właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Gdyby mógł sobie pozwolić na pozostanie w jaskini razem z nią, zrobił by to. Nie zostawiłby jej samej w egipskich ciemnościach, kiedy na zewnątrz grasował wygłodniały niedźwiedź, jednak musiał sprawnie reagować, by zagwarantować im odrobinę światła i ciepła. Była tutaj bezpieczna, bo nie było możliwości by zwierzę dostało do środka, a jeśli martwiła się o niego to zupełnie niepotrzebnie - Fairweather nie narażałby swojego życia, gdyby wiedział, że może skończyć jako potrawka dla miśka. Poczekał aż ten się oddali i z pełną ostrożnością, oddalił się od jaskini by nazbierać drewna na opał jeszcze zanim ciemność ograniczy mu widoczność.
Przecież musiałem się oddalić by nie ściągnąć uwagi niedźwiedzia, który wciąż kręci się nieopodal jaskini w której jesteśmy. Poza tym to nie tak, że wychodzę i od razu za zakrętem, czeka na mnie gotowy stos pociętego drewna, gotowego do rozpalenia ogniska — wyjaśnił, bo najwyraźniej dziewczyna myślała, że udał się na przed wieczorną przebieżkę. Rozumiał jej sfrustrowanie, jednak przecież nie będzie jej w kółko tłumaczył dlaczego zeszło mu nie pięć minut, a dziesięć. Podziękuje mu, gdy przyjemne ciepło będzie ogrzewało ją przez cała noc. — Być może ale i tak powinniśmy tu przenocować. Nie mamy tu co prawda najlepszych warunków ale za moment, na zewnątrz zapanuje totalna ciemność. Nie znamy drogi do domu, a na zewnątrz kręci się dzikie zwierzę — dodał, nie oczekując zgody z jej strony, bo czuł, że jako mężczyzna, był za nią odpowiedzialny. Uznał, że takie wyjście zapewni im bezpieczeństwo i nie zamierzał ryzykować nocną przechadzką, która mogłaby spowodować, że oddalili by się jeszcze dalej, bądź wpadli na niedźwiedzia.
Przykucnął w końcu i zajął się pocieraniem patyków, by móc wykrzesać iskrę, która zapłonęłaby na przygotowanym przez brunetkę stosie. Gdy po kilku minutach ciszy i pełnego skupienia, odezwała się, Milo podniósł wzrok z nas patyków, jakby wyrwany z transu.
Przecież wiesz, że musiałem wyjść na zewnątrz. W przeciwnym razie, pochorowałabyś się z zimna, a szczękanie twoich zębów, nie pozwoliłoby mi zmrużyć oka — odparł z rozbawieniem i przysiadł na krótką chwilę na zadku, czując palący ból z łydkach. — Nie przyszło ci chyba na myśl, że mógłbym cię tu zostawić i po ciebie nie wrócić? — zapytał, spoglądając na nią badawczo.
Po kilku chwilach, pocieranie patyków zaowocowało iskierką, która rozpaliła niewielki stosik gałęzi i grubszych patyków, a uśmiech zagościł na jego twarzy. W końcu coś im się udało.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Prychnęła. Mocniej zacisnęła skrzyżowane ramiona, bo nie była gotowa przyznać mu racji. Jego wyjaśnienia w żaden sposób do niej nie trafiały, stanowiły zlepek głupawych argumentów, które – zdaniem Ell – nie były nawet odrobinę rozsądne. Potrząsnęła głową, strącając zmierzwione włosy na plecy.
Odsunęła się na kilka kroków, rozpoczynając bezcelowe krążenie po jamie. Jamie na tyle małej, że zaledwie pięć minut później kamienne ściany zaczęły wirować w jej głowie, zmuszając do zatrzymania się w miejscu. W pogrążających jaskinię ciemnościach coraz trudniej było wypatrzeć ciemną czuprynę chłopaka, za to jego odsłonięte ciało pięknie rysowało się na tle skał. — To było niepotrzebne. A gdyby coś ci się stało? Zostałabym tutaj sama i zjadłby mnie myszy. Albo niedźwiedź — fuknęła, lecz w końcu zbliżyła się do drewnianego paleniska, które wcześniej pomogła ułożyć. — Nie musiałeś zgrywać rycerzyka — dodała, siadając blisko niego. Była już zbyt zmęczona, by kucać; pewnie zaraz straciłby równowagę. Podciągnęła kolana pod brodę, opierając się na nich. Usta wciąż zaciskała w wąską kreskę, lecz wystarczyło, że Milo napiął mięśnie, próbując zawładnąć p ł o m i e n i a m i wykrzesanymi przy pomocy dwóch marnych patyków, by zapomniała o powodzie, przez który zamierzała się na niego śmiertelnie obrazić.
