archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Wiem, że też człowiek. To nie… Nie to miałam na myśli — mruknęła ze zrezygnowaniem, bo właściwie sama nie wiedziała, co takiego miała na myśli. Po prostu jej myśli płynęły własnym tonem, a ona była przewrażliwiona tego wieczoru. Swoją drogą, to raczej dobrze, że Colton umawiał się z cheerleaderką w czasach szkolnych, a nie jakoś niedawno, bo byłoby to jednak bardzo nieodpowiednie i chyba nielegalne, gdyby było inaczej. Skinęła też zaraz głową, bo ucieszyło ją, że faktycznie będzie miała okazję do dłuższego pospania. Co prawda pewnie z niej nie skorzysta i z samego rana pójdzie na jakiś spacer, ale w obecnej chwili sama perspektywa tego, że nikt nie będzie jej budził wcześnie, tylko wstanie, kiedy jej będzie odpowiadało, było dla niej niemalże zbawieniem.
Westchnęła ciężko. Ten pokój z jedną sypialnią chyba nie było jeszcze taki najgorszy. Po prostu ten aspekt spania z Coltonem w jednym pokoju trochę ją stresował. Nie to, żeby podejrzewała, że między nimi mogłoby do czegoś dojść. Po prostu gdzieś tam w jej głowie czaiła się Cami. I Scarlet czuła się trochę tak jakby zdradzała przyjaciółkę. A przecież nic z tego, co się wydarzyło nie było z jej winy. Po prostu doszło do pomyłki i zamieszania z pokojem. Reszta kolacji przebiegła im w neutralnej atmosferze, oczywiście w odpowiedzi na jego zaczepne i ironiczne teksty, odpowiadała tym samym, nie pozostając mu dłużna. Ale przynajmniej sobie zjadła i to było już wystarczający sukces tego dnia. Pierwszy w zasadzie, bo wpadkę z pokojem zaliczała jednak do porażek dnia dzisiejszego.
Prawdę powiedziawszy już sam prysznic nieco jej pomógł i sprowadził jasność umysłu. Rozluźniła się i jeszcze pod prysznicem stwierdziła, że z Coltonem – chłodnym i obojętnym w obyciu Coltonem – nigdy nie wydarzy się nic podejrzanego. Umyła zęby, związała włosy w luźnego i niedbałego warkocza, by było jej wygodnie spać i w jakiejś randomowej koszulce z logiem zespołu i w spodniach od piżamy, wyszła z łazienki. — Czy możemy spać przeciwlegle do siebie? Nogi, głowa, nogi, głowa? — spytała niepewnie w odpowiedzi na jego słowa. Chyba tak po prostu czułaby się bardziej… fair. Liczyła więc na to, że Colton się zgodzi i nie wprowadzi to żadnej niezręczności między nimi.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Wzruszył jedynie lekko ramionami, nie wiedząc niby to do końca co Scarlet miała na myśli - no i wiadomo, że lubił czasem rzucić oczywistą, ale irytującą oczywistością. Nie mniej zostawił temat cheerleaderki w spokoju, doskonale wiedząc, że od jakiegoś czasu Callaway sobą nie jest. I prawdę mówiąc codziennie miał ochotę pytać o co chodzi. Dzisiaj mogła to zwalić na złą podróż i pomyłkę z pokojem, ale jak to będzie jutro? A za tydzień? O dziwo starał się jaką taką granicę mieć by jej dziury w brzuchu nie wiercić. Nawet jeśli często wyglądało na to, że wściubia nosa w nie swoje niby sprawy to to było kontrolowane. Trzeba się cieszyć, że nie szedł - jeszcze - na całość.
Hah... Chyba musi jej kiedyś powiedzieć co takiego Cami powiedziała o swej teoretycznie najlepszej przyjaciółce jaką to powinna Scarlet być. Ciekawe czy wtedy też o pannie Cami myślałaby tak samo miło i zapobiegawczo. Oczywiście jeśli dobrze pamiętam miało to miejsce chyba po Londynie, no ale i tak Brooks będzie rozmyślał czy lepiej jej mówić czy nie... Oczywiście, że TAK. Colton był tym szczerym, więc wolał gadać niż ukrywać, ale na to czas przyjdzie - i tyle z przemyśleń.
Naturalnie, że nic podejrzanego z Brooksem się tu nie wydarzy. On był profesjonalistą. Poza tym został dobrze wychowany i ani myślał nagabywać jakąkolwiek kobietę - tym bardziej szefową nawet jeśli nie traktował jej jak normalnego szefa. Szanował ją, jej komfort i strefę osobistą. A kiedyś będą się z tego śmiali.
