Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
27.

Wysłała do Jaspera ostatnią wiadomość, mając nadzieję, że ten tylko zgrywał się z tym, że zaraz do niej dołączy. Mimo całej sympatii, musiała się teraz skupić na akcji i i tak trochę głupio postąpiła z tym, że w ogóle go informowała o tym, gdzie jest i co robi. Miała dużo szczęścia, że trop okazał się słuszny i faktycznie wpadła na jakiś podejrzanych typów, którzy doprowadzili jej do budynku po starym zakładzie pogrzebowym. Nie mogła tego zmarnować, to też w momencie, w którym van stojący przy drzwiach odjechał w swoją stronę, uznała, że powinna wkroczyć. Kierowana Bóg wie czym, napisała jeszcze, że nie potrzebuje tutaj Jay'a i, że źli ludzie już odjechali, a ona idzie przyjrzeć się temu miejscu. Opuściła więc swoją kryjówkę i po cichu udała się do drzwi, które ku jej zaskoczeniu nadal były otwarte. Z początku się nad tym nie zastanawiała, ale jakoś tak, kiedy weszła do środka, przeszło jej przez myśl, że na początku typów było dwóch, potem przyjechał van, w którym... nie była pewna ilu ich było i potem też nie liczyła, ilu odjechało. Przekalkulowała to jeszcze raz, dochodząc do wniosku, że powinna była bardziej się skupić na obserwacji, niż powiadamianiu Jaspera co robi. Budynek był ciemny i sama już nie była pewna, czy powinna włączyć latarkę, czy lepiej nie... cholera, zadziałała trochę zbyt impulsywnie, a kiedy miała przystać w jakimś pomieszczeniu i się nad tym zastanowić... usłyszała tylko jakiś ruch za sobą, a potem silne uderzenie w tył głowy i wszystko stało się jeszcze ciemniejsze.
Nie wiedziała ile czasu minęło, ale ciemność nie ustała, po prostu poczuła ból potylicy i jęknęła pod nosem.
- Kurwa... - ktoś ją musiała zaatakować - to była pierwsza myśli i mimo wszystko przyjęła ją całkiem spokojnie. Chciała po prostu się podnieść do siadu, ogarnąć, zrozumieć swoje położenie, ale wtedy dotarło do niej, że nie może tego zrobić. - Co do..? - burknęła unosząc dłonie, a serce zaczęło jej bić szybciej, kiedy dotarło do niej, że jest w czymś zamknięta... w czymś metalowym, w co zaczęła walić dłońmi z całych sił.
- A jednak się ocknęłaś... szamocz się ile chcesz, to nie potrwa długo - usłyszała jakiś głos z dochodzący gdzieś zza jej głowy i wtedy zrozumiała, że za sobą ma jakby właz, a przez spojenia docierała odrobinka światła i kiedy wzrok jej się przyzwyczaił, połączyła kropki, a strach przejął nad nią kontrolę.
- Nie! Czekaj! Nie rób głupstw! - wrzasnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy, ale głos już nie odpowiedział, jedynie śmiał się i coś uruchamiał.. nie coś, wiedziała doskonale, ale nie chciała jeszcze sama przed sobą się przyznać, że zaraz spłonie w piecu krematoryjnym. Wrzeszczała po prostu, waląc już nie dłońmi, a pięściami i kolanami o metalowe ściany, jakby to miało coś dać. Ból się nie liczył, przerażenie go niwelowało.
- Zaraz będzie po wszystkim - zapewnił wyraźnie rozbawiony głos, a ona jeszcze silniej zaczęła uderzać, zdzierając sobie skórę, gdy łzy przerażenia zalewały jej oczy. Miała wrażenie, że traci możliwość oddychania. W tle było jakieś pikanie, nie zwiastujące niczego dobrego. Błagała, prosiła, klęła, płakała, darła się. Robiło jej się ciemno przed oczami, a przy ty była tak cholernie świadoma sytuacji, w której się znalazła. Sekundy ciągnęła się w nieskończoność. Dotarły do niej kolejne hałasy, z początku niezrozumiałe, czuła, że zaraz doświadczy bólu o jakim nie miała pojęcia, a potem... kurwa, nie chciała umierać. Bardzo nie chciała. Zakrztusiła się szlochem, nadal waląc o ściany, ale brakowało jej sił. To zagłuszało dźwięki z zewnątrz i dopiero po chwili coś zrozumiała.
- Jasper? - pomyliło jej się? Może nerwy płatały jej figle, a może spłonęła szybciej, niż zdążyła poczuć ból? Zaczęła więc walić jeszcze mocniej na oślep. - Jasper!!! Tutaj! - te słowa szły w akompaniamencie jakiś próśb, wrzasków, przekleństw. Nie mogła już oddychać, ale nadal próbowała krzyczeć, aż w końcu usłyszała jakiś dźwięk i zamknęła oczy z przerażenia, bojąc się najgorszego, nie wiedziała nawet jak szybko ten piec zadziała, serce miała w przełyku, ale wtedy... wtedy właz się otworzył, a ona nawet nie czekała, aż wysunie do końca łożysko na którym ją położono. Jak tylko zobaczyła barmana, uczepiła się go i wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem, oddychając zbyt szybko i zbyt zachłannie łapiąc powietrze, by póki co powstrzymać to uczucie słabości. Nie umiała więc nic powiedzieć, bo trzęsła się i ledwo panowała nad swoim ciałem, ale przynajmniej miała tyle sił, by nie dać się od niego odsunąć.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Przypuszczał, że może wyjść w oczach Pearl na głupka, przyjeżdżając pod stary zakład pogrzebowy. Jednak, nie potrafił spokojnie pracować wiedząc, że blondynka robiła coś nierozsądnego, gdy w tamtym miejscu kręcili się jacyś podejrzani ludzie. Uznał, że przełknie z dumą ewentualne przytyki o tym jakim panikarzem jest, ale przynajmniej będzie miał pewność, że jej nic nie grozi. Nawet nie chciał sobie wmawiać, że zrobiłby to dla każdej innej osoby, bo dobrze wiedział, że kryło się za jego czynami coś więcej. Lekkomyślna pani dziennikarz gościła w jego glowie znacznie częściej niżby sobie tego życzył. Widział, że nie kryła się już za tym fascynacja i chęć spędzenia kilku przyjemnych chwil w łóżku. Zależało mu na tej pannie i przerażało go to jeszcze bardziej niż szaleńcza droga ku cmentarzowi.
Zaparkował kawałek dalej, aby dźwięk silnika nie wywołał alarmu i ewentualnie nie zdradził ukrywającej się gdzieś w pobliżu Pearl. Powoli zakradł się do budynku, w którym panowała ciemność, wokół nie znajdował się nikt, ani żaden wóz nie stał zaparkowany przy wejściu. Jay jednak na wszelki wypadek wyciągnął nóż, żałując że nie nosił przy sobie innej broni, i powoli zaczął kierować się do środku. Wtedy też doszedł go dzięki głuchego walenia w metal i słowa niewyraźnej rozmowy. Zaklął w myślach ze strachu.. Pearl nie odzywała się do niego od dłuższego czasu, dlatego się tutaj znalazł, wierzył jednak, że przyjechał bez powodu, ale po tym co słyszał zaczynał się obawiać, że faktycznie blondynce groziło niebezpieczeństwo.
Przebierał powoli korytarz, podążając za źródłem dźwięku, az w pewnej chwili z jednego z wejść nie wyłoniła się sylwetka rosłego mężczyzny, który na widok Jaspera zaczął biec w przeciwną stronę. Ainsworth nie myśląc wiele podążył za nim, ale zatrzymał się wmpol.drogi słyszeć krzyk Pearl. Serce waliło mu jak młot, obijając się z bólem w klatce piersiowej. Mógł kontynuować pościg, ale bez chwili zastanowienia zaniechał tego pomysłu, bo odnalezienie blondynki było jego priorytetem.
