spawacz — Winfield's Craft
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Okoliczny majster-klepka. Naprawi ci telewizor, przepcha rury w kuchni, zaśpiewa, zatańczy i powróży z tarota.
Nie wierzył w duchy. Nie wierzył w kosmitów zostawiających kręgi w zbożu, kryptydy. Nie dawał się porwać nęcącej nucie astrologii. Jego kędzierzawej łepetyny nie zajmowały zjawiska paranormalne, niewytłumaczalne tajemnice pozostawione przez Majów, czy jakieś religijne zabobony. Cillian raczej twardo stąpał po ziemi - przynajmniej pozornie. Pozornie, gdyż dzięki jego genowi artysty, ciekawego świata odkrywcy, człowieka pełnego fantazji i pasji (tak przynajmniej lubił o sobie myśleć) rozumiał, że ludzie mają swoje bziki. Potrzebują tych swoich bzików, by lepiej rozumieć świat, znaleźć pewien porządek w chaosie, lub całkowicie sobie swoją rzeczywistość stworzyć.
Tate należała do osób, które miały swoją własną planetę, może nawet galaktykę! A Cillian, mimo iż często kwitował jej opowieści złośliwymi dowcipami i chochliczym wręcz uśmieszkiem był żywo zafascynowany jej spojrzeniem na świat. Ileż w nim było przygód, tajemnic! Bez wahania dawał się wciągać w te wszystkie historie. Wierzył w każde jej słowo. Na jej planecie takie zjawiska miały w końcu miejsce i był to fakt niepodważalny.
Jego planeta była za to planetą pełną ciekawostek różnej maści dotyczących kultury, sztuki i nauki. Był przy Tate trochę jak epoka renesansu, szkiełko i oko, które stawało właśnie naprzeciw romantyzmowi w czystej postaci. Był jak renesans, ale taki obdarty z geniuszu i odkryć. W końcu Cillian to przypadek co prawda błyskotliwy, ale w taki dość... przeciętny sposób. Miał jednak tylko 170 cm żywego wzrostu, karakan zasrany, więc musiał sobie dodawać centymetrów nie tylko grubymi podeszwami, ale także i nieco robuchanym ego.
...ale to ego musiało trochę odejść na bok, gdyż dnia dzisiejszego, anno domini, zderzył się z rzeczywistością. Rzeczywistością, taką w stylu Tate.
Wszedł do baru, w którym umówił się wcześniej z Callaway, a ta dzięki swojemu szóstemu zmysłowi zapewne mogła od razu wyczuć, że coś tu jest nie tak. Cillian z reguły jak gdzieś wbijał, to od razu oświecał (jak renesansowe wynalazki) wszystkich swym wielkim uśmiechem, osuszał niektórym pokale jakimś żenującym sucharem i wypełniał pomieszczenie całą swą kieszonkową osobą. Dziś wyglądał trochę jak patyczek do uszu, cały blady taki.
Załatwił sprawę woltażowych napojów i usiadł naprzeciw dziewczyny.
- Cześc, Tate. - powiedział słabiutkim głosikiem, niczym piskliwym. - Nie uwierzysz czego ja żem dziś uświadczył. - dodał wytrzeszczając oczy i wpatrując się intensywnie w blondynkę.
- Patrz jak mi serce wali. - dodał, chwytając dłoń Tate i przyciskając ją nabożnie do swojej suchoklackiej piersi.
- Wali, jak w mordę, czujesz? - zapytał słabo, dalej wytrzeszczając oczy, przez co totalnie wyglądał jak Frodo Baggins.
powitalny kokos
didi
brak multikont
badaczka zjawisk paranormalnych — freelancer
29 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
oj, chłopaku, nie wiesz co tracisz - magnes z Łeby jako pamiątkę z wakacji, hipoteczny kredyt, hot doga ze stacji na kolację, zawsze na szafie trójwarstwowy rumiankowy papier
11.

W alternatywnym świecie, w którym coś mocno wpłynęło na jej życie, Tate również nie wierzyła w duchy, kosmitów, podróże astralne i inne zjawiska nadprzyrodzone. W tym równoległym świecie prowadziła spokojne życie, wychowywała gromadkę dzieci i posłusznie wykonywała małżeńskie obowiązki. To właśnie tam była nieszczęśliwa, bo skupiła się na praktykowaniu zdolności, więc nigdy ich do końca nie opanowała. Na szczęście w prawdziwym życiu Callaway robiła to, co uwielbiała. Bez męża i dzieci, ale za to z psem u boku, wynajętym poddaszem na farmie i zleceniami, od których ostatnio nie mogła się opędzić. Nie dość, że ludzie umierali na potęgę, co lubiła nazywać Letnim Przesianiem, bo obecnie w Australii panowała upalne lato, a ludzie padali z przegrzania jak muchy, to w dodatku po tym, jak pani Clarke opowiedziała swoim koleżankom o kontakcie z nieżyjącym od dekady mężem, wszystkie jej koleżanki chciały skorzystać z usług młodej Callaway. A Tate wcale nie narzekała, bo nie dość, że robiła to, co lubiła, to dodatkowo praca przynosiła duży zysk. I to taki, że miała ochoty sięgnąć po plik pieniędzy i śmignąć wachlarzem przed twarzami rodziców, bo ci nie raz napomknęli PRZEZ PRZYPADEK, że na seansach spirytystycznych nie można się dorobić. Szach mat, poczciwie staruszkowie!
Sączyła sobie w najlepsze kolorowego drinka, korzystając jednocześnie z wolnego wieczoru od przywoływania dusz zmarłych małżonków sąsiadek pani Clarke, kiedy przy stoliku zjawił się Cillian. Uwielbiała gościa, było totalnie pocieszny i poprawiał jej humor, nawet jeśli czasem robił sobie podśmiechujki z jej zainteresowań i umiejętności.
- Ojej, co się wydarzyło? - zapytała i nie oponowała jak tak chwycił jej rękę i przystawił ją sobie do klatki piersiowej. Serce faktycznie biło szybko i mocno, trochę w stylu TU DU TU DU TU DU i nie dało się tego nie poczuć macając White'a po torsie. - Zobaczyłeś ducha czy jaki grzyb? - duch i Cillian brzmiało niczym oksymoron, dlatego Tate zachichotała w słomkę, co wytworzyło w owocowym napoju bąbelki, który smakował limonką i ananasem, a to z kolei było miłą odmianą po spożywaniu wina w rodzinnym domu. Sama nigdy z siebie nie sięgała po wino, ale co się dziwić, skoro wychowała się na farmie, gdzie od pokoleń produkowało się ten niskoprocentowy alkohol i małej Tate zabawę urozmaicały korki od butelek? Po takich ekscesach każdemu mógł ten trunek autentycznie zbrzydnąć.

cillian white
sumienny żółwik
-
ODPOWIEDZ