Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
32.

To było durne, ale stresowała się. Wcale nie spała jakoś wybitnie dobrze w nocy, więc potem rano poszło w ruch wiele maseczek i masaż lodem, byleby wyglądała na naprawdę wypoczętą. Czuła się trochę, jakby znów chodziła do liceum, chociaż w zasadzie... w liceum chłopaka nigdy nie miała, więc było to wybitnie durnym porównaniem. Na dobrą sprawę ona generalnie nie miała za sobą żadnego normalnego związku, więc może przez to z góry zakładała też, że mimo wszystko ten z Jasperem również taki nie będzie. Samo to, że wczoraj jedynie się całowali, że mówiła - poniekąd - o uczuciach, nie będąc pijaną w trzy dupy, a potem z nim smsowała, faktycznie uśmiechając się, jak idiotka. To wszystko było czymś całkiem innym, niż to co znała. Nie chciała jednak tracić głowy, mimo wszystko nadal mając te swoje blokady, problemy z zaufaniem i miliony czerwonych lampek z tyłu głowy. Długo więc analizowała, jak powinna się zachować, by wyszło naturalnie, a potem... usłyszała klakson przed domem, nim zdążyła się w pełni przygotować i nieco w pośpiechu ściągała koszulę, w której była wcześniej w pracy i zastąpiła ją tylko jakimś topem, następnie zbiegając po schodach, by opuścić dom i cóż...
- O kurwa... duży wóz z paką - rzuciła, bo Jasper stał przed samochodem, a takiego szczerze się nie spodziewała. Prawdę mówiąc zmrużyła nieco podejrzliwie oczy, podchodząc nieco bliżej, ale jedynie o połowę skracając dystans między nimi. - Po co ci ta paka? Nathaniel kazał ci mieć samochód z paką? - to nie tak, że panikowała, ale jej wyobraźnia już działała, a ona zwyczajnie bała się o Japsera i o to, że gangster w którymś momencie mógłby oczekiwać od niego więcej, niż jedynie opiekować się organistką. Tylko, że te jej wstawki, całkowicie wybiły jej z głowy przygotowania związane ze swobodnym powitaniem i teraz cóż. Zatrzymała się i z jednej strony chciała po prostu podejść i go pocałować, bo skłamałaby mówiąc, że nie myślała tylko o tym, ale z drugiej...
- Miałeś być za piętnaście minut, nie zdążyłam się przebrać, więc... - skróciła w końcu ten cholery dystans, zatrzymując się na przeciw niego. - Będziesz musiał mnie wnieść do domu nawiedzonej - wyjaśniła mu, jak wygląda ich plan działania, wygładzając sobie materiał na jego torsie. Chyba nadal nie wierzyła, że nie są już jedynie znajomymi... że wczorajsza noc wszystko zmieniła. - Barmanie, czemu mnie jeszcze nie pocałowałeś? Wszystkiego muszę cię uczuć - przewróciła oczami, odwracając kota ogonem, a tym samym przykrywając własne potknięcia, bo przecież Pearl Campbell nie mogłaby przyznać się do tego, że nie czuła się panią jakiejś sytuacji.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Czuł się jak dziecko we mgle.... Przez tyle lat starał się unikać sytuacji, w których mógłby zaangażować się w jakąś relację. Nie szukał kobiety na stałe, nie pozwalał sobie błądzić w uczuciach, bo doskonale wiedział, że nadejdzie taki moment, gdy wszystko to pierdolnie, a on będzie się zwijał paląc za sobą mosty. Aż tu nagle pojawiła się Pearl; tak popieprzona, niejednoznaczna i nierozsądna jak on sam... Idealnie pasowała do jego świata, a Jay nawet nie chciał dłużej walczyć z tym, że mogłoby być inaczej. Może minęło już zbyt wiele lat, które skupiały się tylko na jednym, może wreszcie i Ainsworth dorósł do tego, aby przyznać przed samym sobą, że w życiu chodzi o coś więcej niż chwilowe przyjemności.
Jadą w stronę farm, Jasper zdał sobie sprawę z tego, że czuje podenerwowanie i ekscytację. Nawet jeśli widział Campbell milion razy to teraz, po raz pierwszy mieli się spotkać w zupełnie innych "okolicznościach". Sam fakt, że Pearl nic nie odwaliła, nie odwołała, a faktycznie na niego czekała, sprawiał Jay'owi przyjemności, ale jej widok nie mógł się z tym równać. Uśmiechnął się lekko przygryzając przy tym wargę, gdy wyszła przed dom i zrozumiał, że zdążył się za nią stęsknić.
- Zajebisty, co nie? - Wyszczerzył się dumnie opierając o bok pickup'a. Chociaż po kolejnych słowach Campbell jego mina zrzedła i przewrócił wymownie oczami, chociaż tego akurat blondynka dostrzec nie mogła, bo miał na sobie okulary przeciwsłoneczne. - Tak, żeby wozić w niej trupy... - Zacmokał niezadowolony. - Nie używał zbyt często tego auta, a uznał, że przyda się coś większego i silniejszego niż zwykły sedan - wyjaśnił, kręcąc głową na boki, bo oczywiście Pearl musiała już we wszystkim węszyć spisek. Co lepsze z ich dwójki to właśnie ona wpakowywała się częściej w ostatnim czasie w jakieś podejrzane akcje, nawet jak to Jay pracował dla gangstera.
- Widzę właśnie, że masz ciekawy strój jak na wycieczkę do lasu - mruknął, mierząc Pearl wzrokiem znad okularów, które obsunął na kilka chwil niżej na nosie. - Uroczy topik - dodał, kilka dłuższych sekund poświęcając dekoltowi dziewczyny nim wrócił spojrzeniem do jej twarzy. Zresztą nie miał wyboru, bo skróciła między nimi dystans praktycznie do zera, a jej zgrabne palce przesunęły się po jego czarnej koszuli. - Zaraz to naprawię - wymruczał schylając się lekko, by sięgnąć nosem jej nosa i najpierw musnąć go delikatnie. Dopiero potem skosztował ust Pearl, już nie siląc się na jakieś czułości, bo smak jej warg, zapach perfum i dłonie, którymi objęła jego szyję szybko podkręciły tempo. Palce Jaspera z zachwytem, centymetr po centymetrze przesuwały się po odkrytym fragmencie pleców Pearl, gdzieś w okolicach talii. - Dzień dobry - rzucił, między pocałunkami, gdy na kilka sekund spojrzeli na siebie.
Niestety nie mogli stać przed domem Pearl w nieskończoność. Chociaż Jasper nie miałby nic przeciwko temu, aby przed wycieczką jednak dali się ponieść chwili. Jednak ostatecznie Pearl ostudziła jego zapędy, obchodząc samochód i wskakując na miejsce pasażera. Ruszyli więc w stronę domu Diviny, a że farmy leżały trochę na uboczu to Jasper przy pierwszej możliwej okazji, docisnął pedał gazu.