- Ech... - westchnął dając im chwilę ciszy... ale tak serio to miał ochotę po prostu zapalić bo nie palił... w sumie jeszcze wcale odkąd wylądowali! Nowy rekord - jutro to musi nadrobić. - Zrobisz jak uważasz. Osobiście jednak sądzę, że jeśli któremuś z nas zdarzy się sen akcji, w którym będziemy biegać lub kopać to lepiej dostać po nogach niż po twarzy - no, ale do niczego jej nie zmusi, prawda? On po prostu patrzył na to z bardziej bezpiecznej perspektywy. Nie uważał aby sam był sennym kopaczek, ale... spał wtedy to kto go tam wie? Żadna z eksów nigdy nie narzekała, ale też po pierwsze nie spał z nimi codziennie, a po drugie nie były to zbyt długie znajomości. Mógłby zapytać Autumn, ale był przekonany, że jakby ją przypadkiem kopnął w nocy to by mu oddała, a nie pamięta by coś takiego miało miejsce.
- Dzisiaj jesteś zmęczona, ale jutro będę przypominać co jakiś czas, że jesteś na innym kontynencie i po pracy będziesz mogła korzystać do woli z uroków Londynu. Jak mini wakacje - i mini próba wsparcia jej nastawienia bo nie wyglądało aby cieszyła się tą "wycieczką". Chciał zwalać na jet lag, ale serio się o nią martwił. Hm... Jak wróci to musi skonsultować się z Harper czy coś zauważyła.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet też była profesjonalistką, więc pod żadnym pozorem nie chciała dopuścić, by cokolwiek niestosownego między nią, a jej agentem się stało. Ze względu na ich relację zawodową, ale też i ciągle ze względu na Cami. Przecież Colton był z jej przyjaciółką związany prawie węzłem małżeńskim, gdyby tylko Cami zdecydowała się postawić stopę na ślubnym kobiercu. A wiadomo, że Scarlet jako jej długoletnia przyjaciółka zapewne była tam wtedy obecna i dobrze pamiętała owy dzień i to, że Cami po prostu podwinęła sukienkę i nie pojawiła się na ślubie. To był jej wybór. Tak samo jak teraz wyborem Scarlet było nieprzekraczanie granicy z Coltonem. Zresztą, ona nigdy nie spoglądała na Brooksa w ten sposób i nic nie miało tego zmienić. Dlatego czuła się dość niekomfortowo z samym faktem, iż będą musieli dzielić ten apartament ze sobą – nieważne jak wielki by był.
Dzięki — powiedziała krótko i ułożyła się wygodnie po jednej stronie łóżka. A przed tym pewnie pogasili główne światła i zostały im tylko te, które dawały lampki nocne ustawione obok małżeńskiego łoza. Jedną poduszkę miała pod głową, drugą kurczowo obejmowała rękoma i przytulała ją do brzucha. Nie miała nad tym żadnej kontroli, ale całą siłą woli zamierzała się jednak powstrzymać przed skopaniem go, zwyczajnie po to, by udowodnić mu, że nie ma racji. Jak jednak wiadomo, nie miała nad tym kontroli i po prostu liczyła na to, że nie jest ruchliwa podczas snu. — Wiem — oznajmiła z westchnieniem i sama liczyła na to, że humor jej się poprawi, bo jednak chciała zwiedzić Londyn wzdłuż i wszerz, i zobaczyć wszystkie te fajne miejsca, o których tylko słyszała. — Zamierzam wykorzystać ten wyjazd w pełni — dodała wreszcie nieco swobodniej i tylko uparcie wpatrywała się w sufit, przykrywając się i otulając kołderką. — A ty co zamierzasz jutro robić po pracy? — zapytała po chwili z lekkim zainteresowaniem, marszcząc brwi. W sumie dziwnie jej było tak rozmawiać z Coltonem w zupełnych ciemnościach. Było w tym coś intymnego, ale zarazem wcale nie czuła się dziwnie. Tak po prawdziwie nie oczekiwała po Coltonie żadnych szaleństw, ale liczyła na to, iż mężczyzna miał cokolwiek w swoich planach, skoro już byli w Londynie.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Profesjonalistki się nie przytulają do swoich pracowników, więc mogła sobie wmawiać co chciała, ale Colton już dawno nie widział ich relacji jako czysto profesjonalnej. Oczywiście szanował ją i w ogóle, ale też nie obchodził się z nią jak z jajkiem i nie skakał wokół niej jak ktoś kto lubi się szefostwu podlizywać. Dlatego tyle osób się zawsze dziwiło jakim cudem Brooks wciąż tą robotę ma. A on po prostu swoje robił i nie musiał się zatracać. Swoją drogą fakt, że myśli o Cami stały na przeszkodzie czegokolwiek - nie żeby Colton o tym myślał bo serio traktował ich normalnie jak zawsze - pokazywały się ze złej strony. Colton został wtedy zmiażdżony. Cami nie miała do niego żadnych praw. Choćby się przespać miał z jej siostrą, kuzynką czy kim innym bliskim to nie będzie jej sprawa. Coltona straciła dawno temu. No, ale oczywiście nie zamierzał i tak takich rzeczy robić. Nie był masochistą.
