psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
outfit

Od ostatniego sms’a minęło półtorej godziny. Joan przyjechałaby wcześniej, gdyby nie mała misja, którą sobie narzuciła a jaką chciała zrealizować z myślą o Warren. Dawno się nie widziały. Tych parę dni to prawie jak osiemnaście lat głównie z powodu poczucia spokoju wypełniającego ją, jak wtedy w więzieniu. Trochę im zajęło nim wyszlifowały tę więź i równie szybko im ją odebrano. Życie nie było fair, o czym Terrell doskonale wiedziała, dlatego jeżeli mogła to egoistycznie chciała korzystać z obecności kobiety. Możliwe, że to nie fair. Że nie powinna kierować się tylko tym, ale czy to nie było wystarczające? Czy sama chęć i świadomość dobrego samopoczucia nie była dobrym powodem do wspólnego spędzania czasu? Tak, o ile obie czuły tak samo.
Nie zapukała w drzwi. Otworzyła je i od razu spostrzegła Warren drzemiącą na kanapie. W tle leciało coś, co brzmiało na szalony film akcji a okazało się filmem dla nastolatków, który musiał się włączyć w trakcie snu.
Zamknęła za sobą, po cichu weszła do środka odstawiając torbę na podłogę nieopodal kanapy i przykucnęła nieopodal twarzy Prii uprzednio delikatnie dotykając jej czoła. Lekko rozpalone.
- Prii – przywołała ją po cichu. – Hej, Pria – ponowiła zgarniając kosmyk włosów z policzka. – To ja. Przyszłam. – Nie chciała jej straszyć. Wolała zaznaczyć swą obecność niż krzątać się, żeby nagle Warren wstała ze strachem, bo ktoś panoszył się po chacie. – Cześć – Wciąż mówiąc bardzo cicho uśmiechnęła się do kobiety, która wreszcie otworzyła powieki. – Jednak zasnęłaś. Cii.. spokojnie. Leż. – Położyła rękę na jej ramieniu powstrzymując przed nagłym wstawaniem. Nie musiała specjalnie ewakuować się z kanapy albo robić cokolwiek, żeby ugościć Joan. – Przywiozłam leki. Mam też zupę. – Dlatego tak długo zajął jej dojazd. Najpierw szukała knajpy, gdzie w ogóle podają jakąkolwiek zupę. Później musiała na nią czekać a że trafiła do eleganckiej restauracji to napotkała swego niedoszłego klienta, z którym widziała się przed parunastoma minutami. Zamienili ze sobą parę słów, wypili po małym drinku i kiedy Joan dostała swoje zamówienie, skierowała się od razu do Warren. – To nie rosół, ale ciepłe i płynne. – Zupa krem z pomidorów i druga z białych warzyw. Terrell zaszalała i wzięła dwie oraz spaghetti. Obie na pewno z tego skorzystają. – Od kiedy lubujesz się w filmach dla nastolatków? – Szybko oceniła ledwie rzucająco okiem na młodych aktorów. Skąd mogła wiedzieć, że „Igrzyska Śmierci” choć skierowane do młodych widzów były też miło przyjęcie przez starszych odbiorców?
Wstała z kucków, żeby cofnąć się po papierową torbę z jedzeniem. Postawiła ją na małym stoliku blisko kanapy, a potem poszła do kuchni po dwie szklanki, wodę i sztućce. Musiała jeszcze ze swojej torebki wyjąć kupione leki. Nieco więcej niż zamawiała Pria, bo do paracetamolu poprosiła coś mocniejszego na przeziębienie. Farmaceutka zapewniała, że po tym leku pacjentka padnie i będzie spać do rana.
- Nie spodziewałam się, że twoje "chyba coś złapałam" jest tak poważne. - Obstawiała lekkie drapanie gardła i chwilowe poty, ale nie wciąż utrzymującą się gorączkę oraz ból głowy. Przez te dolegliwości Warren wyglądała jak przemielona i wypluta. - Zawsze miałaś tendencję do łagodnego przedstawiania swej rzeczywistości. - Konkretniej własnego samopoczucia albo w tym przypadku również choroby. Cóż, jeden stwierdzi, że chorobowe objawy to nic takiego a drugi będzie umierać. Kwestia podejścia danej osoby. - Nie wiem, co na to twoja ciotka znająca się na domowych sposobach leczenia, ale kupiłam też składniki na grzańca. - Porządna dawka imbiru, goździków i miodu mogła zdać test. - Najpierw zupa. O ile jesteś głodna. - Przysiadła na skraju małego stolika nie poganiając Warren do tego, żeby wstała. Jeżeli nie chciała jeść to mogła dalej leżeć. W takim stanie miała do tego prawo.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#7

W gruncie rzeczy, wcale nie planowała zasypiać. Przez chwilę zwyczajnie przymknęła powieki, traktując to jako odpoczynek dla oczu, w trakcie oglądania Niezgodnej, do której miała wcześniej dwa podejścia. Jak się okazało, przespała drugą połowę widowiska, jak i moment, gdy algorytm załączył jej Igrzyska Śmierci. Cały dzień, począwszy od spotkania ze Świstakiem, kończąc na próbach naprawy łódki oraz grzebaniu w zbitych dzbankach, porządnie ją zmęczył. Postępująca choroba jedynie sprzyjała krótkim drzemkom, w które zapadała co i raz, odkąd wróciła do domu i zaległa na kanapie, ubrana w najprostszy, dresowy zestaw. Pomimo ciepłej temperatury, panującej na zewnątrz, czuła zimne dreszcze, atakujące ciało. Dla pewności szczelniej owinęła się kocem, zjadając jedynie marnego croissanta, byle tylko nie brać ostatniej dawki leków na pusty żołądek. Poza śniadaniem, zjedzonym rano, nie tknęła niczego szczególnie pożywnego. Żołądek również zaczynał odmawiać posłuszeństwa, co nie posunęło się dalej, poza zwykłą niechęć do jedzenia.
Wymieniła kilka wiadomości tekstowych z Joan i znów odpłynęła, sprowokowana ciepłem oraz wpływem leków.
Nie obudziła się od razu, po wejściu Terrell do domku, chociaż jej płytki sen zazwyczaj szybko się urywał w takich sytuacjach. Dopiero, gdy poczuła na policzku dotyk, otworzyła lewe oko, odruchowo poruszają ciałem w krótkim zrywie.
- Hej - delikatny uśmiech pojawił się na ustach, za sprawą znajomego głosu o kojącej barwie. - Tylko na chwilę.
Dla pewności zerknęła na ekran, dostrzegając zupełnie inny film niż ten, w który wpatrywała się przed opłynięciem w krainę snów. Ok, jednak jej chwila potrwała trochę dłużej, niż zwykle. Miała do tego prawo w świetle ostatnich wydarzeń.
A jednak, Joan powstrzymała ją nawet z podniesieniem się do siadu, co sama Pria skomentowała krótkim śmiechem.
- Spokojnie. Nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać.