- Pearl?! - Wrzasnął, szukając kierunku z którego doszedł go głos dziewczyny. - Gdzie jesteś? Pearl! - Krew krążyła szybciej w jego żyłach, a wszystkie mięśnie trzymały ciało w gotowości do ewentualnej walki. Był przerażony, gdy odkrył gdzie została zamknięta dziewczyna i nawet nie chciał myśleć. o tym co stałoby się z nią gdyby jednak zdecydował się odpuścić i dokończyć zmianę w Shadow. - Ja pierdole... Pearl! - Wyrzucił z siebie, walcząc już z włazem, aby uwolnić dziewczynę, a gdy tylko metalowe drzwi puściły, wysunął stalowe łóżko. O mały włos nie upadłby gdy Pearl całą sobą przylgnęła do jego ciała. On był wystraszony, ale nie umiał sobie nawet wyobrazić tego co czuła dziewczyna. - Juz dobrze, jesteś bezpieczna... Jestem tu... - On sam objął ją z niewiarygodna wręcz siłą i trwał tak, jakby od tego miało zależeć, czy blondynka przetrwa kolejne sekundy. - Kurwa mać... Pearl - Nie miał pojęcia co jej powiedzieć, jak zareagować. Po prostu pozwolił na to, aby uwiesiła się na nim dopóki nie opadną te pierwsze, przerażające emocje, jakie zapewne oboje odczuwali. - Chodź.. Już dobrze, nic ci nie grozi. Jesteśmy sami, jesteś bezpieczna - Powtórzył i uniósł dziewczynę tylko po to, aby zdjąć ją z tego przerażającego urządzenia i usiąść na podłodze obok, bo nie sądził, aby była w stanie ruszyć się z miejsca. Nie mogli jednak pozostać tam zbyt długo, bo istniało ryzyko, że tamci ludzie wrócą,l. - Pearl... - Całe jej ciało drżalo, schowane w jego ramionach. I chociaż było to zrozumiałym dla Jasoera to i tak świadomość, że to właśnie Pearl, która kreowała się na tak niezależna, silna i nieustraszona, płacze przerażona tym co ją spotkało, dodawało tej chwili dramaturgii. Ainsworth chciał odsunac się na tyle, by móc spojrzeć na jej twarz, ale nie pozwoliła mu na to chowając się mocniej w jego torsie, sprawiając tym samym, że jego serce ponownie ścisnęło się z bólu. - Będzie lepiej jak stąd wyjdziemy, dobrze? Gdzie jest twoje auto? - Zapytał, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Wierzył też w to, że po wyjściu z krematorium, Pearl szybciej się uspokoi. Nie miał przy tym pojęcia jakim cudem się tutaj dostała, ale obstawiał, że gdzieś musiała zostawić swój wóz. Mogliby nim odjechać zostawiając jego Kotor, bo przecież mowy nie było, aby Pearl została teraz sama. W pierwszej chwili Jay pomyślał nawet o tym, aby powiadomić Nate'a o wszystkim, ale przecież nie wiele wiedział o całej sytuacji, a też posiłkowanie się pomocą gangstera brzmiało jakoś kiepsko. Nie mniej jednak, prędzej czy później Hawthorne powinien się dowiedzieć o tej akcji, bo przecież, jak dobrze Jasper wiedział, to był jego teren.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Nawet w chwili, w której zagrożenie minęło, nie potrafiła się uspokoić, ani zapanować nad oddechem, w rezultacie czego robiło jej się po prostu słabo i miała wrażenie, że zaraz odpłynie. Nie potrafiła niestety tego ze sobą powiązać, więc połykała wręcz kolejne hausty powietrza, jeszcze silniej wczepiając się w ubranie Jaspera i cóż, trochę bezmyślnie zaczęła nogami odpychać się od szyny, na której się znajdowała, więc rzeczywiście gdyby nie obecność Ainswortha, na pewno upadłaby i to dość boleśnie na ziemię. Chciała po prostu jak najszybciej stracić kontakt fizyczny z tym piecem, jakby w obawie, że to zaraz się powtórzy, że znów tam się znajdzie. Z jednak strony czuła, że jest już bezpieczna, ale z drugiej ciągle sobie wyobrażała, co by było gdyby... chociażby minutę później, a ostatnim wspomnieniem Jaspera dotyczącym blondynki byłyby jej wrzaski z bólu, nim nie spaliłaby się na popiół. Odtwarzała ten scenariusz od nowa i od nowa, nie szlochała, ale dławiła się łzami, powietrzem, spazmami, wszystkim. Wczepiła się w niego jeszcze mocniej, kompletnie nie myśląc o niczym, poza tym, że musi teraz czuć, że ktoś jest obok. Chciałaby powiedzieć, że zapach jego perfum, tak już znajomy, uspokoił ją, ale na to było zbyt wcześnie. Ciałem była już tutaj, ale myślami nadal w piecu, w którym mogła zginąć w możliwie najboleśniejszy sposób, jaki aktualnie mogła sobie wyobrazić.
Z trudem przyszło jej się skupić na jego słowach, w zasadzie rozpoznawała głównie swoje imię i brzmienie jego głosu, póki co jej to wystarczało i chciała jedynie trwać w tych bezpiecznych ramionach, stając oporem, gdy próbował ją odsunąć.
- Nie... - było jej cholernie ciężko mówić, jakby nagle straciła taką możliwość, a to tylko podbijało uczucie paniki. - Nie przyjechałam... samochodem - powiedziała zgodnie z prawdą, po czym zakaszlała kilka razy, bo znów za szybko próbowała oddychać. Poczuła, jak Jasper podnosi ich do pionu, pozwoliła mu na to, sama chciała stąd wyjść, ale nogi miała jak z waty i z trudem wykonywała każdy krok, by w chwili, w której dotarli do wyjścia, złapała się dłonią framugi. - Czekaj! - jęknęła i odepchnęła go od siebie silnie, odchodząc zaledwie dwa kroki na bok, ale kolana się pod nią ugięły. Szybko chciała chwycić się muru, głównie rysując jego powierzchnię paznokciami, aż odpuściła i obie ręce oparła na trawie, wstrząśnięta konwulsją. - Chyba zwymiotuję - jęknęła, czując, jak jej żołądek przez stres się buntuje. Była tak przerażona, że nieszczególnie przejmowała się tym, jak żałośnie musiała w tamtej chwili wyglądać. Poczuła jak wszystko się jej cofa, jak przełyk jej skacze, a w brzuchu coś przeskakuje, ale jedynie jęknęła głośniej, zamykając z mocą oczy i zwalczyła to pragnienie, a może zwalczył je fakt, że niewiele tego dnia zjadła i zadziałało to teraz na jej korzyść, gdy jednak niczego nie zwróciła. Nie oznaczało to natomiast, że przestało jej być tak cholernie niedobrze. Nawet nie myślała o wstawaniu, jedynie przewaliła się na bok, jakoś usiadła na ziemi i plecami oparła się o mur. Wzrokiem w końcu namierzyła Jaspera i nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Powinna podziękować.
- Ja... - ale strach był silniejszy i przy pierwszym słowie broda zaczęła jej się trząść, a ciało jeszcze bardziej niż wcześniej. Musiała objąć się ramionami, ukryć w nich. - Kurwa - jęknęła więc to, co łatwo było jej z siebie wyrzucić. - Uderzył mnie... w głowę... gdy się obudziłam... byłam w tym... kurwa... - nie wiedziała dlaczego mu o tym w ogóle mówiła, ale czuła taką potrzebę, nie pamiętała kiedy ostatnio tak się bała i czy w ogóle.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Przymknął na kilka sekund oczy, by uspokoić tętno i wyrównać oddech. Raz po raz odpychał od siebie natrętne myśli o tym co by się stało z blondynką, gdyby nie przyjechał jej szukać. Prawdopodobnie Pearl myślała dokładnie o tym samym, bo nawet na moment nie poluzowała chwytu na jego kurtce, gdy trzymał ją mocno przy sobie, siedząc na zimnej podłodze obok pieca w starym krematorium. Nie mogli jednak zbyt długo tam pozostać, a Jasper, chociaż czuł towarzyszące Pearl przerażenie, zmusił dziewczynę do tego, aby wstała i pozwoliła mu wyprowadzić się na zewnątrz. Gdy tylko opuścili budynek, Jay pozwolił jej na chwilę odsapnięcia, samemu odwracając spojrzenie od klęczącej na trawie Campbell. Bolał go ten widok; świadomość, że nawet jakby chciał to nie mógł jej już pomóc bardziej poradzić sobie z tym przez co przeszła. Uratował ją, ale nerwy i przerażenie nie chciały jej opuścić.