Westchnął cicho, nie komentując jej wyboru... który uważał za zły, no ale jak chciała. Widać on był pewniejszy tego, że nic nie zrobi i mogą się bezpiecznie czuć. Nie sądził by kiedykolwiek przekroczył granicę, która by sugerowała, że mógłby się zachować nie stosownie. Znaczy w sensie cielesno-romantycznym bo niestosownie to pewnie zachowywał się często, ale to raczej w złośliwym i bezpiecznym tonie szło. Nie mniej poprawił poduchę i na bok się przewrócił - tyłem do Callaway, przypuszczając iż tak będzie się czuła bardziej komfortowo.
- No i super - poparł jej chęci wykorzystania wyjazdu w pełni. Liczył, że serio jej się nieco humor jutro poprawi. Pozwiedza sobie, wyluzuje i będzie lepiej - oby. - Hmmm... W planach miałem jedynie pokręcenie się po Londynie. Pewnie jakieś pamiątki dla rodziny kupię, a potem się zobaczy - bo nie ma to jak improwizacyjny Colton. Najważniejsza była dla niego praca, a potem to sobie jakoś poradzi. Nie planował czasu wolnego tak skrupulatnie jak czasu zawodowego, więc różnie z tym bywało. Za to wiedział, że nie wróci tak szybko do hotelu. No... podejrzewał, że może szybciej niż Scar, ale jak zabezpieczy pamiątki to wyjdzie może pozwiedzać też, kto wie. Pamiątki ważniejsze od spacerów. Miał za dużą rodzinę i każdy będzie potem suszył mu uszy. Naturalnie najważniejsza mama i bratanek, a potem cała zgraja braci, ech... - Kupowanie pamiątek już brzmi jak katusze... Ciekawe czy jak kupię każdemu bo miniaturce Big Bena to się szybko zorientują - był to jakiś pomysł. Zwłaszcza, że nie był typem co lubi po sklepach chodzić, więc jego wybieranie ograniczało się do "byle jak najszybciej to załatwić".

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Prawdę powiedziawszy Scarlet nie spojrzałaby na ten aspekt w ten sam sposób. Jej zdaniem należało się trzymać babskiego kodeksu i najzwyczajnej w świecie nie robić dramy. I nie wchodzić w związki z byłym chłopakiem przyjaciółki, z którym ta nawet po tylu latach nie miała zbyt dobrego kontaktu. Bo nie miała i nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć, że Colton i Cami mają pewne sprawy nie rozwiązane i niewyjaśnione. A przecież powinni, bo oboje byli dorośli i tak naprawdę wystarczyło tylko przeszłość przegadać. To oczywiście nie otworzyłoby dla Scarlet żadnej furtki, ale może sprawiłoby, że nie czułaby się aż taka winna z powodu pracy z Coltonem. I tego wyjazdu. Bo w ostatnim czasie to poczucie winy ciut się nasiliło. Pogodziła się z Cami i bardzo nie chciałaby tego ponownie psuć.
Ona z kolei leżała na wznak i wpatrywała się w sufit. Dziwnie jej tak było zasypiać w zupełnej ciszy. Czuła się ciut nieswojo. I dlatego poniekąd nawet się ucieszyła, gdy Colton ją zagadnął. NAWET. Poza tym chwyciła się najbezpieczniejszego tematu, jaki został poruszony, czyli pamiątki. — Musisz kupić coś super swojemu bratankowi — zauważyła zupełnie jakby czytała mu w myślach, choć wcale tak nie było. Ale to przecież pierwsze, co się nasuwa, prawda? Wiedziała, że Colton pewnie pretenduje na ulubionego wujka chociaż wiadomo, że ulubiony wujek to wujek Ezra, bo wujek Ezra wciska Joey’emu po kryjomu słodycze.
Mimowolnie parsknęła śmiechem. — No coś ty. Na pewno się nie zorientują. Zresztą ja mam dokładnie taki sam pomysł — zażartowała już całkowicie rozluźniona. Widocznie trafił do niej tymi słowami, nawet jeśli niekoniecznie to był żarcik. W każdym razie pewnie porozmawiali jeszcze chwilę i w końcu Scarlet zasnęła.
