archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
032.
Used to steal your parents' liquor
and climb to the roof, talk about our future like we had a clue
{outfit}
Chcesz zajrzeć? Wiesz, możemy tylko zerknąć. Poza tym może wybrałabym coś dla bratanicy. — Scarlet nie zamierzała oczywiście Sophie do niczego zmuszać, ale kiedy kątem oka dostrzegła na pasażu wszystkich sklepów, ten dedykowany artykułom dziecięcym, stwierdziła, iż naprawdę dobrym pomysłem będzie zajrzenie do środka. W celu wyłącznie szybkiego zorientowania się w produktach. Poza tym Scarlet jako rasowa ciotka zawsze, ale to zawsze, gdy miała okazję, zaglądała do tego typu sklepów, by zakupić coś swoim–nie–swoim ukochanym pociechom.
Znała obecny stosunek Sophie do niespodziewanych rewelacji i choć sama pewnie miałaby dość podobne wątpliwości, to jednak w głębi serca by się cieszyła. Tak samo jak cieszyła się dobrą nowiną dziewczyny. Jednakże kwestią odrębną było nastawienie do ojca dziecka – Scarlet pewnie jako najlepsza przyjaciółka Sophie orientowała się w temacie wystarczająco, by wiedzieć, iż na ojcu dziecka być może ciężko będzie jej polegać. A to już był problem, z którym jakoś trzeba będzie sobie w przyszłości poradzić i Scarlet od razu zaznaczyła, że na tyle, na ile jej osoba będzie pomocna, na tyle postara się Sophie pomóc. I będzie wzorową ciotką.
Z łagodnym uśmiechem pociągnęła zatem przyjaciółkę do sklepu i najpierw skierowała się w bezpieczne rejony kurteczek i kostiumów na święta. — Patrz jakie zabawne. A jakie milutkie w dotyku! — oznajmiła, dotykając i sprawdzając materiał sukienki w stylu Pani Mikołajowej. A następnie sięgnęła po futerkową kurteczkę dla dziecka, która była równie milusa w dotyku. — Ładne, nie? — rzuciła niezobowiązująco w stronę Sophie i następnie skierowała się w stronę alejki z zabawkami. — Próbuję moją bratanicę zarazić miłością do dinozaurów i archeologii, więc staram się jej kupować koszulki i zabawki z Jurassic Park — powiedziała z rozbawieniem i już zaraz w dłonie wpadła jej adekwatna do jej słów koszulka. — Takiej chyba jeszcze nie ma… A w ogóle to już niedługo Mikołaj, a ja nie wiem czy będę w ogóle w tym czasie w Lorne… Zatem chyba powinnam sprezentować Helce prezent z wyprzedzeniem — zastanowiła się na głos, bo w całym tym ferworze ubranek, właśnie się jej to przypomniało.
Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#4

Z każdym dniem Sophie nabierała coraz więcej wątpliwości co do tego całego rodzicielstwa. Jasne, zdawała sobie sprawę z tego, że było już za późno i nie mogła się już wycofać, ale po prostu myśl o przyszłości nieco ją przerażała. A najgorsze było to, że Oliver jej w tym akurat nie pomagał swoją postawą. I to w sumie zabawne, bo jeszcze całkiem niedawno, kiedy udała się do swojego brata, by przekazać mu wieści, gadka była zupełnie inna. Okej, może nie skakała wówczas z radości na myśl o zostaniu matką, ale miała w sobie zdecydowanie większe pokłady nadziei, że jakoś to będzie i razem z Olliem i pomocą najbliższych, dadzą radę. No ale to było przed ostatnią sprzeczką (o ile tak w ogóle można nazwać to co się między nimi wydarzyło) z Monorem w tamtym klubie. Tak bardzo broniła ojca jej dziecka, a tymczasem sama nabierała wątpliwości. I sama nie wiedziała czego obawiała się bardziej – że Oliver zawiedzie ją, czy raczej, że Dick będzie śmiało mógł powiedzieć ‘a nie mówiłem?’. Jedno wiedziała na pewno – im więcej czasu spędzała na myśleniu o tym i zastanawianiu się jak to będzie, tym to wszystko przerażało ją coraz bardziej.
