Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
JEDEN |

Cooper jak co dzień siedział od rana do wieczora w Surf Shopie i się lenił. Klientów było jak na lekarstwo zważywszy na bardzo niekorzystną pogodę za oknem. Na ten dzień nie miał również zaplanowanych żadnych kursów surfingu, więc był to typowe środowe popołudnie, które po prostu musiało minąć. Zostały cztery godziny do zamknięcie, lecz telefon dzwoniący w lewej kieszeni sprawił, że CJ musiał zerwać się jak rażony prądem i udać się jak najszybciej do Sapphire River. Zadzwonił do niego jakiś facet, który prosił o jak najszybsze pojawienie się przy jachcie należącym do Bruce'a - przyjaciela, a nawet można powiedzieć ojca Coopera. Facet u którego pomieszkiwał od dłuższego czasu był dla niego jak ojciec, którego nigdy nie poznał. To on dawał jeść oraz pić CJ'owi oraz panience Rothwell. Gdy było źle to właśnie on potrafił przywrócić ich do porządku. Na samą myśl o tym co mogło się stać, że jakiś obcy facet do niego dzwoni zaczęły mu się trzęść ręce.
Gdy pojawił się na miejscu zobaczył kilku facetów ubranych na czarno. Nie chciał w to uwierzyć i przez całą drogę przez pomost kręcił głową. Cooper nie jest głupi i miał przeczucie co mogło się święcić. Podchodząc bliżej zorientował się, że najgorsze scenariusze się sprawdziły. Pan Bruce zmarł, a faceci w czerni są tutaj tylko po to, aby posprzątać. CJ nie mógł się pozbierać i pod nosem kilkukrotnie użył wielu niecenzuralnych wyrazów, chcąc wyrzucić z siebie gniew. Znów został rzucony na głęboką wodę przez los - pomyślał. Znów z jego życia znika osoba, która dała mu nadzieję i dach nad głową. Odpalił papierosa i kręcił się w kółko, a w między czasie napisał wiadomość do Britty, aby zjawiła się tu jak najszybciej. Mężczyźni szybko przetransportowali ciało do samochodu, a jeden z nich, będący w garniturze przekazał Cooperowi list. Powiedział, że to list od Pana Bruce'a do CJ i Britty. Chłopak od razu schował go do spodni, aby nigdzie się nie zagubił i pożegnał się z facetem, który przekazał mu najgorszą wiadomość na świecie. Usiadł na pomoście i zaczął płakać jak małe dziecko. Sięgając głębiej w przeszłość nie przypominał sobie kiedy ostatnio przyszło mu uronić łzy.
Na szczęście stosunkowo szybko na miejscu zjawiła się brunetka. CJ widząc ją z oddali wstał i podbiegł do niej bardzo szybko, przytulając się tak mocno ile sił mu pozostało. Po chwili się jednak odsunął i spoglądał na przyjaciółkę swoimi szklanymi oczami. — Bi, nie wiem jak mam Ci to powiedzieć... — pokręcił głową, a następnie odpalił kolejnego papierosa. Nie mógł trafić w płomień tak bardzo trzęsły mu się ręce.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Ku zaskoczeniu dziewczyny, zmiana w barze przebiegła wyjątkowo spokojnie i obyło się bez słownych utarczek z podpitymi klientami, którym Rothwell nigdy nie omieszka powiedzieć kilku, nieprzyjemnych słów. Nic tak nie obrzydzało tej pracy jak kontakt z mężczyznami, którzy pod wpływem procentów zaczepiali damska stronę klientek oraz obsługi i niestety niewiele mogła z tym faktem zrobić. Oczywiście wszystkie zgłoszenia trafiały do właściciela baru ale zamiast rozwiązania sytuacji, dostawała jedynie reprymendę, która nawiązywała do jej niewyparzonej buźki i tendencji do wchodzenia w słowne utarczki z takimi typami. Wbrew wrażeniom szefa, Brittany naprawdę starała się trzymać język za zębami i zachowywać się profesjonalnie w stosunku do k a ż d e g o klienta ale niekiedy puszczały jej nerwy.
