właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
- sześć -



Nie był do końca przekonany co do tego czy powinien pojawiać się na imprezie sąsiadki i niszczyć ludziom nastroje przez własne, życiowe niepowodzenia, które ciągnęły się za nim od momentu gdy wrócił do miasteczka. Nie wiedział czym powinien zająć się po nieprzyjemnym rozstaniu z Auden, dlatego darował sobie kolejne przekopki w ogrodzie czy naprawianie starej, drewnianej balustrady na ganku, pozostawiając ją ojcu, który już niedługo odczuje doskwierająca nudę na emeryturze. Targały nim różne emocje - złość, tęsknota, ból, wstyd i ulga. Wierzył, że kochał Auden i mieli szanse na stabilny związek, który ciągnąłby się przez kolejne lata ale czy faktycznie tego chciał? Różnili się od siebie i najpewniej od zawsze o tym wiedział, jednak bycie u jej boku było mu na rękę. Był kochany i miał do kogo wracać po ciężkim dniu w pracy, jednak brakło mu w życiu odrobiny szaleństwa i spontaniczności na które nie mógłby sobie pozwolić będąc w związku. Nie chodziło to u bycie bawidamkiem ale o bycie zależnym od kogoś - czy to w kwestii zwykłego wyjścia w piątkowy wieczór czy wspólny wyjazd na wakacje. Nawet planowanie cholernego urlopu w Nowej Zelandii sprawiło im trudność przez napięte i rozbieżne grafiki. Teraz jednak został sam z wykupionym lotem i pobytem, co wcale nie sprawiało, że czuł się lepiej.
W południe, gdy odszedł od stołu i pomógł matce posprzątać po obiedzie, planował zamknąć się w pokoju na górze, nastroić gitarę i obejrzeć jakiś film. Nie potrzebował imprezy i tłumów obcych ludzi, którzy zbierali się w domu sąsiadki. Gdy zaczęło się ściemniać, przez podniesioną w oknie szybę, dochodził do niego dźwięk dudniącej muzyki. Wszystko było ledwo słyszalne, jednak odwracało jego uwagę od czynności za które się zabierał. Po około trzydziestu minutach, odstawił gitarę na bok i zmienił zdanie. Postanowił przejść się i zobaczyć jak Ell radziła sobie w roli gospodarza. Może skusi się na jedno, zimne piwko po którym zaśnie jak małe dziecko? Nic przecież na tym nie straci - Auden i tak nie zadzwoni by życzyć mu dobrej nocy. Wciągnął na siebie czarny t-shirt, koszulę w kratę którą pozostawił rozpiętą i ciemne jeansy. Przez wgląd na to, że miał do pokonania zaledwie dwadzieścia metrów, nie brał ze sobą nic wierzchniego, a przy wyjściu wcisnął jeszcze telefon i klucze od domu do tylnej kieszeni spodni.
Im bliżej był, tym głośniej rozbrzmiewała muzyka. Po ilości głosów, które dochodziły z domku, wyłaniającego się z drzew, doszedł do tego, że zaprosiła więcej ludzi aniżeli była w stanie pomieścić i wcale się nie pomylił. Już na wejściu minęła go cała masa osób, których nigdy wcześniej nie widział, jednak wszedł do środka i rozglądał się za gospodynią. Ludzie skakali, pili i całowali się przy schodach, a on zastanawiał się kiedy ostatnio był na imprezie tego typu. Nie czuł się jednak staro w ich towarzystwie; przeszkadzał mu jedynie fakt, że nikogo tutaj nie znał. Szybko odnalazł kuchnie a w niej plastikowy, czerwony kubeczek i beczkę z piwem. Klasyka!

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
012.

Zgodnie ze złożoną obietnicą w minionym czasie Ell trzymała się z daleka od seksowanego sąsiada. Zdarzyło się – raz czy dwa – że spojrzała w stronę jego podwórka, by sprawdzić, czy przypadkiem nie pracuje w ogrodzie ubrany wyłącznie we własny pot, ale nawet to ostatecznie jej się znudziło. Żeby nie myśleć o wyrzeźbionych mięśniach Milo (zakazane stawały się coraz ponętniejszym kąskiem), skupiła się na domu. Bardzo starała się znaleźć współlokatorów, ale okazało się to niemałym wyzwaniem. Po pierwsze niewielu mieszkańców miasteczka chciało przenieść się do rezerwatu, w którym – nie oszukujmy się – panowały spartańskie warunki. Po drugie wystarczyła krótka rozmowa, by zorientowali się, że mieszkanie pod jednym dachem z osobą taką jak Ell, było ryzykowane i mogło odznaczyć się na zdrowiu psychicznym. Na obecną chwilę jedynie Alden, niech Dobre Duchy Przodków mają go w opiece, zdecydował się wynająć wolny pokój. Szczęście, że okazał się niegłupim jegomościem, bo pomógł dziewczynie uporać się z kilkoma mniejszymi naprawami, dzięki czemu nie musiała do wszystkiego wzywać specjalistów. Ponadto nie przeszkadzało mu, kiedy półnaga biegała między pokojem, kuchnią, a łazienką. Nie narzekał również na to, że Ell kochała głośną muzykę i często zapraszała przyjaciół. Tak, zdecydowanie mogła trafić na gorszego współlokatora!
Organizacji dzisiejszej imprezy nie miała w planach; zaprosiła trzy osoby, sądząc, że w małym gronie spędzą czas, ale wieść prędko się rozniosła i nie zdążyła zaprotestować, a w chatce pojawiło się mnóstwo spragnionych zabawy ludzi, z których części nawet nie znała. Nie, żeby w ogóle c h c i a ł a zaprotestować, skądże znowu! Nie przeszkadzało jej również, że niektórych widziała po raz pierwszy. Wiadomo bowiem, że uwielbiała poznawać nowych ludzi i nawiązywać ciekawe znajomości. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że weszła w głośną dyskusję z jednym z gości, który ewidentnie nie chciał zgodzić się z jej słowami, lecz ostatecznie doszli do porozumienia, skradając sobie kilka przeprosinowych pocałunków zażegnujących kryzys. Następnie dała się ponieść zabawie, wirując i tańcząc na środku największego pomieszczenia. Przystopowała, dopiero gdy jej gardło zaskrzypiało suchością, więc przemknęła prędko do kuchni, gdzie zastała sąsiada trzymającego w dłoni kolorowy kubek i nonszalancko opierającego się o blat. Tanecznym krokiem zbliżyła się do niego i obejrzała go od góry do dołu, nie kryjąc zdziwienia jego obecnością.