Dlatego poprosiła Scarlett o wyjście. Zaproponowała zakupy, gdyż obawiała się, że niedługo nie znajdzie w szafie już żadnych spodni, w których będzie w stanie się dopiąć. Ale najważniejsze jednak dla niej mimo wszystko było towarzystwo przyjaciółki. Tego jej było teraz potrzeba!
- Jasne, czemu nie – odparła, wzruszając ramionami bez większych emocji, kiedy nagle blondynka zaproponowała wejście do jednego ze sklepów. I to nie byle jakich sklepów, bo był to sklep z artykułami dla dzieci. I tak naprawdę to przekonało ją chyba tylko ta wzmianka o bratanicy Callaway. W innym wypadku na pewno próbowałaby odciągnąć ją od tego pomysłu – bo to przecież i tak było za wcześnie na jakiekolwiek zakupy dla dziecka, nawet nie znali jeszcze płci bobasa, a poza tym chciała wyjść z domu by nie rozmyślać nad ciążą i późniejszymi jej konsekwencjami! No ale kiedy wyciągnęła argument pt. ‘kupie coś mojej bratanicy’ byłoby jednak nie w porządku obmówić. A tak przynajmniej to sobie tłumaczyła w swojej głowie Remington.
Chociaż obawiała się, że po przekroczeniu progu to wszystko znów ją przytłoczy, ale jej reakcja była jednak nieco inna. Miała bowiem mieszane uczucia – z jednej strony rozczulał ją widok tych wszystkich słodziutkich ubranek i uroczych misiaczków czy innych zabawek, a z drugiej… docierało do niej, że to nie były akcesoria dla lalek, tylko to wszystko jest dla żywego dziecka, małego człowieka, który za parę miesięcy miał opuścić jej łono! I to już było bardziej przerażające.
- Aww, rzeczywiście milutkie – no nie mogła się nie zgodzić ze Scarlet, gdy pokazała jej tą uroczą sukieneczkę. Nie zdążyła jednak poświęcić jej swojej uwagi zbyt długo, bo zaraz przyjaciółka znalazła kolejną, równie słodką rzecz. Na kolejne pytanie pozwoliła jedynie sobie skinąć głową. Tak, to naprawdę wszystko było ładne i mega słodkie, naprawdę nie mogła się z tym nie zgodzić. No ale…
- Wiesz, gdy Dick się dowiedział, że zostanie wujkiem, stwierdził, że koniecznie musi przewieźć moje dziecko wozem strażackim – wtrąciła, bo tak jej się skojarzyło, gdy Scarlet stwierdziła, że próbuje zarazić swoją bratanicą swoją pasją. I nawet zaśmiała się na samo wspomnienie. Bo oczywiście to była ta znacznie przyjemniejsza część rozmowy z bratem, tej gdy o mało nie rozwalił czegoś w zasięgu ręki, wolałaby tak naprawdę nie pamiętać. – Czy mam się nastawiać, że grozi mu również chodzenie w ubranka w dinozaury od cioci Scarlet? – zapytała wciąż rozbawiona, widząc jak dziewczyna przebiera te wszystkie ubranka, wynajdując coraz słodsze egzemplarze. I nie miałby nic przeciwko jakby co!

