rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
001.

Niektórzy ludzie latami kłamią oraz oszukują, przeinaczają prawdę i nie zostają przyłapani, a wszelkie konsekwencje tych krętactw po prostu ich nie dosięgają. Są c z y ś c i, mimo fałszu widniejącego na ich twarzach. Natomiast Frankline popełnia jeden błąd, tylko jeden błąd, którego następstwa zmusiły ją do całkowitej zmiany prowadzonego życia, a w zasadzie jego odbudowy. Być może, gdyby stawiła czoła problemom, zamiast uciekać w ramiona matki, w końcu starłaby złe wrażenie, jakie przyczepiło się do jej nazwiska po głośnej aferze związanej z wyciekiem poufnych informacji. Nie była jednak wystarczająco zdeterminowana, ani nawet temperamentna, by od zera budować wokół siebie aurę osoby godnej zaufania. Wolała schować się w małym mieście, ukryć pod kołdrą i płakać w ramiona matki, która – na szczęście – nie zostawiła jej bez wsparcia.
Prawie miesiąc zajęło dziewczynie wygrzebanie się spod sterty koców, pod którymi się ukrywała, oraz spod chusteczek, w które wypłakiwała oczy. Musiała nabrać dystansu, by pogodzić się z utratą partnera, pracy, a nawet wizerunku. Większość dorosłego życia poświęciła na tworzenie kariery, dlatego otrząśnięcie się z marazmu wymagało czasu. Frankie miała to szczęście, że nikt jej nie poganiał. Wprawdzie matka wraz z n a r z e c z o n y m zachęcali ją do otarcia łez i wyjścia poza strefę komfortu, ale nie naciskali, cierpliwie znosząc wahania nastrojów panny Gardner. Ocknęła się dopiero, gdy życie wokół niej nabrało prędkości. Hal zdecydował się sprzedać dom i wprowadzić na farmę – Fran nigdy nie przyszło do głowy wypytywać mężczyznę o szczegóły tego przedsięwzięcia, gdyż nie chciała wtrącać się w sprawy, które bezpośrednio jej nie dotyczyły. Dlatego pokornie – ciesząc się, że ma dach nad głową – przeniosła się wraz z nimi.
Oczywiście wiedziała, że dom na farmie zamieszkuje syn Hala ¬– Sidney. Rzadko o nim rozmawiali, a do momentu wprowadzenia się do jednego domu, Frankie w ogóle to nie przeszkadzało. Kiedy jednak stało się jasne, że w niedługim czasie zostaną spowinowaceni przez nadchodzące małżeństwo rodziców, zapragnęła go poznać. Niestety chłopak był niczym duch! Znikał na całe dnie i skutecznie wymigiwał się od wspólnych spotkań. Za to nocami… Nocami słychać było jego kłótnie z ojcem, które spędzały dziewczynie sen z powiek.
W każdym razie postanowiła, że mimo wszystko spróbuje nawiązać z nim kontakt. Jako że czuła się (nieproszonym) gościem w jego domu, postanowiła sprawić mu przyjemność i przygotować śniadanie. Nie znając preferencji chłopaka, postawiła na aromatyczne naleśniki podane z owocami i okraszone słodkim syropem klonowym. Do tego świeżo mielona kawa.
Stała w kuchni, kończąc smażenie naleśników, kiedy usłyszała, że Sidney zbiegał po schodach. Szybko odłożyła patelnie i złapała go w korytarzu. Zwinnym ruchem ręki zaczesała długie włosy do tyłu i uśmiechnęła się przyjaźnie, poprawiając sweter, który co chwilę zsuwał się jej z ramion.
— Zrobiłam dla nas śniadanie — oznajmiła, głową wskazując na wejście do kuchni. — Nie wykręcaj się, proszę i zjedz ze mną — dodała, licząc na to, że zapach go skusi.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
- jeden -



Na popełnianiu błędów, dwudziestosześciolatek znał się wybitnie - kilka kiepskich decyzji sprawiło, że nie wiodło mu się w życiu najlepiej ale nie mógł do końca życia obwiniać za wszystko ojca, prawda? Nie zmieniał szkół dlatego, że ojciec upijał się na dzielnicy i przynosił rodzinie wstyd. Owszem, miało to na pewno wpływ na środowisko w którym obracał się chłopak, jednak porywczość i lekkomyślność były po jego stronie. Lubił odpowiadać pięścią nawet kiedy znał konsekwencje tychże czynów. Za narkotyki także odpowiadał sam, bo przecież Hal zniknął z jego życia na rok przed wielkim upadkiem na dno ale przez długi czas to właśnie ojca obarczał winą. Zrzucał na niego każde, życiowe niepowodzenie, bo wychodził z założenia, że gdyby wychowywał go ktoś inny, nigdy nie musiał by się zmagać ze wstydem, hańbą i próbą ucieszenia swojej nienawiści wszelkimi używkami. W rzeczywistości wina leżała po obu stronach i przyszedł moment w którym Sidney zrozumiał jak wiele porażek zawdzięczał samemu sobie ale nie sprawiło to, że zapomniał o przewinieniu ojca. Nawet gdy ten nie był obecny w jego życiu, popełniał te same, idiotycznie banalne błędy.
