właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
#6 i jakiś strój weterynarza

Strasznie się chłopak dzisiaj narobił. Całe szczęście, że ta praca była czymś co cholernie go interesowało, lubił leczyć zwierzaki i wiedział, że jest to coś dobrego. Zawsze było mu w chuj smutno, gdy musiał jakiegoś pieska czy kotka uśpić, to było dla niego najgorszą rzeczą w tym zawodzie. Starał się jednak, by takie rozwiązanie było już ostateczną opcją, zawsze namawiał właścicieli do tego, że warto trochę czasu poświęcić na wyleczenie zwierzaka albo przynajmniej zapewnienie mu wszelkich wygód, by mógł przeżyć te ostatnie chwile w taki sposób w jaki powinien. Okej nie ma to za wiele sensu, ale trudno. Staram się żeby było nie najgorzej.
W każdym razie! Leonard nie tylko był super weterynarzem, ale i biznesmenem, bo sam był właścicielem kliniki, w której obecnie przebywali. Dorobił się chłopak! Miał też kilku dobrych pracowników i był z nich bardzo dumni, bo dawali radę i nie robili mu wstydu... zazwyczaj. Jedna z pań recepcjonistek zrobiła mały przypał i źle zapisała wizytę kolejnego włochatego pacjenta, a co za tym szło wszyscy z jego weterynarzy byli zajęci. Trzeba było ratować sytuację i wtedy wyszedł Leonard cały na biało... - Dobra, to ja tego pana przyjmę, zapraszam do gabinetu - powiedział z uśmiechem żeby jak najbardziej udobruchać klienta, którego jednocześnie trochę już znał, bo przecież był bratem Ainsley. - A kogo my tu mamy? - Zapytał, gdy drzwi gabinetu się zamknęły, a on podszedł do komputera, na którym musiał wklepać wszystkie informacje o małych pacjentach.

adan atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
7. + Strój człowieka, który wiezie zwierzaka do weterynarza

Adan jakby miał się pożegnać z Kratosem albo Kramerem to sam by umarł. Wolałby nawet umrzeć gdyby to miało oszczędzić życie jego kotka. Nie wyobrażał sobie życia bez nich. Z drugiej jednak strony, gdyby wiedział, że uśpienie zwierzaka ulży jego cierpieniom, to ze złamanym, wręcz pękniętym sercem, zdecydowałby się, żeby to zrobić. Dla nich wszystko. Pewnie nawet traktował te zwierzęta lepiej niż ludzi. Jak w sumie każdy normalny człowiek. Nie wiem co za idiota traktowałby ludzi lepiej. No, ale nieważne. Adan na przykład, w przeciwieństwie do Leonarda, to w sumie niewiele się dzisiaj narobił. Miał dzień wolny, więc sobie z niego korzystał. Wstał skoro świt, poszedł pograć w piłkę, wrócił do domu, zjadł drugie śniadanie i dosłownie jak skończył wkładać naczynia do zmywarki to ogarnął, że coś się dzieje z Kratosem. Zapewne miało to związek z tym, że głośnymi krokami zbliżała się premiera God of War: Ragnarok i co niektórzy już wzięli wolne w pracy i nawet zamówili swoje kopie. Mimo wszystko Atwood nie zwlekał. Szybko zapakował biednego i głośno miauczącego Kratosa do transportera, wsadził go w auto i ruszył do weterynarza. Jednego weterynarza jakiego znał, któremu jednocześnie nie ufał. No trudno. Nie dostałby tytułu gdyby się nie znał na rzeczy.
Zgłosił się przy rejestracji, narobił dramatu, że mu kot umiera i z niecierpliwością czekał trzymając Kratosa w ramionach. Musiał go wyjąć z tego transportera mając nadzieję, że chociaż trochę wyglądają jak Kevin Costner i Whitney Houston.