— Nie musiałabym szczękać zębami, gdyś wreszcie porządnie mnie rozgrzał! — zauważyła, znajdując sprytne, s u g e s t y w n e nawiązanie. — Wprawdzie wtedy też nie dałabym ci zasnąć, ale przynajmniej obojgu nam byłoby ciepło. I nie potrzebowalibyśmy ognia, więc nie musiałbyś mnie zostawiać tutaj samej — powiedziała, na moment unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu. To – w przeciwieństwie do jego „rozsądnego” podejścia – miało sens! Plan bez błędów, za to dostarczający masę przyjemności.
— Kiedy podróżowałam, sypiałam w przeróżnych miejscach, ale nigdy w jaskini, wiesz? To mój pierwszy raz — napomknęła. Aż do teraz bacznie obserwowała wijące się wśród gałązek płomienie, lecz zanim odpowiedziała na pytania, zawiesiła spojrzenie na jego twarzy. — Pałasz do mnie niezrozumiałym rodzajem niechęci, więc wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś zamierzał przypiec mi skórę i oddać temu niedźwiedziowi — mruknęła, marszcząc nosek. Tak naprawdę nie myślała w ten sposób, ale złośliwy duszek siedzący na jej ramieniu, zmusił ją do wypowiedzenia tych bzdur, by rozdrażnić Milo.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
On nie uważał by zapewnienie jej bezpieczeństwa, ciepła i odrobiny światła w tym mroku było niepotrzebne. Bała się, widział to i postanowił zareagować, by przez następne długie godziny, dziewczyna mogła się uspokoić i przynajmniej zdrzemnąć wokół paleniska. Ciemność i zimno jedynie sprawiłyby, że wzmógł by się w niej strach, a tego wolał uniknąć. Potrzebował jej opanowanej i skupionej.
Przecież nie pchałbym się, wiedząc, że niedźwiedź stoi przy samej szczelinie. Upewniłem się, że odszedł choć odrobinę i skierowałem się w przeciwną stronę. Zresztą nie zostałabyś tu, w końcu z głodu i pragnienia też odważyłabyś się wyjść — odpowiedział, nie chcąc by roztrząsała coś, co nie miało miejsca. Wrócił do niej w jednym kawałku i wcale nie zamierzał głupio ryzykować. Opuścił jaskinię, upewniając się wcześniej, że zdoła wrócić do niej cały i zdrowy. — Dobra, to idiotyczne. Obrywa mi się za to, że próbowałem o ciebie zadbać? — zapytał, kręcąc głową podirytowany, nie wiedząc o co brunetka robiła takie halo. Nie starał się zgrywać bohatera, a jedynie zrobić coś, co ułatwiłoby im spędzenie nocy w dziczy. Robił to także dla siebie - by nie przeziębić pół nagiego ciała od chłodnego, piaszczystego podłoża i by móc widzieć dookoła.
Nawet teraz, kiedy o włos nie skończyliśmy jako potrawka dla niedźwiedzia, wciąż próbujesz mnie przelecieć. Nieugięta jesteś, co? — parsknął śmiechem, nie kryjąc rozbawienia, zwłaszcza, że chwile temu wydawała się być na niego obrażona. Nie nadążał za jej nastrojami ale sam nie zamierzał się na nią boczyć. Musieli sobie jakoś radzić i się dogadywać, skoro mieli spędzić tutaj noc.
Dlaczego uważasz, że to niechęć? Bo się z tobą nie przespałem, kiedy miałem na to całą masę okazji? — westchnął i objął ramionami kolana, przyglądając jej się zza wznoszących się z nad ogniska płomieni — Nie wiem, może to dlatego, że czuje się winny cierpienia Auden? Jakby, zbliżenie się do ciebie mało oznaczać, że wcale nie żałuje jej krzywdy. To durne — dodał i spuścił wzrok, wpatrując się w ziemie. Nie była też dziewczyną, którą mógłby w ten sposób potraktować. Nie była zabawką, zapewniającą mu rozrywki, gdy czuł się samotny i nie chciał jej wykorzystywać - nawet kiedy ona inicjowała takie sytuacje. Podniósł w końcu wzrok, spojrzał na Donoghue i delikatnie się uśmiechnął.
