aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
3.

Wigilia w biurze prokuratury budziła w Laurissie mieszane uczucia. Przede wszystkim nie pracowała w tym miejscu na tyle długo, by mieć już jakiś bliskich przyjaciół, po drugie niekoniecznie dogadywała się z szefem i też nie wiedziała nawet gdzie jest restauracja, w której miał się odbyć ten cały wieczór. W tym ostatnim na całe szczęście miał pomóc jej Tom, który poprosił, żeby przyjechała do biura, a on ją stamtąd odbierze. Oczywiście się zgodziła, dochodząc do wniosku, że to lepsza opcja, niż ciągnąć Remigiusa z Lorne Bay.
- Pięknie wyglądasz - przywitał ją tymi słowami mężczyzna, zaraz po tym jak pomógł jej wejść do swojego samochodu.
- Dziękuję, ty również prezentujesz się bardzo elegancko - odbiła zaraz komplement, czując się z tym po prostu lepiej, niż gdyby po prostu miała go przyjąć w pojedynkę. Ruszyli z miejsca, zaczynając rozmowę o niczym, o tym, jak się czuje w Australii, w pracy, gdzie mieszka i tym podobne.
- Zaskoczyło mnie to, ale przyznaję, że pozytywnie - skomentował, gdy wspomniała o tym, że zatrzymała się u kuzyna. Nie rozumiała natomiast co było w tym takiego zaskakującego i chyba jej spojrzenie to zdradziło. - Nosisz pierścionek, myślałem, że w domu masz jakiegoś szczęściarza - parsknął śmiechem, a przez to i Laurissa odruchowo spojrzała na biżuterię zdobiącą jej serdeczny palec. Trochę się zmieszała, ale ostatecznie zapanowała nad sobą i uśmiechnęła się ostrożnie.
- Lyam nie przyjechał ze mną - miała wrażenie, że atmosfera... mimo, że przyjacielska, to jednak ze strony Toma zakrawa o delikatny flirt. Oczywiście nie chciała go o to oskarżać, ale jednocześnie czuła, że lepiej wyznaczyć tę granicę. Poza tym to nie tak, że kłamała... nawet jeśli Lyam od pięciu lat był martwy, dla Laurissy wciąż był istotną częścią jej życia i wcale nie chciała iść dalej i zapominać o ukochanym. Przyzwyczaiła się do tego, jak to wszystko aktualnie wyglądało, ale też nie umknęło jej, że rozmowa nieco straciła swoją dynamikę, po jej wzmiance o Lyamie. Przynajmniej szybko po tym dojechali na miejsce. Podziękowała za podwiezienie, weszli razem, a potem zajęła swoje miejsce, wraz z innymi aplikantami. Zaczęła się oficjalna kolacja, rozmowy o niczym, aż nie przyszedł czas na rozluźnienie i migracje między stolikami i nie tylko. Wtedy też ponownie wpadła na Toma, ale niestety w towarzystwie Anthonego i jeszcze Caspera Lockwooda, któremu towarzyszyła jakaś kobieta, najpewniej żona.
- Laurisso, poznaj proszę Sophie, zawsze narzeka, że w naszych szeregach jest za mało kobiet - zaśmiał się Tom, zwracając na siebie uwagę Soriente, która już nie mogła udawać, że szła w innym kierunku.
- Bardzo mi miło, Laurissa Soriente - przywitała się z kobietą, która wyglądała na zadbaną, nieco podciągniętą medycyną estetyczną, ale w dobrym guście. Jej mąż na oko był po czterdziestce, ona z kolei zdawała się wiekiem zbliżać do Toma i Tony'ego.
- Słyszałam, że przyjechałaś z Francji, mam nadzieję, że nie rozpływasz się u nas za bardzo - zagadnęła sympatycznie, a przez to Rissie zrobiło się jej żal. O Casperze nie wiedziała za wiele, ale darzyła go podobną niechęcią, co Anthony'ego. Wiecznie przymilał się sekretarkom, w sposób, w jaki Soriente nie życzyłaby sobie, aby jej mąż rozmawiał z pracownicami, ale to też niekoniecznie były jej sprawy.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Tony wiedział o tym, że Tom zamierza odebrać Lauirssę i z nią przyjechać, co absolutnie go nie zaskoczyło, bo odkąd Reevers zobaczył Francuzkę po raz pierwszy, nieustannie o niej mówił. Była idealnie w jego typie, bogata panienka z dobrego domu, elegancka, zagubiona owieczka, której mógłby pomóc - łatwy cel, dający sporo satysfakcji. Chociaż Tom należał do tych, którzy deklarowali jakieś uczucia, obiecywali kolację i wspólną przyszłość, ale ciężko później przychodziło mu wywiązywać się z własnych słów. Anthony natomiast wolał stronić o jakichkolwiek zobowiązań, a zbyt pewne siebie i aroganckie panny trzymał na dystans. Zdecydowanie lepiej czuł się w towarzystwie kobiet, które wiedziały co chciały od życia i nie wierzyły w piękną, romantyczną miłość... Taka dla Hemingway'a nie istniała już od dawna. Umarła, odebrana mu brutalnie i bezlitośnie.
- Wrócisz też z nią? - Stali przy barze, czekając aż Casper z żoną do nich dołączą. Tom właśnie zamawiał drinka, a Anthony trzymając whisky w dłoni śledził wzrokiem tłum, dostrzegając między ludźmi Soriente, idącą poniekąd w ich stronę.