-Dobry wieczór. Dzień dobry, panie doktorze. Panie weterynarzu. Doktorze Dolittle. – Eh, nie wiedział jak się do niego zwracać, bo jednak niby go znał, ale nie do końca, dodatkowo niespecjalnie go lubił. Wolał tego chłopaka Ainsley co ją zdradzał, ale co przynajmniej się znał na piłce nożnej. –To ja. Adan. Poznaliśmy się już. – Trochę zrobiło mu się przykro, że Leonard go nie poznał. Zaraz jednak ogarnął, że chodziło o kota. –Ah. Hehs. – Zawstydził się. –To Kratos. Sra i rzyga. Nie wiem co się dzieje. – Ułożył delikatnie kota na czymś tam.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Trochę się zestresował, że akurat przyszło mu leczyć zwierzaka, który nalezał do brata jego dziewczyny. No, bo co jak mu się nie uda go wyleczyć? Zdechnie, a zaraz za nim jego związek z Ainsley. Tego, by nie chciał, bo za bardzo mu zależało na tej babeczce. Planowali jakąś tam wspólną przyszłość i dobrze byłoby gdyby to nie skończyło się wraz z żywotem kota. Całe szczęście Leonard był dobrym weterynarzem i musiał tylko uwierzyć w swoje zdolności i siłę przyjaźni, bo wiadomo, że siła przyjaźni wszystko zwycięży.
- Wystarczy Leonard - powiedział do chłopaka i poklepał go po ramieniu, chociaż może nie powinien się aż tak pouchwalać. Wiedział, że Adan nie do końca za nim przepada, czuł od niego jakiś dziwny vibe. - Tak, tak pamiętam Cię. Jesteś bratem Ainsley - musiał pokazać, że pamięta! W końcu chciał zrobić jak najlepsze wrażenie. - Pytam o kotka - wyjaśnił z lekkim uśmiechem i gdy w końcu dowiedział się o co chodzi to zmarszczył nieco czoło, a później zaczął coś klepać w komputerze. - Zmieniałeś ostatnią jakąś karmę? - Zapytał, bo to mogło też czasem być przyczyną problemów żołądkowych. - No dobra pokaż mi tego małego pacjenta - mruknął i założył rękawiczki, a później podszedł do zwierzaka i delikatnie go pogłaskał. - Dobra mały, muszę Cię trochę podotykać, nie denerwuj sie - oczywiście to skutkowało tym, że kot na niego naprychał, ale Leonard nie z takimi twardzielami miał do czynienia. - Jadł coś w ogóle ostatnio? - Zapytał, bo kotek mógł potrzebować kroplówki żeby się nie odwodnić.

adan atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
Adan absolutnie nie stresował się tym, że Leonard był chłopakiem Ainsley. Jasne, na chwilę obecną za nim nie przepadał, ale z drugiej strony… nie musiał go lubić. To Ainsley z nim sypiała i spędzała czas, nie Adan. Jemu było bez różnicy czy był głupi czy mądry, bogaty czy biedny. Po prostu przyzwyczaił się do tamtego, a tamten to tak jak wspominałam, znał się chociaż na piłce nożnej, a Adan kochał piłkę nożną. W oczach Atwooda, Leonard tylko sprawiał wrażenie wysportowanego. Ale to może przez to, że jednak nie zaglądał mu pod koszulkę. Nie żeby w ogóle chciał, co nie. Na razie najważniejsze było zdrowie Kratosa. A Leonard miał 4,9 gwiazdek w opiniach na google, więc no o czymś musiało to świadczyć. Nawet Adan zignorował to, że dużo opinii było od jakiegoś Salvadora, który miał dokładnie takie samo nazwisko jak Leo. Pewnie ojciec i syn czy coś. Chociaż też nie wiedział, jego ojciec nigdy mu nie robił takiego pozytywnego przypału. No, ale nieważne.
-Dobrze. Dziękuję, weterynarzu Leonardzie. – Uśmiechnął się nawet blado. Trochę go uspokoiło to klepnięcie Leonarda, ale jednocześnie nadal bał się o Kratosa. A postanowił go tak nazywać, bo jednak był Listonosz Pat i Strażak Sam i Świnka Pepa, więc pewnie musiał też był Weterynarz Leonard. –Można tak powiedzieć. – Chciał wyjaśnić, że to raczej Ainsley jest bardziej jego siostrą niż on jej bratem, ale tym razem naprawdę nie miał ochoty na jakieś żarciki czy bycie pozytywnym. Nie chciał stracić swojego małego boga wojny.
-Nie. Żadnych zmian. – Obserwował jak Leonard zajmuje się jego kotkiem. Sam stał zestresowany i przygryzał nawet z nerwów kciuka. Nie mógł patrzeć na biednego Kratosa jak pokazuje swój prawdziwy charakter.