- I jak z kuzynem? Czuje się lepiej? - Zagadnął, bo koniec końców ta wizyta krewnego była dla Pearl ważna. Może jemu była nie na rękę, ale nie chciał być samolubnym dupkiem, który myśli tylko o sobie, więc grzecznie i ze szczerością zapytał, bo to też nie tak, że go to wcale nie interesowało.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Prychnęła tylko w odpowiedzi na ten żarcik, mając nadzieję, że to jasno sugeruje, że jej to nie bawiło. Wiedziała, że Nathaniel, nawet jeśli sama z nim miała dość przyjacielskie stosunki, na dobrą sprawę powinien gnić w więzieniu i był zwyczajnie niebezpieczny. Nie chciała, aby jakimś cudem Jasper oberwał rykoszetem. Już wcześniej się o niego bała, a teraz, gdy pozwoliła sobie na uczucia względem mężczyzny, niemalże odchodziła od zmysłów, gdy myślała o mrocznych interesach Nate'a w kontekście Ainswortha.
- No tak, bo wożenie nawiedzonej, to takie wymagające zajęcie - przewróciła oczami, ale chciała wierzyć, że paka faktycznie nie miała mieć nigdy żadnego przerażającego zastosowania. Poza tym... - Musisz dać mi kiedyś poprowadzić - podsumowała, bo no... trochę zazdrościła mu takiego samochodu służbowego, tym bardziej, że czuła wcześniej pewną przewagę z tym, że ma samochód i w razie czego to ona prowadzi, a nie on. To głupie, ale potrzeba bycia niezależną była w niej tak silna, że myślała o podobnych pierdołach, bojąc się zająć pozycję tej biernej osoby.
- Jedziemy do domu Diviny, a nie do lasu... - zauważyła. - Poza tym spokojnie, w razie czego i w lesie bym w tym sobie poradziła - podsumowała, a zaraz pokręciła głową, gdy pochwalił jej top. Całe szczęście już nie przeciągał tego, co nieuniknione i w końcu mogła poczuć jego wargi na swoich. Chociaż w pierwszej kolejności zrobił ten sam gest, co na Halloween. Głupie... głupie było to, jak jej się podobało głupie szturchnięcie nosem. Jak serce zaczęło jej bić szybciej z takiego powodu. To był drugi raz, a na tym etapie wiedziała bezbłędnie, że to uwielbia, chociaż pocałunek sam w sobie... też nie miała na co narzekać. Zawiesiła ramiona na jego szyi i przymknęła oczy, a obawy odpłynęły w zapomnienie. Odruchowo docisnęła własne ciało co jego, gdy poczuła dłoń na odsłoniętych plecach i mruknęła chicho, prosto w jego usta. - Ano - jeszcze nie chciała tego kończyć. - Całkiem niezły ten dzień - przyznała, rozluźniając się znacząco, po czym faktycznie obeszła samochód i wsiadła do środka. Sama jeździła jak totalny pirat drogowy, więc prędkość kompletnie jej nie przeszkadzała, pewnie na miejscy Jaspera zrobiłaby to samo.
- Jeszcze nie wiem, czy lepiej, ale pogadaliśmy szczerze... - przyznała, całkiem zaskoczona, że zapytał o coś tak osobistego, a może bardzie tym, że z taką łatwością przyszło jej odpowiedzieć. - Chociaż teraz chyba nawet bardziej się o niego martwię - dodała, wzdychając ciężko. - Dlatego błagam... muszę skupić się na czymś wesołym, bo zwariuję - rzuciła całkiem szczerze, bo ta noc naprawdę nie była najlepsza i chciała oderwać myśli. Wycieczka do domu Norwood wydawała się całkiem ciekawym na to sposobem. - Czyli masz jechać po jej oszczędności? Wow, musi ci ufać... może powinnam być zazdrosna jednak? Pewnie lubisz takie leśne klimaty - trochę musiała mu zacząć dokuczać, bo jak na razie w takiej atmosferze czuła się najpewniej i nie gubiła się tak szybko, jak chociażby przy tym powitaniu.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Rozumiał, że Pearl się o niego martwiła, ale nie chciał by na każdym kroku traktowała go jak chłopaczka, który trafił do półświatka z przypadku i nie wie co robił. Dlatego tylko przewrócił oczami, nie odnosząc się już do słów odnośnie samochodu, ale...
- Divina, nie nawiedzona - poprawił Pearl, bo jednak Norwood wcale nie była jakąś psycholką za jaką uważała ją większość miasta. Może nawet przez to stygmatyzowanie dziewczyna sama uważała siebie za gorszą i trzymana na uboczu, gdy tak naprawdę była całkiem sympatyczna, miła i po prostu pomogła Jasperowi poukładać kilka kwestii w głowie, więc był jej wdzięczny. - Nie musisz być dla niej taka niemiła - dodał, a gdy Pearl poprosiła o prowadzenie zaśmiał się pod nosem.
Całe szczęście to dziwne powitanie szybko przemieniło się w przyjemne chwile bliskości i to na nich Ainsworth chciał się w pełni skupić. Pearl niesamowicie go kręciła, a nie mógł się nią jeszcze nacieszyć w pełni to też delektował się każdą sekundą pocałunku z niechęcią wypuszczając blondynkę z objęć. Zdecydowanie ten ich początek związku powinien wyglądać bardziej wybuchowo, a tutaj wybierali się na wycieczkę do jakiegoś zadupia i nawet w najmniejszym stopniu nie było to ani romantyczne, ani seksowne.
- To dobrze - odparł na pierwsze słowa Pearl, a gdy ta wspomniała o tym, że się martwi, Jasper jakoś tak odruchowo ułożył dłoń na jej udzie, aby potrzeć je w czułością. - Normalne, że się martwisz... Ale nie wyobrażaj sobie za dużo, zgoda? - Wolał się upewnić, że Campbell nie rzuci się zaraz w jakiś wir śledztwa i nie zacznie mieszać się w sprawy kuzyna aż za bardzo. - Wycieczka do Vinny to mało wesoła sprawa, tak szczerze - skomentował, bo miał to nieszczęście być już w jej chacie i co tu dużo mówić to miejsce nie robiło najlepszego wrażenia. Nikt, kogo Jay znał nie chciałby spędzić tam nawet nocy, a Norwood żyła tam przez całe życie, co było dość przerażające. - Nie? - Zaśmiał się i ponownie potarł udo Pearl, bo jego dłoń nadal znajdowała się na jej nodze i nie zamierzała zmienić miejsca. - Nie kręcą mnie leśne klimaty, ani laski w trampach popijające herbatę - wyjaśnił, odwołując się do słów blondynki jakie wypowiedziała do niego dawno temu. - Może kiedyś, gdy myślałem, że moim marzeniem jest założyć rodzinę, zamieszkać na przedmieściach i spędzać weekendy na pracach w ogrodzie - mówił dalej, trochę starając się nawiązać do swojej przeszłości, ale kompletnie nie wiedział jak miałby zacząć ten temat naprawdę. - W sumie byłem nawet na dobrej ku temu drodze, ale było nudno... Za nudno i zachciało mi się ryzykować, a potem wszystko się spieprzyło i jakoś tak... Przestałem odnajdywać się w tamtych klimatach - krążył i krążył, samemu nie wiedząc jak od pytania o Divinę, przeszedł do historii swojego życia. Oczywiście tej oficjalnej i nieprawdziwej, bo to jak było naprawdę wiedziała niewielka garstka osób. - O czym ja pierdolę... - Zaśmiał się sam do siebie i sięgnął po papierosa, a co za tym idzie ostatecznie zabrał rękę z uda Pearl. Zresztą chyba tak czuł się pewniej biorąc pod uwagę fakt, co chciał jej wreszcie powiedzieć. Niby nic wielkiego, ale jakoś tak... Z coraz większym trudem przychodziło mu świadome poniewieranie swojego życiorysu; przedstawianie się jako nieudacznika, gdy tak naprawdę wszystko było totalnie odwrotnie. - Byłem kiedyś gliną - pierwszy strzał, po którym Jay nawet nie oderwał wzroku od drogi, bo nie chciał wiedzieć jak Pearl zareaguje. - Dogadałem się z paroma nieodpowiednimi ludźmi i zacząłem sprzedawać im prochy odzyskane z aresztowań i tak dalej... No i mnie złapali - wyjaśnił, na czym to jego przestępstwo polegało, chociaż miał ich jeszcze kilka na koncie, mniejszych, większych, jakieś kradzieże, pobicia, wszystko to co dopisało się do jego biografii w trakcie lat spędzonych po drugiej stronie barykady. - No i za to poszedłem siedzieć - dokończył myśl, po czym zaciągnął się papierosem kilku krotnie, aż nieprzyjemne drapanie w gardle nie zmusiło go do wypuszczenia dymu z płuc.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Szczerze zaskoczyło ją to, jak poprawił sposób, w jaki wypowiadała się o organistce, ale ostatecznie tego nie skomentowała, jeszcze nie wiedząc, jak się z tym czuje. Z tym, że ktoś miał tupet w ogóle ją krygować. Większość osób, które znała, jednak tego nie robiły, bo też nie ma co ukrywać, Pearl miała dość dominujący charakter i lubiła, gdy jej było na wierzchu.
