Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
28.

Ostatnio piła nawet więcej, niż zwykle, ale tak było jej łatwiej. Do Shadow nie zaglądała wcale, bojąc się, że spotka tam Jaspera, a tego nie widziała, odkąd opuścił jej dom, dzień po tym, jak ją uratował i potem spędził z nią całą noc. Po tym dotarło do niej, że nie potrafi już przed sobą udawać obojętności względem tego mężczyzny. Myślała o nim za często i równie często chciała do niego napisać, zadzwonić i się z nim spotkać. Tylko, że nie mogła. Musiała skupić się na szukaniu zabójcy Lucille, podczas ostatniego związku tak zachłysnęła się swoim byłym, że na bok odsunęła sprawę siostry i potem, gdy została porzucona z dnia na dzień, nie wiedziała nawet od czego zacząć. Alkohol pomagał jej zasypiać, chociaż póki co nie potrafiła tego jeszcze zrobić, dopóki słońce nie zaczęło wstawać. Jak dziecko nagle obawiając się ciemności. Ra pojechała do Nathaniela, chcąc prosić o coś słabego, ale kiedy przed nim stanęła, stchórzyła i nic na temat prochów nie wspomniała, w sumie ciesząc się, że ten strach przed jego oceniającym spojrzeniem był na tyle silny.
Halloween miało być wieczorem, w który w końcu się nieco rozerwie, zapomni o tym, że o mało co nie zginęła, jak i o tym, że przywiązała się za bardzo do pewnego barmana. Poza tym jej kuzyn jakimś cudem organizował imprezę w wilii producenta, którego fanką była Pearl, więc jak mogłaby nie przyjść. W sumie liczyła na rozmowę z gospodarzem i w swoim stroju Marii Antoniny, szukała Periclesa, w nadziei, że ten jej taką możliwość zagwarantuje. Przeczesywała więc tłumy, co jakiś czas postując relacje na social mediach, bo jednak było to sporym wydarzeniem i może w tym wszystkim czuła się aż zbyt swobodnie, bo nie przeszło jej przez myśl, że spotka tu Jaspera. Była pewna, że będzie w Shadow, albo opiekował się Diviną, ale na pewno nie tutaj. Ich spojrzenia się skrzyżowały, a ona przecież nie chciała wyjść na idiotkę, odwracając się i uciekając. Musiała udawać, że to wcale nie tak, że zniknęła na parę dni.
- Ty tutaj? - podeszła do niego niespiesznie, mówiąc na tyle głośno, by przebić się przez muzykę. Odjęła też maskę od twarzy, próbując zgrywać rozluźnioną, ale wcale taka nie była, niestety. - Byłam pewna, że będziesz dzisiaj w Shadow - mruknęła, będąc już lekko wstawioną, ale na pewno nie pijaną. Rozejrzała się też dookoła, marszcząc delikatnie brwi. - Przyszedłeś z kimś? - dodała, chociaż nie powinno jej to wcale obchodzić. Ani to, ani też to, że brakowało jej jego obecności.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Pożegnanie - to właśnie Jasper dostrzegł w spojrzeniu Pearl, gdy wychodził z jej domu kilka dni temu. Zrozumiał to dopiero po czasie, gdy dziewczyna przepadła jak kamień w wodę. Nie odpisywała na wiadomości, nie odbierała, gdy próbował się do niej dodzwonić. Unikała go, a on zaczynał rozumieć dlaczego i tylko z tego powodu nie pojechał do jej domu osobiście. Sądził, że tylko on zabrnął w tym wszystkim za daleko, ale zachowanie Pearl świadczyło tylko o tym, że i ona kompletnie się pogubiła. I podjęła najrozsądniejszą decyzję, którą Jasper starał się respektować do chwili, gdy alkohol i frustracja nie zaczęły przez niego przemawiać. Starał się, naprawdę się starał nie myśleć o blondynce, ale okłamywał sam siebie, a odkąd znalazł jej profil na instagramie, wręcz z uporem maniaka śledził wszystko co wstawiała. Sam używał jakiegoś fałszywego konta, byleby tylko móc oglądać jej zdjęcia, domyślać się co robi i z kim jest... Ta druga kwestia dręczyła go jeszcze bardziej, a odkąd Pearl zaprzestała wizyt w Shadow, kompletnie nie umiał wyrzucić z głowy jej obrazu. Tamtego, halloweenowego wieczoru, siedział w klubie po skończonej zmianie z zamiarem wypicia kilku drinków i poszukania kogoś kto mógłby chociaż na jedną noc wymazać z jego głowy pyskatą blondynkę. Plan był dobry, wykonanie gorsze, bo czekając aż jakaś tam Camille wróci z łazienki, Jay ponownie zajrzał na profil Pearl i kilkadziesiąt minut później znalazł się pod domem Soriente, w tandetnym przebraniu gangstera, szukając jej. Wkręcił się za grupką jakiś ludzi udając, że przyjechał wraz z nimi, a potem skupił tylko na tym aby w tłumie gości odnaleźć blondynkę. W zasadzie nie musiał szukać zbyt długo, bo w holu przy schodach dostrzegł Marię Antoninę w swoim najnowszym wcieleniu.
