Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
007.

— Zadzwoń proszę do Carla Hoopera i poinformuj, że otrzymaliśmy wyniki badań — bez uśmiechu, za to ze współczuciem ukrywanym pod pełnym profesjonalizmu tonem, zwrócił się do kobiety pełniącej niewdzięczną funkcję recepcjonistki medycznej w przychodni. Mocując się z własnymi myślami, zastukał otwartą dłonią o blat; dwukrotnie. — Zasugeruj, żeby przyszedł z żoną — poprosił, nie bez wątpliwości. Być może nie powinien w taki sposób sugerować, że nie ma dobrych wiadomości, ale z drugiej strony wiele razy był świadkiem tego, że obecność bliskiej osoby podczas przekazywania złych informacji, miała niezwykle kojący wpływ na pacjentów, których diagnoza wydawała się w y r o k i e m skazującym. Wprawdzie Dion nie był onkologiem, ale potrafił interpretować wyniki badań. Jako lekarz rodzinny był pierwszą osobą, do której pacjenci zgłaszali się z niepokojącymi objawami – z tego względu był także pierwszą osobą, która odkrywała nieprzyjemną prawdę, a następnie kierowała do konkretnych specjalistów, w ramach dokładniejszych konsultacji.
— Przy okazji, doktorze Winslow, może pan to przekazać Giselle? Mam na myśli doktor Farber — kobieta siedząca za biurkiem – której imienia Dion nie potrafił sobie przypomnieć, mimo że pracowała w przychodni od kilku miesięcy, może nawet od roku – wyciągnęła w jego kierunku schludnie uporządkowany plik dokumentów. Spojrzał na nie dość niechętnie, ale jego zawahanie zdradziło dopiero kilkusekundowe ociąganie. Zreflektował się i przejął dokumenty, uśmiechając się z nienaturalną sympatią. — Oczywiście — zgodził się i nie mówiąc niczego więcej, skierował się w głąb korytarza.
Do niedawna przychodnia była miejscem, w którym czuł się swobodnie. Zajmując się pracą, zapominał o codziennych problemach, skupiając się na wypełnianiu obowiązków. W wolnych chwilach zaglądał do gabinetu przyjaciółki, by wspólnie z nią wypić kawę i porozmawiać o minionym dniu lub przyjętych pacjentach. Teraz? Teraz miał wrażenie, że wszyscy współpracownicy szepczą za jego plecami, mimo że – jak przypuszczał – nie mieli pojęcia o ciąży; nawet recepcjonistka zadawała się patrzeć na niego oceniająco. Natomiast bardzo widoczne stało się to, że zaczęli się unikać. Niczyjej uwadze nie umknęło, że nie spędzali razem przerw, a w swoim towarzystwie zachowywali wobec siebie profesjonalny dystans. Jednakże słowo się rzekło, a Dion nie zamierzał robić hecy w związku z przekazaniem kilku świstków.
Zapukał do drzwi z nazwiskiem przyjaciółki, a następnie nacisnął klamkę i wszedł do środka. — To z recepcji — oznajmił, kładąc teczkę na biurku. Zamierzał wyjść, nie chcąc prowokować niepotrzebnych kłótni, ale wówczas jego uwagę przykuła niezdrowo blada skóra kobiety. Przyjrzał jej się uważniej. Wyminął biurko i podszedł do krzesła, na którym siedziała. — Dobrze się czujesz? — spytał, odruchowo przykładając dłoń do jej czoła, jakby chciał sprawdzić, czy nie ma temperatury.


Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
009.

can i go where you go?
{outfit}
Guzik w spodniach nie dopinał się, a ciążowy brzuszek coraz wyraźniej rysował swój kształt pod jej bluzką. Oznaki ciąży coraz trudniejsze były więc do ukrycia, a Giselle, która nie chciała mówić o swojej przypadłości, coraz częściej dostrzegała u ludzi pytające spojrzenia. Zaraz pod nimi odkrywała też te, które próbowały ją ocenić – była przecież niezamężna, a na domiar złego w jej życiu nie było nikogo, kogo mogłaby określić mianem stałego partnera. Wpadka była wręcz oczywista, a to sprawiało, że Farber miała jeszcze mniejszą ochotę się z niej tłumaczyć – zresztą, przed kim niby miała to robić? Znajomi z pracy (poza Dionem, oczywiście) nie grali w jej życiu tak poważnych ról, aby czuła się zobowiązana do tego, aby dokładać im nowych podstaw do plotek. Najbliższe przyjaciółki nie zadawały niewygodnych pytań, a ta jedna, której zaufać mogła ze wszystkim, już dawno została powierniczką tego sekretu.
W ostatnich dniach nie czuła się najlepiej, co – ciężko stwierdzić - mogło być skutkiem ciąży, napiętej atmosfery pomiędzy nią a Winslowem, albo generalnego poczucia bycia porażką na niemal każdej płaszczyźnie życia. Nie były to jednak objawy, które doskwierałyby jej na tyle, aby poważniej zaczęła martwić się własnym – a co za tym idzie – również i tego malca zdrowiem. Nie bagatelizowała niczego, ale nie wyolbrzymiała też, nie chcąc stać się jedną z tych kobiet, które ciążę uznawały za chorobę. Dopóki była w stanie, zamierzała radzić sobie ze wszystkim i wywiązywać się też z własnych obowiązków, bo dzięki nim nie musiała aż tak bardzo skupiać się na kwestiach, które jej doskwierały. Jedynym, co skutecznie sprawiało, że nawet w pracy nie czuła się tak w stu procentach dobrze, było to, że bezustannie wpadała tu na Diona. Ilekroć go widziała, przypominała sobie o tym, jak skomplikowane były sprawy między nimi, i jak skomplikowane miały być teraz ich życia. O to nadal nie potrafiła przestać się obwiniać.
