Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
005.

Wraz z ośmioletnim – zaskakująco rezolutnym – synem mieli wypracowanych wiele rutyn. W bardzo dobrym stopniu opanowali radzenie sobie tylko we dwóch, a że początki nie były łatwe, wprawy nabrali z czasem. I chociaż to on nadawał kierunek, Paddy podążał za nim bez większych oporów (chyba że chodziło o poranne wstawanie i próbę zjedzenia małego śniadania przed wyjściem do szkoły). Tak czy inaczej, ich codzienność była ograniczona kilkoma ramami związanymi głównie z obowiązkami, a mimo to pełna radości i otwarta na skromne dawki spontaniczności i zabawy, których każde dziecko potrzebowało do szczęścia. Mogłoby się wydawać, że wiadomość o ciąży będzie miała ogromny wpływ na uporządkowany harmonogram, ale tak się nie stało. Po części dlatego, że wciąż istniało pięćdziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo, że ciąża nie była jego sprawką, a po części dlatego, że przykładał się do utrzymania tego w tajemnicy. Przynajmniej, póki nie będzie miał pewności. Niestety, bez względu na starania, wyłączał się; przytłoczony myślami tracił kontakt z otaczającą go rzeczywistością, co z kolei przekładało się na narastającą nerwowość między nim a Destaney. Nie mógł temu zapobiec. Choć uparcie przekonywał samego siebie, że poradzą sobie z taką przeszkodą, cichy szept z tyłu głowy natrętnie przypominał mu, że powinien przejrzeć na oczy i zrozumieć, że pewnych problemów pokonać się nie da. Gdyby tego było mało, denerwował się z powodu Giselle, która wyraźnie unikała jego obecności. Na wysyłane wiadomości odpowiadała zdawkowo, zachowując dystans, do jakiego Dion nie był przyzwyczajony. Nie mógł tego tak zostawić ani pogodzić się z milczeniem, które miało na niego negatywny wpływ. Ulgę poczuł, dopiero gdy przyjaciółka zgodziła się na wspólne wyjście. Dion wystąpił z propozycją kolacji, mając nadzieję, że przyjemne otoczenie, dobre jedzenie i otoczenie się ludźmi pomoże im odbudować komfort w relacji. Droga do Kurandy upłynęła im w nerwowym milczeniu. Dion skupiał się na drodze, uważnie prowadząc samochód, ale poczułby się znacznie swobodniej, gdyby zamiast ciszy, towarzyszyły mu rezolutne opowieści Elle. Gdy dotarli na miejsce, kelner wskazał im stolik, a po kilkunastu minutach przyjął zamówienie. Dla siebie Winslow wybrał średnio wysmażony stek i małą przystawkę w formie krążków cebulowych, które uwielbiał od kiedy był dzieckiem.
— Mam wrażenie, że mnie nie słuchasz — rzucił w kierunku przyjaciółki, w połowie urywając opowieść o Patricku, który od niedawna próbował rozwijać się w nowej pasji, jaką stała się gra w tenisa zmiennego. — Zaproponowałbym ci wino dla rozluźnienia, ale w obecnej sytuacji to nie najlepszy pomysł — dodał, ściągając na siebie wzrok kobiety, która przez większość czasu wyglądała na nieobecną. — Jeśli ktoś nam się przygląda, z pewnością uznał, że to najgorsza randka pod słońcem — pożalił się i odłożył sztućce, odrobinę tracąc apetyt.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
007.

we opened up a cold case love
{outfit}
Chciała naiwnie łudzić się, że tamta noc nie zmieni między nimi niczego na gorsze, ale im więcej czasu mijało, tym dobitniej uświadamiała sobie, jak bardzo się pomyliła. Ona i Dion nie mieli wspólnej przyszłości, ponieważ jego uczucia ulokowane były w innej kobiecie, a zajście sprzed kilku tygodni nie było niczym więcej, jak elementem, który zagwarantował mu wówczas komfort. Była jego przyjaciółką – powierniczką wszelkich trosk, a także pocieszeniem, którym ostatnio stała się zbyt dosłownie. Nie miała do niego jednak pretensji, tym bardziej, iż od samego początku tkwiła w przeświadczeniu, że to właśnie ona wykonała ten pierwszy krok. To ona znalazła się zbyt blisko niego i to ona nie mogła pozbyć się wrażenia, że musiała go wtedy pocałować. Nie tylko jej umysł, ale całe jej ciało wyrywało się do tego, aby choć na moment zasmakować jego bliskości. To była przede wszystkim jej wina, a teraz musiała zrobić coś, aby jakoś ograniczyć szkody.
