pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
012.

thanks for being here for me
{outfit}
Przygotowywanie się do zostania mamą szło jej… koszmarnie, poważnie. Nigdy dotąd w jej życiu nie było tyle zamętu, co nagromadziło się w nim w ciągu tych kilku ostatnich miesięcy. Co więcej, uczucia, którymi darzyła własnego przyjaciela, również nie wydawały się dotąd aż tak przytłaczające, a jednak w obliczy ciąży wszystko się zmieniło. Wszystko nasiliło się, przez co Giselle nie miała bladego pojęcia, jak powinna sobie z tym wszystkim poradzić. Za niespełna dwa miesiące miała zostać mamą, miała zacząć wychowywać dziecko z najlepszym przyjacielem, ale od dłuższego czasu nie umiała poradzić sobie z tym, co do niego czuła. Bała się, że tego nigdy nie zdoła zmienić, a ich współpraca zamieni się w katastrofę. Jak niby miała żyć obok mężczyzny, którego kochała, przyglądając się temu, jak w którymś momencie zacznie układać sobie życie z kimś innym, jednocześnie udając, że to jej odpowiadało? Wystarczyło, że myślała o tym teraz, a robiło jej się niedobrze. I nie, to również nie miało się zmienić za tych kilka miesięcy, no chyba, że ta zmiana byłaby na gorsze.
Nie chciała robić tego sama, ale też nie wyobrażała sobie, że o pomoc w pakowaniu miałaby poprosić Diona. Chyba musiała też komuś w końcu się wygadać, a pierwszą osobą, która przyszła jej do głowy, był właśnie Remi. Odkąd Giselle dowiedziała się o ciąży, mężczyzna był dla niej nieocenionym wsparciem – poważnie, zachowywał się dokładnie tak, jak przystało na prawdziwego przyjaciela, czego najwyraźniej nie można było powiedzieć o niej. Przynajmniej nie w stosunku do osoby, którą był ojciec jej dziecka. - Myślisz, że powinnam zabrać ze sobą dużo rzeczy? Dwie torby? Trzy? A może to będzie już przesada? - zastanowiła się głośno, w ten sposób jedynie odwlekając w czasie moment, w którym faktycznie przystąpiłaby do pakowania. Od pół godziny jedyne, co robiła, to wpatrywanie się w zawartość własnej szafy z walizkami rozrzuconymi na łóżku. Nie, nadal nie potrafiła się przełamać, a wszystko przez to, że myśl o zamieszkaniu z Dionem napawała ją przerażeniem. Wiedziała, że nie mogła w nieskończoność pielęgnować narastającego między nimi dystansu – tym bardziej, że nie to mu obiecała. Miała się postarać, zatem unikanie wyzwania, przed którym stawali oboje, zwyczajnie nie wydawało się w porządku. Wiedziała to, a jednak potrzebowała kogoś, kto w jakiś sposób by ją do tego popchnął.

strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
#38

Remi tam uważał inaczej, według niego szło mu fantastycznie. Ale co on wiedział o zostaniu mamą? Czy w ogóle rodzicem? Jak widać, nigdy nie było mu to pisane. A nawet gdyby miał dziecko, o którym istnieniu by nie miał pojęcia, to… no to byłaby zajebiście przykra sprawa, bo jednak był fenomenalnym kandydatem na ojca i naprawdę jakaś szalona baba by zrezygnowała z takiego wsparcia i tatka jakim mógł być. Serio, przecież on by gotował, wstawał w nocy, pieluchy zmieniał bez zająknięcia, uczył mówić, jeździć na rowerze i na pewno by sprzedał bobasowi nawet zielony paskudny groszek w papce jako najlepszą delicję. Tata na medal! No ale, nieważne, nie było mu to jak widać dane. Może jeszcze nadrobi, a może będzie mieć po prostu do końca życia rolę super wujka. Na pewno Giselle Farber mogła liczyć na takie samo wsparcie, od uczenia na rowerze po sprzedawanie groszku, no na pewno miał talent do wciskania papek, co nie.
