Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Joel nie mógł się doczekać końca roku. Dla niego okres świąteczny, a już na pewno noworoczny był jednym z cięższych okresów. To wtedy wszystkie osobowości wynurzały się ze swoich jaskiń i prezentowały światu swoje osoby. A to prowadząc noworoczna imprezę, a to dając niewielki koncert świąteczny, z którego wszystkie zyski zostają przeznaczone na jakiś szczytny cel, albo po prostu pojawiały się na eventach znanych marek promujących produkty, które byłyby idealnymi prezentami na święta. Co roku jednak sobie zastrzegał, że wigilie chce spędzać w towarzystwie mamy. Pani mama Joela była często zła na syna, że zamiast w ogóle spędzać święta z druga połówka to wybiera ją, albo pracę. Znając życie to była pewnie zażenowana tym, że w tym wieku jej syn był starym kawalerem. Tym bardziej, że był uprzejmy i niebrzydki z twarzy. Mama starała się bardziej nie wnikać, ale zakładała, że coś musi być z jej synem nie tak skoro typ wiedzie sobie samotny żywot.
No tak czy siak, żadna nowością w jego karierze nie było to, że klienci od czasu do czasu prosili o to, żeby zajmował się nimi jakiś konkretny agent/ochroniarz. Tak więc jak Joel został poinformowany przez szefa, że dzisiaj ma odebrać kogoś z lotniska to nawet długo nad tym nie rozmyślał. Odebrał potrzebny sprzęt i służbowe auto i ruszył na lotnisko. Tradycyjnie wyjechał przed czasem, żeby mieć pewność, że zdąży. W razie gdyby po drodze doszło do jakiegoś wypadku, albo w razie gdyby odjebalo się coś niespodziewanego. Poza tym prawda była też taka, że Joel nie lubił się spóźniać i nie lubił świadomości, że ktoś na niego czeka. Sam wolał marnować swój czas i czekać na spóźnialskich. Zaparkował auto i z tabliczka z wypisanym fałszywym nazwiskiem (nie było to nic nowego czy szokującego, często tak robiono w ramach chronienia tożsamości), ruszył do hali przylotów. Nieco zdziwiło go to, że nie odbieral klienta ze specjalnego przejścia dla VIP-ów. Zazwyczaj właśnie tak lubili być witani bogaci ludzie. Twierdzili, że chronią i cenią sobie swoją prywatność, a później odwalali coś takiego. No ale nic. Joel bez większego zainteresowania stanął w dosyć widocznym miejscu, a jak ludzie zaczęli wychodzić to nawet uniósł tabliczkę, żeby i nazwisko było dobrze widoczne.
Nie czekał zbyt długo. Wystarczyło mu jedno spojrzenie i od razu dotarło do niego to kim była klientka, która wystosowała prośbę o jego towarzystwo. Przez chwilę stał i się na nią patrzył i nawet nie zareagował kiedy ich spojrzenia się spotkały, a ona mu zamachała. Nie wiadomo czy na przywitanie czy po prostu na próbę przywrócenia go do rzeczywistości. W końcu jednak się ogarnął i szybszym krokiem ruszył do niej, żeby zabrać jej walizkę. Chwycił rączkę torby bez pytania i spojrzał na nią. - Cześć. - Nic innego, nic mądrzejszego nie przyszło mu na myśl. A ona już dawno wydała mu przyzwolenie na to, żeby porzucić formalny ton zwracania się do siebie. Zaproponował ramię, żeby go chwyciła i ruszyli w stronę auta. Trochę zaniemówił, bo zniknęła z jego życia tak szybko i gwałtownie jak się w nim pojawiła.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
załóżmy, że to będzie #5


Przez ostatnie miesiące czuła się cholernie samotna. Została wysłana bóg wie gdzie, zupełnie sama, nie miała kontaktu ze swoimi znajomymi i nie za bardzo pozwalano jej wychodzić poza teren rezydencji, w której przesiadywała. Wkurzało ją to. Nie była przyzwyczajona do aż takiego ograniczania jej przestrzeni. Nie miała tam praktycznie żadnej prywatności i była święcie przekonana, ze ochroniarze ojca mają kamery nawet w jej sypialni. Chciała to zrozumieć, naprawdę! Zdawała sobie sprawę, że to wszystko dla jej bezpieczeństwa, ale nie była w stanie pojąć tego, że jej ojciec mógł wmieszać się w coś tak mocnego, że jej życie byłoby aż tak bardzo narażone. Irytowało ją to, że nie miała żadnej możliwości decydować o tym, czy chce ukrywać się w przepięknej posiadłości, czy nie koniecznie. To ją chyba najbardziej bolało. Została pozbawiona prawa głosu w sprawie swojego własnego życia. Z drugiej strony... nie chciała żeby ojciec się o nią martwił, wiedziała, ze i bez tego ma wystarczająco dużo rzeczy na głowie.