Dzisiaj jednak wyglądało to inaczej – intensywniej. Początkowo starała się ignorować to, że robiło jej się duszno, ale w którymś momencie zrobiło jej się na tyle niedobrze, iż poprosiła recepcjonistkę o przerwę w przyjmowaniu pacjentów. Na nich i tak nie byłaby w stanie skupić się dostatecznie; zresztą, nie była pewna, czy na dziś nie powinna po prostu zrezygnować z pracy. Zanim jednak zdołała porządnie się nad tym zastanowić, w jej gabinecie ni z tego ni z owego znalazł się Winslow, a ona nie miała nawet siły mu odpowiedzieć. Dopiero po chwili pokręciła głową. - Duszno tutaj - rzuciła słabo, tym razem nie reagując nawet na jego dotyk w typowy dla siebie sposób. W innych okolicznościach zadrżałaby pewnie, a jednak teraz zignorowała jego bliskość zupełnie. Miała wrażenie, że i bez tego świat wirował jej przed oczami. - Otworzysz okno? - poprosiła. Choć w pomieszczeniu wcale nie było gorąco, ona czuła się tak, jakby zaraz miała się ugotować. Zdecydowanie działo się z nią coś niedobrego.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Zauważanie, że ciało kobiety zaczęło się zmieniać, nie wymagało ogromnej wnikliwości. Wystarczyła odrobina spostrzegawczości oraz podstawowa wiedza z zakresu medycyny, by odkryć tajemnicę, której – w pewnym sensie – oboje strzegli. Na ich niekorzyść działało to, że pracowali w placówce służby zdrowia, gdzie większość zatrudnionych osób miała wyostrzone zmysły i charakteryzowała się naprawdę niezłą umiejętnością dedukcji w kwestiach diagnostycznych. Dodatkowo, o czym nie można było zapominać, pracownicy przychodni k o c h a l i plotkować. Dotyczyło to głównie personelu niższego szczeblem, czyli rozgadanych pielęgniarek, które pijąc kawę, omawiały prywatne życie lekarzy. Dion nie byłby zaskoczony, gdyby za ich plecami informacja o tym, że Giselle spodziewa się dziecka, rozprzestrzeniała się w tempie, jakiego żadne z nich nawet nie podejrzewało. Pozostawała jedynie kwestia ojcostwa, ale rozwiązania tej tajemnicy nie poznał nawet on – główny zainteresowany.
Zafrapowany złym stanem przyjaciółki, nie pomyślał o tym, że ten drobny gest naruszył cielesną barierę, jaka wytworzyła się między nimi w ciągu ostatnich miesięcy. Co więcej, pierwszy raz od dawna zapomniał o wszelkich nieporozumieniach, niezrozumiałą wrogość zastępując troską. To było bezwarunkowe, nie panował nad tym. Bez względu na to, jak źle układało się między nimi, nie mógłby pozostawić jej bez pomocy. Przecież to wciąż była ona – jego Elle.
Nie spuszczając z niej czujnego wzroku, kiwnął głową. Podszedł do okna, by je uchylić, bo chociaż temperatura w pomieszczeniu wydawała się optymalna, powiew świeżego powietrza mógł podziałać kojąco. Zdjął z parapetu kilka zabawek (w tym pluszowego słonia, którym kiedyś uwielbiał bawić się Paddy, lecz ostatecznie trafił do kartonu z rzeczami „do oddania”) i otworzył okno. Wówczas rozległ się dźwięk pukania. Spojrzał na Giselle, której nieobecny wyraz twarzy utwierdził go w przekonaniu, że dzieje się coś niedobrego i sam otworzył drzwi.
— Cokolwiek się dzieje, musi poczekać. Jeśli to pacjenci, skieruj ich do kogoś innego, w nagłych przypadkach od razu do szpitala w Cairns. Doktor Farber i ja kończymy dyżur — oznajmił, nie zamierzając słuchać sprzeciwów, po czym w dość niegrzeczny sposób zamknął pielęgniarce drzwi przed czubkiem nosa. Natychmiast przeniósł uwagę na przyjaciółkę. Zdenerwowanie zaczęło malować się również na jego twarzy. Mimo że czuwał przy kobiecie będącej w ciąży, matka Patricka przez całe dziewięć miesięcy nie przejawiała oznak wyraźnego osłabienia czy choroby. Teraz martwił się nie tylko o przyjaciółkę, ale również o dziecko. Nawet jeśli nie było jego, było ważne dla niej.
