Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
014.

Rudd’s było miejscem z przeszłością sięgającą lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Było miejscem niegdyś bardzo ważnym dla mieszkańców Lorne Bay, bo właśnie tam rozgrywało się większość spotkań towarzyskich. Pub tętnił życiem, przynosząc właścicielowi niemałe zyski oraz ogromną satysfakcję. Nic dziwnego, że silnie zarysował się w pamięci starszych pokoleń, a nawet historii miasteczka. Dlaczego upadł? Powodów było wiele – jedne mniej, inne bardziej prozaiczne. Największym problemem, z jakim borykał się ówczesny właściciel, była rosnąca przestępczość. Dzielnica portowa podupadła, bogatsi wyprowadzili się w inne rejony Lorne Bay, pozostawiając po sobie ziemie, których nikt nie chciał nabyć. Z roku na rok niezagospodarowana przestrzeń taniała, aż w końcu znalazł się inwestor, który miał pomysł. Powstanie Shadow wywołało niemałe zamieszanie wśród mieszkańców nieprzyzwyczajonych do takich r o z r y w e k. Wśród młodych ludzi zapanował chaos, a większość tych, którzy nie mieli planu na życie, powędrowała do bram klubu, by znaleźć zatrudnienie – nie zawsze legalne. Zanim Caulfield kupił Rudd’s mało go to obchodziło. Był zdania, że każdy może robić, co mu się podoba. Ta perspektywa zmieniła się, kiedy został właścicielem baru, a nachodzący go p r a c o w n i c y Shadow zaczęli działać mu na nerwy. Pewien był jednego – nie chciał zadzierać z właścicielami klubu. Miał wystarczająco własnych problemów, skupiających się głównie wokół nieustępującej choroby matki, by dokładać sobie w a l k ę z szemranymi ludźmi stojącymi za Shadow. Jednocześnie miał serdecznie dość powtarzających się bójek, które najczęściej wywoływali szczeniaki chełpiący się przynależnością do bandy. Mieszanie w to policji wydawało mu się idiotycznym pomysłem, dlatego postanowił pójść do samego źródła.
Umówił się na spotkanie z menagerem Shadow. Wprawdzie chciał porozmawiać z właścicielem, ale wciąż słyszał, że jest niedostępny. Dziesięć minut przed ustaloną godziną pojawił się na miejscu. Poprosił o kawę, zajął miejsce wyznaczone mu przez kelnerkę (ładną, szczupłą, ale przerażająco wręcz młodą) i czekał, czekał cierpliwie.
A kiedy w końcu usłyszał zbliżające się kroki, kulturalnie i z szacunkiem podniósł się z miejsca, ale ujrzawszy Makaylę, pożałował, że matka wpoiła mu zasady dobrego wychowania. — Chciałbym powiedzieć, że miło cię widzieć, ale nie byłaby to prawda. Kopę lat, Maya — rzekł, zwracając się do kobiety skrótem, z którego korzystał, gdy byli przyjaciółmi.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ pierwszy bieżący!

Wiele zmieniło się od ich ostatniego spotkania.
Dawniej byli blisko. Bardzo blisko. Do tego stopnia, że jedno niemal bezbłędnie odgadywało myśli drugiego i uzupełniali się tak skutecznie, że pod ich wspólnymi rządami pub Rudd's nie tylko awansowałby na jedno z ulubionych miejsc na mapie miasta, ale również całego Queensland. Kto wie, może nawet i reszty kraju? Cholera, naprawdę widziała to wszystko oczkami swojej wyobraźni i była pewna, że uda im się przywrócić temu miejscu dawną świetność. Tyle tylko, że po drodze wszystko zaczęło się psuć.
Przede wszystkim zmieniła się ona.
Gdyby nie okoliczności, zapewne wciąż byłaby tamtą Makaylą. Mayą. Choroba jej matki stanowiła nowe rozdanie i zdaje się, że Harden otrzymał w nim najgorsze karty z możliwych. A ona? Ona zrobiła coś, czego w normalnych warunkach nigdy by nie zrobiła, ale kryzysowa sytuacja wymagała ekstremalnych rozwiązań. Musiała zdobyć pieniądze. Musiała pożyczyć je od właściciela Shadow. Cała reszta była już jej indywidualnym wyborem, bo przecież nikt nie kazał jej zdradzać pewnych ideałów i przechodzić na ciemną stronę mocy. Z czasem doszła do wniosku, że teraz jest lepiej, wygodniej, szybciej. Być może dała się zaślepić znacznie większym zyskom i większej renomie miejsca, w którym pracowała, ale okrutna prawda była taka, że nie żałowała tego, co zrobiła Hardenowi. Przeciwnie. Gdyby kolejny raz miała decydować, dokonałaby podobnego wyboru.
