rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.

[akapit]

TRZYNAŚCIE

Kiedy po raz pierwszy usłyszała o tornadzie, wydawało jej się, że musiało być ono czymś odległym. Była przekonana, że tak niewielkie miasteczko, jakim było Lorne Bay, na pewno zostanie ominięte i nie będzie musiało borykać się z jego konsekwencjami. Trzymała się tej myśli, ponieważ naiwnie wierzyła, że wszelkie tragedie omijać ją będą z daleka, a jednak jak nikt inny powinna wiedzieć, że to nigdy nie jest takie proste. Nic więc dziwnego, że pomimo wcześniejszych zapowiedzi, które pojawiały się w telewizji, w radiu i we wszystkich innych miejscach stosownych do zamieszczania ostrzeżeń, Gayla wcale nie czuła się gotowa na nadchodzące turbulencje pogodowe. Wręcz przeciwnie, im więcej czasu mijało i im mocniej wiatr przybierał na sile, tym mocniejszej panice ulegała. Warto jednak nadmienić, że ona sama nie była tym, o co przejmowała się najmocniej. Znacznie bardziej martwiła się o zwierzęta, do których zdołała przywiązać się w ciągu kilku ostatnich miesięcy, które spędziła na farmie. I, jak na złość, to właśnie z ich zamknięciem nie mogła sobie poradzić, w czym po raz kolejny już pomógł jej Lindsay. Choć nadal tkwił w niej jakiś żal względem bruneta, doświadczenia, które ostatnio ze sobą współdzielili, coraz częściej sprowadzały ją do wniosku, że nie był on wcale tak zły, za jakiego niedawno go postrzegała. Wręcz przeciwnie – krył w sobie sporo pozytywnych cech, które dotychczas przyćmiewane były przez to, jak skutecznie wmówiła sobie, że to właśnie przez niego uchodziła tutaj za wariatkę. Dziś jednak nie miała nawet czasu, aby się nad tym zastanowić.
Choć dookoła panował chaos, wszystko działo się zadziwiająco szybko. Nie minęła chwila, a ich dwójce udało się zamknąć kozy w szopce, co odrobinę pocieszyło Farnham, choć warto nadmienić, że nie dało jej pełni spokoju. Nie mogła bowiem pozbyć się tej dziwnej obawy, że podwórkowa konstrukcja jej dziadka wcale nie będzie dostatecznie wytrzymała, aby ochronić zwierzęta. Tak czy inaczej, nie mieli dostatecznie dużo czasu, aby zagwarantować im jakieś dodatkowe zabezpieczenie – zrobili tyle, ile mogli, a później sami musieli dostać się do miejsc, w których będą bezpieczni. Dla Gayli czymś takim miała być piwnica, do której wejście początkowo nie chciało z nią współpracować. Z tym również musiał pomóc jej sąsiad, a kiedy w końcu dostali się do środka, na zewnątrz wiało już naprawdę mocno. I gdyby tego było mało, Farnham mogłaby przysiąc, że koło jej nogi właśnie przebiegła mysz! Z tego powodu pisnęła. - Jesteś pewien, że to najlepsze miejsce? Trochę tu strasznie - stwierdziła, omiatając spojrzeniem pomieszczenie. Z sufitu zwisała pojedyncza żarówka, a wszystko dookoła pokryte było sporą warstwą kurzu. Nie była pewna, czy gdziekolwiek mogłaby usiąść bez ryzyka, że bardzo się przy tym ubrudzi. Może już wcześniej powinna przyjść tu i odpowiednio to miejsce przygotować?