Mógł też jej powiedzieć, że oglądał Friends, więc wiedział, że takie układy nigdy nie wychodzą, ale… no w sumie to był wciąż Remim, romantykiem, który patrzył z pozytywnym i różowym szkłem na świat. Zwłaszcza teraz, kiedy sam znów odważył się randkować i wyjść do ludzi. I trochę zapomniał jakie to przecież jest przyjemne!
- Weź tyle ile potrzebujesz, przecież masz tam mieszkać.. nie? W sensie wciąż tego chcesz, nie? - zapytał, trochę zdezorientowany, no ale przecież był tu żeby ją wspierać, a nie oceniać, czy się wymądrzać. Nie żeby wiedział jak robić jedno albo drugie, kim był żeby oceniać.
- No chyba że chcesz żeby on się wprowadził tu, w końcu ty już dbasz o mieszkanie bobasa, no to… on może o Twoje? - zapytał, marszcząc brwi. Nie wiedział jak się wspiera w takich chwilach, nie było żadnego poradnika online jak pomagać i rozmawiać z przyjaciółką, która jest w ciąży z innym przyjacielem i ma z nim zamieszkać. - Właściwie to jaki układ będziecie mieć? - zapytał w końcu, zdezorientowany, uznając że może lepiej jednak zapytać wprost niż kiwać głową, udając że rozumie, kiedy kompletnie ni chuja nie rozumiał.
towarzyska meduza
-
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Nie uważała, aby akurat o kwestię ojcostwa musiała się martwić, ponieważ od kilku lat obserwowała to, jak wspaniale Dion radzi sobie z synem. Paddy był świetnym dzieciakiem, a w kwestii wychowania naprawdę nie można było zarzucić mu wiele, dlatego brunetka wierzyła, że kiedy na świat przyjdzie jej własne dziecko, będzie mogła liczyć na to, że Winslow ze wszystkim jej pomoże. Niewykluczone również, że wielu rzeczy będzie jej dane się od niego nauczyć, bo chociaż na co dzień pracowała z dziećmi, to jednak leczenie ich nie umywało się do zostania mamą takiego szkraba. To była zupełnie inna bajka, która odrobinę napawała ją przerażeniem. Nie mogła bowiem pozbyć się wrażenia, że w tej roli to właśnie ona zawiedzie – zresztą, czy przypadkiem już nie zawodziła? Miała zostać matką po raz pierwszy, a nawet nie potrafiła zagwarantować swojemu dziecku normalnej rodziny. Takiej, w której mama i tata byliby zgranym duetem nie tylko w przyjaźni, ale i w miłości. Myśl o tym niemożliwie ją frustrowała.
Skrzywiła się nieznacznie, co mogło być sygnałem ku temu, że nie, wcale tego nie chciała. Od samego początku miała wątpliwości względem tej przeprowadzki, ale kiedy podejmowała decyzję o niej, starała się nie myśleć o własnych kaprysach, zamiast tego skupiając się na tym, co miało być najlepsze dla dziecka – a tym była przecież obecność ojca. - Daj spokój, przecież to miejsce to ruina. Nie skończyłam jeszcze remontu, a dziecko nie może wychowywać się w kurzu. Zresztą… To nie byłoby dobre dla Paddy’ego, a Dion jeszcze o niego musi zadbać - zwróciła jego uwagę na obecność jeszcze jednej osoby, która była tu istotna. Ta jedna noc naprawdę wszystko im skomplikowała. - Sama nie wiem - stwierdziła, odsuwając się od szafy. Przysiadła na brzegu łóżka, a później po prostu opadła na nim na plecy. - To znaczy… Nic się nie zmieni. Będziemy tylko razem mieszkać i wychowywać dziecko, przynajmniej na początku. Nie mogę zostać tam na stałe, ale nie mogę też pozbawić go możliwości bycia z tym maluchem, wiesz o co mi chodzi? - kontynuowała, lekko kręcąc przy tym głową. Kiedy wszystko aż tak się skomplikowało? - Jak bardzo to bez sensu? - zapytała, chcąc poznać w tej kwestii zdanie kogoś innego, niż Dion. Chciała wiedzieć, jak wyglądało to z boku i czy inni też dostrzegali w tym planie wady.

strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Dwójka dzieci z dwiema różnymi matkami? Jeszcze trochę i będą mogły założyć jakiś klub samotnych matek z dziećmi. To by wiele ułatwiało, wspólne playdates, może nawet mieszkanie w jednym domu razem, każda w swoim pokoju ze swoim dzieckiem? Dion mógłby do nich wpadać na rodzinne kolacje i nic nie tracić z update;ów z życia swoich dzieci. Tak, chyba mnie trochę poniosła ta wizja i wyobraźnia, ale hej, trzeba szukać pozytwów, nie? A razem raźniej na pewno by się odnosiło także do tej sytuacji… chyba.
I no zdecydowanie leczenie i wychowywanie dzieci to nie to samo. Może i miała opanowane ocenianie migdałków, robienie zastrzyków i wypisywanie ćpanka… ale przynajmniej ostatnie może zapewnić propsy dopiero u nastolatków, heh. Żarcik oczywiście, stay away from drugs, kids. This is your brain on drugs i inne takie.
Remi nie znał się na dzieciach również, a przynajmniej nie na takim pełnym wychowywaniu dzieci, ale wiedział doskonale, że jeden kochający rodzin był lepszy niż wielka rodzina, która tylko człowieka dusiła swoimi toksycznymi zachowaniami. Ale oczywiście nie podejrzewał, że Giselle Farber ma takie szalone myśli w swojej głowie, bo czemu miałaby mieć? W jego oczach była kandydatką na super mamę i na pewno jej się wszystko uda.
- Jest jeszcze sporo czasu, wciąż widzisz swoje stopy - zapewnił ją, ale oczywiście niewiele wiedział o ciążach, nie wiedział na jak zaawansowanym etapie rozwoju jest ta fasolka z jej brzucha. - A jak Paddy się na to zapatruje? - zapytał, bo w sumie nie wiedział. A kto wie? Może się cieszył? Albo był zazdrosny i niezadowolony? Nie wiem nawet ile lat ma to dziecko, więc ciężko mi dalej spekulować.
- Czyli nie rozmawialiście o tym? - zapytał, przyglądając jej się, a potem lekko zmarszczył brwi - nie powiedziałbym, że to jest coś bez sensu.. raczej że trochę podejrzanie brzmi. Podejrzanie w tym sensie że… no sama wiesz, że to nie będzie takie proste i oczywiste, nie? - zapytał, chociaż sam nie do końca wiedział co ma na myśli [b[- rozmawialiście w ogóle co to znaczy dla was? [/b]- zapytał więc, starając się myśleć głową a nie sercem. Nie wiadomo też co było gorszym doradcą w tym wypadku…
towarzyska meduza
-
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Ciężko doszukiwać się tego rodzaju pozytywów w sytuacji, w której druga matka nie była obecna. Bo nie, Paddy nie wychowywał się z matką, a jedyny rodzic, jaki od zawsze był obecny w jego życiu, to właśnie Dion. Choć znalazł się w cholernie trudnej sytuacji, stanął na wysokości zadania i wychował swojego syna najlepiej, jak potrafił. Giselle naprawdę go za to podziwiała, ponieważ sama miała nieodparte wrażenie, że zawiedzie na każdej płaszczyźnie. Była wyuczona – wiedziała, jak dbać o dzieci, ale to dotyczyło wyłącznie kontekstu zdrowotnego. Była lekarką, która nie miała pojęcia, jak poradzi sobie w roli matki, w dodatku samotnej. Bo nie, ich relacja nie miała być jedną z tych, które zakończą się przymusowym ślubem. Miała wiązać się z przyjaźnią, która teoretycznie mogła ułatwić im wspólne wychowanie tego dziecka, a jednak dla niej była to jednocześnie przeogromna komplikacja. Wszystko przez uczucia, którymi bez wątpienia darzyła swojego przyjaciela, i których nie była w stanie się pozbyć. Wręcz przeciwnie, to właśnie one zaprowadziły ich do sytuacji, w której się teraz znajdowali, i z której nie było dobrego wyjścia.
