strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
Jefferson przepadał za spacerami o tej porze dnia. Widoki były najlepsze, do tego mógł liczyć na towarzystwo, które mimo wszystko lubił. Niektórzy złośliwi powiedzieliby, że tak sobie tylko udaje, ale to nie była prawda. Nauczył się życia w grupie i trudno mu było wyobrazić sobie istnienie bez spotkań z przyjaciółmi. Cisza i spokój były dobre, ale nie najlepsze. Nie zawsze.
Miał za sobą dość intensywny dzień w pracy. Wybuchł pożar, a potem jeszcze doszło do wypadku, gdzie interwencja strażaków była również potrzebna. Potrzebował odpoczynku, ale dla niego nie było to wylegiwanie się na kanapie. Chodziło o uspokojenie umysłu i zajęcie czymś myśli. Spotkanie z kimś było najlepszym wyjściem.
Czekał na przybycie koleżanki, a kiedy ta się zjawiła, powitał ją skinieniem głowy i lekkim uśmiechem.
- Fajnie, że dałaś się wyrwać na ten spacer – powiedział. - Miło cię widzieć nie tylko w miejscu pracy – ostatnio widywali się w ten sposób, więc naprawdę się cieszył, że mogą swobodnie pogadać. Lubił jej towarzystwo. Nie zwlekając ruszyli ku plaży.
- Jak ci minął dzień? - zapytał, odwracając ku niej spojrzenie. - Wszystko w porządku? - dodał, naprawdę zainteresowany.
Zależało mu na bliskich osobach, chociaż nie zawsze potrafił to okazać. Gaię lubił nie tylko za to, że mieli wspólne tematy do rozmów. Po prostu… była sobą, nie udawała nikogo. Cam szanował to bardzo, gdyż sam był dość specyficzną osobą. Był bardziej obserwatorem niż duszą towarzystwa, ale przecież nikt mu języka nie wyrwał i umiał mówić.
Jasne oczy mężczyzny znów wpatrzyły się w to, co było przed nim. Zamyślił się. Zastanawiał się, co stało się z człowiekiem, którego wyciągnęli z pojazdu. Cam miewał takie stany zawieszenia dość często. Może dlatego, że wiedział najlepiej, jak kruche jest życie i jak należy je dobrze wykorzystać. Każdy dzień mógł być ostatnim. Czy nie warto się więc zachwycać tym, co było przed nimi i po prostu doceniać ciszę i spokój? Każda chwila spędzona z przyjaciółmi była ważna, bo mogła być ostatnią.
ambitny krab
Kiren#7898
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
5
..........Gaia od zawsze należała do tych ludzi, którzy uwielbiają towarzystwo innych i wręcz rozkwitają w ich obecności. Mimo to nawet i ona czasem potrzebuje chwili spokoju, z dala od innych, jedynie w towarzystwie dobrej książki. W ten właśnie sposób minęły jej dwa ostatnie wieczory, więc nic dziwnego, że tego dnia powiedziała do i umówiła się ze swoim przyjacielem na spacer. Mimo że zapragnęła czyjegoś towarzystwa, wciąż woli odpocząć od głośnych i tłocznych miejsc, więc spacer po plaży, na który umówiła się z Camdenem, okazał się być opcją idealną. Szkoda tylko, że pogoda się już ochłodziła, bo gdyby było cieplej, niewątpliwie z wielką chęcią wskoczyłaby gdzieś po drodze do wody. Na razie jednak będzie musiała obejść się smakiem.
..........Na miejsce spotkania przybywa oczywiście pięć minut spóźniona, jak to zwykle w jej przypadku bywa. Jest to jednak już taką normą, że Camden, jak i inni jej znajomi, zapewne dawno się do tego przyzwyczaili. Mimo wszystko w ramach przeprosin posyła mu piękny uśmiech, zaś na przywitanie cmoka go lekko w policzek.
..........Cała przyjemność po mojej stronie — rzuca wesoło z szerokim uśmiechem na twarzy, a nawet kłania się w jego stronę teatralnie. Zaraz potem ruszają w kierunku plaży, gdzie wieje odrobinę mocniej, przez co postanawia po drodze związać swoje długie, ciemne włosy w luźnego kucyka.