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Lindsay prawdę powiedziawszy też nie był szczególnie gotowy na to, co miało nadejść i początkowo też w to nie wierzył, przynajmniej nie całkowicie. Tornada były tak rzadkie, szczególnie w tej okolicy, że wydawało mu się, iż to także ich nie dosięgnie, jednak im więcej zaczęło pojawiać się zapewnień, że ludzie powinni przygotować się na nadejście żywiołu, tym bardziej w to wierzył. I zaczął przygotowania, szczególnie skupiając się na koniach, o które musiał zadbać oraz o ważniejszych sprzętach, które musiał pochować, żeby później nie szukać ich w sąsiednich wioskach. Jednak własna farma i czubek nosa nie były jedynym, co go interesowały w obliczu tego zagrożenia. Choć był wściekły na swoją sąsiadkę, to wiedział jak nieporadna była i domyślał się, że mogła mieć problemy również teraz, dlatego gdy skończył zabezpieczać wszystko u siebie, postanowił zajrzeć jeszcze do niej. I na miejscu przekonał się o tym, że dobrze zrobił, decydując się na to. Pomógł jej z ogarnięciem kóz, a później chciał jeszcze upewnić się, że dostanie się bezpiecznie do piwnicy. Mógł jej nie lubić, ale to nie znaczy, że życzył jej, by spotkało ją coś niedobrego. Szkoda tylko, że w trakcie tego nie pilnował czasu, ale na razie zajęty był utorowaniem drogi do piwnicy, a w niej zaintrygował go panujący tu bałagan. Choć może powinien był się tego spodziewać? To miejsce przecież należało do jej dziadka i już na wejściu przekonał się, że Gayla wcześniej nie próbowała się tutaj dostać. - Możesz zaryzykować i zostać na górze, ale nie obiecuję, że wtedy z całym domem nie przeniesiesz się do sąsiedniej wsi - odparł, trochę złośliwie, wcale nie sądząc, by sprawy mogły obrać tak nieciekawy kierunek. To jednak nie znaczy, że uważał, by na górze była bezpieczna. Może i domu tornado jej nie porwie, ale to nie znaczy, że żadne zagrożenia tam na nią nie czekały i to już teraz, o czym brunet miał się zaraz przekonać. - Nic tu po mnie. Wracam do siebie. Po wszystkim wpadnę, żeby sprawdzić co u kóz. A ty po moim wyjściu dobrze się tu zamknij i nie wychodź, dopóki nie będziesz pewna, że na górze jest już bezpiecznie - poinstruował ją, zmierzając do wyjścia. Poza piwnicą, zanim wyszedł z jej domu, coś go podkusiło, żeby zerknąć przez okno i dobrze zrobił, bo dzięki temu przekonał się, że na zewnątrz wiatr był już silny, a wirująca kolumna znajdowała się już w zasięgu jego wzroku. Nie było dobrze. Zdecydowanie nie powinien teraz nigdzie wychodzić, co oznaczało, że… Zaklął pod nosem na myśl o tym, ale nie miał wyjścia, musiał się cofnąć i zapukać do drzwi piwnicy, które były już… Nie, one wcale nie były zamknięte, jak na to liczył, co zrozumiał, gdy odruchowo nacisnął klamkę. - Czy ty w ogóle słuchasz co się do ciebie mówi? - skarcił ją, pakując się do środka. Później zamknął za sobą wejście.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Wydawało jej się, że dostęp do tego miejsca nie był jej potrzebny, choć może powinna była już wcześniej wpaść na to, że posprzątanie tutaj dobrze jej zrobi. Co więcej, piwnica mogła okazać się jednym z tych miejsc, w których znalazłaby najwięcej informacji na temat tego, jak wyglądało życie jej dziadka. To właśnie tam mogła znaleźć coś, co pomogłoby jej odkryć własne korzenie, a jednak z jakiegoś powodu nie próbowała niczego tam szukać. Niewykluczone, że przemawiało przez nią zwykłe tchórzostwo, bo – co tu dużo mówić – po prostu panikowała na myśl o tym, że gdzieś w pobliżu niej miałaby przemknąć drobna myszka, która przecież niczego nie była w stanie jej zrobić i w rzeczywistości obawiała się Gayli bardziej, niż Gayla bała się jej. Zabawne, prawda? Bezustannie próbowała przecież uchodzić za samowystarczalną, silną kobietę, podczas gdy w rzeczywistości okazywało się, że nie umiała poradzić sobie z taką drobnostką, jak własna, nadmierna panika. Niewykluczone również, że teraz, kiedy zostanie tutaj sama i będzie musiała zmierzyć się z nadchodzącym tornadem, znów zacznie odchodzić od zmysłów. I chociaż podobna myśl przemknęła gdzieś z tyłu jej umysłu, nie chciała wspominać o tym głośno, ponieważ nie chciała prosić Lina, aby z nią został. Pomimo tego, że nawet w jego towarzystwie czuła się raźniej niż w samotności, za nic w świecie nie chciała wywiesić przed nim białej flagi, która równoznaczna byłaby z kompromitacją.