Be względu na fakt że Hal był jego jedyną rodziną po tej stronie kontynentu, chłopak wcale nie żałował decyzji, którą było zerwanie wszelkich kontaktów z ojcem. Nie potrzebował go, nigdy nawet za nim tęsknił. Nie byli blisko i wiedział, że nie istniało rozwiązanie ich rozległego w czasie konfliktu. Nie kochał go i nie darzył szacunkiem; w zasadzie mógł wcale nie istnieć. Nie chciał go pod swoim dachem i pragnął dołożyć wszelkich starań by pozbyć się mężczyzny oraz jego idealnej rodziny z farmy. To on sprawował piecze nad domem i schorowanym dziadkiem - Hal był jedynie wspomnieniem po chłopcu, który niegdyś się pod tym dachem wychowywał. Nie zasługiwał na dom, dobre słowo ani szacunek swojego syna. Przepełniony goryczą chłopak, przelewał swą nienawiść także na kobietę, która była narzeczoną Hala oraz na jej córkę, która była zaledwie rok starsza od Sida. Nie traktował ich jak rodziny i pragnął tylko by zniknęli z jego życia.
Zeszłego wieczora nie spieszył się z powrotem do domu. Po pracy wpadł do Peaceya i Lally, oskubał ich z dwóch kawałków pizzy i namówił kumpla na wspólną grę na konsoli, narażając się tym samym młodej mamie, która nie lubiła gdy Sidney odciągał od obowiązków ojca jej dziecka. Nawet się nie spostrzegł, że spędził u nich całe popołudnie, więc gdy zaczęło się ściemniać, opuścił farmę na której mieszkali przyjaciele i wrócił do własnego domu, gdzie czekał go ciąg dalszy dramatów. Przeszkadzała mu obecność obcych w domu dziadka, jednak na nic zdawały się jego nerwy. Po powrocie, zdążył nawet posprzeczać się z ojcem, którego kolejny raz udało mu się nie uderzyć. Nie mógł tego samego powiedzieć o sobie, bo przecież gdy był młodszy zdarzyło mu się wyłapać kilka strzałów na twarz od pijanego staruszka. Po kłótni nie miał siły na nic więcej, więc padł na własne łóżko i zasnął. Obudził go nad ranem dźwięk odjeżdżającego autem ojca
Wygrzebał się z pościeli, przedostał przez bałagan, który panował na podłodze i w samych spodniach dresowych wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Kiedy skończył przecierać zaspaną twarz, jego oczom ukazała się ruda, kruchej postury dziewczyna, którą widywał zwykle przelotem. Nie wdawał się z nią w żadne dyskusje i nie zamierzał udawać, że cieszy się na myśl o połączeniu ich rodzin. Chciał by wypierdalały i wcale się z tym nie krył. Zignorował więc przyjemny zapach unoszący się w kuchni oraz jej zaproszenie. — Myślisz, że wspólne posiłki i kolorowe naleśniki sprawią, że staniemy się rodziną? To kuchnia mojego dziadka a ty, twoja matka i pierdolony Hal panoszycie się tu jak gdyby dom należał do was — mruknął na przywitanie i podszedł do lodówki z której wyjął plastikową butelkę soku pomarańczowego z której wziął kilka większych łyków. Oczywiście z gwinta!

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Schowanie się w małym miasteczku było formą samoobrony – a przynajmniej tak wmówiła sobie Frankie, która za wszelką cenę próbowała pozbyć się wrażenia, że u c i e k ł a. Nie chciała naśladować matki, bo choć kochała ją całym sercem, musiała przyznać, że nie była osobą, na której zachowaniu warto się wzorować. Jednakże poza nią nie miała nikogo. Nigdy nie poznała ojca. Nie miała okazji przekonać się, jakim był człowiekiem, jakimi wartościami kierował się w życiu, ani nawet czy była do niego podobna. Nie widziała nawet jego zdjęcia, nie znała choćby imienia. Zamiast tego przez całe dzieciństwo, zanim osiągnęła pełnoletność, poznawała „wujków”. Byli to oczywiście partnerzy jej matki, do których miała p e c h a. Schemat zawsze prezentował się podobnie: Emilia poznawała mężczyznę, zachwycała się jego obsesją na jej punkcie, zapraszała go do swojego życia, zaczynała tworzyć wspólne plany, a następnie chowała twarz w poduszkę i płakała, dowiedziawszy się, że Książę z Bajki zniknął lub wymienił ją na młodszy model z większym zestawem zderzaków. Wtedy, by złagodzić cierpienie, Emilia pakowała wszystkie rzeczy, otwierała mapę i losowo wybierała miasto, do którego przeprowadzała się wraz z córką, która niewiele miała do powiedzenia. Całość powtórzyła się kilka, a może kilkanaście, razy. Przez to Frankline nigdy nie miała domu, który mogłaby nazwać rodzinnym. Dopiero tutaj, w Lorne Bay, poczuła się jak u siebie.