Z tego powodu trzymała go na dystans. Nie robiła tego dlatego, że to do niego miała jakieś pretensje, ale przez to, że nie panowała nad własnymi uczuciami. Wiedziała, że musi się od niego odsunąć, aby znów zatrzymać je w ryzach. Osiągnięcie tego było cholernie trudne, ponieważ już raz pozwoliła im wydostać się na powierzchnię, a kiedy to im się udało, zmuszenie ich do ponownego wyciszenia nie działało. Dlatego go unikała; dlatego rzucała mu w twarz kolejnymi wymówkami, kiedy on proponował jej kolejne wyjścia. Sama czuła się źle z tym, co robiła, ale chciała zrobić coś, co jej zdaniem jako jedyne mogło uchronić ich znajomość przed całkowitym rozpadem – coś, co mogło też uchronić rodzinę, którą musieliby stworzyć, gdyby dziecko, które nosiła, okazało się być jego. Na myśl o tym nadal coś ściskało ją w żołądku.
W końcu jednak zrobiło jej się głupio. Wiedziała, że Dion musiał domyślić się, co kombinowała, a to sprawiło, że w końcu uległa. Poczuła się zobowiązana do tego, aby wyjść z nim i dać temu szansę, co jednak nie oznacza, że czuła się z tym w pełni komfortowo. Nadal była trochę zagubiona i miała wrażenie, że odkąd doszło między nimi do tego zbliżenia, zwyczajnie nie umiała się odnaleźć. Nic więc dziwnego, że sprawiała wrażenie nieobecnej – chociaż inaczej: ona nie sprawiała takiego wrażenia, ona po prostu taka była. - Pewnie dlatego, że to nie jest randka - odparła, niewykluczone, że niepotrzebnie, a jednak jakaś jej część po prostu chciała to podkreślić. Nie dlatego, że nie chciała, aby to spotkanie przybrało taki charakter – wręcz przeciwnie; wolałaby, aby tak właśnie było, ale wiedziała, że nie było to realne. - Przepraszam, po prostu nie czuję się dzisiaj najlepiej - odparła, chyba reflektując się, że jej komentarz nie był potrzebny. Wypuściła głośniej powietrze, a później poprawiła się na swoim miejscu. - Co u Paddy’ego? - zapytała, chcąc ściągnąć rozmowę na względnie bezpieczny temat. Zresztą, całkiem szczerze tęskniła za tym nicponiem, dlatego akurat o nim bardzo chętnie mogłaby porozmawiać.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Odłożywszy sztućce, wraz z krzesłem odsunął się na kilka dodatkowych centymetrów od stolika, porzucając schemat przyjemnej kolacji, który – jako jedyny – starał się wdrażać. Dłońmi przejechał po krótko przystrzyżonych włosach; im dłuższe się stawały, tym trudniej było nad nimi zapanować.
