Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
#15

Tak naprawdę zanim Mia zdecydowała się napisać do Eve, przez paręnaście minut obracała między palcami wizytówkę treserki. Nie była pewna, czy Paxton mówiła poważnie o tym, że ratowniczka może przyjść odwiedzić ją i psy, czy było to po prostu kurtuazyjne zakończenie rozmowy. Z drugiej strony, przecież mogła się po prostu pożegnać, bez wręczania kartoniku zawierającego jej dane. Montgomery była dość wycofaną osobą, która wolała kiedy to ktoś wykonał jakiś krok w relacji - w przeciwnym wypadku czuła się jakby się komuś narzucała. Postanowiła zatem uznać, że pierwszym krokiem ze strony Eve było wspomniane wręczenie Mii swojej wizytówki, więc piłeczka była teraz po stronie sanitariuszki.
Naciągnęła na biodra stare znoszone jeansy, których nie będzie jej szkoda styrać w kontakcie z psiakami. Przy wyborze obszernej bluzy z kapturem kierowała się podobnymi kryteriami. Obejrzawszy się w lustrze stwierdziła, że mimo dość roboczego wydania wygląda dobrze, po czym ruszyła pod adres wypisany na kartoniku.
Zaparkowała auto pod domem Paxton i zgodnie z wskazówkami skierowała się do hali znajdującej się nieopodal. Zidentyfikowanie jej nie było trudnym zadaniem, bo faktycznie z budynku rozlegało się donośne szczekanie psów. Nie miała pojęcia, jaka liczba czworonogów kryła się pod hasłem "psy", więc z ciekawością zajrzała do środka. Póki co dość niepewnie, bo nie wiedziała też jak psiaki zareagują na nieznajomą. Zresztą, czuła się trochę jak intruz, tak wchodząc sobie do środka bez pukania, ale nie była pewna czy Paxton by ją usłyszała, a poza tym nie odnotowała żadnego dzwonka.
Od razu zauważyła stojącą tyłem parę metrów dalej brunetkę, która najwyraźniej pracowała właśnie z jednym z podopiecznych nad jakąś komendą. Psiak w skupieniu obserwował treserkę, cierpliwie czekając na jakiś znak z jej strony. Mia, nie chcąc wyrywać psiaka z tego stanu, oparła się o framugę drzwi wejściowych, krzyżując ręce na wysokości piersi. Dopiero kiedy pies wykonał komendę, Mia zaczęła delikatnie klaskać.
- Czy brawa są tu na miejscu, czy to już podchodzi pod rozpieszczanie podopiecznych? - spytała, kiedy Eve odwróciła się w jej stronę.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Tylko Jello i Apollo (klik – Apollo, bo Jello już znasz), leżący na kocach w rogu hali bliżej wejścia, zauważyli pojawienie się kogoś nowego. Apollo nie wyczuwając niczego niebezpiecznego jedynie uniósł łeb i szybko wrócił do drzemania. To Jello robiła za stróża. Dopiero kiedy jej nie było, pies przejmował te obowiązki.
Suczka powoli podeszła do Mii. Zatrzymała się ponad metr od niej i wyciągnęła szyję mocno wciągając powietrze z zapachem kobiety. Zrobiła krok, znów wciągnęła powietrze i dopiero wtedy zdecydowała się podejść bliżej wystawiając na powitalne pieszczoty.
Początek nauki zawsze zaczynał się od podstawowych komend, o ile właściciel sam wcześniej nie zaangażował się w tresowanie swego psa. Wtedy Paxton zostało tylko doszkolenie go pod właściwą profesję. Teraz jednak miała do czynienia z laikiem. Szczeniakiem mieszańcem, którego skupienie porównywalne było do nadpobudliwego dzieciaka.
- Zostań. – Wycofała się robiąc kroki do tyłu. Widziała już jak psiak szoruje pupą po podłodze byleby ruszyć się z miejsca. Odeszła od niego ledwie na trzy metry. Trochę słabo, ale to całkiem niezły początek. – Do nogi. – Szczeniak ruszył pędem od razu domagając się smakołyka w nagrodę. – Siad. – Nie ma tak łatwo. Dopiero po tym dostał małego kąska, czemu wtórowało czyjeś klaskanie.
Eve odwróciła się i na widok Mii uśmiechnęła się, zaś psiak zafascynowany pojawieniem się kogoś nowego od razu w podskokach pognał do w tamtym kierunku.
- Psy raczej myślą sobie „Co ten człowiek wyprawia? Bije samego siebie?” – Mogła jedynie przypuszczać, bo nie znała myśli czworonogów, ale one nie rozumiały co oznaczało klaskanie. Nie znajdowało się w systemie ich nagród. Wolały słowa i pieszczoty, które idealnie do nich przemawiały.
- Wchodź, przedstawię cię. – Zachęciła Mie, żeby wreszcie odeszła od drzwi, przy których wyglądała tak, jakby chciała uciec. – Jello już znasz. Tam, ten leniwy bydlak, to Apollo 2 i też należy do mnie. Niech nie zmylą cię pozory. To prawdziwy obrońca. – Co na to pies? Słysząc swe imię jedynie łaskawie otworzył powieki, spojrzał czekając na ewentualną komendę, a kiedy jej nie dostał to wrócił do spania. – W kojcach. - Na tyłach hali, na które wskazała Paxton, znajdowało się 10 oddzielonych stref. Nie lubiła nazywać ich klatkami. To były prywatne loże dla psów, bo te również potrzebowały własnej bezpiecznej przestrzeni do spania. – Jest jeszcze Georgina. Tresuje ją dla faceta, który w wypadku stracił wzrok. – Podeszła do kojca z suczką i otworzyła drzwiczki pozwalając aby Georgina przywitała się z Montgomery. We wszystkim przeszkadzał szczeniak, który skakał wokół jak szalony. – A ten wariat niby ma imię, ale nie chce na nie reagować. Ludzie często mylą mój ośrodek ze schroniskiem i podrzucają mi bezpańskie psy. Niestety nie wszystkie nadają się na specjalistyczne szkolenia. – Wątpiła w tego psiaka. Nadawał się bardziej na pupila niż do pracy. – Idealnie trafiłaś, bo uwielbia pieszczoty. – Kucnęła na co szczeniak od razu zareagował. Doskoczył do niej, dał się wygłaskać i szybko powrócił do Mii. Z pewnością miał psie ADHD. – Przyznaję, że po takim czasie nie spodziewałam się wiadomości od ciebie - wyznała spoglądając na kobietę i zastanawiając się, co było powodem jej przyjazdu. Terapia z psami nie zawsze działała cuda, ale Eve wiedziała sama po sobie, że ich głaskanie uspokajało. Usiadła więc na ziemi dając kobiecie do zrozumienia, żeby zrobiła to samo i skorzystała z okazji, że wszystkie psy domagały się jej uwagi.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Kiedy Jello początkowo dość niepewnie zaczęła zbliżać się do Mii, ta - nie chcąc spłoszyć psiaka - delikatnie wyciągnęła ku suczce dłoń. Dopiero kiedy Jello nabrała rezonu i domagała się pieszczot, Montgomery przykucnęła przy psiaku i zaczęła gładzić ją po pyszczku.