— Więc jednak twoje zaproszenie dotarło! — stwierdziła, uśmiechając się szeroko, jeszcze nieświadoma, że Milo tkwił w paskudnym humorze. Chwyciła za plastikowy kubek i wlała do niego sporą porcję wina – nie przepadała za piwem, poza tym wino szybciej uderzało do głowy. Zrobiła kilka głębokich łyków i niedbale odstawiła prawie pusty kubek na blat. — Chcesz coś zobaczyć? — spytała, ponownie stając naprzeciwko chłopaka i zadziornie uniosła przy tym brwi. Zasługiwała na pochwałę! Nie rzuciła żadnym dwuznacznym komplementem i nie spróbowała go dotknąć. Może jednak nadawali się wyłącznie na k o l e g ó w.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Kiedy wydawało się, że kłopoty z nachalną sąsiadką miał już za sobą, a jego relacji z Auden mógłby zagrażać jedynie brak wolnego czasu i własnego mieszkania, na jaw wyszła prawda, którą zręcznie udawało mu się trzymać w ukryciu przez ostatnie lata ich związku. Nikt nie wiedział o dwóch nocach, które spędził w towarzystwie Donoghue, gdy w tym samym czasie spotykał się z Bosworth, dlatego nie spodziewał się, że sprawa mogłaby wyjść na jaw przez głupią pomyłkę jego ojca. W konfrontacji ze swa partnerką odnośnie tego kto przechadzał się po jego sypialni w samym ręczniku, nie zamierzał kłamać - wyjaśnił Auden, że sąsiadka korzystała z ich prysznica za zgoda jego ojca i udałoby mu się wyjść z całej sytuacji obronną ręką, jednak dalsze pytanie jedynie zaogniły sytuacje i sprowokowały chłopaka do przyznania się do wcześniej popełnionych błędów. Poczuł ulgę, gdyż nie musiał dłużej dźwigać na swych barkach ciążących mu wyrzutów sumienia, jednak ból, którego przysporzył dziewczynie sprawiał, że czuł się jak największy palant na świecie. Żałował swych decyzji i gdyby mógł, zrobiłby wszystko by je odkręcić ale nie był wszechmocny. Pozostało mu jedynie przeprosić i pogodzić się z faktem, że przekreślił swymi występkami ich wspólną przyszłość.
Bez Ell, kręcącej się w pobliżu i Auden, która zerwała z nim wszelki kontakt, starał się także skupić na pracy i domowych obowiązkach, jednak czuł się tak paskudnie, że nie potrafił na niczym się skupić. Sąsiedzka popijawa co prawda nie była wyjściem, ale może choć na chwile pozwoli mu odciągnąć myśli od nieprzyjemności? Poza tym takie imprezy nie były częstym zjawiskiem w tych stronach - jej impreza na pewno wywoła cała masę kontrowersji wśród tutejszej społeczności i nie mógł sobie darować tego by nie być częścią tej afery.
Tak. Sowa odrobinę pobłądziła ale dotarła na czas — zażartował i uśmiechnął się, próbując zamaskować w ten sposób kiepskie samopoczucie spowodowane rozstaniem. Nie chciał psuć nastroju gospodyni ani reszcie gości, dlatego nie ogłaszał swojej zmiany statusu, uznając, że tak naprawdę nikogo to nie obchodziło. Nie był tez specjalnie wylewnym człowiekiem - lubił trzymać wszystko w sobie, co zazwyczaj nie było mądrym posunięciem. — Nie wiem czy chce ale czemu nie. I tak nie znam tu nikogo, a nie chce podpierać ścian i wyjść na kogoś, kto korzysta jedynie z darmowego piwa — wyjaśnił i w ciemno zgodził się na propozycje dziewczyny. Miał jedynie nadzieje, że nie zamierzała pokazywać mu żadnej części swego ciała, chociaż teraz nie musiałby się z tego tytułu specjalnie spinać. Nie był jednak gotów na żadne związki czy nawet romanse, too soon.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Okoliczni mieszkańcy z pewnością nie promienieli szczęściem, kiedy młoda, najbardziej nieokrzesana latorośl państwa Donoghue, wyrwała chatkę spod władania byłego szwagra – Wesleya. On, mimo że z urodzenia nie był częścią aborygeńskiej społeczności, bardziej przestrzegał ustalonego porządku. Natomiast Ell dostawała spazmów na samą myśl o podążaniu ścieżkami wytyczonymi przez przodków, a na p o r z ą d e k reagowała alergią. Mimo to cieszyła się z przynależności do tej wspólnoty oraz z tego, że mogła czuć się częścią grona znacznie większego niż najbliższa rodzina. Było to budujące i dawało ogrom wsparcia. Wprawdzie większość starszych mieszkańców rezerwatu spoglądała na nią z rezerwą i politowaniem, ale w dalszym ciągu nie została wykluczona. Pozwalając, by s k r o m n e spotkanie się rozrosło, nie zamierzała nikomu zajść za skórę. Zrobiła to, co zawsze – popłynęła z prądem, konsekwencji w ogóle nie biorąc pod uwagę.
