Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Od dawna odgrywał rolę tego, który tłumaczył Divinie wprost wszystkie zagmatwane i niejasne słowa Nathaniela. Obecnie znów spadały na niego grady pytań, a chociaż w najmniejszym stopniu nie miał ochoty zajmować się w tamtej chwili relacjami łączącymi Norwood z Hawhtornem, to z dwojga złego wolał dyskutować o tym, niż wkurwiać się na pulsujący ból i niespełniony rewanż.
- Oczywiście, że nie... Może być zawiedziony, że go nie słuchasz i narażasz siebie chociaż wielokrotnie ci mówił, że grozi ci niebezpieczeństwo, ale nie skrzywdzi ciebie. Zobacz sama ile zrobił by ciebie ocalić i jak zachowuje się odkąd pojawiłaś się w jego domu. Jest popieprzony, ale ty jesteś jego słabością, rozumiesz? I nie tylko on sam o tym wie, a też inni. Dlatego chce ciebie chronić - wyrzucił, nim musiał na kolejnych kilka sekund przyłożyć sweter do nosa, bo krew ponownie zaczęła ściekać po jego wargach. - No, akurat sprawiedliwości w tym świecie nie ma, ale to inna sprawa... Już wiesz co się stanie jak znów odstawisz mi taki numer, Viny - dodał, bardziej stanowczym tonem i zerknął w jej kierunku. - Jest, ale potrzebujesz czasu by to zrozumieć - burknął, bo dla niego nic już nie mogło zmienić faktu, że miał złamany nos i zszargane nerwy, zarówno dzięki Nathanielowi jak i Divinie.
Nie skomentował jej kolejnych słów, a gdy zadeklarowała, że nie pozwoli więcej go skrzywdzić, uśmiechnął się delikatnie. Dobrze wiedział, że nie będzie wstanie dotrzymać tej obietnicy, tym bardziej, że gdy nadejdzie zła godzina to on nie pozwoli skrzywdzić jej, a nie odwrotnie. Wolał więc nic nie mówić, tylko zacisnął mocniej palce na jej drobnej dłoni.
- Tak, musieliśmy go zostawić - tutaj akurat się zgadzał z nią w stu procentach i chociaż czuł do niej także swego rodzaju żal, to wolał aby została z nim, niż odstawiła coś głupiego. Koniec końców czuł się odpowiedzialny za to w jakiej znajdowała się sytuacji, bo troszkę nią także manipulował tak, aby dzięki chronieniu jej, być bliżej Hawhtornme'a.
Z niemałym zaskoczeniem obserwował jak Divina podchodzi do niego, a na jej twarzy nie maluje się żadna obawa. Zupełnie jakby nie pierwszy raz miała do czynienia z takim urazem i nie robiło to na niej większego wrażenia.
- Wiem - mruknął, bo on także nie pierwszy raz miał złamany nos. Zaraz jednak zaspokoił swoją ciekawość, bo Norwood wyjaśniła mu skąd wie jak ułożyć palce i co robić. - Miałaś przejebane życie z tym starym - burknął, bo naprawdę współczuł jej tego co doświadczyła. Jednak nie na tym się skupił, a na kolejnym pytaniu zadanym przez Divinę. Otworzył szczerzej oczy, nie dowierzając najpierw w to, że w ogóle zapytała o bieliznę Pearl, a potem w to, że wątpiła w jego wierność. Nim jednak odpowiedział, syknął głośno, chcąc złapać się za nos, ale Divina zdążyła już przyłożyć tam własną dłoń trzymającą jakiś materiał. - Oczywiście, że Pearl, a kogo miałaby być? - Odpowiedział pytaniem, po czym przez kilka sekund spoglądał na pochylającą się nad nim Divinę. - Nieładnie, że podejrzewasz mnie o romanse na boku, Viny - dodał niby groźnie, ale kącik jego ust uniósł się lekko ku górze. - Swoją drogę będzie tutaj niedługo, więc lepiej, abym był w lepszym stanie niż obecnie, żeby jej nie martwić - wyjaśnił, tak zapobiegawczo, aby przygotować Norwood na wizytę blondynki.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Poza tym, że czuła się źle w odniesieniu do Nathaniela i zostawiania go samego, drugim doskwierającym jej uczuciem był właśnie ten zawód ze strony Jaspera. Nawet jeśli niewyczuwalny, Divina nie miała złudzeń, że dostrzegał w jej zachowaniu winy. Wolałaby jednak odpowiadać za czyny, które bezpośrednio wynikały od niej, bo nikt nie powinien być bity za to, że poszła na spacer.
- Widzę ile dla mnie zrobił. Dlatego to wszystko jest jeszcze trudniejsze - przyznała mu rację, bo taka była prawda. Była świadoma tego, że jej nie skrzywdzi, dlatego też zapytała go o to, stojąc z nim twarzą w twarz. Wiedziała ile dobrego dla niej zrobił i nagle też... zamiast być teraz u siebie w chatce w lesie, czuła się tak, jakby jej dom został z Nathanielem, więc jedyną inną opcją było mieszkanie Jaspera. Kiedy tak naprawdę... miała gdzie wrócić. - Znowu odstawię? Nie zamierzasz rezygnować? - zmarszczyła nos, bo sądziła, że jego praca dla Hawthorne'a jest już skończona, szczególnie, że powtarzał, że chce odejść. - Poza tym... to nic personalnego, ale nie chcę wszędzie chodzić z ochroniarzem - dodała na wydechu, bo miała wrażenie, że nikt nawet nie brał tego pod uwagę. Jakby jej potrzeba była jakąś fanaberią, którą z łatwością mogłaby sobie odpuścić. Zamilkła na jakiś czas, chcąc zapanować nad swoim płaczem. Trochę uspokoiło ją też to, że przyznał jej rację, sam powiedział, że musieli zostawić Nathaniela. Potrzebowała kogoś, kto upewni ją w przekonaniu, że nie zrobiła źle.
- Nie było takie złe... ostatecznie mnie przygarnął, a to nadal lepsze od bycia całkowicie zapomnianą - odpowiedziała na jego słowa, kiedy już byli w jego mieszkaniu. Nauczono ją by nie mówić źle o ojczymie i pewnie dlatego nikt nie wiedział nawet części tego, jak potwornym był on człowiekiem. Mimo wszystko Divina nie była osobą skorą do tego, by się skarżyć i wylewać swoje żale na zewnątrz. Przynajmniej jej próba rozproszenia Jaspera się udała, bo zaraz jego nos był w już lepszej kondycji.