Starała się jednak jakoś to przetrwać. Pracowała zdalnie na tyle, na ile mogła. Dużo czytała, ćwiczyła jogę i zażywała kąpieli słonecznych przy basenie. Na pewno niczego jej nie brakowało. Trochę zaczynała się już przyzwyczajać do tej swojej samotności, gdy dostała wiadomość o tym, że w Lorne Bay zrobiło się wystarczająco bezpiecznie i mogła wrócić do domu. Nie zastanawiała się nad tym jakoś super długo, tak bardzo chciała wrócić do swojego dawnego życia, że była spakowana w godzinę. Nie mogła się doczekać, gdy spotka się ze swoimi przyjaciółmi i odetchnie wolnością. W samolocie już układała listę osób, do których zadzwoni, gdy tylko wyląduje. Chciała zobaczyć się ze wszystkimi, za którymi tęskniła... może poza swoim ojcem, bo na niego do tej pory była zła. Miała też w planach pójść na plażę, cieszyć się przestrzenią, wodą i piaskiem. Zdecydowanie to było coś czego potrzebowała.
Wiedziała, że ktoś będzie na nią czekał na lotnisku. Sądziła jednak, że będzie to jakiś randomowy szofer, który zabierze ją do domu. Zupełnie nie spodziewała się, że pierwszą znajomą twarzą jaką zobaczy po przylocie będzie Joel. Ucieszyło ją to, bo jeżeli ktoś znów miał ją ochraniać, to zdecydowanie wolała jego, aczkolwiek zdawała sobie sprawę, że czasem się przy nim dziwnie zachowuje, głównie dlatego, że mężczyzna jej się podobał. Sądziła jednak, że nikt inny o tym nie wie. - Hej - powiedziała z uśmiechem, gdy już podeszła do chłopaka i nawet się nie zastanawiała tylko od razu zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do niego na powitanie. - Nie widzieliśmy się długo co? - Zapytała, chociaż było to bardziej retoryczne pytanie. - Dobrze, że nie posiwiałam od tego czasu, bo byłoby mi wstyd - rzuciła łapiąc mężczyznę pod rękę i skierowała się razem z nim w stronę samochodu. - Nie spodziewałam sie Ciebie tutaj - ojciec miał w końcu do wyboru wiele firm ochroniarskich, a jednak wybrał akurat tą, w której pracował Joel. - Ale zdecydowanie nie jestem rozczarowana - byłaby o wiele bardziej, gdyby stał tu jakiś stary, gruby i łysy typ. Na pewno przy kimś obcym czułaby się o wiele mniej swobodnie. - W końcu się nauczyłeś żeby nie być aż tak oficjalnym, długo to zajęło - zaśmiała się pod nosem. Chyba mówiła trochę za dużo, ale denerwowała się, że mogłaby być między nimi jakaś dziwna cisza, która byłaby mocno niekomfortowa.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Jako człowiek ściśle trzymający się zasad w pracy, nie powinien dopuścić do żadnego kontaktu cielesnego. No chyba, ze w grę wchodziłoby osłanianie klienta czy klientki swoim ciałem. W tym przypadku Joel nie zdążył jednak zareagować. To, ze rzuciła się na niego w ramach przytulenia pasowało do jej osobowości. Nigdy nie była typowa klientka, która ochronę traktowała jak zło konieczne, do którego nigdy się nie przyzwyczai. DeWitt pozwolił sobie na to, żeby jedna ręka odwzajemnić uścisk. Nie chciał żeby źle odebrała brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Nie żeby wcześniej był jakoś specjalnie wylewny ze swoimi uczuciami czy nawet zwykłymi gestami. Pełen profesjonalizm jak zawsze.
- Prawda. - Nadal był w lekkim szoku, ze wróciła równie randomowo jak wyjechała. Nie był pewien jak powinien reagować. Dopytywać czy coś się stało? Sam nie miał bezpośrednio kontaktów z ludźmi, ktorzy ich zatrudniali, ale zakładał, ze jednak udaje im się zapewniać bezpieczeństwo klientom. Może Lunie groziło coś nad czym jeden ochroniarz nie byłby w stanie zapanować. - Prawie pół roku. - Dodał mając nadzieje, ze nie pomylił się w obliczeniach.
