Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
  • #15
I nastał kosztowny miesiąc. Grudzień. Z jednej strony najlepszy miesiąc bo święta, a z drugiej to im większa rodzina tym łatwiej z torbami pójść. Nie tylko przez przygotowania - ave ich mamie, której na pewno pomagali! - ale i przez prezenty. Colton nie radził sobie jakoś źle. Pracę miał dobrą jakby nie patrzeć, no ale nie znaczyło to, że oszczędności życia chce przepuścić jednego miesiąca. Dlatego co roku miał ten sam problem z prezentami - by wybrać odpowiednie, ale nie super drogie... tyle, że też super tanie być nie mogły bo to widać. Ewentualnie jakieś prezenty-żarty w grę wchodziły. W każdym razie nie cieszył się wielce na wizje takich zakupów. Najchętniej odkładałby to na ostatnią chwilę, ale to Colton. Mimo jego obojętnej postawy to miał w sobie taki rozsądek i odpowiedzialność, że wolał sprawy załatwiać od razu, a nie kiedy bije ostatni dzwon. Poza tym im bliżej świąt tym mniej rzeczy do wybory by było.
Tak więc jak tylko grudzień się zaczął to wyprawa na zakupy była zagwarantowana. Ba, nawet wpisał sobie w kalendarz i wziął wolne - ku pewnie zdziwieniu Scarlet bo on wolne brał głównie na Eurowizję. No, ale nie chciał się spieszyć i rozpraszać. I mimo, że bardzo... bardzo... bardzo nie chciał spędzić całego dnia w centrum handlowym to jednak dopuszczał do siebie taką możliwość. Na szczęście nie był sam! Jego dzielny bratanek Joey wybrał się razem z nim! A, no i Adam też, więc dla niego prezent załatwi potem aby nic nie zdradzać.
- Może powinniśmy załatwić jednak wana? - tak go naszło jak tylko wysiedli z samochodu bo skoro przybyli do tej dzikiej dżungli - zwanej potem centrum handlowym - gdzie oboje będą się próbować zaopatrzyć w prezenty dla rodziny i bliskich to trochę tego może być. I tak dobrze, że mieli samochód, ale czy dadzą radę wszystko zmieścić? Swoją drogą to do Coltona dotarło, że musi też kupić kilka prezentów dla osób spoza rodziny, ech... A tak dobrze było nietowarzyskim być - mniejsze koszty - to nieee... to się musi rozwijać. Dalej nie wiedział jak zdobywa znajomych, którzy go lubią, ale widać to jakaś większa zagadka. Czy on się staje przystępny? Ktoś ma na niego zdecydowanie zły wpływ.

Adam Brooks
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
#10

Adam miał do świąt niejednoznaczny stosunek - z jednej strony nienawidził tego, że już w listopadzie galerie handlowe wręcz krzyczały, że święta idą i trzeba się brać do roboty, psując tym samym całą magię. Z drugiej strony samą rodzinną atmosferę Adam uwielbiał (o ile sam oczywiście nie musiał niczego przygotowywać). Na Brooksowych świętach zawsze było głośno, gwarno i chaotycznie, ale w końcu był to czas, kiedy wszyscy mogli razem się spotkać, bez żadnych wymówek. Takie też podejście do rodzinnych świąt starał się wpoić Joeyowi, mimo że przez sytuację pomiędzy Adamem i Grace te święta miały być dla chłopca inne niż do tej pory. Część z nich spędzi z ojcem, część z matką. Zabranie chłopca na wypasione zakupy z wujem Coltonem były więc formą wynagrodzenia synowi tego mącenia mu w sześcioletniej głowie. Oczywiście wszystko miało się odbyć w granicach rozsądku, bez nadmiernego rozpieszczania.
Uzbrojeni więc w małego Brooksa siedzącego sobie wygodnie na Adamowych barkach, ruszyli w stronę piekła zwanego centrum handlowym.
- To nie byłby taki zły pomysł. Mam obawy, że będziemy musieli zawozić te zakupy na dwa razy. Nie wiem jak Ty, ale ja chciałbym dzisiaj zacząć i zakończyć ten świąteczny maraton - stwierdził, chociaż podobnie jak Colton prezent dla brata miał zamiar ogarnąć później. Dla Joeya również - dzisiaj chłopiec mógł sobie wybrać, co chce, ale oczywiście nie mogło się odbyć bez dodatkowej niespodzianki prosto od Świętego Mikołaja. - No i też prawdę mówiąc nie do końca jeszcze mam sprecyzowaną listę osób, które chcę obdarować - dodał.
Adam też miał parę wątpliwości co do tego komu powinien, a komu nie powinien kupować prezentu. Na przykład jeszcze-nie-takiej-znowu-byłej-żonie. Co prawda świat nie spędzali razem, ale kiedy odwiezie jej Joeya to pewnie odbędą grzecznościowy small talk. Była też Mabel, z którą Adam randkował i był pewien że chciałby kupić jej jakiś świąteczny upominek. Tylko że wtedy chyba będzie musiał powiedzieć Coltonowi jak się sprawy mają i że jakby nie było zabrał się za jego dobrą znajomą z młodości.
- Wujeeek, a co to jest ten wam? - spytał Joey, również kierując swoje ślepia na Coltona. Trochę nie do słyszał, że chodziło o "wana", nie "wama", ale hej - był tylko sześciolatkiem!

Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Ci co nie znali Coltona uznaliby, że nie jest rodzinnym typem. W sumie co co go znali to też by tak mogli powiedzieć bo na co dzień nie przejawiał wielkimi pozytywnymi uczuciami. No i często zachowywał się jak to brat w stosunku do reszty rodzeństwa - uszczypliwości i takie tam. Nie mniej za rodziną w ogień by wskoczył i święta, gdzie wszyscy mogli się razem zebrać były wręcz... no, święte! I to Colton zawsze był pierwszy do tego by w razie czego przypominać o tym innym i ich ponaglać jakby ktoś próbować się do mamy spóźnić - jak tak można?! Nie można! Szczegół, że przy takich rodzinnych posiłkach pojawiały się pytania o ewentualną żonę i dziecko - których w tym roku Adam akurat uniknie pewnie - bo i to Colton dzielnie znosił. Jemu się akurat nie spieszyło nigdzie, a tym bardziej nie do ożenku.
- Ja również. Zdecydowanie dzisiaj musimy mieć wszystko co trzeba. Przemęczyć się, a potem mieć spokój i gratulować sobie za ten jeden ciężki dzień - jeszcze w święta poklepie się po ramieniu za to, że załatwili to konkretnego dnia, a nie na raty, o. Dlatego musieli dać radę i wszystko wcisnąć do samochodu! Dobrze, że nie mieli młodszych sióstr bo wielkie pluszaki zajmowałyby zdecydowanie za dużo miejsca, a tak mają jakieś szanse powodzenia. - Ty też? A myślałem, że jestem jedyny - zdziwił się nieco, zdradzając, że sam ma wątpliwości komu kupować prezenty. Naturalnie oboje wiedzieli, że rodzina tak. Ale rodzina z krwi, a nie... ach, tak. Właśnie mu wpadło o kim może Adam myśleć. - Ugh... - i widać, że musiał coś przetrawić bo tak jak potępiał eks żonę - kit, że nieoficjalnie eks - brata, tak nie wypadało źle się wypowiadać w obecności bratanka o jego matce. - Jeśli myślisz o sam-wiesz-kim - tutaj dyskretne spojrzenie na Joey'a by nie było wątpliwości o kim mowa. - To ja bym jej nic nie kupował. Ale chyba masz większe serce od mojego... Zawsze możemy czegoś poszukać. Niedrogiego bo nie zasługuje oczywiście, ale można kupić i dać jej dopiero jeśli ona Ci coś da. A jak nie to nie - bo po co się wychylać? Colton to by nawet centa na Cami nie wydał, ale to jednak dwa zupełnie inne przypadki. - Poza tym wiesz jakie są kobiety. Dasz jej prezent, a ona pomyśli, że chcesz do niej wrócić, przekupić ją czy jeszcze co gorszego zamiast docenić gest - a to znał z autopsji. Nieraz się z tym spotkał, więc tym bardziej był zdania, że Adam nie powinien dawać prezentu z dobroci serca. No, ale to on. On też się nie spodziewał, że gdzieś tam bratu jeszcze Mabel po głowie chodzi.
- Tak naprawdę to "waN", ale Twój "waM" brzmi o wiele lepiej, więc powinni zmienić nazwę - przyznał z małym uśmiechem. Te szczere, małe i duże uśmiechy były zarezerwowane tylko dla rodzinnego grona. Choć prawdę mówiąc to Joey i mama chyba widzieli tego najwięcej bo jednak Colton był znany z nie-uśmiechania-się. - Wan to taki większy samochód. Do takich lepszych to nawet nadmuchany ponton by się zmieścił - chciał powiedzieć dinozaur, ale jak Joey zażyczy sobie wielkiego dinozaura to ciężko będzie odmówić i nic w samochodzie nie zmieszczą już, więc ciężkie to zakupy będą zdecydowanie! Zwłaszcza, że sam nie miałby nic przeciw dinusiowi w salonie.

Adam Brooks
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Wiadomo, pytania mamy Brooks o wnuki i synową były nieodłącznym elementem rodzinnych spędów tejże rodzinki. Adam dość wcześnie się ożenił, bo niedługo po szkole policyjnej, dlatego na szczęście nie słuchał tego typu pytań długo. Obecnie jego nieudane małżeństwo nie było raczej tematem omawianym przy świątecznym stole, więc cały ciężar spadał niestety na młodszych braci. Ale wychodziło na to, że póki co musiała zadowolić się jednym wnukiem, bo nie zapowiadało się żeby reszta Brooksów miała w planach rozmnażanie się.
- O proszę. To nad kim się tak zastanawiasz? - spytał i spojrzał na brata lekko mrużąc oczy. Oczywiście nie miał zamiaru robić mu teraz przesłuchania (co byłoby dla policjanta dość typowe), jeśli Colton nie chce mówić, to Adam to uszanuje. Ale jeśli jednak zechce uchylić rąbka tajemnicy, starszy brat chętnie wysłucha. I doradzi, jeśli będzie taka potrzeba! W końcu co dwie głowy to nie jedna, prawda?