Rozejrzał się wokół, wypatrując ewentualnego źródła zagrożenia i zastanawiając się, czy nie napisać do Nathaniela; tak na wszelki wypadek, by chociaż jego ludzie mogli im w razie czego pomóc. Ostatecznie jednak odpuścił.
- Lepiej ci? - Zapytał, gdy powrócił spojrzeniem do Pearl, po tym jak usiadła opierając się plecami o ścianę krematorium. Była w opłakanym stanie. Na jej twarzy nadal malował się strach, a dłonie trzęsły się okropnie, gdy przeczesała nimi brudne włosy. - Cicho... Już jest dobrze - mruknął, aczkolwiek doskonale rozumiał tą potrzebę podzielenia się z nim tym co przeszła, co się stało i jak się czuła. - Jesteś cała? - Zapytał, ostrożnie nachylając się na tyle, aby móc obejrzeć jej głowę, ale poza potężnym guzem, nie wyczuł, ani nie zauważył żadnego rozcięcia. Przesunął więc dłonie na jej twarz i starł z polików brud, zmieszany ze łzami. - Opatrzymy to u ciebie - oznajmił po tym jak ujął ostrożnie dłoń blondynki dostrzegając jak poranione i porozcinane były jej knykcie. Mógł tylko wyobrażać sobie jaką rozpaczliwą i bezskuteczną walkę podejmowała leżąc w piecu i czując, że lada moment jej życie może zakończyć się w potwornych mękach. To wyobrażenie sprawiło mu autentyczny ból i na kilka sekund musiał samemu przymknąć oczy i odetchnąć, aby odrzucić je z głowy. - Nic ci już nie grozi, ale musimy stąd iść, rozumiesz? - Nie chciał jej ponaglać, ale nie czuł się komfortowo nadal tkwiąc w tym miejscu. - Dasz radę pojechać ze mną motorem? - Dopytał, ponownie starając się odwieść chociaż minimalnie myśli Pearl od tego co miało miejsce w budynku za jej plecami. Poza tym wcale nie był taki pewny tego, czy dziewczyna da radę utrzymać się na jednośladzie, bo jej ciało nadal przeszywały dreszcze.
Ostatecznie, z niemałą pomocą Jaspera, Pearl podniosła się do pionu. Szli powoli, przemierzając stary cmentarz, spowity w ciemności i ciszy. Ainsworth zostawił swój motor kawałek poza terenem na jakim się znajdowali, znacznie bezpieczniejszym, w pobliżu domostw, więc gdy wyszli na ulicę, poczuł autentyczną ulgę. Przy czym zdawał sobie sprawę z tego, że nadal nie byli w pełni bezpieczni. Właściwie to nic nie mogło im tego bezpieczeństwa zagwarantować, a więc rozmowa z Nathanielem i tak wydała mu się niezbędnym elementem. Jednak póki co na pierwszym planie znajdowała się Pearl.
- Gotowa? - Zapytał, jeszcze nim odpalił silnik, a gdy blondynka potwierdziła, ruszył w stronę farm, specjalnie wybierając okrężną i nieoczywistą drogę.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Nie była pewna, czy nie byłoby jej lepiej, gdyby faktycznie zwymiotowała, ale też nie zastanawiała się nad tym szczególnie długo. W głowie i bez tego miała gonitwę myśli, z którymi sobie zwyczajnie nie radziła. Serce nadal jej waliło, krew szumiała w uszach i chociaż była tu, na zewnątrz, na świeżym powietrzu, to myślami nadal waliła z całych sił w metalowe ściany, błagając o uwolnienie. Nie umiała odrzucić od siebie tej wizji. Niby przeżycie było bardzo świeże, ale przerażało ją to, jak intensywnie przylgnęła do niej wizja pieca, jak bardzo realistyczne było myśli o tym, co stałoby się, gdyby Jasper faktycznie by się tu nie pojawił. Po prostu by zginęła, w męczarniach, bez nikogo obok. Kiedy w ogóle ktoś zacząłby jej szukać? Z rodzicami potrafiła nie rozmawiać przez miesiąc... ile więc czasu upłynęłoby zanim znaleziono by jej prochy, o ile w ogóle ktoś by je znalazł.
Na jego pytanie jedynie pokiwała głową, chociaż nie była pewna, czy było jej lepiej, a raczej była pewna, że wcale nie. Uciszał ją, więc zamilkła w słowach, bo oddech nadal miała nierówny i głośny, jak starzec z niewydolnością płuc. Czy była cała? Chyba... chyba nawet nie rozumiała, że zdarła sobie kolana i knykcie do krwi, że głowa pulsowała nadal z bólu, bo uderzenie musiało być silne. W zasadzie dotarło to do niej dopiero, gdy Jasper dotknął jej potylicy, a ona skrzywiła się nieładnie, pozwalając mu jednak na wszystko. W zasadzie, teraz nie miała już siły na nic, emocje z niej ulatywały wraz z adrenaliną i energią. Pozostało tylko zmęczenie i rozbicie, panika, ale nic poza tym. Znów pokiwała więc głową, ale już nawet nie wiedziała na co i po co. Czy nic jej nie groziło? Jak to możliwe, skoro wciąż była w tym cholernym piecu? Nie fizycznie, ale myślami... o maleńki kroczek od śmierci.
- Dam radę - odezwała się wreszcie, unosząc z nim z ziemi, bo sama by się nie podniosła. Nie lubiła na nikim polegać, ale w tej chwili nawet nie rejestrowała tego, że to robi. Że wczepia się w niego, jak w brzytwę rzuconą topielcowi i pokazuje przed nim ze strony, o której istnieniu wolała nie myśleć, w końcu wiecznie udawała, że takiej nawet nie posiada. Szła krok za krokiem, kilka razy tracąc równowagę, ale jakoś dotarła do motoru, na którym praktycznie została posadzona, z kaskiem na głowie, który znalazł się tam sama nie wie kiedy. Przynajmniej obejmowanie go wychodziło jej dobrze, bo wciąż pamiętała, jak się w niego wczepiła, gdy otworzył ten piekielny właz, chwilę przed tym, gdy odchodziła od zmysłów przez strach. Nawet nie zauważyła, że jechali dłużej niż zwykle, ani, kiedy przyjechali. Próbowała otworzyć drzwi, ale nie umiałam wcelować kluczykiem do zamka, co podsumowała kilkoma przekleństwami, pozwalając, by to Jasper otworzył. W środku panowała ciemność i nagle ta wydała jej się tak przerażająca, jak nigdy. Bała się chociażby wsunąć dłoń i zapalić światło, ale została wprowadzona do środka przez Ainswortha. Blask żarówek wypełniał stary budynek, który nie był straszny, a znajomy. Z defektami i stylowymi dodatkami, idealnie pasujący do niej. Nie przejmowała się bałaganem, wciąż rozrzuconymi w salonie pamiątkami po cioci Daisy i pustymi butelkami po winie w kuchni i łazience na piętrze. Ta na dole nie była zdatna do użytku, ale kiedyś ją wyremontuje.
- Muszę się umyć - mruknęła na trzęsących się nogach docierając do schodów, przy których uczepiła się poręczy. Chciała po prostu się umyć, znaleźć w wannie, w swoim bezpiecznym miejscu. Wspięła się więc na górę, z asekuracją Jaspera i całkiem naturalnie ruszyła do łazienki, odkręcając wodę, jak gdyby jej przeszło, jak gdyby nigdy nic i wtedy... wtedy się odwróciła i znów uczepiła mężczyzny, bo ponownie przeszły ją silne dreszcze gdy schowała twarz w jego torsie.
