lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#10

Od świąt u Rosie działo się wiele. Nie dało się ukryć, że zamiast pracy i użalania się nad sobą, wiele czasu poświęcała dla swojego obecnego męża, z którym krótko przed świętami spotkała się po raz pierwszy od.... dawna. Jednak to nie tamto spotkanie było dla nich takie przełomowe, jak wigilia, którą obfitowała w wiele szczególnych wydarzeń, które zmieniły bieg życia obojga z nich. Jednak blondynka absolutnie nie zamierzała narzekać na to, bo w tym momencie musiała powiedzieć, że czuje się szczęśliwa. Może nie na sto procent, bo wciąż przeżywała zaginięcie siostry i nosiła po niej żałobę, ale gdyby porównać Shaughnessy sprzed trzech miesięcy i teraz, to byłyby dwie zupełnie inne osoby. A przez to, że tyle czasu spędzała z Carterem, nie miała wiele czasu dla innych. Jakby to był problem.... Wcześniej ten czas miała, a jednak też nie była towarzyską osobą, więc nikt nie powinien mieć szczególnych pretensji, że zmieniła się pod wpływem mężczyzny.
Tego dnia zdecydowała się spotkać z Westonem, sama to zaproponowała. Powiedziała, że pracuje do osiemnastej i później mogą się spotkać, pójść na plażę czy coś takiego. Wspólnie zdecydowali się jednak umówić najpierw w restauracji. Kobieta co prawda była kelnerką w pizzerii, ale nie było chyba dziwne, że chciała zjeść gdzieś indziej? Przez to też mogliby spotkać się wcześniej, a jak wiadomo, w dorosłym życiu trudno znaleźć czas, kiedy dwie osoby mają wolne!
Blondynka nieco spóźniona wpadła na taras restauracji, rozglądając się za Westonem, a jako że pora była akurat na jedzenie to i gości było sporo. Na szczęście znalazła przyjaciela, który już czekał na nią. -Dziś sam?-zapytała, bo wiedziała, że skoro mieli pójść później na plażę, to mógłby wziąć swojego psa ze sobą. -Wybacz, musiałam dokończyć jedną rzecz, zanim mogłam zejść ze zmiany-wyjaśniła. Kto jak kto, ale Brooks wiedział, że nie zawsze da się wyjść z pracy o określonej godzinie, czasem trzeba coś dokończyć, rozliczyć i tak dalej. Usiadła na przeciwko niego i spojrzała. Mężczyzna pewnie musiał być bardzo zdziwiony, widząc pogodną Rosie. Nie było jej widać od wielu, wielu miesięcy.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Weston w pewnym momencie przestał naciskać na to, by Rosie wzięła się w garść. Wiedział, że było jej ciężko, ale wyszedł z założenia, że na siłę nie zdziałają nic, a ona sama musiała dojść do momentu, w którym odzyskanie chęci do życia i walki o lepsze jutro, dopadłyby ją same z siebie i naprawdę zdecydowałaby się wziąć sprawy w swoje ręce. On sam miał dość zakręcone ostatnie miesiące, bo pracy było dużo, sprawy rodzinne również pochłaniały sporą część jego wolnego czasu, a gdzieś w tym wszystkim znajdował jeszcze okazje do tego, by w końcu przymierzyć się do remontu w domu - aczkolwiek to ostatnie szło mu dość... opornie.
Kiedy jednak Rosie odezwała się i zaproponowała spotkanie, ucieszył się. Naprawdę minęło dużo czasu, a spotkanie po tych kilku długich tygodniach wydawało się jak najbardziej na miejscu i było doskonałą okazją do tego, by zobaczyć, jak miały się sprawy przyjaciółki i czy było lepiej. A życzył jej przecież z całego serca, by wszystko się poukładało, dlatego jadąc do restauracji, w której pracowała, był pełny nadziei na to, że tym razem będzie mógł posłuchać jakichś dobrych wieści i zobaczyć uśmiech, którego długo nie było mu dane zobaczyć.