*
A następnego dnia ubrała się elegancko i poszła na panel oraz na wywiad. Gdzieś tam pewnie w tle towarzyszył jej Colton, ale w gruncie rzeczy dzień ten Scarlet spędziła na spotkaniach z innymi kolegami i koleżankami po fachu oraz przede wszystkim z fanami. Dzień był męczący, ale mimo wszystko Scarlet nie potrafiła przestać się uśmiechać, bo przecież zawsze miło usłyszeć, że ktoś zwyczajnie po ludzku lubi te twoje wypociny i śmieje się w głos nad nimi, bo takie są zabawne te morderstwa w nieoczekiwanych miejscach. A Scarlet przecież była mistrzynią komedii kryminalnych i w chwilach takich jak spotkania z fanami, zawsze sobie o tym przypominała. Zatem dzień minął intensywnie i był odrobinę męczący, ale gdy tylko obecność Scarlet nie była już wymagana, dziewczyna pewnie poszła na jakiś obiad z którąś z koleżanek po fachu i później pozwiedzała Londyn. Trochę odpoczęła od Coltona, hehe. I przypomniała sobie o nim dopiero w pokoju, gdy przebierała szpilki na nieco wygodniejsze buty sportowe. Sama była już przebrana na wieczór, ale kiedy spojrzała a Coltona, jej czoło zmarszczyło się. — O! A dokąd się wybierasz? — spytała z zaciekawieniem, przyglądając mu się badawczo.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Poprawka. To Colton był dorosły. To on chciał pogadać z Cami i wyjaśnić sobie to co zrobiła. Mógłby dzięki temu zamknąć za sobą tamten dzień, który notabene rzutował na resztę jego życia właśnie przez to, że Cami ciągle uciekała i nie chciała mu udzielić żadnych informacji. I nawet jakby Brooks nie wyszedł na dorosłego mówiąc, że to wina Cami to trudno. On był gotów rozmawiać i tego chciał. Ona wolała uciekać i zachowywać niedojrzale jak jakiś dzieciak.
Wujek Ezra niszczył bratankowi ząbki, o! Jak pójdzie mały do dentysty to Ezra przestanie być ulubionym, hehehehe. I tak. Tamtego wieczora Colton zdecydowanie zgodził się z Callaway, że musi coś kupić bratankowi - i nie Big Bena. Znaczy no... Big Bena też, ale to będzie dodatek malutki, a prezent z Londynu na pewno inny i lepszy bo zaznaczyć super wujka co po świecie lata. Musiał za to przyznać, że całkiem miło była tak nocą pogawędzić ze Scarlet. Co prawda i tak nie czuł się spięty wcześniej, ale rozmawiali normalnie i oboje mieli taki sam pomysł co do pamiątek, więc mimo wszystko zasnął rozluźniony.
Za to rano na pewno powciskał szefowej, że jakoś go łopatki bolą i pewnie go w nocy kopała! Mało w tym prawdy było, ale spróbować musiał. Pochwalił też wybór jej ciucha na panel oraz wywiad. Wyglądała wszak elegancko - i musiał rzucić, że dawno nie wyglądała elegancko, ale to miał być komplement, a nie jakiś przytyk! Potrafił docenić czyjś ubiór! Czasem... I jak mu się chciało... więc trzeba doceniać jego docenienia! On się stroić nie musiał, ale ubrał się wtedy lepiej niż normalnie - eleganckie spodnie, koszula biała, marynarka choć raczej z tych luźniejszych i krawat. W każdym razie towarzyszył jej przez cały ten czas, ale jak go nie wymagała to nie był blisko. Wspierał, dorzucił kilka rad przed panelem, ale ogólnie zarówno wtedy jak I przy wywiadzie trzymał się na odległość. On był tym co zawsze stoi "za kurtyną" i mu to odpowiadało. Wydawało się też, że takie spotkania z fanami dobrze działają na Scarlet, więc liczył, że serio jej się humor poprawił. Tym bardziej jej się nie wtryniał przy pogawędkach. Za to kiedy sprawy zawodowe się skończyły to pozwolili sobie na rozdzielenie i Brooks ruszył w miasto w poszukiwaniu pamiątek dla rodziny. Do hotelu wrócił przed Scarlet. Trochę zmęczony, więc się odświeżył i przebrał w wygodniejsze ciuchy zanim ta wróciła i już szykował się do wyjścia jak zatrzymany został.
- Najwyraźniej nie tam, gdzie ty - nie lustrował jej bo nie był takim typem, ale była jednak o wiele lepiej od niego ubrana i nikt raczej by wątpliwości nie miał, że idą w różne miejsca. - Na miasto. Kupiłem tylko pamiątki, więc nie miałem okazji pozwiedzać, a nocą mówi się, że jest tutaj lepiej. A ty dokąd? - on odpowiedział, prawda? Tak więc była mu też odpowiedź winna, o. Bo jeszcze Colti się poczuje jak za czasów szkolnych kiedy to nakryto go na wymykaniu się z domu.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Nie uwierzyła w te brednie o kopaniu i raczej się Coltonem w ogóle nie przejęła. Zwłaszcza, że potem wpadła w wir wywiadów i spotkań, i podpisywań książek, i wiadomo, że w takiej sytuacji Scarlet skupiała się przede wszystkim na pracy. Poza tym zawsze wykorzystywała tego typu wydarzenia, by spotkać się z innymi autorami i z nimi porozmawiać. Zawsze to wizerunkowo też dobrze wyglądało, ale tak po prawdziwie… Scarlet z niektórymi z nich naprawdę się przyjaźniła. Dlatego dzień spędziła intensywnie i z nadmiaru wrażeń nieco jej szumiało w głowie, gdy wracała do hotelu. — Najwyraźniej nie — stwierdziła ze śmiechem, gdy już się na siebie natknęli, ale z kolei ona go bezceremonialnie zlustrowała spojrzeniem nieco oceniającym. Wyglądał dość swobodnie w swoich ubraniach i legitnie wyglądał tak jakby wybierał się na nocny spacer po Londynie, więc nie nabrała żadnych podejrzeń. — Też na miasto — odparła z niedbałym wzruszeniem ramion. — Coś zjeść i na drinka — dodała jeszcze i nawet lekko się uśmiechnęła. Umówiła się z trójką innych autorów, z którymi mimo wszystko zawsze najlepiej się rozumiała i mogła poplotkować bez obaw, że cokolwiek przeniknie do innych kręgów znajomości pisarskich.