..........Całkiem dobrze. Odwiedziłam ojca, posprzątałam trochę w mieszkaniu, bo w tym tygodniu to na mnie przypadł ten obowiązek, zrobiłam zakupy. Co prawda ten wolny dzień najchętniej spędziłabym leżąc brzuchem do góry, ale potem musiałabym słuchać marudzenia Kosmasa, a wolałam tego uniknąć — wzdycha z rozbawieniem, teatralnie wywracając oczami na wzmiankę o swoim współlokatorze. Kocha go, naprawdę go kocha, oczywiście tak, jak kocha się brata, ale nie zmienia to faktu, że czasem wciąż ją irytuje. Jak i ona jego, zapewne.
..........Halo! Ziemia do Camdena! — Macha mu ręką przed twarzą, gdy widzi, jak myślami odpływa na moment gdzie indzie. — O czym tak myślisz? Mam nadzieję, że u ciebie też wszystko w porządku. Jak w pracy? — pyta, zerkając na niego z zaciekawieniem. Ma nadzieję, że cokolwiek zajęło na moment jego myśli, nie było niczym poważnym.

Camden Jefferson
ambitny krab
nonsens#5543
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
Cam wysłuchał dziewczyny uważnie. On tylko po prostu na chwilę odpłynął, ale miał podzielną uwagę, więc wcale nie stracił niczego.
- Jestem, jestem – odpowiedział. - I słucham cię, serio – zapewnił. Był nawet gotów powtórzyć co nieco z jej wypowiedzi dając znać, że naprawdę nie zignorował ją. W końcu nie dlatego pytał, by ją olać. Miewał momenty, gdy po prostu się zamyślał, ale tak miał od zawsze i w sumie także dzięki temu uchodził za dziwaka. Ale szkoda czasu na przejmowanie się takimi bzdurami. Był jaki był.
- To nic, po prostu jestem zmęczony – wyjaśnił spokojnie. - Jak widać mam się nieźle, ale dyżur był dość ciężki. Mieliśmy dwa wezwania, jedno do pożaru, drugie do wypadku. Na szczęście nic się nikomu nie stało, jeśli chodzi o pożar. Zapalił się budynek gospodarczy, nikogo nie było w środku. Ale ten wypadek… - pokręcił głową. - Nie wiem co z tym biedakiem. Wiesz, niby przywykłem do tej pracy, robiłem i widziałem różne rzeczy, ale cały czas mnie to przygnębia – Cam już taki był, przejmował się wszystkim i każdym. A najgorzej było, gdy panowie ratowali innych, ale coś się nie udało i były ofiary. Zawsze powtarzał sobie, że mógł zrobić coś lepiej.
- Ale takie życie – podsumował.
- Tym bardziej się cieszę z naszego spotkania. Dobrze mi zrobi twoje towarzystwo i chwila oddechu – posłał dziewczynie kolejny uśmiech.
- Odliczam dni do urlopu, myślę czy gdzieś pojechać, czy zostać i po prostu zająć się tym, na co nie mam czasu normalnie. Chociaż co niektórzy widzą mnie z książką w ręku. Co jak wiemy, nie jest niczym złym – a chociaż samotne wieczory spędzał z lekturą, jakoś myślał o czymś ciekawszym.
- A złośliwi twierdzą, że nie potrafię się bawić – po kilku głębszych był całkiem rozrywkowym człowiekiem, ale nigdy nie wypijał na tyle dużo, by stracić nad sobą kontrolę. Myślał przede wszystkim o pracy, więc musiał być w stanie podjąć się kolejnych zadań.
- Dlatego myślę o jakiejś wycieczce na kilka dni. Chociaż jakby się zastanowić, naszym okolicom nie mam nic do zarzucenia – trzymał się domu i czuł się tu dobrze. Znał wielu mieszkańców, wyłapywał nowe twarze i nie narzekał, że jest nudno.

Gaia Hammond
ambitny krab
Kiren#7898
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Podzielność uwagi to niestety nie jest coś, co Gaia posiada. Gdy ona się zamyśla; gdy wędruje w tylko sobie znane zakątki własnego umysłu, kompletnie odcina się od otaczającej ją rzeczywistości. Podziwia więc Camdena, że chwilowej ucieczki do własnej głowy, cały czas ją słuchał — a przynajmniej tak twierdzi. Ona zaś nie zamierza go sprawdzać, nie będzie się bawiła w jakieś głupie robienie testów na to, czy na pewno cokolwiek wyłapał z jej potoku słów.