- Nie wyglądasz jakbyś cieszyła się na mój widok - rzucił kąśliwie, a jego twarzy przyozdobił przekorny uśmiech, gdy zlustrował Pearl spojrzeniem. - Byłem - wyjaśnił krótko, po czym rozejrzał się wokół. - Impreza u producenta, hę? Myślałem, że wolisz mniej blichtrowe klimaty, aczkolwiek przyznam szczerze, że lepszego kostiumu dla ciebie bym nie wymyślił - dodał, po czym ponownie jego wzrok skupił się na blondynce, dłuższą chwilę goszcząc w okolicach jej odsłoniętego dekoltu. -Nie, przyszedłem po kogoś - odpowiedział z miejsca patrząc Pearl prosto w oczu, aby nie miała wątpliwości co do tego "kogo" chciał odnaleźć. - Wróć ze mną do Shadow, gdzie pobawimy się jak dorośli - dokończył, bo zdecydowanie nie czuł się dobrze w tych maskaradowych klimatach. Tym bardziej, że ostatnio ogólnie nie miał najlepszego okresu i rozweseleni ludzie, bez przytłaczających problemów, bardziej go irytowali niż napawali nadzieją.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Faktycznie nie cieszyła się na jego widok, a może raczej... za bardzo chciała go zobaczyć i to uczucie sprawiało, że była zła. Bo tęskniła za tym pewnym siebie barmanem, który nigdy nie miał stać się nikim istotnym, ale się stał, więc robiła co w jej mocy by trzymać ich od siebie z daleka. Nie było jej wcale łatwo, a on tutaj przyszedł i deptał wszystkie jej starania, z tym przekornym uśmiechem na ustach, jakby nie przerażało go to wszystko. Cały ten ogrom, to co się działo, a dziać się nie powinno.
- A powinnam się cieszyć? Nigdy tego nie robiłam - wypomniała mu, chociaż było to kłamstwem, bo tej jednej nocy, jego widok był najlepszym, co mogło ją spotkać, wtedy, gdy uwolnił ją z pieca krematoryjnego. Właśnie po tej nocy przesadziła, pozwalając sobie na zbyt wiele i zbyt mało jednocześnie. Nadała ich znajomości za duże znaczenie, a przede wszystkim jego roli w jej życiu. Zaczęła dostrzegać wszystko to, co w nim uwielbia i co nie pozwala jej wyrzucić jego obrazu z głowy. A teraz, kiedy stał tak blisko, miało być tylko trudniej, bo i jego zachowanie było nacechowane emocjami, do których nie mieli prawa. - A jednak bardzo mi się tu podoba... u tego pozera, tak go określiłeś? - starała się sobie przypomnieć, ale było to tylko graniem na czas. Widziała, jak wzrokiem przejeżdża po jej dekolcie, nawet się z tym nie kryjąc. Bezczelny jak zawsze, a ona pozwalała mu na tę bezczelność. - Skoro jednak to nie twoje tematy, co tu robisz? - wtrąciła na moment przed tym, jak powiedział jej, że przyszedł po kogoś i cholera jasna, nogi jej wtedy delikatnie zmiękły, a serce zabiło szybciej i były to reakcje, do których nie miała prawa. On z resztą też nie miał prawa ich w niej wywoływać. Poza tym jego słowa kusiły bardziej, niż mogła się spodziewać. Nie widziała go od kilku dni, a on się tu zjawił i myślał, że to wystarczy, aby tak po prostu przystała na jego propozycję? Najgorsze było to, że rzeczywiście mogłoby wystarczyć. Patrzyła w jego oczy i w jej własnych determinacja zaczynała ustępować wahaniu. - Bo teraz bawię się, jak dzieciak? - próbowała mimo wszystko. Z całych siło obrócić rozmowę tak, by jakoś zwiększyć dystans, by on stracił zainteresowanie, bo o tym, że ona nie straci względem niego, wiedziała doskonale. W końcu od kilku dni myślała głównie o nim, nie będąc w stanie przestać. Jedyne co mogła zrobić, to sprawić, by on sam miał je dość, by przejrzał na oczy, skoro ona nie potrafiła.