- Masz rację. Za dużo niebezpieczeństw kryje się za tym prezentem. Jeśli miałaby wykorzystać potem przeciwko mnie to, że w przypływie świątecznej dobroci chciałem sprawić jej przyjemność, to ja to pier... To ja dziękuję za takie coś - dokończył, na szczęście w porę gryząc się w język i nie używając przy dziecku niecenzuralnych wyrazów. Jeszcze Joey zacząłby powtarzać w przedszkolu, że pierdoli dawanie prezentów, bo tata tak robi. Adam chyba w życiu nie pozbierałby się ze wstydu przed panią przedszkolanką. - No ale nie tylko Grace miałem na myśli. Spotykam się z kimś - rzucił luźno, spodziewając się że brat pewnie dopyta o jakieś szczegóły. Nie miał zamiaru oczywiście ukrywać swojego randkowania z Mabel, ale też nie w jego naturze było bycie wylewnym na tematy związkowe. O tym, że z Grace przedtalo mu się układać, rodzina też dowiedziała się z jakimś tam opóźnieniem, bo najstarszy Brooks nie był typem skorym do zwierzeń.
- A komu kupujesz ponton wujek? - oczywiście, że młody dopytał o tak ważny szczegół. Adam spojrzał na młodszego brata z lekkim współczuciem, bo dobrze już wiedział że jedno pytanie sześciolatka wywoła lawinę kolejnych. W międzyczasie przekroczyli próg galerii i do ich uszu od razu dobiegły dźwięki "All I wan for Christmas is you" i "Last Christmas". Brooks ledwo powstrzymał nadchodzące mdłości, bo tak oto znaleźli się w przedsionku piekła.
- Musimy to jakoś logisycznie dobrze ogarnąć, żeby nie spędzić tutaj całego dnia - stwierdził Adam. - Może pójdźmy najpierw tam, skąd oboje na pewno coś wybierzemy. Myślałem, żeby mamie kupić jakiś nowy mikser - zerknął na Coltona, chcąc się upewnić czy jego tok myślenia jest słuszny.

Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
To wiadomo z kogo Colton brał przykład chcąc się hajtać w wieku dwudziestu lat... Niedobry przykład! Może to faktycznie lepiej, że mimo wszystko młodszy Brooks został porzucony przed ołtarzem bo dzięki temu rozwodnikiem nie był. Z drugiej strony... w sumie sam nie wiedział czy to gorzej czy lepiej. Na pewno byłby innym człowiekiem. Może nie straciłby tej swojej towarzyskiej i bardziej weselszej strony - a może straciłby ją później? Kto to wie. Dzięki jednak tamtego wydarzeniu, Colton dostał kilka gwiazdek spokoju bo był to delikatny temat i przynajmniej przez pierwsze trzy lata nikt ożenku nie oczekiwał. Jako bracia muszą być solidarni, tak... i rzucić Ezrę albo Archera na "pożarcie" mamie.
- Scarlet - rzucił krótko bo i było to coś nad czym się zastanawiał. Wiadomo, że Autumn i Jesse zawsze od niego jakiś prezent dostają - co Colton uważa za zaliczkę do wytrzymania z nim w kolejnym roku. Ale tak serio to wiedział, że nie jest zbyt wylewny, nie rzuca uczuciami pozytywnymi na lewo i prawo, więc chociaż raz do roku mógł im pokazać, że super, iż są i Brooks docenia ich na swój sposób. Teraz tylko nie wiedział czy Scarlet się wliczała. Oczywiście nie w taki sam sposób jak dwójka jego przyjaciół, no ale... w jakiś może.
- Cieszę się, że mogłem pomóc - miał nadzieję, że i jemu uda się rozwiać wątpliwości co do tego czy sam powinien kupić prezent dla Callaway. I nie chciał nabruździć bratu w żaden sposób swoją radą. Naprawdę się starał pomóc, pokazując swój punkt widzenia. Serio uważał, że jest spore prawdopodobieństwo, iż Grace nie uzna prezentu od prawie eks męża za bezinteresowną dobroć świąteczną. Taki Colton na jej miejscu podejrzewałby wiele - tylko nie właśnie tą dobrą stronę. - O? - aż się musiał zatrzymać. Toż to informacja roku. - Nie tracisz czasu - i ruszył dalej, a było to powiedziane w sposób pochwalny. Niech się bawi. Albo nowego związku szuka. Co tam woli. Byle nie ożenek od razu. - To jak to się stało i kim jest ta szczęściara? - sam nie chwalił się swoimi związkami i zazwyczaj wychodziło to przypadkiem, więc ogarniał, że ewentualne pytania mogą pomóc w wyciąganiu informacji. No, ale też był tym typem co nie zmusza do zwierzeń nawet jak go coś ciekawiło.
- Wujkowi Ezrie. Niedawno myślał o tym by popływać, więc przyda się taki super ponton - nie, nie chciał mu dać pontonu, ale dorzuci Ezrie dodatkowy prezent - pytania bratanka o przepływ pontonem. Heheheheh. Pewnie jeszcze potem sam sobie pogratuluje takich złośliwych planów, no ale kto wie, może Ezra złapie ducha przygody i zacznie pontonem pływać? - Ale ciiiii. To niespodzianka - nawet przyłożył palec do ust by pokazać Joey'owi jakie to ważne!
- Mikser... Okej, ale potem kupimy jej coś niekuchennego by nie było, że chcemy by nam shake'i robiła - bo to niewinne prezenty wszak! Zgodził się więc bo w takim sklepie to zawsze na coś jeszcze można natrafić - gorzej, że pewnie dla siebie też coś wypatrzy bo nowy toster by mu się przydał.