- Cześć, mała. Pamiętasz mnie? - zwróciła się cicho do Jello, która z minuty na minutę wyglądała na coraz bardziej zrelaksowaną. Mia zastanowiła się przez moment, czy Jello poznała ją po zapachu - wtedy, kiedy się poznały, Mia była przecież pokryta kurzem i potem, nie tylko swoim. Możliwe, że mimo to psina wyczuwała jej naturalny zapach. Kiedy po chwili dobiegł do nich nowy znajomy - nieco mniej nieśmiały niż Jello - on też otrzymał solidną dawkę tulańców.
Zaśmiała się na słowa Eve, a następnie skorzystała z zaproszenie i weszła dalej w głąb hali. Przyłapała się na tym, że wędrując po hali uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Hm, tylu nowych znajomych - stwierdziła, kiedy Paxton oprowadzała ją po hali. Przyjrzała się Apollo, następnie przywitała z Georginą, kucając i - ponownie jak w przypadku Jello - wystawiając najpierw ku niej dłoń, by ta zapoznała się z jej zapachem. Niemal nie straciła równowagi, kiedy szczeniak z ADHD z impetem próbował wskoczyć jej na kolana.
- Ktoś Ci go tak po prostu podrzucił? Ludzie są beznadziejni - stwierdziła, zerkając na Eve z niedowierzaniem. - Co potem dzieje się z takimi psiakami? Ktoś po nie wraca? - spytała, bo przecież Eve na pewno miała też ograniczone zasoby na zatrzymywanie u siebie każdego podrzuconego psa.
Nie potrzebowała dodatkowej zachęty, by usiąść sobie obok Paxton. Cały czas tarmosiła szalonego szczeniaka, który zaczął ładować jej się między nogi, jako że usiadła sobie po turecku.
- Wiesz, nie jestem najlepsza w nawiązywanie kontaktów i nowe znajomości. Dlatego dla bezpieczeństwa uznałam, że Ty nawiazałaś go pierwsza, wręczając mi wizytówkę - roześmiała się. - Ale nie myśl, że odezwałam się z braku laku czy, czy coś takiego. Po prostu potrzebowałam trochę czasu, żeby całkiem powrócić do życia. A że kwintesencją życia jest dla mnie praca, to większość czasu spędzałam właśnie tam - stwierdziła, bo tak właśnie było - praca miała dla niej wymiar niemalże terapeutyczny. - No i musiałam zapomnieć o tym jaką jestem frajerką. Mhm, mój brat. Znowu nie daje znaku życia - dodała, ze smutkiem przygryzając wargę. Nie lubiła przyznawać się do porażek, a jej próba naprawienia relacji z bratem zdecydowanie - w jej oczach - do tej kategorii się zaliczała.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- To prawda. Dlatego wolę psy – stwierdziła bez ogródek nie bojąc się, że w jakiś sposób umniejszała Mii. Cokolwiek Eve myślała o ludziach nie miało to jawnego przełożenia na każdego. Miała co do nich pewien dystans, nie ufała od razu i z góry zakładała, że nikt nie był idealny, ale to nie oznaczało, że kogoś z góry nie lubiła. Ludzie zaczynali u niej z czystą kartą. Ot, nieznajomych po prostu tolerowała. Dopiero z czasem się do nich przekonywała. Z psami miała inaczej. Psom od razu oddawała swoje serce wiedząc, że one robiły dokładnie to samo. – Nikt nie wraca. – Z troską spojrzała na hasającego wokoło szczeniaka domagającego się uwagi nowoprzybyłego człowieka. – Najpierw sprawdzam, czy da się je wyszkolić. Nie każda rasa ma do tego predyspozycje. Z mieszańcami jest o tyle trudniej, że nie wiadomo jakie konkretnie geny przyjął. – Tropiciela, przewodnika, pasterza, kanapowca, obrońcy; było wiele odmian. – Jeżeli pies ma odpowiednie warunki, to szkolę go i potem szukam dla niego miejsca w służbach. W przypadku tego wariata.. cóż, ledwo co łapie podstawowe komendy, więc muszę poszukać kogoś, kto go do siebie weźmie. – Mogłaby olać sprawę i oddać psa do schroniska. Jego utrzymanie kosztowało a szkolenie zabierało czas, ale Eve zauważyła, że psy od niej zazwyczaj szybko znajdowały domy. Ludzie chętniej brali te, które znały podstawowe komendy niż bezpośrednio ze schroniska. Gorzej, kiedy faktycznie Paxton nie miała miejsca w swoim ośrodku i od razu musiała oddawać przybłędy publicznej instytucji. Chciałaby je wszystkie zatrzymać, ale nie była milionerką żeby móc sobie na to pozwolić.
- Montgomery – cicho przywołała ją z nazwiska i uśmiechnęła się pod nosem. – To urocze, że się tłumaczysz, ale nie musisz. – Paxton tego nie oczekiwała. Zaskoczyła ją wiadomość od Mii, ale wcale nie wymagała do niej wyjaśnienia, czemu zajęło jej to aż tak długo. – Przyznaje, że z początku liczyłam na twój telefon, ale to fantazja lekko podpitej baby. Później po prostu zastanawiałam się, jak sobie radzisz. – Bo wiedziała, że było trudno i miała nadzieję, że kobieta jako tako przepracowywała swoją traumę. Musiała. Albo to albo depresja, której Paxton nikomu nie życzyła. Sama czuła jej nawrót. Nieprzyjemny uścisk w gardle, jakby życie samo w sobie ją dusiło. To jednak nie powstrzymywało jej przed rzucaniem lekko żartobliwych słówek albo posyłaniem delikatnych uśmiechów. Taka już była. Z całych sił starała się maskować swoje własne samopoczucie (klik).