- Kurwa... - jęknęła w końcu, krzywiąc się, ale nie odsuwając wcale. - Nic nie będziemy opatrywać - mruknęła byle jak, nie wiedząc czego ma się uczepić. Jak wyrazić to co czuła, bo bez niego już by jej nie było, a ona nawet nie potrafiła dziękować, jak człowiek. Poza tym emocje nadal były w niej żywe. - Muszę się umyć i... - powtórzyła to, co powiedziała już na dole. - I nie wiem co... co zrobić, co powiedzieć... Myślałam, że... on się śmiał i... - nie dokończyła, znów czując potrzebę mówienia, ale to nie było wcale pomocne, bo z jeszcze większą łatwością się tam przenosiła. Od nowa wszystko to przeżywając i trzęsąc się, jak dziecko.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Postawił stopę na suchej ziemi, przed zniszczonym domem na farmie, który w obliczu wydarzeń jakie właśnie przeżyli, wyglądał niczym opuszczona posiadłość z horroru. Jasper, chociaż starał się tego po sobie nie pokazywać, wciąż odczuwał silne emocje, a w szczególności w chwilach, w których Pearl tak jawnie okazywała swoje przerażenie i strach. Było mu jej cholernie szkoda, a zarazem nie potrafił zrobić nic, aby zabrać ze wspomnień dziewczyny chwile, które przeżyła w krematoryjnym piecu. Jedyne na co go było stać, to bycie przy niej. Zapewnienie swoją obecnością bezpieczeństwa i czynami wsparcie, bo nawet nie potrzebował słów, aby je jej okazać. Najpierw, gdy pomógł otworzyć stare drzwi prowadzące do wnętrza budynku, a potem gdy asekurował ją po schodach na górę.
- Jasne, pomogę ci przygotować kąpiel - oznajmił, wspinając się na piętro, a gdy się tam znaleźli odprowadził Pearl do łazienki. Starał się ignorować napotkane po drodze szczegóły: wszędzie walające się butelki po winie, popielniczki z na wpół wypalonymi papierosami i zdjęcia, na których rozpoznał kobietę, której fotografia ustawiona była przy trumnie na pogrzebie, gdzie towarzyszył blondynce kilka dni temu. Jednak mimo wszystko, pojawiło się w nim przekonanie, że pyskata dziennikarka wcale nie była taką bezduszną i chłodną kobietą na jaką się kreowała, że to co powiedział jej matce, wcale nie było pięknym kłamstwem, a nosiło w sobie nutkę prawdy. - Potrzeba ci czego... - Nie dokończył pytania, bo gdy tylko wszedł do pomieszczenia ponownie, po tym jak zapalił światło w sypialni obok i upewnił się, że wszystkie okna są zamknięte, Pearl przylgnęła do niego całym ciałem, a on objął ją instynktownie. Czuł jak roztrzęsiona była, jej słabość i strach działały także na niego, wywołując niewyobrażalne więc współczucie, ale nawet nie wiedział jak mógłby jej je okazać. Poza tym, mimo słabości jaką okazywała, Jasper miał w pamięci to jakim człowiekiem chciała być i na jaką się kreowała. Nie chciał więc na siłę robić z niej przerażonej panny, wolał respektować to, co sama przed nim ujawniała. - Może zanim się wykąpiesz opatrzymy twoje ręce? - Spytał, bo Pearl zaciskała dłonie na jego ubraniu, przez co ponownie dostrzegł zakrwawione knykcie. Nie miał jeszcze pojęcia o tym w jak kiepskim stanie były jej kolana. - Dobrze, zaraz się umyjesz - zgodził się, układając przy tym palce na jej włosach w geście jakiegoś wsparcia, ale też po to, aby lepiej poczuła tę bliskość i bezpieczeństwo, którego zapewne szukała trwając wciąż przy nim. Znał to zachowanie, gdy przerażeni ludzie za nic nie chcą puścić ratowników, czy policjantów uwalniających ich z niebezpieczeństwa. Patrząc na zachowanie Pearl, widział dokładnie to samo. - Nic nie musisz mówić, wiesz? - Odparł cicho, po czym odsunął się tylko trochę, aby móc spojrzeć w jej sarnie oczy, tak smutne, przerażone i przepłakane, że sam ich widok wywołał w nim nieprzyjemne wspomnienia z krematorium. - Go już nie ma, a ty jesteś tutaj ze mną i nic ci nie grozi - wyliczył, aby ją uspokoić. - Wiem, że nadal jesteś przerażona, każdy by był, ale to już za tobą. Przyjechałem do ciebie, mówiłem, że to zrobię... Staraj się już o tym nie myśleć, a przynajmniej teraz skup się na kąpieli, dobrze? - Ponownie przetarł kciukami po zabrudzonych sadzą, makijażem i pyłem policzkach blondynki. - Pomóc ci? - Dopytał, bo nie chciał się narzucać, ale nie był pewnym, czy w tym całym amoku i roztrzęsieniu Pearl zdołałaby sama zdjąć z siebie chociażby buty. Dlatego posadził dziewczynę na krawędzi wanny, do której wciąż nalewała się woda i uklęknął przed nią, aby rozsznurować jej wysokie kozaki. - Masz w domu jakieś leki? Coś na uspokojenie poza alkoholem? - Zapytał, gdy Pearl stała już boso przed wanną, a pomieszczenie zaczęła wypełniać ciepła para. - Wyjdę już, dobrze? Zawołaj mnie jakbyś czegoś potrzebowała - dodał, gdy uznał, że jego dalsza obecność póki co będzie zbędna, bo mimo wszystko blondynka potrzebowała nieco prywatności, której on, nawet w obliczu wydarzeń jakie miały miejsce, nie chciał naruszać.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Chybna nigdy w życiu nie była aż tak przerażona, bo mimo wiecznego wpadania w tarapaty, pierwszy raz znalazła się w sytuacji nie tyle zagrożenia życia, co świadomości, że to jest zagrożone. Co innego otrzeć się o śmierć, a co innego być gdzieś zamkniętym i na nią czekać. Próbować walczyć, ale wiedzieć też, że ta walka będzie z góry przegrana, że samemu się z tego nie wyjdzie. Miała tak wiele szczęścia, ale zwykle w swoim życiu raczej jej go brakowało i właśnie to ją paraliżowało, to jak małe miała szanse i że raczej te nie bazowały na jej szczęściu, a na przezorności Jaspera.
Wiele razy mówiła mu, że go nie potrzebuje, a teraz wszystko to runęło, bo bała się chwili, w której miałoby go nie być obok. Dość naturalnie przypisała mu znaczenie własnego bezpieczeństwa i teraz trzymała się go z całych sił, bojąc się, że gdy zniknie on, to powróci ciemność i klaustrofobiczny piec. Mimo to próbowała chociaż trochę walczyć o zdolność komunikacji, ale pierwszy raz w życiu nie potrafiła sięgnąć po maskę pewności siebie i ten tak typowy dla niej sarkazm. Jakby te czerpała ze źródła, które pierwszy raz wyschło i była tylko... jakaś skorupa, którą nie wiedziała, czym innym należy wypełnić.
- Ale mogłeś nie przyjechać... kazałam ci nie przyjeżdżać, mogłeś mnie posłuchać i... - zamilkła, bo broda jej zadrżała, a w gardle stanęła gula nie do przełknięcia. Znów zaczęła raczej dusić się powietrzem, niż nim oddychać, ale spróbowała na tym zapanować, faktycznie skupić się na kąpieli. Jej myśli gdzieś tam krążyły obok niej i może dlatego nawet nie zauważyła, kiedy została posadzona na brzegu wanny. Patrzyła jak Jasper ściąga jej buty i czuła się, jakby oglądała film, który jej nie dotyczył. Skrzywiła się zaraz, próbując znaleźć odpowiedź na jego pytanie.