Adam Brooks
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Wychodziło na to, że i Adam i Colton byli idealnym przykładem potwierdzającym teorię, że nie ma co zbyt wcześnie się żenić. No dobra, Colton ostatecznie się nie hajtnął, ale gdyby tak się stało to skończyłby pewnie gorzej niż jego starszy brat. Nic więc dziwnego, że mając taki przykład reszta braci też do ożenku jakoś szczególnie się nie pchała. No i pewnie byli w okresie świąt wdzięczni braciom, że przetarli szlaki nieudanych małżeństw – zawsze to dodatkowy argument przeciwko dociekliwości ciotek. „Widzisz ciociu? A Adam wziął ślubi nawet ma dziecko, a i tak się rozwodzi. Po co i ja mam sobie to robić?”. Trochę okrutne, ale najstarszy Brooks sam nie miałby oporów, żeby tak mówić prawdę mówiąc.
– Scarlet – powtórzył za nim. – Twoja szefowa? – upewnił się, no bo właśnie – znając wylewność Coltona, a raczej jej absolutny brak, zawsze istniało ryzyko, że w jego życiu pojawiła się jakaś nowa Scarlet, o której jeszcze nikomu nie zdążył opowiedzieć. A z kolei beznamiętny ton, jakim Colton wypowiedział imię Scar mógł świadczyć zarówno o tym, że ze Scarlet łączą go czysto służbowe relacje, jak i to że łączy ich gorący romans. Typowy Brooks chciałoby się rzec. Oczywiście zawsze chętnie pomoże bratu rozwikłać jego dylematy co do prezentu i powie szczerze co myśli – tak samo jak Colton przed chwilą pomógł jemu.
No i sam również do wybitnie wylewnych nie należał, dlatego na komentarz że nie traci czasu jedynie w zamyśleniu przytaknął głową. No bo co tu dużo mówić – rozwodu nie miał co prawda jeszcze oficjalnie, ale nieoficjalnie czuł się już jak singiel. Niczego przed Mabel nie ukrywał – brunetka wiedziała o jego sytuacji rodzinnej.
– Wiesz, w zasadzie to przypadek. To znaczy nie jest to jakaś przypadkowa osoba, ale wpadliśmy na siebie po długim czasie bez kontaktu na miejscu zbrodni. Tak, wiem, wspaniałe okoliczności do umawiania się – roześmiał się. Przez moment zastanowił się jak Colton zareaguje na wieść, że Adam spotyka się z jego kumpelą ze szkolnych lat. Dlatego postanowił pójść nieco na okrętkę, w końcu mieli jeszcze sporo czasu! – Masz jeszcze kontakt ze swoją paczką ze szkoły średniej? – o tak spytał, niby od czapy, ale nie do końca! No ten to potrafił budować napięcie…
Ledwo powstrzymał wybuch śmiechu, kiedy Colton wspomniał o prezencie dla Ezry. Joey oczywiście łyknął ten plan jak młody pelikan i nawet ochoczo przytaknął głową na znak, że dochowa tajemnicy!
– To ja w takim razie zamawiam za rok dmuchanego flaminga – szepnął do brata puszczając mu oczko. Tak tak, Adam z pewnością się upomni o swoje! W najmniej spodziewanym momencie rzecz jasna.
– Myślisz, że tak by to odebrała? Cholera. Sam widzisz, już zupełnie zapomniałem jak niesamowite potrafią być kobiety w odczytywaniu drugiego dna. Zwłaszcza tam, gdzie go nie ma – spojrzał na brata porozumiewawczo. Nie to, że był seksistą, ale miał okropną prawie-byłą-żonę, więc dawał sobie z tego powodu dyspensę na takie komentarze od czasu do czasu. – Ja się nie upieram jak coś. Możemy wybrać coś innego – dodał wzruszając ramionami. Nie był najbardziej kreatywny jeśli chodziło o prezenty, dlatego całe szczęście że towarzyszył mu dziś brat.

Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Zaraz się Colton zacznie zastanawiać czy sama mama wolałaby aby już każdy z nich miał żonę czy może lepiej jest jak jest, skoro jak widać Brooksy nie mają zbytniego farta w tym kierunku. No i rodzicielka pozostawała najważniejszą kobietą w ich życiu tak czy siak. W sumie trochę szok, że mając za przykład tak dobre małżeństwo - z ich świętej pamięci ojcem - to im samym nie wyszło. Może kiedyś im się trafi. Nie żeby Colton w ogóle to rozważał. Był przekonany, że Adam znowu hajtnie się pierwszy - co notabene też będzie odradzał.
- Tak. Właśnie ona - potwierdził, rozglądając się po wystawach sklepowych i ogólnych dekoracjach. - Chętnie usłyszę Twoje za lub przeciw temu pomysłowi - dodał swym codziennym tonem, więc pewnie nie było to za bardzo zachęcające, ale serio chciał poznać zdanie starszego brata. Sam wszak miał dylemat czy sprezentować coś Callaway czy lepiej zignorować to jak do tej pory.
