zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
ileś

- Dzień dobry, poproszę talerz żab - Inej powiedziała to z uśmiechem na ustach spoglądając na kelnera. Nie sprawdzała nawet menu, bo wyszła z prostego założenia, że jeżeli się restauracja nazywa w ten sposób to znaczy, że zje tu porządne żabie udka. Tęskniła za takimi francuskimi przysmakami... a wiadomo, jakie forum taka Francja. Mocno się wiec zdziwiła, gdy usłyszała od kelnera, że niestety nie podają takich smakołyków w tym miejscu. Trochę ją to skonsternowało, trzeba było przyznać. Nie wiedziała co mu na to odpowiedzieć, bo nie spodziewała się, że ktoś ją tak podle wprowadzi w błąd, a być może nawet i podle okłamie?! Patrzyła więc bez emocji przez szybę. Okno wychodziło na chodnik więc można było obserwować przechadzających się ludzi. Marlowe tego jednak nie robiła, bo była zbyt zszokowana i dalej nie mogła się z tego otrząsnąć.
Nie wiedziała ile czasu minęło, kelner kilka razy do niej podchodził ale nie dostając od niej żadnej odpowiedzi odchodził mamrocząc coś pod nosem. Mijający czas Marlowe mogła tylko odczuć po tym, że łapał ją już skurcz w szyi. Nie bolało jednak na tyle, by się ocknęła ze swojego dziwnego transu. Dopiero, gdy za oknem przeszła znajoma, kobieca sylwetka Marlowe zamrugała mocno kilka razy i zerwała się z miejsca. Ruszyła w pościg wymijając kilka stolików, przez jeden musiała przeskoczyć i chyba jej bufiasty rękaw wylądował przez chwilę w zupie jakiegoś typa. Oby nie była rybna, bo Inej nie chciała jebać Płotką na spotkaniu twarzą w twarz z kobietą, która chciała zabić wujka Vesemira.
- Sameen - krzyknęła w końcu Marlowe, gdy udało jej się ponownie dostrzec blondynkę w tłumie. Przyspieszyła kroku mając nadzieję, że Galanis nie zacznie teraz uciekać, bo Inej zdecydowanie nie chciała biegać w tych butach. Trochę ją kosztowały i byłoby szkoda rozjebać obcas. - Co to za bydle? - Zapytała, gdy zrównała się z kobietą i nagle okazało się, że Sameen nie jest sama, za to prowadzi cos na smyczy. - W Chinach takie jedzą - w sumie czego, by tam nie jedli? To dziwny kraj. - Za to w restauracji o żabach nie ma żab, ciągle ktoś mnie rozczarowuje. Mam za wysokie wymagania? - To było takie pytanie retoryczne. - Chce zjeść żabę i żeby nikt nie próbował zabić mi przyjaciół - tą drugą część zdania wypowiedziała już ciszej, bo jednak były na ulicy i ktoś mógł je usłyszeć.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
75.

Ugh. Nie wiem co Sameen mogłaby tu robić naprawdę. Ale dobra. Załóżmy, że to nie była jej pierwsza wizyta na tym wypizdowie. Jak zwykle, kiedy miała dużo wolnego czasu to sobie podróżowała po okolicy i wyrabiała opinię samotnej kobiety, która wiecznie gdzieś łaziła i coś załatwiała. Teraz była w tej okolicy dlatego, że zainwestowała grube pieniądze w nowy karabin snajperski. I to nie byle jaki. Był jednym z lepszych na rynku. Był tak głośny, że nawet przy strzałach z tłumikiem Sameen będzie musiała mieć nałożone słuchawki. Nie mogła się doczekać aż przyjmie jakieś zlecenie, przy którym będzie mogła skorzystać z tego bydlaka.
Najpierw jednak musiała wyczuć tą broń, a nie mogła sobie z nią iść do lokalnej strzelnicy. Żadna strzelnica w okolicy nie była przystosowana do takiej broni. Musiałaby wyjechać poza tereny Australii. Nie chciała jednak martwić się o wożenie takiej broni w tę i z powrotem, więc uznała, że znajdzie sobie jakieś miejsce poza terenami Lorne i wypróbuje broń w jakiejś dziczy. No i wybrała tereny bliższe Kurandzie. Zabrała też ze sobą Tyfona, bo w razie gdyby „przez przypadek” postrzeliła jego, to miałaby jedno zmartwienie na głowie mniej. Ale spokojnie. Nie planowała żadnego zabójstwa. Po prostu rozważała każdy scenariusz. Ten możliwy i ten mniej możliwy. Broń czekała na nią w bagażniku zaparkowanego niedaleko auta. Na razie Sameen wyszła na spacer, żeby zmęczyć trochę Tyfona i żeby przy okazji zjeść sobie gdzieś późne śniadanie. No i opierdoliła gdzieś sobie dwa suche tosty, kelnerka jak wydawała to płakała i do tego wypiła kawę. Tyfon pewnie pił wodę z miski dla psów, które były teraz dostępne przy każdym lokalu. Sam siedziała sobie jeszcze chwilę i gapiła się przed siebie, ale ostatecznie uznała, że nie ma co marnować czasu i poszła przed siebie.