Kiedy już wsiedli do samochodu, zerknęła w dół, na jego dłoń na swoim udzie i przez myśl przeszło jej głupie pytanie, czy tak teraz będzie. Że gdzieś tam między dogryzaniem sobie, a dość odważnymi poczynaniami, będzie taka przestrzeń na czułe gesty. Jak ta dłoń, czy pocieranie nosem o nos. Mimo wszystko, chociaż uważała, że ma zajebiście duże doświadczenie w relacjach damsko męskich, takie elementy zdawały się być dla niej nowe i chociaż to głupie, spodziewała się, że Jasper - jako jeden z jej złych wyborów - też nie będzie się w nich odnajdywał. Tym czasem dość swobodnie przychodziły mu takie zagrania.
- Nie mogę tak po prostu wpuścić tego jednym uchem, a drugim wypuścić. To mój kuzyn, Jay. Na moim miejscu nie siedziałbyś na dupie - zauważyła trochę pod nosem, odwracając spojrzenie na pobocze. Niedługo jednak tam patrzyła, bo zaraz zainteresowały ją jego słowa. - Mało wesoła? - podchwyciła, ale zaraz parsknęła śmiechem, kiedy wspomniał o laskach w trampach. Z jednej strony jej ulżyło, ale z drugiej. - Ej, ja całkiem lubię herbatę, więc musisz zweryfikować swoje upodobania - burknęła, niby obrażonym tonem, ale zaraz zmieniła znacznie swoją pozycję i uniosła tak nogi, aby oprzeć je nad schowkiem przed sobą, krzyżując w kostkach. - Ale umrę w szpilkach, taki mam plan - podsumowała eksponując swoje czarne sandałki, tak nieodpowiednio dobrane do wycieczki. Sądziła, że to będzie luźna pogawędka z humorem, ale szybko sama spoważniała, zaskoczona i może nawet nieprzygotowana na jego wyznanie. - I teraz to nie jest już twoim marzeniem? - wymsknęło jej się głupio. Dopadł ją jakiś dysonans. Byli w tym czymś, w czym byli od wczoraj, za tydzień równie dobrze mogliby uznać to za swoją wielką pomyłkę. Uczyli się siebie i Pearl na pewno zdawała się być kobietą wyzwoloną, śmiejącą się z marzeń o domach i rodzinach, ale... no nie do końca. Nie teraz, wiadomo, ale kiedyś... zazdrościła parą, które ewoluowały do tego poziomu, jaki dla niej miał być z góry nieosiągalny. - Czyli byłeś złym giną... - musiała to sobie w głowie ułożyć, dość wstrząśnięta tymi informacjami. Była na siebie zła, bo tak szybko jak znalazła w jego aktach informacje o rodzinie i firmie ochroniarskiej, nie grzebała już dalej, więc teraz nie była przygotowana. Poza tym... wspomniał o sprzedaży prochów. No, a ona była dziennikarką śledczą, która przyjaźniła się z gangsterem. Sama nie wiedziała, jak ma opisać to, co czuła... sądziła, że może Jasper był jednak dobry, nie zepsuty tak, jak ona, że może byłaby w stanie się od niego tego nauczyć. Ale przecież dobrzy ludzie z ideałami, jak chociażby Jonathan, patrzyli na nią jedynie z pogardą. Poczuła się trochę, jak idiotka, ale nie chciała dać tego po sobie poznać. - Dzięki, że mi powiedziałeś - uśmiechnęła się w końcu, zaczesując pasmo włosów za ucho. W żaden sposób nie była od niego lepsza, więc nie mogła go oceniać negatywnie. Poza tym... powiedział jej o swoich demonach, a mimo to ona bała się wspomnieć o własnych. - Trochę jak Nate z tymi prochami, nic dziwnego, że wpadliście sobie w oko - przewróciła oczami, chcąc bardziej rozładować atmosferę, a potem zdjęła nogi z deki rozdzielczej, bo wjechali w las i nieco nimi trzęsło. - Ja pierdolę, gdzie ona mieszka - burknęła, rozglądając się dookoła, gdzie poza drzewami i dziką drogą, nie było praktycznie niczego.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
To nie tak, że nie chciał, aby Pearl interesowała się swoim kuzynem i jego problemami. Rozumiał jej zmartwienie i chęć pomocy, ale chciał, aby nie wpieprzyła się od razu z butami w sam środek jakiejś popieprzonej kabały, bo jej bohaterski zmysł ją ku temu poprowadził.
- Wiem, ale bądź po prostu ostrożna, dobrze? - Spojrzał przelotnie w jej kierunku widząc, że nieco zmarkotniała. Potarł jeszcze z czułością jej udo, a potem całe szczęście udało im się zmienić temat. Nie mniej jednak dobrze było wiedzieć, że potrafili rozmawiać i dzielić się problemami, które na pewno jakiś czas temu, blondynka zachowałaby tylko dla siebie. - Powiedzieć, że jej dom to rudera to jakby go skomplementować - wyjaśnił, dzieląc się swoją opinią na temat chatki Norwood. - Rozjebany, zapleśniały dom pośrodku niczego. Nie wiem jakim cudem ona tam wytrzymywała tyle lat - dopowiedział bardziej dobitnie, bo na samą myśl o mieszkaniu w takim miejscu robiło mu się niedobrze.
