ratownik medyczny — pogotowie ratunkowe
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
you say someday when we're older we'll be shinin' like we're gold, won't we?
[1] + Sameen Galanis

Dla Brielle to był już chyba swego rodzaju nawyk - schodzisz z dyżuru, blokujesz jeden z pryszniców w szatni i myjesz się wodą tak gorącą, że aż boli. Chciała chyba zmyć z siebie cały trud i brud związany z tą robotą. Dopiero potem przebierasz się i jeszcze wręcz parując po tym prysznicu hyc do swojego rozklekotanego auta, przejeżdżasz kilka ulic i już jesteś w ulubionej kawiarni. Spora część mieszkańców nawet nie myślała jeszcze o tym, żeby tak rano wychodzić ze swoich wygodnych łóżek. Brie jeszcze zmęczenie nie dojechało tak bardzo, by tęsknić za swoim pustym mieszkaniem. Im była starsza, tym bardziej zaczynało jej to doskwierać. Samotność.
Weszła do kawiarni, przywitała się ze znajomą już kelnerką i podeszła do regału, na którym mieszkańcy miasta pozostawiają książki, które kolejne osoby mogą sobie wziąć, aby nie zginęły w odmętach domowych szuflad. Wybrała sobie książkę i poszła złożyć zamówienie, tradycyjnie podając imię znalezione w dopiero co wybranym czytadle. Zajęła swoje standardowe miejsce przy stoliku przy oknie i w oczekiwaniu na kawę zaczęła wygrzewać twarz w promieniach wpadającego słońca. Zamknęła oczy rozkoszując się tą chwilą. Była tak zajęta dopełnieniem swojego rytuału, że nie zwróciła uwagi na to czy w kawiarni jest ktoś jeszcze. Szczerze mówiąc i tak specjalnie się tym nie przejmowała - to był właśnie problem z samotnością Brielle: mogła na nią narzekać dniami i nocami, ale finalnie i tak nie zrobiła nic, żeby to zmienić.
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
74.

Sameen była osobą, która lubiła sobie wszystko zaplanować. I to tak porządnie. A planowała głównie dlatego, że jej praca wymagała wiecznego bycia w podróży na czym cierpiało zdrowie Sameen, bo ta nigdy nie potrafiła znaleźć czasu na to, żeby się wyspać czy porządnie zjeść. A po swoich ostatnich ekscesach, którymi było bycie uprowadzoną, zauważyła, że już się starzeje i jej zdrowie nie jest takie samo jak kiedyś. Tak samo kondycja. No i brak snu, czy spanie w dziwnych pozycjach i niewygodnych miejscach prowadziło do poważnych konsekwencji.
Ostatnio trochę się zakręciła, pogubiła, była rozkojarzona i przez to nie miała głowy do planowania. No i tak ostatnie dwa tygodnie spędziła w jednej długiej podróży i nie pamiętała kiedy spała porządnie ostatni raz. Podjęła się dwóch kontraktów na południu Australii, zostawiła psa w Alice Springs, wróciła do Lorne, przypomniało jej się, że ma psa, musiała wrócić po tego psa, musiała wrócić do Lorne, a jak wróciła do Lorne to znowu musiała jechać, bo zakupiła nowy karabin snajperski, a Australia jest bardzo restrykcyjna jeśli chodzi o bronie, więc musiała dużo kombinować, żeby go sobie tutaj sprowadzić. No i właśnie w tym momencie ponownie wróciła do Lorne czując jak boli ją dosłownie wszystko. Zamiast skierować się do domu postanowiła zajrzeć do stałej kawiarni gdzie zamówiła sobie kawę i zajęła miejsce przy swoim ulubionym stoliku. Przy nogach miała długą walizkę, w której spoczywał rozkręcony karabin. Sama w międzyczasie wyjęła książkę, którą był przewodnik po australijskich parkach narodowych. Karabin był wielki, porządny i nawet z tłumikiem był tak głośny, że podczas strzelania z niego będzie musiała używać słuchawek. Potrzebowała więc idealnej, australijskiej przestrzeni, żeby wypróbować możliwości swojego nowego zakupy. Jej regularna „strzelnica” w tym przypadku nie wchodziła w grę.