Rozchyliła wargi powstrzymując słowa, które chciały wydostać się na zewnątrz. Ciężko wypuściła powietrze przez nos przez chwilę darując sobie wszelkie komentarze.
- Jello, hug. – Komenda padła z ust Eve, która wskazała na Montgomery. Suczka niezwłocznie i nie zwracając uwagi na szczeniaka, wcisnęła przednie łapy między nogi Mii. Położyła łepek na jej ramieniu bardzo blisko szyi a kiedy poczuła na grzbiecie dłoń, niespodziewanie przednimi łapami wskoczyła na ramiona i dosłownie uściskała kobietę (najlepsza przytulanka).
To był moment, kiedy Eve mogła się odezwać.
- Daleko ci do frajerki, wiesz? To on zmarnował swoją szansę. Nie ty. – To on opuścił rodzeństwo, kiedy najbardziej był potrzeby, więc po jego stronie leżało kajanie się. Najwyraźniej tego nie potrafił. – Znowu go potrzebowałaś – Po zawaleniu budynku. – a on zawiódł. Śmiem rzec, że jesteś lepsza od wielu osób, które znam, bo dałaś mu szansę. To nie frajerstwo. To odwaga. – Znów oddać swoje zaufanie komuś, kto mocno je nadszarpnął. – Teraz możesz myśleć, że plotę trzy po trzy, ale jak się spodziewam jeszcze dziś nie przypuszczałaś, że zostaniesz uściskana przez psa, więc może coś jest w tym szaleństwie? – Nie, wcale nie była szalona. Wiedziała, że mówiła prawdę, ale łatwo było mówić a trudniej przyjąć to do świadomości. Mia mogła wyprzeć jej słowa. Uznać za fantazję, bełkot albo tylko przytaknąć głową i zlekceważyć. To naturalne reakcje, dopóki człowiek sam nie dojdzie do pewnych wniosków.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia nie była ani trochę zaskoczona wyznaniem Eve. Już samo to, jak wypowiadała się choćby o Jello wskazywało na to, że Paxton o wiele bardziej woli towarzystwo czworonogów niż ludzi, którzy - według Mii przynajmniej - zazwyczaj zawodzą. A pies? Zawsze będzie przy tobie - i wiedziała to mimo, że sama akurat była bardziej team koty.
- Długo trwa taka weryfikacja, czy pies się nadaje? - spytała, ciekawa czy był to dłuższy proces, czy jednak po paru godzinach spędzonych ze zwierzęciem wszystko staje się jasne. W przypadku szczeniaka z ADHD Mia nie miała wątpliwości, że Eve dość szybko go rozgryzła. - I szukasz im nowego domu na własną rękę? Nie myślałaś żeby, nie wiem, gdzieś zgłosić taki problem? Może burmistrz zainteresowałby się tematem - stwierdziła marszcząc brwi. Może przynajmniej Paxton otrzymałaby od miasta jakieś dofinansowanie. Mia cały czas utrzymywała poważną minę, jakby była gotowa sama lada moment udać się do ratusza z odpowiednią petycją.
Nieco uspokoiła się słysząc przywołanie po nazwisku. Oraz zapewnienia, że nie musi się tłumaczyć. Z jakiegoś powodu nie chciała, żeby Eve miała do niej jakiś żal, ale na to najwidoczniej się nie zapowiadało.
- Fantazjujesz o mnie? - podłapała z lekką iskierką w oku, zaczepnie unosząc brew. Nie mogła sobie darować, mimo że generalne poruszały jednak ciężkie tematy. Z traumą - kolejną już zresztą w jej 27-letnim życiu - radziła sobie całkiem nieźle, o ile można było to w jakikolwiek sposób zmierzyć. Pozbyła się koszmarów i napadów duszności, co dobrze rokowało na przyszłość.
Nieco zaskoczona przyjęła uścisk Jello. Oczywiście odwzajemniła tulańce i po chwili roześmiała się głośniej niż planowała, ale najwyraźniej dogoterapia naprawdę działała cuda.
- Wow. A potrafi pójść do sklepu po piwo? - ciągle się śmiejąc spojrzała na Eve, mając nadzieję że kobieta nie pomyśli sobie, że jej żart jest żenujący. Choć trochę był.
Nie puszczała psiny ani przez moment, kiedy Paxton skomentowała jej słowa odnośnie brata.
- Nie, najpierw pomyślałam, że próbujesz mnie pocieszyć z litości - odparła z rozbrajającą szczerością. - Ale... może masz rację. Może tego dupka bardziej niż moja nienawiść do niego bardziej zabolałaby świadomość, że razem z Ginny zajebiście radzimy sobie bez niego. I że tak naprawdę równie dobrze może go nie być w naszym życiu - odparła, opierając lekko głowę o łebek Jello, który wciąż leżał na jej ramieniu. - Nie, właściwie to nie miałam pojęcia, że psy potrafią się przytulać. Myślałam, że to działka jedynie ludzi, więc zastanawiam się co jeszcze mnie dziś zaskoczy - odparła, mimo że nie spodziewała się przecież na swoje powitanie przyjęcia niespodzianki i tortu.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Jeżeli nie radzi sobie z podstawowymi komendami to szybko, ale czasami nauczę psa tego i owego, a potem spotykam się z blokadą. Nie wszystkie mają predyspozycję do pracy lub dobry węch. – Mówiło się, że wszystkie psy miały lepszy węch od ludzi i to prawda, ale nie wszystkie były na tym samym poziomie. Jedne psy nadawały się na tropicieli a drugie nie. Przy mieszkańcach to była loteria, którą Eve sama musiała ocenić. – Taa.. burmistrz się zainteresował. – Prychnęła z nutką pogardy w głosie, bo tak naprawdę taki mały problem ich nie obchodził. – Powiedziano mi, że mam oddać te psy do schroniska i tyle. – Nie będą wydawać kasy na takie bzdety, które można rozwiązać w łatwy sposób. – A ja wiem, że mają one większe szanse na znalezienie domu ze mną. Ludzie wolą wytresowane psy. – Nie przechwalała się. Tak naprawdę angażowała swój czas i pieniądze, żeby te psy trzymać i jako tako wychować. Wolała jednak to niż świadomość, że utknął w schronisku na zawsze. Jasne, marudziła na ludzi pozostawiających jej psy, ale nie mogła też z czystym sumieniem zrobić tego samego przekazując futrzaki dalej do schroniska.