Związek z Halem różnił się od wszystkich, w jakie wchodziła Emilia. Wprawdzie mężczyzna odznaczał się podobnymi cechami, co pozostali, ale miał w sobie coś, czego Frankie nie dostrzegła w nikim wcześniej. Wydawał się zdeterminowany, pracował nad sobą, a przede wszystkim potrzebował bliskości. Polubiła go. Widząc, że matka jest szczęśliwa, chętniej przyjeżdżała do nich w odwiedziny, nawiązując z Halem coraz lepszą relację.
Dopiero przeprowadzka na farmę zaburzyła spokój, jaki udało im się wypracować. W zasadzie nie sama przeprowadzka była problemem, a syn Hala – niedostępny, zgryźliwy i wrogo nastawiony. Dziewczynie nie zależało na tym, by się z nim zaprzyjaźnić. Chciała jedynie go poznać, móc uśmiechnąć się do niego na korytarzu lub spytać, jak minął mu dzień. To, że mieli stać się rodziną, było jedynie kwestią urzędową wiążącą ich rodziców, nie ich jako rodzeństwo.
— Nie daj się prosić, to tylko śniadanie. I kawa. Całymi dniami nie ma cię w domu, więc pewnie potrzebujesz zastrzyku energii — próbowała go przekonać, nie zrażając się słowami, które padły z jego ust. — Słyszałam, że ostro się wczoraj pokłóciliście. Nie wiem, co się między wami dzieje, ale ja nie chcę być twoim wrogiem — wyjaśniła, próbując przecisnąć się przez zasłonę, którą chłopak ustawił wokół siebie. Powinna wiedzieć, jak rozmawiać z ludźmi – w końcu na tym polegała jej praca. Ale Sidney był inny, był trudny. Z takimi ludźmi Frankie nie współpracowała, a prywatnie trzymała się od nich z daleka. Gdyby nie to, że zamieszkali pod jednym dachem, pewnie nie zwróciłaby na niego uwagi. No, chyba że natknęłaby się na niego na plaży, z odsłoniętym torsem skąpanym w blasku ciepłych promieni słońca. Wtedy mógłby przyciągnąć jej wzrok. Na chwilkę. Krótką.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Taką cichą przystanią była dla niego właśnie farma dziadków. Jako dziecko unikał rodzinnych awantur, pomagając dziadkowi przy gospodarstwie lub babci w kuchni, jednak wraz z wiekiem jego wizyty stawały się częstsze. Potrzebował własnej przestrzeni i namiastki normalnego życia przed wejściem w dorosłość i własne, młodzieńcze problemy. Nagromadziło się ich trochę w okresie licealnym, jednak zamiast dokładać matce zmartwień, rozwiązywał je w pojedynkę lub odreagował podczas prac w polu. Nie znał się na tym, jednak poświęcał się temu by tylko zająć czymś głowę. Zazdrościł dziewczynie i każdemu kto nie miał okazji poznać swego ojca - było to głupie rozumowanie, jednak własne doświadczenia uświadomiły mu, że życie bez Hala byłoby znacznie prostsze. Byłby sam z mamą i na pewno nie byłoby łatwo ale oboje wyszliby na tym znacznie lepiej. Naprawdę w to wierzył.
Coningsby wiedział, że jego obecność na farmie zaburzyła dotychczasową równowagę w życiu ojca i jego nowej partnerki. Jakimś cudem udało mu się pokonać nałóg i stworzyć nową, kochająca rodzinę ale on wcale nie wierzył w tę magiczną przemianę i nową, lepszą wersje Harolda. Nikt nie zmieniał się od tak i nie porzucał rodziny na rzecz nowego, lepszego życia. Miał wiele okazji by po wyjściu z dołka postarać się naprawić swe błędy, jednak nigdy tego nie zrobił. Nawet w trakcie choroby Ellie, ten nie spróbował nawiązać z nią kontaktu i sprawdzić co u syna. Wolał Emilie i swoją nową córkę, która niczym nie przypominała zniszczonego przez beznadziejne dzieciństwo Sidneya. Nie chciał więc wymieniać z nią uśmiechów i dzielić się ulubionym kubkiem podczas śniadań. Nie chciał nowej rodziny ani zainteresowania ojca. Mieli jedynie zniknąć z farmy i jego życia, raz na zawsze.