Kończąc swoją pracę, udała się prosto do niewielkiej szatni w której wraz z resztą pracowników trzymała swoje prywatne rzeczy i zrzucała z siebie służbowy uniform. Gdy zobaczyła wiadomość od Routhledga, odrobinę się zaniepokoiła, jednak nie sprawiło to, że przyspieszyła tempa. Cooper lubił dramatyzować i była prawie pewna, że to kolejny, fałszywy alarm. Całe szczęście Shadow i łódkę Bruce'a dzieliło jedynie kilka minut drogi pieszo, więc nim się spostrzegł, dziewczyna była już na pomoście przy końcu którego siedział blondyn. Nim zdążyła spytać o to, co było tak pilne, że miała w pośpiechu wracać na łódź, chłopak wstał i rozpędził się w jej stronę. Gdy na niej uwisł, poczuła jak pod jego ciężarem uginają jej się kolana, jednak nie odwzajemniła uścisku i wyswobodziła ręce, którymi zwiększyła dystans, dzielący ją od chłopaka. Zaczęła się niepokoić i potrzebowała odpowiedzi.
Jezu, o co chodzi? Przerażasz mnie — odparła, wpatrując się w niego z nietęgą miną. Widząc jak sięga do paczki po papierosa, wyciągnęła w jego stronę dłoń, sugerując, że i ją powinien poczęstować. Preferowała zioło ale zdarzało jej się też sięgać po fajki. Zwłaszcza, gdy się stresowała.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Przed oczami pojawiły mu się wszystkie chwile z Bruce'm. Był facetem, który nigdy nie oceniał CJ za to jaki jest. Nie miał problemu z tym, aby mu zaufać i przyjąć go pod swój "dach" - jeśli tak można nazwać zwykłą łódź na której spali. Wiele wieczorów wraz z Brittą spędzali w jego towarzystwie i przy rozpalonym ognisku słuchali jego opowieści, które za każdym razem brzmiały świetnie. Relacją jaką utworzył z młódym Routledge'm była czymś niesamowitym. W pewnym momencie blondyn chciał być taki sam jak jego starszy kolega. Nigdy w życiu nie miał wzorca do naśladowania dlatego połączyła ich taka silna więź.
W końcu w okolicach łodzi Bruce'a pojawiła się Britta. Totalnie nie wiedział jak jej to przekazać, bo nigdy nie miał doświadczenia w tego typu sprawach. Czy powiedzieć jej to w sposób delikatny czy prosto z mostu? Niby znają się tak długo, a tak niewiele wiedział o tej stronie dziewczyny i o tym jaki sposób będzie najlepszy do przekazania tych dramatycznych wieści.
Wiedział, że przyjaciółka na pewno inaczej zareaguje na tę wiadomość niż Cooper. On traktował Bruce jak ojca, którego nigdy nie miał. To z nim pierwszy raz poszedł na ryby i to w jego obecności pierwszy raz usłyszał o aborygeńskich skarbach, które mogą być ukryte na tym terenie. Zawsze marzył o znalezieniu skarbu, lecz to Bruce dał mu nadzieję na to, że faktycznie coś może być na rzeczy. — Jego już nie ma B — odpowiedział na jej pytanie, kręcąc głową i totalnie nie wiedząc co ze sobą zrobić pociągnął dużego bucha papierosa. Kręcił się po pomoście w kółko czując totalną pustkę. Zatrzymał się przed brunetką i dodał. — Rozumiesz to kurwa?! Bruce nie żyje — wyrzucił to z siebie, a następnie kopnął jakąś butelkę, która w tym właśnie momencie totalnie go denerwowała. Rozbiła się ona o jeden z bali podtrzymujących pomost, lecz miał to gdzieś, że mógł tym zwrócić na siebie uwagę ludzi na innych łodziach.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Jedyna osobą, którą miała w swoim życiu na stałe był Routledge. To on, przez te wszystkie lata był powiernikiem jej najskrytszych tajemnic, ramieniem w które mogła się wypłakać i tylko jego traktowała jak r o d z i n ę. Nagle, gdy w jej życiu pojawił się Bruce, wpuściła do swojego skruszonego serduszka jeszcze jedna osobę, gdyż to jemu zawdzięczali dach nad głowa i ciepłą strawę. Dbał o nich jak nikt wcześniej, pozwalając na to by choć w raz w życiu poczuli się kochani i potrzebni. Oni w zamian za otrzymaną pomoc i zainteresowanie pomagali mu z zakupami, dbali o porządek na łodzi i jej konserwacje. Zapewniali staruszkowi towarzystwo, nie siląc się tak naprawdę na uprzejmości i rozmowy, bo przychodziły im one z łatwością. Był wspaniałym, dobrodusznym człowiekiem, który zasługiwał na o wiele lepszy los. Był jak dziadek, ojciec, wujek i przyjaciel w jednym.
