Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Jeszcze pół roku. Nie całe, odliczał dzień w dzień, zainstalował nawet appkę, która codziennie pokazywała mu, ile jeszcze czynnej służby musiał odbębnić. Papiery, które złożył przed swojego przełożonego nie spotkały się z entuzjazmem, bardziej z uprzejmą reprymendą, że nie takiej odpowiedzi się spodziewał na propozycję awansu na szczebel wyżej.. Ale generalnie świat się nie skończył, życie toczyło się dalej, a on musiał tutaj dalej tkwić. Zapytał, oczywiście, czy nie mógłby tej służby odbyć w jakikolwiek inny sposób, bliżej domu, ale po krótkim telefonie okazało się, że na jego aktualnym stanowisku nie ma takiej opcji. Przez myśl mu przeszło poproszenie o degradację, szybko jednak wyrzucił ta myśl z głowy. Nie po to się męczył, wybrał odejście honorowe, żeby teraz, na ostatniej prostej kulić ogon i uciekać od przyjętych obowiązków. To w ogóle nie było w jego stylu, duma by mu chyba nie pozwoliła na podobną zagrywkę, nawet jeśli serce wyrywało się w stronę Lorne. Oczywiście, że było mu ciężko. Oczywiście, że mu się dłużyło. A żeby rzeczy nie było na głowie zbyt mało, jeden z jego chłopców z ferajny, czy matołów jak to ich pieszczotliwie nazywał, postanowił zagwarantować sobie miejsce w ich szpitalu z pogruchotanym kolanem. Gdyby jeszcze był to wypadek w akcji, na wyjeździe, ba! Na nudnym patrolu chociażby! Ale nie. To była tylko zabawa dużych dzieci, w której próbowali sobie udowodnić, który da radę wyżej się wyrzucić w powietrze na jednym z drążków. Debile. Skończeni debile. A ten jeszcze był z siebie dumny, bo wygrał, tylko trochę beznadziejnie wylądował.. Johansen, jak przystało na dobrego przyszywanego ojca tej brygady chłopców, oczywiście, że do niego w końcu przyszedł; kiedy już miał pewność, że nie zruga go z góry na dół i nie zaatakuje jakąś morderczą poduszką czy innym narzędziem masowej zagłady w tym stylu.
Dlaczego się zdziwił, kiedy w korytarzu minął Mishę? Przecież tutaj pracowała tak samo jak on i na pewno nie zmieniłaby miejsca pracy tylko dlatego, że między nimi podziało się tak, jak się podziało, nie? Czułby się z tym z resztą parszywie. Złapał ją za ramię, gdy zorientował się kogo mija, żeby zamienić z nią szybkie słowo.
- Hey. Załatw sobie chwilę przerwy za jakieś piętnaście minut, proszę. - był przyzwyczajony w tym miejscu do wydawania poleceń, to prawda, ale.. Naprawdę miał nadzieję, że to nie brzmiało jak jedno z nim. Powiedział w końcu proszę, to powinno trochę załagodzić nieco szorstki ton, do którego równie głupio przywykł. Puścił ją z resztą tak szybko, jak tylko się zatrzymała, a potem pozwolił, żeby to ona zdecydowała, czy rzeczywiście pójdzie na tą przerwę, czy nie. Nie mógł jej zmusić.
Zajęło mu z resztą krócej niż kwadrans, zanim przysiadł na barierkach, przy której pielęgniarki lubiły popalać w chwili oddechu. Jakoś tak przyjęło się, powszechnie, że to tu wychodziło się zaczerpnąć powietrza wśród medycznego zespołu..

misha garrard
golabki
AR#7194
lekarz wojskowy — na wojnie
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I ain't worried bout it right now.
  • 05.
