samotna mama — na bezrobociu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ma roczną córeczkę, której ojciec zwiał pozostawiając za sobą szereg dłużników. Wraca do rodzinnego Lorne, jednak żyje na bezrobociu, bo cały swój czas poświęca małej Ruthie i ledwo wiąże koniec z końcem. Mieszka z Noel, która zgodziła się przygarnąć je pod swój dach.
- pięć -


Okej, skłamała podczas rozmowy kwalifikacyjnej, chwaląc się doświadczeniem na pokrewnym stanowisku, gdy tak naprawdę nigdy nie pracowała w żadnym barze, klubie czy restauracji. Od zawsze zajmowała się krawiectwem i wierzyła, że jest to ścieżka zawodowa, którą będzie kroczyć aż do emerytury. Lubiła to i sądziła, że wykonuje całkiem niezłą robotę. Dokonywała głównie poprawek dla w gotowych ubraniach, jednak zdarzało jej się też wykonywać kreacje szyte na miarę, które dawały jej znacznie większy zarobek. Mogłaby w ten sposób utrzymać siebie i mała Ruthie, choć nie byłoby stać ich na luksusy oraz kupno porządnego mieszkania w bezpieczniejszej dzielnicy ale mogłaby zapewnić dziecku dach nad głowa oraz wszystkie potrzebne rzeczy. Problem polegał na tym, że w żadnym z tutejszych salonów nie było wolnego etatu, a nie planowała przecież kolejny raz opuszczać rodzinnego miasteczka. Musiała brać to co było, dlatego roznosiła swoje aplikacje po różnych miejscach, licząc na to, że w końcu uda jej się cos znaleźć. Odezwał się tylko jeden mężczyzna, zapraszając ją na rozmowę oraz dzień próbny w jednej z lokalnych pizzeri, gdzie miałaby kelnerować. Obsługa klientów, wydawanie zamówień i znoszenie naczyń to przecież nic trudnego, prawda? Jako matka, znacznie poprawiła swoją koordynacje ruchową i radziła sobie z żonglowaniem pięcioma rzeczami na raz.
Nie spodziewała się jednak, że mógłby dopaść ją tak silny stres już po samym przekroczeniu progu restauracji. Od razu skierowała się do kasy, gdzie zgłosiła swoje przybycie i została skierowana prosto na zaplecze, gdzie minęła także Foggarta z którym ostatnim razem odbyła rozmowę kwalifikacyjną. Przywitała się i wedle jego życzenia, przebrała się w służbowy uniform, który zawierał jasna koszulę, ciemne spodnie i fartuszek. Nie wyglądała wcale tak źle, jednak takie odzienie to dla niej zupełna nowość. Wyróżniała się na głównej sali i czuła się przez to jeszcze bardziej zestresowana.
Kilka kolejnych godzin wykonywała proste zadania, które zlecił jej Gaz i między czasie przeszła krótki instruktaż obsługi kasy fiskalnej oraz całego procesu od złożenia zamówienia do wydania posiłku. Posprzątała też stoliki i w końcu przyjęła pierwsze zamówienie od uśmiechniętej, czteroosobowej rodziny, która odwiedziła lokal by wspólnie zjeść obiad. Byli bardzo mili i wyrozumiali, co bardzo jej pomogło i sprawiło, że jeszcze lepiej chciała wykonać to zadanie. Gdy w końcu się udało, a ona w ramach podziękowania otrzymała cztery, szczere uśmiechy, pojawiły się kolejne zamówienia i finalizacje. W końcu wybiła tez na zegarku siódma, a jej próbna zmiana dobiegała końca. Była wymęczona ale i podekscytowana. Wiele się nauczyła i miała nadzieje, że właściciel był równie zadowolony z jej pracy ale tego miała dowiedzieć się za moment. Przebrała się na zapleczu i wraz z przewieszonym przez ramie plecaczkiem, zapukała do drzwi od gabinetu Gaza.
Puk, puk. Można? — zapytała, wciskając nieśmiale głowę między drzwi a futrynę. Gdy skinął głową, weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Zrobiła dwa niepewne kroki w przód i zatrzymała się, czekając na ocenę bruneta. Czuła się jak na szkolnym dywaniku, to dla niej zupełna nowość. — Mam nadzieje, że nie było az tak źle? Dałam z siebie wszystko i chyba nawet nie naraziłam lokalu na żadne starty — odparła pół żartem, pół serio. Oczywiście bała się, że mogła omyłkowo źle wydać pieniądze ze stresu ale tego nie mogła być w stu procentach pewna. Wiedziała jednak, że nie potłukła żadnego talerza ani szklanek, to sukces.