- A czy jest ktoś, kto tego nie robi? – zapytała rozglądając się na boki tak, jakby szukała odpowiedzi wśród nieistniejącej widowni. – Połowa moich kolegów była zazdrosna, że to ja z tobą rozmawiam a nie oni. Druga połowa ma żony i dzieci. – Także sto procent obecnych w barze interesowało się ratowniczką, lecz żaden z nich niczego nie zrobił. Podobnie jak Eve. Doceniała urodę kobiety, ale nie zamierzała wykorzystywać chwili jej słabości, kiedy rozmawiały o tym, co stało się pod zawalonym budynkiem. – Tylko mi nie mów, że jesteś jedną z tych kobiet, które nie wiedzą jak wielkie wrażenie robią. – Nie powiedziała tego z pretensją a zaczepnie ciekawa, co Mia o sobie myślała. Już wcześniej przyznała, że miała problem z poznawaniem nowych ludzi, co Eve potraktowała jako szczere wyznanie wpisujące się na plus. Nie każdy był w stanie przyznać się do swoich małych/dużych wad.
- Umie przynieść piwo z lodówki, ale z tego nie korzystam. Chciałam tylko sprawdzić, gdzie są granice jej nauki. Spoiler alert – nie ma żadnych. – Jello była wyjątkową suczką. Trafiła jej się szóstka na loterii i to całkiem przypadkiem, o czym rzadko mówiła (nie licząc Luke’a, o czym właśnie sobie przypomniałam). – Chociaż skoro tak się uśmiałaś, to może ci to zaprezentujemy. – Odrobina radości nikomu nie zaszkodzi zwłaszcza, że jak Eve sądziła, Mia przyszła tutaj w konkretnym celu; żeby nieco poprawić sobie humor. Chyba.
- Nie tym razem. Litość zostawiłam w innych spodniach. – Jedną ręką poklepała się po przednich kieszeniach udając, że sprawdza ich zawartość. Drugą dłonią ciągle głaskała szalonego szczeniaka, którego odciągała od przerwania czułości między Montgomery a Jello. – Rodziny się nie porzuca, a jeżeli znowu zechce wrócić, to niech sobie na to zasłuży. – Gdyby tylko miała w ręce piwo, to wzniosłaby za to toast. Mogłaby też mówić o sobie, ale u niej sprawa z bratem miała się nieco inaczej. – Może zaskoczysz samą siebie decydując się na adopcję tego cudownego szalonego szczeniaka? Twoje koty go pokochają. – Z szerokim uśmiechem wskazała na psa niczym dyplomowana hostessa prezentująca przedstawiany na targach produkt. – Zaszczepiony, zadbany i w przeciągu tygodnia nauczy się reszty podstawowych komend. Tylko musisz wymyślić mu imię, bo Rogera skutecznie ignoruje. – Psiak tym razem spojrzał na nią i przekręcił łepek, jakby zastanawiał się, o co jej chodziło. – Tak, skubańcu. Do ciebie mówię. – Poczochrała psa między uszami. – Czekaj, jeszcze nie skończyłam cię urabiać – stwierdziła spodziewając się dalszej odmowy ze strony Mii. – Wiesz, że kangurzyca posiada aż trzy waginy w tym dwie do kopulacji? Za to samiec ma jedno rozdwojone przyrodzenie. Wyobrażasz to sobie? – Ostatnio rozmawiały o ciekawostkach na temat świata. Konkretniej to Montgomery zasugerowała, że zaserwowanie ich w temacie kangurów to dobra droga do flirtu. Cóż, potrójne waginy raczej nie były romantyczne ani pociągające, dlatego Eve zdecydowała się wykorzystać to w celu „urobienia kobiety” pod kątem adopcji szczeniaka.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
- Kutas - skomentowała krótko acz dobitnie słowa Eve odnośnie burmistrza. No tak, do wyborów jeszcze trochę zostało, więc można było mieć problemy mieszkańców w dupie. Pewnie w trakcie kampanii wyborczej wszyscy mieszkańcy usłyszą bajeczki o tym, jak bardzo leży mu na sercu los zwierząt. Może nawet dofinansuje jakieś schronisko, o którym potem zapomni na kolejnych parę lat. - No ta. To jednak bardzo wygodnie przygarnąć odchowanego psiaka - podsumowała. - To niesamowite, wiesz? Ta bezinteresowność z Twojej strony - dodała, przyglądając się uważnie Paxton. Poświęcała przecież nie tylko swój budżet, ale też wolny czas na tę nadprogramową tresurę. I mimo, że zapewne kochała swoje zajęcie, to jednak wciąż była to forma pracy.
Uniosła zaczepnie brew słuchając na temat swojej atrakcyjności. Wtedy, w Lucky Lou's faktycznie była w kiepskiej formie. Cała ta sprawa z wypadkiem, z pojawiającym się i następnie jak się okazało znikającym Floydem sprawiła, że Mia czuła potrzebę założenia peleryny niewidki, by po tym wszystkim wrócić do starej wersji siebie. Mogła wtedy sprawić wrażenie nieco niepewnej siebie i wycofanej.
- W takim razie, dobrze że to nie z nimi miałam do czynienia. Nie lubię tchórzliwych facetów - podsumowała, bo jeśli facet boi się podejść do kobiety w barze, to oznaczało że nie był dla niej. - Hm. Co tu odpowiedzieć, żeby nie wyjść na zarozumiałą flądrę - roześmiała się i chwilę zastanowiła się nad odpowiedzią. - Wiesz, lubię czuć się atrakcyjnie, lubię flirtować. Czasami z bardzo egoistycznych pobudek, ale umówmy się - kto czasami tego nie robi żeby poczuć się lepiej? - uniosła zaczepnie brew, przypominając sobie że przecież właśnie taki na pozór niewinny flirt w barze doprowadził do tego, że zdradziła swojego faceta. - Czasami relacje damsko-męskie to gra. Czasami, bo złe wrażenie też potrafię zrobić. Bywać bardzo humorzasta i zaczepna - dodała z zawiadackim uśmiechem. Nie, nie miała żadnych zalet, ani tych fizycznych ani w sferze charakteru. Potrafiła być niezłą zołzą.
- Sky is the limit - stwierdziła wpatrując się w Jello. - Czekaj, czekaj, bo zaraz umyślę sobie, żeby usmażyła mi do tego frytki - doceniała to, że Eve próbowała sprawić jej przyjemność. Tak naprawdę niewiele takich osób miała blisko siebie.
Nie mogła nie zgodzić się ze słowami Paxton, że rodziny się nie porzuca. Dla niej rodzina była wszystkim, co miała. I po stracie rodziców jeszcze bardziej doceniała to, że nie jest na tym świecie sama.