Uniosła wzrok znad lektury, żeby obserwować kobietę, która właśnie weszła. Jej ulubiona klientka. Najczęściej widywały się właśnie tutaj, chociaż nie raz minęły się przy windach w apartamentowcu, więc Sameen zakładała nawet, że kobieta jest jej sąsiadką. Nie miała jednak nigdy okazji do tego, żeby dowiedzieć się o niej więcej. Z reguły lubiła prześwietlać swoich sąsiadów i ludzi z otoczenia, żeby mieć świadomość, że jest bezpieczna. Tym razem jednak tego nie zrobiła.
To spotkanie, byłoby kolejnym, podczas którego nie wymienia z kobietą niczego poza spojrzeniami, gdyby nie to, że Sameen zauważyła książkę jaką wybrała kobieta. Galanis miała okazję ją już przeczytać, więc postanowiła uchronić nieznajomą przed stratą czasu. –Na twoim miejscu odpuściłabym sobie tą lekturę. – Powiedziała odkładając swój przewodnik i kiwając głową w stronę książki, która wybrała kobieta. –Strata czasu. – Widziała co ta czytywała kiedy miały okazję na siebie „wpadać” więc pozwoliła sobie założyć, że zna gust kobiety.

Brielle Rowe
ratownik medyczny — pogotowie ratunkowe
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
you say someday when we're older we'll be shinin' like we're gold, won't we?
+ Sameen Galanis

Brie już po kilkunastu sekundach poświęconych wygrzewaniu się w pierwszych promieniach porannego słońca założyła, że poświęci temu większość swojej dzisiejszej posiadówki. To było takie przyjemne! Nawet pomimo tego, że powoli zaczynała w swoim ciele odczuwać, że poprzedni dobowy dyżur wcale nie był taki lekki, i jednak zdrowo dał jej w kość. Postanowiła się jednak tym nie przejmować i robić swoje. A raczej robiłaby swoje, gdyby z zamyślenia nie wyrwał jej damski głos. I nie była to kelnerka podająca kawę. Odchyliła głowę w stronę kawiarnianego pomieszczenia, delikatnie otwierając oczy. Chwilę jej zajęło, zanim zza słonecznego "prześwietlenia" zobaczyła, kto to teraz jej "przeszkadza". Blondynka. Ładna. W podobnym wieku do samej Brie. Poza nimi i obsługą próżno było szukać jeszcze innego klienta. Było odrobinę za wcześnie. Rowe nie była zła, że ktoś jej przeszkadza. Ludzie wpadają w końcu do miejsc takich jak to by porozmawiać z innymi ludźmi, a nie siedzieć w kącie i pielęgnować swoją samotność. No ale Brie, skoro ktoś potrzebuje rozmowy z twoją skromną osobą, się nie odmawia.
Uśmiechnęła się delikatnie, bo po krótkiej wewnętrznej walce stwierdziła, że to jednak miłe i fajnie będzie spędzić czas z drugim człowiekiem. Drugim człowiekiem, który nie jest jej ojcem albo grupą neandertalczyków z pracy.
- Przyznam szczerze, że akurat dziś jest mi wszystko jedno. Byle zmęczyło oczy na tyle, by łatwiej było zasnąć. Im człowiek bardziej zmęczony, tym jest trudniej. - sama nie wiedziała czemu na dzień dobry aż tak się otworzyła przed jakby nie było obcą kobietą. Może tego potrzebowała? Nie trucia ojca o tym, że ta robota ją wykończy, a docenienia tego, co robi? Odłożyła książkę na krzesło obok siebie, skoro pojawił się rozmówca, raczej nie będzie miała teraz chwili żeby czytać.
- Przysiadziesz się? - zapytała i nie czekając na odpowiedź lekko poderwała się z krzesła, by odsunąć to naprzeciwko siebie. Taka mała dżentelmenka co to innej damie zasunie krzesłem i poda pomocne ramię. Mogła też dzięki temu zauważyć walizkę, z którą w kawiarni pojawiła się blondynka. - Przed czy po podróży? - aż sobie wewnętrznie westchnęła. Od kiedy zaczęła pracę w pogotowiu, nie miała żadnego dłuższego wolnego. A co dopiero mówić o jakimś większym czy dalszym wyjeździe! Szybko się jednak opamiętała, nie lubiła tego tak rozdrapywać. Póki trzeba odkładać każdego dolara, nie ma czasu na większe przyjemności.