- Nie wiem... może jakieś nasenne w szafce przy łóżku - z alkoholem byłoby łatwiej, ten znalazłby w kuchni na pewno, ale nie wspomniała o tym, zamiast tego podniosła się i kiedy miał już wyjść, odruchowo złapała za fragment skórzanej kurtki. Było jej wstyd, ale widok jego pleców znów wywołał atak paniki. W jej oczach jak na dłoni było widać przerażenie. Duma próbowała walczyć, ale w końcu przegrała tę walkę. - Mógłbyś usiąść za drzwiami..? Zostawić je otwarte i... poczekać? - poprosiła, czując się z tym niewygodnie, ale jednocześnie wiedząc, że nie byłaby w stanie inaczej. Kiedy więc zgodził się, ulżyło jej nieco, poczekała aż wyjdzie, upewniła się, że drzwi są nadal otwarte i powoli zaczęła się rozbierać, by ostatecznie wejść do wody. Mydliny sprawiły, że jęknęła gdy dłonie i kolana zaczęły piec żywym ogniem,
- Nic się nie dzieje - rzuciła w kierunku drzwi i wytrzymała ból, obejmując nogi ramionami i wlepiając wzrok w kafelki po przeciwnej stronie. - Jesteś tam, prawda? - minęło nieco czasu, odpłynęła i znów wpadła w ten cholerny atak paniki, ale jego głos ją uspokajał. Poza tym kąpiel mimo bólu też była kojąca. W końcu zdobyła się na to, by chociaż niedbale umyć włosy, twarz. - To pewnie żałosne... - przyznała z żalem, gdy upłynęło jakieś pół godziny. Woda robiła się już chłodna, a ona od dłuższego czasu nawet się nie ruszała. Pociągnęła więc nosem, starła łzy z polików, bo nie chciała, żeby słyszał, że płakała, dlatego też czekała do chwili, w której skończy. - To co mnie spotkało... możesz się ze mnie śmiać, zasłużyłam - dodała z goryczą, znów przecierając wymęczone już oczy. Ramiona pokryte miała gęsią skórką, ale chyba straciła poczucie czasu, z resztą nie pierwszy raz w będąc w wannie.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Czuł gorzki smutek i współczucie wobec Pearl, ale nie wynikało ono tylko z faktu, że świadom był przez jakie piekło przeszła zaledwie godzinę wcześniej. Blondynka stała się dla niego kimś o wiele zbyt ważnym, aby było to rozsądne, a co za tym idzie martwił się o nią o wiele bardziej niż powinien. Właśnie z tego powodu pojechał do niej, bo nie wyobrażał sobie pozostawać biernym, gdy świadom był, że grozić jej mogło niebezpieczeństwo.
- Ale nie posłuchałem - odpowiedział, chcąc nie poruszać wątku "co by był gdyby"... Pearl potrzebowała się uspokoić i wyciszyć, a snucie w głowie scenariuszy, które nigdy się nie wydarzą, na pewno jej w tym by nie pomogło. - I pewnie jeszcze wiele razy nie posłucham, co ci na dobre wyjdzie - pozwolił sobie dodać mały żarcik, aby chociaż spróbować przebić się przez tę trudną atmosferę jaka zawisła w powietrzu.
Widział, że Pearl była naprawdę przerażona. Nawet jeśli nie chciała się przyznać, Jasper podejrzewał, że wciąż na nowo przeżywała tamte chwile z krematorium. Nic nie mógł na to poradzić, ani też nie potrafił zaprzątnąć jej głowy czymś innym, tym bardziej, że prawdopodobnie znajdując się na jej miejscu, sam nie umiałby wyzbyć się takich wspomnień zbyt szybko z pamięci. - Poszukam w takim razie - oznajmił chcąc udać się do sypialni i faktycznie rozejrzeć za wspomnianymi przez blondynkę lekami. Jednak, gdy zrobił zaledwie kilka kroków w stronę drzwi, poczuł jak Pearl ciągnie za jego kurtkę i z pytającym wyrazem twarzy ponownie obrócił się w jej stronę. Zaskoczyła go jej prośba, a zarazem sprawiła, że obraz sukowatej i zbyt pewnej siebie Pearl zniknął. Zastąpiło go oblicze roztrzęsionej, przerażonej i szukającej pomocy kobiety, która był znacznie bardziej ludzka i taka, jaką Jasper czasem sobie wyobrażał, gdy opadała jej "zbroja". Nie mniej jednak ta bezsilność i nieporadność jeszcze dosadniej i dramatyczniej nakreślały Jasperowi w jak okropnie musiała czuć się blondynka. - Oczywiście, nie ma problemu - odpowiedział bez chwili zastanowienia i w żaden sposób nie skomentował tego jak dziwna i zarazem smutna wydała mu się jej prośba.
Usiadł zaraz obok drzwi, które pozostawały przymknięte i tę chwilę odosobnienia wykorzystał, aby napisać wiadomość do Nathaniela. Poinformować go z grubsza co zaszło i zapewnić o tym, że już Pearl jest bezpieczna, ale chciałby z nim porozmawiać. Może na zbyt wiele sobie pozwalał, bo koniec końców miał do czynienia z gangsterem, którego chciał udupić, ale z drugiej strony wiedział, że Hawthorne'owi zależało także na blondynce, więc taki heroizm ze strony Jay'a mógł działać tylko na jego korzyść.
- Wszystko w porządku? - Spytał, słysząc jak w pewnej chwili Pearl jęknęła cicho. Ta jednak zapewniła go, że nic złego się nie dzieje. - Jestem - potwierdził, a czując, że kolejny raz blondynka już nie zapyta, a pewnie będzie się zastanawiać nad jego obecnością, postanowił sam zacząć do niej mówić. - Od dawna tutaj mieszkasz? Na tej farmie? - Zapytał, rozglądając się po korytarzu, którego ściany pokryte były wyblakłą już farbą, a podłoga wymagała wycyklinowania. - Piękny ten dom, ale wygląda na dość stary - podzielił się swoją jakże odkrywczą uwagą, ale właściwie to gadał, byleby gadać i zająć czymś myśli dziewczyny. Ta jednak po pewnym czasie sama zmieniła temat, a Jay odniósł wrażenie, że Pearl zaczęła powoli wracać do siebie. - Nie widzę w tym nic śmiesznego, ani żałosnego - zaprzeczył ostrym tonem, bo absolutnie nie patrzył na zaistniałą sytuację w ten sposób. Owszem Pearl postąpiła lekkomyślnie i głupio, ale Jasper nie miał zamiaru jej tego wypominać, a przynajmniej nie w takim momencie, gdy potrzebowała się uspokoić, a nie denerwować. - Po prostu brak ci instynktu samozachowawczego i cierpliwości, ale popracujemy nad tym - dodał. Był zły na to, że pozwolił jej tam pójść samej, a z drugiej strony jak miałby niby ją kontrolować. Mógł jednak szybciej się zebrać i pojechać na ten cmentarz, a nie pisać z nią wiadomość z nadzieją, że go posłucha chociaż intuicja podpowiadała mu zupełnie co innego. Był też zły na to, że tak cholernie przejmował się tym co ją spotkało, że przejmował się nią i tym, że może jej grozić niebezpieczeństwo... Pearl miała być tylko pionkiem w jego grze, a Jasper czuł, że z każdym kolejnym momentem zbliżał się do dziewczyny o wiele bardziej niżby tego sobie życzył. Tak silne emocje jaki towarzyszyły mu w tamtej chwili tylko utwierdzały go w tym przekonaniu. - Przyjechałem do ciebie, bo naprawdę się o ciebie bałem, wiesz? - Podjął ponownie temat, po chwili ciszy podczas której zbierał myśli opierając głowę o podrapaną ścianę i przymykając przy tym oczy. - Mogłem zrobić to od razu, gdy powiedziałaś mi o swoim pomyśle. Zbyt długo zwlekałem, następnym razem nie dam ci się wpakować w kłopoty samej - dokończył, wypominając samemu sobie opieszałość, ale ukrywając ją za tym żartobliwym tonem, tak naturalnym dla ich rozmów. - Wychodzisz już? - Zapytał chwilę później, słysząc ciche dzięki chlapania i przelewającej się wody.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Mimo całego tego strachu, w tym wszystkim jego słowa brzmiały dość obiecująco i chociaż zwykle powtarzała sobie, że nie może kupować takich tekstów, tej nocy była na nie podatna. Pozwalała więc sobie wierzyć, że faktycznie będzie jeszcze wiele okazji, w których będzie mógł jej nie posłuchać, bo to nie tak, że niebawem - jak większość znajomości w jej życiu - tak i ta ich dobiegnie swojego końca i po prostu się rozejdą. W tamtym momencie, pierwszy raz od ich poznania, naprawdę chciała mu wierzyć i chyba potrzebowała tej naiwności, by wyzbyć się przynajmniej części przerażenia.