Omiotła go spojrzeniem i lekko zmrużyła oczy. Ostatecznie postanowiła nie komentować jego uwagi, a jedynie zrobić w jego stronę głupią minę. To już chyba powoli zaczynało wchodzić jej w nawyk, ponieważ przedrzeźnianie go stawało się jedną z tych rzeczy, które robiła naprawdę często. - W porządku - odparła, przez chwilę zastanawiając się również nad tym, czy przypadkiem nie powinna mu podziękować, a jednak to magiczne słowo utknęło jej w gardle. Nie wiedzieć czemu, przez całą tę napiętą atmosferę, która między nimi panowała, Gayla zupełnie nie umiała się przemóc w jego obecności. Kiedy więc wyszedł, zaklęła pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że była idiotką. W końcu jak mogła pozwolić na to, że głupi upór wygrywał z przyzwoitością? Nim w ogóle się nad tym zastanowiła, drzwi od piwnicy otworzyły się, a jej spojrzenie mimowolnie powędrowało w tamtym kierunku. Niczego nie była też w stanie poradzić na to, że kącik jej ust uniósł się ciut wyżej – czy naprawdę mogła cieszyć się z tego, że go widziała? - Jeśli mnie to interesuje - rzuciła przekornie, ale zaraz zmieniła temat, w ten sposób chcąc dać mu do zrozumienia, że wcale nie zamierzała się z nim kłócić. - Już się stęskniłeś? - zapytała, a potem przemknęła wzrokiem po pomieszczeniu. Zdecydowanie potrzebowała czegoś, czym mogłaby zmieść trochę kurzu z miejsca, w którym mogliby usiąść. Przecież nie będą przez całe tornado sterczeć, prawda?

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Gdyby sytuacja między nimi tak się nie skomplikowała, a Lindsay nie poczułby się przez nią urażony, to prawdopodobnie zaproponowałby jej, żeby na czas tornada przyszła do niego. Uważał, że przy tak okropnych okolicznościach lepiej nie zostawać samemu, a chociaż dziś przyszedł do niej z troski, ta nie była na tyle silna, by pomóc mu zapomnieć o całym żalu do niej i wyjść z propozycją, żeby dołączyła do niego i jego ojca. Mógł zadbać o jej zwierzęta, mógł również dopilnować, żeby bezpiecznie ukryła się w piwnicy, ale na tym kończyła się jego chęć niesienia pomocy. Los jednak postanowił z niego zadrwić i choć nie planował tego czasu spędzić z Farnham, to nie miał innego wyboru. Musiał cofnąć się do jej piwnicy, ponieważ wyjście na zewnątrz już w tej chwili mogło być niebezpieczne. Na dworze zaczęło robić się nieciekawie, dlatego choć robił to niechętnie, wrócił do jej piwnicy, która, jak się przekonał, była otwarta pomimo jego instrukcji. Nie mógł tego przemilczeć, ani z obojętnością zareagować na jej dziecinne strojenie min, dlatego popatrzył na nią z politowaniem, jakby był na coś takiego zbyt dojrzały. Prawda jest jednak taka, że był równie dziecinny, co ona i w innych okolicznościach zrobiłby dokładnie to, co ona.
Nie skomentował jej słów. Nie zdążył, bo choć chciał coś powiedzieć, ona szybciej zmieniła temat, więc musiał jakoś pogodzić się ze zmarnowaną ripostą, która być może przyda mu się przy innej okazji. Jeśli nie wyleci mu z głowy, a z tym różnie bywa, bo kiedy chce się błyskotliwie komuś odgryźć, zwykle ma się tę irytującą pustkę w głowie. - Nie odpowiem, bo pewnie to i tak cię nie interesuje - odparł z zadziornym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Obrócił to stwierdzenie przeciwko niej, bo jeśli chciała być złośliwa, powinna mieć na uwadze to, że naprzeciwko siebie miała okropnego złośliwca, który z całą pewnością nie pozostanie jej dłużny. Pytanie, jak to odbije się na spędzonym razem czasie, bo trochę w swoim towarzystwie posiedzą, skoro utknęli w jednej piwnicy. Nie tak Lin to sobie zaplanował, miał przecież być teraz u siebie ze swoim ojcem, ale… może jednak lepiej jest utknąć w zamknięciu z Gaylą, a nie starym Hainsworthem? Ze wszystkimi jej wadami czasami i tak była lepszym towarzystwem od jego ojca, którego chwilami brunet miał dość. To jego rodzic i pewnie nie powinien myśleć o nim w ten sposób, ale to było od niego silniejsze.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Choć próbowali pokazać coś innego, w rzeczywistości oboje zachowywali się jak para dużych dzieci. Błądzili jak we mgle, byle tylko udowodnić temu drugiemu, że w jakimś stopniu nad nim górowali. Gayli wydawało się, że miała nad Hainsworthem tę przewagę, że od samego początku była z nim szczera – nie ukrywała swoich intencji i w jasny sposób pokazywała mu, jak się względem niego czuła. Nie zmieniło się to nawet wtedy, kiedy dowiedziała się, jak on postrzegał ją. Jedynym wyjątkiem od reguły zdawało się być to, że podjęła się wyłącznie okazywania mu tego, jakimi uczuciami obecnie go darzyła, zamiast najpierw porozmawiać z nim na ten temat. Wydawało jej się jednak, że nie posiadali wspólnych tematów, a cała sytuacja była na tyle nieprzyjemna, iż nie było sensu jej wyjaśniać. Mogli po prostu puścić to w zapomnienie i nauczyć się żyć tak, aby nie wchodzić sobie nawzajem w drogę. Nie musieli się przecież lubić, ale czy to oznacza, że musieli robić sobie pod górkę? Gayla wierzyła, że nie, a jednak i tak nie umiała odmówić sobie tych głupich zaczepek, kiedy tylko nadarzała się ku nim okazja.
