Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Stojąc w kuchni z kubkiem kawy w ręce przez okno wpatrywała się w ogromną przestrzeń stanowiącą część farmy na jej tyłach. Nigdy nie przypuszczała, że po ponad dwóch miesiącach aż tak bardzo będzie tęsknić za tym miejscem utożsamianym głównie w utraconą rodziną, okropnymi obrazami i wciąż ciążącymi na niej długami ojca. A jednak pomimo tych okropności była związana z tym miejscem głównie dzięki psom i ośrodkowi, który otworzyła prawie osiem lat temu. To za nim tęskniła a nie za wspomnieniami wyrytymi w glebie tego miejsca. Za psami, ich tresurą i byciem przewodnikiem.
Tęskniła za pracą.
Bo to właśnie miała i na tym powinna się skupić a nie na utraconych bliskich, których śmierci już nie cofnie. Przynajmniej tak mówił terapeuta w ośrodku, do którego wyjechała jakiś czas temu. Teraz Eve czuła się lepiej i miała nadzieję, że miała spokój na kolejnych parę lat. Nie potrzebowała kolejnej depresji, nawrotu PTSD i ludzi robiących jej nadzieję, a potem znikających z życia. Tym razem będzie ich solidniej weryfikować, nawet jeśli do tej pory już miała ograniczone zaufanie.
Musi postawić wyższy mur.
- Tylko ty będziesz w moim sercu – stwierdziła patrząc w dół na Jello (klik), które noskiem trąciła jej wolną dłoń. Pogłaskała suczkę między uszami, odstawiła kubek i ruszyła w stronę głównych drzwi. Odrobinę mozolnie założyła adidasy i czapkę z daszkiem chroniącą przed dzisiejszym mocnym słońcem.
Właśnie zamykała za sobą drzwi pozwalając Jello i Apollo (klik) pognać na ogromne pole przed domem, kiedy ujrzała z daleka nadjeżdżającą dziewczynę na rowerze. Chwilę się jej przyglądała aż przeszła na bok do swego pick-upa stojącego przed garażem. Otworzyła klapę od paki i przesunęła parę desek ku krawędzi.
Dwa psy pobiegły w stronę rowerzystki, ale nie zbliżyły się ku niej. Wyglądały tak, jakby ją eskortowały jednocześnie bacznie obserwując. Czworonogi nie były agresywne, ale gdyby wyczuły broń, złe intencje danej osoby albo zauważyłyby, że ta jest agresywna – od razu by się na nią rzuciły.
- Jello. Apollo. Do mnie – zawołała opierając się o otwartą pakę auta. Psy posłusznie podbiegły do niej wstępnie już nie stanowią zagrożenia osobie, która mogła bać się psów (zwłaszcza sobie obcych). – Zgubiłaś się? – zapytała wprost. Nie kojarzyła dziewczyny ani nie miała dzisiaj umówionego spotkania. Rzadko się zdarzało aby Sue Ann czegoś jej nie przekazała, zaś sama dziewczyna nie wyglądała na nikogo, kto pracował w służbach potrzebujących psa. – To nie schronisko i nie tresuje psów domowych – dodała od razu, bo zazwyczaj obcy przyjeżdżali właśnie po to; albo po psa sądząc, że znajdą tu jakiegoś bezdomnego albo proszą o pomoc ze swym pupilem. Nikogo innego tu by nie przywiało nie licząc policji, strażaków albo ratowników. Tylko, że ta młoda persona nie wyglądała na żadne z nich. Do tego akurat Eve miała nosa.
Poprawiła czapkę z daszkiem i nieco dokładniej przyjrzała się zmęczonej nieznajomej. Musiała przejechać długą drogę. Tutejszy teren był rozległy i stanowił nie lada wyzwanie dla osób przez własnego silnikowego pojazdu.
Paxton zawiesiła spojrzenie na zmęczonej twarzy młodej i miała wrażenie, że już gdzieś ją widziała. Uznała jednak, że po prostu mijała ją kiedyś na ulicy; zdarzało się.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
#12

Jazda rowerem szosowym po trudnym terenie to szczyt głupoty. Parkins doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale jak inaczej miała dotrzeć na włości osławionej psiary, potencjalnie posiadającej informacje na temat Sarah? Nawet spadający przy większych pagórkach łańcuch nie potrafił ostudzić jej zapału, podtrzymywanego dodatkowo przez dużą puszkę napoju energetycznego i dwa Snickersy. Mając w pamięci to, że kobieta mieszkająca na farmie opiekowała się psami, zaopatrzyła się w saszetkę przysmaków dla czworonogów, specjalnie wyselekcjonowanych przez miejscowego sprzedawcę w zoologicznym. Nie wzięłaby przecież byle kostki po zestawie z KFC, mając na uwadze profesjonalizm związany z niejaką Paxton.
Gdy tylko wyjechała na większą połać kompletnie odsłoniętego terenu, wiedziała już, że się nie przyczai. Będzie ja widać z daleka, niczym główne danie na zdobionym talerzu. Kilka kolejnych metrów przejechała bez większych problemów, odrobinę mocniej zapierając się nogami o układ napędowy. Rower miał już swoje lata, ale porządna marka robiła swoje.
Wychyliła się nieco do przodu, widząc dwa kształty, bliżej budynków mieszkalnych.