Przypomniało jej się, że szminki jeszcze nie nałożyła na usta i powinna nieco poprawić makijaż, zanim wyjdzie, dlatego wyminęła stojącego przed nią Brooksa i skierowała się do łazienki, zakładając, że idzie tylko na spacer. — To do zobaczenia! — zawołała jeszcze przez ramię i zniknęła za drzwiami łazienki.
Gdy wyszła z niej już w pełni gotowa do wyjścia, Coltona już nie było, więc Scarlet posprawdzała jeszcze Messengera i maile, poleżała przez chwilę, pozwalając sobie na całkowite wyciszenie, po czym wreszcie zebrała się i wyszła z grupką osób ze środowiska pisarskiego, z którymi to widziała się na targach i na panelu.
*
Kilka godzin później już najedzona i w całkiem dobrym humorze Scarlet wraz z trójką pisarzy wychodziła z jednego z barów po odbyciu rundki zaliczania miejsc, w których można napić się alkoholu. Co było nawet zabawniejsze kilku Anglików postawiło jej kilka drinków, więc nie musiała zbytnio szastać funtami, co zawsze było dość pozytywnym aspektem, patrząc na jej konto. Wspierała się na ramieniu swojego kolegi, idąc chodnikiem i zastanawiając się na głos, gdzie następnie mogą pójść, gdy nagle usłyszała za plecami dwóch mężczyzn wspominających coś o mocnym australijskim akcencie. Scarlet odwróciła się na pięcie i zerknęła na nazwę pubu, z którego wychodzili mężczyźni. Jakie było prawdopodobieństwo spotkanie drugiego Australijczyka w Londynie tego samego wieczoru? Well, zapewne większe niż szacowała w swojej lekko zamroczonej głowie, ale i tak postanowiła to sprawdzić. — Hej, zaczekacie tutaj? Muszę coś szybko sprawdzić… — zawołała do znajomych, ale po chwili stwierdziła, że to jednak bez sensu, by tutaj na nią czekali, kiedy mogli iść po prostu bawić się dalej. — Albo nie. Idźcie. Jak już wybierzecie kolejny przystanek to wyślijcie mi wiadomość, dobra? Dołączę do was albo dam znać, że wróciłam do hotelu. — Odpowiedzialne rozdzielenie się przede wszystkim. Wymienili się szybkimi buziakami w powietrzu, po czym Scarlet odwróciła się w stronę wejścia do pubu.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Jeszcze w hotelu trochę był spokojniejszy widząc, iż Scarlet miała dzisiaj o wiele lepszy humor niż dnia wczorajszego. Dlatego też nie bał się aż tak, że wychodziła sobie na miasto. Dobra, odruchowo coś tam się obawiał, ale wierzył, że w razie problemu dałaby mu znać. Może nie w Lorne Bay, gdzie miała do dyspozycji całą rodzinę i przyjaciół, a agenta pewnie gdzieś na szarym końcu, ale w innym kraju raczej podskakiwał na liście numerów awaryjnych. Poza tym wiedział, że - niby - przyjaźniła się z innymi autorami, więc strzelał, że z nimi czas spędzi. Mimo, iż wyglądała jakby na randkę szła, a nie na spotkanie, ale przemilczał to. Nawet powstrzymał się od skomplementowania jej ciucha bo jeszcze wprawiłby ją w zakłopotanie, a tak dobrze jej szło, że nie chciał psuć Callaway humoru. Kiedy go pożegnała znikając w łazience, również odkrzykną "NA RAZIE" i wyszedł.
