aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
  • 13.
Coraz częściej myślała o powrocie, tęskniła za promykami gorącego słońca na ciele, za odgłosami nowojorskiej ulicy. Za tym pośpiechem, brakiem zainteresowana - za knajpami do których ciężko się dostać; a bez rezerwacji wyczekujesz na stolik ponad trzy godziny. Nowy Jork był już jej domem - to z nim się utożsamiała; to tam czuła się swobodnie.
Czy to prawda, że Lorne Bay okazało się niewypałem? Przyjeżdżając tu miała jeden cel, bezustannie się na nim skupiała, chciała w ten sposób uszczęśliwić swoją mamę. Niestety podczas „wybadania terenu” okazało się, że przeprowadzka to ostatnie o czym Dorothy mogła marzyć. Przyzwyczaiła się do tej farmy, pokochała ją i niezależnie od tego jak wiele tragedii się w niej wydarzyło, w żadnym przypadku nie zamierzała jej opuszczać. Więc po co właściwie Florina tu była? By kibicować, zająć się kobietą w żałobie? Miała opiekę, nie tylko wałęsającego się w pobliżu sąsiada, ale również zięcia - choć tutaj trzeba przyznać, że sytuacja jest całkiem odwrotna. To kobiecina nieustannie ma oko na owdowiałego „współlokatora.” Zatem wniosek był jeden - aktorka wcale nie była tu potrzebna, nawet jeżeli ciężko było jej to przyznać.
Dlatego starała się nie wchodzić im w drogę (rzecz jasna każdy miał odmiennie zdanie co do zachowania blondynki) - niekiedy dopowiadała swoje „trzy grosze” - ale już taki miała charakter, lubiła gdy wszystko szło po jej myśli.
Dzisiejszego dnia głównie skupiała się na spacerach (ostatnio ciągle wymykała się z domu by przemyśleć wszystkie „za” i „przeciw” przebywania na farmie.) Dora wyjechała do Sydney - swojej siostry; kobiety planowały zorganizować przyjęcie zaręczynowe córki Lydii - więc była poza zasięgiem; prawdopodobnie jedynie fizycznie, albowiem Flo spodziewała się, że Dottie ciągle zastanawia się nad tym: co się dzieje na farmie. Typowa, wiecznie nadopiekuńcza mama.
Dlatego wcale nie zaskoczył aktorki telefon od niej - i choć połączenie nie trwało zbyt długo, to jednak rozmowa przetoczyła się na jeden istotny tor: Bennett Croocker - bo o kim innym miałyby rozmawiać? Na pewno nie o Jenn - Dorothy bez przerwy unikała tematu zmarłej córki; być może nie chciała o tym rozmawiać jedynie z Flo - lub to wciąż było zbyt bolesne.
Po zakończeniu „pogawędki” kolejny krok blondynki była to szkoła - bo gdzie indziej mógł się były szwagier znajdować. Coś się wydarzyło, znowu sobie nie radzi. - takie słowa usłyszała przez komórkę - i z takimi słowami w myślach wsiadła do samochodu i pojechała wprost w wyznaczone miejsce.
Kwadrans później szła już korytarzem, kątem oka dostrzegała mijające ją w pośpiechu dzieci - przez moment powróciły do niej wspomnienia. W końcu tutaj również się uczyła, w tym miejscu po raz pierwszy się zakochała, a także po raz pierwszy miała złamane serce. Ach te reminiscencje młodości, kiedyś było tak prosto - kiedyś jedynym twoim zmartwieniem była dwója z biologii. Wreszcie go dostrzegła - siedział koło gabinetu dyrektora - pochylony w przód z zasłoniętą twarzą poprzez dłonie. Wyglądał strasznie na wycieńczonego.
Podeszła.
Prawą rękę układając na przedramieniu mężczyzny. - Chodź, pojedźmy do domu. - czyżby podświadomie wiedziała co mu jest?

