Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Przełknęła jakąś gulę, kiedy wypomniał jej drażliwość, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. W zasadzie wtedy jeszcze wierzyła, że uda jej się zachować spokój, ale barman pogrywał nieczysto, a ona poczuła się odsłonięta, gdy z niej zakpił.
- Zabawne - burknęła więc, nadal patrząc na bok, z brodą opartą na jednej dłoni. - Oczywiście, że się zjawił. Był mi to winny - powiedziała nieczuło, dumnie, ale wcale tak nie uważała. Nie umiała po prostu wyjść z tej roli, a poza tym nie chciała znów karmić się nadzieją. Myśleć o tym, że może jednak dla kogoś była ważna. Nie była. Tego ją nauczono i powinna się tego trzymać, bo potem... znów kończy z tym żenującym, złamanym sercem, które w jej przypadku nie budzi współczucia, a właśnie jest powodem do kpin. Takim kobietom, jak ona, nikt nie współczuje.
Starała się grać rolę, jaką jej narzucono, czarnego charakteru, który w opowieściach innych panien pełni rolę największego wroga. Sęk w tym, że teraz naprawdę martwiła się o Jaspera. Nie chciała, by spieprzył sobie życie, przecież nie mogła wiedzieć, że ją oszukuje od początku i dzięki niej bliższy był swoim celom.
- Idiota z ciebie - podsumowała więc nieładnie, gdy potwierdził, że nie odmówił. Nie mogła tak po prostu tego zaakceptować, tego, że związał swój los z Nathanielem. Jeszcze z tą jego łachmaniarą. - Jezu, naprawdę mnie nie doceniasz, co? Nie włamałam się po to, by zobaczyć twój wystrój - wypomniała mu, krzyżując z nim spojrzenia. - W każdym razie... widziałeś, jak on się zachowywał. Co zrobisz, gdy nawiedzonej coś się stanie? Wiesz, co wtedy ciebie spotka? Nie wiem, czy będę w stanie ogarnąć wówczas Nate'a - to nie tak, że oferowała mu pomoc w razie czego. Oczywiście, że nie. W końcu nie będzie nadstawiała karku za jakiegoś typa z baru... tak sobie wmawiała, ale przez alkohol chyba zapomniała, co powinno pozostać jej przemyśleniem, a co powinno zostać wypowiedziane. - Brzmi, jakbyś uwodził i jedne i drugie, a to potwierdza, że jesteś dokładnie takim mężczyzną, za jakiego ciebie biorę - uśmiechnęła się z satysfakcją sama do siebie. Pomachała jeszcze głową na boki z rozbawieniem, jasno dając mu do zrozumienia, że nie wierzy w żadne z jego słów. Dlatego też, kiedy tak nagle zaproponował, że z nią tam pójdzie, parsknęła śmiechem. Spojrzała na jego rękę, a jako, że rzucił jej wyzwanie... - Dobra, ale tylko jak masz jakiś czarny garnitur - totalnie najważniejszy warunek tego absurdalnego planu. Z drugiej strony faktycznie chciała kogoś skołować, by znów nie słuchać, że nikt nie może z nią wytrzymać i skończy jako stara panna. - Tylko potem nie płacz, jak ciebie zeżrą - wzruszyła ramionami, a o tym, na co się zgadali, pewnie przypomni sobie dopiero, gdy wytrzeźwieje.
Teraz jej najtrzeźwiejsze myśli oscylowały dookoła tego jego awansu i tego, jak Jaspera zniechęcić. Na parkiecie wierzyła, że szybko go przymusi, ale chyba zapomniała, jak irytowała ją ta jego pewność siebie. Poddała się jego ruchom, z jednej strony nie będąc zadowoloną z tego, że sam z nią pogrywa, ale z drugiej, była tylko człowiekiem odurzonym alkoholem, a on atrakcyjnym mężczyzną o przyjemnych perfumach i jeszcze przyjemniejszym tonie głosu. Kiedy więc wspomniał o zazdrości... poczuła jak dreszcz podniecenia przebiega po jej kręgosłupie, a serce głupio przyspieszyło swój puls. W dodatku ta jego dłoń, był bezczelny i powinna go za to odepchnąć. Wiedziała, że powinna. Przez to, że nie odpychała mężczyzn w takich momentach, lądowała potem z tym wspomnianym złamanym serduszkiem. Tylko, że kurwa... jej cholerna duma nie pozwalała nigdy się wycofać.
- Naprawdę będziesz? - zapytała, patrząc mu w oczy. Dłonie ułożyła na jego potylicy, zachwycając się miękkością włosów i zmusiła go, by pochylił się tak, aby mogła oprzeć jego czoło o swoje własne. - A może ja jestem? - zapytała, nadal go nie puszczając, pozwalając by w tej niewielkiej odległości ich oddechy się mieszały. - Nie możesz grać i w jego i w mojej drużynie - przyznała, a potem spojrzeniem zjechała na jego wargi, uśmiechnęła się sugestywnie, po czym przez własną myśl pokręciła głową i zwolniła nieco uścisk, obracając się do niego tyłem. - Przejebałeś sobie u mnie! - zawołała nieco głośniej, by usłyszał przez muzykę, ale nadal nie przestawała tańczyć, opierając się plecami o jego tors. W końcu przyszła się tu bawić.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Postanowił odpuścić temat kardiochirurga, a przynajmniej póki co. Może później, gdy stężenie alkoholu we krwi Pearl wzrośnie, Jasper ponownie postara się dowiedzieć czegoś więcej o łączącej tę dwójkę przeszłości.