Być może perspektywa tego, że cieszy za ścianą, a nie dzielą ich nawet zamknięte drzwi powinna być dla niej dziwna, ale nie była... w ogóle. Nie obawiała się tego, że jej tutaj wejdzie i ta głupia refleksja skłoniła ją do tego, by w końcu przyznać się przed samą sobą, że mu ufa. Dość zaskakujące było to odkrycie, bo z zaufaniem miała naprawdę spory problem.
- Odkąd skończyłam studia... gdzieś z rok? - próbowała nie pozostawać bierną na rozmowę, ale tez nie przychodziło jej to wcale łatwo. Nie umiała się skupić na tak trywialnych kwestiach, gdy w głowie wciąż na nowo i na nowo płonęła w piecu. Poza tym... płomienie przypominały jej o dodatkowych kwestiach... o tym, o czym Nathaniel wspomniał podczas postrzału Diviny. Siedziała więc tutaj w wannie, cudem ocalała z niedoszłych płomieni, będąca odpowiedzialną za pożar, w którym mógł zginąć człowiek. Trochę to ironiczne. Najgorsza była jednak myśl, konkluzja taka, że może jej się należało. Że może to była karma, a ona mogłaby tropić zwyroli całego świata, a i tak nie odpokutuje swojej przeszłości. No i w tym wszystkim był Jasper, siedzący niedaleko, uspokajający ją... może nie umiała jeszcze dokładnie określić jego roli w swoim życiu, ale już na tym etapie wiedziała, że nie zasługuje na to co dla niej robił. Co gorsza... czy gdyby zna prawdę, w ogóle by ją ratował? Pozwalał dochodzić do siebie w swoich ramionach? Obawiała się, że nie i było to okrutnym wnioskiem.
- Popracujemy nad tym? - zapytała, niby już nieco lżej, ale znów musiała zetrzeć kilka łez. Czuła się... po prostu źle, jak gówno. Wykończona, przerażona i ze świadomością, że tak naprawdę nie jest warta ratunku. Nie było więc nad czym pracować... bo była niereformowalna, już nie do uratowania... ze zgniłego jabłka nie da się nagle upiec czegoś dobrego. Dla niej było już za późno i kurwa, chyba właśnie dotarło do niej, że żałuje. Żałowała, że nawet gdyby faktycznie Jasper nie miał być jedynie kolejnym dupkiem w jej życiu, to z niej już niczego nie będzie. Może więc to nie wina tych wszystkich facetów, może od początku to z nią był problem. W tym wszystkim słowa o tym, że się o nią bał, sprawiły, że z bólu musiała zacisnąć zęby, aż przeskoczyło jej coś w szczęce. - Nie wiem czy wiem... ale podoba mi się ta myśl, nawet... - przyznała szczerze, zaczesując mokre włosy do tyłu. Kolejne słowa tak obiecujące, jak miód na jej lęki. Tej nocy była najsłabszą wersją siebie i nie chciała wcale zostawać sama. Bała się, ale nie potrafiła do tego przyznać. Nie potrafiła też prosić o pomoc. Poza tym znała tylko jeden sposób na to, jak zatrzymać przy sobie mężczyzn. - Nie masz obowiązku mnie ratować, nie oskarżaj się za moje decyzje - mruknęła ciężko, podnosząc się w końcu z wody. Wciąż ledwo trzymała się na nogach, ale ustała, gdy ocierała ciało ręcznikiem. Dopiero teraz zobaczyła jak okropnie wyglądają jej kolana, a w uszach zadźwięczał jej odgłos, który wybijała nimi na metalowych ścianach pieca. Znów przez moment myślała, że zwymiotuje, ale podtrzymała się umywalki i jej przeszło. Sięgnęła z wieszaka po koszulkę nocną, zakładając ją na siebie, a wcześniej rzuciła jeszcze ciche yhm, gdy pytał czy wychodzi. Czuła, że tej nocy nie zaśnie, a jeśli zostanie sama to oszaleje. Dlatego zdecydowała się na coś, na co nie miała ani siły, ani nastroju, ale cel miał uświęcić środki. Byleby nie mierzyć się z tym wszystkim samemu. Wyszła więc ostrożnie z łazienki, Jasper już wstał i zatrzymała się blisko niego, a kiedy chciał zwiększyć dystans, znów postąpiła o krok bliżej. Pewnie nie wyglądała najlepiej, z ranami i siniakami, ale starała się nadrobić miną, czymkolwiek.
- Nawet nie ściągnąłeś kurtki - zauważyła zniżając nieco ton głosu i patrząc mu w oczy ostrożnie uniosła dłonie do jego szyi, by przejechać nimi na boki, wślizgując się pod czarną skórę, a pod nią aż do ramion, zabierając ze sobą ostrożnie materiał. - Mógłbyś ze mną tutaj zostać... - dodała zalotnie, na tyle ile jej stan jej pozwalał. Mimo wszystko dobrze uwodziła, nawet w tym kiepskim położeniu, w którym bardziej skupiona była na widmach ze starego krematorium. - Jeśli byś chciał - przysunęła się jeszcze odrobinkę, już w łazience pozwalając, by jedno ramiączko jej koszuli nocnej opadło nieco na ramie, bo chociaż nie powiedziała niczego wprost, jej sugestia była dość jednoznaczna. To byłoby jak początek końca w ich relacji, zawsze wszystko się tak psuło, ale tej nocy bardziej niż kolejnego zawodu, bała się samotności, więc jeśli zaciągnięcie go do łóżka miało być jedynym sposobem, aby nie zostać z tym wszystkim samą, to trudno. Nie miała już siły być silną. Za długo szła z dumnie wyprostowaną głową, udając, że to wszystko jej nie przerasta.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
- Ano, mamy przecież masę czasu. Nauczysz się działać w teamie - odpowiedział. Nie spodziewał się, że Pearl dopyta o jego sugestię, ale nie zamierzał wymigiwać się od wyjaśnień. Lubił panią dziennikarz, ale uważał, że zdecydowanie działała nazbyt pochopnie i nieostrożnie. Mógłby jej więc pomóc popracować nad stylem, ale pozostawało pytanie; czy przyjęłaby jakiekolwiek wskazówki. Znał przecież Pearl na tyle, aby wiedzieć, że duma i arogancka postawa, którą lubiła tak przywdziewać, nie lubiły przyjmować pouczeń.
Cień uśmiechu przebiegł po twarzy Jaspera, gdy blondynka tak niejednoznacznie skomentowała jego wyznanie. Właściwie sam nie wiedział czemu podzielił się z nią takimi przemyśleniami, ale chyba nie popełnił w tym błędu. Nic jej jednak nie odpowiedział, do chwili, gdy nie dodała kolejnej wypowiedzi.
- Łatwo powiedzieć, gdy w grę nie wchodzi nikt istotny - mruknął cicho i ponownie kącik jego ust uniósł się nieznacznie. Nie długo po tym nieoczywistym dialogu, Pearl oznajmiła, że kończy już swoją kąpiel, a gdy zbliżała się do wyjścia, Jasper wstał, aby nie zawadzić dziewczynie drogi.