Poświecił chwile, żeby ukradkiem jej się przyjrzeć. Rzeczywiście nie nabawiła się siwych włosów, a jeśli tak to farba je ukryła. Joel nie był głupi. Wiedział, ze kobiety farbują włosy. Ba!, sam kiedyś trzasnął sobie platynę bo było to modne. Dodatkowo Luna nie wyglądała na niezdrowo wychudzona, jej cera nie była szara a pod oczami nie miała oznak zmęczenia. Cokolwiek robiła, żeby zachować bezpieczeństwo - zdawało test. - Ja ciebie tez nie. - Przyznał marszcząc brwi i kierując się w stronę auta. - Wyjechałaś tak nagle. Długo się z nami nie kontaktowaliście. A przynajmniej tak mówił szef. Ogólnie to nie lubił jak o was wypatrywaliśmy. - Był pewien, ze tak naprawdę to tylko on zdążył wypytać o Lune i jej ojca. Dla każdego innego było to tylko kolejne zlecenie, dla którego skończył sie termin ważności. Tylko Joel niepotrzebnie zdążył się przywiązać.
Uśmiechnął się na jej brak rozczarowania jego osoba. On również nie był zawiedziony tym, ze ze wszystkich klientów jakich miał, to ja mógł teraz odebrać. Nie mógł jednak niczego po sobie pokazać. Byłoby to przecież bardzo nieprofesjonalne.
- No wiesz, miałem trochę czasu żeby potrenować. - Zażartował sobie i w międzyczasie dotarli do auta, wiec od razu otworzył tylne drzwi, żeby wpuścić ja do środka. Sam zajął się zapakowaniem jej toreb do bagażnika. Nie były jakieś specjalnie ciężkie i nie bylo ich dużo. Naturalnie wiec zaczął się zastanawiać czy jej powrót jest tymczasowy.
- Do domu? - Zapytał jak już wsiadł do auta i zapiął pas. Zerknął na jej odbicie w lusterku wstecznym i nawet uśmiechnął się sam do siebie.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Ona nie trzymała się zasad. Może jako małe dziecko... ale odkąd miała hajsu jak lodu i przynajmniej w teorii mogła robić co jej się podobało, to i jakieś zasady przestały mieć znaczenie. Czasem nawet nie zdawała sobie sprawy, że przekracza jakieś granice, szczególnie jeżeli chodziło o kontakty z osobami, które zatrudnia. Prawda była taka, że Luna wciąż miała zakorzenione to bycie normalną, biedną dziewczyną, która z każdym mogła nawiązywać normalne relacje. To się powinno zmienić wraz z jej statusem społecznym, ale jakoś chyba nie wyszło. Dlatego tak jej przeszkadzało, gdy Joel nie mówił do niej po imieniu. Nie czuła się wielką panią, była normalną dziewczyną z nieco ładniejszym stanem konta niż większość ludzi w jej wieku.
Uśmiechnęła się do niego przez chwilę mu się przyglądając nieco podejrzliwie. - To miłe, że tak liczysz - nie mogła się powstrzymać. Całe szczęście nie zadała drugiego pytania, które chodziło jej po głowie, a mianowicie czy skreślał dni w kalendarzu od momentu, w którym się widzieli po raz ostatni. Ona mogłaby tak robić. - Mam nadzieję, że nie jesteś niemiło zaskoczony moją obecnością. Jeżeli miałeś nadzieję na długonogą blondynkę to bardzo przepraszam - niby sobie żartowała, ale no wiadomo włosy miała ciemne. Nogi może i do nieba, ale niestety z genami nie wygra. Miała kiedyś przez chwilę blond i wyglądała głupio. Zdecydowanie lepiej się czuła w swoim naturalnym kolorze i jeszcze nie miała siwych włosów. - Tak, niestety. To była szybka akcja, nie miałam za wiele czasu żeby się z kimkolwiek pożegnać. Ojciec wysłał mnie na odludzie, podobno ze względów bezpieczeństwa - chociaż Luna wciąż uważała, że pan Dashwood przesadza. Kto miałby chcieć zrobić jej krzywdę. - Wypytywaliśmy... yhym - pokiwała głową i zerknęła na niego z lekko uniesioną brwią. Nie drążyła jednak tematu, bo chciała się teraz nacieszyć tym, że w końcu jest w rodzinnych stronach i jak najszybciej znaleźć się na jakiejś bardziej otwartej przestrzeni.
- Rozmawiałeś z odbiciem w lustrze, czy masz jakąś nową klientkę, która jest równie nieułożona jak ja? - Zapytała niby tak od niechcenia ale była dość mocno ciekawa, czy udało mu się ją zastąpić kimś fajniejszym. Może miał klientów, z którymi pozwalał sobie na bliższy kontakt, chociaż... Luna mogła powiedzieć, że na tyle na ile go znała, to jakoś nie była sobie tego w stanie wyobrazić. Dlatego próbowała się przełamać przez jego barierę oficjalności. - Oj zdecydowanie nie... jedźmy na jakąś plażę, tak na uboczu. Byłam zamknięta w czterech ścianach zbyt długo. Znasz jakieś fajne miejsce? - Miała jeszcze czas żeby się spotkać ze wszystkimi swoimi znajomymi, na razie chciała się nacieszyć wolnością.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
ODPOWIEDZ