- Możliwe - Reevers odpowiedział uśmiechając się niebezpiecznie, gdy stanął ramię w ramię z Hemingwayem. -A co? Zazdrosny? - Dodał, a Tony prychnął tylko spoglądając na niego jak na idiotę. Nie odpowiedział nic więcej, bo akurat dołączyło do nich małżeństwo Lockwood, a potem sama Rissa.
Owszem Laurissie nie można było odmówić urody, bo zachwycała nią. Swoją elegancją i gracją także, faktycznie miała w sobie ten francuski pierwiastek, nonszalancją i klasę, którą trudno opisać, a łatwiej wyczuć. Miał też paskudny charakter i zapewne jakiekolwiek bliższe relacje z nią byłyby skazaniem się na cierpienie, a nie przyjemności, a szkoda..
Anthony przysłuchiwał się rozmowie, samemu nie zabierając głosu, ale nieustannie śledząc wzrokiem towarzystwo. W szczególności Soriente i Reeversa, który niby dyskretnie, ale gdy tylko mógł łamał przestrzeń osobistą kobiety, dotykając ją w ramię, czy dłoń.
- Laurissa doskonale odnajduje się w nowym miejscu pracy - odezwał się wreszcie, a chociaż brzmiało to jak komplement, wcale nim nie było. - Prawda, Tom? - Dopowiedział jeszcze spoglądając na przyjaciela, aby jednoznaczniej dać do zrozumienia co miał na myśli. Rzygać mu się chciało od patrzenia na te gołębie amory. - Obiecała nam francuski powiew świeżości, to na pewno odmieni nasze biuro - kontynuował, tym razem wymierzając spojrzenie prosto w dziewczynę.
- Brzmi intrygująco - wtrącił Casper prześlizgując się po Tonym i Tomie wzrokiem.
- Och... Nie zwracaj na nich uwagi, Laurisso - Sophie także uczyniła to samo co jej mąż, ale z bardziej nagannym spojrzeniem, posłanym szczególnie w kierunku Hemingway'a.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
O ile w towarzystwie Toma czuła się swobodnie, o tyle przy Anthonym wrażenie to ginęło, zastąpione przez niechęć. Z resztą miała wrażenie, że on sam nudzi się przy niej, jako jedyny nie zabrał głosu, jedynie patrząc to tu, to tam. Pewnie uważał, że na sali znajdują się lepsi towarzysze rozmów, niż byle aplikantka. Ona jednak stała niewzruszona, nawet jeśli nerwy jej doskwierały. Te trzymała na wodzy i co chwila zwalczała w sobie potrzebę wygładzenia materiału sukienki. Byłaby pewna, że wychwyciłby z miejsca tę oznakę zdenerwowania, a takiej satysfakcji z jakiegoś powodu nie chciała mu dawać. W ogóle wolała się skupić na nowo poznanej kobiecie, nawet jeśli obawiała się, że z tą niewiele ma wspólnego. Była, jak wiele bogatych żon, które miała już przyjemność poznać we Francji. Zajmowała się pozornie domem, a tak naprawdę głównie wydawała pieniądze męża, co miało jej zadość uczynić brak własnych ambicji i wychowywanie dzieci. Współczuła takim osobom i cieszyła się, że ona do nich nie należała, podobnie, jak jej matka taka nie była, chociaż ta z każdym rokiem zdawała się pamiętać coraz gorzej.
Rozmawiali o wszystkim i niczym, a wraz z kolejnymi żartami Toma, czy uwagami państwa Lockwood, Laurissa całkiem naturalnie zapominała o obecności Anthony'ego. Dlatego też jego nagłe zabranie głosu zadziałało na nią, jak zimny prysznic.
- Dlaczego miałabym nie zwracać na nich uwagi? - zapytała spokojnie, z łagodnym, profesjonalnym uśmiechem na ustach. - Zdążyłam już zauważyć, że pan Hemingway nie jest fanem francuskiej kultury, ale wiec co obiecałam i póki co przy tym się utrzymuję - wyjaśniła, nie chcąc chować się za plecami starszej kobiety, która najwyraźniej rzucała jej koło ratunkowe. Była za nie wdzięczna, ale jednocześnie nie była fanem dzielenia rozmów na obóz damski i męski.
- To wygląda na to, że jeszcze za dobrze Hemingwaya nie znasz - podsumował Casper, kupując sobie jej uwagę. - Tu nie chodzi o francuską, on generalnie z kulturą nie ma po drodze - on i Tom parsknęli śmiechem, zadowoleni z żartu, a Sophie delikatnie szturchnęła męża, karcąco wypowiadając jego imię.
- Ale przynajmniej gadać potrafi, więc coś tam w tej prokuraturze robi - podchwycił Tom, korzystając z tego, że on żony nie miał, by ta go strofowała. Teraz jednak spojrzenie swoje utkwił w Laurissie. - Jeśli będzie ci się naprzykrzał, możesz mi się poskarżyć - zaproponował niby konspiracyjnym tonem, ale jednak tak, by wszyscy mogli słyszeć.