Trochę blefowała. Głowa ciążyła jej niczym spory hantelek, a głos zachrypł od stanu zapalnego, ale nie zamierzała się skarżyć. W końcu jej przejdzie, a poza tym, wypruła się całkowicie z negatywnych emocji. Symptomy przeziębienia skutecznie gasiły potencjalny zapał, swoją męczącą naturą. W przeciwnym wypadku, nie byłoby jej w domu. Próbowałaby dorwać Świstaka za jego brak szczerości, w kontekście ostatniego zamówienia, ale teraz, kompletnie nie miała na to siły. Potrafiła mierzyć siły na zamiary, dlatego mimo epizodycznej brawury, spokorniała, na co mogła mieć wpływ również Joan.
- Rozpieszczasz mnie - stwierdziła, usłyszawszy o skombinowaniu nie tylko leków, ale i zupy. Powinna nosić tę kobietę na rękach.
Rozmasowując dłonią kark, ponownie zerknęła na ekran telewizora, widząc, jak Katniss próbuje strącić wiszące na drzewie gniazdo os
- Odkąd należę do ich grupy docelowej - odpowiedziała śmiało, uważając swój wiek tylko za liczbę. Żałowała również, że w jej nastoletnich czasach, nie było tylu świetnych filmów z efektami specjalnymi. Po niektóre tytuły trzeba było wybrać się do wypożyczalni i nawet to nie gwarantowało dorwania upragnionej kasety. W dzisiejszych czasach dzieciaki miały wszystko podstawione pod nos, a nadal potrafiły narzekać.
- Nie nazwałabym tego poważnym - podzieliła się swoim punktem widzenia, poprawiając koc na nogach. - Nadal mogę mówić i raczej nie mam halucynacji.
Posłała Joan uważne spojrzenie. Wyglądała bardzo prawdziwie, podobnie jak prawdziwie pachniały te wszystkie przyniesione pyszności.
- Jestem w stanie zjeść wszystko, co płynne, łącznie z grzańcem – uśmiechnęła się delikatnie, myśląc oczywiście o tym pełnoprawnym, oprocentowanym grzańcu. Że łączenie alkoholu z lekami to zły pomysł? To tylko jakieś wymysły millenialsów.
Razem z kocem dźwignęła się do pozycji siedzącej, zatrzymując wzrok na Terrell.
- Ile wyszło za wszystko? - zapytała, gotowa zrobić przelew, choćby i za moment. Poniekąd znała sytuację Joan, dlatego nie chciała dodatkowo obciążać jej kosztami leków i jedzeniowych kaprysów.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Usłyszawszy o grupie docelowej znów odwróciła głowę i popatrzyła na telewizor uważniej przyglądając się bohaterom, których właśnie zjadały osy. Nie znała tego filmu. Domyśliła się, że jest dla nastolatków głównie z powodu wieku bohaterów dominujących na ekranie. Nie kojarzyła żadnego z nich ani scenografii, która sugerowałaby gatunek. Joan i tak nie za dobrze się na tym znała. Widziała parę produkcji, ale na początku nie miała dostępu do telewizji, a potem.. sama nie wiedziała, ale lata przemknęły jej prawie przez palce skupiona na zupełnie czym innym niż na filmach. Czy przez to coś straciła? Cóż, na pewno lepiej by jej się żyło, gdyby mogła położyć się i coś obejrzeć. Ostatnio tak miała, że niemiłosiernie nudziła się w motelu, ale wypełniała ten czas pracą albo książkami, bo tak na dobrą sprawę nawet nie wiedziałaby od jakiego filmu mogłaby zacząć (żeby przy okazji się nie zawieść).
- To chyba nie widziałaś się w lustrze – stwierdziła na słowa Warren, która podważała powagę swego stanu. Zaraz jednak się uśmiechnęła się i palcem tycnęła czubek nosa kobiety. – Żartuje. – Nie wyglądała aż tak źle. – Co jednak nie zmienia faktu, że jesteś chora a to może być halucynacja. – Teraz tylko brakowało, żeby Pria na chwilę straciła ostrość widzenia. Miałaby podstawy podważać to co widzi i czuje, bo faktycznie z torby wydobywał się przyjemny zapach. To wszystko mogło okazać się snem, a raczej koszmarem, bo nikt nie chciałby chorować w snach. Zero frajdy.
Machnęła ręką patrząc na zakupione jedzenie.
- Ostatnio ty płaciłaś za obiad – wyjaśniła, bo nie chciała być jakkolwiek dłużna. Jasne, wszystkie oszczędności wydała na remont domu, który nie chciał się sprzedać i nadal mieszkała w obskurnym motelu za to co zarobi na telefonie zaufania jednocześnie ograniczając inne przyjemności, ale nie narzekała. Brak pieniędzy nigdy nie stał jej na przeszkodzie i jeśli zajdzie taka potrzeba to zamieszka w swoim gruchocie zwanym samochodem.
- Mam tu dla ciebie zupę krem z pomidorów albo z białych warzyw. – Miała wybór a jedna zupa to za mało. Jeżeli nie dzisiaj, to Warren zje drugą jutro. – Zupę oferowali tylko w eleganckiej knajpie. – W takiej rosołu nie uraczysz, ale te zakupione też powinny być pyszne. Otworzyła opakowanie z wybraną przez Prie zupą i podała ją wraz z łyżką. – Właściwie dobrze się stało, bo wpadłam na tego niedoszłego kupca, o którym ci pisałam. – A z jakim widziała się wcześniej w domu matki. – Możliwe, że mój urok osobisty przekonał go do kupna, ale wolę nie zapeszać. – Uśmiechnęła się pod nosem. W domu pani Terrell rozmawiali głównie o finansach, szczegółach i całej reszcie. W knajpce pozwolili sobie na zmianę tematu, co nieco pomogło ugłaskać faceta (akurat na tym Joan się znała). – Może kupi go, jak się z nim prześpię? – Zrobiła zamyśloną minę. Kiedyś by się nad tym nie zastanawiała. Sprzedawanie się w zamian za coś stało się w życiu Joan chlebem powszednim. Odpuściła, kiedy poznała sponsora. Wtedy sprzedawała się tylko jemu, chociaż wolała to nazywać inaczej.
Widząc minę Warren wreszcie się zaśmiała.
- Tylko żartowałam. Już nie.. – W porę ugryzła się w język. Prawie powiedziała, że już nie robiła takich rzeczy, co byłoby prawdą. Przymilanie się do facetów w klubach za darmowego drinka to inna kwestia, jednak nie chciała poruszać tego tematu. Wstydziła się i jednocześnie bała reakcji Warren. Niby kobieta powiedziała, że wie co robiła w Perth, ale mogła nie znać szczegółów pozbawiających Joan wszelkiej godności. W tamtym czasie Terrell jej nie miała. – Co to za film? – zapytała szybko chcąc zmienić temat. Złapała za opakowanie ze spaghetti i dosiadła się na kanapie. Jeżeli Warren zechce się położyć to zrobi jej miejsce. – Mało w życiu widziałam. Coś tam oglądałam. Głównie na podstawie książek, które czytałam, więc to nic wybitnego jak te wszystkie promowane filmy superbohaterskie. Z nich widziałam tylko Kapitana Amerykę, ale wyłączyłam go w połowie i uznałam, że to nie dla mnie. – Pan blondasek nie przypadł jej do gustu, więc z góry założyła, że cała reszta będzie podobna.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Hejterka - skomentowała krótko, gdy Joan zanegowała prawdę o jakże młodzieńczym wyglądzie Warren. Mimo wszystko czuła, że całkiem nieźle pasowałaby do uniwersum Igrzysk Śmierci. Może w roli jakiegoś mentora? Takiego Jarrah mentorowała całkiem nieźle, więc doświadczenie już miała.