To zaskakujące, że miejsce pełne bólu, strachu i cierpienia dawało jej poczucie spokoju i stabilności. Może łatwiej było jej traktować szpital jak dom, bo był miejscem, gdzie pomagała ludziom, a nie dawała im w kość i choć rany tych osób najczęściej były postrzałowe albo spowodowane bombami, minami i innymi maszynami stworzonymi by krzywdzić, to tutaj wszystko było odrobinę lepsze. Bo tutaj starała się coś na to zaradzić, a nie jeszcze bardziej rozjątrzać to, co już zostało zadane. Tutaj nie myślała o tym, że jej serce również było w strzępach, że gdzieś tam, w małym miasteczku w Queensland mieszkał człowiek, który stał się dla niej światem. Małą śnieżną kulką, w której chciała się z nim skryć. Tutaj to wszystko stawało się bez znaczenia, kiedy biegała korytarzami, zmieniała opatrunki, próbowała używać słów, które miały na celu pomóc tym wszystkim ludziom. Być może dlatego nie spodziewała się go tutaj zobaczyć. Wspominał jej, że kończy swoją służbę, a Misha przyjęła to do wiadomości i nie miała zamiaru dłużej tego roztrząsać. Musiała jakoś nauczyć się żyć ze świadomością, że to kolejne niepowodzenie w jej życiu, z którego wyciągnie lekcję i zapomni o nim tak szybko jak o poprzednich. Problem polegał jednak na tym, że żadne z niepowodzeń nie wyciskało z niej tylu łez, nie sprawiało, że tak często wracała do nich myślami i nie zastanawiała się wielokrotnie, co zrobiła nie tak.
Wyszła z sali jednego z pacjentów i kierowała się do pokoju lekarskiego, uparcie gapiąc się w kartę. Rokowania nie były najgorsze – wywnioskowała, ale pacjenta czekała długa rekonwalescencja. Chwyt za ramię sprawił, że otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na osobę, która zakłóciła jej rozmowę z samą sobą. Nie zapytała go, czego jeszcze chce, nie zrobiła sceny na środku korytarza. Po prostu skinęła głową, bo nie potrafiła inaczej. Cholera, jej serce nadal waliło tak szybko na jego widok jak za każdym razem, kiedy wracał do swojego domu w Lorne Bay, a ona z jego dalmatyńczykiem wychodzili mu naprzeciw. Zaniosła dokumenty do pokoju lekarskiego i usiadła na jednym z krzeseł, ukrywając twarz w dłoniach. Policzyła do dziesięciu, żeby się uspokoić, a kiedy udało jej się to zrobić, była gotowa na spotkanie z nim. Nie wiedziała, o czym chciał z nią porozmawiać i zdecydowanie nie wiedziała czy w ogóle chciała usłyszeć to, co miał jej do powiedzenia, ale jej serce i tak rwało się do biegu. Bo chciało na niego patrzeć.
- Cześć – powiedziała, lekko zachrypniętym głosem, kiedy stanęła przed nim. Odchrząknęła. – Dlaczego tu jesteś? – zapytała i miała na myśli nie tylko szpital, nie tylko jego obecność tutaj, na tych barierkach, ale również jego przyjazd do bazy.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Był prawie przekonany, że abo każe mu czekać, albo w ogóle się nie zjawi i, serio, nawet nie byłby zły. Może kwestia bycia w „pracy”, gdzie miał na głowie mnóstwo innych rzeczy, może fakt, że zasłużył sobie definitywnie. Na chłód, na totalne olanie jego skromnej osoby, może właśnie na jakąś scenę na środku korytarza, żeby pielęgniarki miały o czym plotkować przez następny tydzień. Nie miałby jej za złe.
A jednak, przyszła i to nawet całkiem szybko. Zsunął się z barierek, żeby stanąć przed nią jak człowiek.
- Hey. Jeden z moich chłopaków skręcił kolano, nic takiego. -wzruszył lekko ramionami, wiedząc, ze rzeczywiście, w tym miejscu to prawie jak udawanie grypy dla lekarskiego zwolnienia. Błachostka i powód do leniuchowania przez dwa tygodnie, tak mu było tu, cholera, dobrze. Naprawdę nie zorientował się, ze pyta ogólnie o bazę i szczerze, zdążył zapomnieć, ze w ogóle mówił jej o swoich planach. Dużo się działo. Pamięć go często zawodziła.
- Jak się masz? Na pewno lepiej w swoim żywiole, Hm? - a nagroda za najbardziej debilny start do rozmowy idzie dooooo Gusta Johansena, proszę państwa. Nigdy nie twierdził, ze był dobry w te klocki, wręcz przeciwnie, właśnie dlatego zwykle wybierał milczenie. Postanowił jednak, ze nie będzie się poprawiał ani płatał w zeznaniach, bo właściwie to nie miał żadnego planu. Wiedział, ze powinien z nią porozmawiać, wiedział, ze rozeszli się w mało komfortowych warunkach i ze on ty zjebal sprawę. Według wszelkich standardów powinien był przeprosić.. i to, akurat, pamiętał, ze zrobił. Chociaż tyle.