- Przestań mnie kusić - roześmiała się udając, że strzepuje sobie z ramienia małego diabełka, który podpowiada jej takie pomysły. - Poważnie, moje koty to da pieruńskie zazdrośniki. Walczą ze mną o dominację, pies w domu chyba doprowadziłby do armaggeddonu - była przekonana, że w tym przypadku powiedzenie "żyć jak pies z kotem" totalnie by się sprawdziło. - No chyba, że rozszerzysz działalność i wytresujesz też moje kociska, żeby stały się miłymi i grzecznymi kiciusiami - musiała przyznać, że psiak aka. Roger był naprawdę słodki, ale bała się wziąć na siebie za dużo.
Szybkim ruchem dłoni przeczesała włosy, zakładając za ucho kosmyk włosów i aż zawiesiła się kiedy Eve wspomniała o kangurzych waginach i penisach. Zaczęła się śmiać tak mocno, że odchyliła się do tyłu i niemal nie straciła równowagi. Asekuracyjnie złapała się więc Eve za kolano, żeby nie wyrżnąć orła.
- Nie wierzę. Zapamiętałaś. I kto tu jest skubańcem? - pokręciła z niedowierzaniem głową. - To pierwsza ciekawostka, jaka pojawia się po wpisaniu hasła w wyszukiwarce czy przekopałaś się przez całą ich masę i wybrałaś najciekawszą? - aż musiała przetrzeć łzę, jaka pojawiła się w kąciku jej oka.


Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Robię to dla psów. – Nie ludziom, którzy podrzucali czworonogi do jej ośrodka ani tym, którzy potem je przygarniali. Robiła to tylko i wyłącznie z myślą o psach, którym chciała podarować nowy dom, lepsze życie i przede wszystkim miłość. – Może i brak im ambicji – Bo tej akurat nie potrzebowały. – ale mają talent i przede wszystkim ogrom ciepłych uczuć, którymi obdarzą każdego. Bo widzisz.. pies nie kocha ciebie. On po prostu kocha. – Nie ważne, kim dana osoba była. Mądra, głupia, biedna, bogata, z talentem do czegoś lub bez niego. Nie ważne jaki miało się charakter, czy jeździło się rowerem lub nie jadło fasoli. To nie miało znaczenia. Pies i tak pokocha, bez względu na wszystko. – Czasami zazdroszczę tego, z jaką łatwością im to przychodzi. – Miłość, której wiele osób się bało. Pies także mógł. Zraniony bał się ludzi, ale koniec końców znów się do nich przekonywał. Z człowiekiem nie zawsze tak było. Często ponowne otwarcie się przed kimś zajmowało lata albo nigdy nie następowało.
- W takim razie czekam, aż zrobisz to całe „złe wrażenie”, flądro. – Eve też potrafiła być zaczepna. Uwielbiała się droczyć, strzelać drobnymi żartobliwymi przytykami dodającymi nieco kolorytu do rozmowy. Grzeczność pozostawiała na kiedy indziej, ale wtedy to byłoby kłamstwo, bo nie mogłaby być w pełni sobą. Żarty, przytyki i czarny humor to elementy, które trzymały ją przy zdrowych zmysłach.
Zaśmiała się i pokiwała głową na boki nie wierząc, że z pozoru tak prosta rozmowa o psich możliwościach przeszła do robienia frytek przez czworonogi. Przypomniało jej to o bzdurnej serii obrazów Marcellusa przedstawiających psy grające w pokera, zaś sama myśl o twórczościach na płótnie skojarzyła jej się z osobą, z którą spieprzyła relacje. Ostatnio tylko to umiała – rujnować wszystko dookoła.
- Miłe i grzeczne kiciusie to oksymoron. – Uśmiechnęła się z rozbawieniem. – Ich tresura wymaga przynajmniej siedem razy więcej cierpliwości niż przy psach. – Czy się na tym znała? Nie miała na to odpowiedniego dyplomu, ale nie trzymała się ustalonych ram. Lubiła wiedzieć różne rzeczy. Interesowała ją nieprzydatna wiedza, ciekawostki ze świata i oczywiście także inne zwierzęta. O kotach też co nieco wiedziała. – Mogę cię o nich co nieco nauczyć. – Mogła, ale nie było nic za darmo, co również było delikatną zaczepką. Przecież nie będzie zdzierać z Mii forsy albo zmuszać jej do kolegowania się z nią w zamian za te informacje.
Psy lekko skołowane patrzyły na roześmianą Mie. Szczeniak wykorzystał okazję uznając to za świetną zabawę i naskoczył na kobietę liżąc ją po buzi. Tylko Apollo z daleka rzucił ku Eve pogardliwe spojrzenie jakby pytał „Co takiego zrobiłaś z tym człowiekiem”? Po prostu nie przywykł do tego, że na hali treningowej było tak głośno.
- Ja? – zapytała z niedowierzaniem. Niby była skubańcem? Nie wierzyła, ale z ochotą przyjęła śmiech Montgomery. Cała ta rozmowa pozwalała jej zepchnąć w głąb siebie problemy, z którymi sama się zmagała. – Gdyby to była pierwsza ciekawostka to wyszłabym na mega leniwą. Sama przyznaj, że gdyby ktoś cię uraczył pierwszą ciekawostką z netu to uznałabyś go za lamusa. – Za takiego, co się nie stara, żeby w ogóle czegokolwiek się dowiedzieć. – Kiedy byłam w drodze do kolejnego zlecenia leciał podcast o Australijskich „walorach”, czy jakoś tak. Nie ważne. Miałam go przełączyć, ale akurat był o kangurach, więc trochę się o nich dowiedziałam. – Niech Mia doceni poświęcenie. – Człowiek od zawsze żyje w Australii, ale nigdy nie wiedziałam, że więcej ludzi ginie w wyniku ataku kangurów niż rekinów. – to kolejna ciekawostka, o której się dowiedziała. Miała ich więcej, ale uznała, że nie będzie dzielić się wszystkim naraz. – Teraz zaczynam żałować, że wykorzystałam ciekawostkę o waginach. Mam wrażenie, że już nic cię tak bardzo nie rozbawi.. a szkoda. - Po raz kolejny posłała Mii uśmiech wykorzystując to całe spotkanie. Nie tylko Montgomery potrzebowała małej odskoczni. Eve także, bo o wiele lepiej szło jej udawanie - że wszystko było w porządku - kiedy z kimś przebywała. Sama ze sobą już nie była taka zacięta w walce z własnymi myślami.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia również zazdrościła psiakom tej ufności, z jaką podchodziły do ludzi. Sama z zaufaniem miała ogromny problem, co przekładało się niemal na wszystkie jej relacje. O ile łatwiejsze byłoby życie bez tych wszystkich przekmin i uprzedzeń. Wystarczyło mieć tylko proporcjonalnie twardy tyłek. Zdecydowanie jednak bliżej jej było do kota chadzającego własnymi ścieżkami. Może właśnie dlatego tak dobrze żyło jej się z jej kotkami, bo trzy panie nie wchodziły sobie w drogę.