- Jasper, to nie ma sensu - odezwała się w końcu, chociaż wcale nie chciała zmieniać tonu i wchodzić z nim na poważne tematy. Wcale też nie chciała wykonywać tego swojego planu, nie chciała widzieć, jak w jego oczach gaśnie blask, który się tam czaił, gdy teraz na nią patrzył. Tylko, że to było rozsądniejszym posunięciem, nawet jeśli czuła się faktycznie jak dzieciak - słaby i zagubiony - na myśl o tym posunięciu. - Pomogłeś mi i jestem za to wdzięczna, ale nie uważasz, że było ci lepiej wcześniej? Zanim musiałeś się o mnie martwić? Ta chwilowa fascynacja ci minie, a poza nią nie ma tu nic wartego uwagi - rozłożyła ręce, wskazując na siebie i parsknęła śmiechem. Obrażanie własnej osoby wychodziło jej całkiem naturalnie. Wolała sama siebie nazwać nikim, niż usłyszeć to potem, od niego i się nie pozbierać.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Brakowało mu tych cierpkich, przepełnionych cynizmem wypowiedzi, które wbrew wszystkiemu, sprawiały mu tyle przyjemności. Nawet nie skomentował jej oschłego powitania, bo wystarczyło to jak na niego spojrzała, aby pełen pewności siebie uśmiech przyozdobił jego twarz. Nie miał nawet zamiaru jej oszukiwać co do powodów, dla których znalazł się w rezydencji Soriente, na tym całym halloweenowym przyjęciu. Zresztą, jego obecność mówiła sama za siebie, bo nie zjawiłby się tutaj dla niej, gdyby mu nie zależało, gdyby przez ostatnie dni bezowocnie nie próbował pozbyć się jej z głowy, gdyby nie pieprzona potrzeba spojrzenia w jej sarnie oczy raz jeszcze.
- Dokładnie tak... A ty widzę postarałaś się o to, aby błyszczeć pośród tłumu. Zresztą jak zwykle - skomentował, ani nie myśląc o odwołaniu swoich słów odnośnie Remigiusa. Nawet jeśli gościł w jego domu, a z tacy kelnera ściągnał jego alkohol, i tak uważał producenta za buca. Męska duma i przekora nie pozwalały mu zmienić zdania, chociaż pewnie gdyby poznał francuza zmienił by zdanie... odrobinę. - Powiedziałem przecież. Przyjechałem po ciebie, zobaczyłem twoją relację i uznałem, że potrzebujesz ratunku, bo się staczasz - wyjaśnił dosadniej, skoro tego potrzebowała. Owszem nadal utrzymywał swoje wypowiedzi w tym podszytym żartem i nadmierną pewnością siebie tonie, ale nie bawił się w jakieś odbijanie pałeczki, za wszelką cenę okazywanie Pearl, że wcale nie dla niej przemierzył pół Lorne Bay. - Pisałem do ciebie, ale nie odpowiadałaś, więc... Nie dałaś mi wyboru -dodał więc, dla podkreślenie tego, że on także widzi jak ta ich zabawa się spieprzyła i obydwoje pogubili się w gąszczu tych niedopowiedzeń i uników. Trochę naiwnie liczył na to, że Pearl przystanie na jego propozycję, dokładnie tak jak wtedy on poddał się jej sugestiom i spędzili noc w Shadow upijając się i tańcząc we dwoje jakby poza ich dwójką nikt inny nie istniał. Chciał tego, chciał poczuć jej dłonie na swoim ciele, chciał by go uwodziła, by ponownie spojrzała na niego tak jak wtedy na korytarzu i znów dała zaproszenie, z którego tym razem bez wahania by skorzystał. - No, a nie? Odnoszę wrażenie, że już od kilku dni bawisz się ze mną w chowanego - odparł, bo zdecydowanie to jak zachowywała się w ostatnim czasie można było nazwać dziecinnym. Faktycznie, on także nie pogrywał lepiej, ale przynajmniej stać go było na to, aby znaleźć się przed nią w te pieprzone halloween i przyznać do tego, że tęsknił. Nawet jeśli nie powiedział tego wprost.
I właśnie wtedy Pearl przeszła do defensywy, trzymając wysoko uniesioną tarczę z napisem "zostaw mnie, bo nie warto". Jasper sam nie wiedział, czy powinien się cieszyć z tego, że zdjęła maskę suki, czy jednak ciężko było mu radzić sobie z nią, gdy mówiła o sobie takie pierdoły.