Zauważyła również, że Terrell była dziś dosyć dotykaśna. Nie miała nawet siły, aby zrewanżować się w tym temacie, albo trochę pozaczepiać kobietę, w ramach zemsty. Ta pieprzona gorączka rujnowała jej plany.
- „To” czyli co? - dopytała, nieco skołowana. - Całe te jedzenie i ty? Niemożliwe.
Jeśli rzeczywiście doświadczyłaby halucynacji, uznałaby tę całą chorobę za niezły towar. Bardzo realistyczny. Zazwyczaj człowiek podczas snu nie zdawał sobie sprawy, że wszystkie te wyobrażenia to tak naprawdę fasada, wykreowana przez myśli. Kiedy świadomość się budziła, niestety szybko te sny się kończyły. Wielka szkoda. Tyle realistycznych rzeczy można przeżyć w takich świadomych snach!
To nic, że poprzednio płaciła. Nie wykosztowała się jakoś bardzo, a poza tym, ostatnio dostała kasę od Świstaka. Można więc powiedzieć, że była „po wypłacie”, pomimo małego przekrętu, ze strony zleceniodawcy. Sprostuje tę sprawę, ale potrzebowała jeszcze trochę czasu. Nie chciała przecież zakasłać się na śmierć przy próbie dorwania nikczemnego Świstaka.
Przejęła ciepłe, plastikowe opakowanie z zupą, grzejąc sobie dłonie. Dokładnie tego potrzebowała.
- Tym bardziej powinnaś mnie z tego rozliczyć - wtrąciła, gdy Joan przyznała się do złożenia zamówienia w eleganckiej knajpie. Za takie zupy, restauratorzy mogli wołać sobie więcej, niż zwykle. Nie chciała w ten sposób wyręczać się Terrell, Zasłużyła na nagrodę nawet za samo przyjście tutaj i dotrzymanie towarzystwa. Niestety, Pria nie mogła jej zagwarantować niskiego prawdopodobieństwa zarażenia.
Nieco wyżej uniosła brwi, słysząc o wpadnięciu na kupca, w restauracji. A więc wszystko szło w dobrą stronę? Nie zraziło ją nawet jakoś szczególnie rozważanie numerku z potencjalnym nabywcą domu pani Terrell. Były przecież dorosłe, a ludzie miewali różne potrzeby.
- Jeśli jest w twoim typie… - nie zamierzała nikogo oceniać pod tym względem. Najwyraźniej Joan traktowała zbliżenia, jako uścisk dłoni, albo coś podobnie prostego. Nijak pasowało to do dziewczyny, którą poznała w więzieniu, ale ludzie się zmieniali. Sama coś o tym wiedziała. Siedząc w więzieniu, nawet nie myślała o tym, że w przyszłości zacznie igrać z prawem.
- I to ja niby jestem napalona bardziej, niż niejeden facet… niezła z ciebie żartownisia - skwitowała, słysząc kolejne już sprostowanie wypowiedzi, tym razem tej, dotyczącej spiknięcia się z potencjalnym kupcem. Tylko żart? No cóż…
- Igrzyska Śmierci - odpowiedziała na pytanie, powoli mieszając jednorazową łyżką w kremowej zupie. Pachniała wspaniale, a smakowała pewnie jeszcze lepiej.
- Zaczęłaś od najbardziej naiwnego superbohatera - zaśmiała się, słysząc o niezbyt pochlebnym zdaniu, względem Kapitana Ameryki. - Podejrzewam, że Thor o wiele bardziej by ci się spodobał. Albo nie wiem… może Batman.? Tyle, że to inne studio.
Należała do typu osób, doskonale rozróżniających DC od Marvela. Nigdy jednak nie opowiadała się za konkretnym wydawcą. Każde uniwersum miało interesujące postaci i superbohaterów, jeśli dobrze się szukało.
- Chciałaś powiedzieć, że już nie sypiasz z mężczyznami? - dokończyła, urwaną część wcześniejszej wypowiedzi Terrell, bez większych podchodów. Może miała rację? Nie słyszała, aby Joan wzdychała za jakimś amantem i nie ukrywała (chyba) żadnego gacha w swoim motelowym pokoju, więc jak to wyglądało z jej strony? Nie wierzyła, że przez ostatnie osiemnaście lat przynajmniej kilka osób nie próbowało swoich sił u pani psycholog.
- Coś się zmieniło, od czasów „nie lubię kobiet”? - dopytała zabawnym tonem, bo mimo wszystko interesował ją ten temat. O ile Joan w ogóle będzie chciała co nieco o tym opowiedzieć.
Przy okazji dmuchnęła powoli na parującą zupę, nabraną na łyżkę.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Mi też się zdarza. – Posłała Prii niewinny uśmiech nie ukrywając tego, że była napalonym zwierzakiem. Rzadkiej jednak faktycznie chciała seksu a częściej robiła to z zasady. Jej funkcją było dogadzanie, a raczej taką rolę przyjęła niedługo po wyjściu z więzienia. Nie miała wyboru ani perspektyw, więc zmusiła się do robienia rzeczy, na które ochoty nie miała. Z czasem odkryła, że seks mógł być przyjemnością, ale nie każdy akt taki był. Bywało, że w trakcie myślała o czym innym, zastanawiała się co zrobi jutro, jak ugrać inne rzeczy albo czy nie pójść do fryzjera. Myślami była gdzieś daleko, bo skok endorfin i faktyczny (nieudawany) orgazm stał się rzadkością. Bardzo przyjemną i chętnie przyjmowaną rzadkością, której mimo wszystko doświadczała.
- Igrzyska, co? – Zmarszczyła brwi znów patrząc na ekran. Nie znała tego tytułu. Nawet nie potrafiła przypomnieć sobie plakatów w kinie albo reklam na ten temat. Zresztą, tak mało interesowała się kinematografią, że nic dziwnego. Mogła przegapić. – Dobry jest? – zapytała znów obserwując bohaterów w ekranie telewizora, ale nie za bardzo mogła się połapać o co chodziło. Nic dziwnego. Nie oglądała od początku, więc dla niej jak na razie to było mordobicie nastolatków. W poprawczaku działo się to samo, jednak śmierć była rzadkim skutkiem (w porównaniu do tego co działo się w filmie).