Chodź marudo — cofnął się zadkiem w tył i poszerzył rozkrok, zapraszając ją pomiędzy swoje nogi. Oplatając ją ramionami od tyłu, zapewni jej wystarczające ciepło - zwłaszcza, gdy wciąż płonąć będzie palenisko.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Otworzyła usta, by się sprzeciwić. Zamknęła je, nie mogąc znaleźć n o w e g o argumentu, a następnie ponownie je otworzyła, by po kilku sekundach (wydających się wiecznością) zamknąć. Musiała wyglądać idiotycznie – ze splecionymi rękoma, zmarszczonym czołem i zamyślonymi oczyma – poruszając ustami niczym rybka wyrzucona na brzeg. Zaczynało docierać do niej, że uczepiła się absurdalnego gniewu, bo zwyczajnie się bała. Nie lubiła zostawać sama. Łatwiej było więc wszcząć awanturę o to, że pozbawił ją oparcia, wychodząc na przechadzkę, niż przyznać, że traciła całą pewność siebie, kiedy brakowało go w pobliżu. W dodatku r y z y k o w a ł! Nawet nie chciała myśleć, jak okropnie czułaby się, gdyby cokolwiek mu się stało. Znowu miałaby radzić sobie z utratą bliskiej sercu osoby? Przecież ledwie pozbierała się po śmierci starszej siostry.
— Obrywa ci się za to, że… WCALE CI SIĘ NIE OBRYWA, MILO! — powiedziała głośniej, przeinaczając faktyczny bieg zdarzeń. Zamiast chłopaka, odpowiedział jej głośny ryk, który prędko dopasowała do niedźwiedzia włóczącego się w okolicy. Skuliła się i zacisnęła wargi. Zamierzała milczeć, by nie kusić l o s u, ale nie wytrzymała długo.
— A widziałeś się kiedyś w lustrze, spryciarzu? — rzuciła retorycznym pytaniem, obcinając go, gdy prężył się przed ogniskiem, ogrzewając nagie ciało. — Dziwisz się, że jestem nieugięta? — dodała, co w jej mniemaniu było oczywistą oczywistością! Z drugiej strony… Początkowo naprawdę chciała zaciągnąć go do łóżka, raz jeszcze zasmakować jego ust i zabawić się podobnie, jak w noc po weselu lub na Dominikanie. Kolejne odmowy nie sprawiały, że jej determinacja słabła, skądże. Przeciwnie, jeszcze bardziej chciała dostać go w swoje ręce. Za to spędzany wspólnie czas oraz wszystkie rozmowy zaczynały powodować w niej wahanie. Bo czy teraz również potrafiłby po prostu rzucić się na niego i cieszyć jego ciałem? Czy może zaczynała dostrzegać w nim p r z y j a c i e l a? Ugh, na samą myśl robiło jej się niedobrze.
— Pewnie wciąż coś do niej czujesz — palnęła, wiedziona ciekawością. Zerknęła na niego ponad ramieniem. Nawet nie próbowała udawać, że skaczące po drewnie płomienie interesowały ją bardziej od niego.
Zachęcona jego zaproszeniem, wsunęła się między jego nogi, wtulając się w jego ciało. Utknęli w zimnej, ciemnej jamie. Niedźwiedź czyhał na ich życia. Nie mieli co jeść i co pić. A mimo to miała przeczucie, że wszystko skończy się dobrze. Przecież ta m i ł o s n a historia nie mogła skończyć się w niedźwiedzich łapach.
— Wiesz, za rok będziemy się z tego śmiać — mruknęła, układając głowę na jego ramieniu. — Zjadłabym piankę. Od teraz zawsze będę je ze sobą zabierać, kiedy będę szukać skarbów.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Roześmiał się i pokręcił głową, widząc sfrustrowaną dziewczynę. Zwłaszcza, gdy na jej ryk, odpowiedział jedynie krążący wokół jaskini niedźwiedź, bo Donoghue od razu skuliła się i zamilkła. Co najmniej jak gdyby był w zmowie z morderczą bestią.