-Tak. Znaczy… tak mi się wydaje. Zostawiał miskę pustą. – Podrapał się po szyi, która pewnie z nerwów mu się nawet zaczerwieniła. –Chociaż… jak teraz o tym myślę, to może mój drugi kot mu podjadał? – Zapytał Leonarda, jakby ten miał odpowiedź. –Kramer rzeczywiście ostatnio przytył, a Kratos jakby zgubił trochę. – Spojrzał na zestresowanego kota. –Nie wiem. – Wolał nie snuć własnych teorii. To Callaway był tutaj lekarzem.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Leonard skupił się teraz mocno na tym co powinien zrobić żeby zdiagnozować zwierzaka. Po pierwsze wymacał go bardzo delikatnie, na tyle na ile było to możliwe przy tak żwawym kotku. Nie zauważył żadnych guzków ani nic mocno niepokojącego, przynajmniej na pierwszy rzut oka lub bardziej dotyk paluszków. W każdym razie musiał też zmierzyć kici temperaturę co zawsze było dość nieprzyjemne, bo musiał włożyć kitku termometr pod ogonek... - Przytrzymasz go? Najlepiej tak żeby się jak najmniej ruszał - powiedział patrząc na Adana, nie robił teraz kitku krzywdy, ale no musiało być do nieprzyjemne uczucie. - Będę musiał mu zrobić usg i pobrać krew żeby sprawdzić czy ma w organizmie jakieś stany zapalne. Do pierwszego badania trzeba będzie mu zgolić trochę sierści z brzuszka, a przy drugim może się dość mocno wierzgać, bo pobieranie krwi z kota jest zawsze ciężkie - sprawdził też termometr i okazało sie, że kiciu ma podwyższoną temperaturę, ale to też nic dziwnego jeżeli organizm zwalczał jakąś chorobę. - Na koniec podepnę go pod kroplówkę żeby trochę go nafaszerować witaminami, bo nie chcemy żeby się odwodnił - wytłumaczył wszystko i pogłaskał kotka po główce. - Będzie dobrze, damy sobie radę - powiedział do kici, a później spojrzał na chłopaka. - Jak chcesz to możesz go zostawić i odebrać tak za 1,5 godziny... a jak nie to możesz zostać i mi z nim pomóc - dał mu wolną rękę. Nie każdy lubił patrzeć na to jak jego zwierzak czuje się niekomfortowo.

adan atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
Nie będę kłamać. Manikiurzystka Adana będzie na niego naprawdę wściekła jak za kilka dni pojawi się w jej gabinecie z paznokciami, które właśnie obgryzał. Nie mógł nic na to poradzić. Widok kulącego się przed weterynarzem Kratosa, łamał mu serca. Biedny kotek co jakiś czas syczał, raz się kulił, raz prężył, dwa razy nawet próbował spierdzielić, ale nie dawał rady. Adana kusiło, żeby w końcu powiedzieć Leonardowi, że ma dać spokój Kratosowi, ale miał świadomość tego, że jednak Leonard nie robił niczego złego. Właśnie chciał jak najlepiej. To głupi Kratos nie ogarniał tego co się dzieje. Przyglądał się więc wszystkiemu, żeby dać jako takie wsparcie swojemu zwierzakowi. Najbardziej jednak kusiło go to, żeby się obrócić, albo zacząć czytać ulotki o wirtualnej adopcji kuoki.
-Tak. Tak. Jasne. Totalnie. – Powiedział chociaż trochę pobladł, bo co jak teraz Kratos się na niego obrazi i będzie miał go za kogoś kto chciał mu wyrządzić jakąś krzywdę? Zbliżył się niepewnym krokiem do Weterynarza Leonarda i swojego kotka i zanim w ogóle Kratosa dotknął to go przepraszał. Po przeprosinach w końcu się nachylił i przytrzymał zwierzaka tak, żeby Leo mógł kontynuować leczenie.