- Nie wiem, w jakich kategoriach mam mierzyć wasz związek. Odmawiasz nazywania tego miłością, ale po twoim mieszkaniu widzę, że... sypiacie ze sobą. Wolałam się upewnić, że nie jestem świadkiem czegoś, co by sprawiło mi przykrość - odpowiedziała spokojnie, nawet jeśli na jej twarzy wciąż znajdował się rumieniec, a ona próbowała udawać, że obok nich na ziemi nie leży biustonosz, pasujący do wcześniej już zauważonej innej części bielizny. - Ale cieszę się, że nie masz romansów na boku - dodała z niemałą czułością ścierając krew w jego twarzy. Była mu winna to, by zadbać o jego stan, a poza tym właśnie w takich zajęciach znajdowała teraz coś na kształt ukojenia. - I tak powiemy jej o wszystkim. Ma prawo wiedzieć, aczkolwiek boję się, że się zdenerwuje - przygasła trochę, świadoma tego, że blondynka będzie mogła skierować swoją złość właśnie na Norwood, ale jednocześnie Divina czuła, że na to zasłużyła. W głowie wciąż miała obraz wściekłego Nathaniela uderzającego Ainswortha.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Zmarszczył lekko brwi, spoglądając na Divinę z lekkim niedowierzaniem. Jak zwykle wszystko przefiltrowała przez swoje osobliwe spojrzenie na świat i najwidoczniej źle interpretowała słowa, które wypowiedział będąc jeszcze u Nathaniela.
- Nie? Po pierwsze z takiej pracy nie da się zrezygnować ot tak, a po drugie nie mógłbym ciebie zostawić, bo przecież sobie nie poradzisz sama - wyjaśnił jak to wyglądało z jego perspektywy i pokręcił lekko głową spoglądając na zagubioną Norwood. Faktycznie żył w przeświadczeniu, że bez jego obecności u boku byłoby jej o wiele trudniej przyzwyczaić się do specyficznych warunków jakie panowały w domu Hawhtorne'a. - Wiem, ale powinnaś. I przykro mi, ale muszę zgodzić się z Nate'm w tej kwestii - dodał zaraz, bo chociaż rozumiał jej podejście to jednak sam czuł obawę o jej życie. Wpakowała się w naprawdę skomplikowaną sytuację i niestety, za to co otrzymała, musi zapłacić.
- Nadal nie rozumiem jak taki człowiek w ogóle zyskał możliwość zaadoptowania ciebie - mruknął, bo w zasadzie nie przyjrzał się głębiej jej historii i chyba powinien nadrobić ten karygodny błąd. Trochę po macoszemu potraktował przeszłość Diviny, skupiając się głównie na ludziach wokół Nathaniela posiadających bogatszą historię. Ostatecznie przecież Norwood sama opowiadała o swoim życiu jak o czym mało porywającym i zachęcającym do zgłębienia. - Przykrość? Byłabyś na mnie zła za romanse na boku? - Zaczepił ją, a że było już po wszystkim, odetchnął z ulgą i sam przesunął wzrokiem po salonie, a przynajmniej na tyle na ile było to możliwe w pozycji, w której się znajdował. - Po pierwsze to można z kimś sypiać i go nie kochać, a przy tym być wiernym, tak? - Wyrzucił, bo przecież sam nie do końca wiedział co czuje do Campbell... Owszem czuł wiele i był tego w pełni świadom, ale nie był jeszcze gotów na jakiekolwiek deklaracje. Nie znaczyło to jednak tego, że miał zamiar puszczać ją kantem, póki nie padną między nimi te znaczące słowa. - Jesteśmy razem, zależy mi na niej... Nie wiem, może... Nie ważne - przerwał, bo jednak nawet wobec Norwood nie był jeszcze gotów na wypowiedzenie tych słów. Minęły lata odkąd czuł, że kogoś kocha, a potem i tak wszystko spierdolił myśląc tylko o sobie. Obecnie także kłamał i nie chciał skazywać Pearl na to co zrobił Desiree. - Pewnie się wkurwi, ale przejdzie jej... Wiesz, Pearl bywa wybuchowa - skomentował jej słowa, a jako, że z nosem było już lepiej i krew przestała ciec to po chwili podniósł się, by wreszcie móc zrobić coś z tym mieszkaniem.
- Napijesz się czegoś? Śmiało możesz korzystać z kuchni, a ja tu posprzątam - rzucił, po tym jak złapał za jakieś ręczniki i płyn, aby przetrzeć stolik. Trochę pokręcił się tu i tam, ostatecznie wrzucając swoje i Pearl ubrania do sypialni, a kilka minut później salon przestał wyglądać jak sceneria filmu erotycznego. - Gdzie byłaś tak w ogóle? - Zapytał, gdy z zimnym okładem wreszcie usiadł na kanapie i kładąc go sobie na połowie twarzy zerknął w stronę Norwood.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Zaskoczyło ją jego wyznanie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Tylko, że przez to też mógł się narażać, a ona nie chciała na to pozwolić.
- Nie musisz się czuć za mnie odpowiedzialny, Jasperze... mam dwadzieścia pięć lat - przypomniała mu, bo chociaż było to miłe, ta świadomość, że ktoś ją poznał i zależało mu na niej, to samolubnie byłoby, gdyby z tego przesadnie korzystała. Zaraz też nieco spochmurniała, bo to co powiedział, niekoniecznie było tym, co chciałaby usłyszeć. - Myślałam, że teraz nie będziesz skory stawać po jego stronie - zauważały dość cicho, co w zasadzie było odzywką raczej nie w jej stylu. Sama siebie tym delikatnie zaskoczyła. Kiedyś... podobne słowa nie przeszłyby przez jej gardło, ale na przestrzeni ostatnich tygodni tak wiele się zmieniło.