Czyli lecisz na mnie wyłącznie przez wygląd — odparł i westchnął nieco rozczarowany, bo przez wgląd na błędy, które popełnił i krytycznie oceniających go ludzi, potrzebował usłyszeć, że jest coś wart. Jak każdy. Nawet on, pomimo wyrzeźbionej sylwetki i przyjemnej dla oka twarzy, miewał chwile zwątpienia, przez co jego pewność siebie mocno podupadała. Zdawał sobie sprawę, że był postrzegany jako łajdak wyłącznie przez własne, nieprzemyślane decyzje ale pewnych rzeczy nie dało się już cofnąć i zmuszony był z tym żyć. — A mówią, że to faceci traktują kobiety przedmiotowo — dodał i wzruszył ramionami, choć nie starał się wzbudzić w niej wyrzutów sumienia. Nie był ofiarą ani męczennikiem, lecz żałował, że nawet ona, jedyna zainteresowana nim osoba, nie widziała w nim niczego wartościowego. Tak przynajmniej odbierał to on. Mógłby przystać na jej propozycje jak każdy, mający oczy mężczyzna ale skutek byłby taki, że tylko ona czułaby się lepiej.
Sam nie wiem — rzucił, krzywiąc się i spoglądając na z obawą, jak gdyby miał zostać przez nią osądzony — To zabrzmi durnie ale przez te wszystkie lata, dbałem chyba tylko o to by było mi wygodnie, nie o szczęście. Miałem do kogo wracać i z kim porozmawiać, to mi wystarczało, przynajmniej tak sobie wmawiałem. Prawie rok przed moim powrotem do Lorne, Auden zdecydowała się wrócić do miasteczka przez wgląd na rodzinę, więc długi czas żyliśmy w związku na odległość. Gdy ja wróciłem, zrozumiałem jak bardzo oddaliliśmy się od siebie i nie, nie mógłbym winić za to jej ale.. nie jestem pewien czy kiedykolwiek szczerze ją kochałem — odparł ze wstydem, nie wiedząc dlaczego postanowił podzielić się tak głębokim wyznaniem akurat z nią. Nie było w tym żadnej dumy, bo w rzeczywistości czul się jak padalec, który przez wiele lat, marnował czas porządnej i wartościowej dziewczyny.
Gdy zasiadła między jego udami, objął ją w pasie i zgiął się, by dać kręgosłupowi odpocząć. Oparł podbródek o jej bark i wpatrywał się przez dłuższą chwilą w ogień, nie reagując na jej słowa.
Tak, to prawda — odparł obojętnie i wypuścił nerwowo powietrze z ust, po czym zaciągnął się zapachem jej włosów — Ja marze o czymś do picia — dodał, walcząc z pragnieniem od chwili gdy wpadł na nią na skraju lasu. Już samo bieganie osuszyło go z wody.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Nie wykluczała tego! Milo wyszedł z j a s k i n i, miał więc możliwość zawarcia sojuszu z ich – wydawać się mogło, wspólnym – wrogiem.
— To bardzo możliwie — odpowiedziała, odchylając głowę do tyłu tak, aby spojrzeć na skalny sufit, który nagle stał się dla niej niezwykle interesujący. Przecież nie mogła przyznać, że lubiła go również… po prostu go lubiła. Czy miał na to wpływ jego charakter, czy może to, że zjawiał się zawsze, gdy potrzebowała pomocy i nigdy nie odmawiał – nawet kiedy wymyślała polowania na zaginiony skarb lub prosiła o kradzież własnych rzeczy. Był dobrym p r z y j a c i e l e m. Ale nie mogła mu tego powiedzieć, bo jednocześnie przyznałaby, że pociągało ją w nim coś więcej poza i d e a l n i e wyrzeźbionym brzuchem — Wcale to nie prawda! — oburzyła się. — Nie traktuję cię przedmiotowo. Przekonałbyś się, że na twojej przyjemności zależy mi równie mocno, co na własnej — odparła, zagłuszając d z i w a c z n e myśli ekscentryzmem.
Słuchała go w milczeniu. Nie czuła się odpowiednią do takich rozmów osobą. Nie potrafiła pocieszać ani podnosić na duchu. Niewiele osób to rozumiało i chyba dlatego, mimo posiadania wielu znajomych, miała bardzo mało prawdziwych przyjaciół. Z tego powodu czasami doskwierała jej samotność, choć prędzej przeszłaby bosymi stopami po rozżarzonych węglach niż się do tego przyznała. Ponadto miała przecież Suzie – z nią u boku wszystko było jakieś prostsze.