Tak, Gizmo znowu urządził sobie kilkudniową wycieczkę po okolicy, teraz odsypia te psie wojaże – przyznał, kręcąc głową z bezsilności. Nie rozumiał tego psa, nie miał do niego sił, a z regularnymi ucieczkami zwierzaka, przeszedł już prawie do porządku dziennego, bo nie znalazł żadnej siły, która zatrzymałaby psa w miejscu i odwiodła od uciekania. Nie pomagały długie spacery, nie pomagały szkolenia, Gizmo miał swój świat i ani myślał się z niego wyrywać. Weston miał tylko nadzieję, że któregoś dnia nie znajdzie go martwego na poboczu, bo chociaż ten potrafił mu napsuć nerwów, to był naprawdę fajnym towarzystwem na co dzień. – W porządku, wieczór jest długi, a jak poczekam kilka minut dłużej, to nic się nie stanie – zapewnił z uśmiechem. Rozumiał doskonale, że czasami nie miało się wpływu na to, o której godzinie wychodziło się z pracy. Niby zakres godzinowy poszczególnych zmian mieli z góry ustalony, ale różnie bywało. Ona w restauracji mogła mieć natłok klientów, którzy zmusiliby ją do pozostania dłużej, on zaś nie miał wpływu na to, czy pół godziny przed końcem zmiany nie zostanie wezwany na miejsce jakiegoś poważnego wypadku, dzięki czemu nadgodziny staną się przykrym obowiązkiem. – Opowiadaj lepiej, co słychać – dodał, zaciekawiony tym, jak wyglądały sprawy u Rosie, bo jakiś czas nie mieli okazji zamienić ze sobą słowa, a nie umknęło jego uwadze to, że była... żywsza? Zdecydowanie tak mógł to określić.

Rosie Shaughnessy
sumienny żółwik
someone
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niezależnie, co mężczyzna sądził o sobie, o swoich działaniach w tamtym czasie i jak uważał, że zrobił za mało, Rosie i tak była mu dozgonnie wdzięczna. Może w tamtych momentach miała go dość, sądziła, że jest natrętny lub tylko ją irytuje, z upływem czasu wiedziała, że był tak naprawdę jedną osobą, która dbała o nią. Rosie czuła, jakby była pozostawiona sama sobie, że na początku jeszcze byli chętni, aby porozwieszać plakaty, czy poklepać ją po ramieniu, jednak z czasem, gdy sytuacja się nie zmieniała, nie poprawiała, tracili zainteresowanie.
To właśnie teraz dlatego też napisała właśnie do Brooksa, a nie do kogokolwiek innego. W końcu prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, lecz docenia w każdym momencie.
Dla bycie skrupulatnym powiem tylko, że to nie tutaj Rosie pracowała, tylko w pizzerii. Jednak nie chciała rozmawiać o swoich problemach przy szefie, znajomych i tak dalej. Z resztą, blondynka naprawdę myślała, że Weston weźmie psa, a później przejdą się gdzieś, to zaproponowała tą restaurację przy brzegu morza.
-A to Ci agent. Chyba nie lubi mieszkać u Ciebie-zaśmiała się lekko. Słyszała już wiele o tym psie i zawsze uważała, że z takim czworonogiem to prawie tak ciężko jak z dzieckiem. Dlatego też nie planowała stać się właścicielką jednego, ani drugiego. Choć dzieciaczki lubiła i chętnie wróciłaby do pracy w przedszkolu, gdyby tylko mogła.
-To fajnie. Ja też mam cały wieczór wolny-ugryzła się w język żeby nie zdradzić wszystkiego przy pierwszym wypowiedzianym zdaniu. Mogła balować do samej nocy, bo Carter miał nocną zmianę w straży pożarnej i oczywiście, że nie spędzali tego wieczoru wspólnie. Ostatnio tylko to ich powstrzymywało.
-Hm... Nie wiesz czy pamiętasz, czy go widziałeś, ale na pogrzebie Noemi pojawił się Carter-zaczęła. Bo chyba trzeba było od tego momentu zacząć to początek zmian w jej życiu. Najgorszy dzień a także początek czegoś lepszego, co spowodowało, że nastrój się jej znacznie bardziej poprawiał. Jakby od nowa znajdowała sens w życiu, czy też kogoś, dla kogo warto było żyć.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Weston był świadomy tego, że czasami za bardzo naciskał na Rosie, by myślała też o sobie, a czasami był jak wrzód na tyłku, chcąc zrobić więcej, niż w rzeczywistości mógł. Na szczęście ona to rozumiała, a on w pewnym momencie też pojął, że nie mieli żadnego wpływu na to, by odnaleźć jej siostrę. Z czasem zrozumiał dlaczego, kiedy policja zadzwoniła z tymi wieściami, których żadne z nich nie chciało usłyszeć, a które on, niestety, nie raz brał za ewentualną możliwość, skoro sprawa stała w miejscu przez tak długi czas, a sama Noemi mimo upływu czasu nie dawała znaku życia.