..........Było mówić! Wpadłabym do ciebie albo zaprosiła cię do siebie, zamiast wyciągać cię na spacer — mówi, wywracając teatralnie oczami, bo przecież wcale jej nie zależało na spacerze po plaży. Bardziej chodziło o towarzystwo Camdena, z którym mogłaby spędzić czas gdziekolwiek i jakkolwiek i byłaby zadowolona. Ale skoro już każde wyszło ze swoich czterech ścian, to chociaż niech chwilę się przewietrzą, na pewno im to nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie.
..........Słucha go w milczeniu, co jakiś czas kiwając głową. Zawsze podziwiała go za to, co robi, bo wie, że ona by tak nie mogła. Nie dość, że jest tchórzem i na pewno nie weszłaby do palącego się budynku, nie mówiąc o wielkich wysokościach, to nie dałaby rady psychicznie ze stratami, które niestety się zdarzają.
..........No właśnie — życie.
..........Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku — stwierdza po namyśle, bo choć człowieka nie zna, zawsze jej szkoda niewinnych osób, którym stała się krzywda nie z własnej głupoty, a zwykłego pecha. — Ale masz rację! Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Spotkaliśmy się, aby miło spędzać czas, a nie rozmyślać nad ludzkim losem i innymi poważnymi tematami — rzuca zaraz, śmiejąc się wesoło, po czym bierze go pod rękę.
..........Wycieczka to jest bardzo dobry pomysł! Bo szczerze? Miałam dokładnie takie same myśli. Niby nie mam nic do zarzucenia Lorne Bay, to jednak człowiek ma ochotę czasem zobaczyć coś innego, prawda? Nawet jeśli byłby to wypad do jakiegoś znajdującego się niedaleko miasteczka — wzdycha, kiwając głową. Bo i ona faktycznie myślała o jakiejś wycieczce. Co prawda najbardziej marzy jej się ta do Nowej Zelandii, ale i taka kilkudniowa, gdzieś w niedalekie okolice, również mogłaby być bardzo przyjemna.

Camden Jefferson
ambitny krab
nonsens#5543
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
- Ale nie przeszkadza mi to. Sam bym się gdzieś wybrał, bo nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu. Poza tym spacer dobrze na mnie wpłynie. Jak dla mnie jest ok, ja odpoczywam w takich miejscach – mówił jak najbardziej poważnie, a nie dlatego, by ją uspokoić. Nie mógł narzekać na nudę tego dnia, ale nie chciał wcale siedzieć w czterech ścianach. Jasne, mogli sobie posiedzieć w domu i pogadać, ale on wolał mimo wszystko wyjścia.
Cam przejmował się ludźmi, w końcu niósł pomoc innym. Miał jednak stalowe nerwy i silną wolę. Na świeżo jednak zawsze był jakiś taki rozkojarzony. Miał czas, by pomyśleć o wszystkim. A każdy wypadek, czy pożar uświadamia mu po raz kolejny, jak ulotne jest życie.
- Koniecznie – odetchnął głęboko. Troski dnia dzisiejszego odpłynęły szybko.
- Otóż to – zgodził się z Gaią. - Zmiana dobrze człowiekowi robi. Poza tym zawsze chciałem podróżować, nawet blisko, a nie tylko palcem na mapie – uśmiechnął się.
- Może uda mi się zebrać jakąś ekipę i zajrzeć gdzieś niedaleko. A jeśli nie, pojadę sam. Miło będzie zebrać myśli, zobaczyć coś nowego i uciec od tego wszystkiego. A najbardziej od kilku sąsiadek, które uwielbiają komentować cudze życie – tutaj ludzie się znali całkiem dobrze, szczególnie ci, którzy mieszkali od zawsze w tym miejscu.
- Czasem mam wrażenie, że jedna z tych kobiet celowo gania swojego kota na drzewo, by mnie tylko zawołać na pomoc – co jej chodziło po myśli? Kto to wie, może chciała wypytać go o życie prywatne i pooglądać go w akcji.
- Już próbowała mnie swatać ze swoją wnuczką. Celowo wysyłała ją z ciasteczkami w ramach podziękowania za pomoc. Czujesz to? - zaśmiał się. - Dziewczyna jest z 10 lat młodsza ode mnie. Poza tym nie jestem zainteresowany – oczywiście, że miał na oku kogoś innego, ale to delikatna sprawa. Cam nie był z tych, którzy są szczególnie śmiali w tej kwestii.