I mogli by rozprawiać o tej Divinie, ale jemu przyszło na szczerość i nim się zorientował opowiedział Pearl o swojej przeszłości. Owszem, wczoraj w nocy poruszyli tę kwestię pisząc ze sobą smsy, ale Campbell nie naciskała, ani nie dopytywała. On sam chciał chyba zrzucić z ramion to brzemię.
- Lubię twoje szpilki, ale lepiej nie planuj póki co umierania... Daj się nacieszyć - skomentował, olewając tą herbatę, bo wolał skupić się na czymś seksowniejszym, a długie, zgrabne nogi Pearl skutecznie mu w tym pomagały. Niestety były tylko chwilową odskocznią od poważniejszych tematów. - Nie wiem.. W sensie ostatnie lata utwierdziły mnie w przekonaniu, że czegokolwiek sobie nie zaplanuję to się spierdoli. Wolę więc żyć chwilą i zobaczyć do przyniesie jutro, aniżeli kolejny raz zawieść się na swoim pechu... No, ale też ta robota u Nathaniela pozwoli mi nieco stanąć na nogi i wtedy pomyślę co dalej - skłamał, przedstawiając Pearl kolejny plan swojego scenariusza biograficznego, który przepełniony był nieprawdą. Potem zaś przyszło mu się po raz kolejny zmierzyć z tym rozczarowanie, które widział niejednokrotnie... Tylko, że wcześniej jakoś niespecjalnie dbał o to, co pomyślą o nim dawne kochanki i fałszywi przyjaciele... Nawet rodzinę jakoś przełknął, bo miał wsparcie w bracie, który znał prawdę, jednak Pearl... Dla niej nie chciał wyglądać jak nieudacznik, który spierdolił sobie życie dla kilku dolców, ale nie było opcji, aby powiedział jej prawdę. Musiał więc przejrzeć się w jej pięknych oczach, na których mu tak zależało i przyznać przed samym sobą, że powoli staję się zmęczony tym w jakim nierealnym świecie żyje. - Musiałem... Przepraszam, że tak późno - rzucił krótko, bojąc się rozwijać jakoś mocniej tę kwestię, bo ledwo co między nimi coś się zaczęło, a on już zdążył ją zawieść, chociaż obiecywał, że nie spierdoli tego... - Ta... Powiedzmy, że coś mamy ze sobą wspólnego. Dlatego niejednokrotnie mówiłem ci, że wiem co robię i potrafię o siebie zadbać. Nawet jak robiłem coś porządnego w życiu to zawsze koniec końców schodziłem z dobrej ścieżki. Dlatego wracając do Lorne nawet nie próbowałem udawać i od razu poszedłem do Shadow - wyjaśnił i to nie tak, że ona o tym nie wiedziała, bo przecież w kółko jej to powtarzał. Po prostu sama Pearl, zapatrzona w swoją pozycję i pewność siebie nie przyjmowała do wiadomości tego, że ktoś może doskonale wiedzieć w jakim świecie się obracała. - Na jebanym wypizdowiu - mruknął, gdy po przejechaniu kilku metrów od razu zmienił tryb jazdy na terenowy. Do samej chatki i tak nie dało się dojechać, więc Jasper zaparkował przy końcu drogi i dość wymownie spojrzał na Pearl, bo przed nimi stała ściana lasu. - Dalej nie pojedziemy - oznajmił, po czym wyskoczył z auta i obszedł je, aby podejść do drzwi pasażera. - Wskakuj, bo w tych szpilkach wyjebiesz się po dwóch krokach - dodał, uprzejmie stając tyłem, aby Pearl mogła wdrapać się na jego plecy.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Pokiwała głową od razu po jego słowach.
- Zawsze jestem przecież ostrożna - podsumowała, co pewnie brzmiałoby lepiej, gdyby nie tak dawno nie wyciągał jej z pieca krematoryjnego, ale cóż... chociaż trauma do ciasnych pomieszczeń miała jej po tym pozostać, to póki co wmawiała sobie, że już się z tego otrząsnęła i mogła na nowo działać. - Wiesz, z tego co mi wiadomo, to mieszkała tam długo z ojczymem - podzieliła się z nim informacjami, które posiadała. W końcu nie była dużo starsza od Norwood, plotki się szerzyły, a też odkąd dziewczyna stała się gościem Nathaniela, Pearl pozwoliła sobie sprawdzić to i owo na jej temat.
- Nie planuję... lubię swoje życie - odrzekła całkiem szczerze, bo to że wpadała często w kłopoty nie oznaczało, że było jej wszystko jedno. Wizja śmierci niekoniecznie jej się podobała, może za jakieś czterdzieści lat, wtedy tak, ale teraz? Za dużo miała do zrobienia.
Nie chciała też wcale, by Jasper sądził, że ją zawiódł swoją opowieścią, po prostu... zależało jej i nie potrafiła podejść do tego wszystkiego z typową dla siebie nonszalancją. Poza tym gdzieś tam też wisiało widmo jej przeszłości, którym bała się chwalić.
- No teraz nie możesz spierdolić, obiecałeś mi - podchwyciła, chcąc też nieco rozładować napięcie. - A lepiej obietnic mi złożonych nie łamać, bo ja ciebie wywiozę na tej pace - wzruszyła ramionami, jakby mówiła mu o jakiejś trywialnej kwestii. Czuła jednak, że atmosfera nadal jest nieco ciężka i to pewnie z powodu tego, jak zareagowała na jego informacje. Dlatego też złapała za jego dłoń i zacisnęła na niej własne palce. - Hej, nie przepraszaj mnie, barmanie... bądź wyzwaniem, miałam z ciebie zrobić pantoflarza w tydzień, a ty się poddajesz już na samym wstępie... - przewróciła oczami, szczerząc się zaraz łobuzersko. Nie chciała, by ich pierwszy wspólny dzień kojarzył się z jakimiś negatywnymi emocjami. - Wiele facetów zgrywa chojraków, więc nie mogłam ci wierzyć na słowo... - wzruszyła ramionami, ale chyba powoli faktycznie do niej docierało, że Jasper stał po ciemnej stronie. A przynajmniej wierzyła w kłamstwa i historyjki, którymi ją tutaj poczęstował. Skąd mogła wiedzieć, że wszystko, to jedynie przykrywka?
- Ech, dzieciaki z mojej szkoły zapuszczały się tu, by jej dokuczać... mówiły, że to chata po środku niczego, ale nie sądziłam, że aż tak - mruknęła, otwierając drzwi od samochodu. - Zapewniam ciebie, że z zamkniętymi oczami bym przeszła bez potknięcia, ale po prostu nie chcę się wybrudzić i podrzeć spodni - mruknęła, zadzierając na moment nos, po czym faktycznie odpięła pas i wskoczyła mu na barana. Całkiem to była przyjemne i na swój sposób zabawne. O wiele bardziej wolała być noszona na własnych zasadach, niż wtedy, gdy skręciła kostkę. No i nie mogła też się powstrzymać, by mu trochę nie poprzeszkadzać, więc kiedy tak dzielnie przedzierał się przez roślinność, ona zachichotała cicho i złapała między wargi płatek jego ucha.