Ciężko było stwierdzić jaka będzie jej reakcja, gdyż jak dotąd nie straciła w swoim życiu nikogo, kto cokolwiek by dla niej znaczył. Jako dziecko, przeskakiwała z rąk do rak, nie mając tym samym okazji na to by zbliżyć się do kogoś na tyle by choćby zatęsknić. Była pewna, że wraz z mężczyzną mieli odrobinę więcej czasu, jednak śmierć przyszła niespodziewanie.
Co? Kogo? — zapytała odruchowo, jednak dopiero po chwili, zerknęła przez jego ramię na łódź. Bruce zawsze krzątał się po niej i witał ich swym uśmiechem. Nikogo jednak nie widziała i nie słyszała. Wróciła wzrokiem do chłopaka i zacisnęła zęby, czując jak drżą jej policzki. Gdy usłyszała słowa, potwierdzające śmierć starca, jej oczy nabrały łez, a ona poczuła ścisk w żołądku. Nigdy wcześniej tak się nie czuła. Gdy kopnął szklana butelkę, wzdrygnęła się i zaczęła nerwowo dreptać po pomoście, ręką zaczesując burze loków do tyłu.
Co się stało? Gdzie on jest? — zapytała, robić krok w stronę mostka, prowadzącego na łódź. Nie była pewna czy Bruce nie leżał w środku, jednak musiała się upewnić by zrozumieć to, o czym poinformował ją przed momentem chłopak. Włożyła jednak fajkę do ust i ściągając z ramion plecak, odnalazła w jednej z kieszeni zapalniczkę, która go odpaliła. Czego mogła spodziewać się w środku? Jednak nie była tak odważna, jak myślała. — Czy on.. on jest tam? — wskazała ręką na łajbę i posłała mu pełne przerażenia spojrzenie.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Cała historia tej trójki była czymś niesamowitym. To jak Bruce spadł im z nieba było po prostu uczuciem nie do opisania. Jakby dwa pieski pozostawione w lesie zabrał pierwszy lepszy przechodzień i dał im to czego nie miały nigdy - dom oraz miłość. Tak to wyglądało w ich relacji. On wcale nie musiał im pomagać. Mógł ich po prostu olać i pójść dalej. Bruce zachował się jednak inaczej, bo nie potrzebował zbyt wiele czasu, aby traktować ich jak własne dzieci. Gdyby ktoś zapytał Coopera w tej chwili kto sprawił, że stał się on lepszym człowiekiem to bez wątpienia odpowiedź mogła być tylko jedna. Oczywiście CJ jak i Britta byli dla siebie oboje jak motory napędowe i przez dłuższy czas tak było, tak jednak Bruce był kimś kto dolewał im oleju, aby ten silnik działał na pełnych obrotach. W końcu dzięki niemu nie musieli myśleć o tym gdzie spędzą następną noc i czy będzie im zimno czy nie. Mogli skupić się na swojej przyszłości i na tym, aby ruszyć do przodu i zacząć zgrywać się ze społeczeństwem. Znaleźć pracę i wyjść w końcu na ludzi. Uczył ich tego czego nie dały im rodziny zastępcze.
