Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Można powiedzieć, że to był dzień jakich w życiu Cassandry było naprawdę wiele – ot, wstała rano, jedząc na śniadanie owsiankę tak jak zawsze, a potem się napiła zielonej herbaty. Upewniła się, że spakowała wszystkie potrzebne na uczelnię rzeczy i wraz z tatą zabrała się do Cairns, gdzie pan Hammond pracował i zwykle się tak składało, że oboje zaczynali w podobnym czasie, co zdecydowanie Cass pomagało. Dziewczyna ze względu na problemy zdrowotne nie prowadziła samochodu, a podróżowanie autobusami było naprawdę czasochłonne i musiałaby wyjść dużo wcześniej z domu, jeśli chciałaby się wyrobić na zajęcia… Które były bardziej bądź mniej interesujące. Obecnie dla Hammond był ciężki okres, a zwłaszcza na literaturze europejskiej, bowiem omawiali pozytywizm, a trzeba przyznać, że Cass, jako Werter w damskiej skórze, nie przepadała za tymi bardziej „racjonalnymi” epokami, gdzie zamiast pięknych opisów i uczuć, dostawało się… prawdę powiedziawszy zwykłym życiem w twarz. Nie po to Cassandra czytała książki, żeby z jednej szarej rzeczywistości przenosić się do drugiej. Całe szczęście, po tym deszczu wyjdzie i tęcza i znowu będzie mogła z pasją i iskrami w oczach słuchać o tym, co ją naprawdę interesowało.
W międzyczasie był zaś czas na lunch. W większości przypadków Hammond brała jedzenie z domu, ze względu na dosyć restrykcyjną dietę, której musiała przestrzegać ze względu na swój stan zdrowia, ale tak sprawdziła ten nieszczęsny plecak, że zapomniała spakować do niego lunchboxa. Jak zawsze w głową chmurach. Nie chcąc chodzić głodna, postanowiła skorzystać z uniwersyteckiej stołówki z myślą, że jakiś ryż i warzywa gotowane na parze zawsze się znajdą.
Nie brała jakoś dużo, ze względu na niepewność ile soli było używane do gotowania tego, ale nałożyła sobie właśnie trochę warzyw, chudo wyglądającą pierś z kurczaka i ten ryż. Nawet był brązowy, więc lepiej. Czekała więc ze swoją tacką w kolejce, co by móc zapłacić za jedzenie. Gdy była druga, okazało się że dziewczynie przed nią brakuje kilku centów, na co Hammond, bez większego zastanowienia, sięgnęła ręką do kieszeni.
Dopłacę, proszę – odparła, kładąc brakującą sumę na balacie i dorzucając te parę groszy do jej obiadu. Bo jak rozumiała, że panie ze stołówki nie mogły odpuścić, bo przecież jakby każdemu te parę centów darowały to koniec końców zebrałaby się duża suma, ale też szkoda by było, by dziewczyna musiała sobie odejmować jedzenia.

sage gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Cassandra Hammond
przepraszam, że czekałaś milion lat, gdzieś mi uciekł zupełnie Twój post <3

Sage Gilmore czasem zazdrości.
I to takich zupełnie podstawowych rzeczy, jak choćby luksusu posiadania a. pieniędzy, b. czasu, żeby spokojnie studiować sobie w trybie stacjonarnym i móc marnotrawić wolne chwile na jakieś ploteczki w takich miejscach jak ta, uniwersytecka stołówka chociażby. Zwykle przez to nawet tutaj nie bywa - wydaje się jej zawsze, że nikogo tu nie zna i jak ten ostatni przegryw w amerykańskich, familijnych filmach z akcją rozwijającą się w jeszcze bardziej amerykańskiej szkole, nie znajdzie się dla niej miejsce przy żadnym stoliku zarezerwowanym dla cool ludzi. Dziś jednak jej terminarz był tak napięty, że nie postanowiła nie wybrzydzać. Nie spodziewała się jednak, że zemści się to na niej w tak nieelegancki sposób. Przecież to nie jest do jasnej cholery tak, że Sage nie stać na zupełnie podstawowy obiad w takim miejscu. To nie jest hotel Ritz, no ludzie... Westchnęła ciężko, przetrzepując jeszcze raz tylne kieszenie opiętych na tyłku jeansów.
- Już zaraz, chwileczkę... - przeprosiła ponownie babeczkę, która przy jakieś małej kasie wyliczyła jej kwotę należną za obiad. Znalezienie czegokolwiek jednak nie było takie proste - kieszenie w spodniach, kieszenie w bluzie, torebka, torba na zajęcia, torba z pracami. Dzięki Bogu matka pożyczyła jej dziś auto, nie wiedziałaby jak w inny sposób się z tym zabrać. O, właśnie, pewnie w aucie znalazłyby się jakieś drobniaki. Miała już zaproponować takie wyjście, kiedy gdzieś zza niej wychyliła się zgrabna ręka innej babeczki, na dodatek oferująca dorzucenie się do sprawy.
- O Jezu, dzięki, dziewczyno kocham cię normalnie! - wyszczerzyła się szczerze w jej stronę, a kiedy już obie odeszły na bezpieczną - od rzeczonej kasy oczywiście - odległość, postanowiła się wytłumaczyć: - Strasznie mi głupio, ale zaraz ci te drobniaki oddam. Mam je, jak to mówią wszędzie i nigdzie, a widzisz z czym dzisiaj muszę walczyć - pewnie nawet by jakoś wszystko wzniosła do góry, by dodatkowo się wytłumaczyć, ale już po prostu fizycznie zabrakło jej wolnej ręki. Uśmiechnęła się więc w taki ciepły, przepraszający sposób. - Dzięki jeszcze raz, w każdym razie. Może sobie gdzieś razem klapniemy? - zaproponowała dosyć luźno, zupełnie jakby jej towarzystwo mogło być najlepszą rekompensatą za tak fajne zachowanie.
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Luzik, i tak byłam na urlopie <3