- Mówiłaś to już - burknął wcale nie zadowolony z tego jak go określiła. - Jestem pod wrażeniem - dodał, bo jednak blondynka okazała się o wiele sprytniejsza niż zakładał na samym początku, w zasadzie zaskakiwała go na każdym kroku. Czasem negatywnie, a czasem wręcz przeciwnie. - Oho... Ty naprawdę się o mnie martwisz - skwitował, uznając słowa dziewczyny za swego rodzaju obawę wyrażoną o jego osobę względem Hawthorne'a. - Poradzę sobie, naprawdę - zapewnił ją, bo co miał innego zrobić? Swoją drogą doceniał jej chęci wstawienia się za nim w razie ewentualnego niepowodzenia, ale nie sądził, aby Pearl mogła jakkolwiek wpłynąć na Nathaniela, gdy ten wpadnie w szał. Tydzień temu, Jay miał okazję przyjrzeć się nieco lepiej łączącej dziennikarkę i gangstera relacji i nie wywnioskował niczego dobrego. Owszem Nate zdawał się zwracać uwagę na to co mówiła dziewczyna, ale agresja i sposób w jaki z nią skutkował pozostawiały wiele do życzenia. Zresztą, nauczony doświadczeniem Jasper, doskonale wiedział, że mężczyźni pokroju Hawthorne'a nie są tacy prości w obsłudze i często kobiety wyobrażając sobie zbyt wiele, przeceniając swoje możliwości. - Założę się, że bierzesz mnie za totalnie nie tego mężczyznę, za którego powinnaś - rzucił, co w istocie było najświętszą prawdą. Właściwie sam Ainsworth nie miał zielonego pojęcia jakim partnerem mógłby się określić, bo przez ostatnich kilka lat stronił od poważnych związków wiedząc, że póki działa pod przykrywką, póty angażowanie się w cokolwiek nie ma najmniejszego sensu. Owszem zdarzały mu się romanse, ale nie nazwałby się jakiś łamaczem serc, ani nikomu nie obiecywał pierścionków, ani wspólnych śniadań, więc sumienie miał czyste, a przynajmniej we własnym mniemaniu. - Twoja rodzina mnie pokocha, zobaczysz - skwitował i obiecał sobie, że chociażby Pearl na złość, sprawi, aby jej krewni jeszcze przez długi czas wspominali tego uroczego i przystojnego człowieka, z którym kiedyś przyszła na pogrzeb ciotki. Trochę kiepsko brzmiało to w całości, ale liczył się sens, a nie okoliczności.
Jak widać, nie tylko podczas rozmów, Jasper i Pearl grali nie czysto. Na parkiecie, blondynka także pokazywała pazurki, a Jay nie miał zamiaru zostawać w tyle. Lubił takie gierki, lubił Pearl i bezsprzecznie uważał ją za niezwykle atrakcyjną. Kim więc był, aby nie skorzystać okazji do adorowania jej ciała w bardziej bezpośredni sposób.
- Już jestem - wyznał, bo faktycznie nie chciał aby Nate był tematem ich rozmowy, a przynajmniej nie w taki sposób. Nic nie mogło odwieść Jay'a od przyjęcia zaoferowanej mu posady, więc na próżno Pearl strzępiła swój język. - Jesteś? - Serce uderzyło mocniej w jego klatce piersiowej, gdy Pearl znalazła się tak blisko. Nie odrywał spojrzenia od jej wielkich, sarnich oczu, które tak bezczelnie skupiły się na jego ustach. Miał pewną świadomość tego, że zrobił to specjalnie, wiedziała o czym on pomyśli i cóż... zrobił dokładnie to czego chciała, bo gdyby pozostała z nim w takiej pozwie jeszcze przez moment, zapewne pocałowałby ją nie myśląc o konsekwencjach. - Myślałem, że jesteście w jednym teamie? - Wyjaśnił, gdy Pearl zmieniła ich pozycję, a dłoń Jaya zamiast na jej pośladku, znalazła się teraz na udzie z przodu. Drugą objął dziewczynę w pasie, ale tylko na moment, bo chwilę później przesunął palcami do jej ramienia, a potem w dół, aż złączył je z tymi należącymi do Pearl i uniósł ku górze, ku swojej twarzy. - Powinienem się bać? - Zaśmiał się, tuż przy jej policzku, na którym na pewno czuła delikatne łaskotanie jego zarostu. - Może chirurg też się bał, dlatego przyjechał... Bo cóż mógłby być winien takiej niegrzecznej pannie jak ty, Pearl? - Gdzieś z tyłu głowy Jaspera nadal siedziała ta niedokończona rozmowa. Czemu tak się na nią uparł? Ciężko stwierdzić, ale z drugiej strony korzystał z okazji, bo pijana blondynka była mniej czujna, a jemu nagle jeszcze bardziej zaczęło zależeć na tym, aby poznać jak najwięcej szczegółów z jej przeszłości.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Nie trzymała się już tak usilnie tego tematu, ale i tak była wściekła. Po pierwsze dlatego, że Jasper mógł ryzykować, a po drugie przez to, że nieszczególnie pałała sympatią do organistki i nawet nie mogła udawać, że jest inaczej.
- Znam się na takich mężczyznach, zapewniam cię - trwała przy swoim, bo naprawdę w to wierzyła. W końcu nie przez jednego drania w swoim życiu już cierpiała. Fakty były, jakie były, niezależnie od atrakcyjności uśmiechu danego mężczyzny. - Bylebym nie żałowała tego zakładu - mruknęła, wzruszając ramionami.
Zawsze lubiła tańczyć, a ze względu na swoją przeszłość, była w tym dość dobra. Poza tym alkohol, jak i fakt, że w jej życiu nie było żadnego mężczyzny, dość jednoznacznie na nią wpływał. Była bardziej podatna na bliskość Jaspera, niż by chciała, bo przecież miała swoje zasady i nie chciała znów skazywać siebie na znany już sobie scenariusz. Mimo to trwała tu nadal i póki zmęczenie jej nie wykończy, nie miała tego zmieniać.
- Może trochę - igrała z nim, czerpiąc z tego garściami. Zaraz jednak zaśmiała się, słysząc jego domysły. - Powiedziałabym raczej, że jesteśmy jak zawodnicy podczas przyjaznej partii szachów... nie ma mowy o jednym teamie, powinnam się za to obrazić - zwykle nawet po pijaku gryzła się na czas w język, ale głupio pozwalała sobie na pewnego rodzaju swobodę przy Jasperze. Nie była pewna kiedy wzbudził jej zaufanie, a chociaż doświadczenie mówiło, że za to oberwie, to jak zwykle go nie słuchała, wmawiając sobie usilnie, że dramatyzuje.