- Uważaj, żebyś mnie nie upuścił - ostrzegła, chcąc ponowić ten ruch, ale wtedy dostrzegła chatkę i zapomniała o podobnych zajęciach, widząc okropne napisy, które ktoś próbował zatrzeć, ale te nadal były widoczne. Przełknęła ślinę, wzrokiem prześlizgując się po wybitej szybie i drugiej, w której dziurę zaklejono jakąś folią. - O kurwa... - jęknęła, a gdy postawił ją na skrzypiącym ganku, posłała mu wręcz oburzone spojrzenie. - Drzwi nie mają zamka... to tak było, czy ktoś się włamał? - zapytała, podenerwowana sięgając po spróchniałe drewno składające się na wejście. Przez bujną roślinność mało słońca tu dochodziło, więc domek był wybitnie ciemny w środku, jak na słoneczne południe. - Śmierdzi wilgocią - zauważyła sceptycznie i nagle cały dobry humor ją jakoś tak opuścił. Nie lubiła Diviny, to fakt i słyszała, że żyje w kiepskich warunkach, ale co innego słyszeć o tym, a co innego widzieć to na własne oczy.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Chciałby nie spierdolić, naprawdę, bo jeśli od tych kilku lat zrobił coś wreszcie z myślą tylko o sobie, to było to zbliżenie się do Pearl. Szkoda tylko, że wszystko to co mają i mogą mieć, w jednej sekundzie może prysnąć niczym mydlana bańka, gdy on zrobi jeden zły krok.
- Wiem, nie spierdolę - odpowiedział więc, zerkając na moment w stronę Pearl i może nawet drgnął mu przy tym kącik ust. Jednak nadal czuł to nieprzyjemne zdenerwowanie, bo kto umiałby zachować spokój, w chwili, w której przyznaje się, przed ważną dla siebie osobą, do bycia nie do końca takim dobrym jak sobie to zakładała. - Ej.. Mówię tu o poważnych sprawach, a ty żartujesz - oburzył się, ale od razu dało się wyczuć, że żartuje. W zasadzie niesamowicie wdzięczny był Campbell za to jak zareagowała. I nawet jeśli widział to lekkie rozczarowanie wymalowane na jej twarzy, to naprawdę chciał wierzyć, że to co mówiła była prawdą i nie zawiodła się na nim. - I jakim pantoflarzem? Pomyliłaś adresy, panienko - burknął z przekąsem, bo jak sądziła, że sobie go wychowa to się grubo przeliczyła. Nawet jeśli mógł jej ulec w pewnych kwestiach, on także był niesamowicie upartym człowiekiem, w dodatku lubiącym mieć rację i niekoniecznie dającym się tak łatwo przekonać do zmiany poglądów. - To teraz już wiesz, że możesz - skwitował, kończąc ten temat na jakiś czas i mając nadzieję, że póki co nie będzie musiał odbywać żadnej spowiedzi.
- Dzieciaki są chujowe - rzucił pod nosem, bo może sam do najprzyjemniejszych nastolatków nie należał, ale chyba miał sobie od zawsze ten gen policjanta i nigdy nie robił krzywdy słabszym od siebie. Zdarzało mu się czasem wpaść w jakieś tarapaty, pobić z jakimś kumplem, czy złamać prawo; jak to każdemu gówniarzowi, ale nie był z tych, którzy rozumieli pastwienie się nad innymi. Może dlatego też nie podobało mu się to jak Pearl określała Divinę mianem "nawiedzonej", nadal stawał w obronie słabszych, bohater. - Jasne, jasne, bez wątpienia... A jak skończyłaś bajeczkę to wskakuj - pokręcił z politowaniem głową, bo to kozaczenie Pearl nigdy nie miało końca.
Ruszyli wąską ścieżką w stronę chatki, a oczywiście przy tym blondynka co jakiś czas musiała Jasperowi zrobić na złość. Z jednej strony go to łaskotało i drażniło, a z drugiej było przyjemne, w szczególności jak złapała płatek jego ucha ustami. - Taki skarb? Za nic - oznajmił z dumą, po czym udał, że się potyka i prawie upuszcza blondynkę w wielką kałużę. Po kilku minutach przeprawy dotarli do domku Diviny, który robił najgorsze z możliwych wrażeń i przerażał swoim wyglądem. Ciarki przeszły przez kark Jaspera, ale tym razem nie były spowodowane gestami Pearl. - Tak było - odpowiedział, powoli uchylając zbutwiałe drzwi i wchodząc do środka, gdzie nie było wcale lepiej. Poza tym właścicielki nie było tam od dawna, więc we wnętrzu było duszno i unosił się średnio przyjemny zapach. - Kurwa, mam nadzieję, że ona już tutaj nie wróci - rzucił, pod nosem, rozglądając się po podłodze za odpowiednią deską i dostrzegając jak wiele z nich jest uszkodzonych i pękniętych. - Wiesz... Myślę, że jakby ludzie nie byli takimi chujami, to ona nie skończyła by jako taki odludek trzymający się na uboczu... - warknął, niezadowolony z tego, że w ogóle Norwood musiała żyć w takich warunkach i nic z tym nie robiła. W sensie zaczął podejrzewać, że nawet jakby chciała to społeczeństwo Lorne Bay niekoniecznie jej w tym pomagało. - Mówiła, że jej pieniądze są schowane pod deską przy kanapie - rzucił, aby zająć się tym co miał i jak najprędzej opuścić to miejsce. Kucnął więc w pobliżu mebla i przyjrzał się lepiej podłodze, a po paru próbach udało mu się znaleźć poluzowany panel, pod którym faktycznie znajdował się woreczek, a w nim koperta z pieniędzmi. - Pięćdziesiąt dolców... - Przeliczył i chociaż było to smutne, parsknął niedowierzająco. - Kurwa, pięćdziesiąt dolarów to jej oszczędności.. - Powtórzył kręcąc przy tym głową. - Już oddam jej to w całości, bo to jakaś kpina... A bo ci nie powiedziałem o co chodzi. Divina ubłagała Hawthorne'a by jakiś Dick do niej wpadł. Chciała, abym na ich "randkę" ogarnął jakieś ciasto, czy coś - wyjaśnił, specjalnie akcentując to jedno słowo inaczej, bo trochę nie rozumiał koncepcji tego spotkania.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Dość ciężka rozmowa, nawet jeśli nadal wisiała nad nimi pewnym widmem, to jednak została odsunięta na boczny tor, co chyba żadnemu z nich nie przeszkadzało. Już go nie dręczyła, bo mimo wszystko miała w sobie na tyle empatii, by zrozumieć, że wcale nie było mu łatwo. Jej samej w zasadzie też nie, a poza tym dotarli na miejsce, więc naturalnie skupili się na czymś innym.
- Żadna bajeczka, na szpilkach poruszam się, jak twoje byłe w adidasach - fuknęła, walcząc o swoją pozycję w jakimiś nieistniejącym rankingu kobiet noszących szpilki. No, ale faktycznie wolała póki co postawić na to jego noszenie, trochę uprzykrzając - lub nie - mu drogę, aż do momentu, gdy przechylił ją nad kałużą, a ona wrzasnęła, ciągnąc go za karę za ucho i to wcale nie jakoś delikatnie. Wówczas miała jeszcze dobry humor, ale ten miał zniknąć z chwilą, w której dotarli do celu.