- Tylko wiedz, że ten towar nie podlega reklamacji ani zwrotom - wskazała na samą siebie. Zaczynała czuć się przy Eve coraz swobodniej, dlatego pozwalała sobie na tego typu żarty. Skoro Paxton pisała się na poznanie tej gorszej strony Mii, to musiała wiedzieć jakie będą tego konsekwencje!
- Widzę co robisz - zmrużyła oczy i wymierzyła w stronę Eve palec wskazujący, niczym belferka która właśnie przyłapała ucznia na ściąganiu na klasówce z matmy. - Zaraz powiesz, że skoro dałam radę z dwiema kotkami i wszystkie - łącznie ze mną - jeszcze żyjemy, to pies przy tym to będzie pikuś - oznajmiła na pewniaka i skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej. Trochę udawała tę niezłomność, bo prawdę mówiąc nie mogła oprzeć się myśli, że prygarnięcie psiaka spod tresury Eve nie mogłoby przecież zakończyć się źle. - To strasznie szalony pomysł - stwierdziła, kręcąc głową z lekkim niedowierzaniem, jakby liczyła na to, że Paxton jednak powie coś w stylu "Nie no, masz rację, to szaleństwo" - choć wcale się na to nie zanosiło.
Żądny pieszczot szczeniak, który właśnie się na nią rzucił, najwyraźniej wyczuwał że kobiety rozmawiały o nim. Czy to możliwe, że Eve wytresowała go w ten sposób, że w odpowiednim momencie miał właśnie zaprezentować Mii ogrom miłości, jaką mógł ją obdarzyć? Montgomery przez chwilę wpatrywała się w niego, drapiąc za uszkiem. No i co ona teraz powinna zrobić?
- W takim razie za kogo powinnam uznać osobę, która zrobiła dokładny research o kangurzych narządach rozrodczych, żeby sprawić mi przyjemność? - uniosła brew, odbijając w ten sposób piłeczkę rzuconą przez Paxton. Oczywiście nie mogła nie docenić poświęcenia Eve, zwłaszcza że Paxton po prostu pamiętała o tym, co podczas ich ostatniej rozmowy mówiła Mia. Oznaczało to, że brunetka była naprawdę dobrym słuchaczem, a nie tym z rodzaju "posiedzę, pouśmiecham się, przytaknę, a raz na jakiś czas odpowiem na coś uśmiechem". - O, kurwa. "Szczęki" jednak ostro zaburzały rzeczywistość - odparła odnośnie statystyk zgonów w Australii. Well, ich rozmowa poszła w bardzo ciekawym kierunku - od słodkich kociusiów po liczbę ludzi ginących w wyniku starcia z kangurem.
- Dobra, muszę Ci się do czegoś przyznać. Potraktuj to jako ciekawostkę o zwierzęciu zwaną Mią Montgomery - zrobiła lekką pauzę, co by zbudować napięcie, po czym wypowiedziała szybko: - Jestem rodowitą Australijką i nigdy w życiu nie surfowałam. Uff, od razu mi lżej - wypuściła powietrze z ust i wyprostowała się, jakby oczekiwała na oceniające spojrzenie Eve.
- Och, to Ty nie znasz mojego poczucia humoru. Jestem największą fanką sucharów na tej półkuli, im denniejszy żart, tym bardziej mnie bawi - odparła, rozwiewając obawy Paxton co do możliwości jej rozbawienia. Prawdę mówiąc Eve naprawdę dobrze się kryła z tym, że obecnie w życiu było jej źle. Przy Paxton Mia wychodziła na totalną ekstrawertyczkę, która na dodatek uwielbia mówić o sobie i o swoich probemach.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Sama to powiedziałaś – stwierdziła z przytykiem, kiedy włożono jej do ust słowa, które Mia spodziewała się usłyszeć. Być może sama tak myślała i chciała, żeby ktoś stwierdził to za nią. Łatwiej było bowiem zrzucić winę na kogoś lub iść za poradą drugiej osoby niż w pełni decydować za każdy aspekt swego życia. Bez porad i (wiecznie) w pojedynkę człowiek by zwariował. – Nie tak szalony jak zaciążenie z przypadkowym typem. – Ludzie potrafili tygodniami lub latami zastanawiać się nad adopcją psa, ale o zabezpieczeniu podczas seksu raz można zapomnieć, bo co może się stać? Cóż.. na przykład ciąża. Taka tam mała niespodzianka. To właśnie szaleństwo – niezabezpieczenia się. Przy tym adopcja psa to pikuś. – Posiadanie psa nie jest tak trudne jak wychowanie dziecka. Pewnego dnia nie obudzisz się z myślą „Gdzie popełniłam błąd” i nakazem aresztowania dla swej córki, która całkiem przypadkiem wjechała autem w galerię handlową, bo się biedna zagapiła w telefon. – Za to Eve zagapiła się mówiąc to wszystko, co dotarło do niej dopiero po sekundzie. – Cholera, przepraszam. To było paskudne. – Sugestia, że Mia wychowa złe dziecko. Jednak czy dało się mieć na to wpływ? Na niektóre rzeczy na pewno, ale jeżeli rodzic robi wszystko dobrze i nagle z jego pociechy wyrasta morderca to czy jest za to odpowiedzialny? Bo tym właśnie było wychowanie dziecka – ogromną odpowiedzialnością. Owszem, pies też tego wymagał, ale dopóki nie będzie się go bić, to ten nie wyrośnie na mordercę. Psy były „łatwiejsze” w obsłudze.
- Za taką, która chciała sprawić ci przyjemność. – Mogła być skromna albo powiedzieć, jaka to była świetna pamiętając o takich rzeczach. Postanowiła jednak przez chwilę się podroczyć i zaczepić o słowa, które Mia sama wypowiedziała. Jednak jak obie zauważyły, można sprawdzić przyjemność lecąc na łatwiznę albo zrobić to dobrze. Paxton rzadko kiedy robiła coś na pół gwizdka, nawet jeśli nie miała pewności, czy w ogóle było warto, bo przecież nikt nie dawał gwarancji ponowne spotkania z Montgomery.
