pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Dobrze wiedział, że to najście, które zafundował Pearl było jedynie krzykiem rozpaczy z powodu faktu, że nie układa mu się w związku z Alaską. W końcu widział strach w jej oczach i tę dziwną niechęć, która wręcz przyprawiała go o ciarki. Nie musiał jej pytać, kogo zobaczyła w jego twarzy, bo znał odpowiedź na to pytanie. Najwyraźniej razem z ryjem tego psychopaty przejął po nim nawyki i obecnie zachowywał się jak jeden z tych creepów, którzy rozpowszechniają zdjęcia swojej dziewczyny. Przynajmniej właśnie tak widziała go Lockwood i w efekcie pił na umór, by o tym zapomnieć.
Bezskutecznie, ciągle powracała do niego jej skrzywiona twarz, wyrażająca absolutny strach. Tego spojrzenia nie mógł wytrzeć mu z głowy żaden alkohol, nawet ten z gatunku mocnych. Wizyta u byłej kochanki, choć miała być swoistego rodzaju rozliczeniem i swoistego rodzaju katharsis, również nie przyniosła ukojenia. Najwyraźniej nie było mu to dane i podejrzewał, że to jest karma za wszystko, co do tej pory przyszło mu zbroić. Wprawdzie powtarzano mu wielokrotnie, że tego typu kara przydarza się w konkretnym, następnym wcieleniu, ale może Chris Haynes był tym niechlubnym wyjątkiem?
Nie wiedział, ale musiał znaleźć odpowiedź jak wyjść z tego pieprzonego impasu. Jak na razie tylko potężnie skaleczył sobie prawą rękę i właśnie dlatego około trzeciej dobijał się do drzwi mieszkania jej brata. Musiała zrozumieć, bo sama nieświadomie popchnęła go do tego stanu.
A może on sam bez końca tłumaczył się kobietami, a sam wolał każdy problem zalewać jak robaka? Nie był pewien, właściwie mocniej skupić uwagę na smudze krwi na drzwiach, a nie na tym, że budzi ją w środku nocy.
Sama nie chciała z nim zamieszkać. Niby był jej bliski, ale wolała zachowywać ostrożność. Wszystko nagle zaczęły mu się układać w jedną całość i wierzył w nią jak w Ewangelię, niezależnie od tego, że składał poszczególne części po pijaku.
Nic więc dziwnego, że wystarczyło, że uchyliła drzwi, a on wpadł na nią brudząc ją swoją krwią. Tyle, że nie mogła być wówczas pewna czy to jego własna czy może wreszcie wziął odwet i zakopał w ziemi pewną blondynkę, która kiedyś go spaliła.
- Ratuj, bo ja sam sobie już nie poradzę - wyznał jej bezradnie, zupełnie jak przystało na ofiarę albo i kata. Tak naprawdę teraz nie pamiętał, skąd to skaleczenie i czemu tak obficie broczy krwią sprawiając, że Lockwood miała koszulkę nocną w odcieniach szkarłatu.
Miał ją? A może już przyszedł opłakać ich związek i to właśnie on był ofiarą tej nocy?

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
˜15˜
Nie spała... od powrotu z Melbourne prawie nie spała, a jeśli już to zasypiała bardzo późno i spała niespokojnym snem pełnym powrotów do przeszłości i prób znalezienia dowodu na to, że cały czas miała to wszystko co robił jej Josh przed oczami. Czuła, że tak jest, że po prostu była głupia i ślepa i , że tak na prawdę sama była sobie winna.
Po tak niespokojnej nocy ładowała w siebie hektolitry kawy i energetyków, których nieznosiła. Była blada, zmęczona i smutna. I nie chciała by ktoś ją taką widział. Cieszyła się, że już wcześniej zobowiązała się zająć mieszkaniem brata pod jego nieobecność. Chris widział gdzie to jest, wszak stąd jechali na ten nieszczęsny wyjazd do Melbourne. Ale nie spodziewała się, że tu się pojawi o takiej porze w takim stanie.
Być może to była cecha szeroko rozumianych artystów, dopowiadanie sobie historii i przeżywanie wszystkiego tak mocno, że aż destrukcyjnie. Wtedy faktycznie się go przestraszyła, gdy spojrzał na nią obojętnie i wypomniał jej płacz. Nie widziała w jego spojrzeniu ani krztyny uczucia do niej, ani miłości, ani współczucia, nic. Pierwszy raz widziała go takiego i to ją przeraziło. A ona była wtedy tak krucha, że mogła rozsypać się od samego podmuchu wiatru. W momencie gdy potrzebowała go najbardziej, on spojrzał na nią w taki sposób i wypomniał płacz. Każde zinterpretowało tamtą sytuację po swojemu, każde coś sobie dopowiedziało i żadne nie próbowało tego wyjaśnić, bo byli może zbyt pochłonięci przez własne emocje. Cholera wie. Chris uciekł w alkohol, Alaska w kawę, wino i piosenki Taylor Swift. Nagle każda była o niej, każda pasowała do życia Alaski tak idealnie, że to było aż przerażające. Wiele razy sięgała po telefon by zadzwonić do Chrisa, nawet była pod jego mieszkaniem, ale jego nie było. Miała wrażenie, że Josh się szyderczo z niej śmieje w zaświatach, jakby nawet to było częścią jego okrutnego planu.
Wolałaby być teraz u Chrisa, leżeć wtulona w niego i spać spokojnie, albo nie spać... byle z nim. Nie zaproponował jej wspólnego mieszkania, a ona nie była z tych, co wprowadzają się bez zaproszenia. Nie podrzucała niby to przypadkiem swoich rzeczy do jego mieszkania. Miała tam raptem swoją szczoteczkę do zębów i może na prawdę przypadkiem zostawione jakieś ubranie. Bała się, że Chris może jej tam nie chcieć. Nie dopuszczał jej do swojego życia, nie poznała nawet jego ukochanego psa, który był dla niego jak dziecko. Nic więc dziwnego, że w tej całej sytuacji zaczynała myśleć, że może mu się znudziła. Nie była ani jakaś wyjątkowa. Zaczynała wątpić w siebie, w swoją inteligencję, urodę. A przecież była piękna, seksowna. Ile razy proponowano jej pracę modelki... niemal na każdej imprezie na jachcie słyszała od któregoś z gości co najmniej raz, że powinna być modelką, że załatwi jej sesję i tak dalej. Nie chciała. Wolała swoją pracę jachtie. Było ciężko, ale uwielbiała to. A bardziej uwielbiała tylko Chrisa.
Leżała więc w łóżku tępo wpatrując się w sufit, czekając na upragniony sen, kiedy usłyszała walenie do drzwi. Sama nie wiedziała dlaczego wstała i poszła otworzyć. Pomyślała, że złodziej by nie pukał, ani morderca też nie. Musiało więc się coś stać. Może gdzieś obok był pożar i trwała ewakuacja? Widok Chrisa był aż szokujący po tym, jak sobie wytłumaczyła to pukanie pobliskim pożarem. Stan Chrisa był nawet bardziej szokujący - krew i smród alkoholu. Serce zabiło jej mocno, zbyt mocno... skąd ta krew? Czy coś mu się stało? A może kogoś zabił? Gdyby Melbourne było bliżej, pomyślałaby, że właśnie ukatrupił Marka. I nawet nie miałaby nic przeciwko. Ale to nie było to. Jego słowa rozczuliły ją kompletnie. Pomogła mu wejść i poprowadziła do kuchni.