- Miejsce zbrodni mówisz? Iście romantyczne, nie ma co... Ofiara czy podejrzana? - ciekawsze opcje niż przypadkowy przechodzień, więc oczywiście, że w to strzelał. Tu mogła się kryć cała historia! Aż Coltonowi coś do głowy wpadło. - Hmmm... ciekawe czy uznałaby to za ciekawy wątek do książki. Masz coś przeciw jak wspomnę Scarlet o relacji zaczynającej się od miejsca zbrodni? - oczywiście nie wykluczał, że Callaway już o tym myślała albo miała w planach na kiedyś, no ale może podrzucić, prawda? Najwyżej się nie spodoba, a on nie będzie narzekał bo to ona pisała, więc wiedziała lepiej co chce pokazać. On mógł jedynie czasem coś podrzucić i może się to spodobać lub nie. Jego obowiązki i tak były inne, a to taki gratis. - Hm? Świąteczny czas bierze na nostalgię? - z rytmu go nieco wybił tym pytaniem, ale okej. Nie uważał tego za tajemnice. - Powiem tak. Mało kto przetrwał mój... ekhm... moją przemianę - co by przy bratanku nie mówić "porzucenie przed ołtarzem, które mnie załamało i jakoś nie widziało mi się dbanie o relacje, więc się zamknąłem i odrzuciłem wszystko", czy coś w ten deseń. Tamten okres serio przeszedł drastycznie. Był wrakiem człowieka. A jak w końcu zaczął z domu wychodzić znowu to już nie był tym samym Coltonem - stał się Coltonem, którego każdy dzisiaj zna. - Nie licząc Jesse'ego i Autumn to z kimś tam czasem jakieś słowo zamienię. Ostatnio nawet spotkałem paru kumpli w barze i nie było źle - wzruszył lekko ramionami bo jednak jak już wychodził do baru to potrafił aż takim smutasem wtedy nie być. Ale też nie szalał codziennie.
- Zanotowane - i niech się nie zdziwi jak tego flaminga serio dostanie! Może nawet wcześniej? Wszak są urodziny i inne święta to kto wie! I przynajmniej jeden prezent będzie wtedy z głowy, o.
- Są na to spore szanse - nie powie, że sto procent tak to prawie eks żona odczyta, ale istniało wielkie prawdopodobieństwo. Zwłaszcza jak się nie miało super dobrych relacji, dzięki którym wierzy się w bezinteresowność drugiej strony. - Mikser lepszy od mopa na pewno. Ale coś dla niej tylko też się przyda. By nie pomyślała, że kojarzymy ją tylko z kuchnią. Nie wiem, hm... jakaś poduszka? - synową burzę mózgów czas zacząć! Muszą coś wymyślić. Jak nieidealny prezent to kilka mniejszych, o. - Joey, co byś chciał aby Mikołaj babci przyniósł? - zawsze warto sięgnąć po wyobraźnię dziecka również. Może trafi w coś na co oni by nie wpadli?

Adam Brooks
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Faktycznie, jeśli chodziło o wzór małżeństwa, to Brooksowie nie musieli daleko szukać. Adam był przekonany, że gdyby nie śmierć ojca, to razem z matką wciąż tworzyliby trwały i szczęśliwy związek. Być może była to kwestia innych czasów, innej mentalności... a może po prostu niedobranych partnerek czy też partnerów Brooksów.
- Zacznijmy od za. To Twoja szefowa, więc mały upominek byłby po prostu w dobrym tonie. O ile oczywiście nie planujesz kupić jej kolii, na którą musiałbyś brać kredyt - dodał szybko, bo o ile Scar nie płaciła Coltonowi sztabkami złota, to taka kolia mogłaby być jednak mocno przesadzona. - Może być to też komunikat, że dobrze Ci się z nią pracuje i masz nadzieję na owocną współpracę również w przyszłym roku. A przeciw... Mogłaby uznać Cię za lizodupa. Albo odebrać to jako próbę podrywu. Albo próbę przekupstwa - zaczął wymieniać, po czym jednak zreflektował się, że mógł brzmieć zbyt negatywnie, więc dodał szybko: - Ale to raczej mało prawdopodobna opcja, przynajmniej nic co o niej mówiłeś nie wskazuje na to, żeby miała aż tak skrajne podejście - wyjaśnił. Adam był jednak w teamie, że byłby to po prostu miły upominek i tyle. Zero dwuznaczności.
- Tak, jasne. Ale chcę jakiś procent ze sprzedaży, jeśli ta historia okaże się hitem - puścił bratu oczko. - Ale nie, nie była ani ofiarą, ani podejrzaną. Jest podcasterką true crime i uznała, że to ciekawy materiał - dodał, po czym wsłuchał się w kolejne słowa brata. Nic dziwnego, że niektóre znajomości nie przetrwały tej próby. Z drugiej strony - prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - Colton mógł mieć pewność, że Jesse czy Autumn będą przy nim niezależnie od tego, czy będzie przeżyał szczęśliwe, czy jakieś - tfu tfu! - okropne chwile. A na Coltonowe "nie było źle" w kontekście spotkania z kumplami, lekko uniósł kącik ust. Toż to prawdziwy wybuch entuzjazmu ze strony brata! - A pamiętasz Mabel Fairweather? Chyba całkiem sporo razem imprezowaliście na początku liceum - uściślił, o jaki okres życia chodzi. No i brawa, wreszcie rzucił nazwiskiem! Miał nadzieję, że nie okaże się to bombą, po której Colton dostanie szoku.