- Na początku był całkiem dobry... miałam wtedy nawet macochę i interesowała się nami opieka... ale jednak szybko przestało im się opłacać dojeżdżanie aż tutaj, by potem przebijać się przez gęsty las - wyjaśniła swobodnie, bardziej skupiona na jego twarzy, niż na wracaniu wspomnieniami wstecz. Faktycznie umniejszała swojej historii, bo zwyczajnie wątpiła, aby ta mogła kogoś zainteresować. No i może też mimo wszystko... było jej wstyd o tym mówić, kiedy ostatnio się żaliła... usłyszała, że to grzech mówić źle o swoich rodzicach. - Potępiałabym twoje zachowanie... zezłoszczenie mnie nie jest łatwe - poprawiła go, marszcząc odrobinę nos. Zaraz skrzywiła się nawet bardziej, słysząc wyjaśnienia, które tak daleko leżały od tego, w co nauczono ją wierzyć. - Nie wiem... jeśli kogoś nie kochasz, to co ciebie przy nim trzyma? Bo jeśli tylko pokusy seksualne, to czy naprawdę jesteś wierny? Zawsze może się znaleźć ktoś bardziej kuszący - zauważyła, starając się mówić miarowo i bez zdradzania, że odrobinkę ją to krępuje. Tylko odrobinkę, bo z drugiej strony... była ciekawa. Wiedziała, że jej sposób myślenia jest ograniczony, kiedyś kompletnie jej to nie przeszkadzało, bo żyła sama na uboczu, ale teraz za sprawa Nathaniela, w jej życiu pojawiło się sporo osób, a każda z nich zdawała się wiedzieć o świecie i emocjach znacznie więcej, niż Divina. - Ważne - poprawiła go delikatnie i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, chociaż nadal było widać, że sytuacja z Nathanielem ją przygniata. - Cokolwiek czujesz, jest to ważne. Poza tym... jeśli już musicie grzeszyć, to robiąc to z miłości, Bóg wam odpuści - podsumowała i znów zrobiła coś, co do niej nie pasowało. Puściła mu oko, jakby świadoma była, że nie szczególnie interesuje go to, co Bóg o nim sądzi. Nauczyła się tego od niego i Nathaniela, czasem mrugali do niej i też chciała spróbować. - To może dlatego tak dobrze dogadują się z Nathanielem... oboje są porywczy - wypowiedzenie jego imienia na głos sprawiło, że z miejsca przestała mieć ochotę na kolejne luźniejsze tematy. Pomachała więc tylko przecząco głową, kiedy zaproponował coś do picia i gdy nie patrzył, pomogła mu nieco w sprzątaniu. Dzięki temu też łatwiej jej było odciąć się od wracania wspomnieniami do gangstera.
- U Richarda na herbacie, a potem u siebie w domu. Mój stary znajomy obiecał mi pomóc z wybitą szybą i rzeczywiście ją wstawił - wyjaśniła, chociaż jeśli o nią chodziło, chętnie zachowałaby dla siebie cele swoich dzisiejszych eskapad.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie miała pojęcia jak cholernie czuł się za nią odpowiedzialny. Jak obawiał się tego, że po wszystkim może spotkać ją jakaś kara, albo niesprawiedliwość. Dlatego za wszelką cenę pragnął, aby nie stała jej się krzywda, aby nie była w nic wmieszana i aby po całym tym koszmarze, miała szanse na normalne życie. Z drugiej strony wiedział, że będzie nim rozczarowana, a złamane serce przez lata może napełniać ją goryczą. Jednak tą cenę gotów był ponieść w zamian za dopadnięcie Hawhtorne'a.
- To nie ma znaczenia ile masz lat, Viny. Tak to już działa jak ci na kimś zależy - odparł świadom pełnej powagi tych słów. - Lojalność i posłuszeństwo w świecie, w którym żyję z Nathanielem jest bardzo istotne. Może kiedyś to pojmiesz - dodał, trochę mącą jej w głowie, trochę chcąc, aby zapamiętała te słowa, gdyby przypadkiem przyszło jej rozmawiać o nim z Nate'm.
- A co się z nią stało? Z twoją macochą? - Dopytał, będąc naprawdę ciekawym tego jaką przeszłość skrywała. Zresztą chciał też, aby chociaż na jakiś czas jej myśli koncentrowały się na czymś innym, niż rozwścieczony Hawthorne. - Potępienie brzmi groźnie - zakpił, bo oczywiście, że nie ruszały go to jej opowieści o Bogu. - Viny, ale tutaj nie chodzi tylko o seks - wyjaśnił, bo ewidentnie Norwood miała dość ograniczony pogląd na sytuację. - Zależy mi na niej, tak jak tobie na Nathanielu. Mówiłem ci już to. Tylko, że przy tym lubimy z Pearl się dobrze bawić i pewnie sama niebawem to zrozumiesz - dorzucił, a skoro ono mogła go torturować swoimi wstawkami o religii, on mógł zawstydzać ją sięgając po bardziej lubieżne tematy.
Jednak, gdy wspomniała o grzeszeniu z miłości i jeszcze na sam koniec puściła do niego oczko, nie wytrzymał. Parsknął cicho śmiechem, a że trzymała nadal ręce przy jego nosie to uderzył w nie, pochylając się na przód, przez co syknął z bólu. Nie umniejszyło to jednak rozbawieniu jakie poczuł.
- Nawet jakbyśmy grzeszyli z miłości to Bóg nam nie odpuści tego jak grzeszymy - oznajmił, starając się zachować powagę, ale nie potrafił. Dopiero po jakimś czasie odetchnął głośniej i spojrzał na Divinę, będąc nieco poważniejszym. - Jest dobrze, okej? Coraz lepiej. Niech ci to wystarczy - wyznał, kończąc tym samym temat swojej miłości do Pearl, bo ten jeszcze w pełni nie wykrystalizował się w jego głowie, a więc nie potrafił o nim mówić. - Może, ale wątpię, aby tylko o to chodziło, Viny - skomentował, nie wchodząc w szczegóły, bo faktycznie nadal drażniło go to, że nie znał łączącej Nathaniela i Pearl historii.
- U Dicka? - Oczywiście, że nie umiał nie zareagować naturalnie na wspomnienie o Remingtonie. Tym bardziej, że po ostatnich rozmowach na jego temat, nawet jak człowieka nie znał, nie umiał podchodzić do niego bez rezerwy. - Czemu nie napisałaś o tym... I w ogóle gdzie twój telefon? - Kolejne, oczywiste pytanie na jakie wpadł zbyt późnio. - Miło, że ktoś naprawił tę szybę, ale mogliśmy to załatwić wspólnie, a ten strażak... Nie wiem, Divino, ale nie ufam mu - burknął, przez moment nie patrząc w jej stronę, bo zimny okład obecnie spoczywał na środku jego twarzy dając przyjemne ukojenie obolałemu nosowi.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Rzeczywiście nie mogła wiedzieć, jaka była to odpowiedzialność, tak jak nie wiedziała, że jego zaangażowanie w pracę nie wynika z jej osoby, co z chęci dopadnięcia Nathaniela i zamknięcia go w więzieniu. Nawet gdyby jej powiedział, to by mu nie uwierzyła. Nie uwierzyłaby, że nie jest wcale jak członek rodziny, tylko podstępna żmija, szukająca informacji. Nigdy nie umiałaby tak na niego spojrzeć.