Okrutne było również to, że to ona sama zaproponowała, że spotka się z nim w imieniu Hawthorne'a. Caulfield nie mógł mieć oczywiście pojęcia o tym, że na miejscu zastanie właśnie ją i gdyby tylko Wyatt miała jeszcze jakieś resztki duszy oraz honoru, uprzedziłaby go o wszystkim, by mężczyzna mógł odpowiednio przygotować się do rozmowy, ale chyba nie mogłaby odmówić sobie tego widoku: reakcji Hardena na swój... widok.
- Ranisz mnie. Myślałam, że jednak ucieszysz się z tego, że spotykasz się akurat ze mną, a nie jakimś oprychem wielkości gigantycznej szafy - bo takowi również tu pracowali, ale raczej jako ochroniarze. Kto wie, być może ktoś taki znacznie bardziej pasowałby na managera klubu cieszącego się kiepską renomą, niż krucha kobieta, ale tak się składało, że akurat to ona miała w głowie kalkulator i doskonale sprawdzała się w swojej roli. - Rzeczywiście. Minęło trochę czasu od naszego ostatniego spotkania. Mimo wszystko liczyłam na to, że wpadniemy na siebie w nieco innych okolicznościach.
Zajęła miejsce po drugiej stronie stolika. Skinęła na kelnerkę, która doskonale wiedziała już, co jej przynieść (spoiler, będzie to kieliszek czerwonego wina; półwytrawnego).
- Zdaje się, że mamy do omówienia kilka spraw. Zacznijmy.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Ujrzenie uśmiechniętej twarzy przyjaciółki po tak długim czasie było nienaturalne, bo i nienaturalnie prezentował się uśmiech, którym go powitała. Oczywiście Makayla dawno straciła miano bliskiej osoby Hardena, jednocześnie nie jawiąc się w jego oczach jako wróg. W trakcie pierwszych miesięcy po ucieczce rzeczywiście wieszał na niej psy, przeklinając to, że obdarzył ją zaufaniem, na które nie zasłużyła, jednak wraz z upływem czasu zmienił nastawienie, a kobieta stała się dla niego o b o j ę t n a. Wyżywanie się na niej, pod jej nieobecność, nie zmieniało niczego, a jedynie wprowadzało go w gorszy nastrój. Tak czy inaczej, musiał radzić sobie w pojedynkę i pożegnać marzenia o prowadzeniu interesu z n a j l e p s z ą przyjaciółką. Tak, patrząc wstecz tego żałował najbardziej – że plany, które snuli popijając piwo na ganku domu jego rodziców, wzięły w łeb. Nie miał innego wyjścia, jak pogrzebać je i samodzielnie zająć się Rudd’s, które przecież obciążyło go wieloma kredytami. Poddanie się jednoznacznie wiązałoby się z bankructwem, a takich przyjemności nie chciał w życiu doświadczać.
Zmiany były nieodłączną częścią życia. I choć mogło się wydawać, że nikt nie ma wpływu na to, co zaserwuje mu nowe rozdanie, każdy miał wpływ na to, jak z owych kart skorzysta. Maya miała wybór – mogła powiedzieć mu o problemach, ale zamiast tego zdecydowała się uciec, nie zostawiając po sobie żadnego śladu, żadnego wytłumaczenia. A przecież Harden był w podobnej sytuacji! Gdyby tylko się otworzyła, potrafiłby jej pomóc, bowiem jego matka od wielu lat zmagała się ze stwardnieniem rozsianym, które z miesiąca na miesiąc odbierało jej coraz więcej siły, a przede wszystkim możliwość godnego życia, pozbawiając ją motoryki. Doskonale więc wiedział, jak to jest, mieć chorego rodzica oraz czuć się w obowiązku do niesienia mu pomocy. Makayla zdecydowała jednak wybrać rozwiązanie najgorsze, tym samym pokazując, jaką naprawdę była osobą.
Może rzeczywiście czułby się lepiej, wiedząc, że właśnie ona będzie jego dzisiejszą rozmówczynią. Przynajmniej nie wyglądałby, jak zaskoczony półgłówek. Na szczęście ocknął się dość szybko – doświadczenie w biznesie przynosiło efekty oraz pozwalało wypracować nawyki.
