21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
I'm stepping through the door
And I'm floating in a most peculiar way
W stajni zawsze było coś do roboty. Jako pracownik Zachary nie mógł narzekać na brak pracy czy nudę. A to trzeba było wyczyścić jakiegoś konia, a to jakiegoś wziąć na trening na lonżę. Na całe szczęście była to praca, która sprawiała mu sporą przyjemność. Same przebywanie w stajni, wśród koni, dawało mu spory zastrzyk energii oraz wprawiało w zadowolenie. Oczywiście był zadowolony tak długo, jak tylko nikt nad nim nie stał, ani nie musiał użerać się z dzieciakami, które pytały o to jakie siodło wziąć, gdzie jest aktualnie koń, na którym miały jeździć lub czy mogą wziąć kucyka na trawę. Nie znosił dzieci. Głównie dlatego, że zawracały mu dupę, a jak ktoś zawraca dupę młodemu Whitford'owi to stawał się przez niego nielubiany. Bez wyjątków.
Zbliżał się wieczór i koniec pracy na dzisiaj. Przez to, że niemal cały dzień w stajni były tylko zajęcia dla najmłodszych Zachary chodził podminowany. Naprawdę niewiele wystarczyło, aby wybuchnął. Nie, żeby potrzeba było wiele, żeby go wkurzyć... Chciał zrobić sobie trening na swoim koniu i zanim zaczął go czyścić poszedł do siodlarni, aby przygotować cały sprzęt. Jak wielkie było jego oburzenie, kiedy na wieszaku, na którym powinno być ogłowie Bowie'go wisiało jakieś ogłowie szkółkowego konia. Chwycił sprzęt i wyszedł z siodlarni. Od razu podszedł do stajennego, który akurat sprzątał boksy.
-Co to ma być?! - pomachał szkółkowym sprzętem prosto przed nosem chłopaka.
powitalny kokos
Eze
22 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
They say these are the golden years
But I wish I could disappear
Ego crush is so severe
God, it's brutal out here
1.
outfit

Od kiedy zaczął pracować w rodzinnej stajni to podchodził do wszystkiego na totalnym luzie. Pozwalał sobie na przerwy kiedy chciał, czasem spędzał cały dzień na pielęgnacji Merkurego. Cholernie tęsknił za jazdą, zawodami i tym dreszczykiem emocji, kiedy nadchodziła jego kolej. Wiedział, że pożegnał się z tym raz na zawsze. Cóż, pieprzona choroba musiała mu zabrać wszystko, nawet część znajomych się od niego odwróciła. Teraz żył na totalnej wyjebce, nie przejmując się niczym. W końcu oszukał śmierć, prawda? Czy nie o to chodzi w naszej marnej egzystencji, żeby korzystać z niej garściami? Dlatego nie żałował sobie imprez, próbując wrócić do siebie. Jakby nadal do niego nie docierało, że to, co było już nie wróci.
Akurat sprzątał boksy, kiedy usłyszał piskliwy głos jednego z kolesi, którego szczerze nie trawił. Wywrócił oczami, po czym obrócił się do niego, patrząc na chłopaka ze znudzoną miną.
- Nie znudziło Ci się darcie mordy w MOJEJ stajni? - uśmiechnął się do niego pięknie, opierając się o próg wejścia. Omiótł wzrokiem sprzęt, ten to zawsze miał jakiś problem. Zachary słynął z tego, że jeżeli coś mu nie pasowało to od razu zaczynał podnosić głos. Hamlet miał go za rozwydrzonego dzieciaka, który chodzi podminowany non stop. Szczerze mówiąc to nie miał siły na jakiekolwiek awantury.
- Jak widzisz Zachary, jest to ogłowie. Jaki z Ciebie jeździec skoro tego nie wiesz? - prychnął, po czym wrócił do sprzątania. Naprawdę miał ogromną ochotę na papierosa...