Wiesz, myślałem o tym. Podrzuciłem go znajomej, uznałem, że jeśli u niej skończy z ucieczkami, to po prostu odpuszczę, a ona była gotowa go przygarnąć, żeby wszystkim żyło się lepiej. Wiesz co zrobił? Uciekł przy pierwszym spacerze. Nie pytaj, jakie było moje zdziwienie, jak poszedłem spać i obudziło mnie szczekanie pod drzwiami – roześmiał się na wspomnienie sytuacji sprzed trzech tygodni, kiedy to Gizmo miał niepowtarzalną okazję na to, by trafić do domu, w którym byłby rozpieszczany do granic możliwości. Jemu najwidoczniej nie było jednak aż tak źle u Westona, więc co pozostało mężczyźnie? Musiał to zaakceptować i pogodzić się z faktem, że pies chciał być z nim, ale nie zamierzał rezygnować ze swojego zamiłowania do samotnych wędrówek po okolicy.
Cały wieczór? To może powinniśmy wieczorem wyskoczyć na jakiegoś drinka? – zasugerował, bo wypicie kawy tutaj i przeniesienie się do miejsca bardziej rozrywkowego, nie stanowiło dla niego problemu i brzmiało jak całkiem dobry plan. – Albo skoczymy do mnie, zamówimy pizzę i skorzystamy z towarzystwa Netflixa? Ostatnio wyszło kilka nowych filmów – dodał, ostateczną decyzję pozostawiając Rosie, która sama najlepiej wiedziała, na co miała ochotę.
Tak, widziałem go... – przyznał, wracając do tego konkretnego dnia, gdzie dużo łatwiej było mu na cmentarzu wodzić wzrokiem po osobach, które zgromadziły się nad trumną, niż na samej trumnie, lub co gorsza, na Rosie, której smutek chwytał za serce swoimi lodowatymi szponami i sprawiał, że bolało tak, jakby to on stracił jednego z braci. Wtedy czuł się niewiele lepiej niż w dniu, kiedy sam stawał nad trumną swojego ojca. Znał ten rodzaj bólu i nikomu go nie życzył, mimo że wiedział, iż każdy prędzej czy później go zazna.
Dobrze dodaję dwa do dwóch? To jego zasługa, że słyszę ten śmiech i widzę ten tajemniczy błysk w oku? – zagaił, kiedy dotarło do niego, jaki związek mogło mieć wspomnienie obecności Cartera na pogrzebie z tym, że teraz ewidentnie było z Rosie lepiej.

Rosie Shaughnessy
sumienny żółwik
someone
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Weston nie robił nic złego. Chciał, zależało mu, a że nie zawsze wychodziło... Nie było to bardzo ważne, zwłaszcza z perspektywy czasu. Wtedy, każdego dnia może czuła się atakowana i przede wszystkim niezrozumiana również przez swojego przyjaciela, ale z perspektywy czasu nie było to ani trochę ważne. Jeszcze nie do końca potrafiła patrzeć na to z dystansem, ale już był to zupełnie inny punkt widzenia, niż wcześniej.
-Mądry psiak-zaśmiała się. No, może nie w kwestii tego, co zrobić, czy siedzieć grzecznie w domu, lub urządzać sobie wycieczki, ale w kwestii tego, że potrafił z każdego miejsca trafić pod odpowiednie drzwi. Może trzeba było mu po prostu zainstalować gps'a aby nie musieć się martwić, gdzie ta łajza się znowu szlaja? Choć oczywiście, to nie zapewniało psu bezpieczeństwa, które powinien dawać mu człowiek ze smyczą w dłoni. Choć nie zapominajmy, że Rosie nigdy nie posiadała swojego czworonoga, więc nie bardzo się znała na temacie zajmowania się psem.
-Wydaje mi się, że druga opcja będzie lepsza, bo w razie chęci możemy sprawić sami sobie jakiegoś drinka-zauważyła. Nie oszukujmy się, z Rosie było lepiej, nawet znacznie w porównaniu do najczarniejszego okresu w jej życiu, ale to zdecydowanie jeszcze nie był ten moment, aby była chętna na imprezowanie. Było za wcześnie i może choć Rosie nie nosiła żałoby w postaci czarnych ubrań, tak wciąż nie do końca przetrawiła taką ostateczną stratę siostry. Posiadówka z przyjacielem przy filmie i pizzy, czy popkornie zdecydowanie bardziej wydawało się jej odpowiednie i na miejscu.