Uniosła jedną brew ku górze i omiotła go pełnym niepewności spojrzeniem. Czy interesowało ją to, jakimi odczuciami ją darzył? Choć chciała upierać się przy tym, że nie, to jednak nie dało się zaprzeczyć temu, że przywiązywała pewną wagę do jego zachowania. Denerwowała ją również myśl o tym, że jej nie lubił, ponieważ miała wrażenie, że od samego początku pokazywała mu się tylko z dobrej strony. Zupełnie nie rozumiała więc, dlaczego zdecydował się jej zaszkodzić. Tak czy inaczej, teraz już nie zamierzała mu tego pokazywać, dlatego zmarszczyła nos i lekko wzruszyła ramieniem, co miało być niemym sposobem na potwierdzenie jego słów. Zamiast dalej w to brnąć, wolała zmienić temat, skupiając się na rzeczach bardziej przyziemnych – na przykład na sytuacji, w której wbrew własnym pragnieniom utknęli. - Długo to potrwa? To całe tornado? - zapytała, mając nadzieję, że brunet był bardziej zorientowany w temacie. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy wykazywał się większą wiedzą od niej, a skoro sam mieszkał tu od długich lat, może doświadczył już czegoś podobnego? Dowiadując się czegoś więcej na ten temat, Gayla może zdołałaby w końcu odrobinę się uspokoić. Może – bo przecież nadal istniało prawdopodobieństwo, że to tylko jeszcze bardziej by ją zdenerwowało, a i bez tego była już dostatecznie podenerwowana.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Jest jak jest, prawda? Dla obojga ważniejsze od utrzymania tej znajomości było wyjście z twarzą i nie podkładanie się temu drugiemu. Nie ufali sobie nawzajem, przez co spodziewali się po sobie najgorszego. Lindsay ostatnio raz za razem utwierdzał się w przekonaniu, że znajomość z Gaylą to nic dobrego, bo stała się cholernie upierdliwa, co i tak jest delikatnym ujęciem jego myśli, których przed sobą w ogóle nie cenzurował. I tak, był na nią zły, bo zachowywała się głupio i jeszcze w ten sposób psuła coś, co jemu zaczynało się podobać. Był jak dziecko, któremu zabrano nową zabawkę. Dlatego miał do niej sporo pretensji, ale oczywiście nie próbował jakoś z nią tego wyjaśnić. Wygodniej było z góry założyć, że coś musiało być z nią nie tak i lepiej będzie nie zaprzątać nią sobie głowy. Hainsworth chyba po prostu nie chciał jeszcze bardziej się rozczarować. Już wystarczająco go zawiodła po tym, jak w pewnym sensie narobiła mu nadziei. Nie chciał dać jej kolejnej szansy na to, żeby wywołać u niej zawód, dlatego po prostu zakładał z góry, że nie ma sensu robić sobie nadziei, bo ze znajomości z nią już nic dobrego wyniknąć nie może. Tylko skoro tej myśli starał się trzymać, to co on tak właściwie tutaj robił? Poza tym, że utknął, ale do tego doszło przez to, że nie potrafił tak całkiem się odciąć. - Nie wiem. To nie tak, że mamy je co tydzień - odparł, bo wiedział tyle, co ona. Prawdę powiedziawszy to było jego może drugie tornado? Wiedział jak się na nie przygotować, bo trochę pamiętał poprzednie, a poza tym próbował podejść do tego na logikę. Ale nie, nie miał pojęcia ile to może potrwać. Nie mogło jednak zająć zbyt długo, skoro sytuacja rozwijała się tak szybko, ale może się mylił. Nie miał pojęcia, ale tak czy inaczej, na trochę to z Gaylą utknął, a również on nie zamierzał przez cały ten czas stać, dlatego rozejrzał się za czymś, na czym mógłby przysiąść. W oczy rzuciła mu się jakaś skrzynka, którą podniósł, ale już chwilę później zniesmaczony odłożył na miejsce. Wystarczyło, że zerknął, co znajdowało się wewnątrz niej i już odechciało mu się ją ruszać. Może jakby nie byli w zamkniętej przestrzeni, to rozwiązałby to jakoś inaczej, ale w obecnych okolicznościach wolał tego nie ruszać. - Serio wypadałoby tu sprzątnąć - odezwał się i popatrzył wymownie na brunetkę. To jej dom i ona musiała o to zadbać, on tylko komentował, bo nie miał nic lepszego do roboty w tej chwili.