- To nie ja jestem niegrzeczna - zaprzeczyła mu zaraz. - Kiedyś bardzo mnie potrzebował, a ja wychodziłam z siebie by postawić go na nogi - nie lubiła o tym mówić. Wolała trzymać cały ten żal i żółć w sobie, ale w tamtym momencie nie potrafiła. Dlaczego to ona miała zawsze uchodzić za najgorszą. - Ale kiedy przestał mnie potrzebować, pozbył się mnie - wzruszyła ramionami, jakby to wcale nie było jakąś wrzodziejącą raną na jej psychice. Nie chciała uchodzić za słabą, musiała pokazać, jaka jest do tego zdystansowana, dlatego znów przekręciła się do niego przodem, szczerząc się łobuzersko. - Tylko się nie popłacz, bo jesteś taki sam - zauważyła, przejeżdżając dłońmi od jego ramion, przez tors i brzuch, aż do linii spodni, na której zaczepiła wskazujące palce, delikatnie go do siebie przyciągając. - Patrzycie na mnie i liczy się tylko to, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, a kiedy się to odhaczy, moja rola zostaje spełniona - wyjaśniła niby gorzko, ale jednak nadal nie przerywając tańca. Znała tę prawdę na pamięć, nie była dla niej niczym nowym, więc nie powinna teraz nad sobą się użalać. To nie miałoby najmniejszego sensu. - Nie mam złudzeń barmanie, dzielicie kobiety na dwie kategorie i ja poznałam już swoją szufladkę - dodała jeszcze, chociaż siłą rzeczy poczuła, że chciałaby wypić więcej. No i może jeszcze zmienić temat. No, ale skoro już zaczęło lecieć to samo, co wrzuciłam w tytuł tej rozgrywki, to podskoczyła lekko, robiąc kroczek w tył, by wykonać obrót. - Kocham tę piosenkę, ale po niej idziemy po więcej alkoholu! - zawyrokowała, bo teraz tym bardziej musiała się znieczulić, czując, że tego swojego wyznania przyjdzie jej żałować.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Niezależność... Pearl jakby na każdym, możliwym kroku chciała pokazywać światu jaka to jest samowystarczalna i niezależna. Lubiła podkreślać jak to Nathaniel ma niewiele z nią wspólnego, a zarazem Jasper doskonale wiedział, że gdyby gangster tylko chciał, Pearl nie mogłaby postawić stopy w Shadow. Mimo to blondynka oszukiwała i jego i zapewne samą siebie, wmawiając wszystkim, że ona i Nate stoją ramię w ramię, ale nie koniecznie patrząc w tę samą stronę.
- A jednak, gdy ciebie potrzebował pomogłaś mu - rzucił trochę igrając z losem, bo przecież było im we dwoje tak miło na tym parkiecie, ale rozmowa jaką ciągnęli wcale do najprzyjemniejszych nie należała. - Czyli to on jest tym niegrzecznym? - Zapytał, nie oczekując wcale odpowiedzi. Bardziej ciekawiła go historia, która była dość osobliwa, bo jednak... Wojskowy lekarz, kardiochirurg, a jednak to taka Pearl, kobieta o życiu dającym wiele do życzenia, była stanie mu pomóc. - Starałaś się dla niego... Zależało ci - podsumował, a gdy Pearl kazała mu nie smucić, prychnął cicho. Na moment stracił azymut, gdy blondynka stanęła przodem do niego. Czuł dreszcze na skórze, w miejscach po których przesunęły się smukłe palce Pearl, a na koniec zagryzł lekko wargę, czując jak paznokciami otarła się o jego skórę i kilka drobnych włosków tuż przy krawędzi bokserek. - Wiesz, wcale się nikomu nie dziwię, bo sam nie miałbym nic przeciwko nocy z tobą - wyznał zgodnie z prawdą. - Cholernie kusisz - dodał jeszcze, bo przecież to co robiła było oczywistym zaproszeniem do wykorzystania jej. Z drugiej strony, Pearl nie była dla Jaspera już anonimowa. Mimo wszystko udało im się spędzić razem trochę czasu w mniej, lub bardziej sprzyjających okolicznościach i najzwyczajniej w świecie ciężko byłoby Ainsworthowi przespać się z Campbell i przejść z tym do porządku dziennego, udając, że nigdy nic nie miało miejsca między nimi. - Może sama się w niej zamknęłaś? Nie każdy facet to palant... A ty nie jesteś kobietą dla każdego faceta - rzucił, uprzednio wplatając palce we włosy dziewczyny i nachylając się nad nią bardziej, gdy ich ciała poruszały się w rytm muzyki.
Ta jednak po chwili uległa zmianie, a blondynka odskoczyła od Jaspera, wykonując obrót i dzieląc się swoimi uwagami dotyczącymi utworu.
- Brzmi jak plan... Upij się, a potem zdradź wszystkie swoje sekrety - wyszczerzył się podle, ale zaraz potem, podobnie jak Pearl zaczął skakać i tańczyć, nie odchodząc od dziewczyny na krok. Mógł się oszukiwać, wmawiając sobie, że to co robił było dla dobra misji, ale skłamałby przed samym sobą, gdyby stwierdził, że Campbell go nie jarała. Coś było w tej dziewczynie, co sprawiało iż Jasper chciał wiedzieć o niej więcej i więcej. Intrygowała go, pociągała i fascynowała swoim nietuzinkowym podejściem i zachowaniem. Owszem była zdrowo popierdolona, ale on sam nie należał do ludzi cieszących się najlepszą osobowością i stylem życia, a więc nie zamierzał jej oceniać. Lubił ją, po prostu ją lubił, a przy tym cholernie kręciło go to jak mamiła go i uwodziła swoim ciałem.
- Jesteś okrutna, wiesz? - Oznajmił, gdy usiedli przy barze, a on zamówił kolejną butelkę i wychylił się, by zabrać szkło do rozlania alkoholu. - Przemyśl się z tańczeniem w taki sposób... To niesie za sobą konsekwencje - dodał burkliwie, ale zaraz na jego twarzy pojawił się pełen satysfakcji uśmiech. Ciężko powiedzieć, czy wywołało go to co robili na parkiecie, czy widok biustu Pearl, który falował w satysfakcjonujący sposób przez przyśpieszony oddech dziewczyny. - Hej! Spokojnie... Noc jeszcze długa - rzucił zaraz po tym jak po wypiciu jednego drinka do dna, Pearl nalała sobie kolejnego i także osuszyła kieliszek. - Może wyjdziemy się przewietrzyć i zapalić? - Zaproponował, mając na uwadze to, że prawdopodobnie szybciej niżby się spodziewał przyjdzie im zakończyć wieczór, a jemu odstawić Pearl do łóżka.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Wiedziała, że większość osób jej nie docenia, kiedyś naprawdę jej to przeszkadzało, ale od jakiegoś czasu uważała, że to duży plus, bo dzięki temu łatwiej wykorzystać przewagę. Poza tym nigdy sama z siebie nie zrobiła niczego złego, pominąwszy ten jeden cholerny błąd z podpaleniem domu po prochach, ale nie była wtedy wcale świadoma tego, co robi. Nie mniej starała się, jak mogła by jakoś to światu odpokutować, nawet jeśli w Boga i potępienie nie wierzyła wcale, wbrew niezadowoleniu swojej matki.
