcale czymś tragicznym, w końcu to nie było zmienianie przepisów, a jedynie ich ułożenia, stąd Rosie, bo to ona przyjmowała tą prośbę i przekazywała kolegom na kuchni, nie widziała w niej nic dziwnego. Czego jednak nie robi się dla napiwku i uśmiechniętego dziecka? Wiedziała, że dla takiego malucha to było coś! -Przypominam Ci, że jestem tylko kelnerką. Nawet jeśli ja Ci przyniosę takie dzieło, to sam będziesz musiał je sobie przygotować. -zaśmiała się. Choć nie, spokojnie. Nie przygotowywała mu takiej pizzy, ani nawet nie pomyślała o niczym takim, bo właściwie dopiero w tym momencie przypomniała sobie o jego urodzinach.
-Myślę, że możemy wciąż to zrobić....-jakby zaczęli sprzątać z kieliszkiem wina w dłoni, to zapewne zajęłoby tyle czasu, że równie dobrze mogli posprzątać szybko (a oprócz wpadki z wylaniem brudnej wody na podłogę, poszło im chyba całkiem nieźle) i potem usiąść i napić się tego wina. Była pewna, że właściciele nie zorientują się zbyt szybko, że brakuje im jednej butelki, jeśli w ogóle to nastąpi. -Skończę to szybko ogarniać i możemy wypić za Twoje zdrowie-zaproponowała, kończąc już zbieranie tej nieszczęsnej wody mopem.-Chyba, że się spieszysz do domu?-zauważyła. Wtedy to nie będzie nalegać na to. Na nią w sumie nikt nie czekał. Niby się prawie-a-właściwie-teoretycznie zeszła z mężem, ale tego dnia akurat siedział na swojej zmianie w remizie.

Gaz Foggart
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
- I gdzie tu element zaskoczenia? - odparł rozbawiony wizją tego, że to jemu przypadłoby zaszczytne zadanie przygotowania swojego własnego, kulinarnego prezentu. Warto nadmienić, że kiedy jeszcze bawił się w świętowanie własnych urodzin, a jego mieszkanie wypełniało się gośćmi, Gary raczej nie bawił się wówczas w gotowanie. Stawiał na podstawowe przekąski i zamówione żarcie, ponieważ jego dom pękał wtedy w szwach, a on zwyczajnie nie wyszedłby z kuchni, gdyby dla wszystkich miał przygotować jakieś jedzenie. Nieco inaczej wyglądało to, kiedy w grę wchodziły święta jego najbliższych. Lubił gotować, kiedy to mama miała urodziny, albo tata dostawał znów jakąś podwyżkę w pracy. To było jednak coś innego, ponieważ robił to w rodzinnym, niewielkim gronie, a nie na imprezie, na której przypominałoby to pracę na kuchni. Niby lubił to robić, ale wiadomo, był jeszcze młodym chłopakiem i zwyczajnie chciał się też pobawić.
Uniósł ku górze jedną brew, najwyraźniej zaintrygowany i zadowolony z powodu tego, że blondynka podłapała jego pomysł. Też nie uważał, że którekolwiek z właścicieli miałoby połapać się w tym, że ubyło trochę więcej alkoholu, ponieważ oni kontrolowali tu naprawdę mało rzeczy. Zastanowił się naprędce nad jej propozycją, ale tak naprawdę nie musiał zbyt długo jej rozważać – do domu przecież i tak nie miał już do kogo wracać. - Myślę, że trochę mogę jeszcze z tobą posiedzieć. Najwyżej upijemy się pod jednym z tych stolików, a rano nie będziemy musieli wstawać do pracy, bo już w niej będziemy - zawyrokował, ale uśmiech na jego ustach zdradzał, że raczej ich o to nie podejrzewał. Nie wiedział co prawda, jak mocną głowę miała Rosie, ale hej, przecież to nie tak, że którekolwiek z nich planowało urżnąć się tutaj w trupa, prawda? Chcieli po prostu wykorzystać resztę wieczora i spędzić go w miłym towarzystwie i w miły sposób. - Białe czy czerwone? - zapytał, kiedy sam przystanął przed restauracyjnym barem w poszukiwaniu alkoholu, który im obojgu mógłby zasmakować. Odkąd tu pracował, był trochę lepiej rozeznany w winie, ale i tak nie znał się na nim perfekcyjnie. Niejedna osoba na pewno byłaby w stanie go zagiąć.

Rosie Shaughnessy
ODPOWIEDZ