- Dziękuję, ale nie jestem skarżypytą - uśmiechnęła się grzecznie, nie wiedząc, na jaką poufałość ona sama mogła sobie pozwolić. - Poza tym liczę, że moja współpraca z panem Hemingwayem będzie układała się dobrze... mieliśmy kiepski początek, ale chyba aktualnie nie jest źle, prawda? - ostatnią część skierowała głównie do Anthonyego, trochę sugerując mu już odpowiedź. Może zapędziła go w kozi róg, ale nie pogardziłaby deklaracją, że nie będzie utrudniał i w końcu zacznie ją traktować jak kogoś, kto faktycznie miał zadatki na prokuratora.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Nie rozumiał dlaczego Soriente nagle znalazła się w ich towarzystwie i to nie na chwilę, a dłuższy moment, który przeciągał się w czasie. Hemingway nie miał zamiaru prowadzić z nią błahych rozmów i jak każdy wokół rozpływać się nad jej francuskim pochodzeniem i doświadczeniem wyniesionym z Sorbony. Pojęcia nie miał czemu ta, nie oszukujmy się, atrakcyjna kobieta budziła w nim aż taką niechęć. W dodatku ta fascynacja Toma, także zaczynała go irytować.
- Odezwała się zgraja kulturalnie oświeconych osób, które bezczelnie naśmiewając się szczerzy nieprawdę - udał rozbawienie wraz z towarzystwem, które przez chwile poużywało sobie na jego osobie.
- Tony, nieładnie jest kłamać w towarzystwie - Casper wtrącił ponownie zerkając na Hemingway'a pomimo tego, że Sophie ponownie zestrofowała go ciągnąc lekko za mankiet. Na tym ten komediowy wątek się zakończył, ale uwaga wciąż skupiona była na Laurissie.
- Czyżby? - Wtrącił Soriente, bo niestety jeśli sądziła, że jest bezpieczna wypłakując się w ramię Toma, to popełniła błąd. Może nie wprost, ale Reevers między słówkami zdradzał Tonemu wystarczająco wiele, aby ten wiedział, że mówiła mu o nim. O nim i o zadaniu, które dostała i wykonała mimo iż nie było to potrzebne. Ciekawe, czy powiedziała także o tym co później mogła, bo jednak było to przywilejem, zrobić w nagrodę. - Skoro tak uważasz - odpowiedział z nonszalancją. Chciał aby opuściła ich towarzystwo, bo w jego mniemaniu nie należała do niego. Powinna bawić się z innymi stażystami, a nie udawać, że może pozwalać sobie na żarty z prokuratorem koronnym i innymi, posiadającymi wysokie stanowiska, współpracownikami. - Wybaczcie - dodał, po chwili, delikatnie poruszając w dłoni pustą szklanką, jakby potrzeba posiadania kolejnego drinka była idealną wymówką by odejść.
Wpierw udał się do baru, a potem na zewnątrz by odetchnąć świeżym powietrzem. Nie miał także zamiaru wracać do Caspera i Toma, póki ten drugi wciąż zatrzymywał tam Soriente, więc spędził chwilę lawirując wśród innych gości. Ostatecznie ponownie skończył z pustą szklanką, więc postanowił ją wymienić na pełną. Już przed samym barem zamienił dwa słowa z jednym z sędziów i gdy odwrócił się w stronę lady, akurat stanął ramię ramię z Soriente.
- Whisky z lodem, niestandardowy drink jak na kobietę podczas oficjalnego przyjęcia - skomentował widząc zamówienie, które właśnie jej podano. Barman między czasie zerknął na niego, więc Tony oznajmił mu, że poprosi o to samo, po czym ponownie zerknął na Francuzkę. - Co jest twoim problemem, Soriente? Aż tak masz mi za złe to, że nie przeprosiłem ciebie za te rozrzucone dokumenty? - Wypalił wprost, bo miał za sobą już dwa drinki i nie byli w pracy, więc mógł pozwolić sobie na nieco więcej prywaty. Poza tym irytowała go przez część wieczoru, więc musiał w końcu dać upust emocjom.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Naprawdę liczyła na to, że Anthony się z nią zgodzi i będzie robił przynajmniej dobrą minę do złej gry, ale jego zachowanie niczego nie ułatwiało. W dodatku opuścił towarzystwo, a chociaż nie powiedział tego wprost, Laurissa zdążyła sobie dopowiedzieć, że zrobił to przez wzgląd na nią. Najwyraźniej nie była wystarczająco dobra, by spędzać czas w jego towarzystwie.
- Nie przejmuj się nim, już jest taki trudny - zażartował Tom, bo być może Hemingway nieco zbyt długo odprowadzała prokuratora wzrokiem. Doprawdy, dlaczego musiał być taki... irytujący? Utrzymywanie między nimi wrogiej atmosfery dawało mu jakąś satysfakcję?
- Nie przejmuję się, spokojnie. Przyjechałam tu się kształcić - zbyła ich, a chociaż brzmiało to bardzo wiarygodnie, to jednak... jednak się przejmowała i nienawidziła tego w sobie. Musiała więc sama zmienić towarzystwo, wytchnąć nieco, zastanawiała się nawet nad wyjściem, ale ostatecznie została i postanowiła w końcu się czegoś napić. Kiedy więc odbierała swojego drinka, w głowie miała plany na relaks, a nie kolejne stresy wywołane przez rozmowę z Hemingway'em, który pojawił się znikąd. Sama spojrzała na swojego drinka i uniosła brew do góry.