- Chodź. - pogłaskała go czule po głowie. Boże, będzie musiała szorować całe mieszkanie. - Coś ty nawyrabiał? - zapytała, gdy stawiała go przy zlewie, żeby wsadzić jego rękę pod zimną wodę. W tym czasie zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu apteczki. Dobrze, że to była tylko krew, widoku kości czy mięśni by mogła nie wytrzymać. Udało się znaleźć jakieś opatrunki i wodę utlenioną. Pobiegła jeszcze po świeży ręcznik, bo jednak tej krwi było sporo, więc pewnie lało się z niego. Czyli raczej nikogo nie zabił. Ale jak się tak urządził? I przyszedł do niej, do niej! Czy to znaczyło, że była jego bezpieczną przystanią czy po prostu to miejsce było najbliżej. - Pokaż, muszę sprawdzić czy nie powinniśmy jechać z tym do szpitala. - musiała zacisnąć usta, żeby jakoś dodać sobie odwagi. Jak zobaczy mięso to zemdleje... musiała być twarda. Chciała mu pomóc, nawet jeśli przyszedł z nią zerwać... Bo ta myśl nagle wykwitła w jej głowie - upił się, po pijaku w coś uderzył, a upił się, bo stwierdził, że z nią zrywa. I dlatego tu był. Okropna, bolesna myśl. Najgorsza.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Budzenie ukochanej w nocy nie było najrozsądniejszą decyzją w jego wykonaniu, ale tak naprawdę…Cóż, wyżyny swojego intelektu osiągnął zapewne wybijając okno w domu swojej byłej kochanki. Teraz jedynie staczał się po równi pochyłej, choć nie upatrywał Alaski jako kolejnej osoby, która go dobije. Wręcz przeciwnie, wierzył w fakt, że ona jednocześnie go otrzeźwi, jak i przypomni mu, że wszystkie zarzuty stawiane przez Pearl były bzdurą. Oczywiście, że chciała go zniszczyć i wytaczała najcięższe działa. To właśnie o to chodziło w jej słowach, które wbiły mu się w umysł.
Zapewne nie powinien w ogóle dopuszczać ją do siebie, ale nie potrafił. Te niezałatwione między nimi sprawy krążyły jak kruki, gotowe do zadania ostatecznego ciosu. Przynajmniej tak to widział, ale cóż, po pierwsze był pijany jak bela, a po drugie zawsze był pisarzem, więc jego wyobraźnia pracowała na naprawdę wysokich obrotach. Najgorsza jednak w tym była świadomość, że nie mógł wierzyć w żadne szczęśliwe rozwiązanie. Wiele zbrodni pozostawało nieodkrytych i to był właśnie przypadek takiej. Mógł wiedzieć, że to ona zniszczyła mu życie, ale skoro dowody zostały zniszczone to nie mógł już nic z tym zrobić.
Poza niszczeniem jej mienia, co o ironio, mogło się skończyć tym, że to ona go pozwie i na dodatek wygra sprawę. Nic więc dziwnego, że był cały rozstrzęsiony.
Eufemizm, bo tak naprawdę był przede wszystkim pijany. Dobrze wiedział jednak dlaczego właśnie tutaj wylądował. Mimo kolejnych nieporozumień to Lockwood miała być osobą, którą wpuszcza do swojego życia. Może i ostatnio wyładowywał się na niej i zapewne była daleka od uznania go za ideał, ale i tak była dla niego wszystkim i dlatego zjawiał się tutaj po nocy doceniając, że nie musi budzić jej rodziców.
Tego już na pewno by mu nie wybaczyli, a nadal był słabą kandydaturą na zięcia. Po tym, co ostatnio nawyrabiał…Musiał częściowo przyznać im rację, choć przychodziło mu to z olbrzymim trudem. Im mocniej się zadręczał, tym trudniej było pozbierać mu się do kupy i nie narobić głupot. Tymczasem tendencja spadkowa przybrała na sile, podobnie jak krwawienie z jego dłoni.
- Uderzyłem się… to znaczy ręką o mur - odpowiedział całkiem szczerze i dał sobą pokierować, gdziekolwiek go teraz prowadziła. Usiadł na kanapie i odsłonił bandaż, cały we krwi. Tak właściwie wyglądało to nieciekawie, ale na żaden szpital nie zamierzał się zgodzić. Był autorem kryminałów i wiedział jak kończą się takie historie. Zaraz jeszcze ktoś kogoś zamorduje, a potem stwierdzą, że to jego sprawka, bo w końcu zjawił się z zakrwawioną ręką.
- Wystarczy tylko, że ją opatrzysz. Przepraszam, że cię budzę, ale nie miałem dokąd pójść. Nie chciałem do nikogo innego, a zrobiłem coś głupiego… - niewiele mówił, słowa były, zresztą, zagadkowe jak i jego zachowanie, ale z tego, co pamiętał, zrobił krzywdę jedynie sobie.
Pearl mógł grozić w nieskończoność i nią gardzić, ale był na tyle porządny, że nie był w stanie jej nawet uderzyć. To była jedna z jego wielkich słabości, bo gdyby potrafił się odpowiednio zemścić to nie doprowadziłby do tego, że teraz broczył krwią na podłogę swojego przyszłego szwagra.
O ile Alaska go jeszcze zechce, bo po tym wszystkim miał ku temu poważne wątpliwości.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Z pewnością wyobraźnia Chrisa ostatnio go ponosiła. O ironio, Alaska była z nim zawsze szczera, każdą swoją wątpliwość dotyczącą jej osoby mógł z nią omówić. Teraz jednak oddalili się od siebie i dziewczyna zaczęła wątpić... przede wszystkim w samą siebie. Kiedy dowiadujesz się jak byłaś oszukiwana przez tyle czasu, wykorzystywana i manipulowana, to trudno sobie w tym wszystkim poradzić. A ona nawet nie miała jak wygarnąć Joshowi jakim dupkiem był, nie miała jak się zemścić, jak odreagować. Wiedziała, że sama sobie z przepracowaniem tego nie poradzi, ale nie wiedziała gdzie szukać pomocy. Zwłaszcza, że Chris nie chciał oglądać jej we łzach, odsuwał się od niej i patrzył na nią tym spojrzeniem pozbawionym ciepła i uczucia. Tamto jedno spojrzenie wryło jej się w świadomość, zwłaszcza, że to był moment, kiedy była najsłabsza, najbardziej krucha, niezdolna do walki. W tamtym momencie byle podmuch wiatru mógł ją złamać, można było ją okraść, a ona nie miałaby siły biec za złodziejem. Można by pewnie zrobić jej dużo gorsze rzeczy, a ona nie miałaby mocy by się bronić. W takim momencie Chris spojrzał na nią tak, że poczuła, że nie znajdzie w nim oparcia, choć kilka chwil wcześniej ją przytulał i był gotów zabić za jej honor. I nie, nie winiła jego, winiła siebie, bo pewnie powiedziała coś takiego, albo zrobiła coś takiego, co go rozzłościło. W sobie szukała winy kiedy myślała o tym co zrobił jej Josh. W sobie szukała winy kiedy przypominała sobie o zdjęciach które wysyłał kolegom. W swojej naiwności, głupocie. Może faktycznie była tylko śliczną buzią za jaką wielu ją miało. A śliczne buzie mają to do siebie, że po pewnym czasie zaczynają się nudzić. Może jej jedynym atutem było to, że była dobra w łóżku i jeśli Chris znajdzie lepszą, ładniejszą i mądrzejszą od niej, to ją wymieni na lepszy model?