- Brzmi poważnie – stwierdziła bardziej przed samą sobą i wbiła spojrzenie w Mie czekając na tajemnicę, która miała usłyszeć. Była ciekawa, czy to kolejny żart, przytyk lub próba odwrócenia uwagi od ewentualnej kradzieży psa. Wszystko było możliwe.
Zacisnęła wargi i zrobiła minę udając, że bardzo mocno walczy z ogromnym szokiem, jaki poczuła na wieść o tak drastycznym zaniechaniu sportowego wychowania Mii. Wypuściła powietrze przez nos i ze spokojem położyła dłoń na kolanie towarzyszki.
- Jak się z tym czujesz? – zapytała, jednak zbyt długo nie potrafiła utrzymać początkowej powagi bawiąc się w pseudo terapię. – Jakby nie patrzeć to oryginalne – stwierdziła z uśmiechem. O ile statystycznie większość Australijczyków potrafiła surfować, to oznaczało, że pozostała część znajdująca w mniejszości była oryginalna. Wszystko zależało od punktu widzenia (szklanka albo jest w połowie pusta albo pełna). – Jak to się stało? Nie ciągnęło cię do tego? – dopytała, chociaż mogła domyślić się odpowiedzi znając część historii z życia Mii, która w młodym wieku zaopiekowała się rodzeństwem. Mając na sobie tak silnie ciążący obowiązek człowiek spychał na bok samego siebie.
- Tak? – Wysoko uniosła brwi słysząc o sucharach. Chwilę podumała i bez skrupułów rzuciła: - Po co są rzeki? – Odczekała pół sekundy. – Żeby się nie kurzyło, jak statek hamuje. – Czy to był denny żart? Eve tak uważała, chociaż akurat ten również ją bawił.
Musiała przyznać, że potrzebowała takiej przerwy. Rozmowa z Mią i tylko o Mii była pomocna, dlatego z tego korzystała udając, że jej własne życie nie istniało.
Poczuła jak coś wsuwa się pod jej ramię. To Jello z piłką w pysku sugerująca, żeby się pobawiły. Eve odebrała zabawkę i trzymając ją spojrzała na Mie.
- Wyjdziemy na zewnątrz i porzucamy? – zapytała zanim wstała z miejsca. W zanadrzu miała jeszcze parę piłek, które powinny zadowolić resztę psiaków. Nawet Apollo postanowił się dołączyć wychodząc z nimi na podwórko.
Eve podarowała Mii dwie piłki i sama również miała tyle w ręce. Po jednej na każdego psa (bo zapomniałam, że była tam jeszcze Georgina.
- Jak się mają sprawy w pracy? – zapytała rzucając najpierw piłkę dla Jello, a potem dla Georginy, bo Apollo wybrał sobie Mie jako osobę do zabawy. Zdrajca.
Spojrzała na kobietę w pokrętny sposób próbując dopytać o jej samopoczucie po zawaleniu się budynku, ale z drugiej strony nie chciała tak łatwo psuć luźnej atmosfery, która powstała przez suche żarty i droczenie się. W końcu Mia przyjechała zrelaksować się z psami chyba, że to była wymówka na to aby się komuś wygadać. Wszystko było możliwe, lecz w odczytywaniu tego Eve była kiepska.

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia zdecydowanie wolałaby jednak kontrolowaną adopcję psa zamiast nieplanowanej ciąży. Sama nie wiedziała z czego do końca to wynikało, ale kiedy tak słuchała Eve, przygarnięcie szczeniaka z minuty na minutę wydawało jej się coraz mniej abstrakcyjną myślą. Chyba po prostu Paxton wzbudzała w niej pewność, że psiaki wypuszczone z jej "stajni" były jak najlepiej przygotowane do życia. Poza tym, skoro już raz użyła numeru wręczonego jej przez Eve na wizytówce, w razie czego nie zawahałaby się użyć go ponownie - tym razem prosząc o porady ad hoc.
- Nie, spoko. Bardziej zabrzmiało to jak jakaś autobiograficzna historia, którą przemyciłaś mimochodem - odparła na przeprosiny Paxton, bo kompletnie nie odebrała jej słów jako przytyku do jej potencjalnego macierzyństwa. Przyjrzała się Paxton, próbując wyczytać z jej twarzy, czy użyty przez nią przykład był totalnie abstrakcyjny i oderwany od przeszłości Eve, czy jednak coś podobnego miało miejsce w jej bliskim środowisku. Uświadomiła sobie, że tak naprawdę niewiele wie o Eve - wiedziała już sporo o jej pasji, o samym ośrodku, poznała parę pro tipów odnośnie wychowywania szczeniąt - ale sama Paxton na ten moment była dla niej zagadką. Zagadką, które Mia uwielbiała nie mniej niż ciekawostki o kangurach.
- Nie wiedziałam, że oprócz szczeniaków rozdajesz też pożywkę dla ego - uniosła zaczepnie brew. Ona również się droczyła, bo czuła że Paxton nie odnosi się tak do absolutnie każdego klienta. Było to przeczucie tak silne, że niemal graniczyło z pewnością.
Kiedy znalazła się na metaforycznej kozetce Paxton, rozłożyła bezradnie ręcę, zupełnie tak jakby faktycznie borykała się w tak traumatycznym wspomieniem, nad którym nie potrafiła przejść do porządku dziennego.
- Czasami budzę w środku nocy zlana potem i zaczynam krzyczeć nazwę sklepu z deskami surfingowymi, który mijam każdego dnia - odparła utrzymując kompletną powagę. - A potem przewracam się na drugi bok i budzę się dopiero, jak koty zaczynają się na mnie drzeć, bo są głodne - parsknęła śmiechem, , tyle z poważnego tonu. - Powód tej zbrodni jest bardzo prosty. Typowy wręcz. Nigdy nie miałam z kim - wyjaśniła. - Wiesz, jak to jest - niektórych rzeczy zaczynasz próbować dlatego, że ktoś z Twojego środowiska jest pasjonatem. Czasami musi Cię wyciągnąć, a czasami sama zaczynasz interesować się tematem i w końcu idziesz na doczepkę. Po prostu nie miałam w swoim bliskim otoczeniu żadnego pięknego surfera ani seksownej surferki - powód bardzo prozaiczny. Oczywiście sytuacja rodzinna Mii również miała na to wpływ, o czym Eve słusznie pomyślała. Miała po prostu inne priorytety, by sama stać się tą osobą, która rzuci do kogoś spontanicznie "jutro rano lecimy surfować".