Nie chcesz być moim wrogiem? To dlaczego wciąż tu jesteś? To mój dom i nikt nie zapraszał do niego waszej srającej tęczą rodziny. Ta farma nie należy do Hala i nie macie prawa pojawiać się tu i wywracać czyjegoś życia do góry nogami — podniósł ton i posłał jej surowe spojrzenie — Mój starszy to samolubny, zapijaczony dupek, który prędzej czy później zatruje wam życie tak samo jak mi i mojej matce. Naprawdę wierzycie w te wszystkie bajki, które wam naopowiadał? — parsknął śmiechem, po czym odłożył plastikową butelkę z sokiem na półkę i zamknął drzwi lodówki. Sam nie wiedział czy powinien im współczuć czy gratulować głupoty ale jednego był pewien - nie znały jego ojca tak jak on. Prędzej czy później same przekonają się jakim skurwielem był i jest nadal. Zresztą świadczył chyba o tym fakt, że próbował odebrać synowi farmę, którą ten dostał od dziadka. To był jego dom i chociaż one winne były to uszanować. — Daruj sobie zgrywanie dobrej siostry, bo nigdy nie będziemy rodziną. Hal może hajtać się z kim chce ale nie jest moim ojcem i nie oddam mu farmy — odparł, po czym odwrócił się do niej tyłem i sięgnął do szafki z której wyciągnął paczkę fajek i zapalniczkę. Wyjął jedną z papierowego, kwadratowego pudełka, wsadził ją do ust i odpalił jej koniec płomieniem, bijącym z kolorowej zapalarki. Wypuścił dym z ust, nie zważając na obecność dziewczyny ani to, że nikt z domowników nie życzył sobie palenia wewnątrz domu. — Chcesz? Postaw się tatusiowi i zapal sobie — odparł, odsuwając papierosa od ust i kierując dłoń w jej stronę. To najpewniej był najbardziej życzliwy gest na jaki zdobył się odkąd wprowadziła się pod ten dach. Nie była to jednak fajka pokoju, wręcz przeciwnie.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Nie mogłaby się z nim zgodzić. Nie znając ojca, całe życie czuła się niekompletna. W dodatku mając matkę taką jak Emilia – która była kobietą o ogromnym sercu, ale niewielkim rozsądku – niczego nie mogła być pewna. Tak naprawdę Frankline niewiele wiedziała na temat swojej przeszłości. Znała miejsce swoich urodzin, ale nie pamiętała pierwszego domu, w jakim mieszkały. Znała nazwisko rodowe matki, ale nigdy nie poznała dziadków. Zawsze były we dwie. Nie miały nikogo poza sobą; nie licząc rzeszy mężczyzn, który wykorzystywali naiwne serce Emilii, zdobywając je, a następnie rozgniatając pod butem. Jednym z największych marzeń Frankie było poznanie historii, dowiedzenie się czegoś prawdziwego o swoich przodkach. Bo ilekroć pytała, Emilia odpowiadała tworząc cudaczną, niemożliwą historię. Z tego powodu czuła się trochę tak, jakby nigdzie nie pasowała. Jakby nie było na świecie miejsca, do którego przynależała. Znalezienie wytchnienia w Lorne Bay uznała więc za powód do radości. I nawet jeśli tęskniła za życiem, jakie miała w Brisbane, nie mogła go odzyskać. Po co więc zajmować głowę czymś, co i tak się nie wydarzy? Musiała zacząć od początku. Od nowa zbudować plan na przyszłość. Równie dobrze mogła robić to tutaj.
— Jesteś obrzydliwy — zwróciła mu uwagę, bo sposób w jaki się do niej odzywał sprawiał, że miała ochotę go spoliczkować. Nie zamierzała roztrząsać powodów, przez które oddalili się od siebie z Halem, jednakże pozwalanie, by traktował ją z taką pogardą było poniżej jej godności. — Jeśli musisz wiedzieć, jestem tutaj, bo aktualnie nie stać mnie na wynajęcie własnego mieszkania. Mam prawie trzydzieści lat i wstyd mi, że muszę mieszkać z matką — przekazała mu krótkie wyjaśnienie, starając się ściągnąć uwagę na siebie, a oddalić od „rodzinnych” sporów.
— Jestem nauczona wierzyć w bajki — rzuciła, lekceważąco wzruszając ramionami. Sidney nie miał pojęcia, ale Frankie wychowywała się wśród „bajeczek”, które opowiadała jej matka. Nic poza nimi nie miała. Ale czy w nie wierzyła to inna kwestia. — Nie próbuję zgrywać twojej siostry. Staram się być dla ciebie miła, ale bardzo mi to utrudniasz — odparła. Aby zająć czymś ręce, zaczęła zmywać naczynia. W pierwszej kolejności sięgnęła po miskę, w której wyrabiała ciasto na naleśniki, a kiedy ją opłukała, zaczęła wycierać w czystą ściereczkę.
— W przeciwieństwie do ciebie nie mam ojca. Nigdy go nie miałam — rzuciła, ponownie czując palącą niesprawiedliwość. Traktował ją paskudnie, a jad słyszany w jego tonie przyprawiał ją o dreszcze. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby w przypływie złości, rzucił się na nią z pięściami.
Odłożyła miskę i spróbowała podnieść kubek wypełniony kawą, ale poczuła, że drżą jej dłonie, więc darowała sobie napój. — Nie palę — dodała, by mieli jasność. Nie lubiła smrodu papierosów. Poza tym szanowała swoje zdrowie. Nie zamierzała truć się od środka, wciągając się w tak paskudny nałóg.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Więc czuli się podobnie bez względu na to z kim i gdzie przyszło im się wychowywać. Obu rodziom daleko było do ideału i w obu przypadkach brakowało męskiego wzorca oraz silnej, ojcowskiej ręki. Chłopak często zastanawiał się jak by wyglądało jego dotychczasowe życie, gdyby w ich życiu był ktoś, kto zadbałby o dobro rodziny i kochał ich bezwarunkowo. Ellie zasługiwała na mężczyznę, który dał by jej zasłużone ciepło, szacunek i miłość, której moc przeganiałaby ciemne chmury. Byli w tej samej sytuacji z tym, że Sidney wolałaby Hala nie poznać - nic by na tym nie stracił, wręcz przeciwnie.