- Zawsze mu pomogę... a on pomoże mi. Tak już między nami jest - wzruszyła ramionami, mając nadzieję, że Jasperowi taka wiedza wystarczy. Chronili siebie z Nathanielem i chociaż Pearl wiedziała, że powinien gnić za kratkami, to jej samej naprawdę w życiu pomógł, a chociaż nienawidziła długów wdzięczności, to wiedziała, że tych zaczerpniętych u gangstera nawet nie chciała spłacać... to znaczy nie zależało jej, by zrobić to jak najszybciej i się od niego odciąć. Bo mimo całego skurwysyństwa, był też człowiekiem, którego mocno zniszczyło życie. - No, byłam głupia - potwierdziła, jakby to on to sugerował. Zaraz też przewróciła oczami. - Dobrze wiedzieć, barmanie. Właśnie to jest najgorsze, nie pamiętam już nawet jak to jest, gdy ktoś chce poznać coś więcej, niż rodzaj zapięcia mojego stanika - prychnęła, kolejny raz przekręcając oczami. - Ty też kusisz, a ja nie myślę o tym, jak ciebie wykorzystać - zripostowała mu się, ale fakt faktem, lubiła przyciągać spojrzenia i nie mogłaby udawać, że jest inaczej. Że teraz też tego nie robiła, gdy z ni tańczyła - nie dbała o to, by patrzył się na nią z pożądaniem. Może była hipokrytką, ale potrzebowała tego, by jakoś walczyć z obrzydzeniem, jakie względem siebie czuła. Innego remedium jeszcze nie znalazła. - Nie rozśmieszaj mnie. Nie jestem tym typem, z którym ktoś chciałby zbudować coś poważnego. Dlatego każdy mój były buduje sobie szczęśliwe życie z pannami, które w najmniejszym stopniu mnie nie przypominają. Mogę nawet tobie wywróżysz, że skończysz z jakąś ułożoną brunetką o uroczej buźce i zamiłowaniu do noszenia trampek. W wolnych chwilach będzie sięgać po dobrą książkę i kubek czarnej kawy, bo jest taka dojrzała - kpiła sobie w najlepsze, ale mocno w to wierzyła. Może nie wszystko się spełni, ale część na pewno tak, tylko, że teraz nie miało sie to liczyć. Mieli tańczyć, a gdy muzyka dobiegła końca, znów się napić. Oczywiście w tym Pearl umiaru nie znała, co zostało jej brzydko wytknięte.
- Aż tak na ciebie działam? - zapytała bezczelnie, wychylając kolejny kieliszek. Sama czerpała niesamowitą przyjemność z jego towarzystwa, ale przecież ani myślała mu o tym mówić. - Nie znasz moich możliwości... izi, barmanie - dobra, może jednak już powinna przystopować, ale przynajmniej zgodziła się na wyjście na zewnątrz, po drodze trochę za bardzo polegając na ramieniu Jaspera.
- O chuj... trochę kręci mi się w głowię, przyznaję - zaśmiała się, jakby to było wielce zabawne i oparła plecami o mur, kiedy już wyszli na zewnątrz. Z trudem odnalazła papierosy, ale jednak udało jej się go ulokować w ustach i odpalić wyuczonym ruchem. Patrzyła na niego przez moment intensywnie, a potem ponownie parsknęła śmiechem. - Nie powinnam z tobą tańczyć. Ja pierdolę i jeszcze biorę ciebie na pogrzeb... wiedziałam, że tak będzie, od początku. Raz ciebie zobaczyłam i pach, wiadome będzie, że w jakiejś mierze dopiszę ciebie do listy swoich błędów - pokręciła ponownie głową, zaciągając się znów i na zmianę śmiejąc i poważniejąc.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie drążył dalej tematu relacji jaka łączyła Pearl z Nathanielem. I tak w ostatnim czasie jego wiedza na ten temat znacznie się zwiększyła. Zapewne niebawem dowie się jeszcze więcej, a póki co były inne kwestie, równie ciekawe i intrygujące.
- Przepraszam bardzo, ale nie pamiętam, abym się z tobą przespał, a wiem znacznie więcej, niż jak sądzę, nie jeden który dobrał się do zapięcia od twojego stanika - odparł stając w obronie swojego podejścia. Postawił na szczerość, bo przecież od początku nie ukrywał się z tym, że gdyby Pearl tylko dała mu zielone światło, za pewne wykorzystałby okazję. - Czyżby? - Zapytał, jakoś nie do końca ufając temu jej kuszącemu spojrzeniu. Była niczym fame fatal, która wabiła niczego nie spodziewających się mężczyzn w swoje sidła. Mogła oskarżać ich o łamanie jej serduszka, ale pewnie sama wiele serc wysłała na stos. - Jesteś dziś dla mnie milutka, bo chcesz mojego towarzystwa, aby się zabawić... To wykorzystywanie - rzucił, dość trafnie, bo przecież wprost mówiła mu o tym jakie ma plany i zamiaru wobec tego wieczoru. - I wcale ciebie nie rozśmieszam... Sama siebie pchasz w złe ręce, obracasz się w chujowych miejscach i spotykasz gównianych facetów; chociaż ten chirurg to jakiś, kurwa wyjątek. - Wcale nie zgadzał się z Pearl co do wizji własnej przyszłości, bo po pierwsze nawet o niej nie rozmyślał, a po drugie wolał blondynki, o czym nie musiał informować akurat tej, która zmysłowo kręciła biodrami tuż przed nim. I tak pozwalała sobie wobec niego na zbyt wielką swobodę, gdyby zdradził jej za wiele, uznałaby jeszcze że ma sporą przewagę.
Z drugiej strony, faktycznie miała przewagę i to całkiem sporą, bo był oczarowany tym co robiła. Poddał się jej urokowi i gdyby pozostali na parkiecie jeszcze trochę, byłby w stanie zrobić naprawdę wiele, aby jednak nie z Giselle, ale Pearl zakończyć tę noc w sposób nad wyraz spektakularny.