Gaia Hammond
ambitny krab
Kiren#7898
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Naprawdę nie rozumie ludzi, którzy aktywnie odpoczywają. Ona, gdy jest zmęczona, ma ochotę walnąć się na łóżko albo kanapę i tam przeleżeć kilka ostatnich godzin, na pewno nie w głowie jej wtedy spacery czy cokolwiek, co wymaga wyjścia z domu. Co prawda nie jest jakąś bardzo leniwą osobą, bo przecież dość dużo chodzi i jeździ na rowerze, często też wychodzi ze znajomymi na miasto i dobrze się bawi. Po prop kiedy nie ma już sił, marzy o swoim przytulnym pokoju.
..........Podziwiam cię, ja tak nie potrafię — przyznaje się bez bicia, czego zresztą wcale nie starała się ukrywać. Nie raz odkładała jakieś spotkania albo mówiła, że gdzieś nie przyjdzie, gdy w pracy miała ciężką zmianę, po której już na nic nie miała ochoty. Na szczęście takie sytuacje nie zdarzają się jakoś bardzo często, bo nawet w weekendy w barze nie ma jakichś wielkich tłumów — w końcu to małe Lorne Bay, w którym niewiele co się dzieje.
..........Ja czasem wyjadę gdzieś na weekend ze znajomymi, ale chętnie wyjechałabym gdzieś na dłużej. Tydzień albo dwa, żeby tak całkowicie się zrestartować. Wiem, że nie mam zbyt wymagającej pracy, ale to już nawet nie chodzi o zmęczenie, a raczej znużenie — mówi, bawiąc się gumką do włosów na swoim nadgarstku, którą umieściła ją tak na wszelki wypadek, aby użyć jej, gdyby zaczął wiać zbyt mocny wiatr i wpychał jej włosy w twarz.
Zaraz jednak śmieje się wesoło, zerkając na niego z ciekawością spod uniesionych odrobinę brwi.
..........Mówisz, że masz powodzenie? — pyta odrobinie zaczepni, szturchając go delikatnie łokciem w bok. I chciałaby powiedzieć, że ona nie ma z nimi problemu, ale niestety by skłamała. — Daj spokój, jedna z moich sąsiadek co chwila dzwoni na policję, twierdząc, że reszta mieszkańców zakłóca jej spokój. Naprawdę nie wiem, co jej się ubzdurało, bo nikt w budynku nic nie robi. A nawet jeśli czasem jest głośniej, to jeszcze przed ciszą nocną. Jakaś nawiedzona baba, mówię ci — prycha, wywracając teatralnie oczami, bo naprawdę zaczyna mieć dość tej sąsiadki. Zastanawia się tylko dlaczego się nie wyprowadzi, skoro tak wszystko ją irytuje.
..........Dziesięć lat? To przecież idealna różnica wieku! A może to miłość twojego życia, hm? A ty chcesz dać jej przejść ci koło nosa! — śmieje się, choć rzecz jasna nie mówi serio. Sama unika związków, jak ognia, bo najzwyczajniej w świecie nie jest do tego stworzona. Nie ma zamiaru więc zachęcać do nich innych, bo doskonale wie, jak to jest, gdy co chwila od bliskich słyszy się teksty w stylu a ty kiedy sobie kogoś znajdziesz? — to jest naprawdę irytujące.

Camden Jefferson
ambitny krab
nonsens#5543
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
- Gdybym wyjechał na dłużej, to pewnie bym nie wrócił zbyt szybko, bo bardzo by mi się to podobało. Ale na szczęście z mojej roboty nie ma dużych kokosów, więc po prostu musiałbym wrócić. Nie przeszkadza mi to w sumie. I doskonale cię rozumiem, zmiana otoczenia i coś nowego dobrze człowiekowi robią. Raz na jakiś czas warto się gdzieś wyrwać – mówił to pracuś, który wiecznie szuka sobie zajęcia. A jednak wiedział, że czasem trzeba myśleć o sobie i po prostu odpuścić, coś im się od życia należało.
Zaśmiał się na jej słowa.