Oh, przepraszam księżniczko. Pewnie nawykłaś do tego, że dostawałaś w życiu czego chciałaś a każdy głaskał cię po głowie. Witamy w szarej i ponurej rzeczywistości — roześmiał się, bo w sumie nie wiedział jakiego zachowania od niego oczekiwała. Miał się cieszyć? Zanim pojawili się na farmie, wiódł spokojne życie. Pracował, spotykał się z przyjaciółmi i wracał do własnego domu w którym nie musiał przejmować się nieproszonymi gośćmi. Zaburzyli jego spokój i próbowali wywrócić jego życie do góry nogami, kiedy tak naprawdę zyskiwał nad nim kontrole.
Wyobraź sobie, że wiem co czujesz. Mieszkałem sam ale wspaniałomyślny Hal zdecydował się zadbać o to by jego nowa rodzina miała wielki dom z ogródkiem i białym, amerykańskim płotem. Szkoda, że nikt nie wziął pod uwagę tego czego ja chce i jak czuje się z tym, że odbieracie mi to co należy do mnie — odszczekał się, ponownie podkreślając fakt, że wolą dziadka nie było oddanie terenu Haroldowi. Chciał by to Sidney odziedziczył farmę i wszystko co do niej należało. Szkoda tylko, że nagłe pogorszenie się stanu zdrowia staruszka nie pozwoliło im na sporządzenie testamentu, który rozwiałby wszelkie wątpliwości i kwestie prawne.
Ta, zauważyłem — odpowiedział prześmiewczo i pokręcił głową. Nie wiedział co prawda jak wyglądało jej dzieciństwo ale od małego przeszedł pewnego rodzaju szkołę życia. Uczył się samodzielności, która bez wątpienia pomagała mu w życiu w pojedynkę i radzenie sobie choćby z miesięcznymi opłatami. Nigdy go nie rozpieszczano i poza miłością matki, nie wiedział tak naprawdę jak wyglądała dojrzała miłość. Nie miał wzorca na którym mógłby polegać.
Bo ci nie ufam. Wspólne śniadanie tego nie zmieni — wzruszył ramionami i z fajką w ustach usiadł przy starym, jadalnianym stole. Przysunął też do siebie kubek z kawą, bo choć nie zamierzał z nią przesiadywać i jeść posiłku, nie pogardziłby poranna kawą. Zignorował po prostu fakt, że przygotowała ją dziewczyna. — Jesteś taka idealna. Grzeczna, urocza, bez nałogów. Hal na pewno cieszy się mogąc patrzeć na kogoś kto nie jest jego lustrzanym odbiciem. We mnie widzi tylko siebie sprzed lat — omiótł ją wzrokiem i powoli zaciągnął się papierosem.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— Oceniasz mnie, chociaż nic o mnie nie wiesz — stwierdziła, przyglądając mu się z drugiego końca kuchni. Rozmowę – jeśli w ogóle można było tak nazwać toczącą się między nimi wymianę zdań – zaczęła traktować z chłodnym profesjonalizmem. Podobnie traktowała dziennikarzy, gdy w imieniu gubernatora odpowiadała na pytania, próbując w sprytny sposób omijać tematy, których poruszanie było niewygodne dla rządu. Sidney był zamknięty. Od razu dostrzegła, że wszelkie próby udowodnienia mu, że nie ma racji, spotkałby się z jeszcze większą agresją z jego strony. Dlatego zaniechała podobnych prób. Długo miała nadzieję, że uda im się porozumieć. Nie próbowała się z nim zaprzyjaźnić, nie chciała też namawiać go, aby otworzył się na ojca, który przeszedł oczyszczającą metamorfozę, stając się lepszym człowiekiem. Ona wierzyła w Harolda! Nawet jeśli miał wiele za uszami, obecnie dawał szczęście Emilii, a ostatecznie właśnie ona była dla Frankie najważniejsza. Niestety ta nadzieja zniknęła wraz z dzisiejszym porankiem. — Jeśli masz rację, dlaczego nie postarałeś się o to, by odpowiednie służby wyrzuciły Hala oraz nas z twojego domu? — spytała, kładąc wyraźny nacisk na ostatnie słowa. Konflikt między ojcem a synem bez wątpienia zaogniał się. Rudowłosa nie chciała brać w nim udziału, ale wprowadzając się na farmę, nieświadomie stała się jego częścią. Nie mogła wiedzieć, jaka przeszłość łączyła tych dwóch mężczyzn. Nie chciała też wypytywać o to Hala, wychodząc z założenia, że jeśli chciałby podzielić się z nią intymnymi szczegółami swojej przeszłości, zrobiłby to bez zachęcania. Z drugiej strony, jakkolwiek postępował w przeszłości, Frankie zamierzała oceniać go wyłącznie na bazie własnych doświadczeń z obcowaniem z nim. A przez całą ich znajomość mężczyzna nigdy nie zachował się wobec niej nieodpowiednio. W przeciwieństwie do jego młodego syna, który ewidentnie prowokował wszystkie kłótnie, zachowując się jak nieokrzesany dureń.