misha garrard
golabki
AR#7194
lekarz wojskowy — na wojnie
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I ain't worried bout it right now.
Gdyby mogła i była na siłach, prawdopodobnie poszłaby za nim od razu albo to ona czekałaby na niego na tych barierkach. To głupie jak uczucia zmieniają człowieka. Choć tak naprawdę, Misha nie czuła się szczególnie odmieniona. Zawsze była wyjątkowo wrażliwa i choć jednocześnie paradoksalnie twarda, to po prostu nie znała takiej siebie. Nigdy nikogo nie kochała i nigdy nie miała z tego powodu złamanego serca. Nie umiała zachowywać się w takiej sytuacji, nie potrafiła stwierdzić, ile to jeszcze potrwa. Szokujące i dziwne, ale musiała sobie z tym poradzić. Było wiele spraw, z którymi radziła sobie świetnie, nastawiona na działanie, ale tutaj nie wiedziała, co robić i jak ruszyć naprzód. Na szczęście praca w szpitalu wojskowym zabierała większość jej czasu. Zresztą, Misha bywała tutaj zdecydowanie dłużej niż powinna, ale skoro nikt nie zwracał jej uwagi, to w porządku. W takich miejscach zawsze brakowało rąk do pracy, dlatego nikomu nie przeszkadzało, że zasypia na kanapie w pokoju lekarskim, zamiast ruszyć tyłek do swojej prowizorycznej chatki. Była potrzebna, a to zawsze podnosiło na duchu.
- Ach, wiem. Wygłupiali się, ale spokojnie, niedługo wróci do siebie – wyjaśniła. I co? To tyle? Przestąpiła z nogi na nogę. Jak zwykle nie potrafiła zacząć. Nie wiedziała jak powiedzieć mu, że za nim tęskni, że tęskni za jego psem, za tym głupim Lorne Bay i że bardzo, bardzo chciałaby do niego wrócić, że jej wnętrzności wracają na swoje miejsce, kiedy jest obok niej, że może oddychać pełną piersią. Dlatego napawała się jego widokiem, może trochę natrętnie, nie potrafiąc odwrócić głowy. Skinęła głową. – Strasznie tęsknię z Olliem – powiedziała w końcu, wybierając najłatwiejszą opcję, ale całkowicie zgodną z prawdą. – Jest szansa, że…? – zaczęła cicho. Chryste, czy to naprawdę było aż tak skomplikowane? – Jestem żałosna, to będzie żałosne… ale jesteś tu, bo może… zmieniłeś zdanie? To znaczy, co do nas? – zapytała w końcu, bo wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, to będzie tego żałować do końca życia.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
On natomiast był całkiem zadowolony, bo o ile, rzeczywiście, ucieszył się, że nie traktowała go jakoś specjalnie inaczej, o tyle w jego głowie nie spowodowała żadnych rewolucji. Lubił ją, tak, to pozostawało niezmienne, ale ręce w cale mu się do niej nie wyrywały, natrętne myśli o złapaniu jej bliżej czy pocałowaniu nie latały wokół głowy jak natrętne muchy. Zaczął się nawet zastanawiać, czy to zmieniło się coś w nim, czy sam w sobie wymuszał pewną postawę, bo tego od niego oczekiwała.. Szybko porzucił tą myśl. Jego głowa poszła od razu do porównania tego prawdziwego uczucia, które zostawił w Lorne, nienasycenia i pożądania, które wywoływało, z tym co łączyło go z Mishą.. A nie chciał o tym myśleć. Zacząłby tęsknić do domu jeszcze bardziej.
- Mhm. Ma tu wakacje. Nie spieszy mu się. - tyle że on miał jednego człowieka mniej i widział, że całej reszcie zaczynało się nudzić na patrolach i wszystkich przynieś-wynieś-dostarcz, do których byli przypisywani. Trudno, mogli się zachowywać jak dorośli ludzie, nie? Zagrać w karty czy inne kości, a nie fikać jak małpy na barierkach.
Zmarszczył brwi, gdy wyraźnie zaczęła się plątać w zeznaniach, a potem jeszcze postanowiła podkreślić, że zaraz będzie żałosna.. Czyli jej nie przeszło. Niedobrze. Złapał głębszy oddech, takie sytuacje naprawdę nie sprawiały mu żadnej przyjemności.