Od razu rozpoznała głos, który ją wołał. Nie zwolniła kroku, szła nadal tym samym tempem. Nie wiedziała czy chce się wdawać w publiczną dyskusję z Inej. Ich spotkania nigdy nie wróżyły niczego dobrego, a ona nie miała ochoty na kolejną walkę. Zwłaszcza w takim miejscu. –Prawdopodobnie tak. – Odparła na pytanie o wysokie wymagania. Tyfona nie skomentowała. Już teraz wiedziała, że Tyfon jest w potencjalnym zagrożeniu. Jak Inej będzie chciała ją jakoś zranić to zajebie jej psa. –Czego chcesz ode mnie, Inej? – Zapytała rozkładając ramiona. Założyła, że nie jest to przypadkowe spotkanie. Kiedy chodziło o nią i o Marlowe, to nigdy nie było przypadków. –Nie mam żab i z pewnością nie szukam twoich przyjaciół. – Ledwo co uciekła z Paryża. Nie miała zamiaru ponownie atakować Vesemira. Tym bardziej, że teraz pewnie jest lepiej strzeżony. Mogła strzelić mu w łeb kiedy miała do tego okazję.


Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Wywróciła oczami, bo nie mogła jej odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiedziała czego może od niej chcieć, ale nie potrafiła siedzieć bezczynnie w restauracji widząc ją przechodzącą ulicą. To było silniejsze od jej zdrowego rozsądku, którego i tak nie miała przecież zbyt wiele, bo to w końcu Inej Marlowe. Po tym co wydarzyło się we Francji powinna sobie darować jakiekolwiek chęci stanięcia z blondynką twarz w twarz. Galanis chciała w końcu zabić jedną z najbliższych osób w życiu Marlowe i nie wiadomo jakby cała sytuacja się skończyła, gdyby im nie przeszkodzono. Jednej z nich mogłoby tu teraz nie być, chociaż Marlowe naprawdę nie chciałaby znów tłuc się z Sameen.. Nie było to jej hobby, wolała się z nią ścigać w wykonywaniu zadań i trochę ją smuciło to, że dawno na siebie przy żadnym zleceniu nie wpadły. - Chciałam pogadać - odpowiedziała pierwsze co jej przyszło do głowy. Musiała teraz szybko wymyślić to o czym chciała rozmawiać. Sama nie wiedziała co sobie myślała wychodząc z restauracji i kierując swoje kroki za kobietą. Pewnie niewiele, wiadomo nie od dziś, że Inej działała pod wpływem impulsu. - Już nie... - szukała jej przyjaciół i chciała się ich pozbyć z tego świata. Wybrała samotne działanie, chociaż dobrze wiedziała, że może z Marlowe o tym porozmawiać i przedstawić jej dowody na to, że Vesemir to podły facet, który chciał ją zabić. Wtedy Inej bez wahania pomogłaby Sameen we wszystkim i nie powstrzymywałaby jej od zemsty. Tak się jednak nie stało. - Przejdźmy się, porozmawiajmy jak dorosłe - zaproponowała przyglądając się kobiecie i nawet się lekko uśmiechnęła. - Spacerowałyśmy już kiedyś w Norwegii i nie było aż tak źle co nie? - Nikt nie umarł... oprócz osoby, na którą akurat było zlecenie, ale to już mały pikuś.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spotkanie Inej niespodziewanie podczas jakiejś misji za granicą to jedna rzecz. Zorganizowanie spotkania z Inej poza granicami Australii to druga rzecz. Do obu tych rzeczy nie miała nic przeciwko. Do pierwszej już się przyzwyczaiła, a druga, skoro zorganizowana, nie wadziła jej planom. Spotkanie Inej „przypadkowo” tak blisko Lorne było czymś co ją przerażało. Ledwo zdążyła się oswoić z myślą, że Inej przebywa w okolicach Lorne. Jeszcze wcześniej, kiedy Sameen zależało na chronieniu rodziny Barlowe, nie miałaby problemu z zabiciem Inej tylko po to, żeby ich chronić. Teraz jednak z wielkim sukcesem wiodła życie samotniczki wielbiąc fakt, że żadnej rodziny nie ma. A przynajmniej tak sobie wmawiała, bo jeszcze od czasu do czasu zdarzało jej się zajechać na Sapphire River, żeby zobaczyć czy jej stary Jaguar jest używany. No, ale nic, teraz nie czekając na odpowiedź Inej, mając nadzieję, że ta sobie odpuści, pociągnęła Tyfona za smycz. Nadal nie przyspieszyła kroku, ale nie miała też zamiaru zwalniać, żeby Inej mogła kontynuować swoje gadanie. Jak chciała z nią rozmawiać to musiała nadążyć.