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-W takim razie jestem szczerze zdziwiona, że sama okładka czy przeczytanie opisu nie pomogło w zamknięciu oczu. – Odparła z uśmiechem. Sameen była bardzo powierzchownym człowiekiem i oceniała książki po okładce. I nie ma w tym żadnej głębi. Jeżeli okładka była ładna, a w dzisiejszych czasach wydawnictwa zupełnie jakby próbowały się przebijać, produkują książki z coraz to ładniejszymi okładkami. Sameen długo nawet rozważała czy nie zagłębić się w świat Gwiezdnych Wojen, bo to musi być seria książek z najpiękniejszymi okładkami na świecie. Ostatecznie jednak przekonywało ją to, że obejrzała filmy i nie wciągnęło ją to na tyle, żeby poświęcać się na poznawanie tego świata aż tak bardzo. Poza tym nie miała tyle czasu, żeby przeczytać je wszystkie. A raczej nie pozwoliłaby sobie na zrezygnowaniu po kilku czy paru. Nie lubiła rezygnować z czegokolwiek nie doprowadzając tego do końca. A jeśli chodzi o głębszą stronę oceniania „książek po okładkach” to tak, ludzi Sameen też oceniała po wyglądzie. Gdyby kobieta nie wpasowywałaby się w jej skalę atrakcyjności, to Sam najzwyczajniej w świecie pozwoliłby jej czytać nudną książkę. Nie jej sprawa. Hehe. –Śmiesznie to wszystko działa. – Skomentowała jeszcze to, że zmęczeni ludzie nie mogli spać. –Być tak zmęczonym, że nie możesz się oddać jedynej rzeczy, której pragniesz. – Znalazła sobie właśnie kolejny temat, w którym będzie mogła się trochę poedukować. Nigdy o tym dogłębniej nie myślała. Często miała problemy ze snem, ale o wszystko obwiniała swoje życie, które uniemożliwiało jej poczucie bezpieczeństwa i możliwość normalnego snu. Zawsze sobie wmawiała, że ktoś chce ją zabić, więc musi spać z jednym okiem otwartym. Ale to pewnie już jej paranoje, a nie prawda.
-Umm… okej. – Nie spodziewała się tego, że zwykła uwaga zamieni się we wspólne picie kawy. Tym bardziej, że obie wyglądały jakby potrzebowały tego snu, o którym gadały. No, ale jak już się zgodziła to nie będzie się z tym ociągać. Wstała chwytając swój kubek i książkę w jedną dłoń, bo kobiety miały tą zajebistą zdolność noszenia wszystkiego w jednej ręce, a w drugą chwyciła walizkę. Tą ostatnią ustawiła przy stoliku tak, żeby nie przeszkadzała ani jej, ani kobiecie, ani nikomu innemu. Resztę odłożyła na stolik i zajęła krzesło obok kobiety, bo nie czułaby się komfortowo siadając naprzeciwko niej. Musiałaby wtedy skupiać wzrok na rozmówczyni, a tak to mogła sobie uciekać gdzieś na boki.
-Trochę tego i tego. – Powiedziała z uśmiechem, który był przeznaczony dla zawartości walizki. –Podróżuję w związku z pracą. – Wyjaśniła co oczywiście nie było kłamstwem. –Lubisz wcześnie wstawać czy nocna zmiana? – Od razu wykluczyła to, że kobieta była przed pracą. Zmęczenie na jej twarzy wskazywało potrzebę snu, a nie zbyt małą ilość snu. Poza tym po godzinach, w których ją widywała domyślała się, że ma pracę zmianową. Chwyciła swój kubek i zajęła się letnią już kawą, bo odniosła wrażenie, że za długo się jej przygląda.

Brielle Rowe
ratownik medyczny — pogotowie ratunkowe
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
you say someday when we're older we'll be shinin' like we're gold, won't we?