- Całkiem - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Teraz to obawiam się powiedzieć, że chciałbym je poznać w pełni - dodał szczerząc się głupio. - Nie dam ci się tak zbałamucić, Kicia - rzucił jeszcze, aby wiedziała, że pewne sztuczki może zostawić na inna okazję. Nie był też jakimś tam młokosem, ani napalonym psycholem, aby za wszelką cenę starać się ją teraz zaciągnąć do łóżka. W zasadzie wyśmienicie bawił się będąc w tym układzie w jakim byli.
Jednak alkohol, który wlewała w siebie Pearl powoli zbliżał ich wieczór do końca i chociaż blondynka stała jeszcze na nogach, jej wzrok był coraz bardziej mętny. Ewidentnie było widać, że trzymanie głowy w pionie stawało się dla Pearl wyzwaniem, a nogi nie współpracowały tak dobrze jak jeszcze jakiś czas temu na parkiecie.
- Mam uznać to za komplement? - Zapytał zaciągając się fajką. - To, że mnie zobaczyłaś i już chciałaś, abym był twoim błędem? - Doprecyzował w obawie, że Pearl nie załapie w tym stanie od razu co miał na myśli. - Poza tym jeszcze do niczego nie doszło, a na pogrzeb idziemy "udawać", prawda? Easy... Jeszcze zostaniemy przyjaciółmi na długie lata - zakpił, doskonale wiedząc, że prędzej czy później wyląduje z Pearl w łóżku, bo napięcie jakie między nimi było potrzebowało ujścia. No jedynie, że staną się arcywrogami, ale wtedy seks byłby także ciekawą opcją. - Zgasł.. - Mruknął, widząc jak Pearl zaciąga się nieudolnie fajką. - Czekaj... - rzucił wyciągając zapalniczkę i podchodząc bliżej blondynki. Odpalił ponownie jej papierosa, ale ten po chwili spadł między ich dwoje. - Chyba masz już dość, co? - Zapytał podchodząc bliżej, aby ewentualnie nie pozwolić dziewczynie się schylić. - Myślę, że dopalimy i spadamy - oznajmił, po czym uniósł dłoń, w której tlił się jego papieros i zbliżył filtr do ust Pearl, nie puszczając go przy tym. - Ewentualnie dobijesz się ostatnim drinkiem i zawlokę cię do łóżka zaraz potem - zakpił, aczkolwiek znając Pearl mógł się spodziewać, że taką ofertę także byłaby w stanie przyjąć bez większych oporów.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Uniosła wysoko brwi, prezentując mu piękny uśmiech.
- Tak, bo zmieniłam zasady gry i już z takimi, jak ty nie sypiam - wyjaśniła, totalnie nie myśląc o tym, jak to musi brzmieć. Po prostu była pijana, a wstydem - bo dla niej mówienie o tak intymnych kwestiach było wstydem - przejmować będzie się dopiero jutro, gdy już wytrzeźwieje. - Oj tam, to drobne wykorzystanie i od razu ci o nim powiedziałam -wypomniała, bo przecież grali w otwarte karty od samego początku. Faktycznie może nie była najmilszym człowiekiem, ale przynajmniej, nie udawała, że jest kimś innym. Przychodziła, mówiła co zamierza i postępowała zgodnie z takimi zasadami. - Oho, będziesz mi prawił morały? - teraz się trochę podenerwowała, bo jak przystało na osobę, która na każdym kroku musiała pokazać swoją niezależność, nie przywykła do tego, by ktoś jej wynikał błędy. Jej ojciec już dawno zaniechał. - Ciebie spotkałam w chujowym miejscu, więc mam ciebie uznać za gównianego faceta? - zmrużyła oczy, obracając kota ogonem, przez wykorzystanie jego własnych słów. Nie chciała też teraz mówić, że była też z pisarzem, a nie zawsze z ludźmi z meliny. Naprawdę wierzyła, że szczęście odnajdzie z kimś lepszym od siebie, ale to jednak było dość głupie i dziecinne z jej strony. Życie niewiele ma wspólnego z bajkami, w jakie chciałoby się wierzyć.
- No i już... wychodzi z ciebie dokładnie ten typ faceta, za jakiego ciebie brałam - wyszczerzyła się do niego podle, sprzedając mu lekkie uderzenie w ramię. Idealnie się wpisywał w ten obraz... przystojny, starszy, z tatuażami, pracuje w nieciekawym miejscu, no i ma problemy, bo przecież wiedziała o jego długach. Dokładnie od takich należy się trzymać z dala.
Trudno powiedzieć, by na zewnątrz poczuła się lepiej. Powinna otrzeźwieć, ale chyba ten spacer uświadomił jej, że rzeczywiście mogła przesadzić. Oczywiście ona prędzej by umarła, niż to przyznała na głos.
- Uznaj to za co chcesz... wyglądasz jak niegrzeczny sen o złym chłopaku, barmanie, a ja znałam, jak słusznie zauważyłeś, wielu złych chłopaków... to oczywiste, że zapaliła mi się ostrzegawcza lampka - wzruszyła ramionami z pijackim uśmiechem na twarzy. - Oczywiście, że udawać. Skończyłam z takimi, jak ty - zaznaczyła, by wiedział na czym będą stać. Teraz nie była już taka podatna, jak jeszcze jakiś czas temu. Nieco bardziej chroniła siebie przez skrzywdzeniem i o wiele mniej wiary pokładała w całym tym pierdoleniu o miłości. Spojrzała na koniec swojego papierosa, a ten zaraz po odpaleniu spadł na ziemię, niby chciała się po niego schylić, ale jej zabronił. - Nie będziesz mi życia układał, barmanie - wyszczerzyła się do niego pięknie, ale faktycznie zaciągnęła się papierosem, którego jej podstawił, po czym trochę po gówniarsku dmuchnęła mu w twarz. - Myślisz, że nie poradzę sobie sama? - raczej nie, ale nie znała umiaru. - Nudziarzu... ale tak, w twoim wieku metabolizm nie ten, co? Ja to bym mogła bawić się do rana, ale odbiję to sobie w swojej wannie - podzieliła się planami na resztę nocy, w które szczerze wierzyła, ale przy tym odchyliła głowę do tyłu, by oprzeć ją też o mur i przymknęła na moment oczy, czując, jak wszystko wiruje.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Pearl pozłościła się na niego, gdy dał jej tę małą pogadankę, ale Jasper zamiast się tym przejąć, roześmiał się tylko kręcąc przy tym głową na boki. Sama sobie z nim pogrywała, do czego się przyznała bez ogródek, a gdy on wypomniał jej, że wtyka palec między drzwi, a potem narzeka, że się skrzywdziła, to od razu ma z tym problem.