Praktycznie od razu wyczuł, że atmosfera między nimi uległa zmianie. Wystarczyło jego spojrzenie ponętnych, sarnich oczu, aby dreszcz podniecenia przebiegł po kręgosłupie Jay'a, aż do lędźwi. Nic nie powiedział, gdy Pearl przesunęła dłońmi po jego szyi, a potem barkach, aby zrzucić z niego skórzaną kurtkę. Podatny był na każdy gest kobiety, każdy ruch jaki wykonywała, każde słowo. Jej wilgotne ciało, otulone delikatnym, jedwabnym materiałem tylko pobudzało jego zmysły, gdy wzrokiem badał uważnie każdy odsłonięty fragment skóry. Chciał jej, to oczywiste, ale równocześnie czuł jak bardzo nie chce, aby to wszystko odbyło się w taki sposób, w takich okolicznościach. Tym bardziej, że słowa jakich użyła Pearl... Niby były uwodzicielskie, jednoznacznie przywodząc na myśl to, co stanie się jeśli Jasper na nie przystanie. Jednak Ainsworth dostrzegł między wierszami coś więcej, coś co Pearl prawdopodobnie chciała ukryć, coś co za pierwszy razem zmusiło ją do bezpośredniej prośby, aby poczekał przy drzwiach łazienki. Nie miała jednak w sobie tyle odwagi, aby poprosić go o nic więcej, a on... On nie chciał wykorzystać nadarzającej się okazji tylko po to, aby zażyć chwili przyjemności i spierdolić wszystko to na czym powoli zaczynało mu zależeć.
- Chcę - mruknął, a właściwie wyszeptał, łapiąc dłonie Pearl, które nadal sunęły gdzieś po jego ciele. - Zostanę z tobą, Pearl - dodał, za pewne zbędnie, ale nie na tym chciał poprzestać. Blondynka była tak blisko, że Jay czuł ciepło jej ciała na swoim. Ostatni raz zlustrował wzrokiem jej dekolt, tak ponętnie odsłonięty przez opadające ramiączko. Ramiączko, które ostrożnie złapał i uniósł, układając z powrotem na ramieniu dziewczyny. Potem jego palce delikatnie, wręcz ze swego rodzaju namaszczeniem, nakreśliły linię wiodącą ku ku jej twarzy. - Nie będziesz sama, ale też nie chcę tego tak zaczynać - wyjaśnił, chociaż tak właściwie więcej było w tym wszystkim niedopowiedzeń i przemilczanych kwestii niż jasności. Miał jednak nadzieję, że ona zrozumie i nie odbierze jego reakcji jako odrzucenia, bo gdyby tylko Jasper wiedział, że nie podejmowała jakiejś rozpaczliwej próby, pewnie uległby jej wdziękom bez sekundy zastanowienia.
Z uczuciem pogładził policzek Pearl nim wreszcie się odsunął i ignorując leżącą na korytarzu kurtkę, skierował się w stronę sypialni, uprzednio łapiąc dziewczynę za dłoń. Zgasił górne światło, przez co w pomieszczeniu zapanował półmrok. Przyjemny blask bił od nocnej lampki ustawionej obok sterty książek, czasopism i kilku butelek po winie służących za świeczniki.
Nadal nic nie mówiąc, po prostu przysiadł na krawędzi materaca, aby zdjąć z siebie buty i resztę zbędnej odzieży, po czym po prostu położył się wygodniej i wyciągnął rękę w stronę, zapewne lekko zaskoczonej, może skonfundowanej całą tą sytuacją, Pearl.
- Chodź - powiedział, czekając na jej ruch. Zdawał sobie sprawę z tego, że nawet bez seksu i tak ta noc może okazać się o wiele bardziej znaczącą niż powinna. Jednak, nie miał już siły powstrzymywać w sobie tej chęci zbliżenia się do Campbell. Wiedział, że igra z ogniem, wiedział, że wszystko to zakończyć może się tragicznie, ale po raz pierwszy od lat, chciał po prostu skupić się na chwili obecnej, nie analizując wszystkiego i nie myśląc o konsekwencjach.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Masę czasu... czy mieli masę czasu? Fajnie byłoby mu zaufać, uwierzyć to, snuć plany, ale już wiele razy się na tym spaliła. Często słyszała, jak mężczyźni mówili jej o przyszłości, która nie miała nadejść, ale popychała ją do tego, by dała im to na co liczyli. Zabawne, że Jasper nie musiał się nawet teraz starać, bo zamierzała zrobić wszystko, byleby nie zostać samą, nie tej nocy, gdy czuła, jak jej cała osoba wali się w posadach. W zestawieniu z tymi uczuciami, jego słowa zdawały się jej jeszcze bardziej okrutne... piękne, ale okrutne, bo tak bardzo chciała w nie wierzyć, ale wiedziała, że wówczas znów wystawi siebie na to cierpienie, którego miała już nigdy nie doświadczać, na wiarę w uczucia, które jej nie dotyczą i nadzieję na to, że ktoś mógłby rozpatrywać ją w kategoriach, do których się nie zaliczała.
Podobał jej się, to nie tak, że postępowała wbrew sobie, przecież to oczywiste, ale tej nocy nie pożądanie, a potrzeba znalezienia schronienia przez nią przemawiała. Wiele razy żartował, że nie miałby nic przeciwko, z resztą z tyłu głowy naprawdę wierzyła, że poza kilkoma przyjemnymi chwilami bliskości, niczego innego od niej nie chce. Teraz mógł więc mieć to wszystko i jeszcze wmawiać sobie, że jej pomógł, gdy była przybita. Nie łudziła się, że postąpi inaczej i nie miałaby mu tego za złe. Poczuła więc ulgę, gdy się z nią zgodził, gdy oznajmił, że z nią zostanie, a potem... ściągnęła delikatnie brwi, kiedy poprawił jej ramiączko i spojrzała na niego pytająco. Oczy miała wielkie, jak monety, a przy tym czerwone od płaczu, zmęczenia i wypłukiwanego z nich kurzu. Mimo to wzrok jej nie mylił i widziała wszystko, czuła jego palce przesuwające się w kierunku jej twarzy, a w piersi serce bijące coraz szybciej, ale już nie przez strach.
Nie chcę tego tak zaczynać - nie potrafiła uwierzyć w te słowa. Sama do niego przyszła, dawała mu się na tacy, nie miałby na sobie cienia odpowiedzialności, a mimo to postanowił zrezygnować i otoczyć ją bezwarunkową obecnością. Nie znała tego. Mężczyźni w jej życiu byli interesowni, nauczyli ją, że nie ma nic bez zapłaty, wszystko jest handlem wymiennym, a już w szczególności uczucia. Z tą myślą w głowie dała zaprowadzić się do sypialni, jeszcze nie rozumiejąc. Chociaż był to jej dom, nagle była w nim zagubiona, a Jasper wręcz przeciwnie. Gdy przysiadł na krawędzi materaca leżącego na ziemi, patrzyła, jak zrzuca z siebie ubrania, nadal jeszcze nic nie mówiąc. Chyba dopiero gdy kazał jej podejść, zrozumiała, że naprawdę z nią zostanie... tak po prostu. Ruszyła więc ostrożnie, wchodząc na materac i chyba pierwszy raz w całym swoim życiu czuła się tak niepewnie, kładąc się koło kogoś. Okryła się kremową pościelą z lnu i patrzyła na niego, nadal nie wierząc, ale też czując jak powoli się uspokaja... bo nie zostanie sama.