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet przede wszystkim starała się wykazać zrozumieniem. Bo jednak potrafiła w pełni sobie wyobrazić, jak to jest stać w takiej sytuacji bez jakiegokolwiek wsparcia partnera. Potencjalnego partnera. Współwinowajcy całego zajścia, można by rzecz. Poza tym potrafiła sobie wyobrazić, jakie to przykre, gdy ktoś próbuje się wymiksować z sytuacji, w której brał czynny udział, a która przecież miała się już na stałe odbić na życiu. Potrafiła to zrozumieć! A jednocześnie przepełniała ją jakaś nadzieja i radość związana z tym, że jej przyjaciółka będzie miała za parę miesięcy maluszka.
Uśmiechnęła się łagodnie do Sophie i wchodząc do sklepu, od razu skierowała się w stronę odpowiedniego działu, mijając najpierw wszystkie akcesoria po drodze. Obserwowała kątem oka Sophie, bo jednak nie chciałaby tutaj doświadczyć jakiejś skrajnej reakcji ze strony blondynki, ale na szczęście dziewczyna wydawała się całkiem spokojna, więc Scarlet tylko poczęła rozglądać się za czymś, co mogłaby kupić małej.
A to chyba obowiązkowa atrakcja ze strony wujka, prawda? — spytała ze śmiechem Callaway, bo przecież nie wyobrażała sobie niczego innego. Posłała też czujne spojrzenie koleżance i tylko skinęła głową. — Ucieszył się? Mam nadzieję, że przynajmniej w równym stopniu, co ja — rzuciła. Znała trochę – pewnie z opowieści Dicka – i naprawdę nie potrafiła przewidzieć jego reakcji na wieść o ciąży siostrzyczki. — Oczywiście! — zapewniła z mocą Scarlet i tylko przewróciła oczyma. — No chyba, że będzie już miał tego po dziurki w nosie. Wtedy przestanę — stwierdziła po chwili, wzruszając tylko ramionami. — Chodźmy na zabawki. Może tam coś wybiorę. To musi być coś ekstra. — I mówiąc to, wyminęła te wszystkie ubranka, zahaczając zapewne o butelki, smoczki i maty dla dzieci. — Czasem wydaje mi się, że tych rzeczy jest tutaj więcej niż w sklepach dla nas — zażartowała, oglądając się przez ramię.
Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ale to nie tak, że Sophie została całkiem bez wsparcia ojca dziecka. Oliver obiecał bowiem jej, że nie zostawi jej z tym wszystkim samej. Sęk w tym, że dziewczyna miała coraz więcej wątpliwości co do tego całego tego wspólnego wychowywania dziecka. Główny problem polegał na tym, że oni nawet nie byli parą, jak mieli być więc wspólnie rodzicami? Istniała bowiem jeszcze taka opcja, że przesadzała, że martwiła się na zapas, bo fakt, że gdzieś tam się wcześniej pokłócili wcale nie musiał skreślać wszystkiego, prawda? Za dużo miała tego wszystkiego w głowie i po prostu nie umiała sobie tego sensownie ułożyć.
- Noo… za parę lat może i tak – no nie zamierzała się przecież o to kłócić. Ani z Dickiem ani Scarlett. Bawiło ją po prostu aż takie wybieganie w przyszłość. Dziecka na świecie jeszcze nie było, a wujek (wciąż nie oswoiła się z tym określeniem Dicka) już wymyślał atrakcję dla co najmniej kilkulatka. Ale jednocześnie, nie widziała w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, wolała to podejście, niż przeżywanie i wzbudzanie w niej poczucie winy za to, że wpadła. Westchnęła ciężko na pytanie o reakcję Dicka. – Czy się ucieszył? Po tym jak już minął pierwszy szok, że jego mała siostrzyczka uprawia seks i przeszła mu chęć mordu Olivera, to tak… chyba można nazwać to radością – podsumowała, w wielkim skrócie, ale tak to mniej więcej wyglądało. Nie była to dla niej łatwa rozmowa, ale cieszyła się, że miała ją wreszcie za sobą. – Bardzo chce poznać Olivera. Zaprosił nas na obiad do siebie i Ainsley – tak, to brzmiało źle, zwłaszcza powiedziane zaraz po tym, że Dick miał ochotę go zamordować… no ale cóż, Sophie już przywykła. Cały Richard Remington.