— A mawiają, że rozmiar nie ma znaczenia — westchnął. Podarował sobie rozwodzenie się na tent temat z prostego powodu, to kogo wolałby zobaczyć, nie miało znaczenia. Na spotkaniu stawiła się ona, koniec.
Skłamałby, mówiąc, że nie ciekawiło go, jak znalazła się w Shadow. Co spowodowało, że taka kobieta, wplątała się w firmę słynącą z nieczystych zagrań. Darował sobie jednak jakiekolwiek pytania, bo nie przyszli tutaj na sympatyczną pogawędkę.
— Wasi chłopcy zakłócają spokój w Rudd’s, chciałbym, żeby to się zmieniło — oznajmił. Gdy kelnerka podała napoje, nie sięgnął po swoją kawę. — Przynajmniej tyle jesteś mi winna — dodał.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Wszystko wskazuje więc na to, że jej decyzja okazała się dla niego wręcz zbawienna! Hej! Może wobec tego Harden powinien jej jeszcze podziękować? W końcu, gdyby nie ona, mężczyzna nie byłby teraz w tym miejscu, w którym był. Nie zostałby jedynym właścicielem pubu, nie dałby się poznać jako całkiem niezły przedsiębiorca, co Wyatt szalenie ceniła... Same plusy!
Cieszyło ją również to, że udało mu się przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. Zdawała sobie sprawę z tego, że koniec ich przyjaźni nastąpił z jej winy i być może na początku naprawdę tego żałowała. Jakby na to nie patrzeć, wspomnienia z tych wszystkich posiadówek na werandzie jego rodzinnego domu oraz to, jak ciepło zawsze ją tam przyjmowano, zawsze będzie tkwiło gdzieś z tyłu jej głowy, ale od tego czasu upłynęło już sporo wody w lokalnych rzekach. Tamtego dnia... Nie widziała innego wyjścia. Musiała zrobić to, co zrobiła. Poniekąd żałowała tego, że tak mocno ucierpiały na tym ich relacje, ale gdyby raz jeszcze miała dokonywać takiego wyboru, zrobiłaby dokładnie to samo. Znów sprzedałaby duszę diabłu. Prawdziwemu diabłu.
- Coś takiego mógł powiedzieć tylko mężczyzna.
Na jej twarzy wypełzł nieco sztuczny i fałszywy uśmiech. Zdaje się, że miała teraz na myśli coś zupełnie innego, niż on, więc tym bardziej nie powinni ciągnąć dalej tego tematu. Tak będzie lepiej dla obojga. Zresztą, Harden przyszedł tu w konkretnym celu, więc Makayla nie miała sumienia (tak, to akurat prawda, dosłownie), by zatrzymywać go tu dłużej, niż to było konieczne.
- Spokojnie. Nie prosiłam nikogo, żeby dodał cyjanku do twojej kawy. Jeśli chcesz, mogę nawet wypić niewielki łyk - w odróżnieniu do niego, ona niemal od razu sięgnęła po swoje wino. - Co to znaczy "wasi"? Przychodzą do ciebie i pokazują legitymacje pracowników Shadow? - dopiero teraz upiła łyk swojego trunku. - Mogę ci zagwarantować, że nie prowadzimy żadnej szeroko zakrojonej akcji mającej na celu obniżenie prestiżu Rudd's. Ani Nathaniel, ani ja, nikogo do was nie wysyłamy. Nawet jeśli ktoś od "nas" do ciebie zagląda i zakłóca tam spokój, w co nie chce mi się wierzyć, to robi to prywatnie. Może ktoś po prostu się upił? Ale sam rozumiesz, nie mam takich... uprawnień - to chyba odpowiednie słowo - żeby urzędowo zabronić komukolwiek wstępu do twojego pubu. Podobnie jak nie mogę zabronić nikomu wstępu do Shadow.
Na szczęście nie musiała działać zgodnie z prawem. Ot, wystarczyło tylko powiedzieć ochronie, że pan X nie jest tu mile widziany. Coś takiego mógłby wprowadzić również Harden. Różnica polegała jednak na tym, że Shadow poradzi sobie bez klientów Rudd's. Za to Rudd's... Niech Caulfield przekalkuluje sobie lepiej, co bardziej mu się opłaca.
- Masz rację. Jestem ci coś winna, więc przyjrzę się temu, ale na twoim miejscu nie zrzucałabym całej winy na nas.