-O czym chcesz ze mną rozmawiać, Inej? – Nie mogła już nawet ukryć swojej irytacji. Ostatnimi czasy była wrakiem człowieka. Jakby teraz spotykały się winnych okolicznościach to Sameen z pewnością walkę by przegrała. Nie miała siły walczyć. Nie miała nawet chęci walczyć. Gdyby miała umrzeć to przywitałaby Śmierć z otwartymi ramionami. Była zmęczona. –”Już nie” co? – Ponagliła ją trochę i nawet obrzuciła ją szybkim spojrzeniem. Głównie po to, żeby mieć się na baczności. To, że chciała umrzeć nie oznaczało, że chciałaby umrzeć na środku ulicy w jakimś randomowym mieście.
-No to zacznij rozmawiać. Sama powiedziałaś, że chcesz pogadać. – Sameen niespecjalnie przychodził do głowy jakikolwiek temat. Żałowała, że ma ze sobą psa, bo ten oczywiście musiał powąchać każdą rzecz jaka mu się napatoczyła po drodze. Jak widział innego psa to się szarpał, co też utrudniało Sameen dotrzymanie kroku, który sobie wybrała. –Czy to do czegoś zmierza? – Zapytała i musiała się zatrzymać, bo Tyfon zaczął obwąchiwać trawę w specyficzny sposób co oznaczało, że zaraz postawi gdzieś klocka. Klocka, którego Sameen oczywiście nie podniesie.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Inej chciała z nią porozmawiać o wielu rzeczach, które ostatnio się wydarzyły. Oczywiście najistotnejsza było to co się do jasnej cholery odwaliło we Francji. Denerwowało ją to, że nie udało im się rozwiązać tej sprawy na bieżąco i musiały się szybko ewakuować. Teraz Marlowe miała w głowie mały mętlik, którym chciała się zająć, bo i bez tego miała ciężki stan psychiczny. – Może o tym co się stało w Paryżu? – Rzuciła nieco ironicznie. – Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Chciałaś się przyjaźnić, a zamiast dać mi znać o tym, że masz podejrzenia co zrobił siwy wolałaś się tym zająć sama... nie wpadłaś na to, że jeżeli rzeczywiście coś zrobił to fajnie byłoby mnie uprzedzić? – Sameen ostatnio powtarzała o tym jakimi to nie są przyjaciółkami i jak to sobie wzajemnie mogą pomagać, ale wychodziło na to, że były to czcze słowa wypowiedziane tylko po to, żeby Inej pozwoliła na zabicie wujka Vesemira. A później co? Zostałaby sama, bo Galanis, by się na nią wypięła, tak jak to własnie się odbywało. – Już nie biegasz za moimi przyjaciółmi żeby ich zabić – dokończyła zdanie jeżeli Sam chciała tak bardzo wiedziec co Marlowe miała na mysli. Inej wzięła głęboki oddech, bo czuła jak się w niej powoli gotuje i kątem oka spojrzała na tego bydlaka, który chyba był psem... pamiętała doskonale co zrobiła ostatniemu zwierzakowi jakiego posiadała. Jest teraz zakopany w piaskach Izraela. Obecnie jedyne co posiadała do pluszową wiwernę. – Tak. Zmierza. – Odpowiedziała i zatrzymała się również, gdy pies stanał i zaczął robić swoje. – Masz dowody na to, że to on był odpowiedzialny za te tortury? Jakiekolwiek, nawet najmniejsze poszlaki. – Zapytała ale zamiast patrzeć na Sam to jej uwagę skupił pies robiący kupę. Było to takie obrzydliwe, że aż się skrzywiła i dopiero po chwili zwróciła spojrzenie w stronę Sameen. – Gdybyś do mnie z tym przyszła to przyniosłabym Ci jego głowę na talerzu, jeśli rzeczywiście był za to odpowiedzialny – dodała wpatrując się w twarz kobiety bardzo natarczywie. Pewnie nawet, by tą głowę jakoś fajnie udekorowała, no ale niestety... nie mogła się popisać swoimi umiejętnościami aranżacyjnymi.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen nawet nie miała momentu, w którym próbowała wyrzucić z pamięci to co stało się w Paryżu. Po prostu o tym zapomniała i ruszyła dalej. Zbyt wiele rzeczy wydarzyło się w jej życiu prywatnym, co tak naprawdę przyćmiło wszystko co wydarzyło się w pracy. Nawet to, że została porwana, znęcano się nad nią i właściwie do dzisiaj cierpiała konsekwencje tego wszystkiego. To była nowość. Zazwyczaj wybierała pracę, żeby ta przyćmiła życie prywatne, a tutaj takie zaskoczenie.