- O cholera - wystraszyła się nie na żarty, gdy dwa sporej wielkości psy, skierowały w jej stronę. Nie wyglądały na agresywne, ale wystarczyła jedna komenda właścicielki, aby zrzuciły ją z roweru i zaczęły szarpać za nogawki. Pytanie – jaką osobą była pani Paxton. Czy zacięcie broniła swojego terytorium i surowo traktowała niezapowiedzianych gości? Już za moment Parkins będzie dane się o tym przekonać.
O dziwo, psy nie podbiegły bliżej. Obserwowały ją bacznie, pozwalając zbliżyć się do budynków i kobiety, krzątającej się przy pojeździe.
Znalazłszy się na bardziej utwardzanej części drogi, Max podjechała nieco bliżej pickupa, odpychając się palcami od podłoża.
- Niekoniecznie - odpowiedziała na pierwsze pytanie, nawiązujące do jej ewentualnego zagubienia. Niezbyt często zapuszczała się w te rejony Lorne, ale miała jako taką orientację w terenie. Nie powinna się zgubić gdzieś, gdzie mimo wszystko były drogi, a dojazd do miasta oczywisty.
Poprawiła na ramionach paski od małego plecaka, kontrolnie zerkając jeszcze na psy. Wydawały się idealnie wytrenowane.
- Ja… jestem tutaj w innej sprawie - sprecyzowała, przenosząc spojrzenie na kobietę. Jakiś czas temu myślała nad sprawieniem sobie zwierzęcia, a pies motywowałby ją do częstszego wychodzenia z domu, gdy akurat więcej czasu spędzała przy laptopie, aby pokrętnie ustawić sobie alarm na nagłe połączenie telefonu Sarah z internetem. O ile telefon nadal istniał i nie został zutylizowany w celu zatarcia dowodów.
- Pani Paxton? - zapytała dla pewności, bo równie dobrze mogła mieć do czynienia z jedną z pracowników ośrodka. Bezpośrednie pytanie o udział w akcji poszukiwawczej u boku policjantów mogłoby zabrzmieć bezczelnie. Nie dość, że zjawiała się tutaj bez zapowiedzi, to jeszcze sypałaby jakimiś tekstami rodem z seriali kryminalnych. Musiała na szybko wymyślić jakiś neutralny temat, prowadzący do napomknięcia o zaginięciu matki.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Dobrze trafiłaś – stwierdziła na pytanie, czy była Paxtonówną i znów odwróciła się w stronę otwartej paki jednocześnie sięgając do tylnej kieszeni spodni, w której miała pilota od garażu. Jednym przyciskiem otworzyła wielkie drzwi, których charakterystyczny dźwięk wypełnił przyjemną ciszę panującą na farmie. To był ogromny teren z jednym domem i większą halą znajdującą około pięćdziesięciu metrów dalej w głąb działki.
O jaką sprawę chodzi? – zapytała wyciągając deski z paki i jakby nigdy nic poniosła je w stronę garażu sugerując, że mogła robić swoje i rozmawiać. Stanie w miejscu nigdy nie było jej mocną stroną. Wolała mieć zajęte ręce zwłaszcza po tak długiej przerwie od pracy, od której teraz nie oderwie się przez kolejne miesiące.
Jello z Apollo uważnie obserwowali przybysza odprowadzając go w stronę garażu. Suczka od razu schowała się w środku kładąc się po lewej stronie pomieszczenia zaś Apollo zaczął węszyć, jakby od ostatniej wizyty w garażu mogło coś się zmienić (ktoś zostawił trop albo w okolicy pojawiła się nowa mysz buszująca teraz w domu).
Oceniająco spojrzała na postawione i w pionie opartą o szafkę deski. Nie była budowlanym profesjonalistką, ale to co mogła – robiła sama. Nie stać ją na fachowców a wymiana deski na równoważni dla psów to nic wymagającego wielkich umiejętności. Wszystkie przeszkody na placu przed halą zbudowała sama i choć nie były wybitne, to przynajmniej spełniały swoje przeznaczenie. Nie musiały być ładne, eleganckie albo doskonałe. Ważne, że były.
Odwróciła spojrzenie ledwie na moment patrząc na dziewczyną, która rozglądała się po garażu i trochę niepewnie zbliżała się do jego głębi.
- Czaisz się – stwierdziła dostrzegając niepewność w postawie i spojrzeniu tamtej. Z jednej strony to nic dziwnego, bo znajdowała się na nieswoim terenie, ale z drugiej skoro miała jakąś sprawę, to czemu od razu jej nie poruszyła? Paxton nie lubiła owijania w bawełnę chyba, że rozchodziło się o uczucia. W emocje mogła owijać ile wlezie, ale w kwestii całej reszty była bardzo konkretna i rzeczowa. – Może tak się wydaje – wskazała na dwa psy obecne w garażu. – ale nie gryzę. – O ile ktoś jej nie wkurzy albo przekroczy granice. – Mów w czym rzecz. Nie lubię owijania w bawełnę. – Każdy kto ją znał wiedział, że właśnie taka była. To dlatego od razu oznajmiła dziewczynie, że bawienie się ciuciubabkę nie wchodziło w grę. Nie przepadała za tym; za gierkami w każdej możliwej formie, bo wtedy od razu wysuwała kły. Życie i tak było zbyt skomplikowane, żeby jeszcze dodatkowo je utrudniać.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Nie potrafiła tak po prostu z miejsca wyrzucić z siebie powodu nagłej wizyty. Paxton wydawała się zajęta, a użalania młodej dziewczyny nad losem matki to nic przyjemnego. Nie próżnowała i wytrwale poszukiwała poszlak prowadzących do prawdy, jednak sporo określiłoby jej stan jako nieszczęśliwy. Nie powinna przecież aż tak angażować się w sprawę zaginięcia. Od tego byli profesjonaliści, pokroju funkcjonariuszy w policyjnych mundurach, albo płatni detektywi. Max powinna przynajmniej spróbować skupić się na nauce, albo wręcz przeznaczyć większość czasu rodzinie.