- No tak... wino akurat wyszło, a po szampanie mam czkawkę - odpowiedziała niezbyt przyjemnie i niezgodnie z prawdą, ale nie spodobała jej się ta seksistowska w jej odczuciu uwaga. Czuła, że gdyby wyskoczyła mu tu z wykładem na temat tego, że ma prawo pić whisky, dałaby mu jakąś satysfakcję. Jakby jego słowa specjalnie były tak ułożone, aby afront w jej kierunku zadziałał niczym zapalnik. Myślała, że ponownie zostawi ją samą, ale nic na to nie wskazywało. Mało tego, to z czym wypalił dość mocno ją zaskoczyło. Niby wciąż był jej przełożonym, ale na litość boską, bez przesady! Aż się w niej zagotowało. Co prawda jego ton był spokojny, ale wcześniej porzucił przez nią towarzystwo, a teraz miała mu na spokojnie tłumaczyć się ze swoich odczuć? - Co jest moim problemem? - zapytała z emfazą, palce wolnej dłoni dociskając do mostka. - Z całym szacunkiem, ale to pan ma ze mną wyraźny problem - odbiła piłeczkę, wciąż jednak bazując na zwrotach, które nie były tak ordynarnie wulgarne. Fakt, była uniesiona, ale przecież tego się po niej spodziewał, a przy tym, w tym rozdrażnieniu, nie pozwalała sobie na uniesienie głosu, czy przesadne porwanie przez emocje. - Poza tym owszem, mam za złe, zarówno to, jak i fakt, że mimo moich prób ocieplenia naszych stosunków, pan za wszelką cenę próbuje je negować. To z kolei utwierdza mnie w przekonaniu, że nie dostrzega pan za grosz swojej winy w całym tym zdarzeniu - podsumowała, a jako, że wypowiedziała sporo słów i generalnie była podenerwowana, przybliżyła szkło do ust i upiła część bursztynowego płynu, znajdując ukojenie w charakterystycznym pieczeniu, jakie zaatakowało jej przełyk.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Udał niewzruszonego komentarzem Laurissy. Tym bardziej, że nie miał zamiaru w żaden sposób jej urazić, a wręcz przeciwnie. Był zaskoczony tym, że powabna Francuza zamiast wybornego wina, kosztowała ciężki alkohol.
- W takim razie na kolejną kolejkę polecam dwudziesopiecio letniego Suntory, jest wyborny - odpowiedział, a na jego poważnym obliczu pojawił się cień uśmiechu, gdy kącik jego ust uniósł się nieznacznie. - Pewnie docenisz, skoro szampan ci nie służy - dodał, aby trochę zagrać Soriente na nerwach. Tym razem to ona wyszła na przewrażliwioną, gdy on tak naprawdę nie miał niczego, nieodpowiedniego na myśli, wyjątkowo.
Nie znaczyło to jednak, że cała ich rozmowa przebiegnie w spokoju, bo wystarczyło jedno pytanie z aby napięcie między nimi wróciło do normy. Tony wysłuchał z niewzruszona mina tego co Laurissa miała mu do powiedzenia z a gdy skończyła podobnie jak i ona, najpierw skosztował odrobiny alkoholu.
- A ty dostrzegasz swoją? - Wytknął jej. - Nastawiłaś się do mnie negatywnie od samego początku, bo nie pomogłem ci pozbierać papierków, a potem za każdym razem, gdy ciebie upominałem twój gniew tylko narastał. I tak, mam z tobą problem, bo kłamiesz - dopiero po tych słowach odwrócił się w jej stronę, a jego niebieskie spojrzenie padło prosto na jej twarz. - Twoje próby ocieplenia naszych relacji, jak to ujelaś, były podszyte sztuczną uprzejmością wynikając z twojego wyrachowania. Nie sprawowoalbym swojego stanowiska, gdybym nabierał się na takie gierki, Soriente - wyłożył jej to jak się sprawy miały.On przynajmniej w swojej postawie był szczery, a jej zachowaniem kierowała chęć pokazania mu, że nawet jeśli jest uprzejma to tylko zmpowinnosci. -Więc albo bądź odważna i nie udawaj, albo zastanów się nad tym i może faktycznie coś zrób, aby nasza relacja uległa poprawie - dokończył, po czym ponownie uraczył się odrobina bursztynowego płynu, zerkając przy tym nieustannie w stronę Laurissy. Jak na niego to już sama próba podjęcia tej rozmowy świadczyła o chęci zmienienia czegoś między nimi, ale najwyraźniej niekoniecznie musiała być ona doceniona. Właściwie to Hemingway spodziewał się rozczarowania, bo zdążył zapoznać się z butnością Soriente i jej zbyt wysokim mniemaniem o sobie. Nie to żeby sam był lepszy, ale w jego przekonaniu, on mógł sobie pozwolić na odrobinę arogancji.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Wiecznie musiał zachować się inaczej, niż przewidywała. Kiedy liczyła, że będzie uprzejmy - nie był, a kiedy spodziewała się, że nie będzie, nagle był. Szału można było dostać z tym człowiekiem, tak jak teraz z resztą. Mimo to po chwilowej konsternacji przywołała siebie do porządku, udając, że wcale po raz kolejny nie wyprowadził jej z równowagi. Wówczas faktycznie wyszłoby na to, że to ona ma problem.