- Pieprzysz - mruknął, bo w zasadzie nawet nie chciał słuchać tego co chciała mu powiedzieć. Dla niego miało sens to co robił, bo w innym wypadku zaczął by oskarżać siebie o totalną głupotę i poskradanie rozumu w imię dobrze wyglądającej panny, a nie był taki. Tym razem nie chodziło o zaliczenie kogoś dla chwili przyjemności i chociaż uzmysłowienie sobie tego było bolesne, Jay pogodził się z tym i nie miał zamiaru udawać, że jest inaczej. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że blondynka sądzi inaczej i to nie uniknione, aby wytoczyła kolejne działa, gdy dostrzegł jak jej dumne spojrzenie przepada przyćmione rezygnacją. - Gówno o mnie wiesz, skoro sądzisz, że to chwilowa fascynacja, Pearl - odpowiedział bez cienia zawahania w głosie. - I owszem, nie należysz do najłatwiejszych ludzi, ale w ogólnym rozliczeniu wychodzi ci to tylko na plus - dodał, a rysy jego twarzy, nawet jak przez moment były poważne, ponownie złagodniały, gdy obdarzył blondynkę ciepłym spojrzeniem. - Nie sądziłem jednak, że z ciebie taki tchórz - dopowiedział, w formie jakiegoś wyzwania, wierząc w to, że może tak uda mu się przekonać dziewczynę do tego, aby na kilka chwil opuściła gardę i pozwoliła sobie ponownie na zatarcie granicy, tak jak wtedy u niej, gdy było im po prostu dobrze razem.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Jego komplementy jej schlebiały o wiele bardziej, niż chciałaby się przed sobą przyznać. Niby dookoła nich było pełno ludzi, niby tez stali po środku wielkiego pomieszczenia, a nagle poczuła się dziwnie przygwożdżona do ściany, zapędzona do rogu, czy w ślepy zaułek.
- Oglądasz mój profil? - uniosła brwi, zaskoczona tymi słowami. Sądziła, że raczej... prawdę mówiąc na tym etapie była już pewna, że wyrwał w Shadow jakąś pannę na jej zastępstwo. Bolało ją to i chociaż na to liczyła zgodnie z planem, to jednocześnie miała go znienawidzić za podobne posunięcie. Dobrze więc, że nie wiedziała nic o Camille, która pewnie teraz szukała go po klubie. A on był tutaj dla niej. - Potrzebuję ratunku... no i ty chcesz być moim bohaterem? - rzuciła nieco prześmiewczo, ale nie wiedziała już gdzie uderzać, by samą siebie przekonać do tego, że sama nie chciała go tutaj. Poza tym nie spodziewała się nigdy takiej konfrontacji, a już na pewno takiej bezpośredniości z jego strony, jak wtedy gdy wypomniał jej nie odpisywanie na wiadomości. Zmieszała się nieco, spojrzała do boku i sama zgarnęła jakiegoś drinka z tacy, wypijając parę łyków. Potrzebowała odwagi, bo sama była już pogubiona. - Pisałeś? Byłam zajęta - wzruszyła ramionami, świadoma tego, jak niewiarygodnie to wszystko wypadało. Może faktycznie zaczynała panikować, bo to wszystko wymykało się dość mocno z planu, który sobie założyła. Dlaczego po prostu jej sobie nie odpuścił? - Po prostu daję nam przestrzeń, Jay! Zanim zrobimy coś głupiego! - zawołała nieco głośniej, bezmyślnie, w przypływach emocji i tak szybko, jak jej słowa opuściły jej gardło, przeklęła w myślach, naprawdę zła na siebie za to, że nie ugryzła się w język. Próbowała go zniechęcić, ale bronił się, prychnęła gdy powiedział, że pieprzy, wcale nie chciał grać według jej zasad. Poza tym ona sama chciała mu tak bardzo uwierzyć, nawet nie miał pojęcia jak bardzo. Już nie stawiali na domysły, czy niedopowiedzenia. Oboje przyznawali się przed sobą, że do czegoś między nimi zaszło, tylko jeszcze niewiadome było, jak to nazywać.
- Nawet jeśli o tobie wiem gówno, to o sobie całkiem sporo! - chciał ją wybić z rytmu? Z gry aktorskiej, w której czuła się najlepiej? Zobaczyć co kryła pod tą pewnością siebie i ilu facetów przyczyniło się do tego, by z takim uporem maniaka zakładała te wszystkie maski i wznosiła mury? Śmiało! Czuła, że jest zdesperowana i kiedy powiedziała A, nie było już odwrotu przed B. - Nie chcę znów przez to przechodzić! Lokować swoich uczuć w kimś, kto potraktuje mnie jak zabawę, a traktują mnie tak wszyscy, bo kurwa co niby innego miałbyś we mnie widzieć, co? Co, Jasper?! - zawołała, a kilka osób się na nich obejrzało, ale przez muzykę i gwar zabawy, nikt nie był chyba świadomy tego, jaki dramat rozgrywał się w tym miejscu. Prywatny dramat Pearl Campbell, kiedy musiała pokazać swoją ludzką stronę, a cholernie się tego bała. Może i miał rację, może i była tchórzem. - Nazywaj mnie tchórzem, śmiało! Wolę widzieć teraz na twojej twarzy kpinę, niż za jakiś czas dostrzegać, jak powoli masz mnie dość! Wspominać sobie czasem tylko te dobre chwile, ale nie dorzucać do nich złych... Myślisz, że mi jest teraz łatwo?! Po tej nocy u mnie... kurwa! Nie masz pojęcia ile mnie kosztowało odsunięcie się od ciebie - zakończyła, mrużąc przy tym oczy, z lekko przyspieszonym oddechem od szybko wyrzucanych słów. Powiedziała za wiele, ale nie potrafiła w porę się zamknąć, a alkohol nie sprzyjał powściągliwości.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Wzruszył tylko ramionami, gdy zapytała o śledzenie jej profilu. Nie miał ochoty rozgadywać się na temat jakiejś aplikacji, służącej mu głównie za źródło informacji o durnych ludziach postujących tam zbyt wiele. Możliwe, że sam kiedyś, gdy jeszcze wierzył w swój talent do robienia zdjęć, wrzucał czasem kilka ujęć, wierząc w to, że spełnia się artystycznie. Minęło jednak zbyt wiele lat, aby jakkolwiek potrafił powrócić do tego trywialnego zajęcia.