Blondynka sama za wiele nie pamiętała z tego dnia. Wiedziała, że naprawdę nie chciała wybierać się na cmentarz, że najchętniej przeleżałaby to przedpołudnie z butelką wódki w łóżku, jednak była jedyną żyjącą rodziną Noemi, więc musiała się pojawić. Nie pamiętała, kto dokładnie był, a kogo nie, choć wiedziała że tłumów to tam nie było. Wiedziała, że był Weston, parę innych osób. Obecność Cartera kojarzyła z innego powodu - tego, że widziała go po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu, że zawiózł ją do domu. Było to dla niej szokiem, ale takim pozytywnym. No i doprowadziło to do tego, gdzie oboje byli teraz...
-Nie wiem, nigdy nie byłam zbyt dobra z matematyki-to akurat była prawda, w szkole Rosie nigdy nie była jakimś szczególnym orłem, ale nie dało się ukryć, że to pan Shaughnessy miał wielki wpływ na to, jak teraz blondynka się czuła i zachowywała. -Nie wiem jak nazwać to... to co jest między nami, bo mamy przecież ustalony termin rozwodu w sądzie, ale ... ale na pewno się pogodziliśmy-powiedziała dość zachowawczo. Nie potrafiła co powiedzieć więcej. Kochała go, czuła, że strażak jej po wysłuchaniu tego, co u niej się działo, wybaczył nieobecność i tą utratę kontaktu. Jednak czy można ich było nazwać parą? Nie chciała na wyrost tego mówić, ale wewnętrznie czuła się jako partnerka Cartera.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Można tak powiedzieć – przyznał z rozbawieniem. Zwierzak mógłby być nieco mądrzejszy i zaoszczędzić Westonowi stresu, którego ten miał sporo, ilekroć w grę wchodziła kolejna niespodziewana wycieczka, ale narzekać też nie było na co, bo zawsze mogło być gorzej. Z dwojga złego chyba ucieczki były lepsze, niż gdyby w grę wchodziła agresja lub nawet niszczenie wszystkiego, co napatoczyłoby się pod psi pysk. Więcej byłoby z tego problemów niż z tych wszystkich spontanicznych spacerów poszukiwawczych.
W takim razie mamy plan – skwitował temat. Skoro tak właśnie chciała spędzić wieczór, to nie zamierzał negocjować, by jednak wyskoczyli gdzieś na miasto. Wiedział zresztą, że po śmierci bliskiej osoby czasami potrzeba było więcej czasu niż kilku tygodni czy miesięcy, żeby się z taką stratą pogodzić. Sam przez niemal całe liceum próbował przejść do porządku dziennego ze śmiercią swojego ojca. Było ciężko. Czasami odreagowywał złością wyładowywaną na ścianach swojego pokoju, innym razem zaszywał się w nim na cały weekend bezsensownie wpatrując w biel sufitu, a jeszcze innym szedł do znajomych, gdzie potrafił wlać w siebie nadmierne ilości alkoholu i przepalić je skrętem. Wszystko zależało od dnia, okoliczności i nastroju, aż w końcu przyszedł ten moment, kiedy udało mu się zaakceptować to, że coś się zmieniło i ruszyć dalej, by zacząć planować i układać swoje własne życie.
To samo tyczyło się jego doświadczeń z pogrzebami. Doskonale znał to uczucie, kiedy trzeba było się zmusić do wstania z łóżka i pójścia na cmentarz, gdzie raz na zawsze musiał pożegnać bliską osobę, by przez kolejne lata przychodzić tam tylko po to, żeby potrwać w zadumie nad nagrobkiem.
Może jednak nic nie jest jeszcze stracone. Do rozwodu trochę czasu, a ja widzę, że... Zależy ci na nim i tym, żeby do tego rozstania nie doszło, więc może pora wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć, żeby do rozprawy nie doszło? – zasugerował coś, co pewnie było dla niej oczywiste, ale naprawdę życzył jej tego, żeby się pogodzili, żeby nie musiała przechodzić przez kolejny ciężki etap w swojej już i tak pogmatwanej codzienności. Może klucz do sukcesu tkwił więc w szczerej rozmowie i wyjaśnieniu sobie, jak oboje postrzegali to wszystko?

Rosie Shaughnessy
sumienny żółwik
someone
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, ktoś kto optymistycznie patrzy na świat, powiedziałby że zawsze może być gorzej, że faktycznie te ucieczki to nie jest wcale taki wielki problem, że nie robi nikomu krzywdy, ani sobie bardzo nie zagraża. Jednak nie bójmy się powiedzieć, Rosie nigdy nie należała do osób, które widzą szklankę do połowy pełną. Przez całe życie doświadczało jej sporo gorzkich sytuacji, była na pewno osobą po przejściach, niezależnie od jej młodego wieku. Teraz było nieco lepiej, ale nie znaczy, że nagle stanie się świergocącym przykładem optymizmu.