+ Sameen Galanis

Zaśmiała się szczerze. Chyba nigdy do tej pory, przy swoich ocenach różnych dzieł literatury, nie uwzględniła ograniczenia się jedynie do okładki. Przeciętny Kowalski pewnie pomyślałby, że dziewucha ma zdecydowanie za dużo czasu, ale... ale było wręcz odwrotnie. Wszystko z tych książek, czym nabijała sobie głowę w trakcie ich czytania, pozwalało jej chyba nie zwariować od tej całej zakręconej roboty.
- Widocznie za rzadko okładki do mnie przemawiają - powiedziała z uśmiechem. Przyjrzała się nawet rzeczonej książce - może nagle wysnułaby podobne wnioski do tych, zasugerowanych przez blondynkę. No może i faktycznie, autor zewnętrznych stron tego "dzieła" mistrzem Photoshopa nie był, ale też nie można powiedzieć, że był w te klocki jakiś ostatni. A treść zajawki? Również - czytała do tej pory gorsze.
- Po dwudziestu czterech godzinach użerania się z tą zdecydowanie gorszą częścią społeczeństwa, to już chyba nawet przestaje dziwić - wzruszyła sobie ramionami. Nie należała do osób które się skarżą, tym bardziej na pracę - czyli coś co przecież sama sobie wybrała i w czym tkwiła od wielu lat. Czasem po prostu dobrze było spuścić trochę ciśnienia z tym związanego, ot tak dla zdrowotności. Zaraz się na chwilę jednak zawiesiła. A właściwie zamyśliła. Zaciekawiło ją to blondynkowe bycie przed i po podróży. Zazdrościła trochę tym szczęściarzom, którzy dzięki życiu zawodowemu mogli sobie bezkarnie wozić zadek po świecie. A ty tkwij na jakieś australijskiej pół-wsi i spędzaj dyżury często usmarowana wydzielinami z ciała innych ludzi. Dobra, jednak narzekała na tą swoją robotę w opór.
- To musi być naprawdę interesujące zajęcie. Ja? Wstaję wcześnie albo kładę się późno jedynie wtedy, kiedy mi za to płacą. Pracuję w służbie zdrowia - zaśmiała się lekko. Poruszało ją to covidowe przemianowanie jej grupy zawodowej na opiekę zdrowotną, ale sama czuła, że to jednak ma w sobie coś ze służby. Idziesz, robisz swoje, wracasz. Nie zajmujesz sobie głowy, bo w innym przypadku niebawem można samemu potrzebować pomocy koleżanek lub kolegów po fachu. Psychiatrów.
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Może jest w tym coś dobrego i tak naprawdę niewiele tracisz. – Odwzajemniła uśmiech. Sameen wiedziała, ze jest to powiedzenie, ze nie można oceniać książki po okładce, ale ona tam się do tego nie stosowała. Była dosyć ładna i zgrabna, więc mogła sobie pozwolić na wysokie wymagania. Odnośnie książek i ludzi. Trzeba się szanować. A skoro nie była otwarta na dłuższe relacje i z książkami i ludźmi to po co marnować swoją młodość i urodę na brzydotę? Trzeba korzystać.
-Z gorszą częścią społeczeństwa? Hmm. – Zamyśliła się na chwilę próbując odgadnąć kim jest z zawodu kobieta. –Pomyślałabym, że jesteś grabarzem, ale oni nie zatrudniają kobiet. Wiem, bo próbowałam. – Prychnęła. –Myślą, że jesteśmy za słabe. – Uśmiechnęła się delikatnie. –Pomyślałabym, że może pracujesz w schroniskach dla bezdomnych, ale osoba na takim stanowisku nie nazywałaby ludzi bezdomnych gorszą częścią społeczeństwa. – Dalej sobie głośno myślała. Oparła się nawet łokciem o blat i spoglądała na kobietę badawczo się jej przyglądając. Nie miała pojęcia kim jest gorsza część społeczeństwa, bo Sameen wszystkich uważała za gorszych. Ale zaraz jej się przypomniało kogo nienawidzi najbardziej. –Jesteś przedszkolanką albo nauczycielką? – Zapytała rozbawiona. Tak, tak. To dzieci. Dzieci były prawdziwymi potworami. Bezzębne płaczące istoty, które przez tyle miesięcy srają pod siebie. Tragedia. Jedyne co nie trzymało się kupy to to, że nauczycielki i przedszkolanki nie pracują na dwudziestoczterogodzinnych dyżurach. –To nie wchodzi w grę. – Chociaż kto wie, Sameen kiedyś słyszała plotę, że są niezłe patologie jeśli chodzi o zapisanie dziecka do przedszkola czy szkoły, więc może nauczycielki musiały pełnić dyżury 24/7. Nigdy nie wiadomo.