— Sowa? — dopytała. Nieco zmieszana spojrzała na Milo, który nie wydawał się jeszcze dostatecznie wstawiony, by mówić bzdury, ale ostatecznie machnęła ręką, nie dociekając, dlaczego do głowy przyszła mu właśnie sowa. Za to zawtórowała mu lekkim uśmiechem. Jego pojawienie się było zaskakujące, ale miłe. Ell wzięła to za przejaw sąsiedzkiego zacieśniania więzi. Nie wpadła na to, że potrzebował zająć się czymkolwiek, by nie myśleć o rozstaniu. Bo choć niedawno rozmawiali o tym, że w związku z Auden przestaje się układać, nie miała podstaw do wysnuwania wniosków, że ostatecznie ich ścieżki rozeszły się. Bo jaką jej to robiło różnicę? — Jak ci się podoba mój dzisiejszy strój? — spytała, całkowicie zmieniając temat, i poruszyła biodrami, by wprawić frędzle spódnicy w ruch. — Bluzka jest uszyta na bazie ręcznie zaplatanej serwetki. Dziergała ją chyba moja prababcia, nieźle nie? A spódniczka to drugie życie starych zasłon. Uwierzyłbyś? — mówiła, niezwykle dumna z tego, co udało jej się stworzyć. Trochę kreatywności, stara maszyna do szycia i strych pełen perełek wystarczyły, aby stworzyć coś z niczego. — Ale nie o tym, chodź za mną — dodała, uśmiechając się tajemniczo. Nim zdążyła pomyśleć – standardowo – chwyciła ociągającego się chłopaka za dłoń i wyprowadziła z kuchni, mijając po drodze bawiących się ludzi. Wyprowadziła Milo z domu i wyciągnęła go za budynek, nie bacząc na to, że przyjęcie zostało pozbawione nadzoru. Gdy znaleźli się w odpowiednim miejscu, Ell przykucnęła, ciągnąc sąsiada za sobą. — Patrz tam. Tylko przyjrzyj się uważnie. To są chwostki, widzisz? Pamiętasz, jak o nich mówiłam? Założyły tutaj gniazdo. To śmieszne ptaki. Nie dość, że są maleńkie, to jeszcze niezbyt dobrze latają, dlatego gniazda wiją bardzo nisko — mówiła, szczerze zafascynowana tym znaleziskiem. — Och, patrzysz w złym kierunku — mruknęła, rozczulając się nad ignorancją chłopaka. Ujęła jego brodę i pokierowała nim w odpowiednią stronę.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Tutejsza społeczność mocno przestrzegała starych zwyczajów i dbała o korzenie, zamykając się na osoby z poza kręgu aborygeńskiej ludności. Tyczyło się to głównie starszyzny, mocno przewrażliwionej na punkcie dziedziczenia majątku, bo jednak młodsze grono raczej nie przejmowało się tym kto mieszkał z nimi po sąsiedzku. Co prawda Fairweather znał tutejsze rodziny od dziecka i nie wyobrażał sobie by nagle ktoś inny miałby zamieszkać w domu obok - ktoś kto nie znał ich zwyczajów i zasad panujących w tutejszych lasach. Nie zamykał się jednak na zmiany, dlatego zdecydował się wpaść na imprezę Donoghue, bo to najpewniej pierwsza impreza dla osób z zewnątrz. I pewnie ostatnia.
Harry Potter? Sowy robiły za listonosza — wyjaśnił, czując jakby rozmawiał ze świętej pamięci babką Enolą, która za nic w świecie nie zwróciłaby swych oczu na film tego typu. Nigdy nie rozumiała o czym rozmawiały dzieciaki, gdy pojawiał się temat z potterowskiego uniwersum i wszyscy musieli jej to tłumaczyć. Przekonany był jednak, że Ell nie był to temat obcy, a jedynie była zafiksowana czymś innym. W końcu trwała jej własna impreza, a ona latała po całym domu jak poparzona. Taka rola gospodarza.
Nie, nigdy — odparł, nie bardzo przysłuchując się gadce o ręcznie szytej kreacji dziewczyny. Oczywiście zwrócił uwagę na jej strój, jednak nie przywiązywał większej uwagi do tego z czego się składał każdy element garderoby. Uśmiechnął się jednak delikatnie, by nie sprawić jej przykrości. — Świetnie wyglądasz, naprawdę — dodał nawet, lecz bardziej zainteresowany był poszukiwaniami choć jednej twarzy, którą mógłby znać.
Kiedy poprosiła by podążył za nią, nie oponował. Nawet gdy chwyciła go za rękę, ślepo kroczył za nią, przechylając w tym samym czasie kubek z piwem, które wlewał w siebie z pośpiechem. Ku jego zdziwieniu wyszli na zewnątrz, mijając przybyłe osoby na drewnianym ganku. Gdy zaciągnęła go na tyły domu, nie zadawał pytań i dopiero, gdy stanęli, odezwał się.
Co tu robimy? — zapytał, a gdy wskazała mu kierunek w którym powinien spoglądać, zaczął szukać wzrokiem Chwostków, które nawet nie wiedział czy były jakimś rodzajem rośliny czy ptakiem. Pamiętał, że kiedyś Ell, podzieliła się z nim taką ciekawostką ale w ogóle tego nie zarejestrował. Nie widział jednak niczego, dlatego sąsiadka musiała mu pomóc w zlokalizowaniu ptaków. Chwyciła nawet jego twarz i nakierowała ją na ledwo widoczne gniazdko. — O, widzę! — odparł nawet, dumny z tego, że udało mu się dostrzec coś tak małego. Dumny z siebie, wziął kolejnego, większego grzdyla. Jak się okazało, zdołał opóźnić kubeczek, więc na jego twarzy pojawił się grymas. — Skończyło mi się piwo, więc wracam do środka. Idziesz ze mną? — zapytał i o dziwo, nie zostawił jej samej. Jeszcze kilka dni temu, podrzucił by ją wilkom na pożarcie. Wyciągnął w jej stronę rękę, tak by podążyła za nim. — I powiedz mi, skąd znasz tych wszystkich ludzi? Nikogo nie kojarzę — zapytał zaintrygowany. Co prawda było między nimi kilka lat różnicy, ale miasteczko było małe i ta różnica często się zacierała.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Nie! Nie, nie, nie! Rzeczywiście była to pierwsza domówka na taką skalę, ale z pewnością nie ostatnia! W głowie dziewczyny migotało wiele niezrealizowanych pomysłów oraz nietypowych marzeń, które p o w o l i zamierzała wcielać w życie. Następna impreza, którą – dla odmiany – zamierzała odpowiednio wcześnie przygotować, opierać się będzie na przebieraniu. Kto nie marzył o tym, by przywdziać strój superbohatera lub księżniczki w złotym diademie zdobiącym czubek głowy? Co więcej, kto nie marzył, by taki strój z kogoś zdjąć?! Takich właśnie atrakcji Ell nie mogła się doczekać. I dla takich atrakcji mogła kłócić się ze starszyzną.