Bennett Croocker
ambitny krab
-
nauczyciel plastyki | rzeźbiarz — lorne bay state school
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
A thousand times the mysteries unfold themselves
Like galaxies in my head
And on and on the mysteries unwind themselves
Eternities still unsaid
Wszystko zaczęło się wieczora poprzedzającego fatalny dzień. Nie wiadomo co sprowokowało mężczyznę do zajrzenia pod materiał, wejścia do szopy. Od czasu ostatniej sesji nad rzeźbą Jennifer minęło sporo czasu. Miejscami Bennett zdawał się kompletnie zapomnieć o niedokończonym dziele. Może dlatego myśl o nim spowodowała równie impulsywne pragnienie? Pragnął zobaczyć na czym skończył, jak wiele jeszcze czeka go do ukończenia statuy?
Rzeźbił pół nocy, nie zważając na poranny obowiązek wstania z łóżka i udania się do pracy. Próbował nadać kształtom odrobiny szczegółów, udrapować sukienkę zmarłej małżonki i wrócić do niej tuż po wczesniej zmianie w szkole. Przypomniał sobie czemu tak często z nią przesiadywał. Była milcząca, ale z każdą dobą coraz bardziej przypominała ukochaną. Niekiedy wpatrywał się w nią w niemym zachwycie; innym razem mówił do niej czułym głosem. Opowiadał o minionych godzinach, o ludziach, o dzieciach a później rozpłakiwał się; by finalnie rozpacz wylatywała mu z umysłu.
I tym razem powtórnie coś się w nim zmieniło, znowu zbłądził w rozmyślaniach, z sukcesem wypierając pamięć o odejściu Jenny. Każdy (szczególnie nosząc głęboko w duszy świadomość, iż owa informacja jest bolesną prawdą) doświadczający intynsywnego, obsesyjnego wręcz zaprzeczenia bez względu na płeć instynktownie zareagowałby na pytania o stan jego ducha po śmierci lubej.
O czym on mówi? Pytanie odbijało się echem po zakamarkach łepetyny Croockera, kiedy siedząc w pokoju nauczycielskim z anglistą rozmówca znikąd postanowił zmienić temat i zapytać o samopoczucie współpracownika. Kenneth Parkson – rosły facet o nieco śniadej cerze nie należał do zbyt delikatnych i nie obawiał się pośpieszenia z wytłumaczeniem źródeł jego zainteresowania. Kiedy zasugerował, że Jennifer nie żyje w Bennecie coś pękło. Następnym co pamiętał było siedzenie „na kozetce” u dyrektora, który upierał się; by Croocker wziął sobie parę dni urlopu. Widząc stan pracownika ostatecznie brunet wylądował na korytarzu z przymusowym, miesięcznym urlopem oraz insynuacjami; iż przydałaby mu się zmiana otoczenia.
Nie wiedział jak długo tak siedzi. W głowie miał czarną, wypełniającą przestrzenie dziurę. Jej ciężar obezwładniał i wbijał w siedzenie. Wzdrygnął się na czyiś dotyk. Momentalnie zwrócił oczy w kierunku Floriny. Jego poszarzała twarz zmieniła się, nieco rozjaśniała. Bez słowa kiwnął głową, wstał z miejsca i nachylił się nad kobietą by obdarować jej wargi pocałunkiem. Powitalnym, małżeńskim; lecz nieco dłuższym niż zwykle. – Idioci twierdzili, że nie żyjesz. – wyjaśniwszy ponadprzeciętną czułość wywrócił oczyma. – Nie wiem skąd przyszło im to do głowy. Wkurwili mnie. Pewnie jakieś durne dowcipy. „Ken Parkson to chuj”. – zacytował napis znaleziony na drzwiach toalety z drugiego piętra. Niespiesznie ruszył w kierunku wyjścia. – Gibson kazał mi zostać w domu. W zasadzie rozumiem tę decyzję. Parkson dostał ode mnie w mordę. O, dzień dobry. – ostatnie słowa wypowiedział do przemykającej korytarzem, spóźnionej uczennicy. – Nieważne. Jest ok. Będziemy mieć trochę czasu dla siebie, hm? – znowu rzucił okiem na Flo widząc w niej Jennifer. Stała, jak żywa. Więc była żywa. Proste.
ambitny krab
sunny
brak multikont
aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
Ciężko było pojąć umysł Bena.