- W świecie, w którym ja żyję, Bóg dał ludziom wolną wolę, Jasper - odpowiedziała jedynie, bo chociaż przejawiała niezwykłą pokorę, ten jeden raz wcale nie chciała ustępować. Nie potrafiła, a przynajmniej nie w tym momencie.
- Odeszła od nas... Jak opieka przestała robić naloty, oboje zaczęli dużo pić, ona chyba nigdy nie chciała być matką, chyba z pieniędzy na mnie mogli razem się utrzymać, ale kiedy uznała, że to za mało, to odeszła... no, a poza tym pan Reed nigdy nie był zbyt wierny... często sprowadzał do domu różne kobiety - wyjaśniła, zdając sobie sprawę z tego, że od lat nikomu o tym nie mówiła. Próbowała się kiedyś żalić zakonnicy, która nauczyła ją grać na organach. Właśnie wtedy spotkała się z jej dezaprobatą i w obawie, że już nigdy nie dostanie na plebanii ciepłego posiłku, postanowiła już nie narzekać na ludzi, którzy ją przygarnęli. Nauczyła się mówić o wszystkich dobrze, niezależnie od tego, jaki wkład mieli w jej życie. - Nie porównywałabym was do mnie i Nathaniela... my mimo wszystko żyjemy w zgodzie z boskim prawem - odpowiedziała od razu, teraz mając do siebie lekkie pretensje, bo o dziwo to ona zaczęła ten temat, jednak niespodziewanie nabrał on tempa, za którym trudno jej było nadążyć. Uwagę o tym, że miałaby to zrozumieć niebawem, strategicznie puściła mimo uszu, przykładając chłodną dłoń do rozgrzanych polików. Przynajmniej jego parsknięcie nieco poprawiło jej humor, wolała go rozbawionego, niż złego.
- Nie rozumiem... dlaczego miałby wam nie odpuścić? Bóg jest miłosierny i uczy, by kochać bliźnich - wyłożyła, jak ona to widziała, teraz już nie rozumiejąc co tak bawiło Jaspera, ale wolała uważać, by drugi raz się przez tą wesołość nie uderzyć. - To dobrze... po prostu wam kibicuję - wyjaśniła, ale zaraz skrzywiła się odrobinę, przekrzywiając głowę do boku. - To o co jeszcze chodzi? - zagadnęła, nim zdążyła się ugryźć w język.
- Mówiłam, że zostawiłam liścik... a poza tym odwiedziłam go spontanicznie. Wziął ślub i planuje wziąć jeszcze kościelny, zaprosił mnie i pozwolił mi wziąć Nathaniela... to był miły dzień, dopóki - ucięła, znów widząc wściekłego Hawthorne'a miażdżącego nos Jaspera. Aż zrobiła się blada, a jej spojrzenie nieco mętne. Trochę machinalnie sięgnęła do kieszeni po telefon i skrzywiła się. - Bateria się wyczerpała - zauważyła, nie pamiętając kiedy ostatnio go ładowała, z resztą dla niej nie było to takie istotne. - A gdyby tobie ktoś wybił szybę, załatwiłbyś to sam, czy wspólnie ze mną? - zapytała na wydechu, patrząc na niego z góry, bo w przeciwieństwie do niego nadal stała. - Nie ufasz mu, bo Nathaniel za nim nie przepada, ale każdy ma prawo popełniać błędy i każdy zasługuje na przebaczenie - wyjaśniła zaraz, bo taka właśnie była. Nikogo nie skreślała, nigdy.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Starał się jak mógł zachować dobrą minę do złej gry, ale powoli kończyła mu się cierpliwość. Tym bardziej, że ze swojej strony wyjaśnił Divinie o co chodzi. Reszta leżała w gestii Nathaniela.
- No wiesz, ale boskie prawo nie sięga tam, gdzie rządzi Nathaniel. Chcesz mieć pretensję to idź z tym do niego. On powie ci to samo - burknął, bo nie chciał dyskutować z Diviną na temat jej ochrony. Bądź co bądź, właśnie przez jej bunt skończył ze złamanym nosem.
- Przykro mi to słyszeć, Viny... Nie zasłużyłaś sobie na takie dzieciństwo i aż... Wiesz, zwykle dzieciaki z takich domów źle kończą, a ty jesteś dobra i porządna. Nawet jak nieco nawiedzona, ale chyba w tym wypadku ta religia nie wyszła ci na złe - wyznał, pozwalając sobie na sporo szczerości, ale nie pierwszy raz w rozmowie z Diviną był bardzo dobitny. Zresztą zdążył się już przekonać o tym, że sama Norwood swojej odmienności była świadoma, a on nie miał zamiaru utwierdzać jej w przekonaniu, że totalnie się myli. - Viny... Viny... - Powtórzył dwukrotnie spoglądając na nią wymownie. - Już ze sobą śpicie. Tak wiem... - Uniósł dłoń, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Tylko śpicie, ale nie oszukuj siebie samej. Nathaniel nie będzie ciebie wiecznie tylko trzymał za rękę. To tak nie działa - dodał zaraz, mając nadzieję, że już wcześniej sama o tym myślała i nie uświadomił jej jako pierwszy. - Dlatego mogę powiedzieć, że mamy podobnie - zakończył.
Nie chciał podśmiewywać się z tych bogobojnych wypowiedzi Norwood w nieskończoność, ale nie potrafił powstrzymać rozmawiania, gdy w kontekście jego i Pearl używała takich określeń. Tym bardziej, że w głowie miał wspomnienia z ich wczorajszej nocy, która po odkryciu przez blondynkę kajdanek, stała się niezwykle intensywna. - Tego jak my się kochamy na pewno nie zawarł w swoim programie nauczania - rzucił, ponownie z trudem panując nad rozbawieniem, ale ostatecznie tylko uśmiechnął się szeroko.