— A tak! Historia o chłopcu, który przeżył — zaintonowała wzniośle, ozdabiając głos nutą melodyjnego cynizmu. Znała kontekst, ale nigdy nie znalazła czasu, żeby wgryźć się w świat Harry’ego Pottera; przy tak olbrzymiej popularności książek oraz filmów o młodym czarodzieju nie sposób o nim nie usłyszeć. Kiedy rówieśnicy rozprawiali na temat czarów oraz sów, ona wolała wsłuchiwać się w aborygeńskie legendy opowiadane choćby przez prababcię Enolę, która znana była wszystkim dzieciom w okolicy. Lubiły ją, bo zawsze miała przy sobie kilka świeżo wypiekanych ciastek.
— Dziękuję, to miłe, że zauważyłeś — odparła słodko. Dla zwiększenia efektu obróciła się, wykonując niezgrabny piruet, aby poruszyć frędzlami, które z całego ręcznie wykonanego stroju podobały jej się najbardziej. Szybko jednak zachwyt zmieniła na podekscytowanie, gdy przyczajona za niewysokim krzaczkiem, obserwowała śmiesznie poruszające się ptaki. Choć można było odnieść wrażenie, że Ell zaprzedała duszę zabawie oraz szaleństwu, wciąż miała w sobie mnóstwo miłości do natury.
W pierwszym odruchu chciała zaprotestować. Zostać na zewnątrz i jeszcze przez chwilę przypatrywać się niezwykłym zwyczajom tych maleńkich istot. Wystarczyło jednak, że poczuła palce Milo zaciskające się na ręce, by natychmiast porzuciła ten plan. Pozwoliła się poprowadzić, ponownie przepychając się między gośćmi zebranymi na drewnianym patio; ktoś przez nieuwagę solidnie obił się o jej ramię, przez co resztę drogi przebyła, pocierając bolące miejsce.
— Nie znam ich wszystkich — odparła, jakby to było oczywiste. — Ale to przyjaciele przyjaciół oraz znajomi znajomych, więc właściwie sami swoi — wyjaśniła, jakby to było oczywiste. W międzyczasie, gdy chłopak nalewał sobie kolejną porcję piwa, ona sięgnęła po wino. Poprzednia butelka opustoszała, dlatego znalazła pełną, jeszcze nieotwartą. — Imprezy są po to, by poznawać nowych ludzi, więc nie krępuj się — mówiła, szukając korkociągu w nieuporządkowanych szufladach. Uśmiechnęła się zwycięsko, gdy go znalazła. Zgrabnym ruchem wskoczyła na blat i umieściła chłodną butelkę między nogami, na których szybko pojawiła się gęsia skórka. — Tylko uważaj, bo prędzej czy później ktoś pozna się na twojej urodzie, a wtedy twoja d z i e w c z y n a mogłaby być niezadowolona — dodała, pozwalając sobie na nieco sarkastyczną uwagę. Mówiąc, wkręcała korkociąg w wino, następnie mocniej ścisnęła udami butelkę i szarpnęła, by pozbyć się korka blokującego jej dostęp do upragnionego alkoholu. Włożyła w to jednak za dużo siły – kto by się spodziewał, że w tak drobnej dziewczynie kryło się jej aż tyle – więc wino rozlało się, lądując na jej odkrytych nogach oraz n o w y m ubraniu. I choć można było się spodziewać, że plamy zezłoszczą Ell, ona zaczęła się śmiać. Przejechała palcem po udzie, po czym oblizała go, smakując alkohol. — Całkiem niezłe — zawyrokowała. — Chcesz trochę? — spytała z figlarnym uśmiechem, jednocześnie pokazując się jako hojna gospodyni.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Jemu osobiście nie przeszkadzały takie imprezie w sąsiedztwie, aczkolwiek nigdy wcześniej nikt takowej tutaj nie wyprawiał, więc skąd jak wiedzieć czy hałasy nie zakłócą jego snu albo czy pijanie ludzie nie zaczną kręcić się po terenach należących do jego rodziny lub tutejszej społeczności? Nie panikował jednak za w czasu i postanowił dać szanse czemuś nowemu. Nie miał żadnych oczekiwań i kompletnie nie myślał o tym by opuścić dom sąsiadki w towarzystwie uroczej nieznajomej. Najpewniej wciąż próbował przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Nie wyglądasz na kogoś, kto wie o czym mówi — odparł, choć wcale nie dociekał. Na pewno byłby mocno zaskoczony, gdyby oznajmiła by mu, że nie do końca rozeznaje się w potterowskim uniwersum ale z drugiej strony, nie każdy musiał interesować się tym co on czy nawet osiemdziesiąt procent populacji, prawda? Dziewczyna nie podążała za tłumem, lubowała się w zupełnie innych rzeczach i całkowicie to szanował (choć nie do końca rozumiał).
Gdyby nie brak napitku w plastikowym kubeczku, pewnie i tak pragnąłby wrócić do środka, bo choć nie znał tych wszystkich mijających go twarz, musiał przyznać, że nieszczególnie interesował się ornitologią i tutejszymi gatunkami zamieszkującymi lasy. Może nieco bardziej zaciekawiło by go jakieś wędrujące stado wilków albo niedźwiedź śpiący w krzakach. Dziewczyna jednak nie oponowała i wplotła swe palce w jego dłoń, podążając za nim do środka.