Cooper nie był zbyt dobrym oparciem dla swoich znajomych w chwilach słabości. Sam źle takowe znosił, a ta była wyjątkowa zła.. szczególnie dla niego. Gdy zorientował się, że B. ma łzy w oczach, zabolało go to jeszcze bardziej. To jeden z najgorszych momentów w jego życiu, bez wątpienia. Jedyne co czuł to pustkę oraz to, że jego ciało drży ze zdenerwowania. Nigdy nie stracił kogoś bliskiego i totalnie nie był przygotowany na taki moment i na takie uczucie. Dobrze, że Rothwell tu była, bo na pewno byłoby z nim gorzej.
Zabrali go — odpowiedział na jej kolejne pytanie. Całe szczęście, bo chyba żadne z nich nie było gotowe na taki widok. Przynajmniej cały temat był zamknięty przez gości, którzy przed chwilą ulotnili się z miejsca śmierci ich przyjaciela. — Jak tu przyjechałem to Bruce już tutaj nie było — dodał, aby ją trochę uspokoić. Nie wiedział czy Britty nie przerażał fakt, że zwłoki mężczyzny mogą znajdować się wciąż na pokładzie, dlatego od razu ją uspokoił. Chociaż użycie słowa uspokoił jest tutaj totalnie nietrafne. Sam nie mógł się ogarnąć, a co dopiero pomóc w tym przyjaciółce.
Jakiś gość ubrany na czarno zostawił mi ten list. Powiedział, że to coś dla nas.. od Bruce'a — wysunął go i pokazał brunetce. Sam nie był przekonany o tym czy w tym momencie chce go przeczytać. Nie wiedział po prostu nic. Totalna pustka. Nie miał nawet pojęcia czy Bruce miał jakąś daleką rodzinę, którą musieli powiadomić o jego śmierci. Nigdy im o tym nie opowiadał, a oni nie naciskali. Sami nie chcieli zbyt dużo rozmawiać o swojej przeszłości, więc unikanie podobnych tematów było u nich rzeczą normalną.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Nikt wcześniej nie zainteresował się ich losem. Byli zdani na siebie i sami musieli zadbać o swoją przyszłość, która w tamtej chwili, oznaczała jedynie każdą, kolejną noc, którą przesypiali pod gołym niebem niezależnie od pogody. Nie było nikogo kto pokazałby im jak powinni radzić sobie w życiu ani jak unikać popełniania błędów, które przyciągali jak magnes. Dopiero gdy w ich życiu pojawił się Bruce, ich życie nie tylko nabrało sensu ale i stało się zwyczajnie prostsze. Wielokrotnie zastanawiała się co by się z nimi działo, gdyby nie spotkali staruszka i nie trafili na jego łajbę.
Routledge nie był wylewnym człowiekiem i rzadko kiedy dzielił się z kimkolwiek swoimi uczuciami. Lubił tłumić w sobie emocje, którym dawał upust w najgorszym, możliwym momencie, przez co dziewczyna wielokrotnie obawiała się, że blondyn wpakuje się w kłopoty bądź zrobi sobie krzywdę. Rothwell także była silną dziewczyną, która nie dawała po sobie poznać zbyt wiele, jednak w przeciwieństwie do Coopera, stawiała na komunikacje. Nie unikała problemów, stawiała im czoła.
Jego odpowiedź sprawiła, że po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zaciągnęła się papierosem i nerwowo wypuściła dym z ust, po czym znów wróciła do potupywania w miejscu. Nie wiedziała jak powinna zareagować, bo pierwszy mierzyła się z podobną stratą. Z jednej strony miała ochotę wpaść w panikę, krzyczeć i płakać, a z drugiej coś ją hamowało. Tym czymś była z ł o ś ć.