Ot, konkurencja. Na nią chyba nic się nie poradzi.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Owa zbawienna decyzja przez długie miesiące spędzała mu sen z powiek, sprawiła, że nie mógł starać się o przyznanie kredytu na zakup własnego mieszkania tudzież domu oraz zmusiła go do powiększenia załogi, gdy jeszcze nie miał na to wystarczających środków. To, że poradził sobie ze zniknięciem partnerki nie oznaczało, że praca, którą włożył w Rudd’s była łatwa, bezproblemowa i przynosiła wyłącznie radość. Przeciwnie, była wymagająca, a wszystkie obowiązki, które mieli dzielić między sobą, musiał ogarniać samodzielnie. W pewnym stopniu ukształtowało mu to charakter, ale prędzej piekło zamarznie niż on przyzna, że zniknięcie Makayli miało w tym udział.
Harden był pamiętliwy, ale potrafił wybaczać. Tę sytuację również puściłby w niepamięć, gdyby tylko kobieta wykazała się chęcią naprawienia relacji, którą zniszczyła. Tak się nie stało, dlatego zawracanie sobie głowy jej osobą przestało mieć dla niego sens.
— Kobieta. To zdecydowanie była kobieta. Powiecie wszystko, by osiągnąć cel, nawet jeśli to kłamstwo — dorzucił, nie mogąc pozostawić tematu zamkniętego przez krótki komentarz z jej strony.
Prychnął. — Jeśli zamierzasz robić ze mnie idiotę ta rozmowa rzeczywiście nie ma sensu — odparł, jednak nie w odpowiedzi na zachętę do spróbowania podanej kawy, ale jako wtrącenie nawiązujące do „wylegitymowania się” podejrzewanych przez niego typów. Część chłopaków publicznie (oczywiście pod wpływem alkoholu) chełpiła się pracą dla Nathaniela, inni zachowywali więcej rozsądku, tak czy inaczej, nie pozostawali anonimowi.
— Nie twierdzę, że robią to na waszą prośbę — powiedział. Ugryzł się w język zanim dodał, że również tego nie wyklucza. Wprawdzie nie był zwolennikiem teorii spiskowych, ale obecnie nie znał ani Nathaniela ani Makayli, przez co nie potrafił przewidzieć ich pomysłu na marketing. — Jak również nie zamierzam zabraniać im przebywać w Rudd’s. Nie chcę tylko, żeby robili bałagan. Bywają cholernie upierdliwi i napastliwi w stosunku do innych klientów, a ja mam serdecznie dość przeganiania ich — wyjaśnił. Może w młodości zdarzało mu się wdawać w głupie bójki pod szkołą, ale szybko z tego wyrósł; twarz boląca od siniaków to nic przyjemnego. Dlatego przemocowe rozwiązania uważał za zwyczajnie niemodne.
Maya nie musiała bać się o kalkulacje. Shadow oraz Rudd’s to lokale o znacząco różniącym się od siebie targecie. Na nieszczęście dla Caulfilda mieszczące się w podobnej okolicy, przez co wchodzące sobie w drogę.
— Będę wdzięczny — oznajmił, lekko skinąwszy głową. — Uważam, że najlepiej będzie załatwić to za zamkniętymi drzwiami, ale jeśli nie przestaną, zacznę wzywać policje i nie będzie mnie obchodziło, czy to twoi ludzie, czy przypadkowi goście z ulicy — dodał, bo cierpliwość miała swoje granice, a jego zostały poważnie naruszone. Oczywiście wiedział, że nie miał zbyt wielkich szans w starciu z właścicielami Shadow, co nie oznaczało, że zamierzał biernie przyglądać się temu, co dzieje się z jego lokalem.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Piekło nigdy nie zamarznie. Zarówno to metaforyczne, bo zdaje się, że Makayla dołożyła sporo opału pod kocioł, w którym właśnie płonęła, jak to ziemskie, związane z upalnym latem, jakie z każdym dniem coraz bardziej panoszyło się w Lorne Bay. Nic więc dziwnego, że emocje między tą dwójką raczej nie zmierzały chociażby do niewielkiego ochłodzenia. A może inaczej? Może już teraz były wystarczająco chłodne i powinny nieco się ocieplić? Tylko jak? Po co? Potrzebowali więcej ciepła pod tym australijskim słońcem?
- Co ja mogę poradzić na to, że lubimy mieć ostatnie zdanie? - delikatnie wzruszyła ramionami. - Akurat z tobą nigdy bym tego nie próbowała. Może i mamy jakieś drobne... - szukała właściwego słowa, ale żadne z nich nie oddawało ich obecnej sytuacji - zatargi, ale nigdy nie próbowałabym zrobić z ciebie idioty. To jest nawet poniżej tego, co, prawdopodobnie, określiłbyś jako mój poziom.