Gaz Foggart
sapphire river
rejwen#6729
brak multikont
pizzaman — julius pizzeria
27 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji. W międzyczasie próbuje też rozpracować swój związek.

[akapit]

PIĘĆ

Nie był tak w stu procentach zadowolony, kiedy na jego barkach spoczęło dodatkowe zadanie, za które nikt nie miał mu zapłacić, a z drugiej strony cieszył się, że to właśnie on stał się odpowiedzialny za wybór nowego pracownika. Właściciel ledwie bywał w lokalu, wszelkie obowiązki zrzucając na barki Foggarta, dlatego brunet cieszył się, że teraz nie zamierzał wtrącać swoich pięciu groszy w coś, na czym i tak zupełnie się nie znał. Dostał wolną rękę, a choć i tak w większości spraw decydował o wszystkim sam, to nie gwarantowało mu pełnego komfortu. Nadal pragnął przejąć tę restaurację na własność i zorganizować wszystko tak, jak sam by tego chciał. Wiedział jednak, że na to nie mógł sobie pozwolić, zatem jego zasługi przypisywano niestety komuś innemu. Choć to on odwalał większość roboty – z gotowaniem na czele, wszelkie laury zbierał jego szef, który z tym miejscem niewiele miał wspólnego. To naprawdę go frustrowało, a jednocześnie wiedział, że nie mógł zrobić nic, aby jakkolwiek to zmienić.
Miał za sobą kilka rozmów kwalifikacyjnych i, jeśli miał być szczery, żadna z nich nie przekonała go tak w stu procentach. Do każdej z osób, które aplikowały na to stanowisko, miał pewne wątpliwości, a jednak zdecydował się wszystkim dać szansę. Stąd też utrapienie, jakim stawały się dla niego dni próbne, choć warto nadmienić, że w ciągu kilku poprzednich wypracował sobie pewien schemat. Wiedział już, o czym musiał wspomnieć, aby uniknąć głupich sytuacji i miał też już spore pojęcie o tym, na co sam powinien uważać. Wydawać by się zatem mogło, że był przygotowany najlepiej, jak tylko mógł, ale to i tak nie oszczędziła mu frustracji. Dziś jednak, co mogło być albo zasługą tego, że odpowiednio poinstruował brunetkę, lub tego, że ona sama całkiem dobrze odnajdowała się w tej pracy, nie zdenerwował się ani razu. Wręcz przeciwnie, był całkiem zadowolony z jej wyników, a jednak nie mógł jeszcze obiecać, że to właśnie ona zostanie zatrudniona. Z tym i tak wolał najpierw się przespać.
Sprzątał właśnie zaplecze, kiedy drzwi otworzyły się. Odruchowo powędrował wzrokiem w tamtym kierunku. - Jasne, wejdź - odpowiedział, przesuwając na bok opakowanie z przyprawami. Odwiązał własny fartuch i ściągnął go przez szyję, a później odwiesił go w jego standardowe miejsce. - Zdziwiłabyś się, jak wielu osobom nie udaje się tego osiągnąć - odparł pół żartem, pół serio. Na szczęście żaden z kandydatów na jej stanowisko nie naraził lokalu na straty, ale nie mógł powiedzieć, że nie trafiło się kilka pomyłek. Tych niestety było sporo, przez co i on miał dodatkową robotę. - Było w porządku, ale na ostateczną odpowiedź będziesz musiała poczekać. Mamy jeszcze dwoje kandydatów - wyjaśnił od razu, aby uniknąć wszelkich niedopowiedzeń. Zresztą, sam jeszcze zamierzał zapytać ją o własne odczucia, aby mieć pewność, że w ogóle powinni brać ją pod uwagę. W końcu co, jeżeli podczas tego jednego dnia zraziła się na tyle, że nie miałaby już ochoty tu wrócić? Wówczas od razu przestałby zaprzątać sobie głowę braniem jej pod uwagę. - A twoje wrażenia? Jak ci się podobało? - zapytał, unosząc jedną brew ku górze. Obrócił się w jej stronę, a pośladkami oparł się o blat stojących za nim szafek i chwilę po tym skrzyżował ramiona na piersi. Był naprawdę ciekaw jej spostrzeżeń.

cecilia trelawney
ODPOWIEDZ