Powiedzenie, że Cassandra miała pieniądze, byłoby lekkim niedomówieniem. Takich własnych to prawdę powiedziała miała stosunkowo niewiele – bowiem czasem sobie dorabiała jako copywriterka, albo poprawiając jakieś teksty biorąc zlecenia z Internetu. Nie były to jakieś wybitnie duże pieniądze, ale zwykle pozwalały Cass na drobne przyjemności. Hammond miała jednak ten luksus, że wciąż żyła z rodzicami, którzy chcieli zapewnić córce jak najlepsze życie, które i tak jej nie rozpieszczało. To ile po szpitalach się Cassandra nalatała, to chyba tylko sam Bóg wiedział, bo ona zdążyła się zgubić w rachubie i prawdę powiedziawszy, miała wrażenie, że spędziła tam co najmniej połowę swojego życia, jak nie więcej. Ze względu też na to, że dosyć niepewny stan zdrowia Cass nie pozwalał jej na podjęcie normalnej pracy (bo kto by zatrudnił osobę, która w każdej chwili może zniknąć na parę miesięcy?), dlatego wiele rzeczy wciąż zapewniali jej rodzice właśnie.
Prawdę powiedziawszy, to Cassandrze było daleko do bycia tą „cool”, zwłaszcza, że każdy rok studiów miała z inną grupą, bo pomiędzy jednym, a drugim zwykle była przerwa ze względu na jej problemy ze zdrowiem, przez co musiała robić sobie urlop. Nigdy więc za specjalnie nie zawierała jakiś bliższych przyjaźni. Dlatego zwykle siedziała gdzieś sama w kącie stołówki, choć zbytnio się tym nie przejmowała.
Nie ma za co – odparła do nieznajomej. To było tylko kilka groszy, mały, dobry uczynek, który w jakiś sposób w przyszłości się jej odpłaci. Cassandra wierzyła, że dobro wracało, dlatego starała się być życzliwa dla drugiego człowieka, bo nigdy nie wiadomo. – Nie trzeba, nie kłopocz się. To nic takiego. – Hammond jednak rozumiała, że Sage mogło być głupio, gdyby się znalazła na jej miejscu to pewnie by czuła się podobnie, więc się ani trochę nie dziwiła dziewczynie. – Jasne, jedzenie w towarzystwie zawsze miłe. – Przytaknęła głową, zgadzając się. Zwykle jadła sama, więc to była zdecydowanie miła odmiana. – Swoją drogą, Cassandra jestem – przedstawiła się, gdy już znalazły jakiś wolny stolik i sobie na spokojnie klapnęły, a Sage ogarnęła się z tymi wszystkimi torbami, bo to zdecydowanie mogła być, nazwijmy to, operacja wyższego szczebla, biorąc pod uwagę ilość tych rzeczy, które miała.