- O Batmanie słyszałam i może widziałam zapowiedz któregoś z filmów. Nie wiem, nie nadążam i kompletnie nie rozumiem, czemu jest ich aż tyle. Niemniej myślę, że Batman to bardzo smutna postać. Zawsze ma minę, jakby przechodził przez depresje. – „Zawsze” to za dużo powiedziane, bo widziała tylko jeden zwiastun filmu i nawet nie była w stanie powiedzieć którego. Może poznałaby po aktorze. – Thor to jakiś bóg? – Coś jej świtało, ale nie w kwestii filmu a mitologii. – Wybacz, ale nie znam się na tym. – Na kinematografii ogólnie nie mówiąc już o filmach superbohaterskich. W tej kwestii była nogą. – Czy oni właśnie zabili dziecko? – Zauważyła jak mała czarna dziewczyna wyciąga z siebie włócznię. Co tam się działo? Czemu to sobie robili? Joan miała wiele pytań, ale nie chciała się na nich skupiać. Film nie był dla niej ważny zwłaszcza, że widziała tylko urywki i to jeszcze od środka. Przyszła tu dla Warren. Upewni się, że ta zje, wypije leki i o siebie dba a nie pracuje jak wół aż do upadłego (co wcale by Joan nie zdziwiło).
- Kiedy? – Skupiona na tematyce filmowej szybko wyparła z myśli niedokończone zdanie, które w ogóle nie powinno paść. – Oh, nie. Sypiam z nimi. Pewnie nawet zawyżam średnią krajową. – Zaśmiała się na temat intymnych zbliżeń. Nie miała traumy z powodu przeszłości. Przepracowała to, jak żyła wcześniej zanim trafiła w ręce sponsora. Nie rozdrapywała tego i starała się podchodzić z dystansem, bo robiła to co musiała w sposób w jaki właśnie wymyśliła. Nie był on najmądrzejszy, ale przynajmniej przeżyła; przetrwała i teraz mogła siedzieć tutaj. Także nie. Nie miała problemów z rozmowami o seksie. – Troszeczkę. – Zerknęła na Prie kładąc pojemnik z jedzeniem na swoje uda. – Nie górują na mojej liście pożycia intymnego, bo to głównie faceci kręcą się wokół mnie, ale kobiety też się przewijały. – Bardzo rzadko, bo w barach łatwiej było znaleźć nadzianego faceta chętnego na seks niż kobietę. Te kręciły się po klubie w tym samym celu co Joan, która musiałaby pójść do lesbijskiego baru, żeby spróbować czegoś innego. Tak też robiła, ale głównie dlatego bo została tam zaciągnięta przez podrywanego gościa, który okazał się gejem i chciał jej pokazać inny świat. – Myślałaś, że dalej „nie lubię kobiet”, ale się z tobą przespałam? – Raczej by tego nie robiła, gdyby seks z tą samą płcią również jej nie kręcił. Chociaż.. – Jasne, to było co innego. W sensie seks to seks, ale – Podniosła pojemnik uznając, że jeżeli zajdzie taka potrzeba to zatka sobie usta spaghetti. – to było inne przeżycie. Sama nie wiem. Nagle tego zapragnęłam i być może wykorzystałam chwilę, ale wcale nie żałuje i zdecydowanie nie sklasyfikowałabym tego jako „zwykły seks”. Nie wiem, jak sobie kiedyś radziłaś, ale teraz.. No, no Prio. – Chwaliła ją i możliwe, że robiła to teraz z zamysłem. Ze korzystała z chwili słabości Warren, kiedy ta była chora i nie mogła w pełni na to zareagować. - Aż się dziwię, że nie masz t u haremu.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Jeszcze te kilkanaście lat temu zupełnie nie posądzałaby Joan o tak spore zainteresowanie tematem cielesności. Wciąż przyzwyczajała się do tej nowej wersji osiemnastolatki, z którą nigdyś dzieliła celę. Ta była bezpośrednia, mało wstydliwa, ale i pełna niedopowiedzeń. Kiedyś Terrell z łatwością jej się zwierzała. Pytała o różne ciekawostki z wielkiego świata, o czasy licealne i rodzinne perypetie. Niedawno, przed wypłynięciem Val po towar, również zrobiły podsumowanie, a raczej Joan notowała, a Warren mówiła. Mogłaby drążyć, wypytać kobietę, jak dokładnie wyglądało jej życie w Perth, ale nie dostała zielonego światła w tych tematach. Nie ufała jej tak, jak dawniej, co z jednej strony było zrozumiałe. Warren również się zmieniła i nie opisałaby samej siebie jako przykładnej obywatelki, idealnej na materiał na przyjaciółkę.
- Jeśli lubisz klimaty antyutopijne… - mruknęła jeszcze odnośnie filmu, zerkając na zabójcze akcje. - Mi się nawet podoba
Lubiła, kiedy produkcja miała do zaoferowania ciekawe uniwersum i główną historię, napisaną w logiczny sposób. Nic tak nie denerwowało, jak brak spójności, albo zaangażowania ze strony aktorów. Na szczęście, Igrzyska wypadały w tym wszystkim całkiem interesująco.
- Możliwe - uznała krótko, w kontekście Batmana oraz jego potencjalnej depresji. - Jakiś typ zamordował mu rodziców, na jego oczach.
To zapamiętała najbardziej z biografii Bruce’a Wayne’a. Joan miała więc coś wspólnego ze wspomnianym bohaterem. Przynajmniej połowicznie. Zapewne w DC istniał alternatywny Batman, który nie stracił rodziców, ale sam stał się popierdoleńcem (podobnie, jak zła wersja Supermana). Mimo wszystko, Wayne nadal mógł pochwalić się niezłą chatą i mnóstwem pieniędzy, otrzymanym w spadku od starych. Nie każdy superbohater miał tyle szczęścia.
- Bóg Burzy i Piorunów - doprecyzowała, bo na mitologii nordyckiej znała się całkiem nieźle. Nie bez powodu jej łódź nosiła takie, a nie inne miano.
- I tak, z boga zrobili superbohatera.
Można sobie tylko wyobrazić, jak wielki byłby ryk, gdyby ktoś zrobił superbohatera Mahometa albo Jezusa. Bo przecież oni byli prawdziwsi od Thora, tak? Tak, koniec dyskusji.
- Na tym polegają igrzyska - wyjaśniła, gdy Joan z zaskoczeniem przyuważyła śmierć najmłodszej trybutki. - Dzieciaki walczą na śmierć i życie na arenie i… długo by opowiadać.
Machnęła ręką, bo gdyby nie ból gardła, zapewne pokusiłaby się o wytłumaczenie podstaw uniwersum, bez większych spoilerów. Może innym razem, o ile wcześniej Terrell nie wybada tematu przez internet. W dzisiejszych czasach o wiele łatwiej było uzyskać odpowiedzi na nurtujące tematy.
Nie zareagowała w żaden sposób na informację o dosyć bogatym życiu seksualnym Joan. Wychodziło na to, że nie szukała żadnych stałych relacji, a uchodziła za wolną duchem, korzystającą z możliwości. To też nic złego. Każdy miał prawo żyć tak, jak tylko chciał. Z resztą, Warren była najmniej odpowiednią osobą do moralizowania innych.
Uśmiechnęła się dyskretnie, wraz z pytaniem dotyczącym postrzegania Terrell, jako osoby raczej heteroseksualnej.