— To o nim mówiłem przez ostatnie dziesięć minut. Nie mam ochoty się powtarzać — odparł tonem równie nieprzyjemnym. Zmierzenie się z przyjaciółką nie sprawiało mu przyjemności. Przewidział, że to spotkanie może nie wyglądać podobnie do tych sprzed z a j ś c i a, dlatego uzbroił się w cierpliwość. Najwidoczniej wyczerpała się szybciej, niżeli przypuszczał, bo na jego twarz wstąpił wyraz niezadowolenia, wcale nie ustępujący irytacji widocznej w oczach. Próbował. Starał się wyciągnąć ich na powierzchnię, aby wspólnie mogli nauczyć się odnajdywać w nowej – odrobinę niewygodnej – rzeczywistości. Niestety, widząc, że starania nie przynoszą pożądanych rezultatów, wręcz przeciwnie, powodują, że Giselle szczelniej się przed nim zamyka, miał ochotę się poddać. Nie opuszczało go wrażenie, że najbliższa mu osoba zostawiła go samego z tym bałaganem. Tak długo dzielili się problemami, że pozbawiony takiej możliwości Dion tracił grunt pod nogami, a kontrolę nad nim przejmowały dawne, gwałtowne nawyki. — Wyrzuć to siebie — zachęcił ją jednak tonem bliższym rozkazowi niż prośbie. — Powiedz mi, co o tym wszystkim myślisz i co tak bardzo cię denerwuje. Kończę ze zgadywaniem. A jeśli mi nie pomożesz… Nie wiem, jak długo będę miał siłę, żeby w pojedynkę walczyć o tę przyjaźń — wyrzucił z siebie. Bycie stanowczym, a nawet odrobinę szorstkim w stosunku do niej wydawało się nienaturalne. Nie mówił głośno, nie chcąc ściągać uwagi innych gości restauracji, ale podejrzewał, że wywołany szum zainteresuje ciekawskich. — Co mam zrobić? Czego ode mnie oczekujesz? — dopytał, przyglądając się uważnie zmianom zachodzącym na jej twarzy; przebudziła się z letargu i zobojętnienia, to pewne. Wiedział, że próba przyparcia jej do muru może okazać się nieskuteczna oraz wywołać zgoła odmienną reakcję. Gdyby miał inny pomysł na ogarnięcie tego bałaganu, skorzystałby z niego.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Zacisnęła usta w wąską linię. Wiedziała, że przez cały wieczór, ba, przez kilka ostatnich tygodni nie była dla niego najlepszą przyjaciółką, ale przez cały ten czas, kiedy skupiała się na sobie i na własnych odczuciach, skutecznie ignorowała to, co musiało siedzieć w głowie Diona. Wiedziała, ze jemu również nie jest lekko, ale nie umiała mu współczuć, bo w przeciwieństwie do niej miał wszystko, co mogłoby pomóc mu przez to przejść. Miał przy sobie osobę, przy której mógł odpocząć od własnych trosk, i z którą mógł spędzać wieczory. Giselle złościła się, ponieważ sama cholernie mu tego zazdrościła. Żałowała tego, że przy niej nie było kogoś, kto mógłby zamknąć ją w swoich objęciach i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nie było przy niej kogoś, komu mogłaby wyznać miłość bez ryzyka, że wszystko się rozpadnie. Co więcej, jedyna osoba, której chciałaby o tym mówić, siedziała teraz naprzeciw niej i wściekała się o to, jak od dłuższego czasu się zachowywała. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że chociaż Giselle wiedziała, że Dion miał rację, nie umiała skapitulować. Nie umiała przestać wściekać się na niego o to, że nie był przy niej na takich zasadach, na jakich ona tego chciała. A przecież nawet mu o tym nie powiedziała. - Niczego od ciebie nie oczekuję - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Znów czuła się tak, jakby sytuacja, w której się znaleźli, była wyłącznie wynikiem jej działań. Nie chciała czuć się za to odpowiedzialna – nie chciała czuć się winna za to, co sprawiło, że ich relacja zaczęła się sypać. Nie chciała czuć się źle z własnymi uczuciami, ale na to było już za późno. Nie wiedziała tylko, czy bardziej złościła się na to, że coś do niego czuła, czy może jednak na to, że on tych uczuć nie odwzajemniał. - Ale nie będę tu siedzieć i udawać, że to normalne. Przecież żadne z nas nie chce tu być - dodała, po czym uśmiechnęła się gorzko. Nie, nie miała na myśli siebie, a jedynie chciała mu w ten sposób dopiec. Choć nie powinna, nadal miała mu za złe to, że na krótko po tym, jak do czegoś między nimi doszło, on z podkulonym ogonem wrócił do dziewczyny, która zaledwie kilka dni wcześniej postawiła na nim kreskę. Dla Giselle było to jak policzek, ponieważ utwierdziło ją w przekonaniu, że to ona nie była wystarczająco dobra. W końcu to noc spędzona z nią popchnęła go do tego, aby uciec gdzieś indziej. Z myślą o tym naprawdę czuła się wstrętnie. Co więcej, nie umiała przestać wbijać sobie tego do głowy.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Sięgnął po szklankę wody, by przepłukać usta – potrzebował tego, by nie wymsknęła się z nich żadna nieprzemyślana złośliwość. Niestety, im więcej ataków przyjmował, tym bardziej wzrastała u niego chęć odpowiedzenia na nie.