Wątpiła w siebie bardzo. A przecież była inteligentna i dobra i miała poczucie humoru i dystans do siebie. Była nie tylko świetną kochanka, ale też dobrą przyjaciółką i wspierała ukochanego mężczyznę najlepiej jak umiała. I w normalnych okolicznościach Alaska dobrze by to wiedziała. Ale od powrotu z Melbourne okoliczności normalne nie były. Dopiero to, że to do niej Chris przyszedł o pomoc, zapalił w niej świeczkę nadziei, maleńką, prawie wypaloną do cna świeczuszkę nadziei, że tak, to z nią chce być. Nawet jeśli oboje zdawali się wątpić, że ta druga strona też tego chce.
- A mur ci oddał? - zapytała, oglądając ranę. Krew się tak nie leje od uderzenia, pomyślała. Pomyślała, że wtedy miałby siniaki, może złamane palce, ale krew by się chyba tak nie lała. Ale nie pytała. Pijani ludzie miewali dziury w pamięci. Nie wątpiła też w sam fakt uderzenia, a nie chciała, by Chris pomyślał, że zarzuca mu kłamstwo. Zresztą może ostrożniej niż zwykle dobierała słowa, bojąc się jego możliwych reakcji.
Rodzice Alaski o niczym nie wiedzieli, to znaczy o niczym dotyczącym Chrisa. Wiedzieli o Joshu i, że Chris był przy niej w trudnym momencie. Pytali nawet czy liczyć Haynes'a na Święta i czy przypadkiem nie ma na coś uczulenia, żeby go przypadkiem nie otruć. Wiedziała, że gdyby im powiedziała o kryzysie w ich związku, to pewnie ich jednak coraz cieplejsze uczucia w stosunku do partnera córki by uleciały. O kryzysie nie wiedziała nawet Alison. Wszystko to Alaska w sobie tłumiła, co pewnie było niezwykle niezdrowe.
- Jeśli będzie trzeba zszyć ranę to i tak będziemy musieli pojechać na pogotowie. - powiedziała z troską. Dobrze, że umiała opatrywać rany, bo udzielanie pierwszej pomocy było wymogiem w pracy yachtie. Na morzu jak ktoś jest ranny, to nie znajdzie się nikt spoza załogi zdolny pomóc. Ale nie była lekarzem i nie była w stanie zrobić wszystkiego. Na szczęście znalazła w apteczce brata specjalne plastry, które pomagały trzymać razem rozciętą skórę, bandaże, opatrunki i całą resztę. Starała się być bardzo delikatna i skupiona na tym, by pomóc Chrisowi, bojąc się, że zaraz usłyszy "przemyślałem sprawę i z nami koniec". Ale nic takiego nie mówił... przynajmniej na razie. Ją też wyobraźnia ponosiła.
- Nie musisz przepraszać. Dobrze, że przyszedłeś do mnie. - uśmiechnęła się do niego delikatnie, na moment odrywając wzrok od pracy - Zawsze ci pomogę. Jak będzie trzeba to wstanę z grobu. - spróbowała zażartować i ostrożnie zerknęła by sprawdzić jego reakcję. Kiedyś dużo żartowali i się wygłupiali. Brakowało jej tego. Co poszło nie tak, że mogli się tylko kłócić i kochać niby na zgodę, ale potem znów się kłócili. - Powiesz mi co głupiego zrobiłeś? - kolejne ostrożne spojrzenie. Może nie chciał jej mówić? A może to głupie coś sprawi jej ból? A jeśli jednak kogoś zabił? Tylko kogo? Nie była zdolna kłamać w sądzie by dać mu alibi... a może? Chociaż chyba lepiej, żeby tylko jedno poszło do więzienia, bo wtedy będzie go mogła odwiedzać. Jeśli sama trafi za kratki, to długo się nie zobaczą. W dziwnych rejonach krążyły jej rozmyślania, kiedy oczyszczała ranę i próbowała zatamować krwawienie. Na razie ignorowała fakt ile ją czekało sprzątania. Potem się tym będzie martwić.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Zdawał sobie sprawę, że jej słabość działała na niego nieco jak płachta na byka. Tyle, że nie chodziło o to, że nią gardził. To nie ona w końcu była winna w tej całej historii z Joshem. Od samego początku był wściekły na siebie, że nie umie właściwie się zachować i zamiast ją pocieszyć i okazać wsparcie, wybierał vendettę na bracie jej oprawcy. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że od pewnego czasu współczucie i empatia wyparowały z niego i pozostał tylko instynkt, który nakazywał mu bronienie swojej ukochanej. Lata temu jeszcze był mniej zblazowany i potrafił stanowić oparcie. Obecnie zaś w każdej kobiecie mimowolnie widział albo swoją byłą żonę, która prowadziła z nim nieustannie gierki i odmawiała mu spotkań ze swoim zwierzakiem albo co gorsza, Pearl, która w akcie czystej zemsty spaliła mu dom.
Może i umiał sobie to zracjonalizować i przekonać siebie, że Alaska jest inna, ale gdzieś w głębi serca powracała do niego myśl, że i one początkowo też były niewinne. To związek z nim stał się zarzewiem do zmian, więc zapewne i Lockwood również czekała gwałtowna zmiana charakteru. Poza tym nie potrafił zapomnieć jej tego, że już raz usiłowała od niego uciec. Takie wydarzenia nie budowały zaufania, a zwłaszcza dla człowieka pokroju Haynesa, który był w tak głębokim marazmie, że nie ufał nawet sobie. Jak więc mógł zaufać komuś obcemu? Zwłaszcza komuś, kto wylewał przez niego ciągle łzy i traktował ich związek jako wieczną katorgę?
Nie na to się pisał i dlatego powoli, ale konsekwentnie oddalał się od niej czując, że nie znajduje w niej kompletnie zrozumienia. Był dla niej tylko ciężarem i jedynie odliczał dni do momentu, w którym się go pozbędzie, a potem będzie przechwalać się koleżankom, że wyszła z toksycznego związku. Czy nie tak robiły wszystkie kobiety po spotykaniu się z nim?
Był jak opowieść ku przestrodze i w tym Pearl miała absolutną rację.
Pytanie więc co tu robił w środku nocy, skoro czuł, że ich dni są policzone i teraz czeka ich koniec? Kochał ją i to wcale nie było racjonalne bądź przytomne. Nie potrafił jednak wyzbyć się wrażenia, że może tamte za łatwo odpuszczały, a Alaska miała trwać u jego boku. Właśnie w to chciał wierzyć, choć już ją przeraził i wiedział, że mimowolnie porównuje go do Josha. Nie mogło zaś być gorszego porównania, więc skoro na coś takiego zasłużył... Był nikim. Zresztą, kto o zdrowych zmysłach przychodzi cały pokrwawiony do dziewczyny?