-O czym tutaj mówić? Byłaś tam. Widziałaś wszystko. – Rozłożyła ręce na tyle na ile pozwalał jej łańcuch, na którym trzymała Tyfona. Zmieniła smycz na łańcuch, bo trochę żałowała, że jej pies nie przypomina bardziej cerbera. Uznała więc, że może taki łańcuch nada jej charakteru. Ale trochę się myliła, bo Tyfon wyglądał dosyć potulnie. –Nie. Nie pomyślałam o tym, bo jest różnica między chęcią zaprzyjaźnienia się, a przyjaźnią w czasie rzeczywistym. Nie ufałam ci w jego kwestii i dobrze zrobiłam, bo wyszło jak wyszło. – No ostatecznie to Inej stanęła po stronie Vesemira. Zapewne byłoby tak samo gdyby po prostu do niej podbiła i zasugerowała, że to on może stać za uprowadzeniem Sameen. Inej, w opinii Sam, była zbyt zaślepiona swoim mentorem, żeby dostrzec prawdę. Wdziała w nim swojego przyjaciela i jedyną rodzinę. Wierzyła, że Vesemir jest jej wierny tak jak ona jemu. Sameen natomiast wiedziała, że w ich zawodzie nie ma czegoś takiego jak rodzina i przyjaciele.
-Chuja wiesz o tym co robię. – Syknęła wkurwiona i nawet zbliżyła się do Inej. Gdyby nie to, że były w miejscu publicznym to już zaciskałaby dłonie na jej szyi i tym razem by się nie wahała. Dokończyłaby sprawę. Byłoby po wszystkim. Mogłaby zabić Vesemira i nie musiałaby się obawiać, że ktoś ją odnajdzie. Wiedziała, że jedyną osobą, która chciałaby pomścić starca była właśnie Marlowe. –Nie będę z tobą o tym rozmawiać. – Zaufanie, które kiedyś do Inej miała, minęło po wydarzeniach z Paryża. Pociągnęła za sobą Tyfona i znowu ruszyła przed siebie. –Obie dobrze wiemy, że nie zrobiłabyś tego. – Odpowiedziała bez wahania. Widziała pewność jaką promieniowała Inej w Paryżu. Wierzyła starcowi, nie jej.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Tylko końcówkę i nie obyło się bez fajerwerków w tym spektaklu - nie wiedziała jak długo Sameen torturowała Vesemira i czy w ogóle jakiekolwiek informacje z niego wyciągnęła. Obstawiała, ze raczej niewiele, bo staruszek był niezwykle uparty. Nigdy nie chciał rzucać kamieniami w dzikie koty. Jakby to była jakaś wielka zbrodnia... i tak sie nie powinny rozmnażać to zamiast przymusowej sterylizacji, przymusowo eutanazja. Gdyby to od Marlowe zależało to wiele osób poddałaby takiemu zabiegowi. - W sumie masz racje, ale za chęcią powinny iść też jakieś czyny, a tego tutaj zabrakło - jakby nie patrzeć to Inej ją zabrała na zjedzenie tych dziwnych potraw w Norwegii, do rosyjskiego domu, gdzie oglądały Drag Race, do holenderskiego obserwatorium czy nawet do tego obskurnego baru, w którym pracowała. Zdradziła jej też wiele informacji o sobie, swoim dzieciństwie i obecnym życiu, sądziła iż w tym wypadku nie miała sobie zbyt wiele do zarzucenia, oprócz drobnych wypadków przy pracy i bijatyce w windzie. Była grzeczną morderczynią. Wywróciła oczami, bo wcale nie sądził, że Sam postąpiła słusznie. Zrobiła to za jej plecami i później Inej musiała omijać paradę równości w Paryżu żeby ratować dupę staruchowi, a tak? Gdyby dostała chociaż jeden, mały dowód na to, że Vesemir stał za torturowaniem Galanis to wystawiłaby go Sameen do odstrzału, a sama obsypała się brokatem i wesoło skakała wśród kolorowych ludków. No, ale tego nie dostała.
- Może i tak, ale wiem co robią moi przyjaciele... gdzie są... gdzie się ukrywają - nie wiem kogo chcę tu oszukać, nie miała przyjaciół. Na pewno nie jako Inej Marlowe seryjna morderczyni, Inej barmanka to i owszem miała Dylan, ale doskonale sobie zdawała sprawę, że nie jest to prawdziwa relacja. Dylan nigdy nie będzie mogła dowiedzieć się niczego o Inej, będzie sobie żyła w słodkich kłamstwach, do czasu aż umrze.