Zerknęła na niego tak, jakby do reszty postradał rozum, ale chwilę później pokręciła głową. Próbował ją pocieszyć i powinna docenić to, nawet jeśli nie do końca się to sprawdzało. Pewnie dlatego, że towarzyszyło jej zbyt negatywne nastawienie. - Szczerze? Nie mam pojęcia. Kiedy ostatnio rozmawiałam z Dionem, o niczym jeszcze nie wiedział. Myślisz, że to trochę za późno? Dowie się, nie zdąży się do tego przyzwyczaić, a zaraz będzie miał rodzeństwo. Może powinien był dowiedzieć się wcześniej? - martwiła się, ok? Teraz już martwiła się wszystkim, a przecież nawet to nie ona była matką tego dziecka. Rzecz w tym, że martwiła się o tego chłopca, ponieważ był jej bliski. Tak jak i jego ojciec. - Nie chcę poruszać tego tematu - przyznała, zaciskając usta w wąską linię. - Nie wiem, chyba… Boję się, że to zbyt wiele między nami skomplikuje, dlatego… No, bez rozmawiania o tym wydaje mi się, że wszystko jakoś samo się poukłada - wyjaśniła, po czym uśmiechnęła się krzywo. Nie, nie miała racji i to też powinna już wiedzieć, ale ludzka psychika ma to do siebie, że kiedy czegoś naprawdę się boimy, staramy się to od siebie odpychać – nie inaczej było w tym przypadku z Giselle.

strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
A to fakt, nie zorganizuje się playdate z… martwą? Nieobecną? No nie znam sytuacji, więc zgrabnie przemilczę. A samotni rodzice nie mieli łatwo, ale ostatecznie byli rodzicami, tak samo ojciec jak i marka. Mieli takie same obowiązki rodzicielskie, nie można współczuć bardziej facetowi, niż kobiecie, to samo z podziwem. Wychowanie własnego dziecka to bare minimum, które powinno być. Bo umówmy się no, alimenty to nie było bare minimum. Nie zastępowało, obecności, troski i bardzo często wcale nie starczało nawet na te najbardziej niezbędne potrzeby dziecka.
Bycie rodzicem to była odpowiedzialność, ale Giselle Farber potrafiła dbać innych, potrafiła się troszczyć, potrafiła kochać. Remi nie wątpił, że będzie wspaniałą matką. Zwłaszcza, że miała wybór. Mogła zrobić aborcję, jeśli nie chciała mieć dziecka, ale najwyraźniej większa część niej właśnie tego chciała. I trzeba mieć nadzieję, że nie popełniła błędu podejmując akurat taką decyzję… ale znów, była dorosła, na pewno się nad tym zastanawiała jakie ma opcje i czego chce.
- O wow, to zdecydowanie nie są rzeczy na których się znam… ale myślę, że coś powinien wiedzieć… bo no… nikt chyba nie.. to znaczy… no każdy potrzebuje czas żeby wszystko zrozumieć, nie? - zapytał, bo no naprawdę nie wiedział. Ale on by pewnie starał się jednak go wprowadzić w sytuację, nikt nie lubi być zaskakiwany, niezależnie do wieku. A rodzeństwo to cholernie ważna sprawa , aka na całe życie i w ogóle. Ale była to na pewno decyzja Diona, to on był ojcem.. razy dwa.
- Nie musisz poruszać tego tematu ze mna… ale ze sobą… może… no kiedyś możesz… spróbować - o matko, ale Remi czuł się beznadziejny i mało przydatny w tym momencie! - Zgłodniałaś? - zapytał więc, uznając że w ten sposób na pewno jej się do czegoś przyda, robiąc jedzenie! Bardziej niż wytrącając się w sprawy, o których nie miał pojęcia, zapewne…
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