No tak. To ma sens. – Po tym jak wspomniała o służbie zdrowia, Galanis zerknęła na jej dłonie. Rozpoznała znajomą suchość dłoni, która niestety pojawiała się podczas zbyt częstego noszenia jednorazowych rękawiczek. Jako maniaczka ładnego wyglądania musiała w końcu z nich zrezygnować i postawiła na skórzane. Nie mogła mieć suchych dłoni i czuć się przy tym seksownie. –Dlaczego gorsza część społeczeństwa? Co konkretnie robisz? – Zapytała i dopiero po chwili ogarnęła kogo przed sobą miała. Kogoś pracującego w służbie zdrowia, kto mógłby jej pomagać. Aż się lekko wyprostowała zastanawiając się jak to wszystko ugryźć żeby nic nie spierdolić.
-Bywa interesujące, ale jednocześnie jest nieco… uprzykrzające życie. Wieczne wyjazdy, mało czasu dla siebie, albo dla drugiej osoby. – Musiała udawać kobietę w swoim wieku, która pragnie z kimś związać swoje życie. –A ciężko znaleźć kogoś kto rzuci wszystko i będzie podróżował z tobą. – Joel na przykład rzucił wszystko i podróżował ze Scarlet. Szczęściara. Wypiła do końca swoją kawę, która już zdążyła się zamienić w zimne obrzydlistwo.

Brielle Rowe
ratownik medyczny — pogotowie ratunkowe
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
you say someday when we're older we'll be shinin' like we're gold, won't we?
+ Sameen Galanis

Wzruszyła jedynie ramionami na odpowiedź swojej aktualnej towarzyszki. Brie została wychowana tak, że nawet w największej brzydocie czy czymś co jest po prostu złe, można dostrzec coś dobrego. To jest pewnie jakaś aborygeńska mądrość, jakiś związek frazeologiczny czy coś, ale o tym więcej powiedziałby raczej jej tata. Cóż zrobić. Kiedy Sameen zmieniła temat, na twarzy Brie zagościł lekki uśmiech. Nie spodziewała się, że swoim wyznanie zaciekawi swoją rozmówczynię. To nie jest też, że brunetka jest jakaś nieprzyjemna na codzień. Pewne uwagi po prostu wystarczy zachować na inne okazje.
- Wiesz, jak zaczynasz pracę w mojej branży to początkowo niczym na skrzydłach niesie cię opcja pomagania ludziom. Przychodzi taka pandemia, wszyscy biją ci brawo, nazywają bohaterem. Ale o takich bohaterach zapomina się na tyle szybko, że potem można nas obrażać, wzywać do bólu ogona u psa, albo narzygać nam na buty, bo towarzystwo nie miało co zrobić z pijanym do nieprzytomności kumplem - upsi, chyba kawiarnia nie jest najlepszym miejscem do rozmawiania na takie tematy, ale trzeba przyznać, że Brie kręci się głównie w towarzystwie swoich współpracowników. A tam nikogo nie dziwi nad ranem widok kogoś, z kogo krew kapie jak deszcz po ulewie czy przebiegającej się, bo ktoś zwrócił na nią czy niego posiłek. I jakiś litr wódki. Rowe straciła po prostu wyczucie.
- Ratownikiem. W karetce. - kiedy blondynce nie udało się zgadnąć, czym się zajmuje, w końcu sama to zdradziła. Nie podejrzewała nawet, że ktoś jest się w stanie tego domyślić tyko po tym, w jakim stanie jest skóra na jej dłoniach. Nie myślała wcześniej o tym, że litry płynu do dezynfekcji czy noszenie rękawiczek może tak na nie wpływać!