Zaśmiała się na to konkretne zapewnienie Scar. Mogła być na pewno spokojna, że do czasu gdy bobo nie będzie ogarniać w ogóle co się wokół niego działo, to Soph na pewno nie będzie miała nic przeciwko jej dinozaurowym prezentom, o!
- To wszystko naprawdę jest im potrzebne? – zapytała z niepewnością w głosie, kiedy mijały te wszystkie akcesoria dla dzieci i po tym jak sama Scarlett zauważyła, że było tu tego wszystkiego tak dużo. Po raz kolejny Soph uderzyło to, że mimo iż zawsze marzyła o zostaniu matką, tak naprawdę nie do końca czuła się na to gotowa, tak jak spodziewała się, że będzie gdy w końcu zajdzie w ciążę. I zaczęła utwierdzać się w przekonaniu, że to wcale nie przyjdzie z czasem. Ups?
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Jakby... szczerze przepraszam za bycie lamą, gdyż stało się dokładnie to, co przewidziałaś – brak posta w powiadomieniach i Anu zapomniała odpisać. Scarlet raczej ciężko było się postawić w roli Sophie. Głównie dlatego, że obecnie nie miała chłopaka i pomysł, że w ogóle mogłaby wpaść wydawał jej się dość niedorzeczny, a gdyby tak się stało… cóż, z pewnością byłoby jej bardzo przykro, że musi zrezygnować z wyjazdów badawczych, ale poza tym cieszyłaby się – jeśli miałaby wspierającego partnera. Nie do końca wiedziała, jakie podejście ma Oliver, ale… Patrząc na Sophie potrafiła wyobrazić sobie, że ta ma mnóstwo wątpliwości względem… zapewne wszystkiego. Sama pewnie czułaby się podobnie, nawet jeśli w głębi serca zawsze chciała być matką, ale... to było jeszcze wtedy, gdy była z Joelem i wyobrażała sobie ich wspólne życie. Obecnie chyba po prostu nie była pewna czy znajdzie się jeszcze ktoś, kto spełni jej marzenie o szczęśliwej rodzinie. Dlatego obecnie jej celem było po prostu bycie świetną ciocią.
Spojrzała na nią dość wymownie. –– Rozumiem, że nie rozmawiacie z bratem o seksie na porządku dziennym, ale chyba nie spodziewał się, że jesteś dwudziestosześcioletnią dziewicą, prawda? Zatem za co on niby chce mordować tego Olivera? –– zapytała z rozbawieniem, spojrzawszy na przyjaciółkę przeciągle. –– To… on go nie zna? Byłam przekonana, że zna! –– zaśmiała się Scarlet i lekko się zmieszała nawet, iż jej umknął ten szczegół.
Scarlet tylko skinęła głową i zerknęła na Sophie. –– Część tak, część nie, ale i tak się je kupuje. To jak nałóg. Albo sięganie po słone paluszki. Niby chcesz tylko jednego, a po chwili znika cała paczka! I tak samo mam z kupowaniem tych malutkich rzeczy –– odparła, wzruszywszy ramionami. –– Ale kocham kupować kocyki. Zobacz jakie są mięciutkie –– dodała i wyciągnęła jeden z półki, by podsunąć go blondynce pod łapki. Faktycznie był milusi i mięciutki. Tak w sam raz do otulenia dzieciaczka.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#21

Nie bójmy się powiedzieć, Molly przeżywała to, że jej obie siostry zaszły w ciążę. Nie mogła i nawet niespecjalnie chciała obwiniać swoich sióstr o to, bo przecież miały pełne prawo żyć swoim życiem, nie musiały rezygnować z czegokolwiek tylko dlatego, że ich siostra mieć tego nie mogła, a bardzo chciała. Pewnie, można by stwierdzić, że skoro ma już Sally, to jej to tak nie dotknie, ale to nie była jednak prawda. Brunetka wiedziała, że nie powinna się tym przejmować, dlatego starała się tego absolutnie nie pokazywać, ale jak jej wychodziło? Sama sądziła, że całkiem nieźle.