Opuścił wzrok na talerz. Chwycił widelec, ale zamiast kontynuować posiłek, zaczął grzebać nim między kawałkami mięsa a pozostałością warzyw, tworząc z groszku nieapetyczną papkę. — Dużo o tym wszystkim myślałem — odezwał się, nie przerywając pastwienia się nad jedzeniem. — Doszedłem nawet do wniosku, że wolałbym, żeby to dziecko było moje. Wydawało mi się, że jestem lepszym kandydatem na ojca niż jakiś przypadkowy facet, któremu wskoczyłaś do łóżka. Ale teraz… — urwał, by przenieść na nią pełne rozczarowania spojrzenie. — Już nie jestem tego taki pewien — dodał. Może powinien był się zamknąć. Zjeść stek, zapłacić za kolację i zakończyć spotkanie w milczeniu. Ale nie potrafił. Zamiast tego – w zawoalowany sposób – przyznał się, że wyobrażenie sobie przyjaciółki w objęciach innego mężczyzny wywołało w jego głowie bałagan, jakiego się nie spodziewał. I jakiego nie potrafił poukładać. Prawdopodobnie powinien był przyjąć przeciwne stanowisko. Powinien był liczyć na to, że nie jego plemniki były sprawcami zamieszania, bo przecież nie chciał wystawiać na próbę związku z Dee. W ostatnim czasie tak intensywnie główkował nad tymi kwestiami, że zaniedbał relację z blondynką. Trzymał się początkowego postanowienia, wciąż nie zdradzając partnerce, że istnieje prawdopodobieństwo, że będzie miał kolejne dziecko, a mimo to – lub może p r z e z to, oddalali się od siebie. Dion był nieobecny, a uczucie niepewności sprawiało, że również posępny. Nic dziwnego, że nie mógł zdobyć się na miłe gesty czy słowa w kierunku Destaney – bowiem coś innego zajmowało jego myśli. Oczywiście winą za to nie obarczał Giselle! W jego przeświadczeniu to on wykazał się nieodpowiedzialnością, najpierw wykorzystując moment słabości przyjaciółki, a następnie – całkowicie pochłonięty pragnieniem zdobycia jej – zapominając o zabezpieczeniu.
— Mam ochotę na deser — oznajmił złośliwie, przedłużając spotkanie. Przywołał kelnera i poprosił, aby ten zabrał główne danie, którego nie udało mu się dokończyć, następnie poprosił o specjalność restauracji w dwóch porcjach, podejmując decyzję za przyjaciółkę.
— Zdradź mi w takim razie, po cholerę mi powiedziałaś? — wrócił do głównego tematu, gdy tylko kelner zniknął z pola widzenia. Nachylił się nad stolikiem i oparł na nim łokcie. — Skoro niczego ode mnie nie oczekujesz, niczego nie chcesz, to po co mi powiedziałaś? — spytał, nie powstrzymując jadowitego tonu.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Zabolało ją to, naprawdę ją zabolało.
Przez długi czas miała go za jedyną osobę, która znała ją na wylot – wiedział o każdym jej błędzie, o każdej rzeczy, której żałowała, a jednak nigdy dotąd nie próbował jej oceniać. Wspierał ją i pozwalał jej wierzyć, że niezależnie od bagna, w jakim mogłaby się znaleźć, obok zawsze był ktoś, kto był gotów poklepać ją po plecach i rzucić sztampowym wszystko będzie dobrze. Nie wiedzieć czemu, ale Dion był jedyną osobą, która potrafiła sprawić, że Giselle w to wierzyła. Miał w sobie coś, co poprawiało jej humor niezależnie od sytuacji, a z problemami zawsze zwracała się do niego, ponieważ nigdy nie próbował jej oceniać. Dziś jednak się to zmieniło.
