manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ po grach

Do Tingaree powiózł ją jeden z pracowników klubu. Chciał poczekać, odstawić ją do domu, ale nie było takiej potrzeby. To jej dzielnica, stąd sama trafi do domu, nawet jeśli będzie musiała urządzić sobie nieco dłuższy spacer (spacer w szpilkach? To może być ciekawe), ale nie chciała, by ktokolwiek jej dziś towarzyszył. Nie chciała też, by ktoś inny zajął się tą sprawą. To musiała być ona.
To chyba nawet chciała być ona.
Wysiadła w bezpiecznej odległości od warsztatu samochodowego. Dała obie jeszcze chwilę na wypalenie po drodze jednego papierosa (jutro naprawdę je rzuci!), aż w końcu zatrzymała się przed bramą zakładu. Gdyby ktoś spytał ja o zdanie, uznałaby, że wyglądał on dokładnie tak samo, jak wtedy, kilka lat temu, gdy zaglądała do niego niemal każdego dnia. Może to dlatego, że czas chyba się dla niej zatrzymał? Może dlatego, że nie zaglądała tu od momentu, gdy ich życiowe ścieżki przestały się krzyżować? Nie miała pojęcia. Teraz liczyło się tylko to, że w końcu stanęła przed drzwiami. Dlaczego nie robiła tego wcześniej? Powodów było kilka. Najłatwiej dało się uzasadnić czas tuż po ich rozstaniu, wtedy nieobecność Makayli w tym miejscu wydawała się już chyba czymś zbędnym oraz szalenie naturalnym. Trudności nie nastręczały również obecne tygodnie. Straciła uprawnienia do prowadzenia pojazdów mechanicznych, więc przynajmniej w teorii nie mogła jeździć autem, przyjeżdżać na przeglądy oraz dokonywać bieżących napraw. Cała reszta... Nie jest łatwo mówić o wstydzie. Nie jest łatwo mówić o tym, że szukanie plastra, który mógłby jakoś posklejać złamane serce, prowadzi nas czasem w wyjątkowo ciemne miejsca. Z czasem człowiek zaczyna wierzyć w to, że w mroku nie widać jego win, więc zaczyna unikać słońca. Tak właśnie było z nią. Skryła się w cieniu (i to dosłownie, bo w Shadow) i rzadko pozwalała sobie na to, by stanąć w świetle. Co zatem robiła tu dzisiaj?
- Cześć - odezwała się zza drzwi. Przez krótki moment stała w progu, próbując nie zdradzić swojej obecności, ale w końcu uznała, że to dziecinne i nie przystoi Makayli Wyatt. Skoro już się przywitała, weszła do środka, starając się stąpać raczej gdzieś z boku, bliżej ściany, by nie dotknąć przypadkiem jakiejś samochodowej części lub co gorsza, nie ubrudzić sobie swoich nowych szpilek z ćwiekami.
- Jesteś zajęta? Nie chcę cię od niczego odrywać - zaczęła - ale chciałam spytać o samochód, który naprawiasz. Nasz służbowy. Biały Ford. Mój szef chciałby wiedzieć, kiedy go odzyskamy.
A więc to tak. Przyszła tu w celach zawodowych. Ale czy tylko to nią kierowało?