- Jeśli będziesz w Lorne, napisz, spotkamy się w jakimś parku to się z nim zobaczysz. - nie miał by rzeczywiście nic przeciwko.. ale z drugiej strony wiedział, że nie chodziło jej o Olliego. Przynajmniej nie całkowicie, co zaraz sama potwierdziła. Nieświadomie się lekko zmarszczył trochę boleśnie. Nie chciał dawać jej żadnej złudnej nadziei, był naprawdę szczęśliwy w swoim związku z miłością swojego życia, cholera.
- Nie, Misha. - odpowiedział prosto, nie chcąc zostawiać żadnego pola na domysły. - Ale chciałem o tym wszystkim porozmawiać. Nienawidzę zostawiać rzeczy niedopowiedzianych. - może i by dopowiedział, zanim wyszedł z domu wtedy, gdy się rozeszli.. Ale nie wyglądała, jakby była w stanie tego słuchać, a on nie był w stanie tak zupełnie podrzeć ja na strzępy. Może teraz udałoby się porozmawiać, gdyby tym razem mu nie uciekła..?

misha garrard
golabki
AR#7194
lekarz wojskowy — na wojnie
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I ain't worried bout it right now.
Tak naprawdę, Misha niczego od niego nie oczekiwała. Przez cały czas robił to, co chciał, a Mishy to odpowiadało, bo nadal przy nim była. Gdyby było odwrotnie, zwiałaby z tej relacji, jakakolwiek ona nie była. Można, więc powiedzieć, że przez cały czas spełniał jej oczekiwania. Szczerze powiedziawszy, Misha nawet nie wiedziała jakie miałaby mieć te oczekiwania, bo nigdy nie była w aż tak bliskich stosunkach z mężczyznami. Może ta bliskość nie była spektakularna, bo była jednostronna – tak wyszło w ostatecznym rozrachunku, ale, biorąc pod uwagę jakąś skalę, nigdy nie zaszła tak daleko. Uczyła się tego. Jednak pytanie, które zadawała sobie od kilku tygodni. Czy gdyby wiedziała, że tak się to skończy, weszłaby w to? Chciałaby mieć doświadczenie w tej materii? Zdecydowanie nie. Wolała nie mieć Gusta Johansena w swoim życiu niż mieć go w taki sposób.
- Po co miałabym być w Lorne? – zapytała. Przyjechała tam wyłącznie do niego. Nie miał pojęcia, że ostatnie godziny po ich rozstaniu, które zamierzała spędzić w Lorne Bay przyniosły jej wyłącznie problemy, które ktoś pomógł jej rozwiązać. Cóż, przyjeżdżanie tam, żeby iść na spacer z psem Gusta nie wchodziło w rachubę. A może jego propozycja była wyłącznie grzecznościowa albo była idiotycznym żartem? Nieważne. – Nieważne – powiedziała w końcu, bo nie zamierzała teraz, ani właściwie w ogóle tego analizować.
- Niedopowiedzianych? Myślę, że wyraziłeś się dość jasno. Właściwie, przez cały mój pobyt tam wyrażałeś się dość jasno. To ja byłam ślepa – powiedziała w końcu. Zabolała ją jego odpowiedź, nadzieja rozprysła się, więc jakikolwiek powód miał, żeby z nią porozmawiać był dla niej zwyczajnie bezsensowny. – Kochasz kogoś, a ja… właściwie już nie wiem kim byłam w twoim życiu – wzruszyła ramionami. Nie była nawet zastępstwem, bo teraz była niemalże przekonana, że czas, który spędzał poza domem, spędzał z tamtą dziewczyną. To okropne, że nawet przez jedną, jedyną chwilę nie potrafił traktować jej poważnie. Właściwie, cholernie podłe.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Oczywiście, że miała wobec niego oczekiwania, nawet jeśli sama nie zdawała sobie z nich sprawy tak do końca. W momencie w którym dawno temu postanowiła w ogóle zacząć z nim jakąkolwiek intymną relację, nawet jeśli nie nazywała tego na głos. Wiedział, że zbliżała się tylko do niego, że nie miała w swoim zwyczaju sypiać po kątach z facetami w mundurze, tym lekarskim, czy tym polowym; obojętne. Fakt, mógł się w to nie pakować, skoro mógł przewidzieć, że w takim przypadku, prędzej czy później, skazana była na wpadnięcie po uszy, bo tak, dało się go lubić, był nawet całkiem przyjemny w platonicznych i tych mniej platonicznych relacjach, podobno.. Dał temu szansę. Potem powiedział kilka głupich słów, których nie odkręcił w porę, później znów przez chwilę próbował, a potem, właściwie dzięki niej, zrozumiał, że całe to miotanie, nie miało sensu. Bo wiedział, kogo chce, świadomie czy nie, o kim myślał najczęściej, nawet gdzieś w jej pobliżu udając dobrego chłopaka, a tak naprawdę zajmując się wszystkim tylko nie tą relacją.