Prychnęła pod nosem ruszając za psem i kobietą. - Naprawdę sądzisz, że jest coś czego bym nie zrobiła? - Zapytała, a na jej ustach pojawił się trochę szalony uśmiech. - Może i morduje ludzi, ale jestem słowną bestią, jeżeli mówię, że coś zrobię to tak będzie. - Nie rzucała słów na wiatr w większości sytuacji. Przyspieszyła trochę kroku i wyminęła blondynkę żeby stanąć przed nią i nieco zatarasować jej drogę. - Współpracuj ze mną, a jeżeli Twoje przypuszczenia sie potwierdzą to będziesz mieć swoją zemstę - doskonale wiedziała gdzie mogła szukać Vesemira, wiedziała gdzie mieszka jego rodzina, która mogłaby im pomóc w zlokalizowaniu starszego mężczyzny. Marlowe wykonała też krok w stronę Sam, by dobrze jej się przypatrzeć. - Gdy się spotkałyśmy po raz pierwszy widziałam w Twoich oczach błysk, jakby palił się tam ogień - dobrze to pamiętała, bo Sameen ją dusiła więc miała możliwość się przypatrzeć. - Teraz tego nie widzę... trochę żal - dodała a jej wzrok zleciał na rękę blondynki, na której chyba dalej był ślad po nożyczkach, którymi wtedy broniła sie Marlowe. - Jadę niedługo do Polski - rzuciła wskazując dłonią na jej rękę - mam nagrać chórki dla jakieś typiary, co myśli, że umie śpiewać - później oczywiście zabije producenta, który był zamieszany w jakieś brzydkie interesy z Rosjanami, dla których Marlowe najczęściej pracowała.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen to by wolała, żeby Inej tamtego wieczoru nie pojawiła się wcale. Ostatecznie zabiłaby Vesemira. Nie miałaby żadnych oporów. Nie byłoby dla niej już ważne to czy był winnym jej porwania czy nie. Wydłubałaby mu oko czy odcięła palec i dostałaby się do jego sekretnego pokoju, w którym gromadził wszystkie informacje. Jeżeli nie dowiedziałaby się kto stoi za porwaniem, to byłaby w posiadaniu innych, bardzo cennych informacji. Samego Vesemira zabiłaby po to, żeby uwolnić Inej. Może Marlowe nie dostrzegałaby w tym bycia wolną, ale Sam wierzyła, że z czasem by ogarnęła, że staruszek tylko ją kontrolował, manipulował i że nic dla niego nie znaczyła.
-Okej? Gratulacje? – Sameen naprawdę nie wiedziała dlaczego Inej mówi jej o tym wszystkim. Galanis nie była teraz nawet zainteresowana szukaniem zemsty. Porzuciła tą sprawę na rzecz odzyskania zdrowia. Gdyby miała teraz ruszać w pogoń za kimkolwiek, w tym stanie, to nie zaszłaby daleko. Musiała więc spasować. Nadal była aktywna w pracy, ale wybierała bezpieczniejsze kontrakty. Mniej opłacalne, ale przynajmniej miała pewność, że nie wyszła z wprawy. Jeżeli chodzi o przyjaciół Inej… sama nie wiedziała kogo kobieta w tej kwestii miała na myśli. Sam wiedziała, że Vesemira teraz nigdzie nie znajdzie. Czuł zagrożenie z jej strony, bo nie dokończyła roboty, więc z pewnością zapadł się teraz pod ziemię, żeby utrudnić jej zadanie.
-Nie. Nie sądzę, żeby było coś czego nie zrobisz. Ale wiem też, że jego byś nie zabiła. – W oczach Sameen, Inej była zbyt zapatrzona w Vesemira, żeby wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę. Rozumiała to. Inej jako młoda dziewczyna musiała zamordować ojca, który przez całe życie się znęcał nad nią, bratem i matką. Nie miała dobrego wzorca jeśli chodzi o mężczyznę. Vesemir dawał jej wiele. Pieniądze, pewnego rodzaju swobodę, no i dawał jej pracę. Marlowe była trochę od niego zależna. Sameen to rozumiała. Kiedyś też myślała, że nigdy nie poradzi sobie w pojedynkę. Aż w końcu przywykła do samotności tak bardzo, że ostatecznie to życie między ludźmi ją przerażało.
Była zmuszona do zatrzymania się kiedy Inej stanęła przed nią. Zacisnęła dłoń mocniej na łańcuchu psa. Normalnie skorzystałaby z tej oferty bez zawahania. Inej miała siatkę kontaktów, do której Sameen nie miała dostępu. Sameen mogła to samo zaoferować Inej. Z drugiej jednak strony, nadal była straumatyzowana. Co jeżeli jest to kolejna zasadzka i tym razem Galanis nie wyjdzie z tego żywa? –Na czym miałaby polegać ta współpraca? – Zapytała zamiast od razu odmawiać lub się godzić. Właściwie to… poza życiem nie miała nic do stracenia.
A więc to prawda. Sameen wypadła z obiegu skoro brakowało jej czegoś czego nieobecność zauważyła nawet Inej. Spuściła wzrok nie chcąc teraz okazać przy Marlowe smutku i tęsknoty za czymś czego nie potrafiła odzyskać. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek Sameen będzie zabójczynią, która będzie tęskniła za smykałką do zabijania.