Wpierw musiała się jednak upewnić, że zrobiła tyle, ile mogła w kwestii odnalezienia Sarah.
Przeszła razem z rowerem do garażu, wyłapując sugestię kontynuowania rozmowy.
Po krótkiej analizie postawy kobiety raczej nie obejdzie się bez konkretnego nazwania sprawy, z którą tutaj przyszła. Zapewne nie jest pierwszą i nie ostatnią osobą, przychodzącą w to konkretne miejsce, celem uzyskania informacji o poszukiwaniach zaginionej osoby. Być może istniała spora szansa na ustalenie pewnych faktów, o których miejscowa policja wolała milczeć.
Wzięła głęboki wdech, przyznając przed samą sobą, że nie wymyśli wielce ckliwej historii, wpływającej na podejście kobiety. Nie chciała jej nawet brać na litość. Na wszelkie żałoby i rozpacze przyjdzie jeszcze pora, jeśli wszystkie dostępne środki zawiodą.
- Chodzi o poszukiwania zaginionej osoby - wykrzesała wreszcie, chcąc oszczędzić Paxton nerwów, względem nieprzygotowanej do rozmowy studentki. Jeśli chciała uzyskać jakiekolwiek satysfakcjonujące odpowiedzi, musiała przejść do rzeczy, bez podchodów. To odrobinę kojarzyło jej się z wojskową wręcz dyscypliną. Parkins wydawało się nawet, że opiekunka psów spędziła nie mało czasu wśród mundurowych. Nie znała się szczególnie na ludziach, ale lubiła obserwować ich zachowania, podejście do poszczególnych tematów, albo samej obecności innych ludzi. Jakby nie patrzeć, kryminalistyka była ściśle związana z człowiekiem.
- Jakiś czas temu, podejrzewam, że mogła pani… lub pani psy - zerknęła na węszącego po garażu Apollo. - brać udział w poszukiwaniach kobiety. Mojej matki.
Personale nazwanie sprawy równało się szczerości. Jeśli chciała dobrze wypaść, nie powinna kłamać. Kobieta mogłaby wyczuć krętactwo i odprawić za karę z kwitkiem. Parkins była za to uparta. Jeśli już coś sobie postanawiała, zamierzała niezłomnie dążyć do obranego celu. Jedynie poważna choroba, albo inne, nieplanowane wydarzenia mogłoby ją odwieść od realizacji twardych postanowień.
- Czy to dobry moment? Może powinnam przyjść innym razem? - albo wcale? Noszenie desek sugerowało jakieś prace, przeznaczone na konkretny dzień, którymi należało się zająć. Byle małolata mamrocząca o zaginionej matce mogła nie posiadać wystarczającej siły przebicia. Zawsze mogły się umówić na inny termin, jeśli tylko Paxton wyrazi chęć zgłębienia tematu poszukiwań.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Słysząc o zaginionej osobie pomyślała, że miała do czynienia z młodą reporterką, która jeszcze nie wiedziała o zerowej możliwości uzyskania do Eve jakichkolwiek informacji. Wielu próbowało. Byli tacy, którzy udawali, że pisali książkę a tak naprawdę ukradkiem chcieli zapytać o ostatnią ze spraw. Paxton od razu ich wyganiała jedynie w domyśle szczując psami. Straszyła nimi ludzi, ale nigdy nie kazała psom gryźć kogoś, kto nie stanowił realnego zagrożenia. Nie tak je wychowała i sama też taka nie była. Pokazywała kły, ale gryzła jedynie w ostateczności.
Skrzyżowała ramiona na piersi i nieco wyżej uniosła podbródek przyjmując postawę protektora, który będzie bronić wszystkiego za wszelką cenię; nie sprzeda się prasie ani tym bardziej nie da z siebie wyciągnąć żadnych informacji.
Nie uwierzyła nawet w bajeczkę o matce. Nie takie łzawe kłamstwa słyszała.
- Moment jest dobry – Nie czuła potrzeby tłumaczenia dziewczynie, że pracowała non stop. Że najpewniej nie znajdzie innego lepszego momentu, bo od powrotu z ośrodka pragnęła zagłębić się w robocie. Już wcześniej była pracoholiczką a aktualna tęsknota jedynie spotęgowała potrzebę zajęcia czymś rąk. Jak nie pomaganie policji albo tresowanie psów to naprawa czegoś, co odkładała od jakiegoś czasu. Nie będzie lepszego momentu jak ten. – ale ci nie wierzę. – Prosto z mostu i bez ogródek. Jak już wspomniał – lubiła konkrety. – Dziennikarze non stop mnie nawiedzają. Niektórzy są na tyle bezczelni, że udają bliskich wymyślając niestworzone pseudo wzruszające historie. – Zrobiła krok ku nieznajomej dając do zrozumienia, że tak łatwo nie da się oszukać. – Nie mam podstaw aby ci wierzyć, więc albo daj mi coś w ramach potwierdzenia albo wypad z mojego terenu. – Nie cackała się. Z niektórymi trzeba było ostro i choć mogła źle trafić, to nie zamierzała odpuszczać. Musiała być ostrożna i czujna zwłaszcza, że w kontraktach uwzględniła punkt o dyskrecji. Nie zawsze się go trzymała. Nie była za pan brat z prawem, ale to nie oznaczało, że zamierzała sprzedawać informacje dziennikarzom łaszącym się na sensację. Miała swoje zasady.