- Póki co Nathaniel raczej na to nie pozwoli - niechętnie weszła do środka i o mało co szpilka nie zaklinowała jej się między szparami w podłodze, pod którymi nie widziała wcale porządnych fundamentów. - Nie wiem... w sensie jest dziwna, tak? No bo jaka normalna dziewczyna w jej wieku chciałaby spędzić tutaj chociażby noc? Ja bym psychicznie nie dała rady - przyznała, bo mimo wszystko jakieś tam legendy o klątwie słyszała, a raczej dorastała w świadomości, że od Norwood lepiej trzymać się z daleka. Przeszła za nim do małego saloniku po prawej, widząc zdezelowaną kanapę. W domku panował porządek, widać było, że Divina starała się dbać o to, co miała, ale nawet pomimo tego, nie były to kompletnie warunki do życia. Przyglądała się krzywej meblościance, meblowi, jakiego praktycznie nie widywała, a który był w kiepskim stanie. Otworzyła z ciekawości szafkę i znalazła w niej jedynie puste słoiki różnej wielkości i kilka wypełnionych dżemem z jabłek, o czym świadczyła podpisana gazeta, w którą owinięte były wieczka. Podniosła jeden, a wtedy Jasper otworzył "skrytkę" i kupił sobie jej uwagę. - Pierdolisz - mruknęła i podeszła bliżej, patrząc na trzy banknoty i jakiś bilon zamknięty w woreczku strunowym i starej puszce po bóg wie czym, bo zamiast emalii była pordzewiała. Zrobiło jej się niedobrze, z jakiś wyrzutów sumienia, ale próbowała to ignorować. - Dick ma do niej przyjść? - podłapała, a żeby się zająć czymkolwiek, kucnęła i zamknęła tą deskę w podłodze, brudząc sobie przy tym dłonie. - Nie mów na to randka przy Nate'ie, bo zaszkodzisz sobie, Divinie i Dickowi - próbowała zażartować, ale patrzyła na te marne grosze i było jej tylko ciężej. Podniosła się więc, bo musiała umyć ręce i całkiem szybko znalazła łazienkę, gdzie cóż... W wannie nie było już mowy o jakiejkolwiek powłoce ceramicznej, bo tą dawno wyżarła rdza. Umywali pomieszczenie nie posiadało, a jak się następnie okazało, ciepłej wody też nie. Żadnego sprzętu bez którego normalni ludzie w tych czasach nie wyobrażali sobie życia. - Kurwa! - jęknęła głośniej, niż przypuszczała i chyba zaalarmowała nieco Jaspera, bo ten znalazł się w drzwiach. - Co? Nic... albo nie, kurwa wszystko... patrz, jak to wygląda. Umyłbyś się w takim miejscu? Woda jest lodowata, ona ma dwadzieścia lat, gdzie była jakaś jebana opieka społeczna? Spójrz na to! - złapała za jakąś buteleczkę po chuj wie czym, w którą wetknięte były jakieś ususzone kwiatki. - Chciała sobie ozdobić tą gównianą łazienkę... kurwa, myła się kostką szarego mydła, a ja jej pytałam, jakich szamponów zwykle używa... ja pierdolę - musiała wyjść z tej łazienki, ruszyć się, zrobić cokolwiek, a chociaż miała jeszcze poszukać paru rzeczy, to w pierwszej kolejności wyszła na ganek i odpaliła papierosa kucając przy schodkach, cała w nerwach. Nie potrafiła sobie tego kompletnie ułożyć w głowie i czuła się z tym wszystkim paskudnie.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Sam był przekonania, że Nathaniel nie pozwoli na to, aby Norwood wróciła do życia w tym miejscu. Chociaż uzależnianie się od niego także nie było najlepszym pomysłem w oczach Jaspera, który chciał przecież gangstera udupić i wsadzić za kratki. Tak, czy siak... Jeśli Hawthorne mógł zrobić cokolwiek dobrego nim trafi do pierdla, to zadbanie o lepsze życie dla tej dziewczyny było najlepszą opcją.
- Nie wiem... Myślę, że ona ma sporo problemów z samą sobą... Wierzy w jakieś głupoty i boi się iść do ludzi, a tak naprawdę gdyby trochę powalczyła, wyszłaby z tego bagna... dosłownie - burknął pod nosem, bo on także nie dowierzał oczom. Oczywiście nie miał pojęcia o tym, że Norwood naprawdę uważała swoje przekleństwo za realne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla innych i to głównie z tego powodu spędzała życie w samotni, bojąc się narażać kogokolwiek.
Odkrycie kilkudziesięciu marnych dolarów, jakie miały stanowić całe oszczędności życia Norwood, jeszcze bardziej zdołowały Ainswortha. Nie był jakimś wybitnie wrażliwym człowiekiem, ale na litość... Ta dziewczyna nie była ani głupia, ani uzależniona od dragów, ani nie zrobiła w życiu niczego złego, a żyła gorzej niż nie jeden ćpun, gangus, czy oprych z jakim Jay miał do czynienia. Nie zasługiwała na taki marny los, więc oczywistym było, że nawet w takim człowieku jak Jasper zaczęło rodzić się wobec niej współczucie.
- Nie, pięćdziesiąt dolarów - powtórzył po raz trzeci, gdy Pearl złapała się jego ramienia, aby pochylić się i z bliska spojrzeć na trzymane przez niego pieniądze. - Znasz go? - Jednak zaraz potem Jasper się wyprostował i z niemałym zaskoczeniem zerknął na blondynkę, która wydawała się kojarzyć człowieka z jakim miała spotkać się Norwood. - Jasne, nie powiem... Nie mam zamiaru w ogóle tego komentować, aczkolwiek wiem już, że będę tam przyzwoitką - wyjaśnił.
Chwilę później on udał się do kuchni, aby znaleźć jeszcze jakąś herbatę, o której wspominała mu Divina, a w tym czasie Pearl rozglądała się po reszcie chatki. Tylko, że nie minęło kilka minut jak jej krzyk przywołał zlęknionego Jaspera do łazienki.
- Co się stało? Wszystko w porządku? - Wpadł przytrzymując się jedną ręką framugi, bo w drugiej trzymał puszkę z jakimiś zasuszonymi ziołami. Jednak nie spodziewał się, że zastanie Pearl w tak rozemocjonowanym stanie. Jej reakcja była naprawdę niespodziewana, bo ani śladu było w niej tej oschłej i obojętnej panny. Nawet jak przemawiał przez nią gniew, to gdzieś między słowami Jasper zdołał wyczytać także współczucie wobec Diviny, na przykład gdy wspomniała o smutnym wazoniku na kwiatki, który także na twarzy Ainswortha przywołał smutny grymas.
Przepuścił Pearl w drzwiach, a zaraz potem wyszedł za nią na ganek. Był zaskoczony jej zachowaniem, ale też skłamałby mówiąc, że mu nie zaimponowało, bo jednak gdzieś tam w głębi czuł, że ta cała chłodna powłoka jaką otaczała się blondynka była tylko pozorna. Przecież widział zdjęcia ciotki rozrzucone na podłodze jeszcze kilka dni po pogrzebie, zresztą na samej ceremonii Campbell także była poruszona, no i ten kuzyn, przerażenie po nieudanej akcji w krematorium... Ta bezduszna kobieta wcale nie była taka twarda i silna na jaką się kreowała, ale on nie miał zamiaru jej tego udowadniać, pozbawiać jej zbroi, w której czuła się bezpieczna. Dla niego było ważne, że on to dostrzega i wie jak sobie z tym poradzić.