- Chętnie spróbuję, dziękuję... chociaż nie wiem, czy powinnam sięgać po następną kolejkę - przyznała szczerze, bo mimo wszystko była na imprezie firmowej, a nie należała do posiadaczek najsilniejszych głów na świecie. Ostatnie, czego by sobie życzyła, to upić się w obecności Hemingwaya. Nie dałby jej pewnie żyć, o ile by jej za to nie zwolnił.
- Czy dostrzegam swoją? Przyznaję, że faktycznie surowo pana oceniłam, ale nie dał mi pan żadnego powodu, by zmienić tę opinię - przypomniała, bo owszem, nie była tutaj bez skazy, ale to jednak on wywalił jej papiery i jeszcze opieprzy, nie udzielając pomocy, a potem na podstawie tego zdarzenia to ją miał za niekulturalną, bo wytknęła mu złe postępowanie. - Dlaczego wciąż przedstawia pan to tak, jakby wszystko zależało ode mnie? Każdy normalny człowiek, wpadający na kogoś, przynajmniej by przeprosił, a pan ani mi nie pomógł, ani nie przeprosił, a potem jeszcze ze mnie zrobił grubiańską - wyłożyła mu, bo jak sam zaczął ten temat i chciał, aby była odważna, to proszę, ona nie zamierzała się wycofywać. Tym bardziej, że nie podobała jej się jego postawa. - Doprawdy, nie wiem, jak mam z panem rozmawiać - sapnęła, wychylając szklankę do końca, po czym odłożyła ją na bar, by ktoś z pracowników tego miejsca, mógł ją zabrać. Przez Hemnigwaya była tylko bardziej podenerwowana, skoro tak miała wyglądać ich rozmowa, to może byłoby lepiej, gdyby w ogóle jej nie zagadywał.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy. Poniekąd wywołany jej odpowiedzią, a poniekąd delikatna nutką triumfu, która poczuł. Od początku zarówno on, jak i Laurissa grali nieczysto, ale niestety w oczach Tonego, nie startowali z równego poziomu, więc pewne zagrywki Soriente wybitnie go drażniły. Był więc zadowolony z tego, że tym razem to uprzejmością wbił jej szpilkę tak by poczuła.
- Powinnaś, o ile chcesz zdobyć kilka znajomości, ale zrób z tą rada co zechcesz - skomentował jej słowa, aczkolwiek nie spodziewał się tego, że go posłucha. Pewnie pomyśli, że specjalnie ją podpuszczał, gdzie Tony doskonale widział, że sztywne towarzystwo po dwóch drinkach robi się bardziej rozmowne, a dystyngowanych sztywniakow wyklucza z zabawy. Może trochę generalizował, ale stażyści i asystenci w większości pasowali do jego teorii.
- Nie jestem w.plzycji by dawać ci powody, a twoje uprzedzenie pewnie tylko utwoerdzało ciebie w przekonaniu, se nie warto szukać niczego innego. Zresztą miałem podobnie - wyznał zgodnie z prawdą, bo i on z góry założył, że pyskata Francuzka nie będzie kimś z kim byłby w stanie się porozumieć. Użył jednak czasu przeszłego, co miało, może być delikatna próba wyciągnięcia ręki w stronę Soriente. - Jak będziesz się boczyć na każdego kto na ciebie wpadnie i nie otworzy ci drzwi, dlugo w tej branży nie pociągniesz - mruknął, przesuwając delikatnie kciukiem i palcem wskazującym po swojej brodzie. - Poza tym większość zależy od ciebie, bo mi nie zależy na tym, abyś tutaj pracowała, a tobie tak. Rozumiesz różnice? - Kontynuował spokojnie. - Powinnaś sprawić, aby mi także zaczęło zależeć - dodał, nim Soriente zdążyła cokolwiek odpowiedzieć i ponownie upił niewielka ilość alkoholu.
Ponownie uśmiechnął się lekko, gdy Laurissa wykończyła swojego drinka i odstawiła szkło na barze, dodając do tego dość ciekawy komentarz.
- Jak się nauczysz to małokto będzie mógł ciebie później zagiąć. Uznaj tę nasza potyczkę za kolejną lekcję - mruknął po czym spojrzał na barmana i zamówił dla Lauirssy wspomniana wcześniej whisky, zostawiając banknot obok szkła. (To nie Polska z więc obstawiam, że się płaci za drinki po pierwszej kolejce xD, a jak nie to tu tak ) - Na zdrowie - życzył jej nim sam spełnił swojego drinka do dna i odszedł, uznając, że i tak poświęcił jej wystarczająco wiele czasu.


Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Zaskoczyła ją jego rada, tym bardziej, że nie brzmiała tak, jakby ją podpuszczał. Sama nie była w prawdzie pewna, czy alkohol to łącznik, z którego chciałaby korzystać, ale z drugiej strony... Może jeszcze jeden drink też nie zaszkodzi. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, bo chyba nawet nie wiedziałaby jak ma to zrobić. W końcu rozmowa z tym człowiekiem była jak chodzenie po polu minowym.