— To może być infekcja. Powinien obejrzeć cię ginekolog — stwierdził, pochylając się nad nią. Kucnął przed nią, dłonie układając na jej udach. Od razu poczuł, że targają nią dreszcze. — Zabiorę cię do szpitala. To może być zwykłe przeziębienie i osłabienie spowodowane ciążą, ale równie dobrze, coś złego może dziać się z dzieckiem — stwierdził. I mimo przekonania słyszalnego w głosie, chciał usłyszeć, że Giselle się zgadza. Zbyt często robił coś przeciwko niej. Nie chciał po raz kolejny stawać z nią w szranki.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Frustrowało ją to – frustrował ją fakt, że jedna błędna decyzja miała sprawić, iż w oczach innych prezentować będzie się zupełnie inaczej. Była przecież lekarzem – poważną, szanowaną osobą, z której zdaniem liczyli się nie tylko pacjenci, ale też i tutejszy personel. Jej życie osobiste nie powinno mieć na to wpływu, a jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że odkąd jej brzuch lekko zaczął się zaokrąglać, a podejrzliwe spojrzenia coraz częściej padały w jej kierunku, traktowano ją coraz mniej poważnie. Nie miała przecież na palcu obrączki i nie obwieściła wszystkim dookoła, że po długich miesiącach starań, w końcu nosi pod sercem upragnioną pociechę. Nie dało się również nie zauważyć tego, iż początkowo wcale nie była z takiego obrotu spraw zadowolona, a jeśli tylko ktoś był bardziej spostrzegawczy, z całą pewnością powiązał jej rozkojarzenie sprzed kilku tygodni z tym, jak niespodziewanie potoczyło się jej życie. Niewykluczone zatem, że i ochłodzenie relacji z Winslowem mogło ściągnąć na siebie uwagę, ale tym nie miała już siły się przejmować. Na skutek jednej (no, w zasadzie to dwóch) nocy jej życie zamieniło się w chaos, nad którym sama nie potrafiła zapanować. Miała na głowie tak wiele problemów, iż kolejnych zdecydowanie nie potrzebowała, a jednak nie umiała przestać się przejmować. Może dlatego czuła się teraz gorzej? Może tak bardzo zafiksowała się na tym, w jakie tarapaty wpadła, iż nie dbała o siebie dostatecznie dobrze? Może nie dbała też dostatecznie o tego malca, który zadomowił się w jej brzuchu? Jeśli tak, czy to oznaczało, że zupełnie nie nadawała się na matkę?
Zapomniała już jak to jest. Zapomniała, jak to jest czuć jego troskę. Na moment przymknęła powieki, skupiając się wyłącznie na fakcie, że był obok, ale wtedy poczuła, że zaczynało kręcić jej się w głowie. Kolejne objawy pojawiały się w zadziwiająco szybkim tempie, dlatego nie – zdecydowanie nie była w stanie wstać z miejsca o własnych siłach i zainteresować się tym, kto znajdował się za drzwiami. Mogła wyłącznie dziękować Dionowi za to, że znalazł się tu w odpowiednim momencie, gotów o nią zadbać. Żałowała jednocześnie, że nie mógł robić tego bezustannie. Gdy znalazł się przed nią, Giselle ulokowała dłoń na jego przedramieniu i zacisnęła na nim palce – lekko, najwyraźniej i na to brakowało jej dzisiaj sił. - W torebce jest mój telefon. Doktor Kellerman, zadzwoń do niego - poprosiła, łapiąc głębszy wdech. Coraz trudniej było jej złapać powietrze, a sama nie była już pewna, czy był to skutek złego samopoczucia, czy może raczej paniki, która powoli ją ogarniała. Warto jednak nadmienić, że to nie o siebie się obawiała – najbardziej bała się tego, co stać mogło się jej dziecku. - Boję się, Dion. Nigdy się tak nie czułam - wyznała, w końcu rozchylając powieki. Spojrzeniem odnalazła jego oczy, właśnie w nich starając się znaleźć pocieszenie. Potrzebowała usłyszeć teraz, że wszystko będzie dobrze – że niezależnie od tego, co działo się w chwili obecnej, jakoś dadzą sobie z tym radę; że zrobią to pomimo tego, że do tej pory udowadniali coś przeciwnego.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Nie poprawiało mu nastroju to, że znajdował się w k o r z y s t n i e j s z y m położeniu. Zawdzięczał to temu, że był mężczyzną. Żadne zmiany (może poza wyrazem twarzy oraz ogólnym rozdrażnieniem) nie zdradzały tego, że – być może – zostanie ojcem dziecka najlepszej przyjaciółki. W przeciwieństwie do Giselle, która choć bardzo starała się zamaskować rosnący brzuszek, nie mogła wygrać z naturą, mógł udawać, że wszelkie podejrzenia są jedynie wyssanym z palca kłamstwem. Ułatwiało mu to również utrzymanie związku z Dee. I chociaż między nimi nie układało się najlepiej, gdyż Dion bezustannie błądził myślami wokół innej kobiety, to wciąż mógł utrzymywać, że nie dzieje się nic niepokojącego, a jego nieobecność wynika z problemów zawodowych oraz natłoku obowiązków. Było to oczywiście moralnie wątpliwe, ale nie zamierzał sprawiać przykrości kobiecie, którą obiecał wspierać, nie będąc pewnym, czy dziecko jest jego. Natomiast w tym momencie, mając przed sobą rozdygotaną, wycieńczoną przyjaciółkę, zdawał się zrozumieć, że bez względu na ojcostwo, zależało mu na dziecku, które nosiła. Mimo niepewności poniekąd czuł się jego ojcem. Czuł się za nie odpowiedzialnym.
Sięgnął po torebkę, by odnaleźć w niej telefon. Odblokował go bez trudu – bo przecież znał hasło – i wybrał wskazany numer. Rozmowa z lekarzem przebiegła nerwowo. Prawdopodobnie wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby Dion chociaż raz towarzyszył Giselle podczas wizyty kontrolnej; ta jednak ewidentnie nie chciała jego obecności, więc nie nalegał. — To konował! Skąd go wzięłaś? — pytał, po zakończeniu połączenia, wyraźnie rozjuszony tym, co usłyszał od domniemanego specjalisty. — Stwierdził, że to nic wielkiego, że takie osłabienia się zdarzają — wyjaśnił, jednocześnie przeszukując kieszenie, by sprawdzić, czy miał przy sobie klucze do samochodu, czy będzie musiał wrócić do swojego gabinetu. Na szczęście poczuł je na dnie głębokiej kieszeni białego kitla.