-Super. Chyba nawet wiem, co moglibyśmy zobaczyć, ale to później-stwierdziła. W ostatnich tygodniach nie miała czasu na oglądanie czegokolwiek. Wcześniej puszczała cokolwiek, różne filmy, seriale czy programy po to, aby gdzieś w tle coś leciało, gdy siedziała w domu, w lepszym lub gorszym nastroju. Teraz jednak spędzając czas z Carterem nawet w takim celu nie chciało się jej nic włączać, więc zdecydowanie miała tyły w oglądaniu różnych rzeczy.
-Nie to nie tak, Weston-stwierdziła. Z odpowiedzi mężczyzny można by zrozumieć, że te chęci powrotu do siebie są głównie jednostronne i Rosie nie wie, czy to się wszystko nie skończy mimo wszystko rozwodem, a prawda była zupełnie inna. Państwo Shaughnessy po dwóch niezręcznych spotkaniach jakby zresetowali swoje małżeństwo i od tamtej pory było jak wcześniej. Spędzali ze sobą czas, sypiali ze sobą, wyznawali sobie miłość... To ostatnie słownie robiła Rosie, ale Carter pokazywał to w inny sposób.-Po prostu mam wrażenie, że trochę znowu wszystko na wariackich papierach się zrobiło. Że pominęliśmy właśnie te rozmowy i planowanie, a skoczyliśmy na głęboką wodę i zaczęliśmy zachowywać się jak para, albo nawet małżeństwo-wyjaśniła. Rozmowy na poważne tematy Carterowi i Rosie szły jak krew z nosa, ledwo co udało im się pogadać o tym, co się u jednego i drugiego działo podczas ich rozłąki, a nawet nie wyjaśnili sobie do końca tego, czemu blondynka go zostawiła. U nich działania były o wiele lepszym rozwiązaniem niż gadanina i oboje doskonale sobie z tego zdawali sprawę.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To już coś, bo ja ostatnio jestem mocno do tyłu ze wszystkimi nowościami, więc zdamy się na ciebie – zaśmiał się, ale jakoś nie po drodze było mu do nadrabiania wszystkich filmów, które ukazały się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Swoją listę tych, które chciałby zobaczyć, skończył tworzyć na przełomie sierpnia i września i od tego czasu nie tknął ani jednej pozycji, ani nie pomyślał o tym, by dopisać kolejną, bo również reklamy filmów, plakaty rozwieszone na ścianach kina czy wzmianki o nich w internecie, przemykały mu kątem oka, nie przykuwając większej uwago Brooksa.
Nie tak, to w końcu jak? – zapytał, charakterystycznie marszcząc czoło w niezrozumieniu, bo chyba nie do końca pojął te romantyczne zawiłości łączące Rosie i Cartera i był skłonny zrzucić to na to, że naprawdę w ostatnim czasie nie mieli zbyt wielu okazji do spotkań i przeprowadzenia dłuższych rozmów, dzięki którym byliby na bieżąco z tym, co się u nich dzieje.
Okej, teraz rozumiem trochę więcej – mruknął, analizując sobie w głowie to, co powiedziała Rosie. – Ale właściwie nie rozumiem, w czym tkwi problem? Skoro wróciliście do siebie w mniej lub bardziej planowany sposób, to co stoi na przeszkodzie, żebyś po powrocie do domu zainicjowała rozmowę, którą... przeskoczyliście? – dopytał, aczkolwiek musiała mu wybaczyć ten tok rozumowania, bo sam w rozmowach małżeńskich nie był na tyle dobry, żeby uważać się za najlepszego doradcę na świecie. Sam uciekał od rozmów i odpowiedzialności, a kiedy stracili z żoną dziecko, posypało się już wszystko i nawet nie próbował walczyć o to, by uratować to, co legło w gruzach. Z czasem jednak zrozumiał, ile błędów popełnił i gdyby czas dało się cofnąć, zachowując doświadczenie, to teraz postąpiłby inaczej i na pierwszym miejscu stawiałby szczere rozmowy. Może wtedy udałoby się coś uratować i teraz jego życie wyglądałoby inaczej, nawet jeśli musiałby się do takich szczerych rozmów zmusić, albo podjąć decyzję o pójściu na kompromisy, które byłyby satysfakcjonujące dla obu stron.