- Nie było listu - burknął, bo gdyby go odnalazł byłoby inaczej. Może, w każdym razie nic w pokoju Diviny się nie znajdywało. - Wziął ślub? O proszę... A to ciekawy news - skomentował, na moment tracąc wątek, bo jeszcze jakiś czas temu Dick wydawał mu się wolnym duchem, któremu daleko do takich poważnych kroków jak małżeństwo. - Nie wiem, czy Nathaniel z tobą pójdzie. Nie pała do tego Dicka sympatią -mruknął, a gdy Norwood stwierdziła, że jej telefon się rozładował. Westchnął, kręcąc oczami. - W sypialni, obok łózka leży ładowarka. Podłącz go - oznajmił, bo przecież Nathaniel pewnie będzie do niech dzwonił, a Jasper nie miał zamiaru robić za sekretarkę jak zacznie dobijać się na jego telefon. - Mówiłem, że nie będę o tym już rozmawiał - skrócił, na jakiś czas chcąc odciąć się od tego tematu, póki Natahniel tego nie ogarnie. - Słyszałem o nim niepochlebne słowa nie tylko od Hawhtorne'a, ale... Nie moja broszka. Chociaż ciekawi mnie czemu tak za sobą nie przepadają - rzucił, po czym przekręcił lekko głowę, aby znów spojrzeć na Norwood. - Ale ty wiesz czemu - dodał, dostrzegając na jej twarzy ten moment zawahania. Zupełnie jakby w pamięci odszukiwała chwili, w której między tymi mężczyznami zadziało się coś, w co i ona sama była wmieszana.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nic już nie odpowiedziała, sznurując usta. Wcale nie chciała mieć pretensji, ale nie potrafiła też tak po prostu tego przyjąć.
- Myślę, że miałam dużo szczęścia... głównie w kościele mnie karmili i dzięki niemu mam w ogóle pracę - przypomniała, bo ona naprawdę była wdzięczna. - Nie powinno ci być więc wcale przykro... jak sam zauważyłeś, nie skończyłam źle - uniosła na moment kącik ust. Bo właśnie taka była. Postrzegała to wszystko przez pryzmat pozytywów, byleby nie popaść w obłęd, gdy przytłoczy ją żal. W jej głowie znów przewinęło się parę obrazów z przeszłości, ale jednak ten dość intymny temat, jaki został narzucony ich rozmowie, szybko kazał jej wrócić do tego, co tu i teraz. - Jak już mówiłam, jestem dorosłą kobietą, wiem jak to działa - wcale nie wiedziała, miała wrażenie, że mówi o czymś, o czym nie ma pojęcia, ale wstydziła się do tego teraz przyznać. - Ale może będzie chciał robić wszystko po kolei... - zauważyła, już nieco mniej pewnie. - No, a teraz... teraz jesteśmy tak skłóceni, że nawet nie wiem, czy jeszcze będzie chciał koło mnie zasnąć - chciała dodać to spokojnie, ale myśl, że to by się miało nie powtórzyć... była naprawdę ciężka. Jakby wywoływała w jej klatce piersiowej autentyczny ból. - Kochamy się! Powiedziałeś kochamy! - złapała go za słowo w niezwykle impulsywny jak na siebie sposób. Aż podskoczyła. - Tak, Jasper... wiem, że to termin określający współżycie, ale... mogłeś użyć innego słowa, jednak zdecydowałeś się na takie - była z siebie naprawdę zadowolona i na moment, na jej wymęczonej płaczek i bólem twarzy, pojawiło się jakieś pozytywne uczucie. - Poza tym nie rozumiem co masz na myśli - to tak swoją drogą. Wierzyła jednak, że co się za jego słowami nie kryło i tak sprawi, że Bóg im odpuści te winy.
- Niemożliwe, żeby zniknął - kwestia liściku nieco ją męczyła, bo przecież go zostawiła. Skinęła jeszcze głową na pytanie o ślub, bo przez chwilę bardziej zajmowała ją sprawa zaginionej notatki. Dopiero po chwili znów na niego spojrzała. - Jeśli nie będzie chciał, to pójdę sama... podobała mi się myśl, że mogłabym go gdzieś zaprosić, ale teraz... po tym, co się dziś wydarzyło, nic już nie jest takie same - przyznała markotnie i przysiadła na siedzeniu, nieco kuląc ramiona. - Teraz może być chyba wyłączony - mruknęła, bo dopiero co usiadła i przygnębienie wzięło górę na tyle, aby nie myślała aktualnie o telefonie. Jeszcze bardziej się zgarbiła, gdy tak ukrócił jej pytania. Znów zaczęła coraz intensywniej myśleć o tym, co miało miejsce przed domem Nathaniela. - Być może wiem... ale cokolwiek by nie stało za tym powodem, każdy zasługuje na kolejne szanse - wykręciła się nieco, bo Jasper nie poprosił by mu powiedziała, a ona czuła, że podobnie jak Nathaniel, te informacje zasiałyby w nim negatywne emocje. Tych miała naprawdę sporo i była zmęczona, ale z Ainsworthem było już lepiej. Dlatego też wstała i poprawiła spódniczkę. - Potrzebujesz odpoczynku... jeśli nie masz nic przeciwko, pójdę do kościoła, żeby sobie wszystko przemyśleć - powiedziała to głównie z grzeczności, uznając, że stary dobry sposób na radzenie sobie z problemami, sprawdzi się teraz najlepiej. No i mimo wszystko... wprosiła się tutaj do Jaspera, gdy powiedział, że z nim pojedzie.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Zauważył, że Divina podchodziła do swojej przeszłości ze spokojem i zrozumieniem, a chociaż w Jasperze narastała frustracja i poczucie niesprawiedliwości to jednak podziwiał Norwood za postawę jaką przybierała. Nie chciał więc wpajać jej jakiś negatywnych emocji, bo może dobre było to jak sama widziała swoją historię i nikt nie miał prawa jej tego odbierać.
- Ta jasne... Na bank poczeka do ślubu z seksem - prychnął, bo chyba ktoś musiał sprowadzić Divinę na ziemię. Nawet jak ten jej związek z Nathanielem póki co opierał się na jakiejś mistycznej duchowości to jednak przyjdzie moment, w którym ich ludzka natura także zacznie dopominać się o swoje. - Jak mu wybaczysz to myślę, że tak... Wyglądał na załamanego, gdy mu się sprzeciwiłaś. Więc to ty rozdajesz karty, Viny - wyjaśnił jak w jego oczach wyglądała tamta sytuacja i może nieco chciał tym samym podbudować Divinę, bo jeśli od kogoś cokolwiek zależało, to raczej od niej.