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Popełniali błąd, ponieważ nie próbowali zadbać o coś, co ewidentnie sprawiało im przyjemność. Choć sprawy między nimi skomplikowały się, ciężko zaprzeczyć temu, że stało się tak na ich własne życzenie. Gayla mogła przecież wyjaśnić z Lindsayem całe to nieporozumienie, kiedy tylko po raz pierwszy usłyszała, jak okoliczni ludzie wyrażają się o niej za jej plecami. Mogła go o to zapytać, bo w końcu to nie tak, że przez jej umysł nie przemknęła myśl o tym, iż dziwnym było, że nagle postanowił podłożyć jej świnię, a jednak coś ją przed tym powstrzymało. Może się bała? Obawiała się usłyszeć, że tak – wypowiadał się o niej w ten sposób i robił to z premedytacją? Łatwiej było jej opierać się wyłącznie na własnych domysłach, bo gdyby jednak usłyszała to od niego, miała wrażenie, że zabolałoby ją to bardziej. Szkoda tylko, że przez własny upór rezygnowała z wyjaśnienia czegoś, co równie dobrze mogłoby przynieść jej ulgę – i pewnie przyniosłoby, gdyby usłyszała prawdę. Na to jednak obecnie było już zbyt późno.
Pokiwała lekko głową. Wychodziło na to, że jego wiedza była równie znikoma jak to, co na temat tornad wiedziała ona. Wychodzi więc na to, że musieli po prostu to przeczekać i sprawdzić, jak dalej rozwinie się sytuacja. A chociaż robienie tego we własnym towarzystwie nie było prawdopodobnie spełnieniem marzeń żadnego z nich, musieli pogodzić się z sytuacją. Przez pewien czas Gayla łudziła się nawet, że nie będzie to aż tak koszmarne, jak początkowo mogłoby się wydawać, a jednak Lindsay prędko wyprowadził ją z błędu. Najwyraźniej i przy takich okolicznościach nie był w stanie nie wytknąć jej tego, że coś robiła nie tak. Kiedy więc się odezwał, brunetka wypuściła głośniej powietrze i zerknęła na niego z politowaniem. - To jakaś twoja nowa pasja? Wytykanie mi wszystkiego? - zapytała, a jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Zaraz jednak pokręciła głową, w ten sposób chyba chcąc dać mu do zrozumienia, że dalsze toczenie tej rozmowy i tak nie miało sensu. - Poza tym, mam dla ciebie dobrą wiadomość. Wracam do domu, więc nie będziesz musiał przejmować się bałaganem w mojej piwnicy - stwierdziła, po czym niedbale wzruszyła ramionami. Sama też przemknęła spojrzeniem po pomieszczeniu, chcąc gdzieś wygodnie się usadowić, ale… no chyba jednak trochę się brzydziła. Wiedziała zatem, że Lindsay miał rację, ale i tak nie było w tym wszechświecie nic, co mogłoby zmusić ją do tego, aby mu ją przyznała.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Jak widać, oboje lubili robić sobie pod górę. Właściwie to szczególnie ona, bo to ona, mając wszystkie karty, więcej mogła tu zdziałać. Z jego perspektywy jej zachowanie było tak irracjonalne i niesprawiedliwe, że mógł nie mieć ochoty się w tym babrać. Mógł uznać, że nie warto podkładać się, skoro to, że się na nią otworzył, że wpuścił ją do swojego życia, przedstawił ją swoim znajomym, spotkało się z tak nieprzyjemną dla niego reakcją. Czuł się przez nią zdradzony, dlatego nie, nie zamierzał znów tak po prostu dać jej szansy. Może gdyby spróbowała wyjaśnić mu o co w tym chodziło, wtedy zmieniłby swoje podejście. Ale nie zrobiła tego, nawet nie spróbowała, tylko zamiast tego dalej traktowała go jak swojego wroga, a on znów odpowiadał na to, pokazując jej swoją gorszą stronę. Tą, która pomagała mu innych odpychać, gdy nie miał ochoty się narażać. A właśnie tego teraz nie chciał robić, ponownie się narażać. Potrafił uczyć się na swoich błędach.