Rosie Shaughnessy
sumienny żółwik
someone
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rosie w gruncie rzeczy była bardziej w tyle, niż mogło się wydawać. Może i włączała telewizor, może i coś tam wpadło jednym uchem, ale naprawdę minęło sporo czasu, odkąd z zainteresowaniem i przede wszystkim pełną uwagą siedziała przed telewizorem. Szczerze jednak wątpiła, aby spotkanie z przyjacielem i wspólne siedzenie na kanapie również będzie się wiązało z pełnym zaangażowaniem w akcje, na pewno będą sporo rozmawiali, czy to o tym, co widzą, czy to o czymkolwiek innym, co wpadnie im akuratnie na język. W końcu chcieli spędzić ze sobą czas, pogadać, nadrobić stracony czas, a patrząc na to, jak Rosie prezentowała się przez ostatnie miesiące, to mieli naprawdę wiele do nadrobienia. Nie tylko o tym, co działo się u blondynki, ale przede wszystkim, co tam u Brookesa. Shaughnessy wiedziała, ze mimowolnie wszystko skupiało się na niej, mimo że tak naprawdę nie chciała rozmawiać o sobie, swoich problemach i o tym jak mocno przeżywała wszystkie tematy związane z zaginięciem siostry i rozstaniem z mężem. A Weston też miał swoje życie i to nie najłatwiejsze i choć był wspaniałym przyjacielem, zdecydowanie należało mu się, aby i na nim uwaga się skupiła, a on poczuł, że ta relacja jest dwustronna, a nie tylko że Rosie czerpie z niej korzyści.
-No bo to nie jest ani łatwe, ani przyjemne. A kto jak kto, ale mój mężulek to jest uczulony na rozmowy na poważne tematy-zaśmiała się. Wiedziała, jak ciężko było od niego wyciągnąć to, co się działo, co czuł po swoim wypadku. Rozmowa o tym, czy będą się faktycznie rozwodzić, czy jednak chcą być razem na pewno była ciężkim kalibrem i sama blondynka się bardzo bała tej rozmowy. Niby mogła się spodziewać, że raczej nie powiedzą, że od tamtego dnia dość i wrócą do nie rozmawiania ze sobą i nie spędzania czasu, tylko będą kontynuować to, co jest między nimi, ale jakaś nutka obawy pozostawała. -Nieważne, niedługo będziemy musieli ten temat poruszyć, choćby po to, aby się dogadać, czy jedziemy jednym samochodem do sądu.-machnęła ręką. Na pewno się to jakoś wkrótce rozwiąże, nie ma co w tym momencie rozdzielać włos na czworo.
-Lepiej powiedz co tam u Ciebie, poza psem łajzą-zauważyła, odbierając od kelnera szklankę ze swoim napojem. Naprawdę była zainteresowana tym, co się dzieje u bliskiego jej mężczyzny.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oglądanie telewizji w towarzystwie było dużo cięższe niż w samotności. Rozmowy zawsze pochłaniały, a nawet najciekawsze filmy stawały się jedynie tłem dla tych rozmów, żeby wokół nie panował grobowa cisza. Weston był więc nastawiony na to, że nawet jeśli włączą film, to nie obędzie się bez powtórki w innym czasie, żeby w końcu zapoznać się z tym, o czym on był i czy w ogóle był warty jakiejkolwiek uwagi. Nie był to jednak żaden problem, bo towarzystwo Rosie było dużo lepsze niż kolejne godziny wgapiania się w ekran, zwłaszcza że mieli naprawdę sporo czasu do nadrobienia.
Przeprowadź gwałtowne odczulanie. Jesteś kobietą, wy to potraficie zagadać tak, że nie mamy nawet okazji na to, żeby dojść do słowa i wam przerwać. Wyrzucisz z siebie wszystko, a on niech przytakuje albo zaprzecza i problem będzie rozwiązany – zasugerował pół żartem, pół serio. Kobiety to już do siebie miały, że jak zaczynały gadać, to nie potrafiły skończyć. Wiedział z doświadczenia. W końcu jego żona nie raz suszyła mu głowę, żeby założyli rodzinę, na co reagował alergicznie, ale potrafił zaprzeczać, żeby gasić jej nadzieje, bo wcale nie czuł się wtedy gotowy na dziecko. Potem wyszło jak wyszło, a on nie odstępował od swojego zdania co skończyło się nie za ciekawie. Dziecko z wpadki straciła, małżeństwo się rozleciało, a życie toczyło się dalej i stało się dziwnie nudne.