Nie można było powiedzieć, że miał jakiś szczególny plan. Raczej zarys. Był z kategorii tych turystów co nie planują wprzód. Szok, no wiem! Bo jednak jako agent - i często na co dzień - miał sporo planów, wszystko ułożone, spotkania, terminy itp. w idealnym porządku. No, ale po co miał sobie ograniczać spacerek przez Londyn jakimś tam planem? A miasto faktycznie wyglądało o wiele ładniej wieczorem. Zobaczył te najbardziej oblegane miejsca - jak Big Ben czy zamek i takie tam - popstrykał kilka fotek i nawet zjadł dziwne angielskie danie... nie pamiętał co to było momentalnie, ale nie zwrócił, więc jadalne. Tyle, że musiał się napić, a w temu lokalowi już nie ufał, więc ruszył dalej... Aż przed na jego drodze wyrósł ciekawie prezentujący się pub. Stricte angielski. Większość, które mijał wyglądała jak normalny bar, a tutaj się postarali zdecydowanie! Postanowił, więc zaryzykować...
... I już dwie godziny później miał trójką nowych kumpli, a połowa Pubu znała go z imienia. Zabawne bo zaczęło się od tego, że usłyszano jego akcent kiedy zamawiał przy ladzie. Uznali, że zabawny jest, on dłużny nie pozostał, więc chwilę wymieniali się obelgami... Zamiast jednak dojść do bójki, doszło do rozbawienia i uznania godnego przeciwnika. Następnie już procenty swoje zrobiły, a Brooks w małej części się otworzył, wracając do dawnego "ja". Tego bardziej towarzyskiego, więc ku wielkiemu zaskoczeniu, nie czuł się tutaj źle czy obco. Nawet polubił tych gości. Gości, z którymi właśnie toczył grę życia! Tak! Albowiem grali w rzutki i stawka była wysoka! A jakimś dziwnym trafem alkohol nie pomagał. Nie żeby Colton dużo wypił bo się pilnował, więc na sto procent film się nie urwie i wielce prawdopodobne, że nawet kaca mieć nie będzie, no ale i tak tutejszy alkohol swoje robił. Dobrze, że reszta nie pozostawała dłużna. Grunt, że nie szło mu źle! Było nawet wyrównanie kiedy trafił prawie w sam środek i nowi znajomy zawyli z podziwu. Tak, zdecydowanie byli głośno, ale tutaj było naprawdę gwarno i nikt cicho nie był.
- No to chyba wychodzę na prowadzenie - zauważył z uśmieszkiem, tak bardzo nie Coltonowatym w tych czasach. Taki... dziwnie szczęśliwy i z chęcią rywalizacji. Jak nie on!
- Ohoho, nie bez powodu nasze wyspy są na górze świata! - odkrzyknął zaciekle - ale i z pozytywną rywalizacją w głośnie - wysoki, wstawiony osiłek, który od dzisiaj był jednym z nowych kumpli Coltona. Chociaż kto wie jak ta rywalizacja się skończy. Nic więc dziwnego, że nie zauważył Scarlet. Ba, nawet do głowy mu nie przyszło, że mogłaby wejść do tego pubu.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Jego pozycja na liście ewentualnych rozmówców do rozwiązywania problemów faktycznie nieco się stała stabilniejsza w innym kraju. Wciąż co prawda mogła zadzwonić do Harper, jako, że ta była jej najlepszą przyjaciółką, powierniczką i siostrą w jednym, ale trzeba sumiennie przyznać, iż Colton w Londynie był jedną z pierwszych opcji dla Scarlet. Rzeczywiście jednak czuła się ciut lepiej niż poprzedniego dnia. Jej humorki w zasadzie wynikały z tego, iż wciąż doskwierał jej brak weny i tym też gorzej się czuła przebywając w Londynie na panelu i wśród swoich fanów. Czuła się poniekąd oszustką, bo przecież nic spod jej klawiatury dawno nie wyszło, a wciąż przecież nazywała się pisarką.
Nie wybierała się na randkę, choć pewnie wcale by nie narzekała, gdyby udało jej się poderwać jakiegoś Brytyjczyka. W końcu od zawsze podobał jej się akcent. Ale mówiła prawdę, gdy twierdziła, iż idzie na spotkanie ze znajomymi. Środowisko pisarskie było dość trudne, więc gdy już udało jej się zapałać sympatią do jakiegokolwiek innego pisarza bądź pisarki to po prostu pielęgnowała ową relację. Zasłużyła też sobie pewnie kilka razy nawet na podziękowania w książkach znajomych po fachu. A to już coś.