Ja.. nie zdążyłam się pożegnać — odparła zmartwiona i ponownie włożyła fajkę między usta — Nie było nas przy nim gdy nas potrzebował, a on.. on był zawsze przy nas — dodała, a łza przepłynęła po jej policzku. Szybko rozmazała ja dłonią i pociągnęła nosem, starając się utrzymać nerwy na wodzy. Wystarczyło, że CJ świrował za dwójkę; ona musiała być silna. Gdy usłyszała o liście, podążyła wzrokiem za kartką papieru, którą chłopak trzymał teraz w drżących dłoniach. Rzuciła na nią jedynie okiem, bo czuła, że wcale nie była gotowa na tę wiadomość.
I co napisał? — zapytała, pozwalając mu na to by przeczytał przynajmniej część z tego co było zapisane na papierze, jednak sama wlepiła wzrok w łódź i ściskała palcami papierosa.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Od zawsze Cooperem kierowały emocje i jak słusznie B zdążyła już zauważyć, trzymał je w sobie. Łzy traktował jak słabość, lecz w tej sytuacji po prostu nie mógł zachować się inaczej. To jest jeden z nielicznych momentów kiedy oboje totalnie się rozkleili. Ta dwójka ma za sobą tak spieprzoną przeszłość, że wydawało im się, że nic ich już w życiu zaskoczyć nie może. Do tego momentu. Oboje działali na siebie w ów chwili bardzo negatywnie, jedno nakręcało drugiego. Papierosy szły jeden za drugim, a pomost ledwie się utrzymywał pod ciężarem ich tupania. Będą z pewnością potrzebować trochę czasu, aby powrócić do normalności i tak naprawdę od nich samych zależy jak szybko to się stanie. Dlaczego ludziom musi dziać się krzywda wtedy, gdy się obok nich pojawiam - takie myśli od jakiegoś czasu zaprzątały się w głowie Routledge'a i nie dawały mu choć na chwilę spokoju.
Żadne z nas nie zdążyło się pożegnać — zaznaczył, kręcąc głową tak mocno, że mu prawie wyskoczyła normalnie. Oboje nie byli przygotowani w żaden sposób na ten dzień. Przecież Bruce nie miał żadnej rodziny i to oni będą musieli mu zorganizować pogrzeb. Jak się w ogóle coś takiego organizuje? Wiele myśli przepływało w tym momencie przez głowę CJ'a, lecz musiał wziąć się w garść, bo jego paniczna reakcja nic tutaj nie zmieni. — Ale zachowywał się ostatnio jakby wszystko było okej, przecież nie chorował — dodał, wgapiając się w łódź do której oboje nawet jeszcze nie podeszli. Ciężko im będzie na początku pojawiać się w tym miejscu wiedząc, że ich przyjaciel odszedł właśnie na tej łodzi. No ale co mieli zrobić? Przecież Cooper mieszkał na niej od dłuższego czasu i jeśli zrezygnuje to pozbawi się tym samym dachu nad głową.
Myślisz, że powinniśmy go otworzyć teraz? — zapytał, błądząc wzrokiem między brunetką, a listem otrzymanym od prawnika. Oboje byli teraz bardzo roztrzęsieni, więc Routledge nie wiedział czy jest to dobry moment, aby zaglądać do środka. Powinni się najpierw trochę uspokoić, choć pewnie i o to będzie w tej chwili bardzo ciężko.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Dziewczyna postrzegała tu zupełnie inaczej - gdyby nie blondyn, w jej życiu nie byłoby nikogo, kto pozwolił by jej na uczucia. Był pierwsza osobą, która pozwoliła jej na przywiązanie i to na nim zależało jej najbardziej. Był jej rodziną, jej domem; jej stróżem. Potrzebowała go, bez względu na to czy przyszło im mieszkać pod jedną z plażowych palm czy też na łodzi, która stanowiła dla nich namiastkę prawdziwego d o m u. Przed pojawieniem się starszego mężczyzny, miała tylko Coopera i to on był w jej życiu najważniejszy.
W obecnej sytuacji nie była w stanie myśleć o pogrzebie, bo wciąż nie potrafiła przetrawić myśli, że Bruce nie żył. Widziała go rankiem - żywego i zdrowego, nic nie wskazywało na to, że cokolwiek mogłoby się wydarzyć. Potrzebowała wyjaśnień by móc pojąć co tak naprawdę się stało.