Tak, co do tego nie mam wątpliwości ale łudziłem się, że może jakimś cudem spotkam tutaj kogoś znajomego. Długo nie było mnie w mieście, więc nie pogardziłbym spotkaniem z jakimś starym znajomym. Nie wiem nawet ile osób z czasów szkolnych zostało w Lorne, a ile wyjechało w świat — odparł ale podejrzewał, że towarzystwo było bliższe wiekiem dziewczynie aniżeli jemu. Nie była to jakaś spektakularna różnica i nie przeszkadzało mu to specjalnie ale byłoby miło spotkać na takiej imprezie swojego rówieśnika. Wzmianka o jego dziewczynie odrobinę wprawiło go w zakłopotanie i sam nie wiedział czy powinien to jakkolwiek komentować. Nie chciał się uzewnętrzniać i wspominać o tym, że Auden rzuciła go przez wgląd na dwie spędzone z Ell noce, które bez wątpienia były ogromnym błędem. — Nie jestem pewien czy jeszcze ją to obchodzi — wzruszył ramionami i wlał do gardła piwo. Spodziewał się tego, że dziewczyna najpewniej pociągnie go za język ale nie powinien robić z tego żadnej tajemnicy. Prędzej czy później wieść rozniesie się po znajomych i trafi też do sąsiadki. Wiedział też, że Auden nie będzie szczędzić na obelgach rzucanych pod jego adresem, dlatego to jedynie kwesta czasu.
Przyglądał się wojującej z butelką wina dziewczynie i kiedy rozlała karminową ciecz, roześmiał się. Sąsiadka nie przejęła się plamami wina na ubraniu i szybko poradziła sobie z kropelkami, spływającymi po jej udzie. Gdy oblizała wilgotne od alkoholu palce, nie oderwał speszony wzroku, tylko przystawił czerwony kubek do ust i zlustrował ją wzrokiem. Doskonale wiedziała jak zwrócić na siebie jego uwagę i nie hamowała się przed niczym. W ostatnim czasie mocno utrudniało mu to życie przez wgląd na Auden, której zamierzał dochodzić wierności (przynajmniej teraz), jednak teraz, gdy był singlem, nie musiał odwracać wzroku. — Nie jestem fanem wina ale to dość ciekawa forma podania alkoholu. Mogę też? — zapytał żartobliwie, nie mając oczywiście zamiaru zlizywać z niej wina. A może miał?

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Wzruszyła ramionami, niezbyt przejmując się tym, że znajomość historii Harry’ego Pottera opierała na fragmentach filmów, które oglądała w większym gronie – oczywiście nieuważnie – lub skrawków informacji usłyszanych podczas rozmów. Nie była uprzedzona do świata magii stworzonego przez autorkę książek, jednocześnie nie widziała sensu w zagłębianiu się w ich treść. Wolała na przykład pojechać autostopem do sąsiedniego miasta, wybrać się na pieszą wędrówkę po okolicznych lasach lub zaprojektować nowe bransoletki, które – nie do końca legalnie – sprzedawała przez Internet. Lub uprawiać seks pod gołym niebem. Wszystko to było lepsze od czytania książek o czarodziejach.
— Na pewno jest tutaj ktoś, kogo znasz — stwierdziła, po czym głęboko zamyśliła się, próbując przypomnieć sobie, kogo mijała w ciągu tego wieczora. Twarze często zlewały się w jednolitą masę, ale nikogo nie powinno to dziwić, skoro Ell próbowała być wszędzie i zamienić kilka słów z każdym. — Wiem! Spotkałam Roba. Nie pamiętam jego nazwiska, ale chodził do klasy z tobą i Hallie — wyjaśniła, zadowolona. Większość młodych osób wyjeżdżała z Lorne Bay; miasto było małe i nie oferowało wielu ścieżek kariery. Byli jednak tacy, którym życie na prowincji odpowiadało. Sama Donoghue nie wyobrażała sobie siebie w wielkim mieście. Wprawdzie była jak one – chaotyczna, głośna i otwarta – ale za bardzo ceniła bliskość natury, by przenieść się do betonowej metropolii.
Wspomnienie o zmarłej siostrze na sekundę starło uśmiech z jej twarzy, a odpowiedź Milo dotycząca jego dziewczyny pogłębiła wyraz konsternacji i zainteresowania poruszonym tematem.
— Mnie na pewno, by obchodziło, gdyby jakaś napalona furiatka wodziła za tobą wzrokiem — zagadnęła dwuznacznie, wiedząc, że poniekąd opisuje samą siebie; w tym samym momencie przesunęła spojrzeniem po twarzy chłopaka, licząc na to, że dowie się odrobinę więcej. W przeciwieństwie do niego nie żałowała tych dwóch nocy. Przeciwnie, chętnie powtórzyłaby którąś z nich, ale obiecała zachowywać się przyzwoicie i utrzymywać dystans, więc może nie powinna nawet o tym myśleć. Jednocześnie nie mogła się powstrzymać, przed pociągnięciem go za język. W końcu byli sąsiadami! Warto wiedzieć, co dzieje się za płotem.
Oblizała palec, ale na udzie wciąż pozostawało kilka kropel czerwonego wina. Natomiast nie ono zwróciło jej uwagę, a zachowanie Milo, który – ku jej zaskoczeniu – śmiało przyglądał się zdrożnemu zachowaniu. Spodziewała się raczej kąśliwej uwagi lub zbesztania, ale zamiast tego wydawał się zachęcony wejściem w rozpoczętą grę. To spowodowało, że zmarszczyła brwi. — Zerwaliście? — było to w znacznej mierze twierdzenie, jedynie z odrobiną pytania w tonie głosu. Zakończenie związku z Auden wydawało się najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem, dlatego od razu wysunęła taką hipotezę.
Nie dodała nic więcej, za to nalała sobie do kubka wina, a butelkę podała chłopakowi. — Nie będę pocieszać cię w taki sposób — wyjaśniła, dając mu do zrozumienia, że nie chce, by zbliżył się do niej z powodu złamanego serca. To mogłoby nieść za sobą za dużo komplikacji i zakończyć się kłótnią. A tego nie chciała. Szkoda, wolałaby, żeby to on starł z niej resztki rozlanego wina.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Nie wiem, może. Przyszło tyle osób, że ciężko wyłapać znajomą twarz — odparł i wzruszył ramionami, bo nie twierdził przecież, że nie miała racji. Nie był w stanie zwrócić uwagi na każdą, wchodząca do środka osobę i zarejestrować każdego, kto przybył na imprezę przed nim. Dopóki jednak miał towarzystwo do rozmowy i kubek pełen piwa, nie zamierzał narzekać. — Rob.. Patterson? — zmarszczył czoło i zapytał, co najmniej jakby dziewczyna miała znać wszystkich z którymi jej siostra chodziła do klasy. Dzieliły ich co prawda tylko dwa lata ale nie sądził by dziewczyna zwracała aż taką uwagę na rówieśników Halle. — Niespecjalnie się z nim trzymałem ale pamiętam, że chyba bujał się w twojej siostrze — dodał i zafalował brwiami z rozbawieniem. Starsza Donoghue miała ogromne powiedzenie wśród chłopców z klasy jak i całej szkoły - głównie przez nieprzeciętną urodę, delikatność i ogrom empatii. Potrafiła zjednać sobie towarzystwo i troszczyła się o innych.