- Czy ja wiem? - nie patrzył na to w ten sposób. - Raczej nie, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto chciałby mnie swatać. Mówią, że młody jest i się marnuje – Cam się z tego śmiał, wszystko miało swój czas i miejsce. Poza tym nie był zainteresowany. – Wszystko fajnie, ale wiesz, nie da się człowieka zmusić do miłości – kochać można na różny sposób, ale nie wolno człowieka do czegoś przymuszać. Każdy był inny i szukał czegoś własnego. Jefferson nie był wyjątkiem. Mówiono, że ma czasem dość romantyczną pracę, gdy wyciąga z kłopotów damy. Zdarzyło się, że wyniósł jakąś kobietę z pożaru, czy uwolnił zakleszczoną w pojeździe. Jednak to nie było żadne love story. Taka praca.
- To sympatyczne, że ktoś o tobie myśli, ale wiesz, takie podchody… Nie dla mnie – pokręcił głową. Wysłuchał uważnie słów Gai, po czym uniósł brwi.
- Niestety nic nie zrobisz. U nas też kiedyś były zgłoszenia, co kilka dni, że ktoś próbuje podpalić dom jednego starszego mieszkańca. Mówił, że krąży tam taki jeden chłopak i patrzy wprost na jego dom. Ostatecznie nie było żadnych innych sygnałów, a ów pan sam podpalił swoją szopkę za domem, by tylko pokazać, że miał rację. Tamten chłopak był po prostu jednym z nowych mieszkańców, poznawał okolice. Ludzie są różni – miał nadzieję, że jeśli dożyje starości, nie będzie sam z tych, którzy sprawiają innym problemy.
- Noo, oczywiście, że tak. Nie marzę o nikim innym – szturchnął dziewczynę w bok. - Nie lubię swatania. Po prostu. Każdy jest jaki jest i nic na siłę – doskonale rozumiał osoby, które były zmęczone pytaniami, kiedy w końcu się z kimś zacznie pokazywać.
- Czasami mam wrażenie, że nasza okolica żyje plotkami, przynajmniej wśród starszych osób. Mam nadzieję, że sam nie będę taki w przyszłości – raczej mu to nie groziło, bo nie wtrącał się w życie innych osób.
- Gdybyś miała wybrać inne miejsce do życia, gdzie byś chciała zamieszkać? - zapytał. - W kraju, poza nim. Co ci przychodzi na myśl? - zainteresował się. Sam się nad tym zastanawiał. Chociaż nie widział się w innym miejscu, pogdybać i pomarzyć można. - I co byś tam robiła? - on chyba nie robiłby nic innego.


Gaia Hammond
ambitny krab
Kiren#7898
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Prycha cicho pod nosem, bo och! — jak ona doskonale wie, o czym mówi Camden. Bardzo często bowiem wraca ze swoich mini wakacji tylko dlatego, że wie, iż w innym razie skończy bez pieniędzy, a bez pieniędzy, jak bez ręki. Bez nich nie masz gdzie mieszkać, nie masz co jeść, a co dopiero mówić o zabawie!
..........A myślisz, że dlaczego moje wyjazdy trwają góra trzy dni? Na więcej mnie nie stać. Po odjęciu pieniędzy na mieszkanie, rachunki i jedzenie, nie zostaje zbyt wiele na przyjemności — mówi, wzdychając ciężko. Oczywiście poniekąd to jej wina, bo gdyby tylko chciała, mogłaby znaleźć sobie robotę, która byłaby lepiej płatna, ale szczerze? Za bardzo lubi barmaństwo, aby zmieniać pracę, przynajmniej w tej chwili. Może kiedyś, gdy już trochę dojrzeje, stwierdzi, że taka praca nie jest już odpowiednia do jej wieku i postanowi poszukać czegoś innego. Może.
..........Tak, tak, wiem. Nawet nie wiesz ile razy mnie ktoś próbował swatać. Niektórzy po prostu nie rozumieją, że nie wszyscy potrzebują drugiej połówki, że niektórym dobrze jest w pojedynkę albo po prostu potrzebują więcej czasu. — Wzrusza lekko ramionami, bo wcale nie zamierza namawiać Camdena do związków, skoro sama woli ich unikać. Dobrze jest jej samej i na razie nie chce tego zmieniać. Szczególnie że wcale nie jest samotna, bo ma przecież rodzinę i przyjaciół. I to jej w zupełności wystarczy.