- Poduszka... - powtórzył w zamyśleniu. - Ale taka lecznicza? A może do tego jakiś masażer? Tylko żeby sobie krzywdy nie zrobiła... - wypuścił głośno powietrze z ust, po czym spojrzał z ciekawością na syna, co też chłopiec będzie miał do powiedzenia w tej sprawie!
- Chciałbym, żeby babcia dostała szczeniaczka - odparł bez zawahania. No co za mały spryciul! Tata się nie zgadza na psa, to może chociaż babci wepchnie. W końcu przebywa tam dość często, więc to by była dla niego sytuacja win-win.

Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Sam Colton nie miał wątpliwości, że rodzice byliby razem. O dziwo też uważał, że po prostu mieli farta na siebie trafiając, a ich synowie jak na razie tego farta nie doświadczyli. Nie żeby Colton wierzył, że mu się to przytrafi, no ale dla takiego Adama zawsze była nadzieja. Jakoś łatwiej dopingować innych niż samemu się postarać/narażać.
- Jakby mnie było stać na kolię to mieszkałbym w wielkiej willi z basenem. Chociaż nawet wtedy nie sprezentowałbym nikomu kolii. Ewentualnie na ślub, ale wiemy jakie mam co do tego zdanie - nie żeni się i już. Teraz wychodzi, że dzięki temu zaoszczędzi nawet na biżuterii, której nie planował. - Hmmm... Nah, za lizusa mnie nie weźmie bo za wiele razy powiedziałem coś za co zła była, więc w tej kwestii wątpliwości nie ma - że lizusem nie jest i się nie przejmuje aż tak, gdy powie lub zrobi coś co kulturalny pracownik nie powinien. Swoją drogą dobrze było ogarnąć, że nigdy go nie weźmie za kogoś kto się podlizuje. - Nie lubię przekupstwa, a zaczynanie podrywu od prezentu samo w sobie brzmi podejrzanie - nie chciałby mieć kogoś komu zależy tylko na prezentach, więc nigdy by nie zaczął jawnego podrywu od podarku. - No w sumie faktycznie... Nie powinna tak pomyśleć - potwierdził bo raczej nie przedstawiał nigdy Scarlet w złym świetle. Znaczy na pewno się zdarzyło jakieś marudzenie, ale to raczej na codzienne ludzkie sprawy - jak to Colton. Bo za złą osobę nigdy jej nie uważał. - Czy to oznacza, że mamy same "za"? - zmrużył lekko powieki w zastanowieniu bo przez pozytywne nastawienie Callaway te ich "przeciw" chyba zniknęły.
- Procent ze sprzedaży? To może jednak podziękujemy za Twoje usługi - pół żartem pół serio bo może jednak coś napomni, ale wizja dzielenia się zyskiem szefowej to co innego. Z drugiej jakby dostali więcej szczegółów to kto wie. Zdecydowanie to przemyśli. - Pamiętam. Jest spoko - wzruszył ramionami bo może za często się nie widzieli od czasów liceum, ale się zdarzało. Co prawda nie mieli takiej relacji jak w liceum, no ale wiadomo, że Brooks inny wtedy był. - Pamiętam też, że jest rok młodsza ode mnie choć już pełnoletnia, więc... to ona tak? Z nią się spotykasz? - co by nie miał wątpliwości, że się po drodze nie zgubił bo było to zaskakujące owszem, ale... no w sumie to zaskoczenie miało większą moc niż negatywniejsze odczucia. Szczęście, że nigdy z Coltonem razem nie byli bo wtedy na pewno inaczej by to wyglądało, ale teraz to był głównie ciekawy jak to się stało. - Jak do tego doszło? Zaryzykuję i powiem, że nie przeglądałeś mojej szkolnej kroniki i wybrałeś najładniejszą - jeszcze skrzyżował palce by pokazać jak bardzo kciuki trzyma za, że tak to właśnie nie przebiegło. Trochę taka braterska złośliwość, ale nic strasznego. Nic dziwnego, że ciekaw był, prawda? Mabel to raczej było jego towarzystwo, a nie Adama, więc zainteresowany był tematem. Ogniem by ział, gdyby chodziło o Autumn lub Jesse'ego. Albo o Cami, ale Cami to nie byłaby zazdrość, a zdrada i nóż w plecy po całości. Coś czego by nie wybaczył.
- Ooo... Myślałem o zwykłej, ale masz lepsze pomysły - pokiwał głową z uznaniem bo czemu by nie? Przejdą się i posprawdzają co z tego by się sprawdziło najlepiej. Prezentowa burza mózgów daje efekty!
- Szczeniaczka? Hmmm, ciekawy pomysł. Ale wiesz, taki super szczeniaczek to jak drugi wnuk. Pewnie byłby rozpieszczany bardzo i musiałbyś się z nim dzielić prezentami i ciastkami jakie babcia zrobi - zdecydowanie pieska mamie nie kupi - chyba, że rodzicielka sama da znać, że takiego chce. No, ale uważał, że jak wychowała siódemkę synów to wolałaby teraz bardziej się sobą zająć niż psiakiem. Weźmie to jednak pod uwagę.

Adam Brooks
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Adam pokiwał ze zrozumieniem głową. Wychodziło na to, że żadna kobieta nigdy nie dostanie od Coltona kolii. Starszy Brooks nie miał wątpliwości, że młodszy brat się nie zgrywa i serio był zatwardziałym przeciwnikiem ślubów. No i to stwarzało kolejne oszczędności, bo wiadomo, śluby i wesela to finansowa studnia bez dna!