Dlatego nie rozumiem co się stało. Widziałam go rankiem, zachowywał się normalnie — odparła, układając dłoń na czole. Rozważała wszystkie opcje - zawał i zatrzymanie akcji serca, a nawet choroba, która mógł nie podzielić się ani z nią ani chłopakiem. Gdyby jednak coś mu było, zauważyliby jakąkolwiek zmianę, prawda?
Jezu, Coop. Co teraz zrobimy? Powinniśmy kogoś zawiadomić? Na pewno musimy się stąd wynieść — dodała, spoglądając na niego z przerażeniem w oczach. Ich świat nagle wywrócił się do góry nogami, pozbawiając ich przyjaciela i dachu nad głową.
Na jego pytanie odpowiedziała jedynie skinieniem głowy i wyrzuciła na pomost papierosa, którego zgasiła gumowa podeszwa trampka. Niepewnie zbliżyła się i oparła podbródek na jego ramieniu, spoglądając na zapisaną kartkę papieru.
Że co? Chyba nie rozumiem — odparła i niemalże wydarła mu świstek papieru z rąk, chcąc wczytać się w jego treść. Zmarszczyła czoło i szeptem przeczytała ostatnie linijki tekstu. — To chyba jego list pożegnalny. On.. on pisze, że zostawia nam łódź.. — odparła i oddala mu kartkę, a sama opadła na deski i przysunęła się do krawędzi. To były jego ostatnie słowa; słowa na do widzenia, spisane na wypadek jego śmierci. łzy ponownie popłynęły po jej policzkach, jednak tym razem, nawet nie próbowała ich zatrzymać. Podkurczyła nogi , objęła je ramionami i schowała w nich twarz, pozwaljąc sobie na płacz.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Cooper nawet tego nie analizował. Bruce nie był już młodym facetem i mógł umrzeć również ze starość. Najgorsze w tym wszystkim jest po prostu to, że żadne z nich nie zdążyło się z nim tak naprawdę pożegnać. Jedyne co im teraz pozostało to wspomnienia o tym jak totalnie nieznajomy dla nich mężczyzna dał im dach nad głową. — Skąd mam to wiedzieć? Nigdy nie mówił nic o swojej rodzinie, prócz Grace — odpowiedział, również mając przerażenie wypisane na twarzy. Dwójka na pozór już dorosłych ludzi nie wiedziała co w tym momencie miała zrobić. Co prawda nigdy nie mieli okazji do takowych przemyśleń i podejmowania podobnych decyzji. Musieli się jednak wziąć w garść i spróbować opanować. Jeśli oboje będą się w takowy sposób zachowywać to niczego dobrego im nie przyniesie.
Gdy brunetka zaczęła czytać ten list CJ miał przed oczyma Bruce'a. Siedzącego przy własnym biurku i piszącego ten list. On zawsze spędzał przy nim dużo czasu i nigdy nie mówił im co robi. Może właśnie wtedy przygotowywał ten rękopis? — Poczekaj... spójrzmy na to raz jeszcze — odebrał list od dziewczyny, którą po przeczytaniu go totalnie się rozsypała i usiadła gdzieś na pomoście. Cooper chciał jeszcze raz dokładnie to wszystko przeanalizować. Zaczął od samego początku już na spokojnie, aby nic konkretnego mu nie umknęło. — Okej. Faktycznie przepisał na nas swoją łódź. Wspomniał również o tym, że nie chce pogrzebu. Mamy tam być tylko i wyłącznie my. Prosi o to, aby jego prochy rozsypać w ogrodzie przy domu w którym mieszkał ze swoją żoną. On również rozsypał tam jej prochy. Prosi nas o to, abyśmy się nie zadręczali jego śmiercią, bo daliśmy mu wiele radości za życia i był szczęśliwy, gdy odchodził. Traktowałem was jak własne dzieci, których nigdy nie miałem - wspomniał — podczas czytania listu przyjaciela kilkukrotnie szlochał pod nosem. Musiał momentalnie wziąć się w garść po tym jak Britta totalnie się poddała i nie ukrywała już swoich emocji. Chciał być jej wsparciem mimo, że oboje siedzieli w tym pół na pół.