Czego oczekiwał?
Zdecydowanie nie zasłużył na nic i uśmiechnął się jedynie niemrawo, gdy wspomniała o oddającym murze. Może i nawet komuś przyłożył, ale dla niego to już dawno przestało mieć znaczenie.
- Sam sobie zszyję. Daj mi tylko nici - nie wiedziała, ale robił gorsze rzeczy. Potrzebował jednak do tego celu jej pomocy. Może w końcu przestanie być ślicznym chłopcem, który kojarzył się jej z Joshem. Niesamowite, że jej najpiękniejsze wspomnienia zamieniły się w koszmar, a on nosił ich twarz. Samo to sprawiało, że chciał cierpieć i pragnął, by krew broczyła z jego ran obficie. Dlatego nie zamierzał znieczulać się nawet alkoholem. Zasłużył na ból, właściwie od pewnego czasu powinien się z nim zaprzyjaźnić.
- Przestań żartować o swojej śmierci - mruknął, bo przed oczami wciąż miał jej samobójstwo... tego pewnie by nie zniósł, samo myślenie o takim rozwiązaniu przyprawiało go o ciarki, więc miał nadzieję, że skończy z tymi żartami. Jak i z poczuciem winy. To on w tym związku był pijakiem i na dodatek furiatem, więc wcale nie śpieszył się z odpowiedzią na jej pytanie. Tak naprawdę nie sądził, że prawda może pomóc. Tego typu wiadomość nikogo by nie wyzwoliła, a jedynie zadałaby jej niesamowity ból. Nawet po pijaku uważał na swoje słowa i pokręcił głową.
- Bójka w Shadow. To wszystko - to była prawda, bo na kimś musiał się wyżyć, ale zaczęło się od rozbitego okna w czyimś domu. Tego jednak jej nie zamierzał mówić.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
A on dalej to samo... jeden źle zinterpretowany mail, na którego nawet wtedy nie odpisała, a on już miał przed oczami to, że ona go porzuci z byle powodu. Nadal jej nie ufał, nadal zrównywał ją z innymi, a ona jak one nie była. Była gotowa być przy nim na dobre i na złe, widziała w nim takiego Chrisa, jakiego on pewnie już dawno w sobie nie widział. Była tu, przy nim, choć mogła być gdziekolwiek indziej. Ale on nadal jej nie ufał. To ją bolało, bardzo. Dawało poczucie, że to wszystko jest jednostronne. Czy można kogoś kochać nie ufając mu? Trzymała się każdego promyczka nadziei, każdego gestu jaki wykonał w jej stronę, by wierzyć, że to ma sens. Że nie jest tylko ładną buzią z którą pójdzie parę razy do łóżka. Chciała wierzyć, że on szczerze ją kocha, tak jak ona kocha jego. Nie oczekiwała, że będzie różowo, że będzie łatwo, ale było aż zbyt trudno. A ona nie umiała do niego dotrzeć. Była miła, to ją zbywał, była ostrzejsza, to wywiązywała się z tego kłótnia. Chris był czasami jak baba w ciąży, o nastrojach tak zmiennych, że nie sposób było nadążyć. Mogła się poddać, ale nie chciała. Tylko sama jedna nie miała szans walczyć za ich oboje.
Alaska była romantyczką, wiedział o tym. Wiedział też, jak ważna jest dla niej szczerość. Tymczasem ona często łapała się na tym, że prawie go nie zna. Nie zna jego rodziny, przyjaciół. Remigiusa poznała przypadkiem, ale nawet nie miała kiedy opowiedzieć o tym Chrisowi, bo ten od niej się tak oddalił, jak to było tylko możliwe w tak małym mieście. Gdyby tylko jej powiedział o swoich wątpliwościach... Ale czy uwierzyłby w jej zapewnienia? Skoro nadal kurczowo upierał się, że ona od niego ucieknie przy pierwszej okazji?
Kim dla niego była? Kim chciał by była? Alaska miała w sobie wiele cierpliwości, ale po akcji z Joshem szczerość stała się dla niej jeszcze ważniejsza niż wcześniej.
- Aż tak nie chcesz jechać do szpitala, że będziesz odstawiać Rambo? - zapytała, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że nie ma pojęcia gdzie jej brat, a raczej jego żona, może mieć nici. Cud, że znalazła tak szybko apteczkę - Może uda się bez szycia. - zagryzła wargi próbując opatrzeć ranę - Ale w razie czego, to będę przy tobie. I na zszywaniu i potem też. - uśmiechnęła się do niego ciepło. Mogła go nawet trzymać za rękę przez cały pobyt na pogotowiu, domyślając się, że po pożarze szpital to nie jest ulubione miejsce Chrisa. Ale wolałaby, żeby sam sobie tej rany nie szył.
Był taki moment, kiedy do niej dotarło, że Chris ma twarz Josha... kogoś kto ją tak paskudnie wykorzystał i oszukiwał przez tyle czasu, ale przecież nie po to na samym początku ich znajomości odkryła tysiące różnic w ich wyglądzie, by teraz o tym zapominać. To byli inni ludzie. Co nie znaczyło, że Chris jest święty, miał swoje za uszami i kilka razy zranił Alaskę. Ale ona nadal tu z nim była. Mimo wszystko. I chciała by on był z nią.
- Nie martw się. Na tyle ile to zależy ode mnie, to planuję jeszcze długo męczyć cię swoją osobą. - przeczesała jego włosy palcami i pocałowała go w czoło z czułością.
Problem był w tym, że Alaska zawsze go słuchała, nawet jeśli mówił niewiele i czasami nie wszystko rozumiała. To słuchała go uważnie. Wtedy kiedy powiedział, że zrobił coś głupiego, kiedy przyszedł i prosił o ratunek, kiedy wyglądał tak mizernie, jakby faktycznie tylko ona mogła mu pomóc. Bójki w Shadow może do mądrych rozrywek nie należały, ale były tam na porządku dziennym, pewnie nawet je mieli wpisane w menu. Poczuła, że Chris znów nie mówi jej całej prawdy. Ukucnęła przed nim i pogłaskała go po dłoni.
- Fakt, bójka w Shadow to było średnio mądre. Ale czuję, że to nie jest wszystko. Chris, proszę, bądź ze mną szczery. Jak mam ci pomóc jeśli nie wiem co się wydarzyło? Proszę zacznij mi ufać, tak jak ja ufam tobie. - popatrzyła mu w oczy. Mówiła spokojnie, ale jednocześnie pewnie. Może to była ta sytuacja, że mogła się nim zająć, pomóc mu, dodała jej pewności siebie. A może była zmęczona jego półprawdami. Bo nie wątpiła, że mówi prawdę, nie mówił tylko całej prawdy. Zaledwie jej wycinek, dawkując ją, jakby to była jakaś trucizna, która w niewielkiej, dobrze wyliczonej ilości, może na chwilę leczyć. Tylko w małych, niepełnych dawkach dawała skutki uboczne - brak zaufania, oddalanie się od siebie. Alaska była gotowa walczyć o ten związek, ale nie chciała czuć, że jest w tej walce osamotniona. Że z Chrisem mają ten sam cel i kierunek. To jeszcze miało szansę się udać, jeszcze nie odjechali od siebie tak daleko, by nie było jak zawrócić.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Cóż, może głównie dlatego, że nie chodziło o maila, ale o to, że po kłótni z nim faktycznie planowała ucieczkę. To była kiepska prognoza dla ich związku i dopiero teraz to dostrzegał. Bał się, że za każdym razem przy ich nieporozumieniu będzie chciała uciekać, a gonienie miłości życia sprawdzało się jedynie w komediach romantycznych, których nie był fanem. Ba, uważał, że to jedna z najgorszych klisz i szantaż emocjonalny na Bogu ducha winnych facetach. Łatwiej było uciekać, krzywdzić siebie, trudniej zaś było zostać i postarać się porozumieć. Tyle, że w tego typu filmach nikt z nikim nie rozmawiał i mimo to wszystko było dobrze.