..........Niektórzy po prostu na starość wariują — kwituje po namyśle, zastanawiając się, czy za parędziesiąt lat i ona będzie wariatką, która uprzykrza innym ludziom życie. Ma nadzieję, że nie, zdecydowanie nie chce taka być. Ma jednak wrażenie, że wszyscy ci ludzie już wcześniej mieli nierówno pod sufitem, tylko nie było aż tak tego widać. — Wydaje mi się, że mamy spore szanse pozostać w miarę normalni. Chociaż nie, ja pewnie będę tą zdziwaczałą, starą ciotką ze stadem kotów i małą piersiówką w torebce. Ale wiesz, taką, którą się lubi, oczywiście — dodaje ze śmiechem, posyłając mężczyźnie szeroki, pełen zadowolenia uśmiech. Chociaż kto wie, czy w ogóle dożyje takiej starości! Z jej manią wpadania w kłopoty, nie wiadomo, czy przypadkiem gdzieś po drodze na własne życzenie nie wpakuje się do grobu.
..........Na moment milknie, zastanawiając się nad zadanym przez Camdena pytaniem. Kiedyś powiedziałaby, że chciałaby podróżować po całym świecie, za parę lat pewnie stwierdzi, że nigdzie jej się przeprowadzać nie chce, bo tu, w Lorne Bay, jest jej wygodnie. Ale teraz?
..........Chyba Nowa Zelandia. Nie tak znowu daleko, a jednak zupełnie inny kraj. Przede wszystkim piękny, ale też… Spokojny — odpowiada w końcu, wciskając dłonie do tylnych kieszeni krótkich, jeansowych spodenek, w które wcisnęła się przed wyjściem. — A ty? — pyta z ciekawością, zerkając na niego kątem oka.

Camden Jefferson
ambitny krab
nonsens#5543
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
- Nie wszyscy tego potrzebują – zgodził się. - Dla niektórych związki to temat trudny do ogarnięcia. Ja uważam, że wszystko ma swój czas i nie ma co działać na siłę. Dlatego mam po prostu przyjaciółki i koleżanki, tak jest łatwiej – nie wiedział, czy nadawał się do czegoś więcej. Chciał, ale czy był odpowiednim facetem do bycia dla kogoś drugą połówką? No właśnie. Bycie singlem było o wiele łatwiejsze, ale serce biło mocniej na widok ulubionej pani strażak. Zakochanie się w koleżance z pracy było dość szablonowe, ale póki co nic z tego nie wychodziło, więc…
- A ja nawet nie wiem, czy dożyję starości – uśmiechnął się. - Ale sam sobie wybrałem zawód – oczywiście, że fajnie było sobie pogdybać, ale tak naprawdę nie był tak dalekowidzącym człowiekiem. Jego wuj zginął młodo w akcji, a co będzie z Camem? Mógł stracić zdrowie lub życie tak łatwo, że nie było szans na dalekosiężne plany.
- Żyję jak mi się podoba, cieszę się chwilą – bo kto wiedział, ile czasu mu pozostało. Jego blizny po oparzeniach mówiły wiele. Nie zawsze dawało się uratować wszystko całkowicie. Ale był dumny z tych śladów.
- Oczywiście, że będziesz lubiana. Nie może być inaczej – zaśmiał się. Jefferson lubił ją za to, jaka jest, nie musiała się zmieniać. Nigdy nie był za tym, by człowiek robił coś wbrew sobie.
Mieli chyba podobne cele w życiu, bo jednym z krajów, które chciał odwiedzić była właśnie Nowa Zelandia. Naoglądał się filmów kręconych w tych pięknych zakątkach i sam chciał zobaczyć ten kraj na własne oczy. Co z tego, że ich narody za sobą nie przepadały.
- Ja też bym się tam chętnie wybrał. I jeszcze do Europy może. Daleko, ale ładnie tam jest – nie było go stać na tak dalekie wycieczki, więc pomarzyć sobie mógł.
- I tak pewnie nie wyjadę za daleko i ograniczę się do naszego kraju, ale no… - fajnie by było się gdzieś wybrać. Splótł dłonie za głową i szedł tak przez dłuższy czas.
- Dobrze, że marzenia nic nie kosztują.

Gaia Hammond
ambitny krab
Kiren#7898
ODPOWIEDZ