- Zatem pewnie najłatwiej jest znaleźć kogoś ze swojej branży - zaśmiała się tylko lekko. Uznała, że nie będzie bardziej wnikać w to, czym zajmuje się jej towarzyszka. Ogólnie sama Brielle miała już taki charakter, że jak przychodziło do relacji międzyludzkich to chciała bardzo szanować granice drugiej osoby i nie potrafiła wyciągać z nikogo dodatkowych informacji. Wygodny rozmówca. Wie tylko tyle, ile chcesz jej powiedzieć. - Ciężko wtedy o jakąś wymówkę - gdyby tylko wiedziała czym realnie zajmuje się Sameen, chyba inaczej podchodziłaby do całej rozmowy. Ale nie wiedziała... Zakładała, że jest jakąś dziennikarką, albo sportowcem. Wtedy możesz sobie pozwolić na związek z kimś ze swojej ekipy i już masz spokój!
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Ale by się pośmiały gdyby żyły w świecie gdzie Sameen mogłaby otwarcie mówić czym się zawodowo zajmuje i nikt by tego nie kwestionował. Pochichotałyby, że jedna z nich ratuje życia i dba o to, żeby ludzie swoje zachowywali, a druga wybiera sobie z listy ludzi, których w tym tygodniu pozbawi życia. Trochę nawet teraz Sameen chciało się śmiać, ale no nie mogła tego zrobić, bo wyszłaby na kretynkę. A nie miałaby na to dobrego wytłumaczenia. Musiała więc zdusić w sobie ten śmiech.
-Zawsze się zastanawiałam dlaczego ludzie decydują się studiować medycynę, a później w tym pracować. Studia są wyczerpujące i drogie. Najlepsze lata życia tracisz na naukę, bo nie jest to kierunek, który możesz sobie od czasu do czasu odpuścić. Później pracujesz w szpitalu za marne grosze i przez lata czekasz na idealny moment, żeby się wybić i zyskać szacunek współpracowników. A w międzyczasie pacjenci traktują cię jak gówno. – Oczywiście ona nie miała zielonego pojęcia jak wygląda życie w szpitalu czy nawet bycie pacjentem. Nie mogła chodzić do szpitala, bo nigdzie nie istniała. Jak już się leczyła to u weterynarzy, albo szemranych lekarzy. Najczęściej jednak sama dbała o siebie. Sama się zaszywała, sama sobie dobierała antybiotyki. Miała podstawowe pojęcie medyczne, którego została nauczona przez swoich pracodawców. Jak z czymś sobie nie radziła to przystawiała komuś broń do głowy i wymagała pomocy.
-Okej. To ma sens. – Pokiwała głową. Po pielęgniarce, to już tylko ratownicy mają gorzej. Najniższe szczeble w karierze medycznej, które zdecydowanie zasługują na więcej. W kwestii zarobków i szacunku. A taka Brielle jeździła do zarzyganych żuli, do starych babć, które udawały choroby, żeby tylko z kimś pogadać i żeby ktoś przyjeżdżał. Była jednak jeszcze gorsza strona tej pracy. To właśnie ona zawsze była pierwsza na miejscu wypadku i widziała ewentualne masakry. Gdyby Sameen była fanką urządzania masakr to pewnie by się zastanawiała czy Brielle kiedykolwiek trafiła na jej miejsce zbrodni. Szanse na to były jednak zerowe. Sameen zawsze zostawiała po sobie porządek.
-Bardzo możliwe. – Absolutnie nie wchodziło to w grę. Wiedziała, że w jej przypadku związek z kimś z jej branży byłby niemożliwy. Nigdy nie zdobyłoby się zaufania i pewności, że druga osoba kiedyś cię nie zabije. Sameen była świadoma tego, że jest szansa, że kiedyś będzie musiała zabić wszystkich, których znała. Nawet Zoyę.
-Muszę iść. – Powiedziała niechętnie, bo wolałaby sobie z nią jeszcze pogawędzić. –Ktoś znalazł prawdzwika-bydlaka i chcę go zobaczyć zanim pójdę spać. – Wyjaśniła i wstała. Zatrzymała się jednak na sekundę. Przez chwilę rozważała zaproszenie Brielle do oglądania grzyba, ale wiedziała, że nikt normalny nie chce oglądać prawdziwka-bydlaka. –Mam nadzieję, że do zobaczenia. – Powiedziała po chwili i chwyciła swoją walizę, pomachała baristce na do widzenia i wyszła z kawiarni.

/ ztx2

Brielle Rowe
ODPOWIEDZ