W życiu, w jego realnej historii brak porozumienia skutkował dniami ciszy, niepokoju i kłótni. Obecnie też upił się głównie dlatego, że przechodził przez kryzys. Nie był to czas na poznawanie jego przyjaciół, zresztą sam z Remigiusem nie widział się na tyle często, by pchać Alaskę przed jego oczy. Z rodziną od czasu rozwodu zaś nie utrzymywał kontaktu, bo nie mogli mu wybaczyć zostawienia pierwszej żony. Tym skrajnym katolikom nie mógł przedstawić swojej nowej, ślicznej dziewczyny i liczyć na ich przychylność. Znał ich na tyle, by wiedzieć, że prędzej piekło zamarznie niż będą oni mili dla kogoś takiego jak Lockwood.
On z tym nie miał problemu i nie sądził, że ona ma, ale najwyraźniej liczyła, że magicznie się domyśli. Jak każdy facet miał natomiast problemy z komunikacją niewerbalną i tego typu zadania przychodziły mu wręcz z kosmicznym trudem. Jak i otwieranie się przed kimkolwiek. Mogła być dla niego najbliższa, ale to nie znaczyło, że nagle zaufa jej w pełni. Czy nie o to oskarżał tego dnia Pearl? O fakt, że przez całą historię z nią nie ufa już nikomu? Dosłownie ktoś spalił mu twarz, Alaska nie mogła oczekiwać, że tak po prostu jej zaufa i skończy z podejrzeniami.
Gdyby był zdolny do takich czynów to mógłby zrezygnować z terapii. Jak na razie jednak szło mu lepiej reperowanie swojego zdrowia fizycznego niż tego związanego z psychiką. Dlatego na jej sugestię jedynie uniósł brwi.
- Za każdym razem w szpitalu czuję smród spalonego ciała. Własnego ciała. Wolałbym więc tego uniknąć - przyznał cicho. Nikomu wcześniej o tym nie mówił, więc chciałby, żeby doceniła ten specyficzny rodzaj szczerości, zwłaszcza że próbował po swojemu i bardzo powoli otwierać się przed nią. Nie zawsze przynosiło to wymierne korzyści, ale pod wpływem jakoś łatwiej mu to przychodziło.
Uśmiechnął się, gdy przytuliła się do niego i pocałowała go w czoło. Na chwilę myślał, że będzie lepiej, że mu się upiecze, że jego zbrodnia pozostanie bez kary. Ta beztroska zaś przypomniała mu najlepsze czasy z ich początków, gdy problemów nie było aż tak wiele i mógł się cieszyć jej obecnością. Teraz w głowie dźwięczały mu słowa Lisbeth o wątpliwym zastępstwie Josha, a biorąc pod uwagę wszystko, czego się dowiedziała... Niedługo i jego zacznie się bać, zwłaszcza gdy dowie się o prawdy o przebiegu całej tej straconej nocy.
Zacisnął usta w wąską kreskę, gdy poprosiła o zaufanie. Nie mógł jej tego jeszcze dać, jeszcze nie teraz.
Wiedział jednak, że należy jej się prawda, więc odsunął się od niej.
- Byłem zobaczyć się... pokłócić z Pearl - przyznał cicho i przestał na nią patrzeć.
Zaraz pewnie wyrzuci go z domu, a on straci kogoś na kim szalenie mu zależało.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Cóż... komunikacja u nich trochę szwankowała. Często przypominała bardziej monolog Alaski. Często czuła, że on się od niej odcina. A gdy próbowała z nim rozmawiać, on zmieniał temat. Może gdyby porozumiewali się pisemnie, byłoby łatwiej? W końcu był dobry w słowie pisanym. Alaska nie należała do kobiet, które stawiają warunki, robią sceny z byle powodu i naciskają partnera na to, by każdemu o niej mówił. Już kiedyś nawet o jego rodzinie rozmawiali... chyba... zrozumiała wtedy, że on nie utrzymuje z nimi kontaktu. I szanowała to. Ba! Było jej bardzo miło kiedy okazało się, że Remigius o niej wie. Pomyślała nawet, że byłoby miło kiedyś umówić się we czwórkę na kolacje, poznać lepiej. Tylko no właśnie kwestia kryzysu między Alaską i Chrisem na razie uniemożliwiała takie spotkania. Lockwood po prostu chciała czuć się częścią życia ukochanego, jego teraźniejszości i przyszłości. Czasami bała się, że jest po prostu ładną buzią, ozdobą w jego sypialni, z którą mu dobrze tylko tam. Bała się, że może się jej wstydzi, bo jest gówniarą o mało ciekawym zawodzie, którą nie może się pochwalić w towarzystwie innych pisarzy. Zwłaszcza ostatnio jej pewność siebie została podkopana i to mocno. Pieprzony Josh, jak mógł tak sterować jej życiem nawet zza grobu? Ta jego śliczna twarz rzucała się cieniem na jej związku z Chrisem. A jednak gdyby nie ta twarz, to nigdy by go nie poznała. Nie żałowała tego ani przez sekundę. Nawet gdy wątpiła w siebie, w ich wspólną przyszłość, to warto było, nawet dla tych kilku miłych chwil. Tak, Chris był jedynym co ją trzymało w Lorne i wiedziała, że jeśli się rozstaną, to ona stąd wyjedzie. I to chyba wiedział każdy kto ją znał, jej rodzina na pewno. Może nie wyjedzie z dnia na dzień, ale prędzej czy później to zrobi. Raz - że ją ciągnęło w świat. Dwa - Lorne było za małe, by na siebie nie wpadać. A nie zniosłaby przypadkowych spotkać z Chrisem i na przykład z jego nową śliczną dziewczyną. Bo tak, Alaska bała się, że pewnego dnia Christopher wymieni ją na lepszy model, starszą od niej, piękną i seksowną kobietę, chodzącą w szpilkach i ołówkowych spódnicach. Taką, co jednym spojrzeniem potrafiła zwalać facetów z nóg. Pewną siebie, lepszą od niej w łóżku, taką która nie płacze i nie jest taka emocjonalna jak ona. Ta kobieta istniała w koszmarach Alaski i śmiała się jej w twarz, nazywając gówniarą i beksą.