Zabrałem się za remont… W końcu – przyznał, choć bez większego entuzjazmu, bo chociaż poczynił pierwsze kroki ku temu, żeby jego chatka zaczęła się jakoś prezentować, to była przed nim długa droga, a postępy szły żółwim tempem. – O ile można tak nazwać zrobienie zakupów w budowlanym i odmalowanie ścian na biało. Na tym skończyłem i cóż… Chyba potrzebuję jakiegoś kopa motywacyjnego, żeby ruszyć z tym dalej – dodał z lekkim rozbawieniem. Nie tylko zabierał się za ten remont od kilku lat, ale jak już coś ruszyło, to wcale nie czuł się zmotywowany do tego, żeby prężnie działać dalej i jak najszybciej skończyć. W tym przypadku nie działała metoda, że jak zrobiło się A, to trzeba było też zrobić B, więc od kilku dni siedział sobie w tym swoim domku, gdzie wszystko waliło po oczach bielą i gdybał nad tym, co powinien zrobić dalej. – Ale dostałem ostatnio ciekawą radę od brata, więc zapytam – podjął po chwili, nie kryjąc rozbawienia – Powiedział, że moją randką powinna być kobieta, której przyjaciółka mnie lubi, więc pomyślałem, że najlepiej szukać jej u własnej przyjaciółki. Nie masz tam jakiejś wolnej koleżanki, z którą mogę się umówić? – dodał, parskając śmiechem, bo to brzmiało idiotycznie, ale… Ile można było być samemu? Zobowiązań nie szukał, ale jakieś luźne spotkania, randki i długie rozmowy, żeby zobaczyć gdzie mogłoby to poprowadzić, były jak najbardziej tym, co był skłonny wcielić w swoje monotonne życie.

Rosie Shaughnessy
sumienny żółwik
someone
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W małżeństwie, czy związku tak właśnie bywa, zwłaszcza w początkowej fazie, kiedy usta się nie zamykają i chce się i chce się rozmawiać, trzymać za rączkę czy coś takiego. A w przyjaźniach, czy znajomościach bywa dokładnie tak samo. Musi to być naprawdę wspaniały, wartościowy i wciskający w fotel, aby pełnię uwagi poświęcić temu, co się ogląda... Tylko czy to było to, na co się liczyło, wspólnie siadając przed telewizorem? W końcu to komentowanie to najfajniejsza część takiego spotkania. No i dlatego też mecze czy inne programy na żywo o wiele fajniej ogląda się w grupie. Choć o tym to akurat Rosie wiele nie wiedziała, bo na sporcie absolutnie się nie znała.
-Mówisz, że mam podejść, ściągnąć koszulkę powiedzieć, że się nie rozwodzimy i będzie po zabawie?-zaśmiała się. Cóż, było to bardzo seksistowskie podejście, wykorzystywać ciało do tego aby zbajerować faceta do własnych celów, ale nie dało się ukryć, że istniałoby duże prawdopodobieństwo powodzenia. -Nie no, musimy po prostu o tym porozmawiać i to w najbliższej przyszłości-stwierdziła, bo przecież termin rozprawy zbliżał się nieubliżanie a decyzję trzeba było podjąć. Blondynka była niemal pewna, że zrezygnują z tego i zostaną małżeństwem. Jednak jakiś tam stresik gdzieś się chował.
-O proszę, coś wielkiego?-zaczęła teraz grzebać w pamięci, czy Brooks przypadkiem kiedyś nie wspominał o tym, jaki zakres prac przewiduje w swoim mieszkaniu, czy chce ściany rozwalać czy tylko odwalić malowanie i ewentualnie parę mebli zamienić miejscem. Niestety, nie potrafiła sobie tego przypomnieć.
-Jeśli chcesz, to totalnie mogę pojechać z tobą do sklepów. Absolutnie się na tym nie znam i nie pomogę w wyborze, ani nawet noszeniu zakupów, ale czy to ważne?-zaproponowała. Niby była kobietą, ale zdecydowanie nie należała do tej grupy pań, które potrafią odpowiednio położyć poduszkę, czy kupić świeczkę, aby z mieszkania stał się dom. O umiejętności używania wiertarki, czy szlifierki to można pomarzyć, bo mąż jej nigdy nie pozwalał tego ruszyć w obawie o życie i zdrowie wszystkiego dookoła.