- No proszę, jaki Ty zapobiegliwy jesteś. Ale masz rację, skoro już parę razy zalazłeś jej za skórę, nie powinno to wzbudzić podejrzeń o lizustwo - odparł drapiąc się po brodzie. Pewnie Colton nigdy nie myślał, że zajście szefowej za skórę od czasu do czasu tak zaowocuje w przyszłości! - No to tym bardziej, zero podejrzeń. Czyli wracamy do punktu wyjścia - nie powinna uznać prezentu za coś dziwnego - podsumował, przytakując głową że faktycznie "za" przebiły wszelkie "przeciw". No proszę, jednak zawsze to dobrze przegadać z kimś takie kwestie.
- Nie wiesz co tracisz, to naprawdę inspirująca historia - stwierdził wzruszając ramionami, Colton nawet nie wie co traci! No dobra, może kiedyś Adam opowie mu szczegółowo jak to jest umawiać się nad trupem i to całkiem za darmo. Może nawet w nadchodzące Święta? W końcu to czas dobrych uczynków, dobroci i takich tam. - Tak jest. Spotykam się z Mabel - odparł ledwo powstrzymując uśmiech, jaki próbował zawitać na jego twarz po tym jak wspomniał imię brunetki. Taki odruch bezwarunkowy, no co zrobisz. - Oczywiście, że zacząłem od ostrej selekcji kroniki, potem zrobiłem research na Facebooku i Instagramie, a kiedy zostały mi tylko trzy kandydatki, zrobiłem losowanie - odparł, nie mogąc powstrzymać się od delikatnego sarkazmu! No ale uznał, że lepiej trochę pożartować niż z grobową miną opowiadać mu tu o swoich randkach. Przecież to sama radość kiedy spotka się kogoś, z kim masz poczucie że konie można kraść. - Poznaliśmy się... zawodowo. Tak właściwie, to o czym mówiłem wcześniej, o umawianiu się na miejscu zbrodni, to właśnie ta historia. Spoiler alert - dodał jeszcze żartobliwie. No i Adam oczywiście nigdy nie wziąłby się za jakąkolwiek byłą dziewczynę Coltona. Uznawał coś takiego jak braterski kodeks, który absolutnie wykluczał takie sytuacje. Także i Autumn, i Cami były całkiem poza horyzontami jego zainteresowań. Podobnie zresztą jak Jesse, bo Adam był jednak sto procent hetero, a poza tym za niego już inni Brooks się zabrał, drugi to już by była przesada hehe.
- Tylko czy wtedy nie pomyśli, że mamy ją już za jakąś babulinkę, która nie może już zaznać w życiu przyjemności, tylko powinna się już położyć i okładać leczniczymi poduszkami? - zastanowił się przez moment. No trudna decyzja, być może mogła zaważyć na atmosferze na rodzinnych obiadach przez kolejny rok, dopóki synowie nie odpokutują lepszym prezentem świątecznym za rok!
- Dzielić ciastkami? Nie chcę - Joey wydął usteczka w akcie mini foszka na wizję, że nie byłby już w centrum zainteresowania babci. Adam spojrzał na brata z uznaniem kiwając głową, no sam w życiu lepiej by tego nie rozegrał.
- Nie ma co, masz podejście do dzieci. Zadzwonię do Ciebie kiedy będziemy mieli kolejną aferę o to, że Joey musi iść do przedszkola albo że pani kazała im przygotować zielnik - puścił bratu oczko. Taki wujek to jednak skarb, tak urobiłby dzieciaka że pewnie w podskokach zbierałby liście na ten zielnik!

Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
No proszę. Dzięki jego zdaniu na temat ślubów rodzina mogła zaoszczędzić. Przykładowo na fajne prezenty świąteczne lub urodzinowe - też dla niego, więc tym bardziej nie potrafił znaleźć pozytywu względem ożenku, gdzie musiałby się prezentami dzielić. Miał sześciu braci - już się nadzielił w życiu.
- Cały ja - bo nie ma to jak zapobiegliwość. Aczkolwiek faktycznie w kwestii Scarlet to był szczęśliwy traf bo tam po prostu sobą był i nie sądził, że jego nastawienie okaże się argumentem przeciw lizusostwu. - To może się rozglądnę za czymś - uznał po zdaniu Adama na temat prezentu dla Callaway. Pojęcia nie miał w tamtym momencie co mógłby jej sprezentować, więc kwestia szukania będzie. Oczywiście rodzinne prezenty na pierwszym miejscu, a szefowa przy okazji.