Usłyszawszy jej reakcję przewrócił oczami. Nie zamierzał nawet tego komentować, twierdząc, że reagowała przesadnie. Po prostu zwrócił uwagę, bo natknął się na truchło, a raczej nie chciała, żeby jej dom był nimi wypełniony, prawda? Dlatego powinna postarać się bardziej niż jej dziadek i ogarnąć to miejsce, chociaż… Skoro się wyprowadzała, czy to miało jakieś znaczenie? Kiedy dowiedział się o tym, doszedł do wniosku, że kontynuowanie tamtego tematu rzeczywiście nie miało sensu. - Już się poddajesz? Właściwie to… można było to przewidzieć - skomentował złośliwie, ale może jego mocna reakcja wynikała z tego, że rozczarowała go tą informacją? Bo rzeczywiście po usłyszeniu tego poczuł coś nieprzyjemnego. Chyba zawiódł się na niej, bo myślał, że zadba o farmę swojego dziadka, o jego zwierzęta, a teraz okazywało się, że pewnie odda je w ręce nie wiadomo kogo i nie wiadomo co dalej się z nimi stanie. W dodatku poddawała się po tym, jak on tyle jej pomagał, żeby zapanowała nad tym wszystkim. Najwyraźniej starał się na próżno, skoro wcale nie chciała o to miejsce zadbać. Lekcja dla niego na przyszłość, żeby nie angażować się w sprawy obcych, bo to nie ma sensu. Dobrze, że Gayla mu o tym przypomniała, dzięki temu na przyszłość będzie ostrożniejszy i wróci do pilnowania czubka własnego nosa. Na tym najwyraźniej wychodził lepiej.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
To zupełnie nie tak, że posiadała wszystkie karty – mogła mieć ich więcej, ponieważ wiedziała, co było przyczyną ich konfliktu, ale przecież nie miała bladego pojęcia o tym, że było to zwyczajne nieporozumienie. Może gdyby zdawała sobie z tego sprawę, łatwiej byłoby jej podjąć się tej rozmowy, a zarazem przyznać się do błędu? Gayla, choć była rasowym uparciuchem, potrafiła przyznać, że coś zrobiła źle, a jednak w tym momencie niczego takiego nie dostrzegała. Była przekonana o tym, że brunet w pełni zasłużył sobie na to, jak go potraktowała. Była także pewna, że ona nie zasłużyła na to, jak on podchodził do niej, a może raczej jak sprawił, że podchodzili do niej inni. Właśnie o to miała do niego największy żal i najwyraźniej nie była w stanie tak całkowicie wybaczyć mu tego nawet wtedy, kiedy dla kontrastu z czymś jej pomagał. Miękła jednak, ale mimo to potrzebowała jakiegoś wyjaśnienia – wyjaśnienia, o które nie potrafiła go poprosić.