Zachary Whitford
powitalny kokos
dragger
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
I'm stepping through the door
And I'm floating in a most peculiar way
Naprawdę nie znosił, kiedy ktoś odnosił się do niego w taki sposób. Jasne, że wiedział, iż to nie jego stadnina i jest tutaj pracownikiem, ale z drugiej strony jego rodzice płacili od wielu lat grube pieniądze za pensjonat swoich koni oraz treningi syna. Jakiś szacunek mu się należał, prawda? Chociaż tak naprawdę tylko do Hamleta odnosił się aż tak bezczelnie traktując go jako gorszego przez jego chorobę i to, że zajmuję się pracą stajennego. Chłopak od czyszczenia gówna, tak?
-Po pierwsze nie drę mordy - uśmiechnął się do niego równie pięknie jak tamten. Pewnie nawet piękniej, bo przecież wyglądał jak najpiękniejszy aniołek na tym świecie -Po drugie mówię teraz do Ciebie jako klient, nie pracownik tego miejsca, więc może trochę grzeczniej - warknął w stronę chłopaka. Boże, dlaczego ten Hamlet musiał być taki irytujący?
-Nie rób z siebie idioty. Dobrze wiesz o co mi chodzi - podszedł do chłopaka i pchnął mu ogłowie w klatkę piersiową -Dlaczego to szkółkowe gówno wisi na miejscu mojego drogiego ogłowia? I gdzie, do kurwy, jest moje ogłowie? - Zachary nie miał zielonego pojęcia co to jest przestrzeń osobista i nigdy jej nie respektował -Jeśli jakiś dzieciak z waszej szkółki wziął MOJE ogłowie to lepiej się módl, żeby było całe - wpatrywał mu się prosto w oczy jak mordercza mangusta, którą przecież był. Wszystkie mangusty są takie same - rzucają się na większych. Hamlet miał szczęście, że Whitford nie jest miodożerem, bo wtedy miałby ciężko. Nikt nie pokona miodożera.

Hamlet Huntington
powitalny kokos
Eze
22 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
They say these are the golden years
But I wish I could disappear
Ego crush is so severe
God, it's brutal out here
Pewnie gdyby nie to, że do życia podchodził, jakby miał na wszystko wywalone to już dawno obiłby buźkę Zacharego. Ba, nawet by kumpli do tego zwerbował! No bo przecież to takie sprawiedliwe, kiedy jest dwóch na jednego. Dzieciak - bo tak właśnie go nazywał, chociaż był od niego tylko rok młodszy, działał mu cholernie na nerwy. Przed chorobą rywalizowali praktycznie na każdych zawodach, Hamlet miał ogromną satysfakcję, kiedy skopał mu tyłek. Uważał go za godnego przeciwnika, Zach mimo wszystko jest naprawdę pracowity i trenował do upadłego. Jednak nadal go po prostu nie trawi, nie zna równie zadufanego w sobie osobnika, jak ten tutaj.
- Po pierwsze drzesz. - zmrużył lekko oczy, poszerzając uśmiech. Musiał mu wejść w słowo, bo nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. Po chorobie Huntington zrobił się nieco większym chamem niż wcześniej, do tego zaczął być o wiele bardziej sarkastyczny. - Zwisa mi to, jak dla mnie to możesz sobie poszukać innej stadniny, nie jesteś jedynym klientem. - wzruszył ramionami, nie patrząc na niego. Zajmował się swoją robotą, którą chciał skończyć możliwie jak najszybciej. Nic sobie nie robił z tego jego warków. Trafił swój na swego!
- Jak na razie to tylko Ty robisz z siebie rozwydrzonego idiotę. - prychnął, ponownie opierając się o próg i wbijając znudzone spojrzenie w chłopaka. Wyciągnął z kieszeni spodenek paczkę papierosów, wyciągnął jednego, a potem włożył go sobie do ust. Przy tym wypierdku nie musi się hamować. - Twoje ogłowie jest tam, gdzie je odłożyłeś. Nikt Ci go nie ruszał więc może najpierw sprawdź swój boks, a potem rób awanturę na całą stajnię. - podszedł do niego blisko, po czym warknął te słowa w jego stronę.
- Tak? Bo co takiego mi zrobisz wypierdku? - odpalił papierosa, zaciągnął się i wypuścił dym prosto w twarz chłopaka. Po czym ruszył w kierunku wyjścia ze stajni.

Zachary Whitford
powitalny kokos
dragger
Zablokowany
cron