- Nawet nie wiesz, ile kobiet z takim podejściem spotkałam - kątem oka zerknęła na Joan, powoli mocząc usta w parującym kremie z pomidorów. Seksualność nie była tylko zero jedynkowa. Przynajmniej nie we wszystkich przypadkach. Czasami, komuś podobał się konkretny człowiek, bez względu na płeć. Kilka razy miała okazję otworzyć pewnym kobietom oczy, bo chociaż postrzegały same siebie, jako heteroseksualne, okazywała się ich wyjątkiem. Niestety, nie wychodziło z tego nic więcej, poza niezobowiązującymi zbliżeniami. Val była dla nich ekscytującą przygodą, ale nie kimś, z kim można spędzić resztę życia, jako para. Pozostało jej jedynie zaakceptować taki stan rzeczy.
Nie nastawiała się na rozmowę, nawiązującą do tego, co miało między nimi miejsce, tuż po pierwszej interakcji, po osiemnastu latach przerwy. Podejrzewała, że Joan specjalnie nie drążyła tego tematu, ukrywającego ewentualne, dodatkowe intencje poza samą potrzebą rozładowania energii.
Ale…?
Próbowała się skupić, pomimo gorączki, co wcale nie było takie proste. Nie zwykły czyli jaki? Zamiast odpowiedzi, otrzymała tylko więcej pytań, bo Joan „sama nie wiedziała”. Nie ma po co drążyć tematu.
- Daj spokój… - mruknęła tylko znad swojej zupy, mając na myśli nie tylko rzekomo imponujące umiejętności, ale i nie-zwykłość konkretnego zbliżenia. Ciężko było jej uwierzyć w te słowa, mając na karku chorobę i słysząc wcześniej o erotycznych podbojach, zawyżających średnią. Nie była w tym wszystkim nikim wyjątkowym. Przynajmniej nie teraz. W więzieniu być może stanowiła ważną figurę w życiu Joan, ale teraz wszystko uległo zmianom. Nawet nie próbowała myśleć inaczej, bo jako dorosła osoba, przemierzająca świat, zbyt wiele razy słyszała podobne teksty.
- Nie zmieściłby się - to jeden z głównych powodów braku haremu. Poza tym, sąsiedzi puściliby ją z torbami, gdyby cały ten harem generował zbyt dużo hałasu.
- Nie boisz się, że cię zarażę? - zerknęła raz jeszcze na Joan, siedzącą tuż obok. Wystarczyło oddychanie tym samym powietrzem, a pierwsze objawy murowane. Podejrzewała, że kobieta zerknie czy wciąż żyła, zostawi leki albo zupę i wróci do swoich obowiązków. Doceniała obecność Terrell, ale nie chciała jej dodatkowo kłopotać swoją pochorowaną osobą.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Z jakim podejściem? – dopytała chcąc wiedzieć, co konkretnie Warren miała na myśli. – Nie, to nie tak, że unikam zbliżeń z kobietami. Właściwie to je uwielbiam, bo są inne. Po prostu lubię być podrywana. Lubię jak ktoś o mnie zabiega i częściej robią to faceci. Nie wiem czemu. Może kobiety się mnie boją? – Nie umiała tego stwierdzić. Po prostu rzadziej była podrywana przez płeć piękną. – Czy jestem przerażająca? – zapytała nie w kontekście wyglądu a bardziej aparycji i energii, którą emanowała. Możliwe, że przesiąkła testosteronem i to odstraszało kobiety głównie z powodu obaw porzucenia ich na rzecz penisa. Mało to się słyszało podobnych historii? Terrell choć miała mniejsze doświadczenie z kobietami, to wciąż pozostawała dobrą słuchaczką a to poszerzało jej wiedzę na przeróżne tematy.
- Mówię poważnie. Znasz się na rzeczy. – To trzeba chwalić zwłaszcza, że Joan spotkała się z różnymi typami seksualnych partnerów. Mniejsze ich część dbała o drugą stronę. W większości liczyła się ich własna satysfakcja, więc nawet nie zastanawiali się, co mogliby zmienić i nie uczyli się nowych technik, bo uważali się za niewidomo kogo.
- Po coś masz piwnice. – Znacząco spojrzała na Warren niby to sugerując aby te swoje panny trzymała w piwnicy. Od razu jednak się uśmiechnęła, bo oczywiście, że sobie żartowała. Wątpiła, że Pria miała tendencję do trzymania kogoś w klatce, ale z drugiej strony mogła się mylić. Po prostu opierała swe zdanie na podstawie tego, co wiedziała kiedyś i starała się to jakoś korygować o nowe nabywane informacje.
- Niespecjalnie. – Możliwe, że zbyt pochopnie oceniała sytuację, bo.. – Istnieje teoria, że zarazić się można na początku cyklu chorobowe, więc skoro uznamy, że przechodzić właśnie przez najgorszy stan, to już jest środek. – Po nim nadchodził koniec, czyli doleczenie choroby. Terrell lekarzem nie była, ale musiała przyznać, że ta teoria miała swoje przełożenie w rzeczywistości. Poza tym, nawet gdyby była mylna, to przecież są rodziny, w których choruje dwóch członków a reszta jest zdrów jak ryba.
- Chyba, że chcesz żebym poszła? Wybacz, może chcesz odpocząć a ja się tu rozsiadłam jak u siebie i jeszcze ciągle gadam. – Odłożyła pojemnik na stolik gotowa przełożyć zjedzenie kolacji. Równie dobrze mogła spożyć ją w motelu i wcale nie zamierzała obrażać się na Prie. Zrozumie, jeżeli kobieta zechce zostać sama bez ciążącego obowiązku zajęcia się gościem i słuchania go, bo coś dzisiaj Joan dużo mówiła.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Pochłonęła jeszcze dwie kolejne łyżki zupy, przyjemnie rozgrzewającej ciało. Wystarczy jeszcze, że weźmie leki, a jutro powinna pożegnać się z uporczywą gorączką. Oby.
- „Prześpię się z tobą, ale jak coś, nie lubię kobiet” - z jednej dłoni zrobiła cudzysłów, żeby zabrzmiało jak cytat. W sumie, bawiły ją takie twierdzenia. Laski trochę zaprzeczały samym sobie, bo kim była Warren, jeśli nie kobietą? Zbyt wielu stereotypów nie podzielała, ale mimo wszystko, należała do przedstawicielek płci pięknej. Być może, kiedyś patrzyła na to jak na wadę, szczególnie w otoczeniu kuzynów, ale wraz z biegiem lat, nie przeszła do podważania swojej tożsamości. Nie czuła również potrzeby nadmiernego podkreślania swojej kobiecości czy roli w społeczeństwie z niej wynikającej. Robiła to, na co miała ochotę i co przychodziło jej naturalnie. Jak się okazało, wiele osób uznawało to za całkiem atrakcyjne podejście do życia.