- Czy to był uśmiech? - bo w sumie nie dostrzegł, ale widział taki powstrzymujący się bardzo. I to go zdziwiło prawdę mówiąc. Trochę nawet wybiło z rytmu marudzenia i złośliwości. Albowiem jak ktoś się uśmiechał tylko przy wypowiadaniu jakiegoś imienia to znaczyło... no znaczyło właśnie coś! Coś takiego nie byle czego. Jak widać Colton bardziej wierzył w odruchy i mowę ciała niż same słowa. - Huh... Przy takiej selekcji uznałbym, że wybierzesz Alice, ale może lepiej, że mamy inne gusta - Alice była jedną z popularniejszych dziewczyn na roku, ale w tamtym czasie Colton też był w grupie popularnych, więc mieli dobre relacje i zawsze uważał ją za atrakcyjną. A może miał po prostu sprecyzowany typ i wolał blondynki? Kto go tam wie. Za to fakt, że przyjął złośliwy żarcik po swojemu, a nie się zezłościł powinien dobrym znakiem być. - Okej... Chętnie posłucham szczegółów poznania bo dalej uważam to za nietypowe miejsce. Gdybyś nie był moim bratem to bym uznał, że mnie robisz w balona - z Mabel się kumplował. Bardziej w szkole, ale i tak. Nie byli jednak nigdy w związku i nie czuł, że coś mu się zabiera. Poza tym ją lubił. No, a brata też lubić musiał czy chciał czy nie. W dodatku emanował większą radością jak o niej gadał, więc Colton chętnie posłucha. Jesse i Ezra mieliby o wiele gorzej jakby się dowiedział o nożu w plecy jaki mu sprezentowali - zwłaszcza Ezra bo wiadomo, że łączeni krwią byli bardziej kiepskiej pozycji.
- Hmm... Dlatego musimy kupić jej prezenty z różnych kategorii. Wiesz... ja nie jestem taki stary, ale lubię sobie poleżeć. Może ona też? Ale mogłaby nie chcieć żeby ją tak widziano faktycznie - kto by pomyślał, że prezent dla mamy to jednak wykańczająca sprawa i będą musieli kupić kilka! Z braćmi powinno być łatwiej bo jak komuś coś się nie spodoba to taki Colton jedynie ramionami wzruszy. No, ale mama to mama.
- Czyli póki co piesek odpada i babcię masz tylko dla siebie. A zwierzaczka może kiedyś - dodał z uśmiechem, podkreślając, że nikt miejsca Joeya nie zajmie i wszystkie ciastka jego. A potem dumnie klatę wypiął po uznaniu brata.
- Spoko. Zawsze to nowe doświadczenie i wierzę, że bym sobie poradził... Jako tako. Na pewno byśmy dali radę - bo nie byłby sam. Miałby Joeya! I w sumie sam się zastanawiał jakby sobie dał radę, więc o dziwo nie miał nic przeciw temu pomysłowi. - Zielnik? - powtórzył pytająco i spojrzał na bratanka. - Pani chce z Was ogrodników zrobić? - tak jakby nie mieli co w przedszkolu robić. Tfu, to praca poza przedszkolem! No wstydziliby się!

Adam Brooks
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Zły Adam, swoim uśmiechem sprawił, że Colton nie mogł dalej marudzić i narzekać, najgorzej! No ale faktycznie, tajemniczy uśmiech starszego Brooksa zdecydowanie coś oznaczał. Sam Adam jeszcze nie do końca wiedział co, ale jego organizm najwyraźniej już się domyślał, skoro tak nikczemnie go tu przed Coltonem zdradzał.
- Alice? Daj spokój, teraz ma 28 lat tak jak Ty, już za dużo - wyszczerzył się, o taki Leonardo DiCaprio z Lorne Bay się odezwał! Chociaż Adam to chociaż dopuszczał 27-latki, które dla Leo pewnie były już emerytkami. Oczywiście wszystko to było mówione w żartach, no ale Adam wiedział że młodszy brat zrozumie ten typ humoru, w końcu sam miał podobny jakby nie patrzeć. - Mabel nagrywa podcasty. Dostała cynk, że przy Flourite View znaleźli trupa no i tak się szczęśliwie złożyło, że na miejscu zbrodni byłem też ja - no takie szczęście, nic tylko dziękować niebiosom za taki obrót spraw! No ale jakkolwiek to brzmiało, Adam przez swój dystans do pracy nie emocjonował się opowieściami o trupach i tym podobnym. Czarny humor w tej robocie był jedynym, co mogło go ratować przed daniem się zwariować.
- O. Mój. Boże. Dlaczego kupowanie prezentów jest takie skomplikowane? Za rok musimy wprowadzić nowy system. Każdy wypisuje listę rzeczy, o których marzy i reszta wybiera coś z niej. Ile to nam nerwów i czasu zaoszczędzi - stwierdził i jako najstarszy z braci od razu sobie postanowił, że ta idea nie będzie podlegała żadnym negocjacjom. W końcu jego głos ma przeważające znaczenie, o czym też postanowił w tym właśnie momencie.
- Pani powiedziała, że tak nauczymy się rozróżniać rośliny i będziemy mogli opowiadać o nich rodzicom na spacerze - młody wypiął się dumnie, choć oczywiście jak przyszło co do czego, to zrobienie zielnika wywołało poważny bunt na pokładzie. No i nie to, żeby jakiegoś dorosłego obchodziło, czy bombel pokazuje im właśnie liść klonu czy innej wierzby. No ale na tym polegało poniekąd rodzicielstwo - na udawaniu, że jarasz się tym samym, co malec. Inaczej łatwo zabić pewność siebie dzieciaka i jego otwartość na świat, więc tak, Adam dzielnie wysłuchiwał wykładów a temat fauny i flory.
- No ja nie wiem, jakieś służby powinny się nią zająć - szepnął do brata ledwo powstrzymując śmiech. No za zadania domowe jak nic należał się kryminał.

Colton Brooks
ODPOWIEDZ