Aby potwierdzić te słowa, zaproponowała Athenie, żeby poszły wspólnie do miejscowego sklepu dla dzieci i nie dość, że ta będzie mogła sobie coś wybrać, to jeszcze dla Arielle coś wybiorą. A może i dla Sally od Molly coś skapnie? Taka propozycja nie powinna była wskazywać na to, że Adams ma z tym jakiś problem. Przebiegłe? Owszem, być może. Ważne, że kobieta miała dobre chęci, że naprawdę starała się, aby jej siostry nie czuły się nieswojo. To było ostatnie na co Molly miała ochotę, serio. Niczyja nie była to wina, że ona nie mogła mieć dzieci. Z resztą i tak nie miała z kim teraz zakładać rodziny.
Na wycieczkę do sklepu wzięła swoją przybraną córkę, bo znowu wyrzuty sumienia, że nie ma dla niej czasu, pojawiały się w jej głowie. No ale łącząc pracę, dojazdy do Cairns i klientów, a także sytuacje, kiedy lepiej było być samej lub trzeba było być samemu. Dużo już czasu na zabawy z nieco ponad roczną dziewczynką jej już nie zostawało. Więc dlatego też tym razem zabrała ją ze sobą. Cóż, najwyżej kupi nadprogramową zabawkę. I tak całkiem sporo rzeczy podarowała ostatnio na zbiórkę ubrań i zabawek dla potrzebujących. Przeżyje dodatkowego misia, czy coś takiego.
Wprowadziła wózek do środka i zaczęła się rozglądać za siostrą, mając nadzieję, że ta będzie już w środku, ale nie było. Choć tak naprawdę zaraz po tym się zjawiła, wiec idealnie się zgrały w czasie.-No hej-powiedziała z uśmiechem, przytulając krótko Athenę na powitanie. Sally zamachała jej łapką, naiwnie pewnie licząc, że ciocia wypuści ją z wózkowego więzienia.

Athena D. Neelsen
menagerka gwiazd i nie tylko — swój dom
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjaśniła sobie wszystko ze swoim mężem i na nowo zaczynają układać sobie wspólne życie, zamieszkali razem i okazało się, że niedługo zostaną rodzicami bliźniaków.
Athena w końcu czuła, że w jej życiu wszystko jest na swoim miejscy, czyli tak jak powinno być. Nie czuła już tego okropnego smutku oraz niepokoju, a tak było, gdy przyjechała do Lorne Bay przez to co myślała, że się wydarzyło. Układali sobie na nowo życie z Archiem, ten się nawet do niej wprowadził z czego się cieszyła. Wiadomość o ciąży była dla obojga zaskoczeniem, ponieważ Athena nie miała żadnych objawów poza zmęczeniem i do pewnego momentu również miała miesiączkę, a potem już nie jednak zwaliła to wszystko na stres i zaburzenia hormonalne spowodowane cukrzycą. Nie chciała ryzykować, bała się nawet, że kiedy zajdzie w ciąże to jej dzieci odziedziczą po niej chorobę, jednak chciała zostać mamą i wie, że razem z Archiem sobie poradzi, bo jakby nie patrzeć zaczynają swoje życie na nowo. Nowy rozdział po pewnych perypetiach. Trochę się bała, bo wiele się wydarzyło w życiu, jednak kochają się i chcą być ze sobą, a to najważniejsze.