- A nie uznałaś mnie za takiego, skoro z góry stwierdziłaś, że nie mam co o tobie śnić, bo znasz takich jak ja? -Trochę to wszystko było zagmatwane, ale ogólnie w tamtej chwili ich rozmowa wydawała się mieć jak najwięcej sensu.
Tylko, że wraz z upływem czasu i wypitym alkoholem wszystko zaczynało się rozmywać. W szczególności jeśli chodziło o Pearl. Z jednej strony nadal rzucała w stronę Jaspera mało wybredne i wredne teksty, a z drugiej coraz bardziej odsłaniała karty. Każdy kolejny drink sprawiał, że garda Campbell opadała, a dziewczyna sama okazywała swoje słabości.
- Rzucasz mi się komplement, za komplementem - odpowiedział, gdy określiła jego wygląd jako niegrzeczny sen o złym chłopaku. Może ktoś inny uznałby to za obelgę, ale w ustach Pearl była to czysta ambrozja. Zapewne po pijaku nigdy nie wypowiedziana na głos, ale mniejsza. - Wielu ich było? Takich jak ja? - Ciągnął ją dalej za język. - Bo z tego co wiem, jestem jedynym, takim egzemplarzem... Jeszcze się przekonasz - dodał, oczywiście na swój nazbyt pewny siebie sposób. W sumie Jasper miał ochotę jeszcze nieco poszaleć, wypić trochę i się wyluzować, ale blondynka z każdą mijającą minutą wydawała się być coraz bardziej pijaną. W sumie Jay nie miał pojęcia o tym ile wlała siebie alkoholu nim znalazła się w Shadow, a już nim zaczęła z nim pić, każde była lekko zamroczona procentami. - Rzucasz mi dziś wyzwanie za wyzwaniem - zaśmiał się, po czym ostrożnie podał jej papierosa i obserwował jak jej pełne wargi zaciskając się na filtrze. - Myślę, że może być z tym ciężko - odparł, po czym odwrócił głowę do boku, gdy dym trafił go prosto w oczy. Szczeniacką uwagę, na temat metabolizmu i wieku, postanowił zignorować. - Oczywiście, że byś mogła, chyba że... - Po tym jak odchyliła się do tyłu, nogi Pearl w pewnej chwili jakby odmówiły posłuszeństwa. Jasper nie miał pojęcia, czy przysnęła na moment, czy po prostu w głowie jej tak wirowało, że straciła równowagę, ale podtrzymał ją w pasie i oparł ponownie o ścianę, wsuwając nogę między jej uda dla lepszej stabilizacji. - Coś czuję, że twoja wanna jest za daleko - burknął cicho wyciągając telefon.
Kilkanaście minut później podjechała taksówka, a Jasper, po chwili walki, zaciągnął do niej Pearl.
- Spoko, chcesz pić to pojedziemy do mnie. Mam mnóstwo alkoholu, więc dostaniesz co tylko zechcesz, a przynajmniej nie będę musiał ciebie nieprzytomnej taszczyć do auta - zaproponował w drodze negocjacji, bo oczywiście imprezowy nastrój Pearl nie minął. Jednak Ainsworth czuł, że jest już bliska kresu swoich sił. Nie miał też ochoty zawozić jej n farmy, gdzie mogłaby w swoim domu zrobić jeszcze coś głupiego. Jego mieszkanie było znacznie bliżej, a przy tym faktycznie on sam miał nadal ochotę na drinka. U siebie będzie się czuł spokojniejszy, nie tylko o Pearl, ale także o samego siebie.


pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Jego uwaga była naprawdę trafna i może dlatego nawet nie próbowała jej komentować, bojąc się, że wówczas potwierdziłaby jego domysły na ten temat, a tego wcale robić nie chciała. Poza tym coraz częściej gubiła się we własnych myślach.
- Paru - odpowiedziała natomiast na pytanie o mężczyzn, chociaż też nie jakoś szczegółowo. Z resztą wzruszyła ramionami. Nie chciała wychodzić wcale na rozwiązłą i nieszczególnie lubiła ten temat, zdając sobie sprawę, że nawet będąc pijaną, nie chciała robić na nim złego wrażenia, a raczej jeszcze gorszego, niż te aktualne. - Gdybym dostała nowe buty za każdym razem, gdy facet mi mówił, że jest inny od reszty - przewróciła oczami, bo niestety nauczono ją by w takie słowa nie wierzyć. To nie jej wina, a tego, ile razy się przejechała.
Możliwe też, że faktycznie przesadziła z alkoholem, ale nigdy nie pilnowała się w Shadow, bo w razie czego zasypiała na barze i Nathaniel, albo jego ludzie, przenosili ją w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Teraz jednak była już na zewnątrz i możliwe, że nieco za bardzo odpłynęła, by zaraz zaśmiać się, kiedy tak ją złapał.
- Gdzie z tymi nogami? - zawołała perliście, odzyskując dobry humor tylko po to, by zaraz znów się zasępiła. - Daj spokój, potrafię trafić do swojej wanny - chciała nawet już ruszyć, ale uświadomiła sobie, że Jasper nadal ją trzyma i westchnęła ciężko, gdy próby podjęcia kroków jej nie wychodziły. Nie spodziewała się natomiast, że wezwie taksówkę.
- Ejże, chciałam się jeszcze bawić, weź... - burczała, jednocześnie nie dbając nawet o to, że próbowała się przemieszczać z zamkniętymi oczami. Poza tym w samej taksówce oparła się o jego ramię, przysypiając dość lekkim snem, bo ta ich podróż trwała tylko chwilę. Lorne nie było takie duże.
- Oho, żadnego noszenia... nie jestem księżniczką, a te buty są zbyt piękne, żeby w nich nie chodzić - zawyrokowała, kiedy wyciągał ją z taksówki i na chwiejnych nogach, ale też o swoich siłach, zaczęła pokonywać stopnie, uczepiona balustrady i asekurowana przez Jaspera. Tylko raz w którymś momencie usiadła na piętrze bez pardonu. - Nie chcę już wyżej... ale echo! Wyżej! - zawołała by zaraz zaśmiać się perliście i odchylić nieco w tył na schodach. - Tego było mi trzeba... bez żadnych organistek i ich chorych opiekunów - mruknęła rozkosznie. Tylko, że kiedy ona chciała sobie tu urządzić kolejną drzemkę, Jasper kazał jej wstawać i znów musiała się dalej wspinać, a potem czekać na otwarcie drzwi i kiedy weszła do środka...