— Zabieram cię do szpitala — oznajmił. Nie zamierzał stać bezczynnie i przyglądać się temu, jak z minuty na minutę słabła, osuwając się na niewygodnym fotelu. Obawiał się, że jeśli nie zareaguje, sytuacja skończy się źle. Jego niepokój był tym większy, że podczas ciąży z Paddy’m, nie był światkiem takiego „normalnego” osłabienia.
Nie zwlekając, zarzucił sobie torebkę przyjaciółki na ramię, przewidując, że chciałaby mieć przy sobie swoje rzeczy, po czym nachylił się nad nią i nie pytając o zgodę, wziął ją na ręce – tak samo, jak zrobił to, wynosząc ją spod prysznica, by zanieść do sypialni. — Wszystko będzie dobrze — zapewnił ją, mimo że umysł podsuwał mu wiele nieprzyjemnych myśli oraz złych scenariuszy. Objął ją mocno i zachęcił, by zarzuciła mu ramiona na szyję, co pozwoliło mu sprawnie otworzyć drzwi gabinetu. Dopiero wychodząc na korytarz, zorientował się, że tą niecodzienną sceną zwrócił na nich uwagę wszystkich – zarówno pacjentów, jak i personelu. Starając się nie robić większego zamieszania, niż było to koniecznie, wyszedł z budynku i po krótkim – aczkolwiek dość sprawnym, bo przecież wiele razy zanosił do samochodu syna – mocowaniu się z drzwiami, ulokował Giselle na miejscu pasażera i przypiął ją pasami. Prawdopodobnie na tylnej kanapie byłoby jej wygodniej, ale wolał mieć ją w zasięgu wzroku. Okrywszy ją własną marynarką, którą znalazł z tyłu, zajął miejsce kierowcy i uruchomił silnik. Droga dłużyła mu się okrutnie.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Przez cały ten czas upierała się, że da sobie radę sama. Upierała się, że poradzi sobie w pojedynkę i robić będzie to tak długo, jak wyniki badań jednoznacznie nie określą tego, który z mężczyzn miał być ojcem tego szkraba. W głębi duszy wiedziała, że jeśli okaże się nim Winslow, zaakceptowanie tego przyjdzie jej ze znacznie większym trudem, niż byłoby to w przypadku mężczyzny, który pozostawał jej niemal całkowicie obcy. Wiedziała, że przyjęcie do wiadomości tego, iż jej przyjaciel miał towarzyszyć jej w przeprawie przez rodzicielstwo, będzie dla niej wyjątkowo bolesne, ponieważ miało być to jednoznaczne ze zniszczeniem relacji, którą przez długie lata pielęgnowali. Dodatkowo ironiczne zdawało się być to, że kiedyś chciała przecież zostać matką jego dzieci. Odkąd zrozumiała, że darzyła go uczuciami głębszymi niż koleżeństwo, zastanawiała się nad tym, jak wyglądałoby to, gdyby Dion odwzajemnił jej uczucia. Czy mieliby szansę na szczęśliwe zakończenie? Czy doczekaliby się dzieci, których oboje by pragnęli? Gdyby tak było, Giselle nie posiadałaby się ze szczęścia, a jednak w rzeczywistości to wszystko wyglądało inaczej. Oni wcale nie zaplanowali sobie powiększenia nieistniejącej rodziny, przez co ich przyjaźń powoli się rozpadała. Co więcej, jeśli to rzeczywiście on był ojcem jej dziecka, Farber nie do końca umyślnie pozbawiała go możliwości uczestnictwa w pewnych aspektach, do których powinien być dopuszczony. Miał przecież prawo chodzić z nią na te badania, ale ona wolała udawać, że dopóki nie było pewności, który z panów był za wszystko odpowiedzialny, to nie miało większego znaczenia.
Spostrzeżenia bruneta zaskoczyły ją, dlatego dość gwałtownie podniosła na niego spojrzenie. To było błędem, ponieważ jeszcze bardziej zakręciło jej się w głowie. Zmuszona była przytknąć palce prawej dłoni do obu skroni, ale to ani trochę jej nie pomogło. Może rzeczywiście to nerwy brały nad nią teraz górę, a tak naprawdę nie działo się nic złego? Choć próbowała myśleć w ten sposób, w ogóle jej to nie pomagało. Przeciwnie do jego obecności, która teraz dawała jej poczucie złudnego bezpieczeństwa. Sprawiała również, że Giselle w końcu poczuła wyrzuty sumienia z powodu tego, jak traktowała go przez ostatnie tygodnie. Pozwoliła na to, żeby teraz sam się nią zajął – zresztą, i tak nie miała siły na jakikolwiek protest. Przylgnęła do niego tylko i wyszeptała krótkie przepraszam. Reszta drogi upłynęła jej już całkiem szybko.