Dzisiaj miała wybrać się z Molly na zakupy, co prawda była na nich wczoraj z Arielle, ale co tam! Nie mogła odmówić siostrze, pewnie znowu przywlecze coś dla swoich maluchów do domu. Starała się nie kupować za dużo, ponieważ wiedziała, że maluchy bardzo szybko z tego wyrosną i będzie musiała oddać te ciuszki, albo sprzedać. Na pewno jej dzieciom niczego nie zabraknie, to naprawdę wielka ulga.
Od rana miała trochę pracy do zrobienia, więc wstała dość wcześnie, ale chciała potem mieć cały dzień wolny. Ostatnio coraz mniej pracowała, ponieważ nie mogła wysiedzieć za długo przez już dość sporych rozmiarów brzuch, jednak ani trochę jej nie przeszkadzało.
Chwile przed wyznaczonym czasem pojechała do sklepu i od razu zobaczyła Molly z Sally. Pomachała dziewczynom i z uśmiechem do nich podeszła.
- Hej, mam nadzieje, że długo nie czekacie - powiedziała z uśmiechem Athena po czym oczywiście przywitała się z dziewczynką.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Nie można przesadnie planować swojego życia i obawiać się wszystkiego. Pewnie, trzeba było podchodzić z rozsądkiem i pewne decyzje przemyśleć, ale Molly była najstarszą z sióstr i czuła się czasem w obowiązku przekazać swoim młodszym siostrzyczkom coś mądrego. Cóż, to było wielkie wyzwanie tak naprawdę, bo wcale nie czuła się alfą i omegą, aby być pewną, że to co powie ma sens i przede wszystkim jakieś przesłanie. Gdyby tak było, zapewne znajdowałaby się w zupełnie innym miejscu swojego życia, choć na miejsce, w którym znajduje się w tym momencie, jakoś specjalnie nie narzekała, bo i co miałoby to wnieść.
Nie ma czegoś takiego jak za częste zakupy, czy posiadanie zbyt dużej ilości rzeczy! Co prawda jakby Arielle i Athena miały dzieci w nieco większym odstępie od siebie, to byłoby dla wszystkich łatwiej, bo mogłyby sobie przekazywać nie tylko informacje, ale także i przedmioty, z których pociecha jednej wyrosła, ale nie da się wszystkiego zaplanować. A choć Adamsówna już od jakiegoś czasu miała pod opieką Sally, to na pewno nie była dobrą osobą do dawania rad. Zwłaszcza w tych pierwszych momentach życia dziecka, bo tego etapu nie miała za sobą. A także mieć nigdy nie będzie, co nie potrafiło wyjść jej z głowy. Od paru lat już o tym wiedziała i wciąż nie do końca pogodziła się z tym, jednak to było coś, o czym nigdy nie lubiła rozmawiać a teraz, gdy jej siostry spodziewały się dzieci, tym bardziej było to niezręczne.
-Nie, niczym się nie przejmuj-zapewniła Athenę. Nawet jeśli spędziły już kilka minut w sklepie, same, to nie stało się nic złego. Asortymentu było naprawdę dużo, również już dla tak dużych dziewczynek, jaką niewątpliwie była córka jej przyjaciół. Molly nie mogła zapominać i nigdy nie zapomni, że Sally nie jest jej córką, kiedyś prawnie pewnie tak się stanie, ale to dopiero za jakiś czas, bo te wszystkie papierologiczne procesy trochę czasu potrzebowały. -Choć nie jestem pewna, ile rzeczy musiałam już wyciągnąć z tych małych, lepkich rączek-zaśmiała się, bo dziewczynka zdecydowanie była zainteresowana tym, co trafi z nią z powrotem do domu i miała chęci mieć udział w podejmowaniu tej decyzji.-Jak Ci idą przygotowania?-zapytała. Zakupy, szykowanie pokoju dla maluchów, szkoła rodzenia, wybieranie imion... Na pewno było mnóstwo rzeczy do zrobienia, a czasu coraz mniej patrząc na brzuch Atheny!

Athena D. Neelsen
ODPOWIEDZ