- Inne, bo ponoć da się wtedy dojść dziesięć razy w ciągu jednej nocy? - odruchowo uniosła dłonie w obronnym geście, bo co złego, to nie ona. Facet nie zawsze potrafił wytrzymać tak długo, szczególnie, gdy wstrzymywał się z wytryskiem, co mogło nieść ponoć nieciekawe konsekwencje zdrowotne. Niektóre kobiety przez całe swoje życie nie dostąpiły orgazmu nawet tego przypadkowego, w trakcie uprawiania sportu, albo założenia ciasnej bielizny. To dopiero może być frustrujące… nawet sprawne umiejętności pokroju tych Warrenowych, niewiele by w tym pomogły.
- Jesteś równie przerażająca, co króliczek wielkanocny - stwierdziła, zgodnie z prawdą. Być może, gdyby Joan ubrała się cała na czarno i wpadła w szał, nawet Val by się jej wystraszyła. Mając w pamięci dziewiętnastoletnią wersję dawnej współlokatorki, nie posądzała jej o bycie przerażającą.
- Chyba, że się wkurzysz i nastroszysz jak rozdymka. No… powiem ci, że wtedy jest się czego bać.
Nie mogła darować sobie tej małej zaczepki, prowokującej krótki kaszel. Zakryła usta wierzchem dłoni, starając się przy okazji nie wylać na siebie zupy. To byłoby dopiero marnotrawstwo.
A co, chciałabyś to powtórzyć?
To jeszcze nie czas na takie teksty. Przynajmniej nie takie oczywiste.
- Jeszcze trochę i napiszę poradnik o tym, jak zdobywać uwagę innych kobiet - uniosła znacząco brew, mieszając łyżką w resztce zupy. Gdyby nie rozmowa, pochłonęłaby ją w mniej niż trzy minuty.
- Widzisz, tak to właśnie wygląda - stwierdziła chrapliwie, przy wzmiance o piwnicy. - Z jednej strony jesteś dla mnie miła, a z drugiej oskarżasz o niecne praktyki.
Z politowaniem pokręciła głową, zaraz odwzajemniając uśmiech Joan. Jednak to miło mieć przy sobie kogoś, z kim można się trochę pozgrywać.
- Prawdziwa jest chociaż ta teoria? - nawet po sobie samej zauważyła, że przebywając w otoczeniu osób przeziębionych, nie zawsze się od nich zarażała. Jeśli już jednak do tego dochodziło, pierwsze objawy pojawiały się po maksymalnie trzech dniach. Nigdy nie zwracała przy tym uwagi na stadium danej choroby.
Dojadła właśnie końcówkę zupy, gdy Joan zasugerowała opuszczenie domku. Tak szybko? Również odstawiła pojemnik po zupie na stolik, krotko zerkając na akcję, dziejącą się na ekranie. Po śmierci najmłodszej uczestniczki igrzysk, zrobiło się trochę spokojniej. Przynajmniej na razie.
- Przede wszystkim chcę, żebyś czuła się komfortowo - przekazała cicho, kładąc dłoń na udzie Joan, w pokrzepiającym geście. - Nie przeszkadza mi, że „ciągle gadasz” Ktoś musi za mnie nadrabiać.
Uśmiechnęła się delikatnie, mając na myśli swoje bolące gardło.
- Skoro już się do mnie przysiadłaś i nie boisz się choroby, zostań.
Było jej obojętne czy Joan zechce zostać na noc czy ostatecznie wrócic do motelu. Przede wszystkim, Warren chciała spędzić trochę czasu w jej obecności i skorzystać ze spokoju, związanego z przebywaniem w towarzystwie Terrell. Jakoś tak łatwiej przychodziło jej wtedy znoszenie gorączki.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Zaśmiała się wesoło słysząc o dziesięciu orgazmach w jedną noc.
- Tkwi w tym spore ziarno prawdy. Co ja gadam? Całe drzewo. – Znów się zaśmiała uznając te słowa za pocisk względem mężczyzn. Warren się nie myliła. Niewielu z nich w ogóle skupiało się na potrzebach drugiej strony. Niektóre kobiety na pewno też, ale w trakcie dawania przyjemności same jej nie doznawały (nie na takim poziomie), więc mogły skupić się na drugiej osobie. Tak w pełni a nie tylko połowicznie sapiąc nad głową z pytaniem, czy już dochodzi bo ona tak (a raczej on, bo to faceci tak robili). Mężczyźni zbyt łatwo wierzyli w to, że ich partnerki dochodziły razem z nimi. To bzdura. Mało która para osiągała szczyt jednocześnie. Nad takimi rzeczami trzeba pracować, o czym Joan też mogła dużo powiedzieć.
- Hej, wcale nie jestem jak.. – Przerwała od razu łapiąc jedną dłonią za zupę i chroniąc ją przed ewentualnym wylaniem, kiedy Pria dostała małego ataku kaszlu. – W porządku? – zapytała zanim puściła zupę. – Nie wierzę, że dalej nazywasz mnie rozdymką. Przypięło się do mnie na zawsze, co? – Tak na amen. Aż brakuje grafiki rozdymki z twarzą Joan. To dopiero byłoby coś. Niezły mem dający w kość Terrell, która uznałaby to za zabawne, bo przywykła do tego określenia. Po prostu lubiła reagować na nie tak, jakby jej się nie podobało, bo to część wzajemnej zaczepki którą lubiła.
- Będę twoją pierwszą i najbardziej oddaną czytelniczką. – Bo powinno się wspierać twórczość osoby, która niegdyś była niezwykle bliska. Teraz na swój sposób też. Joan wiedziała, że tak jest, ale jednak po tak długiej rozłące wiele spraw uległo zmianie i one ostatecznie mogłyby się nie dogadać.
- A może sugeruje, że lubię być zamknięta w piwnicy? – Wciąż się zgrywała, bo nie widziała powodów, żeby zachować pełną powagę. Nie obawiała się też, że Warren zaraz uzna „Oj, faktycznie Joan to ktoś, kogo podnieca bycie zamkniętą” albo coś podobnego. Gdyby tak było, Terrell bez problemu by się do tego przyznała bez uśmiechów i na pewno nie podczas rozmowy o zamykaniu całego haremu w piwnicy.
- Nie wiem, ale sama przyznaj, że coś w tym jest. Na początku choroba jest młoda, gotowa zaatakować wszystko dookoła, ale kiedy skupia się na wyniszczeniu jednego organizmu a ten na zwalczeniu choróbska, to nie ma czasu aby myśleć o czym innym. – Wyjaśniła to w prosty sposób. Wiedziała, że gorączka to reakcja organizmu mająca na celu wyniszczenia niechcianego gościa. W tym przypadku przeziębienie staje się słabsze, ale człowiek myśli, że jest gorzej bo czuje się źle. Jasne, w końcu cała energia skupia się na walce z choróbskiem. Nic innego się nie liczy (czyli normalne funkcjonowanie), dlatego człowiek ledwo co chodzi, je itp. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyła Joan.
- Jest mi komfortowo – wtrąciła od razu ani przez chwilę nie myśląc inaczej i nie zastanawiając się nad tym czy mogła albo czy powinna złapać dłoń Prii, którą poczuła na udzie. Zrobiła to i lekko ścisnęła. Podobnie było z komfortem; to po prostu się działo nie ważne, czy Warren była chora, zajęta pracą albo akurat chciała się zdrzemnąć. – Właśnie, przez ból gardła nie jesteś w stanie powiedzieć „zamknij się wreszcie, kobieto”. – Uśmiechnęła się znów odrobinę sobie żartując. Warren mogła chcieć odpocząć, co było całkowicie zrozumiałe i na pewno potrzebne w jej stanie.