Po przeczytaniu listu schował go do kieszeni. Nie wiedział co z tym wszystkim zrobić. Z kim załatwiać pogrzeb, do kogo się zgłosić? Najpierw oboje musieli się trochę ogarnąć. W tym właśnie celu Routledge podszedł do swojej przyjaciółki i usiadł obok niej. Przytulił ją tak mocno jak tylko potrafił. — B, damy sobie radę. Zawsze sobie dawaliśmy. To kolejny kopniak w twarz po którym się podniesiemy, obiecuję — pocałował ją w czubek czoła tak jak to robił zawsze, gdy coś nie szło po ich myśli. Najwazniejsze w tym wszystkim jest to, że mają siebie. Nie ważne jakie gówno dzieje się w ich życiu, mogą liczyć na swoje wzajemne wsparcie. Byli słabi, lecz razem nikt nie był w stanie ich powstrzymać.

britta rothwell
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
Obsługuje klientów przy stolikach — Rudd's pub
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Przez całe dotychczasowe życie była sierotą przewalaną między domami zastępczymi, jednak po tym jak uciekła z ostatniego i się usamodzielniła, poznała swą biologiczną matkę-alkoholiczkę. Teraz zaś znowu ucieka; tym razem od rodzinnego życia, które jak się okazało nie jest tym na co liczyła i szuka skarbów by pójść na studia.
Nie było tajemnicą, że śmierć przychodziła po każdego - dość często w najmniej oczekiwanym momencie. Bruce miał już swoje lata ale wciąż był aktywny i pracowity, nie wyglądał na cherlawego dziadka, który cale dnie zasiadłby na swym starym, bujanym fotelu, grzejąc się w promieniach australijskiego słoneczka. Próbowała przeanalizować w głowie wszystkie wspólnie spędzone chwile, jednak nie doszukiwała się niczego, co mogłoby wskazywać na zły stan zdrowia czy nawet kiepskie zdrowie. Rzecz jasna, nie byli przy nim całą dobę ale mieszkali z nim, na pewno coś by zauważyli.
Gdy na nią burknął, zmarszczyła czoło i posłała mu gniewne spojrzenie, jednak nie chowała urazy zbyt długo. Niejednokrotnie wymieniali się uszczypliwościami i zdarzało im się też kłócić ale zwykle chodziło o pierdoły. Teraz, sytuacja była znacznie poważniejsza, a nim - podobnie jak dziewczyną - targały sprzeczne emocje. Rozpacz, żal i niewiedza mieszały się ze sobą, powodując tym samym, że oboje nie myśleli racjonalnie.
Gdy blondyn przejął skrawek rękopisu staruszka, wsłuchiwała się w jego treść, przegryzając tym samym skrawek paznokcia. Nie czuła się w żaden sposób zobowiązana do tego by przyjmować taki spadek po mężczyźnie, jednak fakt, że chciał zapewnić im bezpieczeństwo i stały dach nad głowa, sprawił, że zaszlochała bardziej. Ostatnie, zacytowane słowa, wypowiedziane z ust Routledga, sprawiły, że zacisnęła powieki i zaniosła się jeszcze głośniej. Najpewniej nigdy nie zdarzyło jej się w podobny sposób stracić kontroli, jednak nie była w stanie zapanować nad bólem, który sprawiał, że serce wyrywało jej się z piersi.
To wszystko jest popaprane — wyjęknęła, pociągając nosem i dławiąc się powietrzem — Tylko on nie przegonił mnie ze swojego życia i ze mnie nie zrezygnował. Dlaczego więc to on musiał umrzeć, a nie bydlęta, które traktowali mnie gorzej niż własnego psa? — ułożyła policzek na jego piersi i przetarła palcami zamokły policzek. — Kim byli ci mężczyźni? Nie sądzisz, że to wszystko jest dość podejrzane? A jeśli to oni za tym stoją? Bruce był zdrowy jak ryba.. — podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy, snując własną teorie spiskową.