Spojrzała na niego z żalem wymalowanym w oczach, a później zacisnęła usta w wąską linię. Odstawiła na stolik szklankę, z której przed chwilą planowała zaczerpnąć kilka łyków wody, ale nawet i na to straciła ochotę, kiedy usłyszała jego słowa. A więc za taką ją miał? Tak naprawdę ją postrzegał? W oka mgnieniu sprawił, że po raz pierwszy szczerze pożałowała, że to właśnie w nim ulokowała swoje uczucia. - No tak. Bo każda kobieta marzy, żeby zostać matką dziecka faceta, który tylko się nią pocieszył - wycedziła przez zaciśnięte zęby, a na jej ustach pojawiło się coś na kształt wymuszonego uśmiechu. Była zła, sfrustrowana całą tą sytuacją, a teraz także skłonna się rozpłakać. Nie przypuszczała, że między ich dwójką kiedykolwiek będzie mogło być tak źle, a jednak właśnie wyrzuciła z siebie słowa, które nie oddawały wszystkich jej myśli, a jedynie miały zadać mu ból. Gardziła sobą za to. Po raz pierwszy w życiu naprawdę czuła do siebie wstręt, a wszystko przez to, jak go potraktowała. Nie potrafiła jednak zachować się inaczej, bo znów jej własne uczucia brały nad nią górę. Wściekała się, bo nie potrafił jej pokochać.
Zacisnęła usta w wąską linię, biernie przyglądając się temu, jak rozmawiał z kelnerem. Tak nieswojo czuła się w tej sytuacji, iż nawet nie próbowała się sprzeciwiać. Spoglądała na niego w milczeniu, nie zmieniając nastawienia nawet wtedy, kiedy znów zwrócił na nią swoją uwagę. Wówczas i ona oparła przedramiona o stolik i zrównała ze sobą ich spojrzenia. - Nie zrobiłam tego - przypomniała mu, nie będąc w stanie pozbyć się z głosu tej nuty złośliwości, która pojawiła się tam na skutek jego zachowania. Kiedy traktował ją tak chłodno, nie potrafiła nie odpłacić mu pięknym za nadobne. - Zrobiła to twoja dziewczyna. Nie pamiętasz już? - kontynuowała, po czym przechyliła głowę na bok. To, co próbowała mu teraz zasugerować, nie było prawdą. Gdyby nie dowiedział się na własną rękę, prędzej czy później powiedziałaby mu o tym, że spodziewali się dziecka, ale teraz chciała mu dopiec, dlatego decydowała się na słowa, które miały w niego ugodzić. - Jej już powiedziałeś? - zapytała, po czym odchyliła się do tyłu. Wbiła się w oparcie krzesełka i skrzyżowała ramiona na piersi. Jeśli ktoś ich teraz obserwował, na pewno nie byłby w stanie ocenić ich jako szczęśliwej pary – nawet szczęśliwej pary przyjaciół.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Podejrzewał to. Tego samego dnia, którego dowiedział się o zajściu w sklepie, zaczął zastanawiać się nad tym, co c z u ł a przyjaciółka. Nie, nie nad tym, co czuła do niego (bo nie przyszło mu to do głowy), ale co czuła wobec zaistniałej sytuacji. Wtedy to w jego głowie pojawiła się myśl – natrętna, nieprzyjemna i (niestety) bardzo prawdopodobna – że obwiniała go za zajście w niechcianą ciążę. Był nieostrożny. Pragnienie zasmakowania tych ust, poznania subtelnych kształtów ciała, przesłoniły mu oczy, odbierając rozsądek. Nie potrafił się pohamować i sięgnął po wszystko, co zechciała mu dać. Zanim do tego doszło, nie podejrzewał, że tak bardzo tego pragnął. Teraz został oskarżony o pocieszenie się obecnością przyjaciółki po utracie partnerki. I nie potrafił się do tych oskarżeń ustosunkować. — Dlatego mnie odpychasz? — spytał, zdecydowanie mniej agresywnym tonem, za to przepełnionym desperacką potrzebą usłyszenia, że to nie była prawda. Przypominając sobie tamtą noc, próbował rozstrzygnąć, czy za bardzo się pospieszył, czy przeoczył sygnały, które miały mu pokazać, że posuwał się za daleko, czy zrobił cokolwiek, na co Giselle nie dała mu przyzwolenia. — Tego drugiego traktujesz tak samo? — dopytał wiedziony ciekawością, ale również chęcią skontrolowania całej sytuacji. Przyglądał się zmieniającym się grymasom na jej twarzy. Złości, która jawiła się w oczach oraz jadowitym uśmiechu. To uświadomiło mu, że wstrząsnął nią mocniej niżeli zamierzał. Tak, chciał, aby wiedziała, że on również t r a c i ł. Wszystko bowiem wskazywało na to, że nie uda im się porozumieć, że ich przyjaźń prędzej czy później zakończy się z wielkim hukiem. A on naprawdę nie był na to gotowy. Nie był gotowy zrezygnować z osoby, która była przy nim w najcięższych chwilach jego życia. Jednocześnie wściekał się, bo ona najwyraźniej nie pozwalała mu się za to odwdzięczyć, teraz gdy ponoć tak bardzo go potrzebowała. Zachowywała się, jakby nie mogła znieść, jego towarzystwa. Jakby nigdy więcej nie chciała go widzieć.