Weszła do środka i rozejrzała się na wszystkie strony w poszukiwaniu znajomej twarzy. Było dość gwarnie i głośno, więc ciężko było jej cokolwiek – jakikolwiek głos – wyłapać w tym miejscu. Pozostało jej więc tylko rozglądanie się. Przepchała się bliżej lady barowej i już chciała sobie zamówić szota, kiedy nagle spostrzegła tył głowy swojego agenta. Dokładnie w momencie, gdy otaczający go ludzie zawyli z jakiegoś powodu. W obliczu takiego widoku Scarlet stwierdziła, że jednak potrzebuje piwo i to też sobie zamówiła. Szybko je otrzymała i zapłaciła i wówczas podeszła nieco bliżej do tego jakże dziwnego zjawiska, jakim był szczęśliwy Colton. — Kim jesteś i co zrobiłeś z moim agentem? — zapytała głośno i dosadnie, by było ją doskonale słychać wśród tych gwizdów i śmiechów. Upiła łyka swojego piwa i przyglądała się z rozbawieniem, jak Brooks odwraca się w jej stronę. Czy jemu naprawdę udało się wyluzować? I nawiązać jakieś relacje? W prawdziwym świecie? Czy on jednak potrafił funkcjonować społecznie? Zdumiewające.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
I w takich momentach wkraczał Colton by przypominać Scarlet, że nie jest oszustką. Ma przecież na swoim koncie już książki. Po prostu na kolejną przyjdzie im dłużej poczekać i tyle. Wierni fani na pewno jej nie opuszczą. A jak komuś się czekanie znudzi to kiedy tylko nowa powieść zacznie nabierać kształtu to rzucą odpowiednimi reklamami i zapominalscy wrócą do jednej z ich ulubionych autorek, o. Spokojna głowa. Agent Colton będzie czuwać.
Całe szczęście, że ponownie się nie napił bo by się pewnie biedak zakrztusił i tyle byłoby z rywalizacji wyrównanej kiedy to do jego uszu dotarł głos Scarlet. Prawdę mówiąc to tak się wczuł i dobrze bawił, że zapomniał... wróć, w ogóle do głowy mu nie przyszło, że Callaway zawita do tego akurat pubu. Nie żeby sam sprawdzał inne w pobliżu bo nawet nie ogarniał czy jakieś są, a ten po prostu go przyciągnął, ale i tak! Aż chciało się powiedzieć "ze wszystkich pubów w Londynie musiałaś wejść akurat do mojego".
- Twój agent ma dzisiaj wolne... - nie cieszył się na jej widok, ale nie dlatego, że nie lubił. Przeciwnie. Nie chciał by Callaway widziała go w takim stanie. Niby dla większości stan pozytywny i normalny, ale nie dla Brooksa. On nie bywał zabawowy od dawna, a tym bardziej nie wśród ludzi co go znali. No, ale Londyn to sobie pozwolił i proszę, ech. - Nie mów, że tutaj mieliście się spotkać - wcześniej jej nie dostrzegł, więc był pewny, że nie, no ale trochę ludzi było, a on też nie należał do osób co na każdego zerka i szuka znajomych twarzy, więc... w sumie istniała mała szansa, że dłużej się tutaj kręciła.
- A gdzie kulruta! - odezwał się blond osiłek, który od razu został poprawiony przez jakiegoś rudego mężczyznę przy słowie "kultura" - Właśnie to! Uroczym koleżankom trzeba kolegów przedstawiać - prychnął z niedowierzaniem, że tyle musiał czekać na przedstawienie kiedy jeszcze Brooks dostał łokciem - niegroźnie - w bok.
- Ech... To Scarlet - przedstawił krótko szefową nie zdradzając co ich łączy. Cały Colton. Człowiek słowa. - A to Niles - wskazał blond osiłka co się Scarlet ukłonił aż za nisko i prawie stracił równowagę, gdyby go nie przytrzymał rudy, którego przedstawiono w następnej kolejności. - Bernard oraz August - trzeci, niewysoki o ciemniejszej karnacji kiwnął Callaway głową. - Gramy właśnie o honor ojczyzny - dodał Colton wskazując na rzutki i dostał kilka razy w plecy od radosnego Nilesa.
- Jaki honor! Honor to swoją drogą, ale stawka jest wyższa! Większa... Duża! Czy panna Scarlet będzie kibicować swojemu krajowi czy prawdziwemu mężczyźnie? - zapytał choć prawdę mówiąc to miło i z kulturą. Nawet jak napiął mięśnie to widać, że sobie żartował - bo i Colton oczyma przewrócił i aż musiał się napić.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Miło było mieć w swoim narożniku choć jedną sprzyjającą jej osobę, która znała całą prawdę i świadoma była zaniku jej weny twórczej. Bo Scarlet nie mówiła o tym każdemu, oczywiście, że nie. Tak na dobrą sprawę o jej chwilowym dołku literackim wiedział tylko Colton, Joel i niektóre osoby z rodziny Scarlet. Poza nimi dziewczyna nie chwaliła się tym na lewo i na prawo, bo też nie było w tym żadnego sensu.