W szpitalu jak zwykle panował chaos, ale Farber całkiem szybko znalazła się na odpowiednim oddziale. Wykonano jej szereg badań, podano odpowiednie leki, dzięki czemu po kilkudziesięciu minutach czuła się już znacznie lepiej. Była przykuta do szpitalnego łóżka, osłabiona, ale według zapewnień lekarzy – nie miała się czym przejmować. Dopiero myśl o tym sprawiła, że uspokoiła się całkowicie – ten malec, który wprowadził do jej życia tak wiele zamieszania, miał być cały i zdrowy. - Wiesz, że mogłeś wrócić do pracy? Jakoś bym tu sobie poradziła - odezwała się, kiedy drzwi rozchyliły się, a w pomieszczeniu pojawił się Winslow. Omiotła jego sylwetkę spojrzeniem, a kącik jej ust po raz pierwszy od dawna wykrzywił się w całkowicie szczerym uśmiechu. Tęskniła za nim – tęskniła za tym, jak mogła porozmawiać z nim o wszystkim, a także za tym, jak czasami po prostu bywał obok i milczał. Brakowało jej go w każdym aspekcie, a jednak przez długi czas nie umiała tego przyznać. Wolała upierać się i udawać, że to nie miało żadnego znaczenia – miało, podobnie zresztą jak fakt, że teraz, kiedy naprawdę kogoś potrzebowała, obok znajdował się właśnie on.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
On natomiast, bez względu na nieprzyjemności rządzące ich obecną relacją, wolałby, aby to jego p l e m n i k i okazały się zwinniejsze. Był przekonany, że kobiecie byłoby łatwiej wychowywać dziecko z osobą, którą znała, której ufała i na którą mogła liczyć. Bo chyba to się nie zmieniło? Gdyby wiedział, że życzyła sobie czegoś przeciwnego, pewnie mocno zwątpiłby w ich przyjaźń. Wprawdzie wciąż nie wiedział, kim był drugi p o d e j r z a n y, ale wnioskując po tym, że Giselle nie była w żadnym poważnym związku, był to mężczyzna zupełnie przypadkowy. Naprawdę wolała, aby to obcy gość okazał się ojcem dziecka, które nosiła pod sercem? Ustalenie ojcostwa było więc dla niego ważne – rozwikłanie zagadki wreszcie pozwoliłoby mu stworzyć plan na przyszłość i uporządkować sprawy bieżące. Myślał głównie o Dee; o tym, że będzie musiał ją zranić, że choć bardzo tego nie chciał, okaże się nie lepszym mężczyzną od wszystkich drani, na których trafiała wcześniej. Być może miał o sobie za dobre zdanie, tak naprawdę będąc idealnym przykładem osoby, z którą nie warto się wiązać. A może wyniki badań udowodnią, że nie on będzie mógł nazywać się ojcem dziecka. Tak czy inaczej, już na obecnym etapie miał pewność, że relacja z obecną dziewczyną zmieni się i nigdy nie będzie wyglądała tak samo, jak przed rewelacjami, które wzruszyły jego poukładanym życiem.
Po szpitalnym korytarzu snuł się, drażniąc tym samym innych, siedzących w miejscu pacjentów, którzy wodzili za nim wzrokiem, kiedy mijał ich po raz dziesiąty, a może dwudziesty. Będąc lekarzem, czuł się n i e n o r m a l n i e siedząc po stronie oczekujących na wieści, nie zaś doglądając chorych. Zamierzał jednak dać przyjaciółce przestrzeń, by zajmujący się nią specjaliści, mogli działać bez natrętnego „niby-ojca”, w dodatku lekarza, kręcącego się im pod nogami i zadającego mnóstwo pytań lub – co gorsza – kwestionującego ich metody. Odetchnął, dopiero gdy ich obawy okazały się nieuzasadnione, a jemu pozwolono wejść do pokoju, w którym leżała Elle. Dłonie miał wilgotne, ale przetarł je o materiał spodni, czując, że powoli się uspokaja.
— Wiem, że byś sobie poradziła — stwierdził, podchodząc bliżej łóżka, ale wciąż utrzymując dystans. — Za to nie wiem, czy ja poradziłbym sobie równie dobrze — wyjaśnił, dostrzegając zmianę w jej obliczu. Nie wiedział, czy było to spowodowane strachem, a raczej ulgą, która nadeszła po długich godzinach niepokoju, czy może innym rodzajem refleksji, ale podobało mu się to, co widział. — Nie skupiłbym się na niczym, gdybym się nie upewnił, że wszystko jest w porządku — dodał, siadając na krześle (takim, na które wystarczyło spojrzeć, by wiedzieć, że nie będzie wygodne). Rzeczywiście nie wyobrażał sobie wrócić do pracy, a nawet wsiąść za kierownicę, mając w głowie wątpliwości co do stanu jej zdrowia. Jej oraz dziecka.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Widział ich relację w ten sposób, ponieważ nie zdawał sobie sprawy z jednego, ale cholernie ważnego szczegółu. W przypadku ich relacji nigdy nie chodziło przecież wyłącznie o przyjaźń, przynajmniej nie pośród tych uczuć, którymi ona darzyła jego. Dion był dla niej kimś znacznie ważniejszym; kimś, w kim z jakiegoś powodu ulokowała uczucia, którymi wcale nie chciała go darzyć. Nie dlatego, że nie uważała go za dostatecznie wartościowego – wręcz przeciwnie, była zdania, że był najwspanialszym mężczyzną, na jakiego ktokolwiek mógłby trafić. Problem polegał jednak na tym, że był też jej najbliższym przyjacielem, a ona bardzo nie chciała, aby ich relacja legła w gruzach. Była jednocześnie pewna, że jeśli to właśnie on okaże się ojcem jej dziecka, ona sama będzie już przegrana. Nie będzie w stanie zapomnieć o tym, co do niego czuła, a obserwowanie go w roli ojca dodatkowo sprawi, że te uczucia wzbiorą na sile. Właśnie z tego powodu zachowywała się ostatnio jak skończona kretynka. Psuła to wszystko, ponieważ chciała dopatrzyć się w ich relacji czegoś, co pozwoliłoby jej na zduszenie własnych uczuć, póki te nie wymknęły się jeszcze spod kontroli. Nie brała jednak pod uwagę tego, że to mogło stać się już dawno, a ona tak naprawdę nigdy nie dostanie szansy, żeby te uczucia pokonać.