Zrozumieć jak oddziałuję jego „mechanizm obronny” - kiedy powstaję? Co jest jego przyczyną? Zastanawiając się na tymi aspektami Florina Bridwhistle powracała myślami do wspomnień sytuacji w której po raz pierwszy ujrzała „nową twarz” mężczyzny. Było to przerażające, nietutejsze - a także powolnie łamiące - widząc go w takim stanie. Bo jak sprawić aby sobie przypomniał? Owe pytanie zagłębiało się w łepetynie blondynki z każdym dniem czerpiąc z niego odmienne wnioski.
Rozmowa z Dorothy nie przyniosła skutków, wydać się mogło - że odrzucała od siebie zawikłaną w tajemnicę informację, odpowiadając zaledwie jednym zdaniem: „Bennett cierpi jak każdy mężczyzna, który stracił żonę.” To nieprawda. To nie rozwiązywało melancholii rzeźbiarza - życia w swojej fantazji, własnych wyobrażeniach. Jednak Flo nie negowała tego cierpienia, widać było jak je odczuwa - jak wciąż w niego wrasta. Dostrzec można było je w jego oczach, w błękicie pogrążonego w wiecznym huraganie oceanu. Och, jak on ją kochał - wyrażał te wszystkie emocje swoim bezwzględnym oddaniem.
Dlatego przyjechała, jakby część aktorki wiedziała co tutaj zastanie - albowiem nie można było oprzeć się wrażeniu, że tylko do niej docierał niemy ból wykrzykiwany z ciała Croocker'a. Teraz stojąc przed nim - pogrążonym, przerażonym - zagubionym we własnej egzystencji zastanawiała się nad najważniejszym aspektem aktualnej udręki - czy wszyscy są ślepi? Czy tylko ona widziała „więcej?”
Powstał. Swoimi miękkimi wargami zagłębiając się w jej. Mimowolnie zamknęła oczy - półświadomie akceptując tą czułość. To było chore. To dlaczego poczuła ciepło i przyspieszenie serca? Dlaczego jej dłoń najpierw musnęła kark nauczyciela, by później przesunąć opuszkami palców po lekko zarośniętym policzku? Dlaczego odczuła niedosyt gdy ciało odsunęło się od ciała?
Idioci twierdzili, że nie żyjesz.
Nie odpowiedziała, mimo to automatyczne zmarszczyła brwi, by przez krótki moment pozwalając sobie na ciszę - niczym jakby po tym wydarzeniu musiała dojść do siebie. - ...uderzyłeś kogoś? - w oliwkowych tęczówkach nastała panika i choć o wiele więcej można było wywnioskować z rozmowy „małżonków” - to jednak obawa Floriny pogłębiła się bardziej - i wcale nie chodziło tu jedynie o Dorę oraz wyrzuty kobiety świadczące, iż blondynka nie potrafiła zaopiekować się szwagrem podczas jej nieobecności. Ale również pojawiła się tu jeszcze jedna zagwozdka. Bridwhistle odnalazła w sobie narastającą odpowiedzialność przejęcia niektórych obowiązków względem mężczyzny po śmierci Jennifer. Niezależnie od tego jak Jenny była kapryśna, to zapewne zrobiłaby tak samo. Od tego są siostry - nie dbają jedynie o siebie nawzajem, lecz również o łączącą ich rodzinę. - Nie oddał Ci? - ręka ponownie wylądowała na twarzy bruneta, by przekręcić jego głowę w celu wyszukania siniaków. - Co się z Tobą dzieje? Nie używasz przemocy. - czy tak zareagowałaby Jen? Byłaby miła? Nie zrobiłaby awantury? Trudno stwierdzić - w końcu Florina rzadko kiedy miała możliwość ujrzenia pary w codzienności.
- Poniekąd masz rację. - mruknęła, by jednocześnie wyciągnąć do Bennett'a dłoń. - Zanim wrócimy do domu, chciałabym jeszcze gdzieś pojechać. - w łepetynie blondynki narodził się plan. Jej zdaniem: całkiem dobry plan. Zabierze go w miejsce, gdzie szok może stać się rozwiązaniem.
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