doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#53

Nie powinna nosić ciężarów, ale co miała zrobić? Była sama, nie miała nikogo do pomocy więc musiała radzić sobie sama. Zrobiła porządne zakupy, żeby nie łazić co chwile do sklepu. Nie było to do końca wygodne z takim brzuchem, który już trochę jej doskwierał, ale zostało jej jeszcze dwa miesiące. Nie mogła się doczekać, aż na świecie pojawi się jej małe dziecko. W końcu będzie miała kogoś kogo będzie mogła kochać najmocniej na świecie. Miała w planach być najlepszą z możliwych matek. Kiedyś ciężko było jej pojąć jak kobieta może odbarzyć miłością coś co jeszcze się nie urodziło, a teraz? To było takie normalne. Kochała to maleństwo, które rozwijało się w jej brzuchu i było to po prostu oczywiste. Od kilku dni czuła się co prawda trochę gorzej, ale lekarz jej powiedział, że takie momenty mogą występować więc nie za bardzo się tym przejmowała. Dzisiaj co prawda czuła jakieś małe skurcze, ale przeczytała w poradniku, że coś takiego może się przytrafić więc przestała się stresować i poleciała na te przeklęte zakupy.
Tam poczuła się jednak jeszcze gorzej. Zaczęło jej się robić słabo, ale starała się to ignorowac i zrzucać wszystko na mało ciekawą pogodę. Szukała wymówek, jak to miała w zwyczaju robić. Nie chciała niepotrzebnie panikować i robić z siebie idiotkę. Zoya była człowiekiem myślącym racjonalnie i jeżeli lekarz jej mówił, że coś takiego może się przytrafić to znaczy, że nie ma się czym przejmować i niepotrzebnie się denerwować i wydzwaniać po gabinetach i szpitalach. Dlatego skupiła całą sowją uwagę na tym, by zabrać reklamówki z zakupami i udać się do swojego samochodu. Musiała się co prawda na chwilę zatrzymać, bo chyba zabrakło jej sił i to własnie wtedy napotkała znajomą osobę. – Cześc Joy – powiedziała posyłając kobiecie niemrawy uśmiech i próbowała się zebrac w sobie żeby wyglądać jak najlepiej, ale niestety chyba nie do końca jej to wyszło, bo przez ból który roznosił się po jej ciele musiała się wesprzeć dłonią o jakieś randomowe auto, które stało obok.

Joy Turner
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Cukiernik — Le Coin De Paradis
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause they're just girls breaking hearts; eyes bright, uptight, just girls
#10

Jeśli chodzi o macierzyństwo, ciążę i dzieci, to Joy nie miała zielonego pojęcia, na czym to wszystko polega i z czym to się je. Najbliżej błogosławionego stanu była, gdy po piwie i fast foodach wydymało jej brzuch, ewidentnie wskazując na ciążę spożywczą, jednak nie czuła potrzeby rozwijania bardziej zaawansowanych uczuć i relacji z zawartością swojego żołądka. Zdarzało jej się towarzyszyć koleżankom, albo partnerkom jej braci, gdy na przykład z ciążowym brzuchem chciały iść na spacer. Kompletnie jednak nie kręciło jej kupowanie ciuszków, organizowanie wyprawki, oglądanie zdjęć z usg, na których kompletnie nic nie widać, a już na pewno nie chciała słyszeć o wszelkich ciążowych dolegliwościach i nieprzyjemnościach. Może i było to normalne, ale jej troszeczkę zbierało się na wymioty, gdy to słyszała, no i na pewno odechciewało jej się wówczas obcowania z jakimkolwiek penisem zdolnym do zapłodnienia jej. Nie obchodziło jej, że zegar biologiczny tykał, że młodsza już nie będzie i że mały bombelek będzie najlepszym, co się w jej życiu przydarzy. Niektóre kobiety były stworzone do macierzyństwa, ona zwyczajnie nie. Ledwo ogarniała samą siebie, wynajmowała pokój, w którym przy życiu nie potrafiła utrzymać nawet zbyt wielu kwiatków. Trochę marzyło jej się zwierzątko, ale przez tryb życia póki co sobie na żadne nie pozwoliła, ale dziecko? Latający Potworze Spaghtetti, uchroń.
Nie oznaczało to jednak, że nie potrafiła się cieszyć z kimś, jeśli kogoś taki stan rzeczy również cieszył. Dla jej koleżanek mogło to być spełnienie marzeń, i choć Joy stawiała pewne granice, jeśli chodziło o omawiane tematy, to mogła podzielać tę radość, a potem zgrywać cool ciotkę i bawić się z dzieciakami zabawkami, z których sama miała niemałą frajdę. Tylko najpierw muszą trochę podrosnąć. Dopóki są małymi, niekumatymi glutkami, taka zabawa jest trochę trudna.
Odkąd przejęła większość obowiązków w cukierni, ciężko było jej znaleźć czas dla siebie, a jeśli już się to zdarzało, to raczej spędzała go na odpoczynku bądź imprezowaniu, a nie organizacji swojego życia. Niestety, jedzenie na mieście powoli zaczynało odbijać się na jej portfelu, a tego bardzo chciała uniknąć. Postanowiła w końcu uczynić zakupy i może upichcić sobie jakiś obiad - a najlepiej kilka, które pomrozi i będzie miała na zapas. Miała listę zakupów i listę sklepów do obskoczenia, a torebce torby na zakupy. Zanim jednak dotarła do pierwszego ze swoich celów, natrafiła na starą znajomą. Joy dobrze pamiętała Zoyę, która prowadziła jej kiedyś jeden z jej pierwszych kursów nurkowania, zatem była jedną z tych osób, które wsparły blondynkę w zapałaniu miłością do podwodnych przygód. Teraz jednak Zoya absolutnie nie wyglądała, jakby miała chęć na przygodę, a raczej jakby coś ją mocno sponiewierało. Nie potrzeba było być Sherlockiem, żeby dostrzec ciążowy brzuch, co Joy od razu połączyła z nieciekawym stanem znajomej. Tym skwapliwiej przystanęła obok, ale zanim zdążyła odpowiedzieć na przywitanie, Zoya oparła się o pobliskie auto, co Joy z niepokojem odebrało jako "zaraz tu zemdleję i będziesz musiała mnie ratować". W takim wypadku jej mina nie mogła wyrażać radości na widok Henderson.
- Wszystko w porządku? - spojrzała na Zoyę podejrzliwie. - Bo nie wyglądasz - z jednej strony potwierdzenie pozwoliłoby jej machnąć ręką i odejść... ale z drugiej, absolutnie nie miałaby czystego sumienia. Cóż, mogła chociaż pomóc dotargać koleżance zakupy do mieszkania, to nie wymagałoby od niej wiele wysiłku, a dla Zoyi mogłaby to byś spora ulga. Na razie jednak Joy skupiła się na tym, aby być w pełnej gotowości, jeśli ciemnowłosa nagle uzna za stosowne paść na ziemię. Tego scenariusza Turner chyba obawiała się najbardziej.