— Jeśli nie chciałaś mnie angażować, mogłaś skłamać. Destaney powiedziała mi tylko, że widziała cię z testem w ręku. Nie znała prawdy. Odpowiadając na twoje pytanie, dalej nie zna — powiedział znacznie spokojniej, może nawet odrobinę zażenowany swoim wcześniejszym wybuchem. Jednak jak miał zachować spokój, kiedy najbliższa mu osoba ewidentnie unikała jego towarzystwa, izolując się i nawet na niego nie patrząc.
Wyprostował się z zaskoczeniem, gdy kelner wrócił z ostatnią częścią kolacji – deserem. Zamawiając specjalność restauracji, nie miał pojęcia, co otrzyma. Mężczyzna postawił przed nimi czekoladowe fondanty. Dion skinął mu głową w ramach podziękowania; więcej nie mógł z siebie wykrzesać. Postanowił, że ureguluje to, zostawiając większy napiwek.
— Męczy mnie to — oznajmił, wbijając deserowy widelec w sam środek ciasta.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Obwinianie go o położenie, w którym się znaleźli, byłoby czystą hipokryzją, zatem tego nie można jej zarzucić. Nie dopatrywała się winy w nim, ponieważ miała świadomość tego, że sama pragnęła jego bliskości znacznie bardziej. To ona o nią zabiegała i to ona czuła się spełniona, kiedy w końcu Dion zwrócił na nią uwagę w ten konkretny sposób. Jednocześnie zapominała o tym, że była to wyłącznie sytuacja jednorazowa, w dodatku taka, która miała pociągnąć za sobą konsekwencje. O tym przypomniano jej z pewnym opóźnieniem, a teraz wściekała się wyłącznie o to, że on nie umiał dać jej tego, czego pragnęła. Za to mogła winić wyłącznie siebie, a jednak niczego nie była w stanie poradzić na to, że się na niego wściekała. Była zła, ponieważ naprawdę pragnęła, aby kiedyś doczekali szczęśliwego zakończenia razem. Ono jednak bezustannie pozostawało poza jej zasięgiem.
Zacisnęła usta w wąską linię. Nie miał pojęcia, jak daleki i jednocześnie bliski był prawdy. Chodziło przecież głównie o uczucia, którymi go darzyła. Nie chcąc, aby te jeszcze bardziej się rozwinęły, próbowała trzymać go na dystans, ponieważ w inny sposób nie umiała sobie z tym poradzić. - Jasne, w końcu to tylko przypadkowy facet - odparła z przekąsem, nie dając mu odpowiedzi, której mógłby od niej oczekiwać. Choć znajdowali się w tym problemie we trójkę, nie musiała spowiadać mu się z tego, jak wyglądały jej relacje z Cedriciem. Te zresztą prawie nie istniały, a podejrzenie ojcostwa wcale nie miało ich do siebie zbliżyć. Jak widać, jedynym, co pociągała za sobą ciąża, były na razie rozwalone znajomości. Przynajmniej do tego to wszystko zmierzało, jeśli spojrzeć na to, jak sytuacja wyglądała pomiędzy ich dwójką. Ewidentnie nie potrafili się ze sobą dogadać.