W pewnym stopniu miał rację. Chciała przecież nie tylko dowiedzieć się czegoś o własnych korzeniach, ale również pragnęła zadbać o miejsce, w którym wychowywała się jej matka. Jak widać, tego drugiego nie zdołała osiągnąć, ale wcale nie była to wina planowanej przeprowadzki. Cały problem polegał na tym, że jej dziadek solidnie zaniedbał swój dom, a wszystko prawdopodobnie przez to, że jako starszy mężczyzna nie dawał sobie rady z utrzymaniem tutaj porządku, zatem Gayla, która sama musiała teraz to wszystko wyczyścić, zwyczajnie nie miała dostatecznie dużo czasu. Ale przecież się starała! A on bezustannie doprowadzał ją do szału. - Jaki ty tak właściwie masz problem? - zapytała, krzyżując ramiona na piersi. Jak to się działo, że nawet chwilę po tym, jak jej pomagał, potrafił wyprowadzić ją z równowagi? Nawet nie musiał się przy tym jakoś szczególnie starać. - To o mnie ci chodzi, czy po prostu taki już jesteś? - dopytała, uważnie mierząc go spojrzeniem. Jak mieli wytrzymać ze sobą całe to tornado, jeśli w zaledwie ułamku sekundy potrafili wyprowadzić siebie nawzajem z równowagi? Teraz już Gayla zupełnie nie potrafiła sobie tego wyobrazić, dlatego szczerze pożałowała, że sytuacja uniemożliwiła mu wyjście z jej domu. Jego obecność przecież wcale nie zapewniała jej już komfortu.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
W takim razie w bardzo prosty sposób mogła je posiąść. Ale teoretycznie to samo można powiedzieć o Lindsayu, który był tak cholernie uparty i ostrożny w kontaktach z ludźmi, szczególnie tymi, których nie znał dobrze, że nie chciał pozwolić sobie na wyjście ze swojej strefy komfortu i zapytanie, o co tak właściwie jej chodziło, na czym polegał jej problem. Zachowywał się tak, jakby odrobina zainteresowania z jego strony miała być katastrofalna w skutkach, co przecież nie mogło być prawdą. Ale oczywiście on twierdził inaczej, dlatego stosował swoje ostrożniejsze podejście, z którym wiązało się także bycie złośliwym.
Uniósł jedną z brwi, gdy zaatakowała go tym pytaniem, po czym posłał jej pełne politowania spojrzenie. Mechanizm obronny, bo przez moment poczuł się lekko zapędzony w róg, ale prędko się z tego otrząsnął. Nie mógł przecież dać się jej podejść, na pewno nie tak łatwo, dlatego gotowy był się odgryźć, żeby wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Dziwne, ale ostatnio rozmowy z nią, gdy zaczynali się złościć, traktował jak pole bitwy, na którym to on musiał zostać zwycięzcą. - Ha! Nie schlebiaj sobie, nie mogłabyś być mi bardziej obojętna - wywrócił oczami, oczywiście wciskając jej kit, bo sam fakt, jak emocjonalnie zareagował na wieść o jej wyprowadzce, dowodził temu, że jednak nie była mu taka obojętna. Przyznać się do tego jednak nie potrafił. I może źle spoglądała na jego obecność? Bo czy na pewno będąc tutaj nie zapewniał jej komfortu? Myślę, że jednak można dojść do innych wniosków, bo czy wkurzając się na niego nie zapominała o tym, co działo się na zewnątrz? Czy nie była, o ironio, spokojniejsza? Nie wyglądała, jakby nerwy związane z szalejącym na zewnątrz żywiołem, brały nad nią górę. Zatem może jednak nie powinna odbierać mu wszystkich zasług i zamiast tego powinna docenić to, że skutecznie zajmował jej myśli swoim wkurzającym zachowaniem? Bo jasne, nie da się zaprzeczyć temu, że był strasznym wrzodem na tyłku, częściowo był to celowy zabieg z jego strony. Był na nią zły, więc chciał ją wkurzyć, żeby choć w niewielkim stopniu przekonała się jak to jest. A poza tym chyba chciał odreagować całą tą frustrację, której była źródłem i której do końca nie rozumiał, bo w wielu kwestiach oszukiwał samego siebie. W końcu po co mierzyć się z własnymi uczuciami, jak można je czymś zasłonić?