— Słodzisz? — spytała, widząc, że sięgnął po kawę. Ona nie używała cukru, dlatego kawa pozostawała gorzka i czarna, bez dodatku mleka lub śmietanki. Mimo odtrącającego smrodu ciągnącego się od odpalonego papierosa zbliżyła się i usiadła na jednym z wolnych krzeseł. Sięgnęła po czysty talerz, na którym ułożyła kilka naleśników w formie kształtnego stosiku. Całość ozdobiła przygotowanymi owocami, na koniec oblewając je gęstym syropem klonowym, którego kilka kropel pociekło jej po palcu. Oblizała go odruchowo.
— Wcale nie jestem taka idealna — odparła tajemniczo, ściągając z widelca pierwszą porcję naleśników; były odpowiednio puszyste i jeszcze ciepłe. Sidney nie miał pojęcia, co tracił! Uśmiechnęła się więc do niego znad talerza, pokazując, że smak był i d e a l n y, w przeciwieństwie do niej. — Mam swoje za uszami, ale nie ufam ci na tyle, by opowiedzieć o swoich przygodach — dodała, lekko wzruszając ramionami. Skoro był młodszą wersją Harolda, nie był jeszcze stracony. Jego ojcu udało się wyjść na prostą, więc Sid również miał na to duże szanse.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
I niespecjalnie mnie to interesuje. Oceniam na postawie tego co zdążyłem zobaczyć w ciągu ostatnich trzech minut — wzruszył ramionami niedbale. Nie był typem człowieka, który oceniałby książkę po okładce, jednak bywał hipokrytą, który przez wgląd na własne uprzedzenia i nienawiść do ojca, postrzegał ludzi w niewłaściwy sposób. Dla niego znaczenie miało wyłącznie to, że Frankie jak i Emilia za sprawa Harolda wywracały jego życie do góry nogami. Nie wiedział jak ktokolwiek mógłby z własnej, nieprzymuszonej woli pchać się w relacje z kimś takim jak jego ojciec. Był tyranem i alkoholikiem, który jedynie mamił je stworzoną na potrzeby tego związku kreacja. To zwykła ułuda.
Bo dziadek nie sporządził przed śmiercią testamentu i prawnie nie mam żadnej mocy by się was stąd pozbyć. Hal jest jego synem, ja jedynie wnukiem i nie wiem czy sąd wziąłby pod uwagę to jakim gnojem jest mój ojciec i jak wiele zrobiłem dla dziadka, którym zajmowałem się i interesowałem bardziej niż jego własny syn — wyjaśnił jej powód dla którego nie mógł zrobić nic by wykurzyć ich z farmy. Był przede wszystkim zły na siebie, bo nie dopilnował spraw dziadka, a przecież mógłby przycisnąć go by ten zdążył złożyć podpis na dokumentach własnościowych domu. Chyba nigdy nie przypuszczał, że Hal mógłby spróbować mu to odebrać. Nigdy nie interesowało go nic poza alkoholem i hazardem, więc dlaczego miałoby się to zmienić? Bo się za-koc-hał?
Słysząc jej pytanie odnośnie słodzenia, pokręcił przecząco głową i złapał po kubek, który przysunął do swych ust. Podmuchał odrobinę, by nie sparzyć się na starcie i upił ostrożnie małego łyka czarnej jak dusza Hala kawy. Gdyby nie obecność rudej, jej matki i jego ojca, ten poranek byłby całkiem przyjemny. Zawsze zaczynał dzień od kofeiny i papierosa, to już swego rodzaju rytuał.
Nie? A co takiego przeskrobałaś? Ukradłaś gumę ze sklepu jako mała dziewczynka? Spóźniłaś się i wróciłaś do domu pięć minut po ustalonej porze? Miałaś chłopaka o którym nie wiedziała Emilia? Dwóch? A może dziewczynę? — szydził z niej, mając całkiem niezły ubaw. Nie wyglądała na kogoś, kto lubił łamać zasady. On co prawda nie był typem jakiegoś ulicznego łobuza ale lubił spontaniczność i zabawę, a ruda wydawała mu się być osobą, która wcale się na tym nie znała. Może się mylił? Chętnie się o tym przekona. — Co za tajemnice.. ruda, nie trzymaj mnie tak w niewiedzy — dodał po chwili, chcąc by podzieliła się z nim jakimiś kontrowersyjnym sytuacjami ze swego życia. Póki co była nudziarą i nie robiła na nim żadnego wrażenia :idk: .