- Ej - zmarszczyła nos nieładnie -[/b] to nie jest moja farma... -[/b] jęknęła, a zaraz przeszła tupiąc obcasami, aż do łazienki, by z załamaniem usiąść na zamkniętej muszli klozetowej. - Nie masz wanny! - wyrzuciła mu, jakby złamał jej tym faktem serce. Być może po części tak właśnie było. Nie zmieniało to jednak faktu, że w łazience też mogłaby zasnąć, bo w sumie, jak tak oparła łokcie o kolana, i twarz na dłoniach, to znów przymknęła oczy, czując jak bierze ją senność.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Załadowanie Pearl do taksówki nie było takim prostym wyzwaniem. Jednak w porównaniu z tym, aby wspiąć się z nią na czwarte piętro, było jak bułka z masłem.
- Musisz nie? - Rzucił, wlekąc się z nią na pierwsze piętro, krok po kroku, uważając na to, aby blondynka nie skręciła sobie kostki na tych swoich niebotycznych szpilkach. - Korona by ci z głowy spadła jakbyś zdała się na moją pomoc w stu procentach - dodał, nieco niezadowolony z tego, że tak się ślimaczą. Poza tym Pearl była strasznie głośna, a Jasper miał sąsiadów, którzy pewnie byliby średnio zadowoleni z hałasów rozbudzających ich w środku nocy. - Cicho, głupia wariatko - rzucił, ale nie umiał powstrzymać rozbawienia, gdy Pearl tak uroczo zaczęła nawoływać patrząc w przestrzeń. Zasłonił jej jednak szybko usta. - Chodź, zostało jeszcze jedno piętro - dodał i jakimś cudem dowlókł ją pod właściwe drzwi. Całe szczecie dobry nastrój nie opuszczał Pearl. Ponarzekała sobie też trochę na bogu ducha winną Divinę, bo jak Jasper uważał, ostatnie wydarzenia nadal były w blondynce dość żywe. Nawet jeśli ona sama starała się o to, aby wszyscy wokół uważali inaczej.
Dobry nastój dziewczyny minął dopiero w chwili, w której zorientowała się, że nie jest u siebie, a u niego, a w łazience zamiast wanny znajduje się prysznic.
- Nie chciało mi się tam jechać i wracać, więc zostaniesz dzisiaj u mnie - wyjaśnił, patrząc na Pearl, która przycupnęła sobie na zamkniętej muszli toaletowej. - Przykro mi, ale mam za to łóżko i alkohol... Powinnaś wybrać to pierwsze, ale skoro jesteś już bezpieczna, możesz też liczyć na to drugie - wyjaśnił, po czym uznał, że nawet jakby Pearl chciała to raczej nie da rady wlać w siebie nic więcej. O mały włos nie spadła z toalety, na której chyba przysnęła na kilka sekund, bo Jay musiał szybko ruszyć w miejsca, aby uchronić dziewczynę przed upadkiem. - Albo i nie... Chyba czas, abyś poszła odpocząć, Pearl - dodał, nieco poważniej i chociaż wcześniej blondynka tego nie chciała, tym razem nie miała jak mu się wyrwać, gdy podniósł ją jak księżniczkę i zaniósł do sypialni, odkładając na łóżko. - Nie ruszaj się już stąd - rozkazał, bo przecież ciul jeden wie, co takiej pijanej pearl może przyjść do głowy. - Czekaj... Pomogę ci z tym - dodał, widząc jak blondynka walczy z zapięciami od szpilek. Usiadł więc obok, wciągając nogi Pearl na swoje kolana i samemu zdejmując z niej urocze, seksowne i zapewne cholernie niewygodne szpilki.
Przez moment przypatrywał się Pearl w milczeniu. Spotkał wiele skomplikowanych i dziwnych kobiet w swoim życiu, ale Campbell zdecydowanie plasowała się w pierwszej trójce najbardziej intrygujących. Od początku ich znajomości na każdym kroku starała się Jasprowi udowodnić jakim to draniem i chujem jest. Podkreślała to, że nigdy nie będzie jej miał, po czym upijała się w jego towarzystwie praktycznie do nieprzytomności i gdyby tylko Jay chciał, zapewne pozwoliłaby mu na wszystko. Pogubiona, udająca niezależna, wyszczekana, ale skrzywdzona przez życie, kobieta od której to on powinien się trzymać jak najdalej.
- Przynosisz same kłopoty, Pearl - prychnął pod nosem, gdy już uporał się z butami dziewczyny i uwolnił jej nogi z uścisku. Miał zamiar zostawić ją samą w sypialni i pójść spać do salonu, uprzednio racząc się szklaneczką wódki i papierosem, bo ta noc i jego kosztowała trochę zbyt wiele emocji i niepewności.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Musiała. Czasem, jak kompletna idiotka, ale naprawdę musiała pokazywać wszystkim, że sama daje radę, że nie potrzebuje w niczym pomocy, że ogarnia. Nawet w tak głupiej kwestii, jak wejście po schodach. Nigdy nie chciała grać damy w opałach, bo takie - gdy pomoc nie nadejdzie - są skazane na klęskę. Wolała być swoją własną bohaterką, nawet jeśli miała to udowadniać w tak idiotyczny sposób.
- Bezpieczna... - prychnęła, odpływając coraz bardziej. - W jaskini lwa, trzymającego broń pod poduszką... zbliż się do mojej nerki, a ciebie udupię - zagroziła. Rozsądek powinien zatrzymać ją przed dotarciem do tego miejsca. Nigdy nie powinna jechać z mężczyzną, o którym wcale tak wiele nie wiedziała, do jego mieszkania po pijaku, ale no... to była kwintesencja Pearl Campbell. Miała więc szczęście, że trafiła na Jaspera, a nie kogoś, kto rzeczywiście mógłby zrobić jej krzywdę i to w sposób, którego nawet nie mogłaby udowodnić. - Mówiłam, że nie będziesz mi życia układał - mruknęła, marszcząc nosek, ale nawet już nie otwierała oczu. Jedynie jojczyła coś pod nosem. - Nie noś mnie... ja ciebie nigdy nie podniosę - brzmiało to z jednej strony bezsensownie, a z drugiej było kwintesencją jej logiki. Nie umiała brać tego, czego możliwie jak najszybciej nie zwróci, pokazywać, że są rzeczy, którym sama nie sprosta, chociażby dlatego, że jest kobietą i to nieszczególnie imponującej postury. Na łóżko jednak opadła z przyjemnością i sama na pewno tych butów by się nie pozbyła. Przynajmniej skórzana kurtka poleciała gdzieś na ziemię, a ona przytuliła się do poduszki. Odpływała i nawet z tym nie walczyła, ale przynajmniej nadal jeszcze kontaktowała na tyle, by go zrozumieć.