Popatrzyła na kobietę od początku chcąc dowiedzieć się co zaszło podczas podróży, jak zniszczyła się łódź i co takiego zrobił Świstak, że Pria była na niego zła. Jednak to nie była dobra pora na pytania. Bolące gardło nie sprzyjało szczegółowym rozmowom, dlatego Joan na razie sobie odpuściła.
- Obejrzymy film od początku? – zapytała, bo skoro ta konkretna produkcja podobała się towarzyszce, to chciała ją poznać. – Ale najpierw leki. – Oho, pani doktor się odezwała.
Nalała wody do obu szklanek i jedną z nich podała Prii czekając aż ta popije leki. Odebrała od niej szkło, odstawiła na stolik i przesunęła się na drugi koniec kanapy sugerując, żeby tamta się położyła. W ramach większej wygodni udostępni swoje uda chociażby na stopy kobiety, która dzięki temu będzie mogła się wyciągnąć bez konieczności zwijania się w kulkę.
Grzańca zostawi na później, bo coś czuła, że po nim Pria padnie i będzie spać do rana. Co było oczywiście dobre a nawet wskazane, jak drobne podpowiedzi w kwestii filmu, który jak na razie był czytelny i zrozumiały.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Nie uwolnisz się od tego - potwierdziła teorię o rozdymce. Cóż, gdyby Joan jej wręcz nienawidziła, trochę przystopowałaby z tym nazewnictwem, używając go jedynie w wyjątkowych okolicznościach. Z resztą, rozdmyki wyglądały przecież mega sympatycznie i nikt nie powinien się obrażać za nazywanie kogoś w ten sposób.
- Nawet jeśli masz tę całą wiedzę w małym paluszku?
Terrell zdecydowanie potrafiła zdobywać uwagę innych kobiet i mężczyzn. Robiła to w zasadzie bez większego wysiłku, co zawdzięczała swojemu wrodzonemu urokowi osobistemu oraz umiejętnościom perswazji (albo manipulacji, jak kto wolał).
- Jako część haremu? - odpowiedziała zaczepką na zaczepkę, bo jeszcze miała na to siłę. Gorączka przekraczająca 38 stopni to nie przelewki, jednak Warren doskonale znała swoją granicę. Czuła się lekko przymulona i rozgrzana, ale wciąż daleko jej było do istnej agonii, odgrywanej w co najmniej trzech aktach.
- Coś w tym jest - stwierdziła, nie mając za bardzo siły na rozkminianie natury choroby oraz jej stadium. Te obecne było cholernie nieprzyjemne i najlepiej, gdyby organizm jak najszybciej zwalczył wirusa, odpowiedzialnego za ten wewnętrzny rozgardiasz. Miała Świstaka do dorwania.
Póki co, nie myślała o tej zemście. Obecność Joan ją uspokajała i hamowała tę agresywną część osobowości, gotową wybiec z domu, aby dorwać parszywego gryzonia. To wszystko nie miałoby sensu, skoro sama była osłabiona. Pozwoliła tej racjonalnej części na przejęcie sterów, przy okazji korzystając z chwili i miłego dotyku, ze strony kobiety.
- Rozgryzłaś mnie - przyznała z udawaną powagą, zatrzymując znaczące spojrzenie na Joan. W gruncie rzeczy, lubiła jej głos. Pomimo upływu lat wciąż miał w sobie tę miłą nutę, o odprężającym zabarwieniu. Mogłaby się nim otulić, jak ciepłym kocykiem, który miała przecież pod ręką.
Pokiwała głową, próbując znaleźć pilot, który prawie wciśnięto w szparę przy oparciu kanapy. Początek filmu i tak przespała, wiec nie miała problemu, aby puścić go od nowa. Do niektórych produkcji chętnie wracało się po latach, odkrywając nowe drobiazgi, albo zwyczajnie odświeżając doznania. Ogarniała już podstawy uniwersum wykreowanego przez Suzanne Collins, więc mogła oglądać produkcję nawet jednym okiem, nie gubiąc przy tym wątku.
- Co to? - zapytała tylko, tuż przed wsunięciem dwóch tabletek do ust. Popiła ja trzema łykami wody, nie chcąc zapychać sobie żołądka jeszcze większą ilością płynów. Zupa skutecznie go wypełniła, przy okazji nie powodując wstrętu, który to odczuwała na widok stałego jedzenia.
Niezależnie od otrzymanej odpowiedzi na temat leków, położyła się na boku, zgodnie z wskazówkami Joan, ostrożnie kładąc głowę na jej kolanach. Dawno nie znajdowały się tak blisko siebie, co odrobinę utrudniało Prii pełne wyluzowanie się. To powinno przyjść samo z siebie, po kilku chwilach.
- Jeśli chcesz się położyć, mogę rozłożyć kanapę - mruknęła, przekręcając głowę, aby spojrzeć na Terrell. Pomimo lekkiego bólu mięśni, była w stanie porwać się na krótki wysiłek fizyczny. Obie mogłyby się wtedy wygodnie położyć i odpocząć po całym dniu. Chyba, że Joan nie przeszkadzała ka kudłata czupryna Warren, ułożona na udach.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Uśmiechnęła się, kiedy Warren ułożyła głowę na jej nogach. Nie spodziewała się tego. Sama nie wiedziała czemu. W końcu tak było wygodniej, ale też nie obraziłaby się gdyby kobieta zarzuciła na nią swoje stopy. Nie obrzydzały jej. Doceniała każdą część ciała i bliskość z nią związaną, więc gdyby Prii było wygodniej na odwrót, przyjęłaby to ze spokojem, ale teraz także nie zamierzała narzekać. Od razu zgarnęła jej długie włosy tak, jakby zaczesywała je za ucho, do tyłu aby mieć wgląd na chorą pacjentkę.
- Nie trzeba – zapewniła z delikatnym uśmiechem. – Tak jest dobrze. – Przynajmniej na czas filmu, bo lepiej byłoby odesłać Prie do łóżka, w którym byłoby jej o wiele wygodniej niż na kanapie. Na razie jednak, dopóki jeszcze obie były w miarę aktywne, wstrzymała się przed wymuszoną ewakuacją Warren do sypialni.
Z jednej strony nie chciała się rządzić, ale z drugiej pragnęła zatroszczyć o tę rozgrzaną kulkę, na której czole znów ułożyła wierzch dłoni.
- Rozważam zimny okład – podzieliła się swoją myślą o zimnym okładzie z ręcznika przyłożonym do czoła. Za dziecka robiła tak z bratem, kiedy był chory, chociaż jeszcze czoło kobiety nie wykazywało ogromnej gorączki. Była rozgrzana, ale może obejdzie się bez okładu.
Najpierw poczeka aż leki zaczną działać.