To już bez znaczenia i wiesz.. naprawdę nie jest to temat do rozmowy na impreze. Zresztą sam niespecjalnie mam ochotę o tym gadać — odparł i przechylił kubek, upijając z niego spora część alkoholu. Nie lubił się uzewnętrzniać i tak na dobrą sprawę, sam jeszcze nie przepracował tematu na tyle by stwierdzić jak faktycznie czuł się z rozstaniem. Był cholernie zmieszany i obawiał się jakichś drastycznych zmian w związku z nieobecnością Auden ale z drugiej strony, był ciekawy tego, co przyniesie mu życie singla.
Sąsiadka nie potrzebowała ciągnąć go za język, bo prędko sama wydedukowała powód jego podłego nastroju. Nie było to zadanie niemożliwe, zwłaszcza, że unikał tematu byłej dziewczyny. Poza tym, czy pojawiłby się na tej imprezie gdyby byli razem? Przecież dotychczas robił wszystko by jego i Ell ścieżki się nie przecinały.
Aż tak to widać? — parsknął śmiechem i spuścił wzrok. Czarna, lekko zakręcona grzywa opadła luźno na jego czoło, więc zaczesał ją palcami do tyłu i przeniósł swój wzrok z powrotem na dziewczynę. — No, rzuciła mnie — dodał z jeszcze większym rozbawieniem, czując się tym samym jak skończony kretyn. Był świadom tego, że całkowicie sobie zasłużył na takie traktowanie ale bardziej przemawiało przez niego rozczarowanie i żal do samego siebie. Wszystko spierdolił.
Myślisz, że potrzebuje pocieszenia? Nie po to tu przyszedłem — zlustrował ją wzrokiem i skrzywił się, słysząc jak nietrafnie go oceniała. Czy nagle w oczach każdej dziewczyny uchodził za jakiegoś podrywacza i kobieciarza? Chciał jedynie napić się piwa i zająć myśli - tak przynajmniej sobie powtarzał. — I od kiedy masz z tym problem? — rzucił bez zastanowienia i zapił cała tę gorycz piwem.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
— Była piękna, nic dziwnego, że połowa klasy chciała zedrzeć z niej ubranie — stwierdziła, uśmiechając się do wspomnień. Mimowolnie ujrzała przed oczami zmarłą siostrę. Nie zdarzało się to często, bo Ell nauczyła się nie rozpamiętywać przeszłości, jednak za każdym razem powodowało ukłucie w sercu. Nigdy nie doznała bólu wiążącego się z zawodem miłosnym, ale jeśli był porównywalny do tego po stracie bliskiej osoby, nie zamierzała się zakochiwać i ryzykować. — Ale nie mówmy o niej — zaproponowała wciąż uśmiechnięta, ukrywając prawdziwe emocje. Wokół nich rozbrzmiewała impreza, dlatego najlepiej było zrezygnować z tematów niepasujących do warunków. Najwyraźniej jednak te przykleiły się do nich dość mocno, gdyż zamiast na Halle, skupili się na Auden, o której z kolei Milo nie miał ochoty dyskutować.
Wciąż zajmując miejsce na kuchennym blacie, pomachała nogami. Ostatnie krople wina spłynęły po jej nogach, skapując na podłogę, czym nie zamierzała zawracać sobie głowy; prządek nie był dla niej priorytetem, a mała plama zniknie pod butami licznych gości. Wypiła trochę wina, rozkoszując się cierpkim smakiem, jakby było drogim trunkiem, a nie wino-podobnym wyrobem za kilka dolarów, które pozostawiało siarczany posmak na języku. — Potrafię odczytywać ludzkie aury, twoja wygląda parszywie — pochwaliła się, dziwiąc się, że Milo jeszcze tego nie zauważył. Tak naprawdę była to bzdura, ale lubiła się tym szczycić. Czasami nawet – jak w tym przypadku – udało jej się odgadnąć prawdziwe emocje buzujące w drugim człowieku, ale była to kwestia spostrzegawczości oraz odpowiedniej dedukcji. Natomiast to, co sama odczuwała w związku z ich rozstaniem, było trudne do opisania, a jeszcze trudniejsze do zrozumienia. Przecież nie kochała Milo, wodziła za nim wzrokiem, chciała dotknąć jego ciała i posmakować ust, które dały jej wiele rozkoszy podczas wakacji na Dominikanie, ale go nie kochała. To oczywiste, że zagrały w niej sprzeczne emocje – jednocześnie cieszyła się, że rywalka usunęła się w cień oraz smuciła z powodu rozczarowania, z jakim musiał teraz zmierzyć się seksowny sąsiad. Pewność miała tylko co do tego, że z w i ą z k i zawsze kończą się źle, tragicznie, katastrofalnie! — Zostawiła cię? Dlaczego? Wydawała się rozsądna, ale zaczynam w to wątpić — mruknęła, nie zdążywszy się opamiętać. Nie powinna była jej oceniać, nie powinna była kwestionować decyzji, które podjęła, bo nie była w jej położeniu.