- Najpierw mi powiedz o kogo chodzi. – To pierwszy krok do udowodnienia, że poszukiwana kobieta faktycznie była matką dziewczyny.
Sarah Parkins.
Kojarzyła ją. Nie od razu, bo Eve dużo pracowała nie tylko w okolicach Lorne Bay lub Cairns. Jeździła tam gdzie jej potrzebowali. Bywało, że pomagała służbom setki kilometrów od domu, więc spamiętanie wszystkiego nie było łatwe. A jednak sprawy z miasteczka kojarzyła bardziej, bo rozchodziło się o jej własne okolice.
- Pokaż mi swój dowód albo inny dokument tożsamości. – Wyciągnęła rękę i machnęła palcami tym gestem ponaglając nieznajomą. Maxine nie musiała tego robić, ale to byłby dobry krok, żeby przekonać Paxton co do prawdziwości swoich słów. Dodatkowo pomogłoby okazanie wspólnego zdjęcia, bo nawet jeśli teraz Eve nie potrafiła w pamięci przywołać wyglądu zaginionej to mogła sobie odświeżyć pamięć. W końcu była w jej domu. Widziała fotografie w ramkach i inne pamiątki. Wiedziała nawet jaki miała kolor pościeli, bo to właśnie łóżko (poza brudną bielizną oraz butami) stanowiło największe źródło zapachu danej osoby.
- To jeszcze nie oznacza, że cokolwiek ci powiem. Mam zobowiązania i zasady. - Parkins mogła próbować, ale Eve uprzedziła ją, że niekoniecznie musi się udać. Wszystko zależało od wielu czynników a przede wszystkim od intuicji przewodniczki psów.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Nie spodziewała się, że Paxton będzie aż tak zdystansowana. Sądząc po jej podejściu, zapewne natknęła się na swojej drodze nie raz na cwaniaków, wyciągających informacje. Słowo dziennikarze mówiło samo za siebie, nawet jeśli rozchodziło się zapewne o miejscowe gazety i strony internetowe. Największą sensacją w miasteczku zdawały się konkursy na najlepszy wypiek, albo coś równie ekscytującego, jak wyprawa na grzyby.
Nie zamierzała również zmuszać się do płaczu, albo wielce rozpaczać nad swoją stratą. Musiała się jakoś trzymać, bo brat już się rozsypał, a ojca dopadnie to lada moment. Ktoś w tym wszystkim musiał mieć nadzieję, nawet, jeśli malała ona z każdym kolejnym dniem; zupełnie jakby oddalała się od celu niemożliwego do osiągnięcia. Co by jej pozostało, gdyby Sarah nigdy się nie odnalazła? Nie potrafiłaby tak po prostu wrócić na studia. Szybko by się pogubiła i nawet teraz, przebywając w rodzinnym mieście czuła się inaczej. Gdyby nie wsparcie poszczególnych osób, przyznałaby, że Lorne było dla niej obce. Zupełnie, jakby miała do czynienia z miejscem z symulacji a nie swoich rzeczywistych wspomnień.
Musiała przynajmniej spróbować. Pomimo rezerwy w postawie Paxton oraz jej zamkniętego nastawienia, zdecydowała się sprecyzować kilka kwestii. Po pierwsze, była studentką kryminalistyki, a nie dziennikarką i chociaż powiązanie ze sprawami kryminalnymi mogłoby sugerować tworzenie artykułów dla brukowców, albo prezentacji na studia, nie zamierzała ukrywać pewnych faktów. Prędzej czy później psiara dotarłaby do prawdy, a sprzedane kłamstwa nie świadczyłyby dobrze o młodej Parkins.
Zgodziła się również na okazanie wspomnianego dowodu. Imię matki, wpisane w odpowiednią rubrykę, połączone z nazwiskiem powinno rozwiać wątpliwości. Paxton nadal nie wyglądała jednak na przekonaną. Czyżby za poszukiwaniami tej konkretnej kobiety kryły się jakieś nieprzyjemne szczegóły, albo coś równie tajemniczego?
Łatwo nie będzie, musiała się z tym liczyć, dlatego wyciąganie z kobiety informacji na siłę niewiele by dało, a może wręcz zniechęciło do ewentualnej, dalszej rozmowy.
- Nie mam zamiaru naginać twoich zobowiązań i zasad - oznajmiła w końcu, zerkając w stronę wrót, prowadzących na zewnątrz. - I tak straciłam już sporo czasu, który mogłam przeznaczyć na sprawdzanie innych poszlak. Przepraszam za najście.