-Hmm, brzmi sensownie-w końcu błogosławieństwo od przyjaciółki, czy kogoś bliskiego to już musiało znaczyć, że osoba z którą jest się swatanym musiała przejść pierwszy przesiew i to było zdecydowana zaleta nad poznawaniem kogoś przez internet, czy inną aplikację.-Niestety, przez ostatnie miesiace nie byłam specjalnie towarzyska, ale pomyślę. Może jakaś siostra Cartera?-zaczęła się zastanawiać. Choć czy one się z kimś spotykały, to trzeba by zapytać samego Shaughnessy'ego, ale skoro Weston poszukuje dziewczyny to zdecydowanie Rosie była skłonna to zrobić. Byłaby to na pewno przyjemniejsza rozmowa od tej o rozwodzie.-A masz jakieś konkretne oczekiwania? Nie wiem, blondynka, nie karana?-zaśmiała się. To pierwsze to już była prożność i nie powinno się nikogo skreślać przez nieodpowiedni kolor włosów, tak druga cecha już zdecydowanie mogła być istnym "deal breakerem" i nikt nie powinien się temu dziwić.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Hej, ty to powiedziałaś – odparł, udając urażonego tym, że sprowadziła go do tak niskiego poziomu, gdzie sugerował jej, by poświeciła cyckami przed mężem i tym sposobem spróbowała go odwieść od rozwodu. Cycki były fajne, Weston jak na faceta przystało, bardzo je lubił, ale nie chciałby, żeby przyjaciółka posuwała się do takich metod. Trzeba było się przecież szanować, a takie zagrywki to można było pozostawić tym uprzejmym paniom stojącym na obrzeżach miast i w centrach, tuż pod podejrzanymi klubami… – Mówię o rozmowie. Wyrzuć z siebie wszystko, nie dawaj mu dojść do słowa, nie daj okazji do tego, żeby ci przerwał i zaprotestował i tyle. Uzewnętrznisz się z tym co czujesz i czego chcesz, a on niech się ustosunkuje. Mówię serio… Z nami tak trzeba, bo jak nas nie zagadacie na śmierć, to będziemy szukać wymówek, protestować i uciekać, żeby samemu nie uzewnętrznić się w pierwszej kolejności – wyjaśnił raz jeszcze, jak sądził bardziej dokładnie. I może nie powinien pakować wszystkich facetów do jednego wora, ale po sobie wiedział, że rozmowy o uczuciach były… słabe. Łatwiej było udawać, że nie trzeba ich przeprowadzać, albo wymyślać wszystko, żeby jak najszybciej je skończyć, a najlepiej to w ogóle do nich nie doprowadzać.
Zależy jak na to spojrzeć. Samo malowanie to dla mnie wielka sprawa, więc chyba przy tym zostanę. Na razie udało mi się znaleźć motywację do zamalowania wszystkiego na biało, ale jeszcze tydzień spędzę w tej bieli i jak wywiozą mnie na oddział zamknięty, to nie odczuję różnicy – przyznał, uśmiechając się krzywo. Zapał miał słomiany. Coś tam już zdążył zrobić, żeby było chociaż trochę lepiej i zamiast działać dalej, utknął w martwym punkcie z tym całym remontem, a białe ściany nie wyglądały wcale zachęcająco, nawet jeśli wciąż lepiej niż te, które widział każdego dnia od cholernych trzech lat. – Towarzystwem nie pogardzę, a w noszeniu zakupów pomożesz. Damy ci jakieś firanki, żebyś się za bardzo nie zmęczyła – odparł wesoło. Zakupy w towarzystwie zawsze były lepsze od tych, które robiło się w samotności. Ktoś doradził, ktoś odradził, sugestie sypały się jedna za drugą, a przy okazji można było poruszyć inne tematy rozmów, żeby było sympatyczniej. Poza tym kobiety umiały bardziej w to całe urządzanie wnętrz, więc z dwoma pomocnicami powinien się urządzić tak, że nie jeden sąsiad pozazdrości mu tego, jak będzie mieszkał.
Siostra twojego męża? Fajna jakaś? – zapytał, bo niby szwagierka, ale to już ktoś sprawdzony prawie tak samo jak przyjaciółka, więc mógł to rozważyć, o ile nie mówili o jakiejś kobiecie, którą życie pokopało po tyłku i która mogłaby na dzień dobry oczekiwać zapewnień, że nie skończy ze złamanym sercem – aczkolwiek tego, to chyba większość oczekiwała, bo nikt nie lubił rozstań. – Nie jestem wymagający, ale niech nie szasta pieniędzmi i niech nie zbliża się do menopauzy z parciem na szybkie założenie rodziny, bo w dalszym ciągu nie jestem gotowy na dziecko. A już na pewno nie na etapie niezobowiązujących randek – przyznał pół żartem, pół serio. Nie chciał żadnych wielkich zobowiązań na start. Właściwie tych mniejszych też nie. Raczej oczekiwał tego, że rozmowa będzie się kleić, oboje będą się dobrze czuć w swoim towarzystwie, a potem… Niech się dzieje co chce.

Rosie Shaughnessy
sumienny żółwik
someone
brak multikont
ODPOWIEDZ