Kiedy to zrozumiała, uśmiechnęła się krzywo i zgrabnie zeskoczyła z blatu. Skocznym krokiem pokonała odległość dzielącą ją od Milo i po prostu go przytuliła. Zarzuciła mu ramiona na szyję i oparła podbródek na jego ramieniu, gładząc go po plecach. Trwając w tej pozycji przez kilka chwil, okazując mu wsparcie, napawała się jego bliskością i zapachem perfum. Gdy się odsunęła, poczuła chłód. — Od teraz. Teraz nie jesteś już chłopakiem do poderwania. Teraz masz złamane serce i musisz je wyleczyć. A ja nie mam napisane na czole apteka — wyjaśniła żartobliwie. Wyciągnęła rękę i czubkiem palca trąciła jego skręcone włosy, po czym uśmiechnęła się ciepło, przyjaźnie. — Dochodzi północ, założę się, że Jebb będzie opowiadał jakąś historię przy kominku, chodź — powiedziała i nie czekając na jego reakcję, chwyciła jego dłoń i po raz kolejny tego dnia splotła z nim swoje place. Zaprowadziła go do głównego pomieszczenia, gdzie zebranych było najwięcej ludzi. Wskazała Milo wolne miejsce na kanapie, a sama usiadła nad nim, na oparciu, umiejscawiając nogi po obu jego stronach. Opowieść była długa, ale nie męcząca. Ell z łatwością dawała się ponieść takim historiom, a będąc w stanie „lekkiego” upojenia przyszło to jeszcze szybciej. Kilka razy zlękła się, wdając dziwne odgłosy przestrachu, a raz rozlała nieco wina, które chyba spadło na głowę Fairwethera. W każdym razie uwierzyła w każde słowo Jebba, opowiadającego legendę o zaginionych siostrach. Gdy skończył w pokoju zapadła cisza. Przerwał ją dopiero jeden z chłopaków, któremu odbiło się głośno, co wywołało salwę śmiechu i zniszczyło nastrój. Impreza ponownie zaczęła toczyć się swoim torem.
— Myślisz, że przeżyły? Że ktoś je odnalazł? Na pewno sobie poradziły. Lasy przecież nie są takie straszne, prawda? — mówiła, zadając nieskoordynowane pytania, wcześniej przerzucając nogi na prawą stronę, by móc usiąść obok Milo.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Tak, to prawda — pokiwał głową w zamyśle, po czym wyrwał się z niego i zdał sobie sprawę jak zabrzmieć mogły jego słowa — Znaczy się.. ja nie chciałem, była moją przyjaciółką — naprostował wcześniejszą wypowiedź, by nie pozostawić sąsiadce dziury, która mogłaby wypełnić własnymi teoriami. Nigdy nie spojrzał by na Halle jak na dziewczynę z którą mogłoby go połączyć uczucie czy nawet relacja czysto fizyczna. Znali się od dziecka i była zarazem świetna przyjaciółką jak i jego najlepszym kumplem. Chronił jej jak jednej ze swych sióstr, a ona dbała o niego na imprezach, by ten nie zrobił z siebie błazna przed dziewczyną, która mu się podobała. Gdyby nie ona, najpewniej nigdy nie zamieniłby słowa z Auden. Cóż, bez jej latających kapci i wrzasku, który stawiał go do pionu, psuł wszystko czego tylko się tknął. Zgodził się jednak by nie wspominać o jej siostrze, bo nawet jemu robiło się ciężej na sercu, gdy tylko zaczynał sięgać pamięcią do czasów gdy jeszcze żyła. Rozumiał jak trudne musiało to być dla Ell, która przeżyła tę stratę o stokroć ciężej.
Wiesz, w zasadzie nie miałem ochoty na imprezę i przyszedłem tu z zamiarem wyjścia po wypiciu piwka lub dwóch — zaczął i przypominając sobie o zawartości plastikowego kubka, pociągnął niego kilka łyków by zwilżyć usta. W innych okolicznościach, nie próbowałby tłumaczyć sąsiadce powodów dla których został rzucony przez dziewczynę ale teraz, gdy pił coraz więcej i szybciej, przychodziło mu to z zaskakująca łatwością. Poza tym była w to częściowo zamieszana! — Była rozsądna i dlatego odeszła. Byłaby głupia gdyby została ze mną, po całym tym syfie jaki jej zgotowałem — odparł, jednak wciąż nie podał powodów przez które zniknęła z jego życia. Sam zwątpił w to czy powinien dzielić się z nią tą informacją, bo nie chciał by dziewczyna czuła się winna tego, co miało miejsce po ślubie Halle i na Dominikanie. Tylko on przyczynił się do rozpadu swojego związku i brał tę winę na siebie. — Przez durną pomyłkę zostałem postawiony pod ścianą i musiałem powiedzieć jej o tym co zaszło między nami przed laty. Zaczęła zadawać pytania, a ja nie umiałem kłamać jej w żywe oczy. Łatwiej było przemilczeć pewne rzeczy ale wciskać jej kitu nie mogłem — dodał i westchnął głośno, wlepiając wzrok w zawartość kubeczka. Brzydził się zdradą ale był zbyt słaby by dochować wierności swojej dziewczynie i było mu cholernie wstyd. Czuł się jak najgorszy człowiek świata.
Całe szczęście nie musiał się dłużej uzewnętrzniać, bo dziewczyna zaciągnęła go do salonu, gdzie zebrała się większość gości. Niespecjalnie chciało mu się słuchać historii jakiegoś Jebba, Jabby czy jak on tam się zwał. Gdyby jednak nie ruszył za nią, pozostałby sam w kuchni i piłby na umór, co nie skończyłoby się dobrze. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, jednak po jego obu stronach po chwili usiedli też inni, przez co zrobił się mały ścisk. Jakby tego było mało, Ell zajęła miejsce na oparciu kanapy i ułożyła swe nogi na jego barkach. Opowieść w końcu się zaczęła, a on w przeciwieństwie do sąsiadki i reszty towarzystwa, podchodził do historii z dystansem. Trochę nawet ziewał i obejmował dłońmi jej zwisające po bokach zgrabne kopytka.
Gdy doczekał końca, w towarzystwie rozległo się głośne beknięcie, które wywołało salwę śmiechu wśród gości i każdy wrócił do własnych zajęć. Znów potworzyły się grupki i ustawiła się kolejką do toalety.