Była już zmęczona tym śledztwem, ale postawiła owe frustracje zostawić dla siebie. Paxton nie wyglądała na kogoś, kogo ruszyłby widok wyczerpanej studentki, skupionej na odnalezieniu matki do tego stopnia, że zaniedbywała własne zdrowie. Może kobieta coś wiedziała i jeśli istniała możliwość dotarcia do tych faktów na inny sposób, Parkins go znajdzie. Choćby miała zarwać dzisiejszą noc, spróbuje jakoś rozwikłać tę sprawę, albo dotrzeć do niej poprzez inne osoby.
Z lekkim zamyśleniem, powoli obróciła rower przodem do wyjścia, zastanawiając się czy nie powinna napisać do Hartmann w sprawie nadchodzącej akcji związanej z udawaniem miejscowych detektywów.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Życie nauczyło ją surowości a wojskowa maniera nie tak łatwo odchodziła w niepamięć. Postawa zostawała nawet po ośmiu latach odłożenia broni na bok. Służba zmieniała człowieka, jego podejście do świata i przede wszystkim pompowała pewnością siebie. Paxton miała jej pełno (głównie w kwestiach swej pracy) i twardo stąpała po ziemi nie pozwalając wejść sobie na głowę. Przez to swoje zachowanie wobec obcych robiła kiepskie pierwsze wrażenie, ale nie pracowała po to żeby zdobyć znajomych albo przyjaciół.
W pracy liczyła się tylko praca.
Nieraz skutkowało to cichymi konfliktami albo docinkami ze służbami. Zwłaszcza z policją, która uważała się za nie wiadomo kogo. Mundurowi myśleli, że jak poświecą odznaką to nagle wszyscy ich szanowali a oni sami mogli wszystko; choćby dyrygować Paxton. Błąd. Nikomu nie pozwalała wtrącać się w swoją pracę i dostawała zgagi, kiedy służby myślały że wiedziały więcej od niej.
Ona nie wtrącała się w ich pracę, więc wymagała tego samego od drugiej osoby. Niech każdy robi to co do nich należy i niech dziennikarze nie wtrącają się w nieswoje sprawy.
Popatrzyła na dowód próbując sobie przypomnieć fotografie z domu Parkins. Nie było to łatwe, bo Eve starała się nie wyrabiać własnego zdania na temat sprawy. To mogło wpłynąć na pracę psa oraz jej własne przekonanie, czy poszukiwania idą w dobrym kierunku. W ten sposób mogła nieumyślnie zasugerować czworonogowi aby coś zmienić (pójść inną drogą itp.), czego z całych sił się wystrzegała.
Oddała dokument dziewczynie i zmarszczyła brwi.
- I to już wszystko? – zapytała nieprzekonana postawą Maxine. Nadal nie miała stuprocentowej pewności, czy dziewczyna nie była jakąś dziennikarką, ale nawet jeśli to słabo dążyła do celu. – Poddajesz się? Odpuszczasz, bo jakaś baba nie jest pewna, czy można ci cokolwiek powiedzieć? – Tak, nazwała siebie „jakąś babą”. Nie oszukiwała się i nie sądziła, że w tej chwili nieznajoma myślała o niej inaczej. – Tylko na tyle cię stać? Na marne proszę i przepraszam ze spuszczoną głową? – Była ostra i na pewno przesadzała. Można to uznać za prowokację z nutką irytacji, bo sama zawodowo zajmowała się takimi sprawami i tak łatwe odpuszczanie było dla niej nie do przyjęcia.
Skoro dziewczynie faktycznie zależało na matce to powinna walczyć za wszelką cenę, nawet jeśli to oznaczało szarpanie się z psiarami. Oczywiście do rękoczynów nie dojdzie (chyba), ale walka o swoje wymagała paru ostrych i szczerych słów.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Nie spodziewała się tak bezpośredniej prowokacji ze strony kobiety, nastawionej do całej tej sytuacji raczej sceptycznie. Skoro nie chciała udzielić jakichkolwiek informacji, czemu ją zaczepiała? Szukała rozrywki na dobry początek dnia, żeby później przypominać sobie, jak wzbudziła głupią nadzieję w gówniarze, kończąc po chwili temat?
Pokręciła głową, wyrzucając z siebie marne parsknięcie. Pomimo chęci odjechania w stronę miasta, obróciła się przez ramię, trzymając rower za kierownicę.
- Co innego mam zrobić? - istniało sporo opcji, ale niekoniecznie przykuły one uwagę Parkins. - Mam paść na kolana i błagać, aż zostanę odprawiona z kwitkiem, bo i tak niczego w ten sposób nie osiągnę?
Nie uważała, aby Paxton koniecznie dążyła do tego, aby ją upokorzyć, nie mniej, wciąż istniało takie prawdopodobieństwo. Nawet, jeśli jedyną widownią w tym całym przedstawieniu byłyby czworonogi. Niektórzy ludzie mieli dziwne zainteresowania, albo wręcz hobby, nie bez powodu mieszkając z dala od innych przedstawicieli gatunku.
- A może w tym samym czasie, w innym miejscu, dowiem się czegoś rzeczywiście przydatnego, co pozwoli mi jakoś ruszyć do przodu.