Wzruszył tylko lekko ramionami, kiedy postanowiła się obruszyć na jego, rzeczywiście, grzecznościową propozycję. Ludzie jeździli w różne miejsca z różnych powodów. Ludzie się przeprowadzali. Ludzie robili generalnie różne rzeczy, bardziej i mniej mądre; wszystko było możliwe, ostatni okres rzeczywiście mu to potwierdził. Postanowił jednak nie brnąć w temat, skoro sama powiedziała, że nie ważne.
- Właśnie tej kwestii nie dopowiedziałem. - tym razem skinął głowa, bo to była jedna z tych rzeczy, których rzeczywiście nie poruszył ani razu. -Wydaje mi się, że w ogóle zrobiliśmy błąd nie rozmawiając o tym od samego początku, wiesz? Mieliśmy zupełnie inne wyobrażenie sytuacji. - dodał, nie odwracając spojrzenia. Rzeczywiście wszystkiego tego można było uniknąć, gdyby porozmawiali chociaż raz o tym, czym byli i jakie wobec tego mieli oczekiwania. Zawsze jakieś były. Z perspektywy czasu wiedział, że jeśli by już porozmawiali, pewnie rzuciłaby tym w cholerę i dobrze dla niej; dla niego, nie wiedział, ale na tamtą chwilę chyba było mu wszystko jedno.

misha garrard
golabki
AR#7194
lekarz wojskowy — na wojnie
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I ain't worried bout it right now.
Może miała, ale nie mówiła mu o nich, nie kazała mu się deklarować, niczego na nim nie wymuszała. Niczego. Robił absolutnie wszystko, co chciał, bo Misha rzadko mówiła o swoich pragnieniach. Zrobiła to jeden raz – przyjechała do niego i nie skończyło się to dla niej najszczęśliwiej, dlatego obiecała sobie, że nigdy w ten sposób nie zaryzykuje. Nie wiedziała, po co chciał cokolwiek dopowiadać i ranić ją jeszcze bardziej, ale skoro tego chciał, to postanowiła zacząć.
- Więc powiem ci jak to wygląda z mojej perspektywy. Od końca: nigdy nie sądziłam, że Gust, którego znałam sprawi, że będę czuła się jak intruz w jego życiu. Kocha cię każda komórka mojego ciała, ale… nie lubi cię – westchnęła. Nie chciała tego mówić, ale w końcu to zrozumiała. Zrozumiała też kilka innych rzeczy. Sama miłość nie wystarczy. Trzeba czuć się jeszcze dobrze w towarzystwie człowieka, którego kochamy. Lubić go. Bo w innym przypadku to nie wyjdzie. U nich nie wyszło, bo Gust nie czuł do niej żadnej z tych rzeczy, ale Misha była pewna, że kiedyś uda jej się z tym pogodzić. – Moja dziecinna zagrywka w twoim domu tylko pokazała mi jak bardzo miałeś mnie gdzieś, jak bardzo byłam tam niepotrzebna. Pokazałeś mi to tak jasno, że nie wiem, co ty tutaj jeszcze robisz, Gust. Naprawdę – powiedziała. Jej serce rwało się do biegu, byleby móc go zobaczyć, ale jej mózg właśnie usilnie próbował zasygnalizować jej, żeby stąd zwiała i nigdy więcej nie stawała na tej samej ziemi, co Johansen. – Ale od początku wszystko wyglądało tak: spotykaliśmy się, dużo rozmawialiśmy, seks też był fantastyczny. A te idiotyczne zaręczyny tylko to potwierdziły. Bo wiesz, mogły być żartem, zupełnie nie brałam ich na poważnie, ale nie żartujesz w ten sposób do osoby, z którą nie czujesz się dobrze. Dlatego przyjechałam, bo pomyślałam, że to może być dobry początek – wyjaśniła. Teraz było już za późno i w końcu przyjęła to do wiadomości. W końcu. I chyba poczuła jak jakiś wielki głaz spada jej z serca. Bo w końcu wydusiła z siebie to, co siedziało w środku przez cały ten długi czas.