Na wzmiankę o Polsce podniosła dłoń tak, żeby obie mogły zobaczyć niewielką, nieco już wyblakniętą bliznę na dłoni. O tak, pamiętała te nożyczki wbite w dłoń. –Warszawa? – Podpytała i zastanawiała się czy to jakiś popierdolony kontrakt czy Inej naprawdę korzysta z życia pełną piersią.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Marlowe nie miała pojęcia czym obecnie Sameen jest zainteresowana, bo minęło trochę czasu odkąd się ostatni raz widziały. Podczas tamtego spotkania była tak zdeterminowana, by zemścić się na Vesemirze, że Inej założyła, że taka mocna potrzeba mordu nie przeminie aż tak szybko. Najwyraźniej się myliła. Nie pierwszy raz, ale nie miała w planach się do tego przyznawać. Inej wiedziała, że gdyby to ona była na miejscu Galanis to nie spoczęłaby spokojnie do momentu, aż nie dopięłaby swego. Z tym, że Inej nie zależało na dobry stanie swojego zdrowia. Na coś trzeba było umrzeć, a płatna morderczyni to akurat miała wiele możliwości, by wyzionąć ducha gdzieś pod płotem. Marlowe jednak gdzieś w głębi duszy miała nadzieję na emeryturę w Peru, gdzie będzie mogła robić swetry z wełny alpak, albo przynajmniej posiadać jakąś małą lesbijską farmę. - Mało wiesz - powiedziała i wzięła głębszy oddech. - Jeżeli jest w stanie zaplanować coś takiego dla Ciebie teraz, to nic nie stanie mu na przeszkodzie, by za kilka raz zrobić to mi. Chcę wierzyć, że to nie on i nie zrobiłby mi takiego gówna... ale nie mogę tego wykluczyć. Dlatego potrzebuje dowodów. - Musiała poznać jej punkt widzenia i to na czym zbudowała teorię, ze to właśnie wujek Vesemir był odpowiedziały za jej porwanie i tortury. - Mam dużo wrogów, nie mogę sobie pozwolić na to, by ślepo zrobić sobie kolejnego, ale jeżeli to co mówiłaś jest prawdą, wtedy mogę wyeliminować tego, który za jakiś czas potencjalnym wrogiem może się stać - już kilka organizacji próbowało ją dorwać, musiała być trochę ostrożniejsza w działaniu, czego nienawidziła, bo Inej Marlowe lubiła się popisywać. - Powiedz mi co wiesz, pokaż mi materiały, które zebrałaś. Zestawimy to z informacjami, które posiadam ja i jeżeli rzeczywiście mieszał w tym palce to podstawię Ci go pod nos na złotej tacy. Wiem jak go znaleźć, potrzebuje mnie, beze mnie jest kolejnym mało wartościowym rosyjskim rozbójnikiem. - No okej, trochę bardziej znaczącym, ale dla Inej to nie miało w sumie jakiejś wielkiej wartości. Gdyby chłopa z małej wiochy było stać na jej usługi to też, by dla niego pracowała.
Marlowe przyglądała się Sameen dokładnie, gdy wypowiedziała swoje słowa. Była ciekawa jej reakcji. Myślała, że blondynka zacznie się teraz burzyć i będzie próbowała jej jakoś udowodnić jak to Marlowe nic nie wie i na niczym się nie zna, a tu proszę... rozczarowanie. Inej nie wiedziała, gdzie się podział pazur, który kiedyś Sameen w sobie miała. Ogień, który kiedyś tak mocno przyciągał Marlowe teraz gdzieś zniknął i było to dość smutne. - Warszawa - kiwnęła głową. - Ale planuje też zajechać do Wadowic, podobno mają tam zajebiste kremówki - chciała też ukraść skarpetę Jana Pawła II, bo podobno jakaś tam była, a Marlowe była pewna, że jakiś zjeb zapłaciłby za to grube miliony. Tego jednak nie chciała mówić na głos, bo wolała być bardziej cool niż złodziej skarpetek. - Pojedź ze mną - zaproponowała i złapała blondynkę za rękę, na której była ta cudna blizna. Najlepsze arcydzieło jakim Marlowe mogła się pochwalić. - Dam Ci się pobawić moim nowym ADS-em - jak inaczej mogła namówić seryjną morderczynię na weekendowy wypad do cebulandii niż na porządną technologię. - Chcę się dowiedzieć kto Ci to zrobił i jeżeli nie wierzysz, że chcę to zrobić z dobroci mojego małego serca to uwierz w mój egoizm, bo jeżeli tego kogoś rozwalimy to ja będę bezpieczniejsza - jeżeli to nie Vesemir to mógł to być ktoś kto ma w planach małe polowanko na takie osoby jak Sam czy Inej, lepiej więc było się tym zająć.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Wtedy Sameen jeszcze była napędzana adrenaliną i ogólnym wkurwem na to, że dała się nabrać i zbałamucić. Jak opuszczała Paryż to była wściekła na siebie za to, że nadal gdzieś tam się litowała nad ludźmi. Żałowała, że nie jest osobą, która nie zadaje pytań tylko działa. Mogła zabić Vesemira i zdążyłaby odciąć mu palca czy wydłubać gałkę oczną, żeby dostać się do pomieszczenia, w którym ten trzymał swoje skarby. Nie wiedziała czy znalazłaby tam odpowiedzi, ale jeszcze wtedy była gotowa wysadzić cały Paryż, żeby tylko dowiedzieć się czegokolwiek. Nawet tego, że nie miała racji. Chociaż tej myśli w ogóle do siebie nie dopuszczała.