- Lubisz te moje kłopoty, barmanie - nie było to zbyt wyraźne, ale jednak zrozumiałe na tyle, by do niego dotarło. Po tym jednak nie mówiła już nic, po prostu zasnęła w najlepsze, nie dbając o to gdzie i z kim jest. W nocy przy łóżku znalazła szklankę wody, którą oczywiście wypiła i dopiero rano, kiedy otworzyła oczy, zrozumiała, że coś jest nie tak. Nie była rannym ptaszkiem, ale zawsze budziła się wcześnie w sytuacjach, w których powinna. Ta się do nich zaliczyła i kiedy rozejrzała się dookoła, w pierwszej chwili skamieniała, a potem... powoli próbowała to wszystko ogarnąć, klnąc w myślach.
Nie chciała doprowadzać się do takiego stanu przy Jasperze, a bardziej nie chciała się tłumaczyć ze słów, które padły i cóż... godzić z tym, że odsłoniła się przed tym mężczyzną. Wprost cudownie. Postanowiła więc zrobić to, co wydawało się najlepsze - spierdolić przed spotkaniem na trzeźwo. Znalazła go w salonie na kanapie, co całkiem ją zaskoczyło. Było to czymś nowym, ale uciekła do łazienki i tam sięgnęła po płyn do płukania, by jakoś zwalczyć dyskomfort w ustach. Musiała zwiać, to też wróciła do jego sypialni i cóż... niewiele myśląc postanowiła nie pierwszy raz ukraść sobie coś z jego szafy, by tak nie rzucać się w oczy. Padło na bawełniany czarny golf, o zadziwiająco dobrej jakości, który naciągnęła na swoją sukienkę, po drodze jeszcze zgarniając przeciwsłoneczne okulary barmana. Kurtkę przewiesiła przez ramię, buty zamierzała założyć na klatce, więc teraz trzymała je w dłoni, gdy zbliżyła się do kanapy z wybitnym liścikiem o treści "dzięki". Swoją drogą... widok śpiącego Jaspera był naprawdę przyjemny, ale nienawidziła siebie za tą myśl, mówiąc, że to pewnie wina migreny. Po prostu położyła karteczkę obok i już miała się prostować i wychodzić, kiedy z jej gardła wyrwało się pisknięcie, a Jasper złapał ją za nadgarstek.
- Kurwa! - jęknęła, dochodząc do siebie. - Myślałam, że śpisz, mogłam dostać zawału - dodała zaraz, ale dopiero po chwili zrozumiała, że jej plan zwiania nim się obudzi, właśnie poszedł w diabły. Chociaż może jeszcze...- idź do łóżka, Jay, już je zwolniłam - dodała ciszej, nawet kuszącym tonem, bo może ledwo co się przebudził?

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Całe szczęście po tym jak Pearl włamała się do jego mieszkania, Jasper zaprzestał trzymania broni pod poduszką. Zamiast tego wsuwał ją między ramę łóżka, a materac i niosąc Pearl do sypialni, pamiętał o tym, aby ją stamtąd zabrać.
- Powiedzmy - rzucił krótko, po czym zaśmiał się pod nosem i pomógł dziewczynie zająć lepszą pozycję na łóżku, a raczej wrzucił jej nogi na materac i przykrył ją kołdrą, bo zasnęła w kilka sekund po tym jak opadła na miękkie poduszki.
Sam Jasper nie mógł zasnąć jeszcze przez kilka godzin, ale ostatecznie udało mu się znaleźć na tyle wygodną pozycję na kanapie, że sen go zmógł. Przebudził się nad ranem, słysząc jak ktoś dość cicho, ale jednak krząta się po sypialni i łazience. Wiedział, że to Pearl, więc uznał, że da jej chwilę prywatności, aby nie czułą skrępowania po wczorajszej nocy. Podejrzewał też, że kac i skołowanie zapewne towarzyszą jej od momentu, w którym otworzyła oczy, a więc ten poranek wcale nie był dla niej łatwym. Leżał tak i nasłuchiwał, aż nie poczuł, że blondynka znalazła się tuż nad nim. Jego własne perfumy dosięgły jego nozdrzy. Rozsunął lekko powieki, dostrzegając dłoń dziewczyny tuż przy sobie i właśnie wtedy ją złapał, strasząc przy tym.
- W tak młodym wieku to mało prawdopodobne - burknął, nadal nieco zaspanym i zachrypniętym głosem. - Nie śpię już - dodał, gdy kazała mu iść do łóżka, po czym usiadł na kanapie. Kilka razy potarł dłonią twarz i zarost, a potem przeczesał palcami włosy. Wcale nie był wyspany, ale porządna, czarna kawa i prysznic postawią go na nogi szybciej niż kolejna drzemka. - Wymykasz się? - Zapytał patrząc na sylwetkę Pearl. Była już ubrana, no może poza butami, które trzymała w ręku i wyglądała na taką, która chciałaby się znaleźć jak najdalej stąd. - To nie jest moje przypadkiem? - Dopytał, widząc ciemny golf i okulary, których Pearl na bank nie miała przychodząc do niego wczoraj wieczorem. Zaraz potem Jasper podniósł się, niewiele robiąc sobie z tego, że jego własna garderoba ograniczała się do bokserek. Odrzucił na bok koc i wtedy na podłogę spadła mała karteczka. Zapewne ją, blondynka kładła przy nim, gdy udawał że spał. - Ohoo... Cóż, nie ma sprawy - odpowiedział. - Może jednak zostaniesz na śniadanie? Potrzebuję kawy... i papierosa - mruknął, a jego głos ewidentnie należał do osoby, która jeszcze jedną nogą była w łóżku i potrzebowała chwili, aby przebudzić się w pełni. - Jak się czujesz, bo wyglądasz... Chcesz coś na ból głowy? - Uznał, że tak najprędzej opisze to jak wiedział Pearl, której makijaż zniknął, włosy były w lekkim nieładzie, a ciemne okulary i sweter naciągnięty na kusą sukienkę jasno mówiły, że błędy poprzedniej nocy nadal się za nią ciągną.

pearl campbell
ODPOWIEDZ