Gdy złapała go za słówko w pierwszej chwili rzucił jej wymowne spojrzenie, po czym już miał otworzyć usta, aby wyjaśnić jej w jakim kontekście go użył, ale ubiegła go i tym samym sprawiła, że ponownie zamilkł. Spoglądał przez moment w jej kierunku z dość niejednoznaczną miną, po czym pokręcił lekko głową na boki.
- Nie wiem, może, okej? To jeszcze nie czas na takie rozmowy. Nie naciskaj, Viny - burknął, a gdy oświadczyła, że i tak nie wie o co mu chodziło z tym co miał na myśli, po prostu się zaśmiał. - I niech tak pozostanie - zakończył ten wątek, bo jednak dość już było gorszenia Diviny jak na jedną rozmowę.
- A jednak go nie było. Może chciałaś go napisać, ale zapomniałaś - oznajmił, bo przeszukał dokładnie całe pomieszczenie i niczego nie odnalazł, a nie był kretynem, który przegapiłby taki dowód. - Nie sądzę, aby puścił ciebie sama, a jak już i tak dostaniesz obstawę, albo jego ludzie będą kręcić się wszędzie wokół - wyłożył to jak ewentualnie widział samotny pobyt Diviny na weselu Remingtona. Swoją drogą nadal nie mieściło mu się w głowie jak w tak krótkim czasie, ten człowiek dokonał tak istotnej zmiany w życiu. - Nathaniel będzie do ciebie dzwonił. Jak się nie dodzwoni, będzie dzwonił do mnie, a ja chciałbym nie uczestniczyć w waszych związkowych problemach jako mediator - oznajmił dość dobitnie i dokładnie, bo naprawdę wolałby nie musieć myśleć o łączącej tę dwójkę relacji przez cały wieczór i noc. - Mhmmm... Rozumiem, że nie chcesz, abym ja wiedział? - Zapytał, bo już po jej minie wywnioskował, że ten temat wcale jej się nie podobał.
Jemu natomiast nie spodobało się to co usłyszał, gdy Divina ponownie wstała z kanapy. Aż sam się podniósł, z cichym stęknięciem, i oparł jednym przedramieniem o kolano, a drugą ręką w ostatniej chwili złapał okład, który zsunął mu się z twarzy, gdy oderwał się od oparcia sofy.
- No chyba ciebie popieprzyło, Viny - rzucił, nim pomyślał jakich słów użył, ale na litość... Miał złamany nos, a dopiero przy tym gwałtownym ruchu poczuł, że i żebra go bolą, bo po kopnięciu w brzuch dopiero po pewnym czasie zaczęło mu się robić zaczerwienienie na skórze. Oberwał za to, że Divina urządziła sobie prywatny spacer po Lorne Bay nikogo nie informując i narażając się na niebezpieczeństwo, a teraz ona jak gdyby nigdy nic ponownie miała zamiar gdzieś sobie pójść. - Siedzisz tutaj ze mną i nigdzie się nie ruszasz. Po pierwsze sama musisz odpocząć, po drugie ja nie mam ochoty nigdzie się szlajać, a po trzecie obiecałem, że będę ciebie chronił, więc będę to robił - mruknął, gromiąc ją spojrzeniem. - Viny, pamiętasz co mówiłem o tym, że jesteś słabym punktem Nathaniela? I, że inni też o tym wiedzą? - Spytał, po czym odczekał kilka sekund, aby miała czas na przeanalizowanie jego słów. - Z chęcią by ciebie wykorzystali, aby się do niego dostać. Skrzywdzili, porwali cokolwiek... Dlatego potrzebujesz ochrony. Dlatego ze mną siedzisz i dlatego nie pójdziesz teraz do żadnego kościoła - zakończył, po czym zmęczony tym monologiem, bólem głowy i żeber, znów opadł na kanapę, wzdychając przy tym głośno, a zimny okład ponownie wylądował na jego twarzy. - Siadaj tu - burknął, już na nią nie patrząc, ale mając nadzieję, że nie będzie to konieczne i Divina go posłucha.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Skrzywiła się o wiele bardziej, słysząc to jego dość bezpośrednie stwierdzenie.
- Jasper! - aż go skarciła, a było to dla niej rzadkością. - Nathaniel niczego nie pospiesza, daje mi przestrzeń i... - i zdawała sobie sprawę, że go broni, a przecież miała być na niego zła, szczególnie teraz, gdy rozmawiała z mężczyzną, którego Hawthorne pobił. Gdy to do niej dotarło, przerwała natychmiast i zawiązała usta. - Ja rozdaję karty? - to ją szczerze zainteresowało. - Trzymanie w sobie urazy to duży grzech... a ty mu wybaczysz? Chciałabym, żeby ciebie przeprosił - podzieliła się z nim tym, o czym myślała. Nie chodziło tylko o Jaspera, ale o to, że przeprosiny... dobrze wpłynęłyby na samego Hawthorne'a, a Divina nie musiałaby się aż tak martwić o jego udręczoną duszę.
- Dobrze, przepraszam, nie chciałam ciebie maglować - przyznała szczerze. - Po prostu... czasem myślę o nas, jak o rodzinie i chciałabym, żeby tak już zostało - trochę wstydziła się o tym mówić, bo co też ona wiedziała o więziach rodzinnych? W dodatku rozmawiała z człowiekiem, który okłamywał ich wszystkich, miała też na myśli człowieka, który był przestępcą i kobietę, która planowała morderstwo z zemsty. Divina nawet w najmniejszym stopniu nie pasowała do tej trójki, ale jakimś cudem uważała ich za swoich bliskich.