Póki co, przesuwała się w iście żółwim tempie, prowadząc jednocześnie bitwę z myślami, nakazującymi zwiększenie obrotów. Każdy, kolejny dzień zwłoki mógł wszystko zmienić, ale z drugiej strony, działała sama w większości przypadków. Obrała samodzielną drogę odnalezienia matki, bo cała reszta zdawała się nie przynosić skutku – zarówno policjanci, jak i detektyw, wynajęty przez ojca. Nikt nie potrafił znaleźć rozwiązania i skoro poszukiwania z wykorzystaniem psów również nie przyniosły żadnych odpowiedzi, nie było sensu dłużej się tu kręcić. W rozrysowanym planie uwzględniła jeszcze kilka innych opcji, które zamierzała sprawdzić. Paxton i jej psy i tak uchodziły za dodatek, sprzedany przez nową znajomą. Nie musiał wcale dokądś prowadzić, dlatego też Max nie nastawiała się na nic konkretnego. Była obcą osobą w małym miasteczku, więc nic dziwnego, że nie wzbudzała zaufania miejscowych.
- Albo… nie wiem - stuknęła dłonią w rączkę od kierownicy. - to cholernie wyczerpujące.
Nie chciała brzmieć rozpaczliwie, bo sama zafundowała sobie tę nierówną przejażdżkę, bez jasnych rozwiązań. Równie dobrze mogłaby się poddać i pozostawić wszystko w rękach losu, ale to rozwiązanie ostateczne.
- Nie mam siły się sprzeczać - mruknęła pod nosem, patrząc już przed siebie, w stronę wyjścia w garażu. Była w tym wszystkim, jak dziecko we mgle, chociaż powinna sobie jakoś radzić. Studiowała przecież kryminalistykę i posiadała jako taką wiedzę, ale cóż z tego. Poszlak było jak na lekarstwo, a prowadzenie poszukiwań w pojedynkę bywało cholernie męczące i niezdrowe. Musiała poczekać, aż Eleonore zbierze materiały do ich wielkiej improwizacji. Wtedy takie poszukiwania będą miały sens. Póki co, mogła wyjść z tego garażu i odjechać do miasta, aby wreszcie wcisnąć w siebie jakieś marne śniadanie.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- A może niczego nie znajdziesz. – Za dużo „może” w słowach dziewczyny, która przed chwilą sugerowała klękanie przed Paxton, co odrobinę ją rozbawiło. Przewodniczka miała wojskową manierę i mogła brzmieć jak okrutny generał, ale nigdy nie dotarła do tego poziomu. Nie było jej dane władać podwładnymi, bo nawet by nie umiała. Ba, nie chciała. Praca z psami była jedynym, w czym dobrze się czuła i wykazywała, więc robienie z ludzi nic nieznaczące gówienka nie było w jej stylu. O ile – właśnie – o ile ktoś mocno nie nadepnie jej na odcisk, ale wtedy ten ktoś musiałby skrzywdzić kogoś jej bliskiego.
W obronie tej bliskich zrobiłaby wszystko. Nawet złamałaby prawo.
Wpatrywała się w plecy dziewczyny. W te zmęczona i zmarnowane ramiona, które widziała u wielu osób zbyt wyczerpanych aby móc dalej działać. Sądziła, że sama takie miała, ale ich nie pokazywała. Nie ujawniała zmęczonych barków przytłoczonych ciężarem, który sama sobie narzuciła chcąc odnaleźć mordercę siostry. Przez tak wiele lat facet był nieuchwytny, że wreszcie i ona powinna sobie odpuścić, ale tego nie robiła. Chwilami chciała. Marzyła o spokoju ducha i myśli niebłądzących wśród ofiar potwora, który zabił również Isabelle. Jednak to tylko fantazja, która była nieuchwytna i jakoś – pomimo trudów – Eve musiała się trzymać. Nie zawsze było łatwo. Miewała gorsze chwile, ale ani razu całkowicie się nie poddała. Nie mogła, bo wtedy już nikt nie będzie szukać bydlaka, który zabił jej siostrę.
- Przejechałaś kawał drogi – zaczęła zagadując dziewczynę, która była gotowa odjechać. – chcąc się czegoś dowiedzieć, więc nie rezygnuj. – Wiedziała, że powiedzieć było łatwo, ale w takich chwilach Parkins musiała wykrzesać z siebie resztki sił. Odpoczywać mogła kiedy indziej. – Walcz o to. Jeżeli trzeba to krzycz i domagaj się swego, bo prawda sama się nie znajdzie i na pewno nie wygrzebie tylko dlatego, bo będziesz o coś prosić. – Samymi nożami też jej się nie znajdzie, ale czasami samo proszenie nie wystarcza. – Nic nie będzie proste ani przyjemne. Wiem co mówię. – Skrzyżowała ręce na piersi i wzięła głęboki wdech. – Od dwudziestu lat kogoś szukam i nie przestanę. Ty też nie możesz. Odpoczniesz w domu, ale tutaj walcz o to, po co przyszłaś. – Skoro już pojawiła się na farmie niech bierze garściami. To nie łatwe, kiedy człowiek był wyczerpany, ale w takich chwilach należało sięgnąć po rezerwy energii, które później się nadrobi. – Jasne, żołnierzu? – Odczekała chwilę aż Maxine spojrzała na nią jakoś dziwnie. – Żartowałam. – Uśmiechnęła się, pokręciła głową. – Zostaw rower i chodź. Na pewno jesteś spragniona. – Przeszła parę kroków do drzwi łączących garaż i dom. Ten nie był typowy. Więcej pomieszczeń znajdowało się na piętrze. Na parterze zaś była kuchnia oraz pokój, który z reguły powinien być salonem, ale nie miał telewizora i przypominał raczej pomieszczenie przejściowe. Ot, była tam kanapa, nieduży stół z krzesłami i regały z książkami, zaś jego rola to przyjmowanie klientów w klimatyzowanym pomieszczeniu a nie w upale.