Słuchał Leonarda uważnie i tylko co jakiś czas kiwał głową. Nie odzywał się, bo przyswajał słowa Callawaya. Nie były ciężkie do zrozumienia, ale Adan momentalnie zaczął się obwiniać o wszystko co się działo ze zwierzakiem. Może czegoś nie dopilnował? Może już wcześniej były jakieś objawy tego, że coś się z nim dzieje, ale Adan niczego nie widział? Albo nie chciał widzieć? Może powinien bywać częściej w domu, żeby zajmować się kotami? Może to wina współlokatorów, którzy zrobili coś jego kotkom? Może powinien zainstalować kamery w domu? Już nawet nie po to, żeby szpiegować współlokatorów, ale po to, żeby patrzeć co odpierdalają jego koty jak go nie ma. –Na pewno? Nie jest to nic poważnego? – Leonard miał kojący głos, który uspokoił Adana. Nawet można było zobaczyć jak twarz chłopaka nabiera kolorów i normalnego wyrazu. –Myślę, że zostanę. To nie tak długo, a chyba jest spokojniejszy jak tu jestem i go przytrzymuję, co? – Spojrzał na Leo, ale zaraz przeniósł wzrok na Kratosa, który pod wpływem jego dotyku przestał się tak wierzgać. A przynajmniej tak Atwoodowi się zdawało. Jest szansa, że sam zaczął sobie to wmawiać, bo po prostu chciał mieć pewność, że jego kot nie wariuje.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
To nie był pierwszy raz gdy Leonard obserwował zdenerwowanie na twarzach właścicieli swoich małych pacjentów. To było normalne, większość ludzi martwiła się o swoich pupili i chciała dla nich jak najlepiej. Dlatego Leonard starał się jakoś pokrzepiająco uśmiechnąć się do Adana aby te nie bał się podejść i trochę pomóc z przytrzymaniem zwierzaka. Na pewno nie będzie miał mu tego za złe, zwierzaki też potrafią być wdzięczne za to, że ktoś próbuje im pomóc. Starał się zachęcić Adana i powtarzał mu, że na pewno kotkowi nic nie będzie.
- Jeszcze nie jestem w stanie Ci tego powiedzieć na sto procent, zobaczymy co powie USG i badanie krwi. Jak na razie najważniejsze jest to żeby się nie odwodnił. Dam mu też leki przeciwwymiotne - razem z kroplówką więc na pewno dobrze je przyjmie. Jak na razie musiał na chwilę zostawić Adana z kotkiem, bo musiał podejść po maszynkę do golenia żeby pozbyć się sierści z kociego brzuszka. Gdy wrócił poprosił chłopaka żeby przytrzymał zwierzaka, co nie było takie łatwe. Nie chciał jednak stosować narkozy, bo to mogłoby negatywnie wpłynąć na stan zdrowia kotka. - Zdecydowanie jest spokojniejszy - powiedział, gdy udało się już kociaka opanować i mógł na spokojnie zacząć goli mu sierść. - Będzie wyglądał trochę głupio przez jakiś czas, ale sierść powinna szybko odrosnąć - to nie był większy problem. - Był kastrowany? - To też dość istotna informacja!

adan atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
-Okej… – Powiedział trochę słabo. Właściwie to wydusił z siebie ten wyraz. Czyli na razie nie było pewności czy Kratos przeżyje czy nie? Może to było coś tragicznego? Może guz? Albo rak? Co jak będzie musiał go uśpić? Nie może tego zrobić. Nie w dniu premiery nowego God of War. Na nowo zaczął się wszystkim stresować. Próbował jakoś odciągnąć swoje myśli od negatywnego myślenia, więc nadal przytrzymując kota zaczął rozglądać się po gabinecie. Patrzył na wszystkie wesołe plakaty, które przedstawiały zwierzęta i ich właścicieli. Wszyscy byli szczęśliwi. Pewnie dlatego, że ich zwierzaki nie miały jednocześnie wymiotów i rozwolnienia. Przeniósł wzrok na półki pełne dziwnego sprzętu i leków. Na to też nie mógł patrzeć, bo przypominały mu się czasy jak próbował swoim kotom przemycić tabletki do jedzenia, żeby jakoś je wzięły, ale te były na to zbyt mądre.
No i tym samym sposobem Adan przeniósł wzrok na Leonarda. Dopiero teraz ogarnął, że ten Leo to nawet przystojny jest. Nic dziwnego, że Ainsley związała się z kimś takim po swoim nieudanym związku z byłym. Teraz byłemu pewnie było głupio jak wiedział, że ta ma chłopa młodszego od siebie o kilka lat i jeszcze tak dobrze wyglądającego. Gdyby Adan tak wyglądał to na stronę internetową swojej kliniki wrzucałby fotki bez koszulki jak trzyma małe kociaki. No zakładał, że Callaway miał ładną klatę. Posiadanie słabej klaty przy ładnej buzi byłoby prawdziwym świętokradztwem. No i tak sobie Adan podziwiał urodę Leonarda i nawet pomogło, bo rzeczywiście przestał myśleć o tym, że jego kot być może właśnie umierał.