Nowa normalność chyba już nigdy nie miała stać się tym, czym była dotychczas. Wszystko przecież skomplikowało się – wymknęło się spod kontroli, a naprostowanie tego graniczyć miało z cudem. Giselle potrafiła wyobrazić sobie siebie w roli matki, ale kiedy myślała o tym, jak wyglądać będzie ich mała rodzina, coś ściskało ją w żołądku. Niby jak miało im się to udać?
Omiotła go spojrzeniem, niczego nie będąc w stanie poradzić na to, że do jej umysłu mimowolnie spłynęła myśl o tym, o kogo się martwił. Zaraz też uświadomiła sobie, że nie mogło chodzić mu wyłącznie o dziecko – przecież przyjaźnili się, zatem i ona była dla niego ważna. Bolało ją wyłącznie to, że nie była dla niego ważna w taki sposób, jakiego sama by oczekiwała. Właśnie przez to uśmiech na jej twarzy nie był tak szeroki, jak mógłby być, gdyby nie ich obecna sytuacja. - Chyba nie da się mnie tak szybko wykończyć. Ale ono najwyraźniej zdecydowało się zacząć badać moje granice - odparła, jedną z dłoni układając na swoim brzuchu. Był to chyba pierwszy raz, kiedy w rozmowie z nim odniosła się bezpośrednio do tego dziecka, które rozwijało się w jej brzuchu. Spuściła wzrok, dopiero po chwili powracając nim do twarzy Diona. - Dziękuję. Chyba jednak dawanie sobie rady w pojedynkę nie jest takie proste - przyznała, zaciskając usta w wąską linię. Czy w końcu przyznawała się do błędu? Owszem. Dziś zrozumiała chyba, że nie powinna pozwalać, aby to uczucia przysłoniły jej osąd. Potrzebowała czyjejś pomocy – potrzebowała jego obok, a on, jeśli to wszystko było prawdą, zasługiwał na to, aby brać udział we wszystkim, co związane z tym dzieckiem. Ona natomiast musiała najwyraźniej popełnić najpierw trochę błędów, aby w końcu dojść do tego wniosku.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Potrafił być rodzicem – w bardzo młodym wieku musiał nauczyć się tego, jak wziąć odpowiedzialność za drugiego, maleńkiego człowieka. Zrobił to sam. Oczywiście z ogromnym wsparciem ze strony rodziców (szczególnie nadopiekuńczej matki, która pierwszego wnuka traktowała z większą czułością niż własne dzieci) oraz siostry, która opiekowała się chrzestnym synem zawsze, gdy Dion był w potrzebie. Za to naprawdę niewiele wiedział o związkach i partnerstwie. Wydawało mu się, że uczucie, które niegdyś kierował do matki Patricka było miłością, ale gdy kobieta zniknęła, zmieniło się ono w niechęć. Wbił sobie do głowy, że kobiety nie są warte poświęcenia, jakiego wymaga wejście w stały związek. Dlatego przestał się angażować. Przestał również dostrzegać w kobietach cechy, których zazwyczaj szukają mężczyźni chcący założyć rodzinę – nie skupiał się na tym, czy dana kobieta emanuje ciepłem, za to interesował się tymi, które były łatwe. Z tego powodu Giselle stała się jego najlepszą przyjaciółką. Bo nie mógł sobie odmówić relacji z nią, a jednocześnie nie zauważał, że ma przed sobą wszystko, czego pragną inni. Być może nie chciał tego widzieć? Nie mógł przecież pozwolić, by chwilowy kaprys zniszczył ich przyjaźń! A mimo to dał się ponieść i wciąż nie mógł wyprzeć z głowy wspomnienia tamtej nocy, gdy granice przestały istnieć, a on mógł odnaleźć w niej to, co zawsze próbował ignorować. Teraz towarzyszyło mu podobne uczucie – jakby doznawał wrażenia, że znalazł się na właściwym miejscu. Jednakże zepchnął to głęboko w kąt, przekonany, że dokładnie tak należało postąpić.
Wiele r o d z i n działało w nietypowy sposób. Winslow doświadczył tego na własnej skórze i choć Paddy był malcem, który naprawdę dzielnie znosił nieobecność matki, było widać, że łaknie kobiecego towarzystwa. Na szczęście miał babcię oraz ciotkę – żadna z nich nie próbowała zastąpić mu matki, ale po części obie nią dla niego były. Natomiast, jeśli Dion okaże się ojcem dziecka Giselle, sytuacja będzie łatwiejsza – przynajmniej zdaniem samego Diona. Bowiem będzie ono miało oboje rodziców. Być może z tego powodu nie patrzył w przyszłość ze strachem. Ale w przeciwieństwie do Giselle, od dawna nie marzył o tym, by mieć prawdziwą rodzinę. Nadzieję na nią rozpaliła w nim Dee, ale malała ona z każdym kolejnym dniem. Głównie z jego winy.
— Moje również — mruknął pod nosem, ale nie dość cicho, by kobieta nie mogła tego usłyszeć. Byłoby mu łatwiej, gdyby wiedział, czy martwi się o własne dziecko, jednak z drugiej strony podświadomość podpowiadała mu, że jeśli test wykaże inaczej, on wcale nie przestanie się przejmować.
