Internistka — Lorne Bay Medical Center
31 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Internistka z Chicago, która pod przymusem ląduje w Australii, by zamieszkać z Augustem, który ma mieć na nią baczenie po tym jak zamordowano jej małżonka a jego byłego partnera. Podejmuje prace w tutejszej przychodni i próbuje zacząć od nowa w zupełnie obcym środowisku.
d w a



Biorąc udział w walentynkowej loterii, nie liczyła na żadnego rodzaju randkę w absolutnie romantycznych okolicznościach, a na jedną z głównych nagród w postaci nowego samochodu bądź zastrzyku gotówki. Po wejściu na pokład samolotu do Australii, zostawiła za sobą rodzinę, przyjaciół, a także większość majątku, który - jak wierzyła - będzie na nią czekał aż do dnia powrotu do Chicago. Nie posiadała jednak własnego auta ani większości odłożonych przez nią i zmarłego małżonka pieniędzy przez wgląd na fakt, że jego konto zostało zamrożone, a jej nie pękało w szwach. Los nie kosztował jej wiele, więc kupiła jeden, a po upływie dwóch tygodni otrzymała informację o wygranej jednej z nagród pobocznych. Nie było to coś czego oczekiwała, jednak i tak ucieszyła się, że udało jej się coś pierwszy raz w życiu wygrać. W ostatnim czasie niewiele miała takich chwilach radości, więc nie zamierzała kręcić.
Nie bardzo wiedziała z kim mogła udać się na ten cały kameralny pokaz dzieł kina niezależnego. Jakimś cudem przeoczyła także wzmiankę o tym, że owe dzieła miały mieć romantyczny wydźwięk, wierząc, że to po prostu zwykły pokaz; bez żadnych udziwnień. Wiedziała już, że August tego dnia pracował i w zasadzie nie chciała go kłopotać - i tak robił dla niej wiele. Pomyślała jednak o grahamie, którego znała co prawda niezbyt dobrze ale wciąż utrzymywała, że winna mu była podziękowania za podwózkę i pomoc. Zaryzykowała i wysłała mu smsem luźną propozycje wspólnej wycieczki do Port Douglas. Zarzekła się też, że opłaty dotyczące choćby paliwa były po jej stronie - reszta należała do organizatorów konkursu.
Jako, że był to kameralny pokaz, uznała, że powinna ubrać coś nieco bardziej eleganckiego aniżeli jeansowe szorty czy sweterek, dlatego z szafy wyciągnęła prostą, czarną sukienkę i buty na obcasie, jednak nie kombinowała zbytnio z fryzura i makijażem. Nie była to przecież randka, a wyjście z nowym znajomym, tak to postrzegała. Nie spieszyło jej się randkować ani flirtować, bo wciąż obowiązywała ją przecież żałobę męża, której przestrzegała. Skąd zresztą mogła wiedzieć, że za miesiąc lub dwa nie wróci do Chicago?
Po około trzydziestu minutach dojechali na miejsce. Auto pozostawili przy wejściu na plaże i uprzednio pozbywając się obuwia, weszli na schłodzony wieczornymi temperaturami piasek. W oddali widziała rozstawioną plandekę na której miały być wyświetlane filmy, więc skierowali się właśnie w tamtą stronę. Ku jej zdziwieniu, skierowano ich na jeden z rozłożonych przed ekranem kocy oraz wręczono im szampanem wraz z koszem poczęstunkowym. Nie tego się spodziewała, a i zmieszanie na jego twarzy dostrzegła.
Nie tego się spodziewałam — odparła ciszej, rozglądając się po reszcie ludzi, zajmujących koce w odległości kilku metrów od nich. Ułożyła obcasy na piasku i nerwowo wypuściła powietrze z ust. Nie bardzo wiedziała jak powinna się zachować, bo miała wrażenie, że mężczyzna miał ją za wariatkę, która pod pretekstem pokazu wciągnęła go w randkę niespodziankę. Nie takie miała intencje. — Przepraszam, to jakaś pomyłka. Jeśli chcesz.. możemy wracać z powrotem — odparła, zastanawiając się czy powinna w ogóle rozsiadać się na kocu — Albo coś przekąsić i napić się szampana — rzuciła niepewnie, nie chcąc też by jedzenie i alkohol się zmarnowały. Co prawda on wypić nie mógł ale zjeść na pewno! Może też puszczą coś ciekawego do obejrzenia?