Uśmiechnęła się blado. Gdyby tylko odcięcie go od tego było takie proste, niewykluczone, iż rzeczywiście by się na to zdecydowała. Wiedziała jednak, że ciąży nie zdoła zachować w tajemnicy, a Dion nie był przecież głupim facetem i z łatwością dodałby dwa do dwóch. A może jednak i w tej kwestii, tak jak w wielu innych, po prostu go idealizowała? - Nie musisz tu być - zauważyła, po czym sama sięgnęła po widelec. Oboje zmuszali się do kontynuowania tego spotkania, choć od samego początku nie miało ono sensu. Chcąc to podkreślić, Giselle zamilkła i zaczęła widelczykiem dłubać w swoim deserze. Rozwaliła go, a w jej oczy rzuciło się coś błyszczącego. Ten widok sprawił, że jedna z jej brwi powędrowała ku górze, a sama Farber nieco bardziej skupiła się na tym, co znajdowało się w środku deseru. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, z czym miała do czynienia, oniemiała. Zaraz też podniosła zdezorientowane spojrzenie na bruneta. - Oszalałeś? - zapytała, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego miałby wpaść na tak szalony pomysł, jak całkowicie przypadkowe oświadczyny. Nie łączyło ich przecież nic, poza przyjaźnią i przypadkową ciążą, a on związany był z kimś innym. Jak więc mógł uznać to za dobry pomysł? Tym razem to Giselle liczyła na to, że Dion jej coś wyjaśni.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Zachowanie, jakie wobec niego przejawiała, zdecydowanie temu przeczyło. Rozumiał brak zachwytu wobec zaistniałej sytuacji; byłby zaskoczony, gdyby przyjaciółka cieszyła się z takiego obrotu spraw. Natomiast żaden inny powód – poza złością i obwinieniem go za sprowadzenie na nią tego stanu – nie przychodził mu do głowy. Gdyby było inaczej, gdyby nie miała mu tego za złe, doceniłaby jego wsparcie tak, jak robiła to przez wszystkie lata ich znajomości. Najwidoczniej to, że chciał wziąć odpowiedzialność za to dziecko, nie było wystarczające. Nie tego chciała. Więc czego?
Prychnął niezadowolony, załamując ręce nad jej postepowaniem oraz szorstkimi słowami, które ostro wżynały się w jego uszy. — Nie poznaję cię — przyznał w końcu, dając jej do zrozumienia, że się zmieniła. Zamierzał być cierpliwy, ale znalazłszy się w samym środku sztormu, starał się przede wszystkim utrzymać na powierzchni. Tak, był ciekawy. Chciał wiedzieć, kim był d r u g i mężczyzna, który najwidoczniej również zapomniał o środkach ostrożności. Ponadto zastanawiał się, czy był dla niej kimś odpowiednim. Czy dobrze ją traktował? Czy – gdyby dziecko okazało się jego – nie zostawi kobiety samej? Wszystkie te kwestie mocno go nurtowały! I gdyby tylko między nim a Giselle było normalnie, wszystkie te pytania zadałby jej bez zastanowienia, oczekując konkretnych odpowiedzi. Teraz jednak nie chciały przejść mu przez gardło. A może po prostu bał się usłyszeć odpowiedzi?
Nie, miała rację. Z pewnością wysnułby własną teorię, widząc rosnący brzuch przyjaciółki, którą – najwyraźniej – podstępem uwiódł oraz wykorzystał. To, co powiedziała mu Dee jedynie przyspieszyło cały ten proces. Jednakże, gdyby Giselle zapewniła go, że dziecko nie jest jego, że to nie ich wspólna noc doprowadziła do ciąży, uwierzyłby jej. Nie miał przecież żadnych powodów, by jej nie ufać. — Odnoszę wrażenie, że bardzo zależy ci na tym, żebym się odczepił. Mam rację? — spytał, nabierając porcję czekoladowego deseru, który wsunął sobie do ust. Przepadał za słodyczami, ale w tym momencie nawet one nie były w stanie poprawić jego nastroju.
Wydawało się, że ten wieczór nie może stać się gorszym.