- Jasper? - odezwała się w końcu, chociaż niezbyt głośno. - Mogę o coś poprosić? A ty zapomnisz o tym i nigdy mi tego nie wypomnisz? - dodała niepewnie, a w jej głosie wyraźnie było słychać wahanie, gdy duma nie chciała się ugiąć do potrzeb zwichrowanej psychiki. - Mógłbyś mnie objąć? - nie umiała mu spojrzeć w oczy, ale mimo szoku, wciąż była przede wszystkim zmęczona tym, co zaszło. teraz też czuła, jak boli ją głowa, kolana i knykcie. Przede wszystkim te drugie, bo one najmocniej ucierpiały w wyniku desperackiego kopania. Było więc jej wstyd, ale kiedy Ainsworth rzeczywiście się do niej odwrócił i otoczył ją ramieniem, nawet nie myślała o tym, jakie to niepoprawne. Raczej o tym, jak dawno nikogo przy sobie nie miała, jak długo po prostu mierzyła się ze wszystkim sama i zasypiała w tym łóżku upojona za dużą ilością taniego wina, byleby jakoś dotrwać do rana. W zestawieniu z tymi przyzwyczajeniami ta chwila z teraz była taka nierealna, wręcz niepoprawna, jakby robiła coś złego, bo tak sprzecznego z zasadami, które sobie narzucała. Tymi, które od początku mówiły jej, że ten mężczyzna to tylko kłopoty, nic więcej. Teraz natomiast bezwstydnie przytuliła czoło do jego nagiego torsu, przymykając oczy i zadzierając nieco głowę, tak, że zaraz czubkiem nosa przejechała po jego skórze. Trzęsła się wciąż i nadal bała, że nie zaśnie, a jednocześnie przy nim faktycznie miała wrażenie, że nie jest już zagrożona. - Zostaniesz do rana? - zapytała, bo chociaż sytuacja ta mogła wydawać się jasna, dla niej była tak bardzo niezrozumiała, że rozsądek i doświadczenie wciąż nakazywały jej szukać haczyków, ale zmęczony organizm błagał z kolei by dała spokój i pozwoliła sobie ten jeden raz na to, by na kimś polegać, dopuścić kogoś do sienie i może faktycznie opuścić gardę. Przynajmniej na jedną noc.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Doskonale wiedział, że to co miało miejsce było wynikiem sytuacji wywołującej tak skrajne emocje, że w normalnych realiach nigdy nie doszłoby do takiego przebiegu wydarzeń. Jasper przekonany był o tym, że głównie strach i przerażenie przemawiało za postawą Pearl. Dlatego też nie chciał przywiązywać większej wagi do bliskości jaka między nimi się wywiązała. Tylko co z tego, skoro w obliczu uczuć, zdroworozsądkowe myślenie odchodziło na dalszy plan?
Uśmiechnął się pokrzepiająco, gdy Pearl wreszcie podeszła, aby położyć się na materacu obok niego. W pokoju pachniało kadzidłami i papierosami, ale Jasper czuł tylko zapach płynów do kąpiel i balsamów, które użyła blondynka. Bił się z myślami, czy nie odwrócić się do niej i nie objąć, ale póki co leżał po prostu, wpatrując się w biały sufit i czekając na rozpoczęcie jakiejś rozmowy, bo pewnym był, że ta nastąpi.
- Hm? - Mruknął, dając Pearl swoją uwagę. - Aż tak? - Dopiero po tych słowach spojrzał w bok. W półmroku, Campbell wyglądała jeszcze bardziej zmysłowo z tymi odsłoniętymi ramionami i włosami okalającymi jej długą szyję. Nie widział przy tym tak wyraźnie zmęczenia i strachu, którymi nadal emanowały jej oczy, gdy wyszła z łazienki. - Jasne, chodź tutaj - odpowiedział przybierając na twarzy lekki uśmiech, po czym położył się bliżej Pearl, obejmując ją ramieniem i pozwalając na to, aby wtuliła się w jego tors. Przymknął oczy, czując jak woń kosmetyków jeszcze mocniej dociera do jego nozdrzy. Napawał się tą chwilą przyjemności i w lekkim rozmarzeniu przesunął palcami po łopatkach dziewczyny kreśląc na jej skórze bliżej nie określone znaki. Serce kilkukrotnie zabiło mu szybciej, bo ta bliskość działała na niego bardziej, niżby się tego spodziewał, ale głos rozsądku nakazywał mu nie robić niczego poza okazywaniem Pearl ciepła i zapewnieniem, że jest bezpieczna. Walczył więc z samym sobą, aby nie zrobić nic głupiego i nie skorzystać z okazji, by dostać od blondynki to co w jakimś geście rozpaczy, albo zadość uczynienia chciała mu ofiarować. - Mhmm... Jest mi za dobrze, aby gdziekolwiek uciekać w nocy - wyszeptał, opierając podbródek o czubek głowy Pearl. Jego oczy pozostawały zamknięte, bo starał się skupić na innych zmysłach, by czerpać z tej chwili jak najwięcej nim przyjdzie mu zasnąć. - Zostanę tyle ile trzeba - dodał, aby zapewnić ją, że jeśli będzie tego chciała gotów był spędzić z nią znacznie więcej czasu. W zasadzie nie miałby nic przeciwko, a wręcz nalegałby, aby zostać póki nie pomówią z Nathanielem i nie dowiedzą się czegoś więcej o tym, kto prawie pozbawił Campbell życia. - Postaraj się zasnąć, dobrze? - Ułożył wygodniej dłoń na jej ciele i samemu poprawił swoją pozycję, aby nie ruszać się za nadto, bo czuł jak Pearl powoli zaczyna odpływać. Miała za sobą przerażający dzień i zdecydowanie potrzebowała wypocząć, nawet jeśli przerażenie nie chciało jej opuścić. Może więc właśnie ta bliskość i poczucie bezpieczeństwa pozwolą na to, aby jednak zasnęła i nie dręczyła się dłużej okropnymi myślami.
Sam Jasper leżał jeszcze jakiś czas, wsłuchując się w miarowy oddech Pearl, gdy ta w końcu pozwoliła na to, aby odpłynąć w senne marzenia. Nie puściła go przy tym, ani na moment. Wręcz przeciwnie, jak tylko mogła wtuliła się w niego mocniej, praktycznie całym ciałem przylegając do jego ciała. Czuł na swojej skórze jej oddech i ciepło, przez co sam ostatecznie zapadł w sen, chociaż był on znacznie lżejszy niż zwykle. Dlatego przebudził się praktycznie od razu, gdy parę godzin później Pearl podniosła się, gwałtownie nabierając powietrza jakby wyburzyła się spod wody.
- Hej, spokojnie - mruknął, zaspanym głosem, po czym objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie ponownie, nie pozwalając na to, aby kompletnie się wybudziła. - Śpij dalej, to tylko zły sen - wyszeptał, gdy położyła się przed nim, a on wtulił swoją twarz w jej kark. - Śpij - powtórzył raz jeszcze, splatając palce u ich dłoni, po czym jeszcze kilka chwil czekał, aby upewnić się, że Pearl ponownie zasnęła i samemu pogrążył się we śnie.
Dopiero nad ranem, udało mu się zasnąć mocniej, ale i tak jako pierwszy przebudził się czując ciepło promieni słonecznych wpadających przez niewielką szparę w zasłonie. Mruknął cicho, przecierając dłonią zaspaną twarz i powoli zdając sobie sprawę z tego gdzie i z kim się znajduje. Pearl nadal leżała obok, blisko, właściwie najbliżej jak to możliwe, wtulona w jego bok, oplatając go nogą w pasie. Spała, oddychając spokojnie, a Jay nie miał serca, aby wstawać i przerywać jej ten stan wypoczynku, którego tak potrzebowała. Dlatego leżał, wpatrując się w jej piękną twarz i zastanawiając w jaką stronę pokieruje się teraz ich relacja, bo bezsprzecznie coś tej nocy zaszło, coś o wiele bardziej znaczącego niż seks dla zaspokojenia potrzeb i poprawienia samooceny.
- Hej - wyszeptał, bo niestety kilkanaście minut później któryś z telefonów zaczął uporczywie wibrować, przez co mimo wszystko Pearl musiała się przebudzić.

pearl campbell
ODPOWIEDZ