Zaśmiała się na słowa Inej i pokręciła głową. –Serio porównujesz siebie do mnie w kontekście relacji z nim? – Zapytała i nie wiedziała czy Inej próbuje ją wziąć na litość czy rzeczywiście się martwi. –Dopiero co mówiłaś, że jest twoją rodziną. Skoro nią jest to podejrzewam, że nie musisz się o to martwić? – Wszystko kłóciło się z tym czego Inej dopiero co była pewna. Sameen wierzyła w to, że Vesemir prędzej czy później się jej pozbędzie. Dla niego była tylko narzędziem. Inej natomiast wierzyła, że łączy ich bliższa relacja i mogła się czuć bezpieczna. Któraś z nich z pewnością się myliła, na razie jednak nie sposób stwierdzić która.
-Nie rozumiem. – Znowu się zatrzymała i przytrzymała Tyfona, żeby ten też się zatrzymał. –Dopiero co miałaś pretensję, że atakowałam twoją rodzinę i przyjaciół, a teraz próbujesz mi wmówić, że nie chcesz sobie narobić wrogów. – Parsknęła śmiechem, ale za chwilę spoważniała i przyglądała się Inej. Zachowywała się inaczej. Nie jak ta Marlowe, którą znała. Poza kolejnym komicznym strojem, nie pajacowała. Była dosyć… normalna. –On cię do tego podpuścił? – Zapytała i cofnęła się na krok. Chciała zmniejszyć dystans między sobą, a Inej, w razie gdyby ta postanowiła dźgnąć ją, albo zacząć dusić. Nie takie rzeczy już robiły. Mimo wszystko nie czuła się bezpiecznie. Jeżeli Vesemir rzeczywiście wysłał Inej po nią, to równie dobrze mogła mieć wsparcie. Już teraz ktoś mógł ją mieć na celowniku w razie gdyby Marlowe zawiodła. –Nic ci nie pokażę. – Nie chciała zdradzać tego co już miała. A i tak miała niewiele, bo dosyć szybko sprawę porzuciła obiecując sobie, że zajmie się nią jak nabierze sił. Nigdy ich nie zebrała, więc domyślała się jak zakurzona była ta teczka.
Uśmiechnęła się pod nosem. –A już myślałam, że jedziesz tam walczyć z pedofilią w kościele. – To byłoby bardziej ekscytujące niż kremówki. Właściwie to nawet ta skarpeta byłaby bardziej ekscytująca. W sumie to brzmiało to jak spoko misja. Bardziej w stylu Sam, która wolała pozostawać w ukryciu i działać po cichu, ale kuszące byłoby zobaczenie Inej w takim wydaniu. –Czyli Warszawa to coś więcej niż tylko chórki? Bo dla chórków bym pojechała. – Szkoda, że ten żart już nie ma sensu z wizem Jodie, ale who cares. –Nie wiem czy mogę ci zaufać. Skąd mam mieć pewność, że nie jest to kolejna zasadzka? Tylko, że tym razem twój wujek Vesemir korzysta z twojej pomocy, żeby misja zakończyła się powodzeniem. – Naturalnie istniała szansa, że rzeczywiście Inej czy nawet Vesemir nie byli w to zamieszani. Ale jeżeli Vesemir był to z pewnością znalazł coś czym mógłby przekupić Marlowe.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Pokręciła delikatnie głową, bo nie wiedziała co powinna jej teraz powiedzieć. To nie tak, że była pewna tego, że wujek Vesemir nagle się zbuntuje przeciw niej, ale miała to ziarenko niepewności, które blondynka gdzieś w niej zasiała. – Tak – odpowiedziała więc wprost. – Kto wie czy za jakiś czas nie pojawi się nowa, młoda, utalentowana i cholernie piękna zabójczyni – tak mówiła w ten sposób, bo uważała, że sama jest właśnie taka jak opisała... no może oprócz tego bycia nową. – I kto wie, może wtedy ja nie będę już mu potrzebna, będę jak Ty, do odstrzału – chociaż wciąż wolała wierzyć w to, że to nie Vesemir zaplanował tortury i porwanie Galanis. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, by to szybko sprawdzić. Potrzebowała tylko informacji, które Sameen udało się zebrać. – Kto jak kto, ale akurat ja wiem, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach i nie można im do końca ufać – jakby na to nie patrzeć to Marlowe w dość młodym wieku pozbyła się własnego ojca. Gdyby od tego zależało jej bezpieczeństwo teraz pozbyłaby się i reszty swojej rodziny... w obecnych czasach byli dla niej praktycznie obcymi ludźmi.
- Nie postrzegam Cię jako wroga, mimo wszystko – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Gdyby tak było to nie rozmawiałybyśmy teraz – bo albo, by jej strzeliła w głowę wtedy we Francji, albo teraz. Nie biegłaby za nią po ty, by wymienić z nią kilka zdań, a z oddali oddałaby jeden celny strzał i póżniej zabrała psa, bo jednak szkoda smroda. – Nie – już dawno nie konsultowała się z Vesemirem. – On pewnie myśli, że siedzę w Berlinie i przygotowuje się do misji – co pewnie zresztą powinna już zrobić, ale jakoś jej nie wyszło. Miała czas, lubiła działać na spontanie, to było takie typowe dla panny Marlowe. – Jak chcesz – machnęła ręką. Próbowała jej pomóc i przy okazji pomóc też sobie, ale rozumiała, że może będzie musiała trochę dłużej przekonywać Galanis, że naprawdę może jej zaufać. Przynajmniej w tej jednej kwestii.