— Tak, oszalałem. Jestem wdzięczny za diagnozę — warknął, dopiero po chwili podnosząc wzrok. Jego oczom ukazał się widok, którego się nie spodziewał – Giselle podnosząca na widelcu niewielki pierścionek otoczony resztkami czekolady, w której był zanurzony. Gdyby Dion miał coś w ustach, prawdopodobnie zakrztusiłby się. — Nie jest mój! — odparł prędko. Nerwowo wyprostował się na krześle. Odłożył swój widelec i całkowicie stracił ochotę na deser, dlatego odsunął od siebie talerzyk z jego pozostałością. — Gdybym miał ci się oświadczyć, nie schowałbym pierścionka w jedzeniu. Mogłabyś się zakrztusić. To idiotyczny pomysł — stwierdził, mając na myśli sposób „podania” pierścionka nie zaś sam pomysł zaręczyn.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Od dłuższego już czasu zdawała sobie sprawę z tego, że uczucia, które względem niego żywiła, nie były skutkiem zwyczajniej przyjaźni. Nie pamiętała kiedy do tego doszło, ale w którymś momencie zaczęła zwracać uwagę na takie szczegóły jak głębia jego oczu, czy to, z jaką pasją mówił o wygranym meczu ulubionej drużyny. Nie interesowało jej to kompletnie, a jednak lubiła go wtedy słuchać, ponieważ uwielbiała obserwować go, kiedy był radosny. Teraz jednak tkwiła w przeświadczeniu, że podczas gdy inna kobieta obserwować będzie to dzień w dzień, ona już zawsze widzieć to będzie tylko z boku. Co więcej, nie miała być w tym sama. Już zawsze towarzyszyć miało jej dziecko, które nigdy nie będzie tym, którego dorobił się z kobietą, z którą chciał spędzić resztę swojego życia. Właśnie dlatego była teraz opryskliwa i, zamiast cieszyć się tym, że był obok, odpychała go. Chciała zwalczyć nieproszone uczucia i chciała nauczyć się akceptować to, że wspólna przyszłość nie była im pisana. Ich drogi już zawsze miały być ze sobą splecione, ale niestety nie tak, jak ona by tego chciała. Właśnie dlatego jej teraz nie poznawał – ponieważ przemawiały przez nią uczucia, których nigdy nie chciała przed nim odsłonić. I teraz, po raz pierwszy, próbowała się ich pozbyć. Jak widać, nie wychodziło jej to tak znów najlepiej.
Nie chciała tego robić. Nie chciała okłamywać go w tak poważnej kwestii, ponieważ na to bynajmniej nie zasługiwał. Choć obecnie było między ich dwójką wiele negatywnych emocji, Giselle nie miała go za złego człowieka, zatem nie miała powodów, aby odcinać go od własnego dziecka, jeśli to rzeczywiście było jego. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby to przed nim zataiła. - Sam stwierdziłeś, że cię to męczy. Ja tylko podsuwam ci rozwiązanie - zauważyła, a potem lekko wzruszyła ramionami. W pewnym sensie miał jednak rację – Giselle czuła się z tą sytuacją tak nieswojo, iż oddałaby wiele, aby jakoś z niej uciec. Sama nie była w stanie się z tego bagna wydostać, ale mogła spróbować zniechęcić go do dalszego brnięcia w to. Szkoda tylko, że zupełnie zapominała przy tym, iż w ten sposób mogła zniszczyć ich przyjaźń. Tego przecież nie chciała zrobić.
Obecnie jej uwagę zaabsorbowało jednak coś innego. Odkąd zaczęła dłubać widelcem w swojej porcji, wiedziała, że nie zje tego deseru, ale wcale nie przypuszczała, że przyczyną tego okaże się pierścionek. W pierwszej chwili naprawdę zgłupiała, stąd tamto krótkie pytanie będące efektem ewidentnego zagubienia. Warto jednak wspomnieć, że to uczucie zaraz ustąpiło miejsca zażenowaniu. Kiedy Dion przyznał, że pierścionek nie należał do niego, Farber zrobiła się czerwona ze wstydu, jednocześnie zastanawiając się nad tym, jak choćby przez chwilę mogła pomyśleć, że mógłby chcieć się jej oświadczyć. Komu jak komu, ale jej? - Powinnam wrócić do domu - skwitowała, czując się tak, jakby każdy skrawek jej ciała rozpalił się ze wstydu. Bała się, że jeśli spędzi w jego towarzystwie jeszcze choćby chwilę, zwyczajnie tego nie wytrzyma. To spotkanie w oka mgnieniu przerodziło się w gigantyczną katastrofę, przed którą Giselle chciała uciec. Dlatego też zaczęła zbierać się w pośpiechu, aby czym prędzej stąd wyszturmować. Zupełnie tak, jakby na zewnątrz poczucie wstydu nie mogło jej dogonić.

zt.

we opened up a cold case love
ODPOWIEDZ