Zoya Henderson
christmas time
Joy
brak multikont
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Czuła się strasznie. Bolało ją, ale starała sie robić dobrą minę do złej gry, chociaż chyba nie do końca jej to wychodziło skoro Joy się zorientowała, że coś jest nie tak. Zanim odpowiedziała kobiecie musiała wziąć głębszy oddech, który też zresztą sprawił jej trochę bólu więc skrzywiła się, ale próbowała to jakoś ukryć poprzez dziwny grymas pojawiający się na jej twarzy. Ciśnienie chyba mocno jej podskoczyło, bo nagle zrobiło jej sie gorąco i poczuła jak rumieńce wychodzą jej na policzkach. - Tak, wszystko jest w porządku - kiwnęła głową, nawet jeżeli jak na dłoni było widać, że to totalna bujda. Nie było dobre, nic nie było dobrze, ani teraz, ani w jej życiu tak ogólnie. - Zmęczyłam się po prostu zakupami - starała się to jakoś wytłumaczyć zarówno blondynce jak i sobie samej. To na bank nie było nic złego, takie rzeczy się przecież zdarzają. To normalne w tym czasie. Tak sobie powtarzała w myślach. Nie mogła wyjść na jakiegoś słabeusza co panikuje niepotrzebnie. - Muszę po prostu na chwilę usiąść wiesz? I mi przejdzie. - Powiedziała i rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu jakiejś ławeczki, ale nic takiego nie znalazła. - Pomożesz mi się doczłapać do samochodu? - Mogła sobie przecież usiąść za kierownicą swojego auta, a gdy poczuje się lepiej to pojedzie do domu jakby nigdy nic. - A co u Ciebie Joy? Wszystko w porządku? - Starała się nie myśleć o tym jak słabo się czuje więc próbowała skupić się na czymś innym. - Ładnie wyglądasz - czego pewnie nie można było powiedzieć o Henderson, która wyglądała jakby za chwilę miała zejść... i tak też się czuła.

Joy Turner
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Cukiernik — Le Coin De Paradis
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause they're just girls breaking hearts; eyes bright, uptight, just girls
Kolory na twarzy Zoyi zmieniały się jak w kalejdoskopie, co absolutnie nie uspokoiło Joy, nawet w parze ze słowami koleżanki. Na ciąży i jej dolegliwościach zupełnie się nie znała, ale wiedziała, że wbrew często powtarzanemu ciąża to nie choroba, na takiego bombelka w macicy należało jednak trochę uważać, bo przecież łatwo mu zrobić krzywdę. Nie mówiąc już o tym, że bombelek sam z siebie mógł zrobić krzywdę kobiecie, i to bez żadnego ostrzeżenia.
- Okeeeej - odpowiedziała bez większego przekonania, ale od razu przejęła zakupy Henderson. Drugą ręką spróbowała ją jakoś podeprzeć, aby przypadkiem nie wylądowała na bruku. Czuła się nieco jak objuczony wielbłąd, nie było łatwe unieść tyle rzeczy na raz, ale chyba niepokój o znajomą wzrósł jej na tyle, że adrenalina dodała jej sił. - Tak, wszystko po staremu - normalnie wzruszyłaby ramionami, ale teraz miała na nich spory ciężar, a do tego w tej chwili nie czuła zbyt wielkiego zaangażowania w rozmowę. - Mhm, dzięki. Daleko to Twoje auto? - spytała, choć już małymi krokami dreptały przed siebie, a ona skupiała się na tym, aby nie stracić sił i zareagować od razu, gdyby pod Zoyą miały ugiąć się kolana. Ciemnowłosa zdecydowanie nie wyglądała na zmęczoną. Albo to po prostu Joy nie znała się na ciężarnych, yup. - Wiesz co, następnym razem zadzwoń do mnie, zanim zrobisz zakupy, żebym mogła targać tylko je, a nie ciebie w komplecie - spróbowała rozładować sytuację żartem, który, oczywiście, był kompletnie nieudany i wcale nie pomagał. Tak to jest, jak człowiek nie umie sobie ze stresem radzić i wszystko, na co go stać, to głupkowata infantylność. Brawo, Joy.

Zoya Henderson
christmas time
Joy
brak multikont
ODPOWIEDZ