- Nie zadręczaj się - mruknął cicho, po tym jak przysiadł na najwyższym schodku i objął Pearl ramieniem, wciągając na swoje kolana, aby nie pobrudziła sobie ubrań. - Tym szamponem, nie miałaś pojęcia jak nędznie żyła - dodał zaraz, aby miała jasność o czym mówił. - No przejebane jest to w jakich warunkach tutaj mieszkała, ale miejmy nadzieję, że już tu nie wróci... Nie oszukujmy się, nie wróci, bo Nathaniel na to nie pozwoli - dopowiedział, po czym pocałował kilkukrotnie Pearl w ramię, aby ostatecznie unieść brodę i oprzeć ją na nim spoglądając na jej profil. - Hej, Kicia... Póki co jest jej wygodnie i dobrze, a my jej pomagamy tak jak potrafimy... Ty jej pomagasz, nawet jak jej nie lubisz, to całkiem miłe - mówił dalej, byleby tylko jakąś ją uspokoić i sprawić, by nie przejmowała się aż tak bardzo, bo naprawdę można było wpaść w totalny dół rozwodząc się na tym jak spieprzone życia wiodła Norwood. - Pearl Campbell potrafi być altruistyczna... Kto by pomyślał... - rzucił nadal nie odrywając wzroku od twarzy blondynki. - Spokojnie, póki co nikomu o tym nie powiem... Będę ciebie tym szantażował - dodał, starając się tym żarcikiem nieco załagodzić poważną i smutną atmosferę, bo nawet jakby chcieli, nie mogli teraz już nic zrobić z tym co było. Ważne, że obecnie Divina była w bezpiecznym miejscu, a oni chociaż postarać się mogli o to, aby poczuła się tam komfortowo posiadając tych kilka swoich, starych gratów.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Dla Pearl, która w Lorne Bay spędziła całe życie i była dość zbliżona wiekiem do Diviny, historia kręcąc się dookoła organistki była powszechnie znaną, stąd zdziwiło ją stanowisko Jaspera. Nie, żeby chciała bronić Norwood, ale jakoś tak... nie umiała trzymać języka za zębami.
- Wiesz, chyba też bym się bała iść do ludzi, gdyby na mój widok uciekali - mruknęła, nadal mocno wstrząśnięta tym, w jakim miejscu się znajdowała i chociażby przez niecenzuralne napisy, które widziała na tej jej chacie. - Poza tym od czasu katastrofy, w którą była zamieszana, nawet ludzie związani z kościołem mówią, że ksiądz jest zbyt miłosierny, pozwalając jej wciąż grać - dodała, bo akurat w jej rodzinie matka była blisko z religijną społecznością Lorne Bay i słyszała takie smaczki.
Nie radziła sobie specjalnie dobrze z poczuciem winy i szepcącym jej do ucha sumieniem, więc widok pięćdziesięciu dolarów był dla niej naprawdę ciężki do przyswojenia. Niby się domyślała, że zarabiała marne grosze w kościele, ale i tak... po prostu było jej trudno w tamtej chwili i czuła jakiś dziwny wstyd, a przecież to jej wcale nie dotyczyło.
- Nom, znam - odpowiedziała odnośnie Dicka, uznając, że mimo wszystko nie jest to najlepszy moment, aby cokolwiek tłumaczyć. Wciąż za bardzo była przytłoczona tym, co tutaj odkryli. - Przyzwoitką? Wątpię, aby Divina była z tego zadowolona... Nathaniel nieźle sobie pogrywa - podsumowała. Rozumiała, skąd to się brało, ale też sama Pearl do szczególnie odpowiedzialnych osób nie należała.
W łazience, która łazienką była jedynie z nazwy, przeżyła jakiś punt załamania, nie będąc w stanie sobie tego wszystkiego ułożyć w głowie. Musiała więc wyjść i ochłonąć, zapalić, uspokoić się. Spodziewała się tego, że Jasper do niej dołączy, ale tym wciągnięciem jej na swoje kolana... cóż, zaskoczył ją. Nie, żeby miała się zawstydzić, ale poczuła się trochę, jak mała dziewczynka, która potrzebuje opieki. Część niej chciała się w odruchu zbuntować, pokazać, że bez przesady, sama sobie poradzi, ale druga połowa... była wykończona tym wszystkim. Ta bardziej ludzka, która teraz brała nad nią górę, rzeczywiście mogła potrzebować wsparcia. Czegoś, czego wcale tak dobrze nie znała, a co płynęło z takich prostych gestów, w których Jasper czuł się zaskakująco swobodnie.
- Mogłam się kurwa domyślić... - mimo wszystko nie potrafiła tak po prostu przyjąć rozgrzeszenia z jego ust, czuła, że byłoby to pójściem na łatwiznę, na którą wcale nie zasłużyła. Powinna była cierpieć, to jej się należało w tym momencie. - A jak nie wiem... znudzi się nią? Nathaniel niewiele mi mówi o tej ich relacji - wyjaśniła, wyraźnie tym niezadowolona, co tylko wzmagało jej podburzenie. - Kurwa, to nie są warunki do życia dla młodej kobiety, Jay! - dodała, a następnie wzięła głębszy wdech, by nieco ochłonąć. - To wcale nie tak, że jej nie lubię - mruknęła, mocno w tym pogubiona i zerknęła na niego od boku. Jego broda łaskotała jej ramię, ale podobała jej się ta bliskość. - Po prostu naprawdę tam gdzie się pojawia, dzieją się złe rzeczy, ok? Sam pomyśl... prowadzę swoje śledztwo całkiem długo, a dopiero po poznaniu jej bliżej, o mało co mnie nie spalili żywcem - zaciągnęła się papierosem, a po jej plecach przeszedł dreszcz. Zaraz jednak prychnęła cicho i przewróciła oczami. Zgasiła też papierosa i rzuciła go gdzieś obok. - Nie jestem potworem, barmanie... zostałam dziennikarką, żeby te potwory ścigać - odpowiedziała odwracając głowę do boku, a skoro jego własna była tak blisko, nachyliła się nieco bardziej i dosięgnęła jego ust. - Dlatego cieszy mnie, że pomagasz świętej... - mruknęła, bo sama chciała zatuszować to, jak wielkie znaczenie miało dla niej to wszystko, co tutaj widziała. - Dzięki temu wciąż jesteś na tyle dobry, bym nie musiała ciebie udupić - kontynuowała między drobnymi pocałunkami, aż nie uśmiechnęła się w wyraźnym rozbawieniu. - Oby zbyt szybko się to nie zmieniło - dodała jeszcze, pogłębiając o wiele bardziej pocałunek, bo odwróciła już tułów przodem do niego, a dłoń zacisnęła delikatnie na jego włosach. Zachłysnęła się jego zapachem i też mocno chciała, by zapomniał o tym, jaka biedna i niewinna wydawała się chwilę temu. Nie na taką się kreowała, Pearl którą znał, właśnie składała całkiem zachłanne pocałunki na jego żuchwie i szyi, czerpiąc z tych gestów, jakby co najmniej dawały jej energię.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie chciał zagłębiać się w plotki dotyczące Diviny, bo uważał je za bzdury. Poza tym cokolwiek nie działo się w głowie i życiu tej dziewczyny, było po prostu destrukcyjne i dobrze się stało, że ten fatalny ciąg został przerwany. Nawet jeśli za wszystkim stał Hawthorne, ten jeden raz Jasper mógł się z nim zgodzić i być nawet wdzięcznym za odmienienie losu Norwood.