Gdy opuściła dłoń, automatycznie spojrzał na delikatnie rysujący się kształt jej brzucha. Miał ochotę poznać tę wypukłość, sprawdzić, czy cokolwiek poczuje, bo mimo że było za wcześnie, miał wrażenie, że to zbliżyłoby go do tego dziecka. I do niej. Ale powstrzymał się, pozwalając sobie jedynie na dłuższe zawieszenie wzroku. — Nie musisz radzić sobie sama — odparł nieco głośniej, podnosząc na nią wzrok. Nawet jeśli z powodu jej wcześniejszego zachowania miał pewne opory, były one wyłącznie kwestią chwilowych emocji, które Elle skutecznie podżegała. Wyciągnął rękę i chwycił ją za dłoń luźno spoczywającą na szpitalnym łóżku. — Zawsze będziesz miała mnie po swojej stronie. Bez względu na wszystko — dodał, próbując brzmieć pewnie i silnie. Chwilę później zabrał dłoń i wstał z krzesełka. — Pójdę porozmawiać z lekarzem i wezmę coś do picia. Masz na coś ochotę? — spytał, a otrzymawszy odpowiedź, zostawił ją samą i wyszedł z sali.
Wrócił do środka po niespełna trzydziestu minutach – dał się zagadać lekarzowi – a ujrzawszy, że Elle zasnęła, w ciszy usiadł na tym samym, równie niewygodnym krześle. Przez jakiś czas bawił się telefonem. Między innymi upewnił się, że Paddy ma zapewnioną opiekę. Skrzyżował ręce i spróbował ułożyć się wygodniej, ale drewniany stołek mu w tym nie pomagał. Dlatego oparł łokieć na materacu, na którym spała przyjaciółka i ułożył na nim głowę. Nie minęło więcej niż kilka minut, a sam również zasnął.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Nie postrzegała siebie w ten sposób – nie widziała w sobie kobiety, która zdaniem kogokolwiek mogłaby pasować do obrazka idealnej partnerki czy też matki. Wydawało jej się raczej, że pod wieloma względami była wybrakowana, a w tym przeświadczeniu utwierdzała ją skuteczność, z jaką uciekali od niej kolejni mężczyźni. Giselle wierzyła bowiem, że to w jej charakterze było coś, co raz za razem odpychało od niej kolejnych adoratorów, dość skutecznie pomijając przy tym fakt, że to nie jej osobowość, a pragnienia, których nie była w stanie zwalczyć, mogły odgrywać w tym kluczową rolę. No bo właśnie – podświadomie przecież od długich lat uciekała tęsknym wzrokiem w kierunku jedynego faceta, który nigdy nie miał spojrzeć na nią tak, jakby była spełnieniem jego marzeń. Bezustannie to właśnie do niego porównywała wszystkich mężczyzn, przed zainteresowaniem których uciekała, ponieważ żaden z nich nie był tym, o którym marzyła. Można więc założyć, że Farber sabotowała własne szczęście, obecnie zresztą także niczego sobie nie ułatwiając. Tęskniła przecież do niego, pragnęła go, a jednak cały czas go odpychała – wszystko przez to, że on nie usiłował dać jej tego, czego chciała. Nie na takich warunkach.
Pozwoliła mu wyjść, a nim się spostrzegła, powieki powoli zaczęły jej opadać. Minęło sporo czasu, w trakcie którego miała szansę uporać się z częścią myśli, które uporczywie nawiedzały jej umysł. Naprawdę najadła się dzisiaj strachu, a gdyby nie Dion, niewykluczone, że coś stałoby się dziecku, które w sobie nosiła. Tak bardzo zawzięła się na bycie samodzielną, iż zapomniała o tym, że to nie o własnym samopoczuciu powinna myśleć, zamiast tego na pierwszy plan wypychając dobro tego malca, który za kilka miesięcy miał przyjść na świat. Zbyt duża ilość intensywnych emocji sprawiła, że Giselle w końcu ugięła się pod zmęczeniem i zasnęła, uprzednio jednak walcząc z tym przez pewien czas – najwyraźniej jednak nie była w stanie czekać na niego w nieskończoność.
Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, nim na dobre się rozbudziła. Potrzebowała chwili, aby wrócić do kontaktu z rzeczywistością, w pierwszej kolejności zastanawiając się nad tym, czy przespała powrót Winslowa, czy może jednak rozmawiała z nim, a teraz zwyczajnie nie była tego świadoma. Uniosła się lekko na swoim miejscu, chcąc rozejrzeć się dookoła za własnym telefonem, na którym mogłaby sprawdzić godzinę, a wtedy jej spojrzenie wylądowało na twarzy śpiącego w fotelu bruneta. Kiedy zrozumiała, że tutaj był, ogarnął ją ten dziwny, wewnętrzny spokój, którego dało się doświadczyć wyłącznie przy osobach, przy których czujemy się bezpiecznie. Nie chciała tego psuć – nie chciała go budzić, ale oczywiście właśnie wtedy musiała okazać się niezdarna i strącić z łóżka telefon, który najwyraźniej przed snem musiała mieć w rękach. Kiedy ten upadł na podłogę z hukiem, Dion mógł już chyba zapomnieć o drzemkach. - Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Chociaż… To chyba nie jest najwygodniejsze miejsce do spania - zauważyła, a choć uważała, że nie był zobowiązany, aby tkwić teraz przy niej, cieszyła się, że miała go obok. Choć sama pracowała jako medyk, to jednak nigdy nie lubiła szpitali – nie lubiła się w nich znajdować i tym razem też nie czuła się tu komfortowo. Mając go obok, było jej przynajmniej odrobinę lepiej. Może w końcu powinna uwierzyć, że podobnie mogło być z rodzicielstwem?