sage gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Cassandra Hammond

Gdzieś tam w środku odetchnęła z ulgą, kiedy udało się jej z choć resztką gracji zająć miejsce przy stoliku, a jej wszystkie szpargały nie rozleciały się po całej stołówce. Znając bowiem jej wrodzony talent do pakowania się w sytuacje, po których zostaje jedynie zażenowanie - było to bardzo prawdopodobne. Wtedy też ją oświeciło, jakiej kieszonki jeszcze nie sprawdziła. Schyliła się więc i po chwili kolejnej skomplikowanej misji wyprostowała się i z miną, która w innych okolicznościach przyrody oznaczałaby eureka oznajmiła:
- Mam! - i wyciągnęła w jej stronę dłoń z drobniakami, które do tej pory zalegała swojej świeżo poznanej koleżance. Sage nie lubiła mieć długów, niezależnie czy chodziło o tak skromne kwoty czy zaleganie komuś z jakąś przysługą, zawsze i w każdej relacji naprawdę mocno się starała być z każdym na zero.
Uśmiechnęła się, kiedy dziewczyna się przedstawiła.
- Och, tak, od tego powinnam przecież zacząć - aż miała ochotę na jakiś bardziej wymowny facepalm, ale powstrzymała się by wyglądać na kulturalną czy elegancką. - Jestem Sage - pokiwała głową twierdząco, jakby ten fakt potrzebował dodatkowego wytłumaczenia. Wzięła też w końcu pierwszy gryz z tego swojego nieszczęsnego, generującego póki co same problemy, obiadu. Przez ten moment mogła się przyjrzeć swojej aktualnej towarzyszce. Była ciekawa co dziewczyna może robić na uczelni. Co studiuje? Czy może jest już na jakimś wyższym stopniu wtajemniczenia, a to po prostu jakieś siły wyższej brały udział w tym jak młodo wygląda? Gilmore nauczona doświadczeniem wolała więc o pewne rzeczy pytać wprost, co bowiem gdyby zaczęła sobie w najlepsze narzekać na prowadzących, uczelnię czy cokolwiek innego a jej wybawicielka z opresji okazałaby się być jedną z osób o której mówi? Aż się wzdrygnęła na samą myśl.
- Studiujesz... gdzieś tu? - no w końcu jak było wiadomo nie od dziś, uniwersytet miał tych wydziałów w ch... cholerę i jeszcze trochę, ograniczanie wszystkiego do jakiś mniejszych konkretów więc mijało się z celem. W oczekiwaniu na odpowiedź wróciła do swojego jedzenia. Sympatyczna rozmowa, sympatyczną rozmową, ale posiłek trzeba jeść dopóki jest ciepły - tak przynajmniej zawsze truła jej matka, a matki trzeba słuchać - zresztą potem robi się niesmaczny i zmienia się w wyrzucone jedynie w błoto pieniądze.
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Wybacz, mam strasznie zawalone żyćko </3

Cassandra potrafiła czasem chodzić w głową w chmurach, choć nie było to związane z roztrzepaniem jako takim, a raczej częstym myśleniem i analizowaniem tego, co niedawno przeczytała. Cass była molem książkowym i koniec lektury nie oznaczał końca przeżywania tej przygody. Często potrafiła dostawać jakieś zupełnie losowe myśli w postaci „a co by było gdyby”, przez co… no cóż, po prostu odpływała i mogła całkiem przypadkiem na kogoś wpaść.
Nie trzeba było – odpowiedziała Hammond z lekkim uśmiechem, biorąc jednak od Sage te drobne, bo miała wrażenie, że dziewczynie rzeczywiście na tym zależało i nie było też co bezsensownie przeciągać tematu tych kilku groszy „długu”, które Glimore u niej miała. – Miło mi. – Przytaknęła głową na przywitanie, by również wziąć kęsa swojego obiadu. Nie był on jakoś bardzo wybitny, biorąc pod uwagę, że niewiele rzeczy z uczelnianej stołówki mogła jeść ze względu na swoje mocno… wyśrubowane potrzeby żywieniowe, ale całe szczęście coś tam się znalazło, co by zapełnić żołądek i wytrzymać do powrotu do domu.
Cassandra wyglądała na młodą i zdecydowanie taka była, jednakże Sage, przyglądając się Hammond, mogłaby zauważyć, że raczej nie stały za tym żadne siły wyższe, bo pomimo swojego młodego wyglądu raczej sprawiała wrażenie… zmęczonej, a może nawet i lekko chorowitej, biorąc pod uwagę fakt, jak szczupła była, a także jak bardzo kolor żył wyróżniał się na jej bladych dłoniach. Wysysanie więc energii życiowej z dziewic można wykluczyć.
Tak, jestem na drugim roku literatury – odpowiedziała. Choć „studiowanie” to było trochę za dużo powiedziane. Jak ostatnimi czasy bywała dosyć regularnie na uczelni, tak swego czasu przez swoje problemy zdrowotne musiała mieć tryb indywidualny, bowiem nie było szans, by się pojawiała na tych zajęciach tak, jakby tego od niej oczekiwano. – A Ty? – zapytała, by spojrzeć na Sage, a zaraz potem chwycić za kubek wypełniony wodą. Jak matka Gilmore truła jej, że posiłek trzeba jeść póki jest ciepły, tak w Cassandrze lekarze zawsze głowę suszyli o odpowiednie nawodnienie, więc w tym wypadku to już po prostu był nawyk, który wszedł jej w krew i zawsze miała ze sobą zapasy H20.

sage gilmore
ODPOWIEDZ