- Znasz kogoś lepszego? - Nie poirytowało go to jej parsknięcie, bo widział jak Pearl powoli traci na pewności siebie. Kawałek po kawałku przebijał się przez mur, który wokół siebie zbudowała i chociaż czuł strach związany z konsekwencjami swoich czynów, nie ustępował. Przyszedł tutaj przekonany o tym, że sprawy zaszły za daleko i jakkolwiek by się starał, nie potrafił dłużej oszukiwać samego siebie i udawać, że uda mu się z powrotem spojrzeć na Campbell neutralnie. Zbyt wiele czasu powściągał się od uczuć względem kogokolwiek, szło mu doskonale, do momentu, aż ona nie stanęła mu na drodze. - Mhmm - mruknął, w odpowiedzi na to durne wytłumaczenie, a zaraz potem doświadczył pierwszego sukcesu w rozbrajaniu sukowatej powłoki Pearl. - Po cholerę, skoro obydwoje co chwila robimy coś głupiego? - Zapytał, zapominając o tym, że on także bawił się w tę grę dość długo, zanim pojął, że wcale już do nie bawi udawanie. Jednak te słowa blondynki były tylko przedsmakiem czegoś o wiele bardziej szczerego i bezpośredniego. Owszem igrał z ogniem przychodząc do niej i ze zbytnią szczerością próbując zrozumieć co działo się między nimi. Nie spodziewał się jednak tego, że usłyszy z jej ust słowa tak dobitne i odarte z jakiejkolwiek kpiny i kłamstwa. Wyrzuciła mu wprost swoje lęki, odsłaniając się totalnie, niczym skazaniec czekający na ostateczny cios, bo ten miał przecież nadejść, prędzej czy później. Właśnie to wyczytywał z jej wypowiedzi, która przepełniona była wręcz lękiem.
- Na pewno więcej niż ty sama w sobie widzisz - zaczął, aczkolwiek wcale nie miał ochoty tłumaczyć jej tego jak bardzo fascynującą, intrygującą i niesamowitą kobietą była w jego oczach. Uważał takie romantyczne pierdolenie za zbędne, gdy w grę wchodziły czyny, poza tym wcale nie należał do tych facetów, którym bajerowanie niepodszyte żartem i pewnością siebie, wychodziło najlepiej. Zapewne przyjdzie czas, gdy powie jej o tym co w niej ceni, ale zdecydowanie będzie to miało miejsce w innych okolicznościach i lepszym czasie. - Możesz mnie widzieć przez pryzmat swoich byłych, a potem wkurwiać się na siebie samą, bo wszystko co zakładasz to stek bzdur - dodał, przekonany o tym, że nie umiałby potraktować jej jak zabawki. Owszem, na samym początku właśnie tak ją widział, ale było to dawno temu, zanim poznał prawdziwe oblicze Pearl Campbell. Z drugiej strony nie umiał zagłuszyć w swojej głowie tego podłego głosu, który podszeptywał mu, że dziewczyna się nie myli, że przecież on ją skrzywdzi, że to nie potrwa wiecznie, bo on zniknie, odejdzie, zginie, albo co gorsza narazi jej życie. To właśnie z tym głosem walczył nieubłagalnie od lat i dawał mu wygrać, ale tym razem... Tym razem kazał głosowi rozsądku po prostu się pierdolić.