Helen Goldsworthy
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
✶ 9 ✶
W ostatnim czasie Helen pracowała trochę więcej niż zwykle - brała więcej zleceń i zostawała w warsztacie po godzinach, nierzadko do samego wieczora. Raz czy dwa zdarzyło jej się nawet przespać nockę gdzieś na zapleczu, ale na dłuższą metę to nie było zbyt dobre rozwiązanie, bo w takim wypadku musiała dzwonić po sąsiadach i zawracać im głowę, żeby ktoś wszedł nakarmić jej psy, no a poza tym po takiej nocce na zapleczu, nastepnego dnia rano, delikatnie rzecz ujmując, nie prezentowała się najkorzystniej. Nie, żeby jakoś mocno się tym przejmowała, w końcu nigdy nie przykładała szczególnej wagi do wyglądu, ale trochę musiała mieć na uwadze fakt, że chcąc niechcąc była twarzą firmy i musiała przynajmniej stwarzać pozory.
Te wszystkie nadgodziny i harowanie za dwóch, jak nietrudno się domyślić, były spowodowane faktem, że mocno potrzebowała pieniędzy. Przez ostatnie miesiące przepuściła dość sporo na swoją zabawę w bunkier - choć oczywiście dla niej to absolutnie nie była żadna zabawa, a bardzo ważne przedsięwzięcie, które kiedyś na pewno uratuje jej życie. Każdy, kto znał Helen choć trochę, doskonale wiedział, że traktuje to śmiertelnie poważnie i że lepiej nie żartować w jej towarzystwie na ten temat. Niestety, ulepszanie bunkra było zajęciem równie kosztownym co zajmującym, więc musiała trochę się odkuć, żeby skończyć to, co pozaczynała i wprowadzić jeszcze kilka dodatkowych poprawek.
Kończyła właśnie grzebać przy czarnej terenówce, popijając kawę (już trzecią dzisiaj - nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła nadużywać kofeiny!) i nucąc pod nosem do piosenek ze stacji radiowej z hitami lat dziewięćdziesiątych, kiedy usłyszała znajomy głos. Podniosła wzrok znad maski i zatrzymała go na ostatniej osobie, której się tu spodziewała. Zdjęła rękawice, przyciszyła radio i wysiliła się na uśmiech, żeby sprawiać wrażenie, że wizyta byłej dziewczyny wcale nie zdobiła na niej żadnego wrażenia.
- O, Kayla. Hej. - Nie wyszło to może najbardziej naturalnie, ale ciężko jej się dziwić... przecież od czasu rozstania aż do tej pory dość skutecznie unikały konfrontacji, więc ta sytuacja nie była dla Helenki zbyt komfortowa. - Trochę - odpowiedziała na pytanie krótko, zwięźle i na temat, bo istotnie, była zajęta. Bardzo chciała skończyć wszystko, co sobie na dzisiaj zaplanowała na tyle szybko, żeby wrócić do domu o jakiejś normalnej godzinie, bo w ostatnim czasie nie zdarzało jej się to często. - Biały ford... - powtórzyła, szacując w myślach, jak szybko jest w stanie się z nim uporać. - Myślę, że jutro wieczorem powinien być gotowy. Będzie ci pasowało, żeby go odebrać? - Bo jeśli odpowiedź będzie twierdząca to zrobi wszystko, żeby faktycznie się z tym wyrobić, nawet, jeśli to oznaczało, że będzie musiała zostać jutro w warsztacie trochę dłużej niż planowała. Gdyby ktoś ją o to spytał, bez wahania odpowiedziałaby, że to dla pieniędzy i w ramach dbania o klienta, choć w rzeczywistości trochę przemawiał przez nią sentyment, którym chyba wciąż, wbrew sobie, darzyła Makaylę, nawet mimo okoliczności, w których się rozstały.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Żeby być precyzyjnym - Makayla również nigdy nie spodziewałaby się, że przyjdzie jej stanąć przed drzwiami zakładu, ale nie mogła przecież wiecznie udawać, że Helen nie istnieje, że nic ich nie łączyło i że Goldsworthy nie pracuje w miejscu, w którym ona (a w zasadzie jej szef) miała jakiś interes. To z pewnością nie będzie najprzyjemniejszy dzień w życiu Wyatt, więc tym bardziej lepiej będzie mieć go już za sobą.
A może nie będzie aż tak źle?
- Interes się kręci, co? - skinęła głową w kierunku aut oraz części samochodowych. Sama kompletnie się na tym nie znała, więc gdyby całe to oprzyrządowanie było jedynie elementem dekoracyjnym, a Helen zaczęła dłubać przy wozie tylko dlatego, by szybko ją spławić, Makayla nawet nie zdałaby sobie z tego sprawy. Zresztą, byłoby to chyba na swój sposób uzasadnione i kobieta nie mogłaby mieć do niej żadnych pretensji.
- Mogę podać ci rejestrację - bo by może to ułatwiłoby sprawę. Chociaż... Ile białych fordów można naprawiać jednocześnie? Jak widać nie było ich zbyt wiele, bo zaraz dostała odpowiedź. - Jutro wieczorem - powtórzyła, by lepiej zakodować sobie to w głowie. - Jeszcze nie wiem. Niekoniecznie, ale najwyżej kogoś po nie przyślę albo przyjdę pojutrze z samego rana.
Wóz nie był jej aż tak pilnie potrzebny, więc prawdopodobnie postawi na tę drugą opcję, bo... Dlaczego nie? Owszem, mogłaby wysłać po samochód jakiegoś zaufanego człowieka, ale po co? Czy nie stałoby to w małej sprzeczności z tym, że jednak przyszła tu dziś, teraz, sama, uzbrojona jedynie w szpilki, bo swoją główną broń, cięte riposty, zostawiła w domu?
Skoro wiedziała już to, co chciała wiedzieć, to teoretycznie nic nie stało na przeszkodzie, żeby sobie poszła. Miała taki zamiar. Serio. To dlatego przytaknęła i przeniosła jedną ze stóp do tyłu, by zrobić na niej obrót i rzeczywiście sobie pójść, ale...
- Co właściwie się zepsuło?
Oczywiście, że sobie nie poszła. Co więcej, zrobiła krok w kierunku Helen. Nie to, żeby nagle stała się miłośniczka motoryzacji i naprawdę ją to interesowało. Po prostu... Zawsze mogła powiedzieć, że chodzi jej o ustalenie zapłaty, ale tego argumentu użyje dopiero w ostateczności.

Helen Goldsworthy
ODPOWIEDZ