— Nie powinieneś się obwiniać — stwierdziła, czubkiem palca rysując na jego ramieniu niezrozumiałe, abstrakcyjne wzory. — Przecież nie robiłeś tego celowo, prawda? Nie udawałeś, żeby sprawić jej przykrość — powiedziała, przekonana, że nie byłby do tego zdolny. Może popełniał błędy (do których ona go nakłaniała), ale nie był okrutny! — Jak w ogóle poznać, że jest się zakochanym? I co to tak naprawdę oznacza? Zobacz, nawet teraz nie masz pewności czy ją kochałeś, czy nie kochałeś. Bo skąd to wiedzieć? Czujesz się, jakby cię ktoś uderzył obuchem w głowę? No nie sądzę. Wtedy nikt nie chciałby kochać — mówiła, poniekąd odpowiadając na jego wyznanie, a poniekąd rozprawiając się z własnymi wątpliwościami. Zgromadziła wiele c i e k a w y c h doświadczeń, ale nie potrafił ocenić, czy kiedykolwiek była zakochana. Kochała rodziców, kochała swoje rodzeństwo. Cierpiała po stracie siostry, ale poniekąd cierpiała też, kiedy usuwała ciążę. Czy to oznaczało, że kochała dziecko, które nie zdążyło się rozwinąć? A może wcale nie była zdolna do miłości, bo ludzie w jej wieku zazwyczaj mają za sobą już niejedną m i ł o ś ć lub złamane serce.
— Tak, przydałoby się wino. Dużo wina. Bo robi się smutno — burknęła, wysuwając nogi ku ognisku.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Brunetka sprawiała, że niekiedy, brakło mu słów. Onieśmielała go jak mało kto, a jej bezpośredniość sprawiała, że zawstydzał się jak mała dziewczynka i być może właśnie to go blokowało? To on, jako mężczyzna, winien zabiegać o względy dziewcząt, rzucając pod ich adresem komplementy, wywołujące rumieniec na damskich, delikatnych policzkach, tymczasem on, chował głowę w piasek, odpowiadał wymijająco i maskował swa nieporadność. Przez brak argumentów, pokiwał jedynie głową i uśmiechnął się pod nosem.
A właśnie, że powinienem. Bez względu na to to co czułem, powinienem być z nią szczery. Mogłem to zakończyć, oszczędzając jej tym samym zmarnowanego czasu i cierpienia. Ale byłem samolubny — odparł, nie mając pewności czy dziewczyna zrozumie jego stanowisko. Nic nie usprawiedliwiało zdrady, więc nie szukał wymówek, które oczyściłyby go z zarzutów. — A teraz, gdy patrzę na to z innej perspektywy, wiem, że należało to przerwać dawno temu. Przynajmniej po weselu Halle i Wesa, gdy popełniłem pierwszy błąd — dodał, obserwując jak jej twarz reaguje na nazwanie ich wspólnej nocy b ł ę d e m. Musiała jednak pojąć, że nie zrobiła nic złego, bo seks faktycznie był rewelacyjny ale sytuacja ta nigdy nie powinna mieć miejsca; nie kiedy był w związku. Błędem więc były jego decyzje, a nie chwile uniesienia, które mu zaserwowała.
Zanim odpowiedział na jej pytanie, zerknął na palce, rysujące wzory na jego skórze i namyślił się. Pomimo wieloletniego związku, chyba sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
Nie wiem czy to mnie powinnaś o to pytać. Wierze, że gdy się kogoś szczerze kocha, nie liczy się nikt inny i nie w głowie nam romanse na boku. Wierność nie jest wtedy żadnym trudem — odparł i zadziwiająca swobodą, ułożył swój podbródek na jej ramieniu, wpatrując się w tańczące płomienie ognia. — Może przez chwilę faktycznie byłem zakochany? Albo to było zauroczenie? Nie wiem, bo gdybym nie czuł nic, na pewno nie byłbym w stanie ciągnąc związku przez tyle lat — kontynuował, próbując być szczerym z samym sobą. Nigdy nie analizował swoich uczuć względem Auden i najpewniej był to błąd; gdyby zrobił to wcześniej, być może uchroniłby ją przed przed bólem, który jej zafundował.