Mogli się spierać, owszem, mogły pojawiać się między nimi nieporozumienia (ha, to chyba mało powiedziane!), ale nawet po tym wszystkim, co między nimi zaszło, Harden powinien wiedzieć, że nie posunęłaby się do tak niskich zachowań. Owszem, zawodowo (i prawdopodobnie również prywatnie) stali po dwóch różnych stronach barykady, ale wciąż jednak był jej przyjacielem z dawnych lat. Przynajmniej teraz, dopóki nie musiała wybierać. Gdyby przyszło jej opowiedzieć się za jedną ze stron...
- Załatwię to - przytaknęła wyraźnie na znak, że faktycznie zajmie się tym tematem. - Ani ja, ani ty, nie chcemy mieszać w to policji. Wiesz, nigdy nie wiadomo, co nasi goście zaczną wnosić do środka. Gdyby tak komuś z nas przytrafił się nalot policyjny, straci na tym cała dzielnica. Bo jakby... Wtedy policja będzie musiała zajrzeć do każdego lokalu w tym mieście, bo komuś może wymsknąć się coś o tym, że kupił towar o konkurencji.
Nie. To nie był szantaż. To było tylko jasne przedstawienie zasad, według których ona zagra, gdy w Shadow pojawi się policja lub gdy funkcjonariusze zaczną węszyć wokół klubu, którym zarządzała. Nikt tego nie chciał, prawda?
- Haren. Harden. Wiesz... - na moment zawiesiła głos. - Trzymałam kciuki za to, żeby jednak wypaliło ci to wszystko z Rudd's.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Mimo to nie sięgnął po kawę. Nie chciał wziąć od niej niczego, poza tym po co przyszedł. Urażona duma nie pozwalała mu udawać skłonnego do przyjacielskiej pogawędki, mimo że podświadomie ciekawość zżerała go od środka. Niezainteresowany filiżanką, rozejrzał się po pustym lokalu – po drugiej stronie pomieszczenia widać było jedynie kelnerkę, która jednak nie miała możliwości podsłuchania ich rozmowy.
— Nie mam pojęcia, co obecnie jest twoim poziomem. Może kiedyś orientowałem się lepiej, ale teraz nie wiem o tobie nic — stwierdził, puszczając mimo uszu napomknięcie o łączących ich zatargach. Jego zdaniem nie było to określenie choćby bliskie właściwemu. Ostatecznie przecież nie pokłócili się, nie wykrzyczeli sobie wrogości w twarz, a jedynie z biegiem czasu zapomnieli o swoim istnieniu. Można więc było mówić o jątrzącej się urazie lub niewyjaśnionych kwestiach, ale nie o istniejącym sporze. Nawet teraz chciał takiego uniknąć, ale nie z powodów osobistych, a biznesowych. Po co miał pogarszać i tak nie najlepsze relacje łączące go z Shadow?
Tak, to był szantaż. Harden nie zdziwił się, słysząc te słowa. Prawdę mówiąc, tego właśnie spodziewał się po osobach pracujących w tym klubie – nieczystych zagrań sprawiających przyjemność tym, którzy z nich korzystają. Wprawdzie miało to zacznie bardziej nieprzyjemny wydźwięk, bo wypłynęło z ust osoby, która niegdyś była dla niego ważna, ale podejrzewał, że Maya była tego świadoma.
— Nie wiedziałem, że ta dzielnica może stracić jeszcze więcej — odparł jedynie, nie nawiązując do s u g e s t i i, które padły z ust kobiety. Zależało mu tylko na tym, by wyplenić z Rudd’s tych, którzy nie potrafią się zachować. W nosie miał to, jak bawią się jej goście oraz jej pracownicy pod jej nosem. Wstał i szybkim ruchem poprawił narzuconą na białą bluzkę koszulę. — Maya, dziękuję za poświęcony czas — rzucił, nie próbując udawać, że zapomniał, jakie nosiła imię. Za to ona i odegrane przedstawienie uświadomiły mu, że nie powinien żałować jej ucieczki. Najwyraźniej nie było w niej już niczego, za czym mógłby tęsknić. Świadomość tego ewidentnie poprawiła mu nastrój. Czułby się znacznie gorzej, gdyby okazała się tą samą kobietą, tą samą przyjaciółką, którą stracił. Ale w takim wypadku…
— Liczę na owocną współpracę w tym zakresie — dodał. — Miłego dnia — rzucił na odchodne i odszedł od stolika, ani razu nie oglądając się przez ramię.

Makayla Wyatt
Koniec.
ODPOWIEDZ