- Nie jestem obłąkana. Napisałam na pewno i zostawiłam go na łóżku. Widocznie ktoś inny musiał go znaleźć - nie spodobało jej się insynuowanie, że nie napisała notatki. - Nie chciałam zostawiać was bez informacji - dodała wyraźnie, by podkreślić, że na pewno napisała do nich wiadomość. - Podobno to ja rozdaję karty... wiesz, jakie to dziwne? Dosłownie umarłam i obudziłam się w świecie, którego nie rozumiem - zmarszczyła nos wzdychając przy tym ciężko. - Chciałam pójść tam z nim. Ty i Pearl też będziecie zaproszeni - dodała, chociaż to raczej o Pearl Richard mówił, ale Divina wątpiła, aby blondynka zabrała kogoś innego, niż barmana. - Póki co jeszcze nie jestem gotowa z nim rozmawiać - przyznała, a w myślach przez dłuższą chwilę ważyła słowo "związek". Nie nazywała tego jeszcze ani razu... Nathaniel też nie. Może w innych okolicznościach by się uśmiechnęła, ale teraz wszystko było trudniejsze, niż zwykle. - To nie tak, że nie chcę, żebyś wiedział, ale obawiam się, że zareagujesz tak, jak Nathaniel - odpowiedziała w ten sposób, czując, że faktycznie powinna dać mu już wytchnienie. Tylko, że jej próba wyjścia zakończyła się pewnego rodzaju wybuchem, przez który prosta niczym strona, ponownie usiadła na siedzeniu, z którego chwilę wcześniej wstała.
- Nawet jeśli to prawda, skąd mogą wiedzieć, że teraz poszłabym do kościoła? Idąc tym tropem, dlaczego jeszcze nie wkroczyli do twojego mieszkania? - zacisnęła dłonie w pięści, ale siedziała nadal. Mimo, że przez jego uniesiony głos znów poczuła się niepewnie. Rozumiała, że chciał ją chronić, ale ona też czuła potrzebę ukrycia się przed światem i ogarnięcia tego wszystkiego, co się z nią działo. - Nie chcę, żebyś się na mnie gniewał. Potrzebuję sobie to wszystko poukładać - jęknęła, może nawet dodałaby coś więcej, ale aż pisnęła, gdy usłyszała rąbnięcie w drzwi wejściowe. Jedno, drugie, a potem szarpnięcie za klamkę. Serce zaczęło jej walić szybciej.
- Jezu, masz szczęście, że nie zamknąłeś na klucz! - odgłos szpilek na podłodze wypełnił pomieszczenie, a po chwili zobaczyli górę kartonów na zgrabnych nogach. Gdzieś za paczkami musiała być głowa Pearl, ale ona najpierw skierowała się do kuchni, odkładając tam jakąś reklamówkę. - Kupiłam nam chińszczyznę... w opór w zasadzie, ale redaktor mnie wkurwił i muszę odreagować jedzeniem. Dla ciebie mam jakieś ostre obrzydlistwa, ale więcej jest jadalnych klimatów, bo byłam samolubna - kontynuowała, po czym odłożyła kartony dosłownie na ziemię i w końcu się odwróciła, by zrozumieć, że w pomieszczeniu jest i Jasper i Divina. - O... nie spodziewałam się tu ciebie - zaczęła od organistki, ale zaraz jej twarz zmieniła się nie do poznania. - Co ci się stało!? - warknęła natychmiast przemierzając odległość od części kuchennej do kanapy na której siedział Jasper i z miejsca zabrała chłodny ręcznik, by odsłonić jego twarz.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
- I? - I nie potrzebował już więcej odpowiedzi, bo widział po minie Diviny, że ten temat zdecydowanie ją przerasta. Tyle dobrego, że chociaż go rozpoczęli, bo dzięki temu może Norwood spojrzy na swoją relację z Nathanielem z trochę innej perspektywy. - Ty. To on ciebie będzie przepraszał, czy coś - oznajmił, a gdy Divina wspomniała o tym, że chciałaby, aby Nathaniel także przeprosił jego, Jasper zaśmiał się krótko. - Urocza czasem jesteś, Viny. Ja i on dogadamy się na własnych zasadach - dodał, nie wchodząc w szczegóły, bo po co miałby zaprzątać tym główkę Norwood.
Nie wchodził też już więcej na temat swojego związku z Pearl uznając, że wystarczająco wiele powiedział. Tylko ponownie nie powstrzymał lekkiego parsknięcia, gdy wspomniała o tym jak widzi relacje ich wszystkich. Nawet nie wiedział co powiedzieć, bo chociaż było to komiczne, to z drugiej strony zrobiło mu się po prostu żal Norwood i tego jak okropnie samotnie musiała się czuć,. skoro z tej patologicznej zbieraniny jaka ją otaczała, w swojej głowie uplotła coś na kształt rodziny.
- Nie wiem kto i nie wiem jak, ale nic nie było w twojej sypialni - powtórzył raz jeszcze, nie widząc sensu, aby dalej drążyli tę kwestię skoro ich zeznania się nie zgadzały. - Dlatego robię ci za przewodnika, ale cholernie oporna jesteś w naukach, wiesz? - Mruknął, zabarwiając głos nutką rozbawienia, aby rozładować atmosferę, ale słysząc o tym, że i on z Pearl prawdopodobnie będą zaproszenia na jakieś wesele, skrzywił się delikatnie. - Nic mi o tym nie wiadomo, a więc póki co zostawmy to, dobrze? - Zaproponował, nie chcąc też wspominać o niczym blondynce, gdyby przypadkiem wcale żadnego zaproszenia nie otrzymała. - Nie dziwę się, ale to minie - westchnął, odpowiadając jakby od niechcenia, a potem znów skupiając na niej swoje spojrzenie. - A jak Nathaniel zareagował? - Krążył wokół tematu, dopytując się szczegółów, skoro Norwood nie chciała mu zdradzić wprost sedna sprawy.
Zaś on sam szybko zdradził Divinie powody, dla których powinna się trzymać blisko niego i nie wyściubiać nosa z mieszkania, w którym się znajdowali. O dziwo, bez większych pretensji posłuchała z powrotem zajmując miejsce na kanapie.
- Bo na zewnątrz pewnie już stoi auto z ludźmi Nathaniela, a poza tym musieliby wpierw pozbyć się mnie. Nawet jakby im się udało to wokół jest pełno świadków, a ludzie Nate'a szybko by go zaalarmowali. Zaś samotna nie stanowiłabyś żadnego zagrożenia, ani wyzwania - wyjaśnił, obiecując sobie, że na tym koniec robienia za wychowawcę. - Nie gniewam się, ale chcę żebyś przestała kombinować i mi odpuściła, bo widzisz... Jak gdzieś pójdziesz to ja pójdę za tobą, a jakby nie jestem obecnie w najlepszym stanie - burknął, a potem wraz z Diviną spojrzeli w stronę wejścia, a potem bez słowa śledzili poczynania Pearl, która dopiero po kilku chwilach zrozumiała, że na kanapie obok posiniaczonego Jaspera znajduje się także Divina.