Cóż, może nie do końca o alkoholu pomyślał ale na pewno nie wzgardził by zimnym piwem czy nawet winem. Chciał ugasić pragnienie, więc nadałoby się wszystko. No, może poza moczem, bo aż tak monstrualnie zdesperowany nie był! — Tak i cheeseburger z podwójnym serem — rozmarzył się na chwile i roześmiał, uderzając podbródkiem o jej ramie. Tak, marzył o tym by ugasić pragnienie i wrzucić coś na ząb, a noc dopiero przed nimi. — Jeśli chcesz, może spróbuj się zdrzemnąć. Wtedy nie będziesz myślała ani o piciu ani pustym żołądku — zaproponował, skoro już i tak zasiadała w jego ramionach. Co prawda nie wiedział jak długo da rade wysiedzieć w tak obciążającej plecy pozycji ale był jedyną, wygodną dla niej opcją, jeśli zamierzała zmrużyć oko.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Mówienie o własnych pragnieniach nie powinno być czymś z a s k a k u j ą c y m. Nie powinno też wprawiać w dyskomfort i powodować zawstydzenia. Ell nie chciała ukrywać marzeń, przekonana, że schowane głęboko w sobie, duszone i tłamszone, nigdy się nie spełnią. Wprawdzie w przypadku Milo – oraz wszystkiego, co mówiła w jego obecności – odrobinkę przesadzała. Bo chociaż na co dzień była nadzwyczaj otwarta i bezpośrednia, odnosząc się do niego, przechodziła samą siebie. Doskonale bawiła się, obserwując jego reakcje, lecz jednocześnie autentycznie cierpiała, ilekroć odmawiał. Może powinna wziąć pod uwagę, że traktował jej słowa jako żarty choć wcale nimi nie były? W końcu większość ludzi nie traktowała jej poważnie. Sama sobie na to zasłużyła, ale zmieniać się nie zamierzała.
— Wcale nie byłeś samolubny! Przecież dzieliłeś się sobą ze mną. To nie było samolubne, nie dla mnie — zauważyła, nie uznając jego perspektywy za słuszną. Może gdyby chociaż raz zdecydowała postawić się na miejscu Auden, zmieniłaby zdanie i zrozumiała, że o b o j e popełnili błąd, umyślnie raniąc niewinną dziewczynę. Było to dla niej odrobinę abstrakcyjne, ale przecież pamiętała moment, kiedy po jednej z głośniejszych domówek, kiedy zaległa na kanapie razem z seksownym sąsiadem, rozbolał ją brzuch. Podejrzewała, że winę za to ponosiły wyrzuty sumienia. W y r z u t y s u m i e n i a – wcześniej nie sądziła, że coś takiego kiedykolwiek ją dopadnie. Teraz ponownie poczuła, jak żołądek ściska się w nieprzyjemny supeł. Może z głodu? A może dlatego, że Milo nazwał najlepszą noc w jej życiu błędem? Tak, to na pewno kwestia głodu.
— To co robisz, nie ma żadnego sensu, wiesz? Rozpatrujesz przeszłość, jakbyś mógł ją zmienić. A nie możesz, wierz mi, próbowałam, ale nawet nasza szamanka powiedziała, że podróże w czasie to wymysł białego człowieka. Bujda — zapewniła go, kiwając głową; bo przecież słowo szamana to świętość, czyż nie?
Poczuła się w obowiązku powiedzieć coś budującego, cokolwiek. Niestety w głowie miała pustkę – a to nie zdarzało się często. — Jestem przekonana, że na swój sposób ją kochałeś. Po prostu się pogubiłeś. To ludzkie i nie masz się czego wstydzić — stwierdziła, nietypowym dla siebie, poważnym i jednocześnie troskliwym głosem. Prawdopodobnie usprawiedliwiałaby każde jego zachowanie, każdy błąd i pomyłkę. W jej oczach był niewinny i niezdolny do umyślnego krzywdzenia innych. Idealizowała go? Nie od dzisiaj.
— Wolałabym ryżowe placuszki na parze mojej mamy. Najlepiej z syropem owocowym. Jeśli ich nie jadłeś, koniecznie musisz spróbować — rozmarzyła się, mając jednak nieco inne zachcianki niż Milo. Oczywiście nawet burgerem by nie pogardziła, skądże!
— Przymknę oko tylko na chwilę. Nie próbuj mnie tutaj zostawiać, bo naślę na ciebie gorszą zarazę od tego niedźwiedzia! — powiedziała, moszcząc się wygodnie w jego ramionach. — Tak dla jasności to nie była groźba. Najwyżej ostrzeżenie — dodała i zamknęła powieki.

milo fairweather
Koniec?
ODPOWIEDZ