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Kobiety miały ogromną wadę – oczekiwały od mężczyzn spełniania marzeń, których nigdy nie zwerbalizowały, licząc na to, że d o m y ś l ą się oni jakie potrzeby skrywają się w ich głowach i to za sprawą jednego spojrzenia tudzież kąśliwie wypowiedzianej uwagi mającej – zdaniem samych kobiet – nakierować ich na odpowiedni trop. Nawet jeśli w przeszłości udawało mu się rozszyfrowywać te skomplikowane sygnały, przez wzgląd na to, że od wielu lat unikał wchodzenia w związki, wyszedł z wprawy. Obecnie zastąpiła ją umiejętność odczytywania potrzeb gnieżdżących się w głowie Paddy’ego, co z kolei wcale nie było takie trudne, gdyż chłopiec doskonale potrafił komunikować dorosłym o każdej zachciance. Istnieje również możliwość, że nie patrzył zbyt uważanie, że wraz z zaszufladkowaniem ich znajomości na poziomie przyjaźni, wykluczył inne ewentualności. Może więc on również sabotował własne szczęście?
Hałas sprawił, że natychmiast się przebudził. Uniósł zaspane powieki i mętnym, nieobecnych spojrzeniem rozejrzał się po pomieszczeniu, ostatecznie zatrzymując wzrok na przyjaciółce. Uśmiechnął się leniwie, widząc zmieszanie na jej twarzy. — W porządku — odparł, poprawiając się na fotelu. Przeciągnął się, chcąc pobudzić zdrętwiałe mięśnie, po czym ostrożnie nachylił się, by podnieść telefon – winowajcę zamieszania – i odłożył go na szafkę obok łóżka, nie spojrzawszy nawet na godzinę. Senne otępienie powoli ustępowało rozbudzającej się świadomości, a wraz z nią powrócił niepokój. Ten z kolei przywołał lekarskie nawyki. — Powiedz lepiej, jak się czujesz? Spałaś spokojnie? Bóle powracały? Męczą cię mdłości? — pytał, jednocześnie masując kark, który przez nienaturalną pozycję podczas snu ucierpiał najdotkliwiej. Było to jednak mało istotne w porównaniu z samopoczuciem przyszłej matki. Powoli przypominał sobie rozmowę z ginekologiem i zapewnienia, że zarówno stan zdrowia Giselle jak i dziecka utrzymuje się w granicach normy i nie ma powodów do obaw. Bez tych informacji nie mógłby w spokoju zasnąć. — Porządnie mnie wystraszyliście — wspomniał, zerkając na kołdrę w miejscu, w którym okrywała kobiecy brzuch. Z każdą chwilą coraz bardziej przywiązywał się do myśli, że ponownie zostanie ojcem, że raz jeszcze będzie mógł doświadczyć wszystkich przyjemności wiążących się z tą rolą, ale także zmierzyć się z mniej czarującymi momentami. Dopiero gdy przypominał sobie, że nic nie było rozstrzygnięte, powracała niepewność i świadomość niefartownego położenia.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Nie był kimś, kto zobowiązany był do spełniania jej pragnień, zatem nic dziwnego, że zwyczajnie mu o nich nie wspominała. Nie chciała tego robić, ponieważ bała się konsekwencji, jakie mogłoby to za sobą pociągnąć. Uwielbiała go przecież w każdym aspekcie – uwielbiała jego towarzystwo, a także to, jaką rolę odgrywał w jej życiu od dłuższego czasu. I choć bez wątpienia idealizowała go postrzegając jako mężczyznę swoich marzeń, niczego nie była w stanie poradzić na to, że właśnie w ten sposób go widziała. Wiedziała jednocześnie, iż nie mogła prosić o nic więcej, ponieważ wtedy mogłaby zepsuć to, co udało im się zbudować dotychczas. Dion natomiast był dla niej zbyt ważny, aby poświęciła ich przyjaźń w imię czegoś, co wcale nie musiało się udać. I jej zdaniem nie udałoby się, bo przecież on niczego nie mógł do niej czuć.
Uważnie przyglądała mu się, kiedy zasypywał ją kolejnymi pytaniami. Niczego nie była w stanie poradzić na to, że uśmiech samoistnie wkradł się na jej usta, bowiem uświadomiła sobie, jak typowe było to dla niego zachowanie. Nawet wtedy, kiedy dręczyła ją zaledwie grypa, Dion zwykł wypytywać o wszelkie symptomy. Robił to w nietypowy sposób, a jednak właśnie tak okazywał jej swoją troskę, co było naprawdę miłe w obliczu tego, jak desperacko chciała być dla niego ważna. Była, wiedziała o tym, a jednocześnie nie mogła pozbyć się myśli, że nie spełniało to tak do końca jej oczekiwań. - Wszystko jest w porządku, nie musisz panikować - zapewniła go, po czym lekko pokręciła głową. Choć nie przyznałaby tego na głos, rozczulał ją w takich momentach. Kiedy jednak pomyślała o tym, jak mogłoby to wyglądać, gdyby oboje pragnęli tego dziecka, znów wróciła na ziemię. Takie marzenia nie dotyczyły ich jako pary, a ona musiała przywyknąć do myśli o tym, że nie mieli doczekać się szczęśliwego zakończenia. - Wierz mi, ja też najadłam się strachu. Ale już jest dobrze. I będzie dobrze - odparła, nie do końca pewna, czy próbowała przekonać do tej myśli jego, czy może jednak samą siebie. Nie ulega przecież wątpliwości, że do tej pory to właśnie ona była tą, której znacznie trudniej było zaakceptować ich położenie. Nie mogła pogodzić się z faktem, że w ich relacji zachodziły zmiany, których wcale sobie nie zaplanowali. Do tej pory obawiała się, że zwyczajnie temu nie podołają, a jednak dziś – w obliczu tej nieprzyjemnej sytuacji, doszła do wniosku, że nie musiało być to wcale takie straszne.

zt.

can i go where you go?
ODPOWIEDZ
cron