- Skończyłaś? - Spytał, bo po tym jak wspomniała o tamtej nocy i przyznała się do tego, że jej także ciężko było odsunąć go od siebie, Jasper nie potrzebował wiedzieć już nic więcej. Dlatego, gdy Pearl ponownie zerknęła w jego stronę, zrobił to co powinien zrobić już dawno. W dupie miał to gdzie się znajdowali, otaczających ich ludzi, Nathaniela, Divinę, swoją pracę, strach Pearl... Wreszcie szkło, które rozbiło się obok jego nogi, gdy wypuścił kieliszek, aby móc objąć dłońmi karki i potylicę dziewczyny, gdy ze zbytnią gwałtownością, zbliżył się do niej. Nie miał czasu, aby rozkoszować się tą chwilą niepewności, aby analizować mowę ich ciał, zerknąć ostatni raz w jej oczy, a potem pozwolić sobie na rozkoszowanie się widokiem jej lekko rozchylonych warg sekundy przed pocałunkiem... Wszystko działo się zbyt szybko, a jednocześnie niesamowicie intensywnie, bo tłumiona niepewność i strach tylko podsycały narastające w Jasperze emocje. Poczuł przyjemność, zwątpienie, podniecenie i przerażenie ze zdwojoną siłą, gdy jego usta znalazły się na wargach Pearl. Na próżno było szukać w tym zbliżeniu czułości i romantyzmu, gdy przemawiały przez niego tak skrajne uczucia. Miał on być czymś więcej niż gestem mającym na celu zmuszenie blondynki do milczenia, miał być tymi wszystkimi słowami, których Jay nie potrafił wypowiedzieć. - Cicho.. - Mruknął, gdy w pewnej chwili poczuł jak Pearl się odsuwa. Trwało to kilka sekund, po czym pewniej złapał ją w swoich objęciach, jedną z rąk układając na jej tali, gdy ta druga nadal pozostawała na policzku dziewczyny, nie pozwalając na to, aby blondynka znów, tak bezpardonowo przerwała im ten moment. Miał on trwać, jeszcze odrobinę, jeszcze kilka sekund więcej, póki nie zostaną przelane w niego wszystkie obawy i nadzieje jakie w sobie nosili.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Teraz była już pewna, nie powinna była do niego podchodzić, kiedy wypatrzyła go w tłumie. Nieważne jak dziecinne by to było.
- Sama jestem swoim bohaterem - burknęła, próbując jeszcze nie wychodzić z roli. Naprawdę starała się trzymać tę rozmowę w garści, ale miała wrażenie, że stale jej się to nie udaje, że to Jasper rozdawał te karty i chociaż rozdawał je w sposób, który ją kusił, nie mogła pozwolić sobie na taką rozgrywkę. [/b]- Nie wiem, żebyś nie żałował, żeby nie bolało, z głupot nic dobrego nigdy nie wynika! -[/b] zawołała wręcz panicznie, bo zaczynało brakować jej argumentów, kiedy on tak sprawnie wszystkie ciskał w piach, nawet się nimi nie przejmując. Mówienie o sobie źle też wcale nie było dla niej przyjemne, a w tym wszystkim jego słowa, nawet bez konkretnych przykładów zdawały się być tak kuszące, że chciał im zawierzyć. Naprawdę chciałaby sobie pozwolić na to, aby mu zaufać, ale tyle razy już przez to cierpiała.
- Nie masz pojęcia o tym, jak chujowym jestem człowiekiem - zacisnęła dłoń w pięść, bo nie musiała kłamać. Była paskudna i wolała by zapamiętał ją taką, jaką znał ja teraz. Naprawdę chciała zachować we wspomnieniach tylko dobre momenty, nawet jeśli tak naprawdę do niczego między nimi nie doszło. Mieli tylko te parę chwil, które dla niej i tak znaczyły już zbyt wiele. Prawdę mówiąc mocno zaskoczyły i zbiły ją z tropu te słowa o wkurwianiu się na samą siebie, bo brzmiały one... jakby naprawdę chciał z nią czegoś spróbować. Poza tym zbyt wiarygodnie, zbyt poważnie, nie były błahe i zbiły ją z pantałyku. - Jasper... - nie umiała znaleźć dobrej odpowiedzi, riposty, rozbrajał ją coraz bardziej. Kiedy więc zapyta, czy skończyła, chciała na nowo z innej strony zacząć mu tłumaczyć, opierać się, cokolwiek, ale wtedy czas jakby zwolnił. Nie zdążyła pisnąć, kiedy zbił się jego kieliszek, bo Ainsworth był już przy niej, a serce biło jej tak głośno w uszach, że nie słyszała już docierającej z głośników muzyki. Otworzyła szerzej oczy i nic nie dodała, po chwili przymykając je, gdy poczuła jego wargi na swoich własnych. Skłamałaby mówiąc, że nigdy sobie tego nie wyobrażała... jakby to było zostać pocałowaną przez Jay'a. Myślała o tym aż za często. O tym, że podobało jej się zasypianie w jego ramionach, budzenie się w nich i narzekanie na jej zimne stopy. Podobało jej się też to, jaki był uparty i doprowadzał ją do szału, próbami wychowania jej, dla jej własnego dobra, jak wtedy gdy niósł ją po upadku, a potem prawił morały, gdy założyła szpilki na pogrzeb. Podobało jej się też to, jak przysuwał jej czasem do ust swojego papierosa, a nawet to, jak popijał kawę przy niej. Wszystkie takie drobne niuanse, których mogłaby wymieniać naprawdę sporo, zanim by doszła do tak przyziemnych kwestii, jak to, że lubi jego twarz, czy mięśnie. Czuła, że na jego widok zasycha jej w ustach, a krew szybciej krąży po ciele, ale... ale obiecała sobie, że już nigdy tak nie przepadnie, a przy nim przepadała cały czas. Dlatego spróbowała się odsunąć, ale jej na to nie pozwolił i już nie miała siły walczyć. Nie była aż takim wojownikiem, więc ostatecznie jęknęła w jego usta i poczuła jak i ona wyrzuca z dłoni szklankę, byleby tymi samymi dłońmi przejechać po jego plecach, karku, dotknąć miękkich włosów. Chciała zapamiętać z tego gestu wszystko, nie pamiętając kiedy ostatnio ktoś całował ją będąc skupionym na pocałunku, a nie jedynie rozpinaniu jej spodni. Tylko, że w końcu jakiś pijany nastolatek na nich wpadł i ruszył dalej przez tłum, ale jego uderzenie zmusiło ich do oderwania się od siebie. Oczy miała już szeroko otwarte, dłonie nadal w jego włosach, więc cofnęła je na ramiona, tors.