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— Więc wyciągnąłeś złe wnioski. Uważasz, że k s i ę ż n i c z k a własnoręcznie zrobiłaby komuś śniadanie? Nie sądzę — pokręciła przecząco głową, ale ostatecznie zatrzymała spojrzenie na chłopaku, z którego ust wydobywał się śmierdzący dym. Mimo że zachowywał się wobec niej szorstko i nieprzyjemnie – a to jedne z łagodniejszych przymiotników, jakie przychodziły Frankie do głowy, by opisać jego postępowanie – wydawał się po prostu zagubiony. Mogła się założyć, że opryskliwe nastawienie było jego sposobem na obronę; szczelnie zasłonięte serce wysoko uniesioną gardą. Przebijanie się przez nią z pewnością nie będzie łatwe.
Nie wierzyła w jego słowa, przynajmniej nie we wszystkie. Oczywiście wiedziała, że w przeszłości Harold nie był wzorem cnót i popełnił dużo błędów. W przeciwnym wypadku (gdyby od samego początku był niczym ideał) Emilia nie zainteresowałaby się jego osobą. Matka Frankline miała niezrozumiałą misję – wynajdowała udręczonych, nędznych gości i próbowała ich zmienić. Żaden z jej wcześniejszych partnerów nie przeszedł przemiany tak głębokiej, jak ojciec Sidneya. Właśnie dlatego Emilia zdecydowała się przyjąć jego oświadczyny.
— Moja matka i twój ojciec mają dużo planów. Zależy im na tym miejscu i chcieliby wspólnie przywrócić mu dawny blask. Bo, powiedzmy to głośno, nieźle zaniedbałeś farmę — stwierdziła. Na pierwszy rzut oka widać było niedbałość w oporządzaniu domu i przyległych terenów. — Pieniądze ze sprzedaży domu w miasteczku Hal zainwestuje tutaj. Nie cieszysz się, że ktoś się tym zajmie? Przyda się tutaj gruntowny remont — dodała, nadziewając na widelec kolejną porcję naleśników. Szkoda, że Sidney nie potrafił zrozumieć, że współpracując z ojcem, mógłby zadbać o dziedzictwo rodziny. Choćby ze względu na szacunek do farmy stworzonej przez jego dziadków, powinien cieszyć się, że nie popadnie ona w większą ruinę.
Sięgnęła widelcem po borówki i ochoczo przegryzła nimi słodkie naleśniki. Wypiła też trochę kawy, by zbalansować smaki. Ona również miała swoje rytuały, ale ściśle wiązały się one z mieszkaniem w Brisbane, które współdzieliła z byłym chłopakiem. Mimo że zachował się wobec niej paskudnie, trochę za nim tęskniła.
— Jeszcze się nie nauczyłeś, że w życiu nie ma nic za darmo — spytała, uśmiechając się prowokacyjnie, jednocześnie nie spuszczając oczu z Sidneya. Jego prześmiewcze insynuacje ignorowała, uznając, że brak reakcji to najlepszy sposób radzenia sobie z równie dziecinnymi zagrywkami. Niby był niewiele młodszy, ale tak naprawdę nie wyrósł jeszcze z pampersów. — Zjedz z nami jutro kolację. Ze wszystkim. Wtedy coś ci opowiem — zaproponowała, choć przypuszczała, że szanse na to, że chłopak zgodzi się na taki układ, były marne. Bądź co bądź, nie interesowała go aż tak bardzo, by miał się poświęcić dla jakiejś historyjki. Ale próbować mogła!

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Wcale nie musiała mu wierzyć - wiedział, że prędzej czy później, Harold sam udowodni, że jego przeszłość, wcale nie była czymś. co zostało zakopane bezpowrotnie. Znał mężczyznę i wiedział, że całe te historie o przemianie miały służyć tylko i wyłącznie temu, by dziewczyny, jak głupie gąski dały się nabrać i nie zostawiały go samego. Być może znudziło mu się towarzystwo butelki i postanowił poszerzyć je o własną kochankę, praczkę, sprzątaczkę i pasierbice, która równie mocno przyczyniłaby się do jego samozadowolenia. To był złożony plan i wiedział, że odgrywanie troskliwego ojca, który nawrócił się po to by odzyskać syna to jedynie pic na wodę. Miał oddać mu farmę i przestać utrudniać przygotowania do ślubu.
Dlaczego miałoby mnie to obchodzić? Mieszkam tu od kilku lat i miałem własne plany, które poszły się jebać w chwili gdy stanęliście w drzwiach. Hal mógł zakładać rodzinę w swoim domu albo kupić nowy ale nie, musiał zjebać mi życie i odebrać farmę, przy której przez ostatnie dwadzieścia lat nie zrobił nic — odparł podirytowany, nie rozumiejąc jak ktoś w jej wieku, może tego nie rozumieć. Sama przecież pragnęła własnego lokum i na pewno nie chciała by ktokolwiek odebrał jej te możliwość. Ucieszyłaby się gdyby sytuacja była odwrotna, a to Emilia zwaliła jej się na głowę z nową rodziną? Fakt, że pragnęli wprowadzić w tym domu jakiekolwiek zmiany, najbardziej go denerwował. — Sam odremontowałbym tę farmę. Może nie teraz ale w końcu uzbierałbym pieniądze — dodał, czując, że dziewczyna wcale w niego nie wierzyła. Może jako mechanik niewiele zarabiał w warsztacie ale nie było przecież aż tak źle. W końcu przeprowadziłby gruntowną renowacje tego miejsca i nie potrzebował do tego forsy Harolda. Dlaczego tak bardzo naciskała na tę współpracę? Naprawdę potrafiłaby o wszystkim zapomnieć i odpuścić ojcu, który zniszczyłby jej rodzinę? Nie był tak samo naiwny.