Spodziewała się szybkiej odpowiedzi, tak samo niezbyt przyjemnej, ale to wcale nie oznaczało, że życzyła mu źle. Już na zawsze miał pozostać istotną częścią jej życia.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Prawda była taka, że zaprzeczała samej sobie co dwa zdania i blondyn musiał się naprawdę skupić, żeby to wszystko posklejać. Zmarszczył nawet brwi, nie wchodząc w słowo i po prostu dając jej się wygadać, skoro tego potrzebowała. Założył ramiona na klatce, w którymś momencie prostując się nieco bardzie j i mocno musiał walczyć z własną ekspresją, by nie patrząc na nią z politowaniem.
- Dorośnij i zacznij się szanować, bo to żałosne. - podsumował, kiedy stwierdził, że chyba już powiedziała, co chciała powiedzieć. Mógł wejść w szczegóły i rozłożyć na części pierwsze wszystko to, co było żałosne w całej tej konwersacji; od "wróć do mnie", za którym szło, że nie, jednak go nie lubi, przez uznawanie, że był w tym miejscu dla niej, a kończąc na jakichś śmiesznych oczekiwaniach, by reagował na jej dziecinne zagrywki.
- Ani razu, nawet półsłówkiem nie powiedziałem ci nigdy nic czegokolwiek, co by świadczyło o tym, że cię kocham. Właściwie to czułem się źle przez chwilę z tym, że nie zadzwoniłem do ciebie zaraz po tym, jak rzuciłem tamtym głupim pytaniem, ale właśnie przestało mi być. Powiedziałem to po szybkim numerku, biegnąc na samolot do domu. To, że postanowiłaś przylecieć za mną, świadczy tylko o twojej desperacji, więc. - wzruszył ramionami, rozkładając je na moment, nawet lekko się zaśmiał, sam z siebie; a on głupi sobie wkręcał, że może coś, co zrobił, sprawiło, że jak wariatka przyjechała do niego od tak, leząc za nim krok w krok? Że może to on coś powiedział, co zmusiło ją do szczeniackich zagrywek, tupania nóżką, próbach jakiegoś emocjonalnego szantażu? Ha. Dobre sobie. - Jedyne, co oprócz kilku przyjemnych chwil wyszło z tego cyrku, mojego chodzenia wokół ciebie na palcach przez cały czas, to to, że rzeczywiście popchnęłaś mnie, żebym sięgnął po to, czego chciałem cały ten czas. Dzięki. - dodał jeszcze, wyraźnie zirytowany, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że po raz kolejny obraca kota ogonem. Ona, biedna ofiara, on tyran bez serca. To tak nie działało, chociaż rzeczywiście pozwalał jej to robić wcześniej; już w to nie wierzył.
- Plus. Co tu robię? Naprawdę? Naprawdę myślisz, że przyleciałem tutaj specjalnie, żeby z tobą porozmawiać? Albo chociaż przyszedłem tutaj specjalnie, żeby z tobą porozmawiać? Jesteś bardziej oderwana od rzeczywistości, niż myślałem. - już się nie próbował powtrzymać, przed pobłażliwą ekspresją, tym razem podkreśloną jeszcze uniesionymi brwiami. W żadnym swoim poprzednim związku, jeszcze chyba nigdy nie miał aż tak wyraźnego poczucia straconego czasu. Nawet jeśli był pewny, że jej próby manipulacji i wchodzenia mu na głowę popchnęły go w odpowiednią stronę, nawet jeśli miał kilka przyjemnych wspomnień; to był, rzeczywiście jego błąd, że pozwolił jej myśleć o ich dwójce jako o związku, chociaż przez moment.

misha garrard
golabki
AR#7194
lekarz wojskowy — na wojnie
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I ain't worried bout it right now.
To było cholernie przykre i bolesne, ale co mogła zrobić? Ona nie chciała czuć tych wszystkich sprzecznych emocji. Nie chciała być w nim zakochana, ale również nie chciała być tak traktowana. Żałowała w tym momencie każdej sekundy, którą zdecydowała się z nim spędzić, ale było już za późno. Dlatego wysłuchała, co ma jej do powiedzenia. Wszystkiego, w absolutnej ciszy i choć rozrywało ją to na kawałki po raz kolejny, to nawet nie mrugnęła. Nie wiedziała, że Guście jest aż tyle negatywnych uczuć wobec niej, dlatego tym bardziej nie wiedziała, dlaczego w ogóle okazał jej gram zainteresowania.