Kto? — zapytał wyrwany z zamysłu, nie skupiając się ani na opowiadanej historii ani na pytaniu dziewczyny — Nie wiem ale mam wrażenie, że zaraz zmusisz mnie do jakiejś przechadzki po lasach. Dla wyjaśnienia - w lasach nie ma żadnych sióstr. Ani żywych, ani martwych — odparł, krocząc z powrotem w stronę kuchni by napełnić kubek piwem. Jak się okazało, plastik niespecjalnie nadawał się do czegokolwiek, bo najwyraźniej podczas opowieści, ścisnął go za mocno i odrobinę podniszczył. Chcąc wyrzucić go do śmietnika pod zlewem, napotkał cała masę wysypujących się śmieci, więc zrezygnował i odstawił go na blacie. Wziął też sobie nowy i napełnił go dla odmiany nie piwem.. a whisky. — Wiesz, że nie musisz mnie niańczyć przez całą imprezę, prawda? Przyszła do ciebie całą masa gości, baw się z nimi — odparł, upijając sporego łyka złotawego płynu. Nie chciał być dla niej ciężarem - powinna cieszyć się pierwszą domówką i korzystać z imprezy. Przy nim może jedynie zarazić się podłym nastrojem, parszywa aurą i schlać się jak bela.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Początkowo nie odebrała jego słów w dwuznaczny sposób. Do tej pory nie przeszło jej przez myśl, że również on mógł zawiesić oko na starszej Donoghue. Z drugiej strony, dziewczyny były naprawdę blisko, z tego powodu Ell na pewno zdarzyło się wspomnieć o tym, że durzyła się w sąsiedzie. Wierzyła, że Halle (jak mało kto) uszanowałaby te zwierzenia i nie próbowała podebrać Milo.
— Kiedy poznała Wesleya, wszyscy inni przestali się liczyć — napomknęła, doskonale pamiętając, jak bardzo była zakochana. Cała rodzina była przekonana, że temu związkowi nic nie stanie na drodze. Ell odrobinę kręciła nosem, ale głównie dlatego, że bała się stracić siostrę na rzecz mężczyzny. Wróżono im piękną przyszłość i spokojne życie – a wtedy doszło do wypadku.
Energicznie potrząsnęła głową, raz jeszcze próbując pozbyć się wspomnień i przytłaczających myśli. Nie był to odpowiedni moment na rozmowę o zmarłych. Byli w samym środku rozwijającego się przyjęcia i tak też powinni się zachowywać. Zamiast tego temat przesunął się na r o z s t a n i e, co do którego Ell miała mieszane uczucia. Obserwując chłopaka, którego zmierzwione przez wiatr włosy kręciły się, tworząc niedbałą fryzurę, którego usta błyszczały od pozostałości piwa, a ciemna bluzka uwydatniała szerokie ramiona, wyobrażała sobie, że w całej chatce nie ma nikogo poza nimi. Och, jakże chciałaby wykorzystać taką okazję i zacisnąć na nim swoje palce! Jednakże usłyszawszy o powodach rozstania, zmarkotniała. Wprawdzie nie na długo, ale wyraźnie zrzedła jej mina. — Nawet mi trochę przykro. Auden wydawała się sympatyczną dziewczyną — palnęła, tuszując niezręczność dodającym otuchy uśmiechem. Próbowała udawać, że nie była zamieszana w to rozstanie, że nie była jego p o w o d e m. Jakby niedosłyszała fragmentu, w którym zaznaczył, że to ich przygody były wszystkiemu winne. Najbardziej żałowała, że to nie on zdecydował się zakończyć związek. Wówczas wciąż byłby łakomym kąskiem, którego Ell bardzo chciałaby spróbować. Niestety sytuacja uległa zmianie, a widoczny w jego oczach smutek nie pozwalał jej działać. Tak, doszła do nieprzyjemnego wniosku, że nie zamierza być plastrem na jego poranione serce – choć tyle miała w sobie godności.
Aby puścić tę rozmowę w niepamięć, zaciągnęła go do pokoju dziennego, gdzie zabrała się większość gości. Tam, siedząc na kanapie i wsłuchując się w opowieść noszącą znamiona historii grozy, kilka razy pacnęła Milo w ramię, kiedy trzymając ją za łydki, łaskotał ją, wodząc palcami po odsłoniętej skórze. Roześmianie się podczas takiego sensu byłoby do niej podobne, ale mocno zaangażowała się w opowieść i nie chciała, by została przerwana.
— Te dziewczynki! — odparła z naciskiem. — Skąd możesz mieć pewność? A jeśli Jebb mówił prawdę? Jest dziwny, ale zdarza mu się usłyszeć to i owo, bo jego ojciec pracuje w policji. Na duchy przodków, to ma sens! — krzyknęła i zasłoniła sobie usta, szczerze przerażona wizją dzieci błąkających się po lasach rezerwatu. Uczepiła się koszuli Milo i poszła za nim do kuchni. Bałaganem niespecjalnie się przejęła, prędzej czy później uprzątnie chatkę. Poszła w ślad chłopaka i wzięła dla siebie kubek, który napełniła winem. Mruknęła coś o tym, że bez niej będzie się nudził, ale skoro upierał się przy tym, bo poszła się bawić, tak właśnie zrobiła. Przede wszystkim zamierzała odnaleźć kogoś, z kim będzie mogła r z e t e l n i e porozmawiać o usłyszanej historii, jednak nie zdążyła się obejrzeć, a wciągnięto ją do tańczącego tłumu. Nie oponowała, szybko też zapomniała o zaginionych dziewczynkach, dając się ponieść zabawie.
Gdy zaczęło robić się późno, ludzie masowo zaczęli opuszczać działkę. Ell, zaczerwieniona na policzkach z powodu gorąca tanecznej atmosfery oraz ilości wypitego wina, wróciła do kuchni. — Milo, mój piękny książę, nie sądziłam, że jeszcze tu będziesz — zaszczebiotała, wyraźnie wstawiona, gdy zobaczyła chłopaka z kubeczkiem w ręku. Okręciła się wokół własnej osi i oparła o blat obok chłopaka. — Zrobili okropny bałagan. Chcesz mi pomóc ze sprzątaniem? — spytała, wpatrując się w niego błaganym, sarnim spojrzeniem.

milo fairweather
ODPOWIEDZ