dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Hebanowy materiał wijący się przed nimi — długi i zdający się niemalże gładki (jezdnia przy tej prędkości traciła bowiem całą swą strukturę), drażnił się z powiekami opadającymi nieprzytomnie na achillesowe oczy. Monotonna pustka oplatająca drogę do Carnelian Land (o szóstej nad ranem samochody mknęły w całkiem innych kierunkach, spiesząc się do Cairns czy Port Douglas, nie jednak w stronę farm) poczynała go u s y p i a ć — to dlatego słowa Othello spotkały się z reakcją Cosgrove’a z lekkim opóźnieniem. — Nie rozbieraj się w moim samochodzie — upomnienie to wydostało się spomiędzy jego warg, kiedy źrenice zdążyły namierzyć skrawek odkrytej skóry bruneta. Skóry — jak zauważył to dopiero po chwili, gdy wzrok się wyostrzył — udekorowanej w ametystowe plamy. — Faktycznie mogłem zbadać cię pod kościołem, wtedy zawlókłbym cię raczej do grobu na cmentarzu obok, a nie do domu — rzekł niby to obojętnie i przekornie, ale w jego spojrzeniu — wbitemu wciąż w ten jeden punkt na ciele mężczyzny — nie było nic obojętnego i przekornego. Majaczyło tam raczej coś na kształt przejęcia i wnikliwej debaty toczonej w myślach, o treści “jak bardzo powinienem się tym zmartwić?”. Wpatrując się tak w niego stanowczo zbyt długo, szarpnął nieznacznie kierownicą i tym samym całym samochodem, uprzytamniając sobie, że przecież, cholera, prowadzi. Jak więc dobrze, że jezdnia wciąż była opustoszała. — I dobrze dla niej, powinna była to zrobić dawno temu — przyznał, teraz swoją uwagą obdarzając już tylko obraz malujący się za przednią szybą. — Nie wywiozłeś jej chyba z miasta, żeby pozbyć się konkurencji, co? Bo wtedy musiałbyś odprawić stąd większość mieszkańców — w s z y s t k o, byleby tylko nie myśleć o tym, co stało się kilka godzin wcześniej pośród ciszy porastającej szpitalne mury. Nieważne jak głupi, jak niedorzeczny temat miałby podjąć — cokolwiek, co tylko zajęłoby jego uwagę choćby na moment.
Filigranowe chatki okalające peryferie Lorne Bay, dostrzegane za oknem, już po chwili zaczęły się przerzedzać, ustępując miejsca rozległym stepom pustynnym, przybliżającym ich do terenów farm. — Nie możesz teraz spać, idioto, musisz mnie nawigować — upomniał go, rzucając mu kolejne — tym razem jednak prędkie i powierzchowne — spojrzenie, namierzające rozłożoną niezgrabnie na fotelu sylwetkę. Tak naprawdę bardziej niepokoiła go myśl, że w organizmie bruneta naprawdę mogło dziać się teraz coś niedobrego — złego do tego stopnia, że zasypiając, nie odzyskałby już przytomności.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Zrobił to specjalnie. Ten cały myk z podwinięciem koszuli i westchnięciem wobec palącej, obolałej skóry, na której jeszcze przez długi czas odnajdywać miał pamiątkę po kolejnej nierozważnej nocnej eskapadzie. Naturalnie martwiło go to w pewien sposób, ale całość była raczej częścią mistyfikacji niż realnym przejęciem; Othello c h c i a ł, żeby Achilles skupił na nim swoją uwagę. Żeby przez tę jedną, zgubną sekundę poświęcił ją pozornemu zamartwianiu się o to nędzne życie pijaka, którego miał nieszczęście poznać. — Faktycznie mogłeś mnie zbadać — powtórzył z uśmiechem, choć wciąż tylko się z nim drażnił. Niewiele pamiętał z ich wcześniejszych wspomnień; pijąc dbał o to, by zatracić zdolność kojarzenia jakichkolwiek szczegółów. Nie wracał więc ani do tamtej nocy nad morzem, ani też do przepełnionej patosem sceny napotkanej w szpitalu. Tak jak i na nic już nie liczył i do niczego nie dążył — Achilles po prostu wymuszał w nim konkretny sposób zachowania, który przybierał swą najlepszą formę w chwilach takich, jak ta. Kiedy to kierował nim jeszcze alkohol.
W innym przypadku bowiem Othello nie zmusiłby go wcale do tak wczesnej podróży. Być może poprosiłby o kilka monet na taksówkę i być może zasugerowałby mu, że powinien go kiedyś odwiedzić, ale na pewno nie nakłaniałby go do tak prędkich odwiedzin. I zapiąłby pasy. I nie podwijałby koszuli. I nie skończyłby uderzając lekko o schowek. — Też tak uważam — wymamrotał, poprawiając się na siedzeniu. — Daj mi listę, Chilly, pozbędę się ich wszystkich — poprzedził słowa te głośnym ziewnięciem; być może dopiero wtedy, gdy chłód poranka znikał, a wschodzące na niebie słońce poczynało drażnić swym blaskiem oczy, docierało do niego, że jest już na to wszystko za stary. Nie tylko upijanie się w barze i spanie na przypadkowej ławce, ale tego typu miłosne podboje. — Jedź po prostu cały czas prosto — polecił, dzielnie utrzymując oczy otwarte. A żeby przypadkiem faktycznie nie zasnąć, zamiast w mijany za szybą świat, wpatrywał się już tylko w Achillesa. — Co robiłeś w kościele? — naturalnie wiedział, po co tego typu świątynie są wznoszone, ale Cosgrove nie wpasowywał się w ten pobożny obrazek. Czy jednak aby na pewno chciał poznać odpowiedź? Zdawało się mu, że bardziej sobie tę całą nietrzeźwość już tylko wmawia; im bliżej jego domu byli, tym bardziej Othello dostrzegał, że łatwiej mu po prostu zachowywać się w ten błazeński, lekceważący sposób, niż znów zatracić się w powadze. A może jednak był naprawdę pijany, bo nagle zamiast krzyknąć, by skręcił w prawo, nakazał mu udać się w lewo.

koniec, kierunek farmy
achilles cosgrove
ODPOWIEDZ