- Kurwa - jęknęła czując jak bardzo jej się to podobało, jak bardzo go chciała mieć dla siebie. - Mówiłam ci, że nie masz tego sobie robić - marzyła o tym, by sobie to robił i naprawdę w tamtej chwili niczego tak nie żałowała, jak tego, jaka jest popierdolona - ona i jej życie. Bo gdyby nie była, może... może naprawdę mieliby szansę?

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Ten moment, nie byłby tak znaczący, a prawdopodobnie nigdy by nie nastąpił, gdyby pod wpływem głupiej zachcianki zbliżyli się do siebie wcześniej. Jeśli cokolwiek miało im wyjść, musieli najpierw poznać się tak jak tamtej nocy; Pearl przede wszystkim musiała przestać udawać gruboskórną pannę, która nikogo nie potrzebuje, a Jay udawać, że przez lata przepełnione przelotnymi romansami wyzbył się potrzeby bycia z kimś tak naprawdę, na dłużej... Widział, że to niebezpieczne, wiedział, że to głupie i lekkomyślne, ale nie chciał pozwolić na to, aby ktoś taki jak Pearl przeszedł obok niego bez echa. Dlatego wbrew wszystkiemu, całował ją nie zważając na tragiczne konsekwencje jakie się z tym mogą wiązać, wierząc w tylko w to, że dadzą sobie szansę. On i ona, obydwoje żyjący w bagnie kłamstw, przeszłości i popieprzenia, nikt inny nie mógł lepiej do siebie pasować.
Czując jak Pearl oddaje pocałunek, angażując się w niego jeszcze bardziej, po ciele Jay'a rozeszło się obezwładniające ciepło. Dreszcz nieprzyzwoitego podniecenia przebiegł wzdłuż kręgosłupa, sprawiając że Ainsworth przylgnął do blondynki jeszcze bardziej, o ile było to możliwe. Skupiał się już nie tylko na tym co sam robił, ale także na gestach Pearl, jej dłoniach na jego plecach, paznokciach drapiących potylicę w namiętnym upojeniu, obezwładniającym zapachu perfum, który chciał zapamiętać na zawsze. Pragnął jej jak żadnej kobiety od dawna i nie kierowała nim tylko rządza, a uczucia, pieprzone zauroczenie, któremu nie umiał w żaden sposób się przeciwstawić. Z każdą trwającą sekundą pocałunku, rosła w nim nadzieje na to, że jednak im się uda, że jutrzejszego poranka znów obudzi się z nią u boku i jakoś poradzą sobie z całym tym beznadziejnym światem jaki ich otaczał. I nie wierzył wcale w to, że będą żyli długo i szczęśliwie; Pearl była trudnym człowiekiem, pełnym tajemnic, problemów i wiecznie stawiającym mu opór, ale przy tym była jedynym, dla jakiego był wstanie zaryzykować praktycznie wszystko. Nie rozumiał, czy to przez jej ambicje, upór i determinację, która mu tak imponowała, czy podłe poczucie humoru i błyskotliwość, jakiej nie umiał nie docenić. Wszystko co reprezentowała, to co było chujowe i co było cudowne - nakręcało go coraz bardziej, nie pozwalając odpuścić i pozwolić o sobie zapomnieć.