Słysząc jej propozycje parsknął i mało brakowało a udusiłby się dymem papierosowym. Nie zależnie od nagrody, nie zamierzał ustępować i siadać z nimi przy jednym stole. Jeśli będzie trzeba zje żarcie kupione na mieście we własnym aucie - wszystko było lepsze od konfrontacji z tą popieprzoną rodzinką.
Nie ma mowy. Twoje szalone historie nie są tego warte — pokręcił głową przecząco, dając do zrozumienia, że zaoferowała mu naprawdę słaby układ. Miał lepszy pomysł. — Zjem z wami obiad jeśli wyjdziesz ze mną jutro na imprezę. Kumpel urządza popijawę w domu starszych w Fluorite i zaprosił kilka osób. Mają własny bar, sale kinową i basen. To znacznie lepsza oferta — zaproponował, spoglądając na nią sugestywnie. Chciał ją sprawdzić i może delikatnie narazić się jej matce? Nie musiała przecież wiedzieć, że Brandon pomieści w swoim domu pół miasta, a jego imprezy powinny przejść do historii.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Najwidoczniej chłopak nie potrafił pogodzić się z trudną przeszłością. Rudowłosa nie kwestionowała tego, że Harold nie był dobrym ojcem, nie podważała również tego, że młodemu chłopakowi ciężko było zaakceptować wtargnięcie gości. To wszystko spadło mu na głowę w krótkim czasie, w dodatku dość niespodziewanie. Jednakże jego zgorzkniała mina w pakiecie z oślim uporem absolutnie nie poprawiały położenia, w jakim się znalazł. Gdyby spróbował wykazać się większą otwartością, z pewnością odnaleźliby wspólny front. Bo nie było niczego przyjemnego w sposobie jego zachowania, ciągłych unikach i arogancji. Szczególnie że Frankie niczym nie zawiniła! Nie rozumiała więc, dlaczego obrywała rykoszetem. Nie, to z pewnością nie było w porządku.
— Skoro przez ostatnie dwadzieścia lat nie zajmował się tym miejscem, teraz będzie miał okazję, by to nadrobić — odparła, przeciwstawiając się pesymizmowi Sindey’a. Rozumiała jego niezadowolenie, naprawdę. Wiedziała – częściowo – z czego wynikało. Ale jednocześnie nie widziała sensu w buncie, który nie przynosił mu żadnych korzyści, a jedynie wpędzał w jeszcze większe rozgoryczenie. — Gdybyście zawarli sojusz, nie mówię tutaj o pogodzeniu się, remont farmy poszedłby szybciej. I nie musiałbyś martwić się o pieniądze — podsunęła, uważając, że praca na wspólnym projektem mogłaby pomóc mężczyznom przełamać pierwsze lody. Dziewczynie zależało na tym, aby atmosfera w domu się poprawiła, bo jej matka nie najlepiej znosiła niesympatycznego pasierba – przejmowała się jego zachowaniem i brała do siebie każdą uszczypliwą uwagę. Emilii zależało na szczęściu Hala, a bez udziału Sidney’a nie mógł osiągnąć go w pełni.
Nieco zniechęcona przewróciła oczami, gdy usłyszała parsknięcie; czego innego mogła się spodziewać? Kontynuowała jedzenie, skupiając się głównie na owocach, bo z powodu tej r o z m o w y osłabł jej apetyt. Dopiero słysząc jego zaproszenie, a raczej zawoalowaną propozycję układu, z zaciekawieniem podniosła wzrok znad talerza i poprawiła kosmyk ogniście rudych włosów, który połaskotał ją w policzek. — Zgoda — odpowiedziała krótko, nie podejrzewając, że krył się za tym niecny plan. — A teraz zostawię cię samego z tymi naleśnikami. Nie obrażę się, jak trochę zjesz, bo wyglądasz dość mizernie. Ja muszę naszykować się do pracy — oznajmiła, temat imprezy uznając za zakończony. Nie miała nic przeciwko wspólnemu wyjściu. Uznała nawet, że poznanie nowych ludzi i odrobina zabawy przydadzą się jej, bo od kiedy wróciła z Brisbane niewielu przyjemności zaznała.
Ostatecznie wzięła jeszcze prędki gryz naleśników, chwyciła kubek z kawą i zniknęła na schodach prowadzących na piętro.

Koniec.
sidney coningsby
ODPOWIEDZ