cooper routledge
powitalny kokos
marta
Stoi za ladą, a w wolnych chwilach uczy surfingu — w Surf Shop
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, bo za dzieciaka został przekazany do rodziny zastępczej z której i tak uciekł. Poza tym jest marzycielem. Buduje własną rakietę, aby polecieć na księżyc oraz szuka skarbu, bo przecież za coś trzeba będzie ją wybudować.
Totalnie nie byli przyzwyczajeni do straty w ten sposób. Ludzie pojawiali się i znikali w ich życiu cały czas. Tylko ich dwójka trzymała się siebie mimo różnych przeciwności losu. Strata kogoś po odejściu jak to było w przypadku ucieczki z domu zastępczego to zupełnie inna sprawa. Cooper nigdy nie zastanawiał się nad genezą śmierci. Nigdy w swoim życiu nie próbował o tym myśleć w ten sposób. Co by było, gdyby bliska mi osoba po prostu zmarła. Nie miał również powodów, by o tym myśleć, bo ludzie u których mieszkał byli mu totalnie obojętni. Tym razem było inaczej. To nowe uczucie, które wypełnia człowieka pustką od stóp do głów. Sama myśl o tym, że już nigdy nie będą mogli porozmawiać z Brucem i mu się wyżalić, gdy coś pójdzie nie tak totalnie go przybiła. Smutek, rozczarowanie i gniew to trzy czynniki z którymi w ów momencie poradzić sobie nie potrafił. Oboje potrzebują z pewnością trochę czasu, aby to wszystko na spokojnie sobie przetrawić.
Dodatkową sprawą, która totalnie łamała mu serce była Britta. Nigdy wcześniej nie przyszło mu mierzyć się z podobnym zachowaniem z jej strony. Wielokrotnie oboje byli smutni i podłamani, ale wieść o śmierci ich przyjaciela totalnie rozszarpała jej serce. CJ momentalnie wziął się w garść. Znów pozbył się łez i to on jak to on zaczął to kryć w sobie. Nie chciał być silny dla siebie, bo nie musiał. Chciał być silny dla B i tylko to się liczyło. Teraz wracają znów do tego samego momentu. Do korzeni, gdy w swoim życiu mieli tylko i wyłącznie siebie. Po raz kolejny samodzielnie będą musieli stawić czoła światu.
Jak całe nasze życie, B — podsumował. Trudno się z tym nie zgodzić. Od zawsze mieli we wszystkim pod górkę, więc poniekąd powinni już do tego typu sytuacji przywyknąć. Nie mogli cofnąć czasu, a każde podobne doświadczenie będzie wpływało na ich charaktery. Czy okażą się z czasem silne, czy nie, to zależy w stu procentach od nich samych. — Bo to wszystko jest pojebane. Odchodzą Ci, którzy na to nie zasługują — pokręcił głową, bo totalnie tego nie rozumiał. Ludzie, którzy krzywdzą innych bezkarnie chodzą sobie po ulicach, a Ci, którzy niosą bezinteresowną pomoc odchodzą zbyt wcześnie. To są rzeczy, których lepiej nie analizować, bo można się nabawić przy tym depresji. — Nie. Jestem przekonany, że to jacyś prawnicy, którym powiedział, że mają nam przekazać wieści w momencie gdy... nadejdzie dzisiejszy dzień. Gość zostawił mi do siebie kontakt i chciał, abym się do niego odezwał — zakomunikował. Oczywiście, że nie mógł być w stu procentach pewien tych gości, ale skoro na niego czekali, przekazali mu list od Bruce'a i na dodatek zaprosili do swojej kancelarii to chyba faktycznie nie byli podstawieni.
britta rothwell
koniec <3
powitalny kokos
CJ
darnell, miles, liam
ODPOWIEDZ