A jednak stała tam i wpatrywała się w niego poniekąd z niedowierzaniem wymieszanym z rozbawieniem, bo chyba dawno już nie widziała takiego Coltona. Pamiętała go z czasów szkoły średniej – de facto musiała go takiego pamiętać, bo przecież umawiał się z Cami, prawda? A one były przyjaciółkami. I chyba właśnie po raz ostatni takiego wyluzowanego widziała go w szkole średniej, a potem nastąpiły mroczne czasy. To znaczy – potem nastąpiły czasy, w których Colton Brooks i Scarlet Callaway byli dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Natomiast mroczne czasy nastąpiły w momencie, gdy Colton stał się jej agentem. — Nie — odparła zgodnie z prawdą i potrząsnęła głową. — Jestem tu sama… To znaczy weszłam tu sama, ale ewidentnie nie jestem już sama — oznajmiła z rozbawieniem, wskazując na niego gestem. I wówczas dostrzegła trzech mężczyzn, którzy jakoś tak nagle pojawili się bliżej nich. Uśmiechnęła się do każdego z nich z osobna i podała im swoją dłoń w momencie przedstawienia. — O honor? — powtórzyła, a jej brew pyknęła w górę, kiedy przekrzywiła głowę i posłała mu rozbawione spojrzenie. Zaraz zresztą wtórowali jej pozostali mężczyźni.
Jestem lojalna i będę kibicować Coltonowi — oznajmiła z rozbawieniem i bardzo wymownie rzucając swojemu agentowi spojrzenie spod rzęs, mówiące, iż lepiej by jej nie zawiódł i wygrał, bo będzie żenada jak przegra. Uśmiechała się przy tym uroczo i promiennie, jakby chciała mu powiedzieć, że halo, jej agent jest niezawodny we wszystkim, co robi. Co prawda; jedynie mógłby nieco popracować nad umiejętnościami społecznymi, ale widać tutaj – w nieznanym gronie osób szło mu całkiem nieźle. — A jaka jest stawka? — zapytała nagle i skrzyżowała ręce na piersi, wpatrując się kolejno w mężczyzn.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
A i sam Colton nie rozpowiadał o bezweniu szefowej. Nawet nie dlatego, że mogłoby to źle wpłynąć na jej wizerunek - i wydawnictwo by się zaniepokoiło - ale głównie z tego powodu, że sam miewał blokady i nie było to coś czym chciałby się chwalić. Tym bardziej co by ktoś o tym rozpowiadał. Najważniejsze by Callaway odzyskała dawną siebie.
Prawdę mówiąc to zapomniał, że Scarlet jako tako go znała z tej bardziej rozrywkowej strony kiedy to był jeszcze w liceum. Wolał zapomnieć mroczne czasy kochania Cami, więc pamięć Scar dostała rykoszetem. Oczywiście nie miał dziury w pamięci! No, ale nie przewidział, że po pierwsze będzie dzisiaj bardziej wyluzowany, a po drugie to Scarlet będzie tego świadkiem. Pozostawało mu jedynie ciężkie westchnięcie bo "nie jestem już sama" znaczyło dla niego, że ewidentnie kobieta chce tutaj dłużej posiedzieć i napawać się tym widokiem.
- Nie tylko o honor - teraz to Bernard westchnął z małym rozbawienie bo ewidentnie wiedział coś czego nie zdradził. - Niles lub rywalizację i ma... hm, kolekcję powiedzmy - może by powiedział więcej, ale dostał kuksańcem od Nilesa, który wcisnął mu kufel piwa do rąk.
- Dobra, dobra. Szczegóły nie są ważne. Mamy układ i jak przegram to zrobię co pan Australijczyk chce. A jestem człowiekiem słowa! Słowa i czynu! - i już dalej poszedł cały poemat wcale nie rymowany jakim to on jest słownym człowiekiem, że jak przegra to przegra, ale jak mężczyzna! Chociaż wiele słów i tak zginęło pod natłokiem innych głosów.
- Taaa... Ja też to obiecałem, więc dobrze kibicuj bo jeszcze każą mi tutaj zostać na roboty - ostatnie westchnięcie, łyk z butelki i trochę się ponownie rozluźnił. Nie wyrzuci jej stąd. Jakby próbował to by tym bardziej pewnie chciała tu zostać, więc niech podziwia. Przynajmniej będzie miał jednego kibica ze swojego kraju.
- Ogromna stawka! - wtrącił się żywo Niles. Mimo wszystko on wydawał się tutaj najgłośniejszy, ale zdawało się, że reszta "tubylców" go lubiła. Nawet czasem ktoś zerkał i się śmiał na ten widok. - Jakby nie to, że mężusio mi kibicuje to bym uznał to za coś nie fair. Ale miłość skrzydeł dodaje! - pomachał do przystojnego i brodatego barmana, który jedynie mu odmachnął raz bo jednak miał tłum ludzi przy barze.
- Spokojnie. Wyjdziecie stąd dzisiaj - dodał ciepło August w kierunku Callaway. Dzięki temu przynajmniej nie było wątpliwości, że czy Brooks przegra czy wygra to normalnie do domu/hotelu wróci, a nie zostanie tu na wieki. Koledzy Nilesa byli tymi rozsądniejszymi... chyba. Byli też dobrymi przyjaciółmi bo jednak kibicowali swojemu i za każdym razem jak trafiał w środek - lub blisko niego - to wznosili toast. Przy czym i Niles i Colton też musieli, więc trzeźwość była wyrównana.

scarlet callaway
ODPOWIEDZ