- Czyli coś ich łączy? Tego Dicka i Vinny? - Dopytał, bo takie wnioski mu się nasunęły po słowach Pearl. - Nie wiem w co Nathaniel pogrywa, ale był dość wkurwiony mówiąc mi o tym spotkaniu. Wspomniał tylko, że będę tam siedział, bo ona nie może zostać z nim sama, ale o szczegółach mamy porozmawiać potem - wyjaśnił, po czym poszli przeszukiwać chatkę Norwood i co tu dużo mówić, było to naprawdę mało przyjemnym doświadczeniem.
Sam Ainsworth czuł się kiepsko widząc otoczenie w jakim żyła Divina, ale reakcja Pearl była o wiele bardziej wymowna. Nic więc dziwnego, że Jay chciał uspokoić dziewczynę, a może raczej sprawić, aby nie zadręczała się myślami, które i tak niczego nie zmieniały, no może poza nią samą, bo ewidentnie było widać po niej jak bardzo przeżywa niesprawiedliwość losu, który sięgnął Divinę.
- Daj spokój - nie zgodził się z nią, bo naprawdę nikt nie byłby na tyle domyślny. - To wtedy będziemy się przejmować - dodał zaraz, bo gdybanie o tym co będzie później, naprawdę nie było im potrzebne. I tak mieli chujowe szanse na to by jakkolwiek wpłynąć na losy Norwood dopóki Nathaniel był na wolności. Jasper z lekkim niedowierzaniem wysłuchał wyjaśnień Campbell. Jak dla niego normalną koleją rzeczy było to, że koniec końców blondynce przyjdzie zapłacić za swoją lekkomyślność. Nie przypisywałby tutaj winy żadnym przeklętym osobom, zabobonom, czy obecności Diviny w pobliżu. - Kicia... Przesadzasz, naprawdę wierzysz w takie głupoty? - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nic ci by się nie stało jakbyś nie zgrywała takiego chojraka, ale... Całe szczęście byłem czujny i Vinny nie miała z tą akcją nic wspólnego - wyjaśnił racjonalnie i powoli, bo żadnych innych argumentów poza suchymi faktami nie mógł podać. - No już... Wyluzuj trochę - dodał, szturchając Pearl nosem w ramię, aby przestała być tak śmiertelnie poważna. Pozwolił sobie też na kilka żarcików i chyba zadziałało, bo blondynka zmieniła narrację. - Wiem, że nie jesteś... Ale nikomu nie powiem - uśmiechnął się przymykając oczy, gdy usta dziewczyny znalazły się tak blisko. Pozwalał jej skubać swoje wargi na warunkach jakie sama dyktowała, trochę ignorując co tam sobie przy tym mamrotała, bo bardziej niż na słowach, skupiony był na czynach i tym jak ich zbliżenie nabierało tempa. Mruknął zadowolony, gdy Pearl zmieniła pozycję i zanurzyła palce w jego włosach. Jay nie pozostawał bierny w tym pocałunku, bo sam objął dłonią kark Pearl, gdy drugą ręką podtrzymywał ją najpierw w tali, ale po kilkunastu sekundach namiętności, jego dłoń osunęła się niżej na pośladek Campbell i tam też pozostała. Znów powróciło to cholerne pragnienie posiadanie Pearl całej, tu i teraz w najbardziej ludzki i nieprzyzwoity sposób. Ona wręcz sama się o to prosiła, gdy z taka zachłannością składała pocałunki na szyi Jaspera, rozbudzając jego pożądanie jeszcze bardziej. Pchnął więc lekko jej biodra ku sobie, aby przylgnęła go jego ciała jeszcze bardziej i upojony chwilą spojrzał w jej oczy, gdy na kilka sekund oderwała się od niego. Nic nie powiedział, bo było w nim zbyt wiele emocji, aby potrafił przekuć je w jakiekolwiek słowa, zdecydowanie wolał oddać czynami to co czuł, więc ponownie wpił się w wargi Pearl z rządzą i namiętnością, w głowie rozmyślając nad tym, czy faktycznie chatka Diviny to najlepsze miejsce na ewentualny seks, czy może jednak lepiej pójść do auta, ale jego plany przerwały dźwięki rozmowy.
Oderwał się od Pearl, a może to ona od niego, bo chyba także usłyszała krzyki i śmiechy. Nie musieli długo czekać, bo zza zarośli wyłoniła się grupka dzieciaków z papierosami i piwem w rękach. Najwidoczniej nie spodziewali się nikogo zastać, albo co najwyżej Norwood, bo na widok Ainswortha i Campbell zdębieli.
- Czego tu, kurwa, szukacie? - Warknął, po tym jak Pearl zeszła już z jego kolan, bo prawdopodobnie jej buńczuczna natura także gotowa była pogonić tych gówniarzy z daleka od domu Diviny.
- Niczego? Spacerujemy... Co nie można? - Odezwał się jednej z chłopaków, prawdopodobnie nieofciajlny szef bandy,
- Żebyś wiedział, że nie - syknął Jasper, a że był właśnie po rozmowie z Pearl o tym jak chujowi są ludzie wobec Norwood i w dodatku ktoś mu przerwał intymne zbliżenie z dziewczyną, to był nabuzowany i wściekły, postąpił więc o krok w stronę dzieciaków. Oczywiście nic by im nie zrobił, ale korzystając z okazji by ich nastraszyć i tego, że byli z daleka od świadków, poprawił kurtkę tak, aby broń którą trzymał za paskiem z tyłu, była bardziej widoczna.
-Wyluzuj koleś
-Słyszałaś? Kazał mi wyluzować... Myślisz, że przesadzam? - Rzucił, odwracając się do blondynki z nadzieją, że samo dostrzeżenie przez małolatów broni, szybko ich spłoszy i długo nie pojawią się w okolicy.
- Kurwa.. Ma broń - ciche komentarze rozeszły się wśród dzieciaków, które powoli zaczęły się wycofywać.
- Ano, mam... Więc jeszcze raz grzecznie zapytam czego tutaj szukacie - Jasper ponownie obrócił się w stronę intruzów i zmrużył oczy. - No chyba, że zgubiliście drogę to tam jest wyjście... I dobrze, abyście się więcej tutaj nie zapuszczali, bo nigdy nie wiadomo kogo spotkacie - dodał nadal nie schodząc z tonu. Z jednej strony faktycznie chciał nastraszyć tych gówniarzy, aby dali spokój Divinie i nie dewastowali jej domu, a z drugiej wiedział, że gdyby przyszli tutaj w nieodpowiedniej porze i trafili na ludzi Nathaniela, albo jego samego, mogłoby się to dla nich skończyć jeszcze gorzej.

pearl campbell
ODPOWIEDZ