- Ał... Ostrożnie - syknął, bo Pearl w dość gwałtownym ruchu zabrała okład z jego twarzy i palcami zahaczyła o jego nos. - Nathaniel mi się stał - odpowiedział nie chcąc od razu zdradzać wszystkiego. - Nic mi nie jest. Dostałem w nos i.. - dopiero teraz lepiej przyjrzał się żebrom, bo wcześniej jakoś nie zwracał na to uwagi. - Jebany, nosi te pieprzone sygnety - burknął dostrzegając zesiniaczone miejsca.
Starał się wyglądać na opanowanego i spokojnego, jakby cała sytuacja była już pod kontrolą, a Pearl po prostu musiała pogodzić się z tym co widziała.
- Doszło do pewnego nieporozumienia, ale już jest okej - wyjaśnił spoglądając na przepełnioną emocjami twarz Campbell i czując, że chyba wcale nie udało mu się przekonać blondynki do tego, że nic wielkiego się nie stało. - Kicia, słyszysz mnie? Jest okej. To tylko kilka siniaków - dodał, zapewniając ją ponownie o tym, że nie powinna panikować i ani słowa nie wspominając o złamanym nosie i niespodziewanej ucieczce Norwood.

Divina Norwood, pearl campbell
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Pokręciła tylko powoli głową na boki, jakby w ten sposób chciała powiedzieć, że nic już na ten temat nie doda.
- Rzadko kiedy to mnie przepraszają - mruknęła też nie jako zaproszenie do dyskusji, ale zwyczajnie się nad tym zastanawiając. - Boję się zostawiać to wam do załatwienia - przyznała zgodnie z prawdą, bo po ich dzisiejszym załatwianiu problemów, naprawdę czułaby się lepiej, gdyby nie zostawali we dwójkę, bez jej nadzoru.
- To dość dziwne... - może dla Jaspera kwestia notatki nie była istotna, ale dla Diviny jak najbardziej. Nie lubiła, gdy ktoś myślał, że kłamała, bo do kłamstwa nie była przecież zdolna. - Chodzi mi o to, że nie zasłoniłam go przez strzałem po to, żeby teraz pełno ludzi pilnowało, abym nie obtarła sobie kolana - mruknęła bardziej pod nosem, niż do siebie. Takie odzywki też kiedyś nie były dla niej normalne, ale może zwyczajnie nie miała ku nim okazji. - Oczywiście - w kwestii ślubu RIcharda faktycznie się zgodziła, bo i tak to nie ona powinna o tym informować, to po pierwsze, a po drugie... nadal było jak przykro. Miała teraz być w domu Nathaniela i zapraszać go, żeby jej towarzyszył, a tym czasem... wszystko się skomplikowało. - Nie będziesz mną zawiedziony? Gdy znów będę z nim rozmawiała? - zerknęła na niego, bo naprawdę się tym przejmowała, ale jako, że Jasper drążył temat Richarda, ponownie odwróciła wzrok, przez moment się wahając. - Wybił mu zęby... dosłownie. No i chyba złamał żebro... - skrzywiła się, bo pamiętała jak okropnie wyglądał Remington po tym ich starciu. Divina też nie wyglądała najlepiej, ale jednak to Remingtona miała przed oczami, a nie siebie.
- Też potrafię o siebie zadbać... - nie wiedziała co innego mogłaby powiedzieć, ale nie chciała wychodzić na dziecko we mgle. - Jeszcze zanim się zjawiłeś, Nathaniel kazał mnie śledzić... wiesz ile razy udawało mi się zgubić jego ludzi w lesie? Był wtedy strasznie wściekły... - dziwne, mówiła o czymś takim, a jednak... mimo wszystko uniosła kącik ust w nieco ponurym, ale jednak uśmiechu. - Szantażujesz mnie teraz, a to bardzo brzydko - wypomniała mu, bo wiadomo, że z uwagi na jego stan, nie chciałaby, żeby gdzieś chodził. Nic więcej jednak nie powiedziała, bo przerwała im blondynka, która zaraz zaczęła przyglądać się Jasperowi, a Divina dokładnie widziała, jak na jej twarzy kwitnie zdenerwowanie.
- Ale za co ci przyjebał?! - warknęła, domagając się informacji. - Nie jest kurwa okay! Nie miał prawa ciebie uderzyć! - rzuciła głośniej, bezceremonialniek patrząc na jego tors. Zaklęła na widok sińców i spojrzała na Norwood. - Widziałaś to? - organistka pokiwała głową w odpowiedzi. - Poproszę o szczegóły - wcale nie brzmiało to jak prośba.
- Poszłam na spacer... a Nathaniel ukarał za to Jaspera - wymamrotała, na co Pearl prychnęła głośno i przeszła kilka kroków w tę i z powrotem.
- Pojadę zataz do niego! - oznajmiła buńczucznie, cofając się do kuchni, w której na blacie musiała zostawić kluczyki od samochodu. - To jest jakaś paranoja! - dodała jeszcze, wyraźnie nabuzowana.
- Pearl, proszę, nie jedź tam - mimo wszystko Divina bałaby się puszczać tam blonynką i chyba Jasper też nie byłby zadowolony z tego pomysłu. W pierwszej chwili Campbell chciała to zignorować, ale potem przyjrzała się organistce, jej zaczerwienionym oczom.
- Pokłóciliście się? - Norwood skinęła tylko głową w odpowiedzi. - Szlag... dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś, Jasper? Mogłam od początku, że nie chcę, żebyś dla niego pracował! Cholerny Hawthorne i jest nie panowanie nad agresją! Mam nadzieję, że siedzi teraz na dupie i boi się, że straci Viny - warknęła ze złością, w ten sposób próbując sobie z nią poradzić, a chociaż Divina to rozumiała, to znów... na myśl, że Nathaniel miałby przez nią rozpaczać, nie poczuła się ani lepiej, ani spokojniej.
- Jasper pozwolił mi tutaj póki co zostać...
- Jak słodko z twojej strony, Jay... masz szczęście, że kupiłam dużo jedzenia, bo być teraz ze swoim złamanym nosem jechał do Kurandy po więcej porcji - burknęła, ale nawet Norwood dostrzegła, że jest wyraźnie przejęta jego stanem. Co chwila zerkała na siniaki i dłonie strasznie jej się trzęsły.

Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