- Policja nie przekazała wam wszystkiego? – Umyślnie powiedziała wam, bo im więcej czasu poświęcała zastanawianiu się nad zaginioną Sarah Parkins tym więcej faktów do niej docierało; przypomniała więc sobie o mężu kobiety. – Czy po prostu chcesz usłyszeć moją wersję? – wyjęła z lodówki dwie zimne wody. Jedną butelkę podała dziewczynie i dłonią wskazała kierunek. Wolała, żeby obie przeszły do pseudo salonu i tam porozmawiały.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Nie powiedziała kobiecie, skąd tak właściwie przybyła. Dzisiaj nadjechała ze strony miasta, ale kilka miesięcy temu siedziała jeszcze w Paryżu, przeglądając notatki, dotyczące jednego z uczelnianych wykładów.
Wydawało się, że Paxton wyciągnęła więcej wniosków, niż Max zdążyła jej przekazać. Było to dosyć przerażające uczucie, szybko przezwyciężone przez iskierkę nadziei. Skoro przewodniczka była w stanie określić pewne szczegóły na podstawie samych obserwacji, powinna też wiedzieć co nieco na temat zaginionej.
Jednocześnie, nie bardzo wiedziała czy ta zmiana w zachowaniu pani Paxton to nie czasami jakiś podstęp. Mimo wszystko, postanowiła pójść z prądem, bo cóż innego jej pozostało? Być może dowie się czegoś przydatnego. Odkąd zawitała do Lorne raczej nikt nie robił sobie żartów z zaginięcia Sarah. Albo więc matka cieszyła się szacunkiem miejscowych, albo podchodzono do takich spraw bardzo delikatnie. Sarah Parkins nie była pierwszą, lepszą osobą, mieszkającą w szemranej dzielnicy, albo zadającą się z podejrzanymi ludźmi. Z pewnością jej zniknięcie wzbudziło w miejscowych pewien niepokój. Skoro nawet taka osoba, uchodząca raczej za wzorowego obywatela mogła zaginięć, każdego mogło to spotkać.
Od dwudziestu lat kogoś szukała? To nie brzmiało zbyt optymistycznie. Skoro osoba z tak dobrym zapleczem w postaci psów tropiących oraz znajomości z policjantami nie dała rady kogoś odnaleźć… musiało być źle. Nie chciała jednak ciągnąć Paxton za język, bo miała własny interes i nie chciała przypadkiem narazić się kobiecie przez wchodzenie buciorami w jej prywatną przestrzeń.
Z lekką dozą wahania pozostawiła rower w garażu, kierując się następnie do drzwi, prowadzących do wnętrza domu. Starała się trzymać w miarę blisko za właścicielką włości, bez rozglądania na boki. Być może zrobiłaby to, gdyby rozchodziło się o odwiedziny znajomej. W innym wypadku, wolała zachować powściągliwość.
- Powiedzieli jedynie, że śledztwo wciąż się toczy - odpowiedziała, czując ulgę przy powiewie od strony klimatyzacji. - I żebyśmy starali się przejść do porządku dziennego.
Z tym, że Sarah jest zaginiona i policja oczywiście prężnie działa w tej sprawie.
- Wolę usłyszeć każdą wersję i zobaczyć jak wiele z nich się pokryje - dodała, zgodnie z prawdą. Wraz z przejęciem zimnej butelki, przeszła do salonu, gdzie zajęła miejsce na wygodnej kanapie. Od razu upiła kilka łyków wody, kojącej zmęczone ciało. O tej porze roku, we Francji często sypał śnieg. Ciężko uwierzyć w to wszystko, a jednak, ponownie wylądowała w upalnej Australii, w której to ojciec rozwinął skrzydła, jako architekt. Biorąc pod uwagę tutejszą, unikalną faunę i florę, aż strach domyślać się, co mogło czekać na zaginioną osobę. Jeśli nie uprowadzenie przez złych ludzi, to spotkanie z jadowitymi pająkami, albo innymi stworzeniami, zabójczymi dla człowieka.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Nikt za ciebie nie przeżyje twego życia. – Przytaknęła tak, jakby zgadzała się ze słowami policji, a jednak zaraz dodała: - Ale co to za życie, kiedy ktoś bliski przepada bez śladu a ty wciąż zastanawiasz się, co się stało i czy robisz wystarczająco wiele, żeby się tego dowiedzieć. – Mówiąc to popatrzyła w kierunku okna. Zajmując miejsce na fotelu stojącym naprzeciwko kanapy musiała odwrócić głowę mocno w bok oddając się chwilowej nostalgii na myśl o siostrze. Znaleźli ją parę dni później. Martwą i.. było źle. Na tyle źle aby ta sprawa rozbiła całą rodzinę doprowadzając Eve to obsesji na punkcie odnalezienia zabójcy. Po ostatnich wydarzeniach nieco odpuściła. Nie mogła pozwolić aby ta sprawa pochłonęła ją w całości, ale nie zapomniała. Nigdy nie zapomni.
Zamrugała dwa razy i powróciła spojrzeniem na dziewczynę.