Graham Flanagan
ballada
marta
donalda, nicholas, milo, sidney, tripp, suzie
dziennikarz — the Cairns Post
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Emerytowany korespondent wojenny, który po śmierci żony osiadł w Lorne na stałe. Obecnie tworzy kontrowersyjne artykuły, a po śmierci bliskich przyjaciół spełnia się w roli nieporadnego ojca.
004.

trust me, it isn't a date
{outfit}
Stwierdzenie, że jego życie przepełnione było pechem, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Podobnie zresztą jak to, że Graham oczekiwał od swojej codzienności czegoś innego i bynajmniej nie zaplanował tego, jak obecnie to wszystko wyglądało. Zaczynając jednak od początku – powrót do randkowania zdecydowanie nie był dobrym pomysłem. Odkąd jego żona zmarła, nie był w stanie pozbyć się wrażenia, że nikt inny nie mógł zająć jej miejsca. Darzył ją uczuciami, jakich nie była w stanie rozbudzić w nim żadna inna kobieta, wiedział to, a jednocześnie powoli zaczynał uginać się pod namowami ze strony najbliższych. Szczególnie upierdliwa była w tej kwestii jego siostra, która sama zdecydowała się zaangażować go w jakieś znajomości z kobietami, obawiając się chyba tego, że jeśli dłużej będzie sam, całkowicie pogrąży się w swoim smutku. Zgodził się, co z jego strony było skrajną głupotą, a o tym przekonał się już chwilę po tym, jak dotarł na miejsce swojej pierwszej randki. Ta skończyła się tak wielką katastrofą, iż obecnie bynajmniej nie myślał o innych. Nie znaczy to jednak, że nie mógł wyskoczyć na kawę z kimś, kto wydawał się sympatyczny. Ot, dzień spędzony bez zobowiązań, jednocześnie mogący przerodzić się w znajomość, którą chciałby zatrzymać w swoim życiu na dłużej. Nad tym jednak dzisiaj się nie zastanawiał.
Wyrwanie się z domu przyjaciół wydawało się dobrym pomysłem. W ostatnim czasie miał na głowie tyle zobowiązań, iż czasu dla siebie zdecydowanie mu brakowało, co, jako wdowiec, momentami też doceniał. Nie był jednak w stanie pozbyć się wrażenia, że zupełnie zawodził w roli przyszywanego ojca, a towarzysząca mu w tej niedoli Care radziła sobie znacznie lepiej. Myśl o tym cholernie go frustrowała, stąd chęć przynajmniej chwilowej ucieczki. Mógł być to zatem jeden z czynników, który popchnął go ku temu, by powiedzieć Portii tak. Bo owszem, wcale nie oczekiwał, że brunetka będzie odwdzięczać mu się za to, że jeden raz podwiózł ją do domu. To naprawdę nie było wiele.
Odebrał ją o wyznaczonej godzinie, nie mając problemu z tym, aby podjechać do Port Douglas. Po drodze starał się podtrzymać rozmowę, jednocześnie dowiadując się na jej temat kilku nowych rzeczy. Szkoda, że to samo można powiedzieć o miejscu, do którego ostatecznie się udali. Gdy dostrzegł to, co zostało dla nich przygotowane, rzeczywiście poczuł się zmieszany, dlatego nie zapanował nad swoim grymasem, nie od razu. Najpierw uważnie przyjrzał się stanowisku, które mieli przed sobą, a później kątem oka zerknął na brunetkę. Wnosząc po jej reakcji, nie uważał, aby wcześniej była tego świadoma. Zatem nie, nie podejrzewał jej o niecne zamiary. - Bez obaw, ja też nie - wspomniał, nie chcąc jednak wprawiać jej w zakłopotanie, dlatego prędko pokręcił głową. - Nie ma potrzeby. Dostaliśmy alkohol, jedzenie, samo miejsce też powinno być całkiem wygodne. Chcesz to wymienić na drogę powrotną w aucie? - zapytał, starając się robić dobrą minę do złej gry. To, jak prezentowały się okoliczności, nie musiało wcale przesądzać o tym, że nie spędzą miłego wieczora w koleżeńskiej atmosferze, prawda? Jeśli się postarają, wcale nie będzie niezręcznie. - No, chyba nie zmusisz mnie do tego, żebym cię namawiał, co? - zagaił i skinął głową w stronę koca. Sam usadowił się na nim i posłał jej nawet łagodny uśmiech, w ten sposób chcąc dać jej do zrozumienia, że nie musiała czuć się zmieszana. Bądź co bądź, to wyjście mogło okazać się całkiem miłe.

ODPOWIEDZ