Oddalający się od niej Chris, utrzymujący ją na dystans sprawiał, że ten brak pewności siebie się w niej kumulował. Nie chciała naciskać, by nie wyjść na desperatkę. Kochała go, może nawet za bardzo, może za wiele w swoim życiu uzależniała od jego decyzji. Ale chciała tu być dla niego, z nim. I chciała wiedzieć jak w końcu naprawić ich relację. Jak na razie za każdym razem wychodził im tylko seks, ale to nie był idealny sposób na kryzysy. Przyjemny, ale tymczasowy. Alaska wiedziała, że kluczem jest szczera rozmowa. I może rozmawianie gdy jedna ze stron jest pijana to nie jest dobry moment, ale sam fakt, że byli w jednym pomieszczeniu już dawał nadzieję.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Dobrze, żadnego szpitala. Na razie te plastry się sprawdzają, ale jeśli ta moja konstrukcja zawiedzie, pozwolisz mi zadzwonić po bardziej fachową pomoc? Wolałabym, żebyś nie dostał tężca czy czegoś jeszcze gorszego. - jej głos był przepełniony troską. Była pewna, że rodzice znają jakąś pielęgniarkę czy kogoś, kto mógłby tu rano przyjechać i założyć bardziej profesjonalny opatrunek. - Może nie będzie trzeba. Nie wygląda to źle. - oceniła swoje "dzieło" - Rano pójdę do apteki po zapas opatrunków. - dodała. Nie zamierzała pozwolić mu stąd wychodzić, ani teraz, ani rano. Chyba jak większości kobiet, podobało jej się, że może się zaopiekować swoim mężczyzną.
Przechyliła głowę na bok, trochę jak szczeniak przysłuchujący się swoim właścicielom. Nie odrywała od niego spojrzenia, a gdy powiedział gdzie... u kogo był dziś w nocy przez chwilę, krótką chwilę, analizowała jego słowa. Chyba teraz rozumiała jego potrzebę odkrycia prawdy bardziej, niż kiedykolwiek. Teraz kiedy sama wiedziała co ją spotkało. Sama chciała dowiedzieć się więcej, czy na prawdę Josh wysłał jej zdjęcia, komu i jakie? Co by się stało, gdyby nie umarł? Co jeszcze jej robił, czego nie wiedział Mark? Miała wiele pytań. I rozumiała potrzebę odkrycia odpowiedzi na nie. Tak jak Chris chciał znać odpowiedzi na swoje pytanie - kto podpalił jego dom?
I była coraz bardziej pewna, że to na prawdę była Pearl. Wiedziała już jak to jest pragnąć zemsty na kimś, kto cię zrani do żywego. Jak bardzo się chce wtedy uderzyć tam, gdzie zaboli najmocniej. Nie usprawiedliwiało to tego, co Pearl zrobiła. Ale jedynie upewniało Alaskę w tym, że to mogło się wydarzyć.
Dlatego dziewczyna teraz skinęła głową, wstała i podeszła do Chrisa. Delikatnie położyła dłoń na jego policzku i pokierowała nim tak, by na nią spojrzał.
- Jak poszło? - może powinna była go zapytać, czy ją skrzywdził, czy to jej krew była też na jego ubraniu, albo czy potrzebuje pomocy w ukryciu ciała. Ale nie przyszło jej to przez myśl. - Dowiedziałeś się prawdy? - nadal w jej głosie była tylko troska, zero oceniania, zero oskarżania. Miała nadzieję, że Chris dowiedział się tego co potrzebuje, że będzie mógł zamknąć tamten rozdział, ale czuła przez skórę, że tak nie było.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Wiedział, że w dużej części to on ponosi winę za ten stan rzeczy. Nigdy nie należał do ludzi przesadnie wylewnych, którzy dzielą się swoimi emocjami. Wcześniej, gdy robił karierę i zapraszano go do telewizji to często musiał wręcz wyrzygiwać smutne historyjki o przeklętym dzieciństwie i chęci pisania, które było dla niego terapią. Tyle, że nie była to prawda, ba, nawet ułamek tych opowieści nie został oparty na faktach. To było tylko czcze gadanie dla ludzi, którzy uwielbiali bajki. Haynes może i był upośledzony pod względem emocji, ale opowiadał dobre historie i za to go kochali. Nic więc dziwnego, że i o swoim życiu umiał pleść sagi tak osobliwe, że już dawno pogubił się w tym co jest prawdą, a co jest jedynie świetnym, pr-owym zagraniem.
Dobrze, że miał agenta, który pamiętał wszystko i ogarniał to, czego Chris nie mógł. Tak właściwie pomógł mu stworzyć nową tożsamość, z której skwapliwie korzystał opowiadając w wywiadach o życiu, które nigdy nie miało miejsca.
Przez to milczenie, jakim zazwyczaj obdarzał Alaskę było formą jakiegoś pokrętnego zaufania. Nie potrzebował zmyślać przy niej historii ani udowadniać jej, że jest kimś innym. Tak naprawdę mógł być sobą i dlatego ją doceniał, choć obecnie ich drogi wydawały się dość kręte, a on sam... Cóż, nie był najlepszym przykładem partnera. Zdawał sobie doskonale z tego sprawę i poczucie winy uderzało go jak obuchem. Mógł się starać i stawać na głowie, a i tak finalnie okazywał się bezdusznym draniem. Całe szczęście, że jeszcze jej nie zdradzał, ale pokusy pojawiały się znikąd i przypominały mu o dawnym, grzesznym życiu.
Czy wierzył, że może się kiedykolwiek zmienić? A może pytanie powinno brzmieć czy w ogóle pragnął się zmienić, skoro do tej pory żyło mu się dobrze. Miał wrażenie, że nawet podpalenie i miesiące w szpitalu nie nauczyły go niczego. Zdecydowanie zazdrościł ludziom, którzy z tego typu wydarzeń potrafili wyciągnąć jakieś życiowe lekcje. On utknął w ciele trzydziestolatka, którego psychika wskazywała raczej na nastolatka.
Niezdecydowanego, chmurnego i przekonanego o tym, że jego życie skazane jest na zagładę. Właśnie o tym nie mówił Alasce. O fakcie, że próbował się zranić przy Pearl tylko po to, by zadać jej ból i sprawić, że będzie przez resztę życia odczuwać wyrzuty sumienia. Byłby skłonny do samobójstwa tylko dlatego, żeby jej dokopać. Sam podejrzewał jak bardzo to jest żałosne i pewnie z tego powodu postanowił to zataić przed Lockwood.
Również dlatego, że właśnie próbowała nieudolnie go ratować, więc oszalałaby, gdyby wiedziała, że to wcale nie był wypadek. Nie był fanem sekretów, a raczej to ona przekonywała, że są one destrukcyjne, ale mimo wszystko nadal je miał i uważał, że służą jej dobru. Nie o wszystkim miała wiedzieć i zapewne zabiłaby go, gdyby się dowiedziała, ale przynajmniej dzięki temu miała spać spokojnie.
W przeciwieństwie do niego. On czuł, że już tej nocy nie zmruży oka.
- To tylko drobne cięcie. Nic strasznego. Jeśli trzeba będzie to sobie z tym poradzę - wyjaśnił przytomnie, zupełnie jakby nie obalił dwóch butelek i nie słaniał się na nogach od progu. Przynajmniej dzięki temu po części nie czuł tego szarpiącego bólu, który w innym wypadku pozbawiłby go już dawno przytomności z powodu utraty krwi i zmęczenia.
To zaś odczuwał coraz bardziej, więc rozmowa o Cambell powinna zaczekać do rana. Wiedział jednak, że Alaska i tak okazała się na tyle wyrozumiała, że zasłużyła przynajmniej na część prawdy.