Wcale nie chciał się od niej odsuwać, wcale nie chciał, aby pocałunek się zakończył, bo przecież pozostało jeszcze tyle niewypowiedzianych słów. Rzeczywistość była jednak brutalną suką i po tym jak pijany gówniarz wpadł na nich, Jasper nie mógł ponownie zbliżyć się do blondynki. Stał jednak, nadal opierając czoło o to należące do niej, z wpół otwartymi oczami, nie chcąc odzierać się z resztek tej rozkoszy jaką kilka sekund wcześniej czuł całym sobą.
- Nic sobie nie robię, to ty jesteś spanikowana, odpuść wreszcie - wyszeptał, pocierając przy tym nosem, o nos Pearl, ale nie inicjując ponownie pocałunku. - Zaufaj mi, nie spierdolę tego - skłamał, bo absolutnie nie mógł deklarować jej takich rzeczy, nawet jeśli z całych sił starałby się dotrzymać słowa. Pearl nie miała pojęcia kim tak naprawdę był i póki się nie dowie, póty tak właściwie cały ten ich układ i tak będzie zamkiem budowanym na piasku. - Wiem, że chcesz - dodał, wyciszając wszystkie alarmy w głowie, bo cokolwiek by im nie groziło, nie potrafił z niej zrezygnować, koniec końców był tylko człowiekiem.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Przepadła. Wiedziała o tym nie w chwili, w której ją pocałował, a już wtedy, gdy obudziła się obok niego w swoim łóżku. Chociaż do niczego między nimi nie doszło, wiedziała, że przepadła i mogła być samej sobie winna, bo zamiast trzymać się od niego z daleka, stale pozwalała mu na zbyt wiele. By jej pomagał, by poznał jej rodzinę, by woził ją na tym swoim cholernym motorze, palił z nią, zjadał posiłki. To trwało od dawna i nie mogła dalej wmawiać sobie, że winą za to, jak ważny się dla niej stal, należało obarczać jedynie tą jedną noc, gdy o mało co nie zginęła.
Pocałunek dobiegł końca, a ona wciąż czuła smak jego ust. Upajający, wywołujący pieczenie na jej własnych wargach i języku. Marzyła o tym, żeby to powtórzyć, żeby pozwolić mu na otoczenie się tymi jego umięśnionymi ramionami, a sobie samej na przyznanie się do tego, że nie jest taka samodzielna. Nawet teraz stojąc tu, bez zagrożenia, na imprezie przebierańców, miała wrażenie, że obecność Jaspera daje jej jakieś dziwne poczucie bezpieczeństwa, może nawet czegoś, czego nie było w jej życiu nigdy - stabilności? Tylko na ile było to prawdą, a na ile jej pragnienia czyniły z tego obrazka coś wiarygodnego? W końcu wpisywał się w ten schemat idealnie... starszy, pewny siebie, z problemami, stale wchodziła do tej samej rzeki, a teraz co? Nagle miała się ona okazać inna? Przecież było to tak życzeniowym myśleniem... z drugiej strony jednak nie potrafiła mu tego wypomnieć, gdy z taką czułością drażnił jej nos. Głupi gest, błahy, ale i do czegoś takiego nie była przyzwyczajona. Do nacechowanej znaczeniem bliskości. Bo nie było między nimi płytkich potrzeb, a przynajmniej ona ich nie wyczuwała.
- Jestem spanikowana, bo wiem ile syfu w sobie kryję - musiała na moment przymknąć oczy, by się uspokoić, ale oddech nadal miała przyspieszony po pocałunku. Jedną z dłoni uniosła do jego polika, drażniąc go czubkami palców, jakby się bała dotknąć go w pełni. Jego słowa kusiły i to naprawdę mocno, przełknęła ślinę, mając wrażenie, że serce jej pęka. - A jeśli nie potrafię? Chcę, ale nie potrafię? - zapytała i nie dała szansy na odpowiedź. Faktycznie była spanikowana, bała się i to kurewsko, jakby cały jej świat miał się teraz zburzyć. Wykorzystała tę bliskość by stanąć na palcach i przyłożyć wargi do jego polika. - Nawet jeśli ty tego nie spierdolisz, to ja na pewno... od ponad dwudziestu lat niezmiennie wszystko pierdolę, Jay - jeszcze chwila i by się poryczała, a było to po prostu durne. - Daj sobie ze mną spokój - poprosiła i w końcu wymknęła się z jego ramion, zrobiła krok w tył, a potem... potem skorzystała z okazji i przecisnęła się między ludźmi. Cały czas chciała do niego wrócić, ale wiedziała, że nie może i tak jak przewidywała, jak tylko się oddaliła, wybuchnęła płaczem, mając wrażenie, że właśnie zrobiła sobie niezwykłą krzywdę, może największą w swoim życiu, ale przynajmniej... przynajmniej zostawiła go z myślą, że była kimś wartym ulokowania w niej swoich uczuć. Obłudną myślą, ale wolała to, niż żeby znał prawdę i dostrzegł w niej to wszystko, co ona w sobie widziała.

Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