-Pewnie mnie rozpoznał, albo przyzwyczaił się do twojej obecności. – Odparł i już nawet oderwał wzrok od Leo, bo też nie chciał wyjść na typa, który się przesadnie gapi na drugiego faceta. Nie był jednym z tych. Chociaż… kto wie? Nigdy właściwie o tym nie myślał. Szkoda, że Leo był zajęty. –Ważne, żeby był zdrowy. Na niczym innym mi nie zależy. – Pewnie będzie sobie robil podśmiechujki z kota jak się okaże, że ten jest zdrowy i będzie wyglądał śmiesznie. Na razie jednak najbardziej zależało mu na zdrowiu. –Tak. Był. – Pokiwał głową. –Nigdy też wcześniej nie chorował. Biorę go na wizyty regularnie. Coś jeszcze musisz wiedzieć? – Na przykład historia chorób w rodzinie, o której Adan nie miał pojęcia?


Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Lenard to na bank mial na swoim profilu na facebooku zdjęcia jak trzyma male kotki i pieski będąc jednocześnie bez koszulki. Wyrywał na takie zdjęcia panienki, bo nie wpadł jeszcze na to, że mógłby wyrywać też i panów. Nie wpadł na razie na to, chociaż ostatnio był na występie swojego kolegi w klubie dla gejów i musiał przyznać, że mu sie to podobało. Było fajnie i dość dobrze się bawił. Był teraz zajęty badaniem kotka i nie pomyślał nawet żeby przyjrzeć się bliżej Adanowi. Trzeba było w pierwszej kolejności zająć się zwierzakiem, który wymagał ich atencji w stu procentach, chociaż nie za bardzo się cieszył z tego, że musiał się znaleźć u weterynarza. Leonard mu się nie dziwił, bo sam nie przepadał za wizytami u lekarzy.
- Pewnie raczej to pierwsze, widać, że macie specjalną więź - powiedział i lekko się uśmiechnął do nowego kolegi. - Jesteś na pewno dobrym właścicielem, bardzo się o niego martwisz. - To zawsze go cieszyło, gdy widział jak opiekunowie troszczą się o swoje futrzaste dzieci. To było super. Poza tym chciał też trochę wesprzeć Adana takimi miłymi słowami, bo widział jak bardzo był zestresowany. - Damy radę, wyleczymy go - na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że to zwykłe zatrucie, ale musiał to sprawdzić i dlatego potrzeba było wykonać całą masę innych badań żeby wykluczyć potencjalne inne choroby. - Na razie mi wystarczy informacji. Trzymaj go mocno, ja zacznę golić. - Jak powiedział tak zrobił i chwilę później kotek był już bez futerka na brzuszku. Leonard miał sprawne ręce więc poszło dość szybko. - Dobra, teraz USG - przyciągnął sprzęt do kozetki i posmarował koci brzuszek specjalnym żelem, a później uruchomił urządzenie. - No i zobacz... nic złego się tu nie dzieje. Nie ma żadnych guzów ani zatorów, także jest dobrze. Wszystko z narządami jest w porządku. Wezmę teraz próbkę krwi i oddam do laboratorium - no i tu już bylo więcej zabawy, bo nagle się okazało, że kotek nie lubił igieł i przez to musieli się trochę nagimnastykować, a po całej operacji specjalnej okazało się, ze duża część jego gabinetu jest w kociej krwi. Na sam koniec Leonard podpiął kotka do kroplówki i teraz musieli czekać aż całość pojemnika skapnie w kotka. - Zostawmy go na chwilę, niech trochę odpocznie - powiedział, a później zaprowadził Adana do pokoju socjalnego. - Możesz tu sobie umyć ręce. Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Może powinienem Cię tu zatrudnić jako swojego asystenta - to nie byloby takie głupie. Najwyraźniej całkiem nieźle im szła współpraca.