- Oby farmaceuta się nie pomylił i dał coś dobrego. – Liczyła na to, bo nie znała nazwy leku, ale aptekarz zapewniał, że był najnowszy i super mocny. – Później zrobię ci grzańca. – O ile Pria się obudzi po dawce nowego lekarstwa, bo równie dobrze po nim mogła spać do rana. – Wiesz co? Byłabym kierowniczą.. nie.. pierwszą damą twojego haremu. – Wcześniej przyznała, że mogłaby być jego częścią, ale teraz zarządzała wyższego stanowiska, o którym kiedyś mogłaby marzyć. Cóż, kiedyś była tylko dodatkiem żonatych mężczyzn. Nigdy nie grała pierwszych skrzypieć. Raz lub dwa myślała, że tak było, ale ostatecznie się rozczarowywała albo nic z tego nie wychodziło głównie przez to, że Joan nie potrafiła mówić prawdy o sobie. O tym, że kiedyś siedziała a w małym miasteczku była znana jako matkobójczyni.
- Czy to nie przypomina ci obozów koncentracyjnych? Te całe dystrykty? – zapytała na temat filmu od razu doszukując się drugiego dna. – Wspomniałaś, że to na podstawie książki. Czy było w niej wyjaśnione na jakiej zasadzie sklasyfikowano tych ludzi? Kto trafił do dystryktów a kto do.. jak się nazywała stolica? Kapitol. Właśnie. – Od razy zaczęła rozkminiać, co mijało się z zapewnieniem, że nie będzie przeszkadzać Warren w odpoczynku. – Wybacz. Leż. Pytania zostawię na później, jak już poczujesz się lepiej. – Naprawdę starała się milczeć w trakcie oglądania, co było naprawdę trudne. Miała do powiedzenia wiele. Chciała komentować, pytać i wnikać w głębię przekazu, ale zarazem rozumiała, że komuś to mogło przeszkadzać a Pria.. cóż, mogła w trakcie zasnąć. Nie zdziwiłaby się. Krótka drzemka na pewno dobrze jej zrobi chyba, że odleci aż do rana. Różnie mogło być. Pewnym jednak stało się, że Joan zaangażowana w fabułę oglądała film ze skupieniem, ale również z analizą. Starała się pojąć ukryte przekazy, metafory i psychologiczne podstawy zachowania bohaterów. To ją fascynowało. Być może aż za bardzo.
W trakcie oglądania znów sprawdziła temperaturę z pomocą dłoni, którą kolejno ułożyła na ramieniu kobiety. Poprawiła koc i przesunęła po nim wzdłuż ręki aż po talię okrytą ciepłym materiałem.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Mrużyła delikatnie oczy za sprawą światła telewizora. Jeśli tylko by chciała, mogłaby ukrócić ten seans i iść spać, ale wolała skorzystać z obecności Joan, bezczelnie układając głowę na jej kolanach. Przynajmniej miała do tego odpowiedni pretekst, podyktowany chorobą, więc nikt nie będzie podejrzewał innych motywacji, stojących za tym posunięciem.
- Podejrzewam, że zmienisz zdanie, kiedy nagle zasnę - uśmiechnęła się, bo chociaż nie nastawiała się na spontaniczną drzemkę, różnie to bywało. Szczególnie, gdy było się wymęczonym przez chorobę, a powieki opadały same.
- To mogłoby być przyjemne.
Zimne okłady zawsze skutecznie przynosiły ulgę, nie tylko przy gorączce, ale i ogólnie, przy bólach głowy. Podobnie myślała w tej chwili o dłoni Joan. Nieszczególnie często kładła głowę na czyichś kolanach, jednak mimo wszystko, przepadała za takimi gestami. Odgarnianiem włosów, delikatnym dotykiem. Szczególnie, gdy ktoś miał gładkie dłonie, łaskoczące skórę w ten przyjemny sposób.
- Nie chcesz się przyznać, co we mnie wmusiłaś? - uśmiechnęła się tajemniczo, próbując pozyskać cenne informacje. Teraz już za późno, bo czymkolwiek były tabletki, połknęła je bez żadnego wahania. Co jeśli to było ecstasy? Chociaż od substancji tego typu trzymała się raczej z dala, w tej jednej chwili mogłaby zrobić wyjątek. Momentalnie wygrałaby walkę z objawami choroby i poszła spuścić lanie Świstakowi. Problem zacząłby się wtedy, gdyby substancja przestała działać, być może pakując ją w jeszcze więcej dyskomfortu i dodatkowego zapalenia płuc.
Lepiej pozostać przy legalnych medykamentach.
- Ale takiego prawilnego? - dopytała, mając oczywiście na myśli grzane wino, z dodatkiem goździków, pomarańczy i innych przypraw. Takim lekarstwem to mogła się raczyć bardzo chętnie. Z pewnością postawiłoby ją na nogi, już następnego dnia.
- Byłabyś wspaniałą pierwszą damą haremu - wymamrotała przy udach Joan, nieco wygodniej moszcząc na nich głowę, jakby podkreślała tym samym prawdziwość własnych słów. Dobrze czuła się w jej towarzystwie i chętnie korzystała z miłych gestów, chociaż to z dnia na dzień mogło ulec zmianie. Co prawda, Terrell nie wspomniała na głos o szybkim wyjeździe z miasta, ale to nic. Warren wiedziała swoje, a raczej podejrzewała, jak dalej mogłoby się to potoczyć, po sprzedaniu domu rodzinnego. Skoro Hyde’a tutaj nie było, Joan nie miałaby niczego, co trzymałoby ją w Lorne.
Chyba.
- Hm? - mruknęła, lekko mrużąc oczy, potraktowane jasnym światłem telewizora. Niedużo wiedziała o obozach koncentracyjnych, poza faktem, że mieściły się w Europie, prowadzili je naziści i dokonywali w nich eksterminacji wszystkich, którzy nie wpisywali się w kanon aryjski.
- Chyba… chyba tak - odpowiedziała, bo chociaż książki przejrzała lata temu, z pewnością takie sprawy zostały odpowiednio rozrysowane. To przecież jedna z głównych składowych uniwersum.
- Książki są nawet bardziej szczegółowe. Jeśli masz czas to… - zasugerowała Joan wizytę w bibliotece, albo kupienie książek w księgarni lub online. Kiedyś, w więzieniu czytała całkiem sporo. Ciekawe czy po latach również tak było.
Cisza, nastająca po ostatnich słowach Terrell, skłoniła ją do przymknięcia oczu na dłuższą chwilę. Dopiero, gdy poczuła dłonie, przesuwające się po ciele, delikatnie uniosła powieki.
- Podoba ci się? - zapytała, nie precyzując czy chodziło o film czy o jej własne, okryte kocem ciało, po którym Joan przesuwała dłonią. Miała na myśli Igrzyska, acz zabrzmiało to jak całkiem dwuznaczna zaczepka, dlatego Warren zostawiła swoje słowa bez poprawki, wyczekując odpowiedzi (której może się doczeka, o ile Joan nie została doszczętnie pochłonięta przez fabułę filmu).

Joan D. Terrell
ODPOWIEDZ