- Wtedy jechałabym do Watykanu, bo lepiej od razu uciąć hydrze głowę – zamiast po nitce do kłębka to od razu z grubej rury. Jednak nie po to jechała do Polski. – Więcej, może nie dużo więcej ale zawsze coś... nawet nie wiesz ile rosyjskich agentów jest teraz w tym dziwnym kraju – no dobra pewnie Sameen to wiedziała, ale trudno. – Bo dobrze wiesz, że nie bawię sie w zasadzki – no taka prawda, Inej wpada, załatwia co ma załatwić i tyle. Nie była mistrzem planowania jakiś większych rzeczy, bo najnormalniej w świecie jej się to nudziło. – Jest jeszcze ktoś oprócz Vesemira – powiedziała podchodząc do blondynki bliżej żeby móc nieco ściszyć głos. – Dziadek Gandalf – dodała szeptem. – Mastermind – to on pociągał za wszystkie sznurki w organizacji, której przedstawicielem był Vesemir. Taki mały crossover. – Może to jego powinnyśmy odwiedzić – co prawda Marlowe nie miała o nim zbyt wiele informacji, ale z dobrą pomocą na bank udałoby jej się takie zdobyć.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Prychnęła i pokręciła głową. Nie wiedziała czy Inej ją tutaj umyślnie obrażała czy Sameen odbierała to jako obrazę. –Jeżeli to rzeczywiście on jest odpowiedzialny za to co mi się stało, to jestem do „odstrzału” jak to nazwałaś, z innego powodu. – Sameen rozumiała co Inej chciała przekazać. Takie organizacje jak ta, dla której pracował Vesemir, cały czas się rozwijały. Nigdy się nie zatrzymywały i nawet nie zwalniały. Musiały być cały czas w obiegu. Kwestią czasu było właśnie to, że Inej zostanie zastąpiona przez kogoś młodszego od siebie. Jest mała szansa, że nowa osoba dorówna Inej talentem, ale dla nich liczyła się lojalność, sprawność i kondycja zabójcy. Sameen nie była do odstrzału dlatego, że mogła zostać przez kogoś zastąpiona. Tak, nie było to nieuniknione nawet w jej przypadku. Jednak jeżeli Vesemir zorganizował atak na Sameen to tylko i wyłącznie dlatego, że przez poznanie Sameen, jego Inej przestała być tą Inej, którą znał. –Jeżeli będziesz czuła, że rzeczywiście chcą cię zabić i cię zastąpić… wtedy ci pomogę. – Już dawno przestała widzieć w Inej tylko rywalkę. Jeżeli zajdzie potrzeba to jej pomoże. Na razie jednak czuła, że nie może jej zaufać ze swoją sprawą.
-Nigdy nie byłam twoim wrogiem. Tak jak ty nie byłaś moim. – Rywalizowały ze sobą o kontrakty. Często nawet podejmowały się tych samych i któraś zawsze była pierwsza. Nie była to jednak wina ich. Tutaj byli winni zleceniodawcy, którzy jednak angażowali dwie osoby do jednego kontraktu. Jasne, chcieli mieć zapewnienie, że kontrakt zostanie wykonany. Mimo wszystko, nie powinno się tak robić. Głównie dlatego, że powodowało to konflikty właśnie takie jakie napotkały Sameen i Inej. –Nie mogę ci zaufać od razu tylko dlatego, że randomowo pojawiłaś się na wypiździjewie. – Trochę się jednak widziały. Głównie z winy Sameen, która wszystkiego unikała. Nie zmieniało to jednak tego, że Inej mogła mieć czas, żeby sobie wszystko z Vesemirem zaplanować. Albo on planował, a później wszystko zlecił jej. Galanis nie mogła podjąć takiego ryzyka.
-Dziadek Gandalf? – Zapytała podejrzliwie i nawet nie przeszkodziło jej to, że Inej się zbliżyła. –Kiedyś… Dawno, dawno temu słyszałam to imię. – Spuściła wzrok i wpatrywała się w jakiś punkt na ziemi. –Myślałam, że to jakaś głupia legenda. Przestroga. – Przeniosła wzrok na Inej. –Podobno jest nietykalny. Niezniszczalny. – O jak bardzo chciałaby pozbyć się kogoś takiego. Jej renoma, mimo, że już była zajebiście wysoka, po czymś takim wyjebałaby w kosmos. Zyskałaby nowy poziom respektu w świecie przestępczym. Jednocześnie mogłaby na siebie ściągnąć wiele problemów, ale kto by się przejmował? –To jest coś czego mogłabym się podjąć. – Też zniżyła głos do szeptu, chociaż nie było takiej potrzeby. Sameen też nie wiedziała o nim zbyt wiele, ale ta dziewczyna niczego nie kochała tak bardzo jak starego, dobrego researchu.

Inej Marlowe
ODPOWIEDZ