- Psów tropiących nie angażuje się w poszukiwania kogoś, kto spod domu wyjechał autem. Nie ma się wtedy punktu zaczepienia, ale szeryf się uparł. Z tego co zrozumiałam to twoja mama kumplowała się z siostrę jego szwagra. – Stąd niego większe zaangażowanie władz, które z boku i tak mogło wyglądać na robotę wykonaną bardziej na „łapu capu”. – Inaczej gdyby znaleziono auto. Wtedy można by zacząć poszukiwania od tamtego miejsca – a tak? Cóż, pracowałam na oślep. – Gdzie niby miałaby zacząć szukać? W domu? To nie miało sensu, bo ścieżka zapachowa prowadziłaby do samochodu (nie licząc wielu miejsc w samym domu). – O dziwo, Jello – Na dźwięk swego imienia suczka poruszyła uszami, ale nie uniosła łebka udając, że drzemie przy zajętym przez Paxton fotelu. Apollo wolał zostać na zewnątrz. Nie lubił, gdy drzwi garażowe zostawały otwarte; czuł, że musi ich pilnować. – złapała trop w stronę pobliskiego lasu. Nie spodziewałam się, że coś tam znajdziemy. – Skoro z założenia zaginiona pojechała autem, to na co mieliby natrafić w pobliskich krzakach. Paxton postanowiła zawierzyć suczce, która poprowadziła ją w głąb chaszczy. – Twój ojciec zrobił się nerwowy. Zaczął mówić, że niepotrzebnie tam idę i tylko tracimy czas. – Podawał słuszne argumenty o tym, że Sarah wsiadła do auta. Po co więc szukać czegoś w okolicach domu? – Nie mówił ci o tym? – zapytała widząc zaskoczenie w oczach dziewczyny. Policja również, pod prośbą pana Parkins, mogła ukryć pewne fakty mając na uwadze dobro śledztwa (tak to nazywają) – Znaleźliśmy coś i nie wiem, czy chcesz to usłyszeć ode mnie.. chyba ojciec powinien ci o tym powiedzieć. – Nie była pewna, czy to od niej Maxine powinna się o wszystkim dowiedzieć. Być może jednak była jedynym źródłem informacji, który niczego przed nią nie zatai.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
W słowach Paxton kryło się sporo prawdy. Chciała doprowadzić sprawę matki do końca, aby w końcu jakoś normalnie ruszyć z własnym życiem. Niewykluczone również, że proces powrotu do codzienności będzie trwał nieco dłużej. Miała wiele spraw do przerobienia: kontynuowanie studiów, zawieszenie ich lub przeniesienie na inną uczelnię, znalezienie pierwszej pracy albo stażu…
Teraz nie potrafiła myśleć o tym wszystkim. Osobą nadrzędną była Sarah i chociaż w niektóre dni opuszczały ją siły, nie mogła teraz zrezygnować. To wierciłoby jej dziurę w brzuchu do końca życia.
No tak, ponoć oficjalnie Sarah odjechała samochodem. Tak sporą „rzecz” raczej trudno ukryć. Kilka opcji wchodziło w grę: ukrycie samochodu w jakimś mało uczęszczanym miejscu, zepchnięcie go do jeziora, zniszczenie, albo wywiezienie z kraju przy pomocy promu. Tworzyła w swojej głowie wiele prawdopodobnych wydarzeń. Próbowała dotrzeć do prawdy metodą od nitki do kłębka; na ile będzie to skuteczne – być może kiedyś się przekona.
O ile dobrze pamiętała, Sarah niedługo po przeprowadzce do Lorne, zapoznała się z fryzjerką, posiadającą znajomości wśród miejscowych funkcjonariuszy. Nic, szczególnie wartego uwagi. Chyba.
Dopiero wzmianka o tropie, prowadzącym w stronę lasu sprawiła, że poruszyła się na kanapie, prostując plecy. Który las był tym pobliskim? Ten, zlokalizowany bliżej farm czy może z innej strony miasteczka?
Ojciec zapewne nie chciał wierzyć w to, że Sarah zostanie odnaleziona w lesie, najpewniej w tragicznym stanie. Do takiej sytuacji wolałby się przygotować, jak do mnóstwa swoich prezentacji i wyjazdów, niestety, to tak nie działało.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie zdążyliśmy dokładnie przedyskutować zaginięcia mamy - przyznała, pamiętając pewną rezerwę w postawie ojca, przy nawiązaniu do Sarah. Zupełnie, jakby chciał wszystko załatwić samodzielnie; doprowadzić sprawę do końca, bez niepokojenia dzieci. Póki co, szło mu raczej marnie.
Pokręciła głową raz jeszcze, bo nie sądziła, aby ojciec był odpowiednią osobą, do przekazywania takich informacji.
- Skoro do tej pory mi o tym nie powiedział, nie sądzę, aby nagle zmienił zdanie - uznała, zatrzymując spojrzenie na Paxton. Skoro już zaczęła temat, powinna go skończyć, najlepiej w sposób, odsłaniający nieco więcej prawdy.
- Co udało wam się znaleźć w lesie? - dopytała, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zupełnie, jakby chciała przekazać telepatycznie swojej rozmówczyni, jak bardzo ważny był to temat. Od zaginięcia Sarah minie pod koniec kwietnia rok. To bardzo dużo czasu, również z perspektywy prywatnych detektywów oraz policjantów. Nie wiadomo, na co konkretnie się nastawiać po upływie tych kilku miesięcy (a co dopiero lat).

Eve Paxton
ODPOWIEDZ