Nie wstydziła się swojej desperacji. Nie wstydziła się swoich sprzeczności. Nie wstydziła się tego, że poprosiła go o kolejną szansę, bo pomimo wszystko nadal był dla niej cholernie ważny. Pomimo tego, że nie czuła się w jego domu dobrze, to miała ogromną nadzieję, że nie muszą tego kończyć. Teraz wszystko się zmieniło. Gust pokazał jej twarz, której jeszcze nie znała. Powiedział tyle gorzkich słów, których nigdy by się nie spodziewała. Najwyraźniej wcale go nie znała, a ludzi poznaje się właśnie po tym – jak kończą.
- Widzę, że moje odczucia wywołały w tobie negatywne emocje, Gust. Wyraziłeś siebie z kulturą i klasą, dziękuję – pozwoliła sobie na gram ironii, bo po ich relacji nie było właściwie czego zbierać. – Ale i tak mam nadzieję, że jesteś lub w niedługim czasie będziesz szczęśliwy. Wszystkiego najlepszego – powiedziała szczerze. Spojrzała na człowieka, którego dotychczas szanowała, ale w tym momencie przestała, po raz ostatni, odwróciła się na pięcie i odeszła. Częściowo z ulgą, pozwalając sobie na kilka łez, zanim dotrze do drzwi szpitala, gdzie nie będzie już na to czasu.

koniec.

Gust Johansen
lekarz wojskowy — na wojnie
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I ain't worried bout it right now.
  • 07.
Nie miewała rytuałów, nie zamykała metaforycznie rozdziałów w życiu, kiedy działo się coś, z czym nie potrafiła sobie poradzić. Po prostu robiła dalej to, co do niej należało. I tym razem nie było inaczej. Znów pochłonęła ją praca, która skutecznie odwracała jej uwagę od tego, co powiedział jej Gust. Wiedziała, że częściowo miał rację – była oderwaną od rzeczywistości desperatką. Nie zamierzała temu zaprzeczać, ale jednocześnie on nie miał prawa mówić jej tylu podłych słów, tylko dlatego, że nie do końca spodobały mu się odczucia Mishy. Na szczęście, nie miała okazji więcej go spotkać, bo znów odwiedziła Gabe’a i miała ogromną nadzieję, że kiedy wróci, to Johansena już tutaj nie będzie.
Pojawił się inny problem. Jej samopoczucie z dnia na dzień pogarszało się. Misha nie była idiotką. Od kilku lat pracowała w szpitalu i widziała już takie przypadki. Zwłaszcza tutaj, w tym miejscu, kiedy specjalizacja nie miała tak naprawdę żadnego znaczenia. Musiała znać się na wielu sprawach, pomagać wielu ludziom, nie tylko żołnierzom, ale kobietom i dzieciom również.
Zorientowała się, że jest w ciąży niemalże od razu. Nie potrzebowała potwierdzenia testem. Od razu poprosiła jedną z jej koleżanek o konsultację. Musiała przekonać się czy wszystko jest w porządku. Jak zwykle zareagowała działaniem. Po pierwsze – badanie krwi. Na początku nie zastanawiała się nad tym jak to się stało, dlaczego teraz, kto jest ojcem. Ostatnia kwestia nie podlegała właściwie dyskusji. Będąc z Gustem zabezpieczała się, ale w dniu, w którym się rozstali pochorowała się przytłoczona wszystkimi emocjami. Nie trudno było zorientować się, że to osłabiło działanie tabletek. Ojcem był, więc Gabe Flemming. Musiała z nim porozmawiać, powiedzieć mu, jednak teraz miała ważniejsze sprawy na głowie. Po badaniu, zabrała dokumenty. Wychodząc, nie zauważyła stojącego przed drzwiami gabinetu Gusta. – Proszę, nie mów o tym nikomu – poprosiła koleżankę, machając karteczką USG. O dziwo, nie czuła strachu. Nie było to też podekscytowanie. Raczej zdziwienie, a pogłębiło się, kiedy odwróciła wzrok i zobaczyła Johansena. – Cześć – powiedziała, bo właściwie dlaczego miałaby go nie przywitać?

Gust Johansen
ODPOWIEDZ