- Miał Pan? - wychwyciła to od razu, nie pozwalając by ta kwestia ucichła między nimi samoistnie. Nie mniej jednak najpierw nie mogła powstrzymać się od kąśliwego uśmiechu, który zamajaczył w kąciku jej ust. - Kiedy rozmawialiśmy z państwem Lockwood i Panem Reeves, odniosłam wrażenie, że nadal pan ma - wytknęła mu niby subtelnie, ale jednak... Dość bezpośrednio. Nie chciała dać sobie zamyślić oczy, a poza tym po chwili znów się obruszyła, słysząc co on też sugeruje. - Czy Pan doprawdy musi formułować każdy argument tak, by przynajmniej w aluzji przemycić, że jestem kobietą, która na pewno liczy na chody na tym polu? Otóż, panie Hemingway, nie trzeba mi otwierać drzwi, całować w dłoń, czy przepuszczać przodem, bym znalazła z kimś wspólny język... Wystarczy nie pokazywać całym sobą, że się ma mnie za nic - mruknela gwoli ścisłości. Mogła też spodziewać się argumentu, jaki wytoczył i cóż, miał do niego prawo. To o czym mówił było jak najbardziej słuszne, przy czym... Gdyby na wejściu jej do siebie nie zraził, najpewniej faktycznie robiłaby co w jej mocy, by pokazać się przed nim z najlepszej strony i skupić na sobie jego uwagę. - Sprawię swoimi umiejętnościami... - odpowiedziała więc tylko, bo musiała się pilnować, a jednocześnie miała ochotę mu wygarnąć. Doprawdy był trudnym człowiekiem, wydawało jej się, że znała już takich, ale on zdawał się w ogóle nie udawać, że dobre stosunki z pracownikami go interesują.
- Jasne... - mruknęła, wiedząc, że nie wolno jej powiedzieć, że gdzieś ma te jego lekcje. W zasadzie to nie miała, ale drażnił ją niesamowicie. Poza tym poszedł sobie, zamawiając jej drinka, kiedy ona... Cholera! Nic od niego nie chciała i nawet nie postanowiła jeszcze, czy wypije kolejnego. Mimo to barman patrzył na nią tłumacząc, że się zmarnuje, więc przeklęła w myślach i wzięła szklankę, niedługo po tym dołączając do innych aplikantów. Później jeszcze złapał ją Tom i przedstawił kilku osobom, co akurat było mile, ostatecznie wypiła jeszcze jednego drinka i czuła, że już nie jest tak trzeźwa, jakby chciała. Musiała więc wyjść na taras, aby chociaż odrobinę odetchnąć i dojść do siebie. Może była zbyt rozkojarzona, bo o kogoś uderzyła.
- Przepraszam najmoc... O, to pan - przerwała w połowie, widząc, że wpadła na Hemingwaya. Prawdę mówiąc nie widziała go jakiś czas i sądziła, że może już pojechał do domu, zwykle trzy drinki były dla niej łagodniejsze, ale klimat Australii mocno na nią wpływał, a raczej negatywnie wpływał na jej tolerancję. Nie była pijana, ale wolałaby już wrócić do domu, w zasadzie myślała o tym, by zadzwonić jednak po kuzyna. - Widział pan gdzieś Toma? - skoro już tutaj był, to mogła go chociaż o to zapytać.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Niezmiennie irytowała go jej postawa. Nawet w chwili, w której starał się jej okazać zrozumienie i pokazał z tej "ludzkiej" strony, Soriente wyciągała pazury i bezczelnie starała się go zadrapać. Był tym zmęczony, więc gdy po raz kolejny pozwoliła sobie na zbyt wiele wylewności i szczerości, po prostu stracił zainteresowanie dalszym prowadzeniem rozmowy z nią.
- Nie jestem typem człowieka, który marnowałby swój czas na marne. Chcę żebyś to wiedziała, bo to jak ty siebie spostrzegasz, nie oznacza, że każdy inny widzi ciebie tak samo, Soriente - pozwolił sobie tylko na tych kilka słów, bo nie spodobało mu się to co powiedziała na sam koniec o sobie. Nie miał jej za nic. Mimo wszystko pokazała mu ostatnio, że poza zgrabnym tyłkiem i wyszczekaną buźką, ma w sobie całkiem sporo innych zalet. Może nieco zadzierała nosa, wtedy kiedy nie powinna, ale spokornieje, a przynajmniej na to liczył Hemingway. Zostawił ją i przez jakiś czas stronił od rozmów z kimkolwiek, kto mógłby wzbudzić w nim niepotrzebne emocje.
- Wyglądasz jakbyś miał ochotę tych ludzi rozstrzelać - Tom dołączył do niego, gdy jakieś pół godziny później, Tony stał piętro wyżej i z balkonu otaczającego całą salę, obserwował bawiących się gości.
- W zasadzie... Niewiele się mylisz - odparł, dobijając drinka i odwracając na moment spojrzenie w stronę przyjaciela. - Szybko działasz.. - mruknął, a Reevers uniósł lekko brwi nie rozumiejąc do czego pił Anthony. - Mówię o Soriente - wyjaśnił więc.
- Zazdrosny?
- O co? Jest bezczelna, arogancka i uprzedzona do mnie... Więcej z nią kłopotów niż to warte. Pewnie jak się dobierzesz do jej majtek to potem zgotuje ci piekło - prychnął, aczkolwiek jakaś tam iskierka zazdrości przez niego przemawiała. Miał się za lepszego od Toma, za lepszego od wielu, bo jego dumne ego nie pozwalało mu myśleć inaczej, a mimo to Soriente wcale nie miała go za autorytet. Wcale nie chciała się od niego uczyć, chyba nawet go nie szanowała. Było to zadrą, z którą Hemingway nie umiał sobie poradzić.