- Tak, to ona. Tyle, że to niczego nie zmienia. Nie zamknę jej ani nie zabiję. Jestem właśnie tak słaby - prychnął, powoli czuł, że zaczyna się rozpadać na drobne kawałki z poczucia bezsilności. Gdyby tylko mógł o tym wszystkim zapomnieć i żyć dalej to byliby razem z nią najlepszą z par. Czyż nie tego pragnął?
W końcu kochał Alaskę jak nic na tym świecie i próbował ich ratować za wszelką cenę. Tyle, że jego metody nadal pozostawały dyskusyjne.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Tak jak on nie czytał w jej myślach, tak i ona nie czytała w jego. Nie wiedziała, że jego milczenie jest oznaką zaufania, bo skąd miała wiedzieć. Milczenie raczej nie kojarzyło się z zaufaniem. Alaska nie miała nic przeciwko siedzeniu w ciszy z ukochanym mężczyzną, nie musieli non stop gadać. Doceniała takie chwile, bo z Chrisem nie było niezręcznie. Ale co innego milczeć razem, a co innego nie mówić o sobie zbyt wiele. To mogło nasuwać skojarzenia, że Chris chciał coś ukryć. Alaska wiedziała, że z Chrisem łatwo nie będzie, sam ją przed sobą ostrzegał. Postanowiła mu zaufać, nie wypytywać o każdy szczegół jego życia, dowiadując się o nim różnych rzeczy zwyczajnie przez obserwację czy różne przeżycia. Nie wszystkiego jednak tak się dało dowiedzieć. Byli ze sobą już kilka miesięcy i bywały momenty kiedy Alaska myślała, że wcale nie zna swojego partnera. Wydarzenia sprzed kilku dni, kiedy spojrzał na nią tak jak spojrzał i stwierdził, że ona znów płacze, tylko to potwierdziły. W tamtym momencie miała wrażenie, że stoi przed nią obcy człowiek. Dziś jednak miała przed sobą swojego ukochanego Chrisa, trochę może bezradnego, pijanego i pokiereszowanego, ale w jego spojrzeniu znów było coś łagodnego. Jego oczy były jego, nie były częścią Josha. Może dlatego to tę część jego twarzy lubiła najbardziej. Dlatego tamto spojrzenie tak bardzo bolało, bo było inne niż dotychczas, obce i zimne.
- Nie chcę, żeby coś ci się stało. - przyznała łagodnie - I, żebyś musiał sobie z tym radzić sam. Ja ci pomogę. - był uparty. Miała ochotę mu ten upór wybić z głowy, ale postanowiła, że prędzej sama mu tą ranę zaszyje, niż mu da stąd wyjść. Na szczęście jej opatrunek na razie się sprawdzał. Rano będzie musiała zmienić go na świeży. Kupno opatrunków i plastrów będzie konieczne. Już układała w głowie plan na rano. Paradoksalnie miała poczucie, że teraz ma to pod kontrolą. Nawet jeśli sytuacja była dziwna to i tak Alaska była w tym momencie spokojniejsza. Bo on był tutaj, z nią.
Wzięła go za rękę i poprowadziła na kanapę, by usiadł. Stracił dużo krwi, był blady i wolała by nie stracił przytomności na środku pokoju, bo mogłaby nie dać rady przenieść go na łóżko. A tak jak odpłynie na kanapie to przynajmniej będzie na miękkim.
- Niechęć do skrzywdzenia innej osoby to nie słabość. - Trzymała go nadal za rękę, chcąc dodać mu otuchy - Myślę, że... że miałeś nadzieję, że to nie ona. Pewnie wolałbyś żeby się okazało, że osoba na której ci zależało, którą... kochałeś... - zawiesiła głos na chwilę bo myśl o tym, że Chris kochał Pearl trochę ją bolała, ale to była przeszłość - że jest zdolna do czegoś takiego. - nie mówiła tylko o nim i Pearl, ale też o sobie i Joshu. Wolałaby, żeby wszystko co powiedział Mark było kłamstwem. Wtedy by nie była idiotką, która zakochała się w psychopacie. Ale to była prawda, tego była pewna. - Ale już wiesz... Nawet jeśli ta prawda jest bolesna. Masz odpowiedź na swoje pytanie. I może dzięki temu łatwiej ci będzie zostawić przeszłość w przeszłości. Nam obojgu będzie łatwiej, skoro już mamy swoje odpowiedzi. Co ty na to? Spróbujemy skupić się na tu i teraz? - uśmiechnęła się do Chrisa. Wiedziała, że to tak nie działa, że nie istnieje żaden magiczny przełącznik, po wciśnięciu którego zapomną o przeszłości i skupią się na sobie. Chciała jednak wierzyć, że teraz już będzie tylko lepiej. Może jednak była naiwną idiotką.
On miał swoje metody, ona swoje. Cel mieli wspólny - być razem. Na przekór wszystkiemu i wszystkim.
- Zaprowadzić cię do sypialni? Ja muszę tu trochę chociaż ogarnąć, zwłaszcza drzwi, żeby sąsiedzi rano się za bardzo nie zainteresowali. - zaśmiała się krótko. Czekała ją jeszcze długa noc, ale i tak cierpiała ostatnio na bezsenność. Teraz przynajmniej będzie mogła potem położyć się koło Chrisa. Może to przyniesie upragniony sen.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Mogła mu powtarzać w kółko, że komunikacja jest kluczem udanego związku, ale zwyczajnie czuł się stary, by cokolwiek zmieniać. Tak naprawdę miał wrażenie, że wszystko w jego życiu uległo absolutnej metamorfozie, przez co trzymał się mocno swojego charakteru. Może i był tragiczny i sprawiał, że w dużej mierze miał siebie dość, ale przynajmniej on mu pozostał po spaleniu całej twarzy. To dzięki niemu jeszcze na tyle poznawał się w lustrze, by wiedzieć, że nie jest Joshem. Zaś fakt, że ostatnio jego własna dziewczyna widziała w nim nieudolną kopię swojego byłego sprawiał, że jeszcze bardziej zamykał się w sobie. Miał wrażenie, że Pearl miała rację, gdy nazywała ich uszkodzonymi. Alaska nie umiała tego pojąć, bo to nie ona krzywdziła swojego partnera i to nie ona dopuściła do paskudnej zdrady. Była zbyt niewinna, by do końca zrozumieć z jakim poczuciem winy zmaga się Christopher i to była przepaść między nimi, która zazwyczaj narastała wręcz do kolosalnych rozmiarów.
Jednak teraz, gdy był pijany i absolutnie poddany jej, nie czuł tego między nimi. Po raz pierwszy od dawna pragnął jedynie wtulić się w nią i zostawić za sobą smród dawnej zbrodni, którą może wykonała jego była kochanka, ale on ją do tego sprowokował.
- Chciałem... - ale nie dokończył, bo zdał sobie sprawę, że to mogło ją zaboleć. Fakt, że zwyczajnie i z pełną premedytacją chciał się wykrwawić przy Pearl, by pokazać jej, że będzie niesamowicie cierpieć z powodu wyrzutów sumienia. To było głupie i pewnie alkohol podpowiadał mu to rozwiązanie, ale nic nie mogło usprawiedliwić tej ochoty. W końcu Alaska tak troszczyła się o to, by nic złego mu się nie przydarzyło, a on narażał się bez końca i to w imię chorej zemsty? Dlatego postanowił zachować ten jeden sekret tylko dla siebie i dla dziewczyny, z którą nie zamierzał już więcej się widywać. Nie po tym wszystkim.