adan atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
No i to musiała być chyba najlepsza reklama. Powinien jeszcze sobie robić takie sesje fotograficzne co roku i robić kalendarze, gdzie cały zysk ze sprzedaży przeznacza na schroniska czy coś. Coś takiego robią też chyba strażacy, ale w sumie nie wiem czy oni robią takie rzeczy dla schronisk, czy bardziej zbierają hajs dla siebie. Adan też nie wiedział, bo nie wiem czemu miałby się interesować takimi rzeczami. Ale może powinien. Wydawało się to szczytnym celem. No i zawsze można było poznać kogoś fajnego, albo po prostu poszpanować klatą. Jak się ją miało.
-Pewnie tak. – Uśmiechnął się, ale nadal był lekko podenerwowany. Odkąd miał Kratosa to chodził do weterynarza tylko i wyłącznie na wizyty kontrolne. Nigdy nie miał przypadku, gdzie musiał rzucić wszystko i pędzić do specjalisty w obawie o życie swojego zwierzaka. –Kojarzy moją twarz i wie, że to ja jestem odpowiedzialny za ustawienie timera na automatycznym dozowniku karmy. – Zażartował sobie. Adan nie zawsze był w domu, żeby nakarmić koty, więc musiał zainwestować w automatyczny dozownik. Nie mógł zaufać współlokatorom, że ci odmierzą odpowiednią ilość karmy i że w ogóle zwierzaki nakarmią. Poza tą Kratos i Kramer byli jego odpowiedzialnością. Nie chciał obarczać tym nikogo innego. –Jest moją rodziną. – Powiedział wpatrując się w zwierzaka. Dobra, miał rodziców, ale oni byli tak zajęci swoimi karierami, że widywał ich naprawdę rzadko. Przez to czuł, że rzeczywiście tej rodziny nie ma. No i okej, miał Ezrę, swojego najlepszego kumpla i jego też traktował jak rodzinę, ale wiadomo. Zwierzak to zwierzak. Nie ujmując przyjacielowi!!
-Okej, okej. – Pokiwał głową. Słowa Leonarda rzeczywiście zadziałały i Adan poczuł się bardziej zrelaksowany. Nawet zmienił nieco uścisk na Kratosie. Nadal trzymał go pewnie, ale nie zużywał przy tym już siły. Chyba kot wyczuł, że Adan też się zrelaksował i po prostu poszedł za jego śladem. Obserwował jak Leo goli kota i nawet chciało mu się śmiać, bo jednak Kratos wyglądał naprawdę śmiesznie z gołym brzuchem. Pewnie sam miał przy tym niezadowoloną minę, bo wiadomo, że koty jak nikt inny wyrażają pogardę i niezadowolenie.
Podążył za wzrokiem Callawaya i patrzył na te obrazy usg i naturalnie nic nie rozumiał. Jeżeli byłyby tam jakieś guzy to niczego Adan by nie dostrzegł. Równie dobrze mogło być tam nawet ludzkie dziecko, ale dla Adana wszystko było czarną magią. Postanowił jednak zaufać Weterynarzowi Leonardowi i tylko kiwał głową i się cieszył, że nie ma tam żadnego guza, raczyska czy cokolwiek mogło się tam skrywać w ciele jego zwierzaka.
-Okej. – Trochę przeraziła go ta cała akcja z wbijaniem igły, ale Leo zachował pełen profesjonalizm i mimo krwi wszystko poszło… w miarę sprawnie. Dobra, może nie było sprawnie, ale przynajmniej udało się pobrać tą krew. –Tatuś zaraz wróci. – Powiedział do Kratosa, ucałował go w czółko i poszedł za Leonardem. –Dzięki. – Skinął głową i rzeczywiście podszedł do zlewu, żeby umyć ręce. Zerknął na koszulkę, która też była upaskudzona krwią i której będzie musiał się pozbyć. –Przestań. Nie żartuj sobie tak ze mnie. Pewnie więcej przeszkadzałem niż pomagałem. – Wycierając dłonie w papierowy ręcznik obrócił się w stronę Leonarda. –To ja powinienem ci dziękować. Że przyjąłeś mnie w ostatniej chwili. Jeżeli masz miejsce na dwóch pacjentów, to chyba przepiszę Kratosa i Kramera do ciebie. – Mówił poważnie. Obecnie weterynarzem jego zwierzakow był ten sam weterynarz, który zszywał rany Sameen. Nic więc ciekawego.

Leonard Callaway
ODPOWIEDZ
cron