- Ja przynajmniej mam szansę, bo nie jestem dupkiem. Swoją drogą, nie wiem czy opisywałeś mi ją, czy samego siebie - Reevers zaśmiał się, spoglądając na Tonego z miną zwycięscy wymalowaną na twarzy.
- Nie miałbyś szans, gdybym się o to postarał - prychnął bezmyślnie, byleby dopiec kumplowi, ale jego wzrok nieustannie śledził Soriente w tłumie.
- Zakład?
-Słucham? - Do momentu tego pytania, bo Tom swoimi słowami skupił całą uwagę Anthonego na sobie.
- Załóżmy się o to, któremu uda się ja uwieść. Niech się nauczy na czym polega dorosłe życie, a przy okazji może się nieco zabawimy, co nam szkodzi... To tylko jakaś stażystka - zachęcił, a w jego oczach coś zabłysło niebezpiecznie.
- Zgoda. Tylko potem nie płacz, gdy twoja ukochana spierdoli z powrotem do Francji - Tony także uśmiechnął się w sposób, który prędzej wywoływał ciarki na skórze niż zachęcał do rozmowy.
- O co tym razem się założyliście? - Akurat, gdy złapali się za ręce, obok nich zjawił się Casper ze zmanierowaną miną.
- Kto pierwszy przeleci tę Soriente - odparł bez ogródek Tom.
- Sympatycznie, przynajmniej coś ciekawszego od tego, którego ze stażystów jako pierwszego doprowadzicie do łez - wyznał, nie zdradzając po sobie żadnych, większych emocji, jakby zakład przyjaciół nie robił na nim wrażenia. W zasadzie nie pierwszy raz pozwalali sobie na tego typu podłości, ale nigdy wcześniej nie posuwali się tak daleko. - Przebijam - dokończył wykonując ruch ręką i tym samym rozpoczynając tę niezdrową rywalizację.
Szkoda tylko, że zaledwie godzinę później Tony miał się przekonać o tym jakim był naiwnym durniem. Gdy wpadł na Laurissę, miał szansę na to, aby ponownie ja zagadnąć, może nawiązać do ich poprzedniej rozmowy i lepiej nakreślić to co miał na myśli, zyskać kilka punktów i chociaż zbliżyć się do Toma, który był daleko przed nim, ale wystarczyło jedno pytanie z ust Soriente, aby przekonał się jak chamsko dał się wmanewrować w ten zakład. Tom musiał wiedzieć, że ma spore szanse u francuski, a skoro sama go szukała, tylko działało to na jego korzyść. Pewnie wiedział, że kwestią czasu jest, aby mu uległa, albo już jej czegoś na obiecywał i dlatego Soriente tak "osobliwie" zareagowała podczas ich ostatniej rozmowy.
- Toma? Masz na myśli pana Reevers'a? - Zapytał, specjalnie dodając tytuł do nazwiska prokuratora. - Nie mam pojęcia gdzie jest, a po co go szukasz? - Spytał spoglądając w jej oczy. Jeszcze chwilę temu zarzucała mu, że postrzega ją jako kobietę, która dzięki swojej płci chce zyskać lepszą pozycję, tylko po to, aby samej zaprezentować się mu z takiej strony. - Wiesz... Zresztą nie ważne. Nie chcę być zaangażowany w to co robi wasza dwójka, aczkolwiek pod wrażeniem jestem tego jak szybko nawiązaliście relację - dokończył, czując frustrację spowodowaną tym wszystkim. Nie tylko samym zakładem, ale też Soriente i jej postawą, bo cholera sam nie miał pojęcia w co pogrywała, ale jeśli sądziła, że z nim jej to się uda, to mogła liczyć tylko na srogie rozczarowanie.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Tęskniła za Europejską zimą. Nawet jeśli ta nie zawsze w ostatnich latach objawiała się śniegiem, a kiedy już, to dla Laurissy oznaczało to głównie kolejną anginę, teraz naprawdę z otwartymi ramionami przyjęłaby taki mróz, z całym dobrodziejstwem jego inwentarza. W Australii miała wrażenie, że nie potrafi w pełni oddychać, a trochę stresu, zmęczenie, alkohol... to wszystko tylko spotęgowało to uczucie i ostatnim, co powinna dodawać do tej mieszanki, było towarzystwo Hemingwaya. Niestety jednak, jak już zdążyła się zorientować, szczęście niekoniecznie jej sprzyjało.
- Nie są panowanie na ty? - zapytała unosząc brwi, doskonale świadoma tego, że nie o to mu chodziło. Znów chciał podkopać jej pewność siebie, zdegradować do pozycji, którą w jego mniemaniu powinna zajmować. To nie tak, że nie znała swojego miejsca, nie uważała też siebie za krnąbrną, ale przy nim niemalże natychmiast chciała pokazać, że nie da siebie stłamsić, nawet własnemu szefowi. Niemalże z bólem musiała powstrzymać w sobie chęć przewrócenia oczami na te jego insynuacje, a chociaż powiedział, że nie chce być w to zaangażowany, naturalnym było, że teraz będzie musiała mu się wytłumaczyć. Nienawidziła siebie za tę potrzebę.