Alaska w jednym miała rację- teraz zdecydowanie łatwiej miało mu przyjść zostawienie tej całej historii za sobą, nawet jeśli miała zostać ona nierozwiązana. W końcu Pearl nie przyznała się dosadnie, że to ona odpowiadała za podpalenie.
- Stwierdziła, że to był wypadek... że nie sądziła, że będę w domu- chyba to tak naprawdę najmocniej go uderzyło. Fakt, że jego życiem rządził zwykły przypadek. Gdyby faktycznie nie zjawił się wtedy w rezydencji to nie musiałby przechodzić przez piekło. Tyle, że wówczas Alaska zapewne nie zwróciłaby na niego uwagi i już nie przebywałaby w Lorne Bay. To wszystko było tak boleśnie powiązane ze sobą, że czasami bał się, że to właśnie on pewnego dnia ucieknie.
- I myślę, że właśnie dlatego wiem, że ona jest do tego zdolna... bo mnie kochała. Nikt czegoś takiego nie robi bez uczuć. Sam sobie nawarzyłem tego piwa - posłał jej nieco nieporadny uśmiech i wstał. - Wybij sobie z głowy to sprzątanie. To ja nabrudziłem, więc ja się tym zajmę. Przyjdę później - nie chciał i zdecydowanie nie potrzebował jej litości, bo był dorosłym człowiekiem z problemami i musiał zacząć brać odpowiedzialność za wszystko, co robił.
Gdyby był taki wcześniej to z pewnością uniknąłby pożaru. Był jednak zdradzającym żonę dupkiem, który poniósł adekwatną karę i tego był pewien. Pytanie tylko czy uczył się w odpowiedni sposób na błędach czy był skazany na ich ciągłe powtarzanie.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Byli jak ogień i woda, jak dwa przeciwległe bieguny. Byli tak bardzo przeciwieństwami, że Alaska czasem miała wrażenie, że może są jak jin i jang ale odwrócone do siebie "plecami", tak by nie było szans, by się uzupełniały te dwie połówki. A jednak kochała go i chciała z nim być. Był dla niej jak narkotyk, taki co wywołuje fale ekscytacji i ukojenia, a w przerwach między dawkami niszczy. Nie chciała iść na odwyk, nigdy. Nawet jakby miała umrzeć z przedawkowania. Bo był jednocześnie trucizną i lekiem. Gdy był blisko, to czuła się cudownie... przez większość czasu przynajmniej. Był trudny i ona to rozumiała i starała się akceptować. Nie chciała po prostu by się od niej dystansował. A gdy milczał, gdy pił w Shadow, gdy spotykał się z Pearl... czuła, że się odsuwa od niej. I nie wiedziała dlaczego, czy ona jest temu winna? Czy już mu się znudziła? Czy była mu w stanie zaoferować coś, czego nie da mu inna? Gdy się odsuwał, wątpiła w siebie.
Ale teraz, teraz była pewna tego wszystkiego co czuje, jego, siebie...
Dobrze, że nie dokończył. Z wielu sekretów jakie miał, tego lepiej by jej nie zdradzał. To mogłoby być zbyt bolesne nawet dla niej. Jak on by na coś takiego zareagował.... gdyby ona chciała sobie zrobić krzywdę na oczach byłego... w ogóle jakby chciała sobie zrobić krzywdę. Pragnęła by przeszłość przestała nawiedzać ich życie, bo wtrącała się i niszczyła wszystko wokół. Nawet jeśli to przeszłość ich doprowadziła do siebie, to jednak jej miejsce było w przeszłości. Pożaru, Pearl, Josha... wszystkiego co złe.
Przypadek... przeznaczenie, czy nie na jedno wychodzi? Gdyby Alaska tamtego dnia nie wybrała się na spacer, to czy by się spotkali? Przypadek, szczęśliwy traf, przeznaczenie. Liczył się bardziej fakt, że się spotkali i ich życia wywróciły się do góry nogami.
- Z miłości ludzie robią dziwne rzeczy. - stwierdziła cicho, ale uśmiechnęła się do niego. Z miłości tu została, dla niego. By z nim być była gotowa zmienić swoje plany, poukładać na nowo swoje życie. Dlatego gdy wstał poczuła jak zalewa ją fala zimnego powietrza, jakby właśnie tonęła i brakowało jej tchu. Zmroziło ją, serce zatrzymało się na dłużej niż powinno i przerażenie odebrało jej mowę. Trwało to chwilę, chwilę gdy jej umysł wypełnił się przeczuciem, że gdy on teraz wyjdzie, to już nie wróci.
Wstała i chwyciła go za dłoń... tą zdrową dłoń.
- Nie idź... proszę. - popatrzyła mu w oczy - Zostań ze mną. Potrzebuję cię. - wyznała. Potrzebowała jego tak mocno jak on jej. Bez niego się rozpadnie na milion kawałeczków. Pozwoli by wiatr ją zaniósł na skraj świata. Wiedziała, że tam, w świecie bez niego, czeka na nią autodestrukcja. Pamiętała jak potrafiła szaleć do białego rana byle tylko nie myśleć o Joshu. Miała swoje hamulce, swoje granice których wtedy nie przekraczała. Bez Chrisa wiedziała, że hamulce przestaną istnieć. Była miła i dobra, ale była typem uciekiniera. A gdy już ucieknie stąd, zacznie uciekać od swoich myśli i uczuć. Christopher był jej kotwicą, bezpieczną przystanią, nawet jeśli czasami i tam docierał sztorm.
Mylił litość z troską. I świadomością, że krew w dywan pewnie już wsiąkła, że gdy rano sąsiedzi zobaczą krew na drzwiach, to na bank się tym zainteresują. Była gościem w mieszkaniu swojego brata i musiała je ogarnąć. Tym bardziej, że jej się nie chciało spać. Miała nadzieję, że gdy położy się u boku ukochanego mężczyzny to wtedy sen w końcu przyjdzie. Taki dobry sen, głęboki, pomagający odpocząć. Od kilku dni tak nie spała.
- Posprzątamy razem... jutro. Tylko zostań. - Teraz i na zawsze. Choć prosiła w jej głosie nie było rzewnego błagania zdesperowanej kobiety. Nie chciała by zostawał z nią z litości właśnie, tylko dlatego, że sam tego chciał. Patrzyła mu w oczy, odnajdując w nich to co lubiła w nim tak bardzo. Miała ciepły i miękki głos, jak koc którym można się otulić. "Zostań"... Albo zabierz mnie ze sobą, nie zostawiaj mnie już dłużej samej. Kłębiło się w jej głowie. Zrobiła krok w jego stronę i pogładziła go po policzku z czułością. - Kocham cię. - dodała z całą świadomością znaczenia tych słów, pewna tego, że są prawdziwe, nawet jeśli ta prawda bywała bolesna. Zwłaszcza gdy kochało się tak mocno. Było jednak warto, była tego pewna. Ale czy on też?

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ
cron