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Czego tak właściwie się spodziewała? Że brunet choć przez sekundę okaże się milszy niż w rzeczywistości i wyjaśni jej, na czym polegał jego problem? Nie miała pojęcia, a jednak niezależnie od jej oczekiwań, z całą pewnością nie spodziewała się tego, co od niego dostała. Nie spodziewała się również własnej reakcji, której towarzyszyła ta dziwna, zupełnie nieuzasadniona złość. Nie miała przecież prawa oczekiwać od niego, że będzie się nią przejmował, a już tym bardziej nie mogła oczekiwać, że będzie ją lubił. Z jakiegoś jednak powodu, kiedy wspomniał o tym, że była mu obojętna, Gayla poczuła się dotknięta. Ogarnęła ją ta dziwna fala rozczarowania, a potem górę wzięła irytacja, która sprawiła, że złapała coś, co wizualnie przypominało gąbkę, którą kurz pokrywał od dekady, po czym cisnęła tym w stronę bruneta. - Baran - burknęła. Prawdopodobnie nie powinna pokazywać, że była na niego zła, ani że w ogóle była zainteresowana tym, co na jej temat myślał, a jednak tak to już działało, że kiedy znajdowała się w jego towarzystwie, nie umiała myśleć logicznie. Zachowywała się jak dziecko, a to nasilało się jeszcze wtedy, kiedy Hainsworth doprowadzał ją do szału, co w ostatnim czasie robił przecież zadziwiająco często. A skoro tak było, czemu w ogóle obchodziło ją to, jak na nią spoglądał? I dlaczego przejmowała się tym, w jakich kategoriach o niej myślał? To w ogóle nie powinno być dla niej istotne, z czego Gayla naturalnie zdawała sobie sprawę, a jednak niczego nie była w stanie na to poradzić. Co gorsze, im intensywniej myślała o tym, że przywiązywała zbyt dużą wagę do tego, co o niej myślał, dodatkowo to na siebie się wściekała. Było jej po prostu głupio z powodu tego, jak łatwo wychodziło mu wyprowadzenie jej z równowagi, bo do niedawna miała się za osobę, która potrafiła panować nad sobą niezależnie od okoliczności. Jak widać, Lindsay wszystko potrafił jej skomplikować, a dodatkowo sprawiał, że budziły się w niej te dziwne, ciężkie do opisania emocje. Co więcej, obecnie nie mogła nawet przed nimi uciec, ponieważ oboje znajdowali się w potrzasku. Jeśli tam na górze znajdował się ktoś, kto dyrygował ich losem, musiał naprawdę dużo radości czerpać z ich irytacji, ponieważ tego rodzaju sytuacje zdarzały im się przecież zadziwiająco często.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Oboje ze swojej perspektywy zachowywali się teraz irracjonalnie. Lindsay przecież też nie chciał okazywać tego, że w jakimś stopniu może zależało mu na tej znajomości. Choć pokazanie tego nie miało zrobić mu żadnej krzywdy, on uparcie chciał to przed nią ukrywać, bo wydawało mu się, że w ten sposób tylko da jej satysfakcję, a tego za wszelką cenę nie chciał zrobić. Wystarczyło to, że wystawił się, trochę jej zaufał i dał się jej wykiwać, więcej błędów nie chciał przy niej popełniać. A jednak pomimo tych chęci i tak nie był w stanie ich uniknąć. I nie miał pojęcia z czego to wynikało, bo na ogół lepiej mu szło kontrolowanie własnych emocji. I ukrywanie uczuć, lata wprawy mu w tym pomogły, w końcu w pewnym momencie, gdy wszystkich wokół przestało obchodzić to, że jego mama uciekła, on też musiał zacząć udawać, że zdążył się z tym pogodzić. Tak naprawdę do teraz nie był w stanie powiedzieć, że był z tym w stu procentach pogodzony, ale cóż… minęło tak wiele lat, a on jest już dorosły, więc nawet nie wypadało z tego powodu użalać się nad sobą, więc sam zaczął sobie wmawiać, że wracanie do tego jest głupie.
Po tym jak oberwał gąbką, która swoją drogą zostawiła ślad kurzu na jego bluzce (co nie było trudne, skoro miał na sobie czerń), a ta odbiła się od niego i spadła na podłogę, Lin posłał Gayli pełne politowania spojrzenie. Wcześniej jeszcze wykonał ten dziwny ruch, jakby chciał się osłonić, gdy tylko zorientował się, że coś w jego stronę leci, ale teraz, próbując zachować fason, zachowywał się tak, jakby nic takiego nie miało miejsca. I pochylił się, żeby podnieść gąbkę, której przez chwilę przyglądał się w milczeniu. - Cykor - odezwał się wreszcie i podniósł spojrzenie na brunetkę, w którą już chwilę później cisnął tę gąbkę. Jak dziecko, nie potrafił zostawić tego ataku bez odpowiedzi. I może jeszcze bardziej odsłonił się w ten sposób z tym, jak się czuł z jej rewelacjami? I może też z paroma innymi rzeczami, które jej dotyczyły? Bo choć nie chciał tego przyznać, miał do niej dużo żalu o to, że wyjeżdżała, o to, że nagle się od niego odwróciła i o to, że nawet mu tego nie wyjaśniła. Był zatem na nią zły, ale nie próbował z nią o tym porozmawiać. Zamiast tego wolał być złośliwy i niemiły, jakby to miało w czymkolwiek pomóc i załatwić sprawę. Bo kiedykolwiek takie postępowanie zadziałało…

Gayla Farnham
ODPOWIEDZ