- Nie robimy niczego, poza okazywaniem sobie zwykłej, zawodowej uprzejmości. Słyszał pan kiedyś o niej? - zagadnęła więc, bo miała wrażenie, że on wręcz bezwiednie rzucał krzywdzącymi aluzjami, a kiedy mu się je wypominało, udawał, że o niczym nie miał pojęcia i sam niczego nie insynuował. Teraz z resztą pewnie będzie podobnie, a chociaż naprawdę nie chciała pokazywać, że robi to na niej wrażenie, ani mu ustępować, to jednak w obecnym stanie uznała, że najlepiej nakreślić mu sytuację. - Chciałam już jechać do domu, nie wiem, czy myśli, że wracamy wspólnie, ale nie chciałabym go ograniczać, tym bardziej, że nie mieszkam w Crains, a Lorne Bay jest dość daleko - zaczęła, poprawiając włosy i biorąc głębszy wdech powietrza, które jednak nie przyniosło jej wytchnienia w takiej mierze, w jakiej by sobie tego życzyła. - Dlatego chcę zadzwonić po kuzyna, ale wypada najpierw uprzedzić Toma o moich planach... ot, cała historia - podsumowała, mając nadzieję, że Hemingway zauważy, że niczego nie knuje z drugim prokuratorem. Szkoda tylko, że ta historia dobitniej jej pokazywała, jak trudno będzie im kiedykolwiek odnaleźć jakąś nić porozumienia. Być może nigdy im się to nie uda, ale w chwili obecnej Laurissa nie o tym myślała, skupiona na wyciąganiu telefonu, z niedużej torebki, w którym musiała odszukać numer Remigiusa.

Anthony Hemingway
Prokurator Koronny — Crown Prosecutor's Office
37 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Skorumpowany prokurator, który perfekcyjnie udaje przykładnego obywatela. Rok po ślubie zamordowano mu żonę, od tego czasu Tony przybrał maskę impertynenckiego i wyniosłego człowieka. Wierzy, że jest szczęśliwy i na wszelkie sposoby ucieka przed poznaniem prawdy o samym sobie.
Wymownie przewrócił oczami, gdy Soriente pozwoliła sobie na kolejną, bezczelną odpowiedź posłaną w jego stronę. Przez moment zastanowił się nawet nad tym, czy naprawdę była tak nieprzyjemna z charakteru, czy uznała, że najlepszą obroną będzie atak, bo Tony trafił w punkt. Poddawał w szczerą wątpliwość to, że zainteresowanie Reeversem ze strony Laurissy mogłoby wynikać z czystej, zawodowej sympatii. Tom niewiele różnił się od Anthonego, może był nieco bardziej ludzki, ale poza tym tak samo zdemoralizowany i egocentryczny. Więc albo Soriente wybrała mniejsze zło, albo celowo chciała swoją postawą jeszcze bardziej wkurwić Hemingway'a. Oczywiście, Tony nie umiałby wpaść na żadne inne rozwiązanie, dawno przestał wierzyć w to, że ludzie nie są z natury źli. Dla niego byli chujowi, bez wyjątku i tylko pozornie udawali lepszych niż są.
- Muszę przyzwyczaić się do twojego wybornego poczucia humoru - posłał w jej stronę pełen nieszczerości uśmiech. - Słyszałem o niej tyle samo co ty, jak mniemam - dodał, bo nie miał zamiaru słuchać o tym jakimi to znakomitymi relacjami między nią, a Tomem może pochwalić się Francuzka. Prychnął więc cicho z nieskrywaną niecierpliwością wysłuchując monologu jaki wystosowała w jego stronę dziewczyna. - Dziękuję, że miałem możliwość się z nią zapoznać, aczkolwiek kompletnie mnie to nie interesuje. Ciekawe jednak, że poczułaś potrzebę, aby mi się wytłumaczyć - mruknął, spuszczając nieco z tonu. Rysy jego twarzy także przestały być tak poważne, a w oczach pojawił się delikatny błysk, gdy ponownie zerknął na Soriente. - Uznam to za dobry omen - dopowiedział i już miał zamiar ruszyć w przeciwnym kierunku, nie ciągnąc dalej tej konwersacji, bo nawet przez moment pogodził się z przegraną, ale właśnie to myśl o zakładzie go powstrzymała.
Zerknął przez ramię na Laurissę i w duchu przyznał, że było o co walczyć, a on nigdy nie odpuszczał w drodze po zwycięstwo. Owszem Tom zagrał nieczysto, ale triumf nad nim dałby Tonemu w takim wypadku jeszcze więcej satysfakcji.
- Wrócić ze mną - zaproponował unosząc nieco głos, aby Rissa ponownie na niego zerknęła. - Jedziesz do Lorne Bay, prawda? Po bankiecie także chciałem tam wrócić... Mam kierowcę i wolne miejsce, a ty nie musiałabyś fatygować kuzyna - wyjaśnił, aby teraz samemu nie wyjść na hipokrytę, którym oczywiście był, ale bezpośrednie przyznawanie się do tego przed Soriente skończyłoby się kompletną dyskwalifikacją. - To właśnie ta zwykła, zawodowa uprzejmość, prawda? - dodał na sam koniec i faktycznie wreszcie się uśmiechnął, tak po prostu, może nawet poniekąd szczerze.

Laurissa Soriente
ODPOWIEDZ