Montgomery oczywiście parsknęła śmiechem słysząc żart Paxton. Denny nie był, ale zdecydowanie zaliczał się do kategorii sucharów.
- Poczekaj, opowiem Ci mój ulubiony. Tylko daj mi seksundę, żebym nie spaliła - dała sobie jeszcze chwilę na wyśmianie się, po czym z pełną powagą zaczęła mówić. - Co mówi facet, kiedy otwiera szafę? - spojrzała na Paxto unosząc lekko brew. - Rzeczywiście - i roześmiała się. - Wow, udało się, nie spaliłam - i jeszcze sama sprawiła sobie komplement, no bo czemu nie?
- Ale atencjuszka - skomentowała z rozbawieniem Jello domagającą się uwagi. - Jasne - odparła bez większego zastanowienia i ruszyła za kobietą. Po drodze pogładziła Apollo po głowie - najpierw dość niepewnie, żeby zdobyć zaufanie psiaka, który na wejściu dał mimowolnie Mii do zrozumienia, że ma wywalone na jej obecność tutaj. O dziwo zadziałało, bo psiak nie tyle co samą sanitariuszką, ale zainteresował się trzymaną przez nią piłką.
- Jest okej. Wiesz, mimo wszystko praca to akurat miejsce, w którym czuję się najlepiej i naswobodniej. Twój ośrodek ostro ją goni - puściła jej oczko. Tak naprawdę miała już wystarczająco dużo czasu, żeby przetrwawić to co spotkało ją kilka tygodnie temu. To, że znalazła się tu dzisiaj było też tego oznaką.
Kiecy rzuciła piłkę, wcześniej drocząc się nią z Apollo, wyprostowała się i rozejrzała po terenie.
- To ogromna przestrzeń. Ogarniasz to wszystko sama? - przyłożyła dłoń do czoła, chroniąc oczy przed promieniami słońca które padały wprost na nią. - Nawet głupie skoszenie trawy musi zajmować tu pół dnia - stwierdziła. Oczywiście pytała z czystym zainteresowaniem, ale uznała również że był to dobry początek do zagajenia o sytuację Paxton - o to jak i z kim żyła na co dzień.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Możemy posurfować razem – zaproponowała bez zastanowienia. – Dawno tego nie robiłam, ale raczej nie wypadłam z wprawy. Wynajmiemy na godzinę jakiegoś seksownego trenera albo trenerkę, co byś miała większą zachętę. – Nie była pewna, czy znajdzie czas, ale sama potrzebowała oderwania się. Musiała zrobić coś innego niż dotychczas, chociaż swą decyzję tłumaczyła koniecznością wsparcia Mii w utrzymaniu jej dobrego samopoczucia. Nie żeby była za to odpowiedzialna, ale Paxton zawsze troszczyła się bardziej o innych niż o siebie.
Z delikatnym uśmiechem obserwowała jak kobieta zbiera się do żartu. Musiała się skupić, żeby zrozumieć jego głębię, która była.. zabawna. Sucha, ale zabawna co podkreśliła krótkim śmiechem. Nawet zaklaskała w dłonie gratulując Mii niespalenia tego jakże wybornego żartu, po którym przeniosły się na zewnątrz rzucając psom piłki i jedną gumową zabawkę dla nadpobudliwego szczeniaka.
Była gotowa napomknąć, jak to dobrze, że Mia nadal dobrze czuła się w pracy. Jeżeli kochała to co robiła szkoda byłoby to utracić przez wypadek, których niestety w robocie Montgomery będzie sporo. Takie jednak było ryzyko zawodowe. Niby człowiek był jego świadom, ale rzadko dopuszczał do myśli, że te najgorsze rzeczy mogą przytrafić się akurat jemu. Przynajmniej Eve tak miała w wojsku i teraz prowadząc ośrodek. Miała za sobą parę nieprzyjemnych i niebezpiecznych sytuacji, ale nigdy nie zrezygnowałaby z pracy z psami ani jako ich przewodnicza. Zanim jednak wyraziła, jak dobrze, że Mia nie przestała robić tego co uwielbiała, ta wspomniała o ośrodku. Na początku zbiła Paxton z tropu, ale zaraz uśmiechnęła się ciesząc, że w ten czy inny sposób mogła poprawić humor kobiecie albo sprawić, żeby poczuła się dobrze. Eve była trochę jak pies; bardziej troszczyła się o zadowolenie innych.
- Teoretycznie. – Pokręciła głową. – Akurat do koszenia trawy wynajmuje specjalną firmę. – Rachu ciachu i po sprawie. Mogłaby się dorobić własnego koszącego mini traktora, ale nie miałaby czasu. Musiałaby go odjąć od swojego wolnego, którego i tak posiadała minimum. – Kiedyś tam – wskazała na niewielki pagórek. – uprawialiśmy mango. Mieliśmy mnóstwo drzew. – Teraz był to prosty teren posiany trawą i nic więcej. – Od kwestii organizacyjnych mam Sue Ann. To trochę taka moja przyszywana ciocia, ale wolę nazywać ją prawą ręką. Pomaga mi z księgowością, umawia klientów, ogarnia papiery i całą masę innych rzeczy. – Nawet teraz była w domu i zapewne filowała przez okno, któż to taki zawitał do ośrodka. Miała oko na nieznajomych. Była bardzo czujna, bo dbała o to miejsce tak samo jak o Eve od czasu do czasu gotując jej coś dobrego. – Nie łatwo było ogarnąć to wszystko tak jak wygląda teraz, ale nigdy nie uciekałam od pracy, więc to dla mnie była sama przyjemność. – Wysprzątanie całego terenu, lekki remont i tak niezbyt modnego domu oraz wybudowanie hali wraz z przeszkodami dla psów. Wiele rzeczy Eve zrobiła sama (przynajmniej to co mogła). Krok po kroku. – To jednak nic z wychowywaniem rodzeństwa. – Praca fizyczna a odpowiedzialność za drugiego człowieka ogromnie się różniła. – Jak dałaś radę? – Bo dała, z tego co Eve zdążyła wywnioskować, ale na pewno nie było łatwo ogarnąć młodych, kiedy jeszcze samemu powinno się korzystać z życia.

Mia Montgomery
ODPOWIEDZ